- Opowiadanie: dawidiq150 - Mózgi geniuszy

Mózgi geniuszy

Czego może dokonać ludzki geniusz? Wydaje mi się, że jest to jedno z moich lepszych opowiadań :)

 

Zapraszam do przeczytania!!! Bardzo proszę o komentarze.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Mózgi geniuszy

David Robinson trzydziestoczteroletni naukowiec szedł, szybkim krokiem do supernowoczesnego laboratorium, gdzie pracował. Od jego domu dzieliła go do placówki odległość zaledwie trzystu metrów. Mimo to szedł szybko. Po obu stronach chodnika znajdowały się piękne ogrody, pełne kwiatów i niewielkich krzewów. Nad nim górował ogromny, przeźroczysty dach ze stopu substancji zwanej M-tytanem i aluminium. M-tytan był surowcem, który występował jedynie na Marsie i był niezwykle wytrzymały. Gdy w dwa tysiące trzysta dwudziestym siódmym roku doszło do ataku terrorystycznego i cztery bomby z głowicami atomowymi uderzyły w najludniejsze miasta świata, zaczęto budować konstrukcje z M-tytanu. Surowiec ten był jednak bardzo drogi, gdyż nie występował w jednym miejscu w dużych ilościach. Na Marsie było już ponad tysiąc kopalni, które zamykano średnio po pół roku. Systematycznie powstawały nowe.

Tak więc dachy z M-tytanu i aluminium chroniły tylko najważniejsze miejsca. Oczywiście zdarzało się, że bardzo bogaci ludzie płacili za wybudowanie takich osłon dla siebie. Jednak na to mogli pozwolić sobie jedynie nieliczni.

Gdy David znalazł się przed laboratorium, włożył elektroniczną kartę w czytnik i drzwi rozsunęły się. Wszedł. Budynek był bardzo mały jak na laboratorium i pracowało w nim zaledwie siedmiu naukowców. Każdy specjalizował się w nieco innej dziedzinie. David wszedł w korytarz, w którym znajdowała się toaleta i szatnia. W szatni przebrał się w biały uniform, następnie udał się korytarzem dalej. Znalazł się w bardzo dużym pokoju, było to główne pomieszczenia i tu znajdowało się wszystko, co najważniejsze.

Wzdłuż jednej ściany stały mające około metra wysokości szklane klosze wypełnione lekko zielonkawą substancją. Zatopione były w niej mózgi ludzkie. Należały one do zmarłych geniuszy, matematyków, chemików i tak dalej. W mózgi wbite były tysiące niezwykle cienkich drucików podłączonych do specjalnych filtrów a następnie komputera. Druciki podtrzymywały mózg przy życiu, dostarczając tlen i umożliwiały elektroniczną rozmowę. Był to najnowszy cud techniki. Z kolei, przy przeciwległej ścianie były komputerowe stanowiska, przy których pracowali już dwaj koledzy Davida.

W roku dwa tysiące dwieście dwudziestym wynaleziono technologię, dzięki której mózgi ludzkie można było podtrzymywać przy życiu. Zaczęto więc zachowywać mózgi ultra geniuszy pokroju Einsteina, których IQ wynosiło ponad dwieście dwadzieścia. Nikt nie przypuszczał, że nastanie czas, kiedy będzie można ponownie porozumieć się z tymi osobami.

– Dzień dobry! – powiedział David, siadając na swoim miejscu.

– Dzień dobry! – odpowiedzieli mu koledzy.

– Jak postępy w projekcie?

– Sam sprawdź – odpowiedział mu zachęcająco dwudziestodwuletni Japończyk Naoki.

 

Mózgów było czternaście, aktualnie wszystkie pracowały nad projektem, który nazwali „Jowisz”. Projekt dotyczył nowych kombinezonów, które lepiej sprawowałyby się na właśnie tej planecie.

David zaczął przeglądać podane przez mózgi dane.

– No nieźle – powiedział po dłuższej chwili. – Mlodovic twierdzi, że za tydzień, będzie można rozpocząć produkcję.

– To jest teraz nieważne – tajemniczo powiedział drugi kolega Davida o imieniu John.

– Dlaczego? – zdziwił się David.

– Bo Rutkowski wymyślił coś genialnego.

– Co takiego? – spytał David zaciekawiony.

– Coś o czym marzyliśmy – John wstał, by powiedzieć Davidowi prosto w oczy – Znalazł sposób na połączenie mózgów, twierdzi, że razem ich wydajność wzrośnie o dwieście procent.

– To nie koniec dzisiejszych nowin – dodał – Luft poddał pomysł, by podłączyć ich pod fabryki firmy „Machine 2222” mówi, że będą sami projektować nowe roboty.

 

Firma „Machine 2222” zajmowała się produkcją inteligentnych robotów, zastępujących ludzi w wielu różnych pracach fizycznych.

 

***

 

I tak mijał czas w tym jedynym na świecie laboratorium, gdzie ludzie dokonywali wspaniałych odkryć, dzięki współpracy z geniuszami, których ciała umarły a mózgi nadal żyły zachowane w szklanych słojach.

Jednak miało to się już niedługo zmienić.

 

***

 

Kilka dni później, w nocy pod domy, w których mieszkali David i jego koledzy naukowcy z rodzinami, przyjechał konwój wojskowych dżipów. Wybudzono wszystkich dając im dwadzieścia minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy.

– Co cię dzieje? – pytali zaskoczeni.

– Wszystko wyjaśnimy po drodze – odpowiedział najwyższy rangą żołnierz – Wasze życie jest zagrożone nie ma ani chwili do stracenia.

 

I tak David z żoną Norą i dwojgiem dzieci, gdy wsiedli już do dżipa poprosili o obiecane wyjaśnienia.

– Pamiętacie zamach w dwa tysiące trzysta dwudziestym siódmym?

– No pewnie, a kto by nie pamiętał – odpowiedziała młoda żona Davida.

– Tak więc mamy informacje, że szykuje się coś podobnego tylko na ogromną skalę. Wyobraźcie sobie, że silosy z głowicami jądrowymi w Rosji, Chinach i u nas w USA są puste, ktoś zlokalizował miejsce, gdzie się znajdowały i wczoraj wykradziono w sumie osiem tysięcy pięćset pięćdziesiąt trzy głowice atomowe. Każda mogąca doszczętnie zniszczyć największe miasto na Ziemi.

– Po co tyle ich wyprodukowano? – oburzyła się Nora.

– Głowice jądrowe wykorzystuje się w pracach w kosmosie – wytłumaczył jej David.

– No więc gdzie jedziemy? Do jakiegoś schronu?

– Nie proszę pani. Lecimy na Marsa.

 

David i Nora spojrzeli na siebie zdumieni.

– Będziemy mieszkać w Marsjańskim rezerwacie? – spytał ich starszy syn Nicholas – Super!

– Gdzie tylko się da – odpowiedział żołnierz z uśmiechem – dużo ludzi upchniemy w mieszkaniach przeznaczonych dla górników kopalni M-tytanu.

 

***

 

Wojskowe dżipy zawiozły naukowców wraz z ich rodzinami na lotnisko, gdzie wsiedli do samolotu. Ostatecznie, następnego dnia o dwunastej dwadzieścia jeden przybyli do małego miasteczka, gdzie na odludziu znajdowała się jedna z czternastu mniejszych baz NASA.

Zgromadzonych tam było już koło setki ludzi. Ponieważ atak nuklearny mógł nastąpić w dowolnym momencie, kazano ludziom niezwłocznie wsiadać do statku kosmicznego. O trzynastej dziesięć statek wystartował. Pasażerowie, którzy siedzieli blisko okna widzieli oddalającą się Ziemię. Statek leciał w stronę czerwonej planety, gdzie był ogromny rezerwat mieszczący rośliny i zwierzęta przetransportowane z ojczystej planety. Rezerwat był otoczone kopułą z M-Tytanu, pod którą panowała sztucznie utworzona ziemska atmosfera.

W pewnym momencie, w statku zapanował szum podnieconych ludzkich głosów i ci, którzy mogli cisnęli się do okien aby przez nie wyjrzeć.

David domyślił się z jakiego powodu i powiedział cicho do siebie „zaczęło się”.

Terroryści wystrzelili atomowe pociski które uderzyły w najbardziej zaludnione miejsca na Ziemi. Setki milionów ludzi straciło życie zaledwie w kilka minut.

Ziemię otoczyły obłoki kurzu i ci, którzy przeżyli atak, niedługo potem umarli z wielu powodów, między innymi z zimna, gdyż obłoki kurzu nie przepuszczały promieni słonecznych.

 

***

 

Jednak ci co się ewakuowali, byli na tyle inteligentni, że zorganizowali się i przeżyli. Na Marsie znalazło się około piętnaście milionów ludzi. Minęło dwadzieścia jeden lat kolonia nieco się rozrosła i unowocześniła. Na szczęście ludzie potrafili produkować tlen. Bez tej umiejętności nie przeżyliby. Jeśli chodzi o żywność udało się i ten problem rozwiązać, bo zapasy szybko się kończyły. W rezerwacie zbudowano zagrody, gdzie zwierzęta, które hasały wolno po nim, karmione specjalnymi mieszankami pobudzającymi popęd seksualny, zaczęły się masowo rozmnażać.

I tak właśnie, gdy minęło dwadzieścia jeden lat od ucieczki z Ziemi zaczęto mówić o możliwości powrotu, choćby po to by sprawdzić co zostało z cywilizacji. Zaczęto robić przygotowania jednak ostatecznie porzucono pomysł, gdyż było to niemożliwe z powodu obłoków pyłu unoszących się w atmosferze Ziemi. Minął kolejny rok i o dziwo zauważono, że obłoki zrobiły się rzadsze. I dzięki codziennej obserwacji zrozumiano, że z dnia na dzień rozpraszają się. Po kolejnych sześciu tygodniach, Ziemia była już dobrze widoczna jak przed nuklearnym atakiem.

Niezwłocznie postanowiono wrócić tam i zobaczyć co zostało z dorobku ludzkości. Przygotowano mały, szybki statek mieszczący zaledwie osiem osób. Jednym z pasażerów miał być David. Niezwłocznie wyruszono. Lot trwał trzydzieści trzy dni.

Weszli w atmosferę i gdy zbliżyli się na tyle by ujrzeć wszystko wyraźnie, zamarli. Znajdowali się kilkanaście kilometrów od Nowego Yorku. Pierwsze co zauważyli i co ich najbardziej zaskoczyło to ogromne trzydziestometrowe pompy zbudowane co kilka kilometrów, które już były wyłączone, jednak David domyślił się do czego służyły.

– Te maszyny wessały cały kurz – powiedział.

– Ale kto je zbudował? – padło pytanie.

– To musieli być obcy, przybyli na naszą planetę i pomogli nam – powiedział starszy mężczyzna, będący niegdyś prezydentem USA.

Wylądowali i będąc w szoku zaczęli oglądać to co znajdowało się wokoło nich.

Nie było najmniejszego śladu po tym co się wydarzyło dwadzieścia jeden lat temu. Stały tu nowoczesne bloki mieszkalne, wysokie na dwanaście metrów, połączone drogami. Koło każdego z bloków znajdował się podziemny parking. Wszystko otoczone było zieloną trawą. Były też parki i place zabaw.

Gdy tak się rozglądali ujrzeli w powietrzu duży helikopter, który leciał w ich stronę. Szybko doleciał do nich i wylądował na pobliskiej drodze. Wysiadł z niego uśmiechnięty rudowłosy mężczyzna wyglądający na czterdzieści parę lat. Rozłożył ramiona i uściskał każdego.

– Witajcie, zapraszam na posiłek – powiedział – zaraz wam wszystko wyjaśnię.

 

Patrząc, jeden na drugiego, posłuchali propozycji. Wsiedli do helikoptera, który zaczął unosić się i po chwili był już paręnaście metrów nad ziemią. Lecieli przez około pół godziny. Pod nimi ukazał się kolejny, niezwykły widok. Setki robotów wyglądających jak gigantyczne pająki budowało drogi, wznosiło bloki mieszkalne, robiło jeszcze dziesiątki innych rzeczy, krótko mówiąc – pracowało.

W końcu dolecieli do większej posiadłości, był to dom ogrodzony sadem a obok znajdował się basen. Było także lądowisko na którym osiadł helikopter. Pilot wyłączył silnik i wszyscy wyszli.

– Chodźcie, zapraszam was do środka – powiedział mężczyzna a siódemka gości umierająca z ciekawości podążyła za nim.

 

Po chwili zasiedli przy suto zastawionym stole, przy którym siedziało już kilkanaście osób. Każda z nich wstała i przywitała się podając dłoń.

– Na pewno macie wiele pytań, lecz najpierw może ja zacznę mówić i wyjaśnić wam to co się tutaj stało.

 

Nastąpiła krótka pauza, i mężczyzna mówił dalej.

– Gdy nastąpił nuklearny atak, to co było osłonięte osłoną z M – tytanu przetrwało. Między innymi laboratorium, w którym znajdowały się podtrzymywane przy życiu mózgi geniuszy. Dzięki dwóm wynalazkom, które wdrożono tuż przed nuklearnym atakiem jesteście tutaj z nami i rozmawiamy a nasza planeta jest gotowa do ponownego zamieszkania. Pierwszy z wynalazków, to połączenie mózgów razem ze sobą, gdyż od tego momentu mogły pracować razem, a jak mówi przysłowie „co dwie głowy to nie jedna”. Drugi wynalazek to podłączenie mózgów do firmy „Machine 2222”, dzięki czemu mózgi mogły budować roboty według własnego pomysłu. Powstały więc roboty, które był sterowane bezpośrednio przez mózgi. Potem poszło łatwo, nikt nie przeszkadzał – mężczyzna zażartował i zaśmiał się następnie mówił dalej – minęło dwadzieścia jeden lat. Mózgi zlikwidowały promieniowanie i wiele innych rzeczy które był konsekwencją tej ogromnej nuklearnej katastrofy. Włączono pompy i… dalej sami już wiecie.

– A kim wy jesteście? – spytał najmniej bystry z słuchaczy.

– Jeszcze pan się nie domyśla? Jesteśmy tymi geniuszami których mózgi zachowano po śmierci i teraz mieszkamy w syntetycznych ciałach.

– Nic nie zniszczy ludzkości – podsumował David.

Koniec

Komentarze

Jak potem przeczytam całość to skomentuję szerzej, jedno ale na teraz (wynikające z własnej metalurgicznej poprawności):

Nad nim znajdował się ogromny, przeźroczysty dach zrobiony ze stopu substancji zwanej M-tytanem i szkła.

Jak sądzę M-tytan jest wymyślony i spoko, ale szkło nie może tworzyć stopów, bo nie jest metalem.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

dzięki Sagitt z miejsca poprawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Ciekawa koncepcja! :) 

Dwie rzeczy mnie teraz interesują: jak ludzie robili tlen i jak te mózgi zneutralizowały promieniowanie?? (Będę o tym myśleć teraz przez cały dzień i noc i nie zasnę…)

Plus przeczytałabym chętnie rozwinięcie kwestii firmy, bo masz tylko jedno zdanie opisujące co to :) W sumie czuję się niedoinformowana.

 

Zauważyłam kilka przemieszczonych kropek w dialogach, np: 

– Te maszyny wessały cały kurz. – powiedział

 

A to zdanie mi się wydaje zbyt skomplikowane:

I tak mijał czas w tym jedynym na świecie laboratorium, gdzie ludzie dokonywali wspaniałych odkryć, dzięki współpracy z geniuszami, których ciała umarły a mózgi nadal żyły zachowane w szklanych słojach.

 

Polly no dziękuję :) faktycznie mogłem o firmie więcej napisać. Jednak teraz zauważyłem, że nielogiczne mi najbardziej się wydaje to, że po eksplozjach ten pył tak bardzo zasłonił słońce. Czytałem kiedyś, że przez to wymarły dinozaury po spadku wielkiego meteorytu. Ale czy zdarzyłoby się to w tym przypadku tu mam wątpliwości a raczej nie wiem i się zastanawiam. A jak ty sądzisz Polly?

Jestem niepełnosprawny...

Nie znam się na dinozaurach. Jednak taki pył zasłaniający słońce nie wydał mi się nielogiczny – skojarzenie z jakąś zimą atomową, albo czymś w tym stylu. Teraz czytam drugi raz i rzeczywiście, obłoki kurzu kojarzą mi się jedynie np. z rydwanem, który wznieca obłoki kurzu. Kreujesz świat, więc wykreuj po swojemu :) byle się kupy trzymało. Może być nawet, że te obłoki, ale nie wyłapałam info czemu były aż tak spektakularne (takie mocne pociski czy coś?)

Zgrabne opowiadanie, choć proste i krótkie. Trochę zabrakło mi obrazu czy zarysu świata. Zastanawiam się, jak można ukraść ~8,000 głowic jednego dnia. Taki spisek wymagał by chyba zaangażowania sporego procentu populacji.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

No cóż, Dawidzie, wszystko w tym opowiadaniu dzieje się niezwykle szybko i choć wspominasz, że opisane wydarzenia toczą się przez ponad dwadzieścia jeden lat, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przeczytałam nie opowiadanie, a zaledwie streszczenie Twojego pomysłu.

Wykonanie, a zwłaszcza interpunkcja, nadal pozostawiają sporo do życzenia.

 

Po obu stro­nach chod­ni­ka znaj­do­wa­ły się pięk­ne ogro­dy, pełne kwia­tów i nie­wiel­kich krze­wów. Nad nim znaj­do­wał się ogrom­ny, prze­źro­czy­sty dach… ―> Powtórzenie.

Może w drugim zdaniu: Nad nim rozpościerał się prze­źro­czy­sty dach

 

i czte­ry bomby z gło­wi­ca­mi ato­mo­wy­mi ude­rzy­ły w naj­bar­dziej licz­ne mia­sta świa­ta… ―> Obawiam się, że to nie miasta były liczne, a zamieszkująca je ludność.

Proponuję: …i czte­ry bomby z gło­wi­ca­mi ato­mo­wy­mi ude­rzy­ły w najludniejsze mia­sta świa­ta

 

Gdy David zna­lazł się przed drzwia­mi la­bo­ra­to­rium wło­żył swoją elek­tro­nicz­ną kartę, peł­nią­cą funk­cję klu­cza w czyt­nik. I drzwi przed nim roz­su­nę­ły się. ―> Powtórzenie. Zbędne zaimki.

Proponuję: Gdy David zna­lazł się przed la­bo­ra­to­rium, wło­żył elek­tro­nicz­ną kartę w czyt­nik i drzwi roz­su­nę­ły się.

 

Zna­lazł w bar­dzo dużym po­ko­ju… ―> Pewnie miało być: Zna­lazł się w bar­dzo dużym po­ko­ju

 

ty­sią­ce nie­zwy­kle cien­kich dru­ci­ków pod­łą­czo­ne do spe­cjal­nych fil­trów… ―> …ty­sią­ce nie­zwy­kle cien­kich dru­ci­ków, pod­łą­czo­nych do spe­cjal­nych fil­trów

 

wy­na­le­zio­no tech­no­lo­gię, dzię­ki któ­rym mózgi ludz­kie… ―> Literówka.

 

Mlo­do­vic twier­dzi, że za ty­dzień… ―> Dlaczego kursywa?

 

Luft pod­dał po­mysł… ―> Jak wyżej.

 

Kilka dni póź­niej, w nocy pod domy w któ­rym miesz­ka­li David i jego ko­le­dzy… ―> Kilka dni póź­niej, w nocy, pod domy w któ­rych miesz­ka­li David i jego ko­le­dzy

 

Re­zer­wa­ty był oto­czo­ny ko­pu­łą… ―> Literówka.

 

i ci, któ­rzy mogli ści­ska­li się by wyj­rzeć przez okna. ―> Dlaczego ludzie, aby wyjrzeć przez okno, ściskali się?

A może miało być: …i ci, któ­rzy mogli, cisnęli się do okien, aby przez nie wyjrzeć.

 

We­szli w at­mos­fe­rę i gdy zbli­ży­li się wy­star­cza­ją­co bli­sko by uj­rzeć… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może: We­szli w at­mos­fe­rę i gdy zbli­ży­li się na tyle, by uj­rzeć

 

Wy­siadł z niego uśmiech­nię­ty męż­czy­zna wy­glą­da­ją­cy na czter­dzie­ści parę lat, mie­rzą­cy metr osiem­dzie­siąt wzro­stu o ru­dych wło­sach. ―> Czy dobrze rozumiem, że wzrost mężczyzny miał rude włosy?

A może: Wy­siadł z niego uśmiech­nię­ty wysoki rudowłosy męż­czy­zna, wy­glą­da­ją­cy na czter­dzie­ści parę lat.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo dziękuję, wszystko poprawiłem. Cieszę się i serdecznie pozdrawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nad nim górował ogromny, przeźroczysty dach zrobiony ze stopu substancji zwanej M-tytanem i aluminium. – zbędne słowo; jego obecność nie jest błędem, ale użycie takich dookreśleń sprawia, że mam wrażenie zbyt prostego stylu; 

Zastanawiam się też jeszcze nad przeźroczystym. M-tytan jest Twoim wymysłem i tu nie mam problemu, ale aluminium przeźroczyste nie jest. Czy stop obu substancji taki więc będzie?

 

Tak więc „dachy” z M-tytanu i aluminium chroniły tylko najbardziej ważne miejsca. – dlaczego dachy w cudzysłowie? najbardziej ważne – brzmi mi to bardzo nienaturalnie, nie lepiej będzie najważniejsze?

 

David wszedł w korytarz(+,) w którym znajdowała się ubikacja i szatnia. – interpunkcja…; a nie byłoby lepiej zamiast ubikacja napisać łazienka, albo toaleta?

 

Znalazł się w bardzo dużym pokoju, było to główne pomieszczenia i tu znajdowało się wszystko(+,) co najważniejsze. – literówka

 

Druciki podtrzymywały mózg przy życiu(+,) dostarczając tlen i umożliwiały elektroniczną rozmowę. – rozmowa ok, ale jak druty mogły dostarczać tlen? 

 

Kilka dni później, w nocy pod domy(+,) w których mieszkali David i jego koledzy naukowcy z rodzinami przyjechał konwój wojskowych dżipów. – drugi przecinek postaw sam, tylko najpierw zadaj sobie pytanie: naukowcy mieszkali z rodzinami, czy z rodzinami przyjechał konwój? Widzisz już dlaczego przecinki są ważne? 

 

Wybudzono wszystkie rodziny(+,) dając im dwadzieścia minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. – zamiast wszystkie rodziny napisałabym wszystkich – unikniesz wtedy powtórzenia rodziny.

Swoją drogą masz w tekście całą masę powtórzeń.

 

Rezerwaty był otoczone kopułą z M-Tytanu, pod którą była sztucznie utworzona ziemska atmosfera. – to jeden rezerwat, czy kilka rezerwatów? Byłoza – drugie był można łatwo zastąpić czymś np. takim: … pod którą panowała sztucznie utworzona ziemska atmosfera

 

W rezerwacie zbudowano zagrody(+,) gdzie zwierzęta(+,) które hasały wolno po rezerwacie(+,) karmione specjalnymi mieszankami pobudzającymi popęd seksualny(+,) zaczęły się masowo rozmnażać. – zbudowałeś zdanie złożone z wtrąceniami i pominąłeś wszystkie przecinki; powtórzenie rezerwatu

 

Czy to jest to obiecane dobre opowiadanie? 

Pomijając leżącą i kwiczącą interpunkcję i wciąż pędzącą na łeb na szyję fabułę, to widzę spory postęp. Czytało się zupełnie nieźle, sam pomysł też ciekawy. Przydałoby mi się jednak nieco więcej miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Jak wspomniała Reg – ciut to przypomina streszczenie. Jednak w porównaniu z horrorkami, które czytałam wcześniej, to jest naprawdę dobre. 

Mam nadzieję, że Twoje koleje teksty będą jeszcze lepsze :)  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dzięki śniąca już niedługo zamieszczę dwa nowe teksty. Bardzo dziękuję za miłe słowa!!! Zaraz wszystko popoprawiam.

 

Ależ czuję się szczęśliwy i dowartościowany twoją oceną :)))

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Rzeczywiście, wszystko dzieje się zbyt szybko, jakby to był bardziej szkic, niż pełnoprawne opowiadanie. Można by też darować sobie zbędne ozdobniki, w rodzaju:

 

(…) naukowiec szedł naturalnym dla niego, szybkim krokiem (…)

 

Czy to istotne dla fabuły, że taki sposób chodzenia był dla niego naturalny?

 

Ponadto:

 

Gdy w dwa tysiące trzysta dwudziestym siódmym roku doszło do ataku terrorystycznego

 

– Pamiętacie zamach w dwa tysiące trzysta trzydziestym siódmym?

 

Chodzi o ten sam zamach terrorystyczny?

Dziękuję Marcin Robert zaraz poprawię :)

Jestem niepełnosprawny...

OK, jest historia. Trochę naiwna pod względem naukowym, ale idziesz w dobrym kierunku.

Naiwność polega na tym, że wszystko łatwo się dzieje. Na przykład te mózgi w słoikach. David po prostu przebiera się i wchodzi do laboratorium. Opisujesz dość dokładnie, co robi, ale ani słowa o śluzach, rękawiczkach, barierach… A trzeba zadbać, żeby tych bezcennych mózgów pleśń nie zeżarła. Albo jakieś bakterie…

Czym mózgi się odżywiały, kiedy naukowcy zostali ewakuowani?

Dziś pomysł, jutro już efekty. Podłączenie do fabryki i od razu wszystko działa. Niestety, w prawdziwym życiu tak się nie zdarza – trzeba sprawdzić pięćset rzeczy, a i tak w praniu wychodzi, że o dziesięciu się zapomniało.

Babska logika rządzi!

Finkla tu masz rację, że w moich opowiadaniach dzieje się wszystko zbyt łatwo. Ale ja się dopiero uczę.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka