- Opowiadanie: darek71 - Najgorszy wróg

Najgorszy wróg

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Najgorszy wróg

Pewien Apacz przeczytał wiele ociekających krwią, łzami oraz innymi płynami ustrojowymi kryminałów, postów na forach emerytowanych morderców, pamiętników najlepszych proktologów, aż w końcu stracił wiarę we własne siły. Nigdzie bowiem nie znalazł przepisu na morderstwo doskonałe. A wtedy właśnie w jego życiu pojawił się facet, który zasłużył na spotkanie ze Świętym Piotrem.

W akcie desperacji Indianin przystąpił do opracowywania własnego planu. Najpierw napisał stosowny konspekt. Na jego podstawie wybrał datę i miejsce zdarzenia. Następnie sprawdził prognozę pogody i warunki sejsmiczne panujące na interesującym go terenie. Zadbał też o informacje na temat stanu konta największego wroga, a także zbadał jego odporność na najbardziej rozpowszechnione patogeny oraz klątwy szamanów. Zebrane dane oddał do analizy największemu, cybernetycznemu umysłowi i czekał na wyniki.

Minął tydzień, a Pewien Apacz był ciągle w kropce. Okazało się, że superkomputer przeciążony nadmiarem pracy eksplodował. Tymczasem antagonista Indianina nadal cieszył się życiem. Wojownik postanowił działać z większym animuszem. Zapukał więc do drzwi przyszłego denata.

Mężczyzna mieszkał w pięknej willi położonej malowniczo w środku lasu. Dostępu do niej bronił wysoki mur i wszelkiego rodzaju nowinki techniczne z miotaczem promieni laserowych na czele. Indianin nie tracił czasu. Od razu skorzystał z domofonu:

– Właśnie doszedłem do wniosku, że nadeszła odpowiednia chwila, bym pana zabił. Czy mogę wejść?

– Oczywiście. Proszę tylko o miesięczną prolongatę. Chciałbym poznać motywy postepowania zabójcy i przygotować bliskich na mój nieuchronny zgon – odparł właściciel willi.

– Skoro tak, panie Nowak, to proszę mnie zatrudnić jako prostolinijnego, lecz lojalnego sługę – zaproponował wojownik. – Właśnie się dowiedziałem, że jestem bankrutem.

– Nie ma problemu. Witamy na pokładzie.

Indianin zabrał się energicznie do wykonywania narzuconych nań obowiązków. Zaczął od prania, sprzątania i innych zajęć uwarunkowanych umową o pracę. Nie obeszło się również bez przygotowywania codziennych posiłków, choć wojownik drogę do kuchni znalazł dopiero po tygodniu.

Wieczorami Nowak i Pewien Apacz chodzili razem na polowania na „puszystego zwierza” lub ustawiali fałszywe drogowskazy dla kosmitów na terenie całej posiadłości. Czerwonoskóry czytał także swemu chlebodawcy najnowsze utwory laotańskich poetów awangardowych oraz pomagał w projektowaniu schludnych, ekologicznych toreb na zakupy wielokrotnego użytku.

Jednym słowem Indianin rozpuścił swego wroga niczym kwas solny. Doszło do tego, że pracodawca czekał na niego każdego ranka, u drzwi pokoju, z kubkiem najlepszej, włoskiej kawy oraz talerzykiem ciastek bogatych w substancje odżywcze. Gdyby Nowak posiadał kamień filozoficzny, drugą prostatę czy dostęp do archiwum tajemniczego Don Pedro, niewątpliwie podzieliłby się z Pewnym Apaczem.

Nasz bohater nie zapomniał jednak o celu swej misji. Na jednym z internetowym forów znalazł informację na temat niezwykłego emulgatora. Autor wpisu zapewniał, że po wrzuceniu tego cudu współczesnej chemii do naczynia z wodą destylowaną otrzymuje się bezbarwną emulsję. A ta potrafi likwidować najgorszego wroga tak wdzięcznie, że dłonie same składają się do oklasków.

Wojownik wiedział już, że definitywne pozbycie się Nowaka to jedynie kwestia dni. Chciał jednak zemstę przesunąć w czasie. Był bowiem nadal kompletnie spłukany, a miał świadomość, że po jej dokonaniu trzeba będzie jakoś żyć. W największym skrócie: przyjmować pokarm, metabolizować i wydalać. Nie pozostało mu nic innego, jak przedłużyć umowę o pracę.

Pewien Apacz konsekwentnie szprycował wroga emulsją. Efekty konsumpcji specyfiku ujawniły się po kilku tygodniach. Podczas wieczornego spaceru Nowak spostrzegł, iż jego ciało świeciło w ciemności. Ponadto wszystkie kobiety patrzyły nań wzrokiem pełnym dzikiej żądzy, ale i wielkiej uległości. Stary mizogin skorzystał z okazji, aby pokazać tym istotom, jak nimi pogardza. Naurągał wszystkim adoratorkom, wyzywając je od przemielonych przez czas i życie manekinów. Potem zamknął je w kontenerze i wysłał statkiem do Kronsztadu. Głównie dlatego, że ów port źle mu się kojarzył.

Czas płynął nieubłaganie. Nowak dobrze płacił, ale Indianin czuł, że dzień ostatecznej rozgrywki zbliża się szybkimi krokami. Tymczasem wróg żył sobie w najlepsze. Umiejętność świecenia w ciemności przysporzyła mu wielu przyjaciół w branży energetycznej. A niezwykła witalność uczyniła zeń obiekt westchnień wszystkich dyrektorów okolicznych banków nasienia. Wszystko wskazywało na to, że plan wojownika się nie powiódł. Nasz bohater sięgnął po środki ostateczne.

Jesienne poranki mają to do siebie, że zwykle o czymś rozstrzygają. Pewien Apacz wykorzystał tę wiedzę i zapukał do drzwi Nowaka. Ten ostatni zorientował się natychmiast, że wojownik włożył w tę czynność więcej wysiłku niż zwykle.

– A więc to dzisiaj? – zapytał, jak zwykle spokojnie.

– Nie ma sensu dłużej czekać – odparł Indianin w podobnym tonie.

– Postanowiłem, że większość mojego majątku przypadnie tobie – oświadczył Nowak. – Oto stosowne dokumenty – powiedział, wskazując na biurko.

– To niemożliwe. Nie mam zamiaru niczego po tobie dziedziczyć.

– Dlaczego?

– Chociażby dlatego, że jesteś moim największym wrogiem i wietrzę w tym jakiś podstęp.

– A gdybym ci powiedział, że masz wszczepiony pod skórą specjalny chip, który tak zakłóca pracę twego mózgu, że widzisz we mnie wroga?

– Pomyślałbym, że jesteś starym wariatem.

– W takim razie pomacaj okolicę prawej łopatki.

Pewien Apacz spełnił prośbę Nowaka. We wspomnianym wyżej miejscu wyczuł niewielkie zgrubienie.

– O kurna! – zaklął niezbyt szpetnie.

W tym samym czasie Nowak wyjął z szuflady biurka niewielkie szczypce. Indianin w lot pojął, o co mu chodzi i zdjął koszulę. Po kilku sekundach na jego dłoni leżał chip. Naznaczony śladami krwi oraz naskórka.

– Cholera, ale mam brzydki naskórek – wymknęło się Indianinowi. Szybko jednak wrócił do rzeczywistości. – Kto mógłby mi zrobić coś tak ohydnego? – zapytał wzburzony.

– Twoja matka – odparł Nowak.

– Ale dlaczego?

– Chciała, żebyś nareszcie znalazł jakiś cel w życiu. Zszedł z kanapy i dał jej w pełni korzystać z telewizora oraz chipsów. Poprosiła mnie o pomoc. Znaliśmy się jeszcze ze studenckich czasów i bardzo miło wspominam tę znajomość.

– Tylko bez szczegółów, zboczeńcu!

– W każdym razie użyłem swoich wpływów i znajomy chirurg wszczepił ci to cacko.

Pewien Apacz wciągnął duży haust powietrza, żeby się uspokoić. Następnie spojrzał uważnie na rozmówcę i zapytał:

– I co teraz?

– Odziedziczysz po mnie majątek i będziesz żył jak hrabia przez dwa tygodnie, które ci zostały. Nosisz w sobie bombę. W żaden sposób nie można jej dezaktywować, a tym bardziej usunąć.

– Co?

– Już niedługo będę jedynym mężczyzną w życiu twojej matki. Kiedy ty produkowałeś tę durną emulsję, owa niezwykła kobieta wiła nam piękne gniazdko na Seszelach. Właśnie skończyła. Będziemy mieli ogromną willę oraz mnóstwo chipsów i coli wyłącznie dla siebie.

Nowak odwrócił się na pięcie i wybiegł z domu, radośnie podskakując. Tymczasem Pewien Apacz zaczął szukać w Internecie producenta rakiet balistycznych, zdolnych pokonać wiele tysięcy kilometrów. Okazało się, że pozyskanie tego typu pocisków było niezwykle łatwe. Wystarczyło mieć pokaźne konto w banku. Zostały mi dwa tygodnie, ale wy nie przeżyjecie nawet trzech dni – pomyślał mściwie Indianin i nagle eksplodował.

Sekcja zwłok wykazała, że Nowak źle ustawił zegar w bombie. Dały o sobie znać zaległości w edukacji z zakresu szkoły podstawowej. Pamiętajcie zatem dzieci, aby pilnie się uczyć, a unikniecie błędów w dorosłym życiu.

 

 

Koniec

Komentarze

Takie sobie dziwne opowiadanie satyryczne. Nie gustuje w takich wolę fantastykę na poważnie :) Ale przeczytałem i nie żałuję bo ze względów dydaktycznych nie jestem zawiedziony.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Bez wątpienia to opowiadanie ryje psychę, ale czytało się dobrze no i morał zwalił mnie z nóg. :D

 

Milutkie.

Najbardziej urzekło mnie: “– O kurna! – zaklął niezbyt szpetnie.”

Z drugiej strony, według mnie, mało dydaktyczne, bo przecież Nowak przez swoje braki w edukacji przeżył. Hmmm… głupi ma zawsze szczęście?

Pozdrawiam.

Zacny Peterze trafiłeś w sedno. Los bywa złośliwy.

który tak zakłóca pracę twego mózgu, że widzisz w mnie wroga. – zjadło e.

 

Dobre ;)

Zastanawia mnie tylko, czy Pewien Apacz potrafi się wskrzeszać? Uśmierciłeś go bodajże już co najmniej drugi raz :o 

 

Czasami mnie wkurza, więc muszę mu dać nauczkę.

Sympatyczne, ma ręce i nogi, więc nie będę marudzić.

Nie tak łatwo być Pewnym Apaczem… Trzeba walczyć z rodzoną matką o czipsy. Groza!

Tymczasem antenat Indianina cieszył się życiem.

Jesteś pewien, że wiesz, co znaczy antenat?

Babska logika rządzi!

Antenat – to taki antagonista tylko nieco pomylony.

Bardzo pomylony, bo antenat na ogół oznacza przodka.

Babska logika rządzi!

Jakbym chciał się pochwalić błędem takiego kalibru

Okej, to było tak bzdurne, że aż zabawne ;)

Gdyby tekst był dłuższy, pewnie stałby się nużący, ale ma długość w sam raz, by parę razy unieść brwi, parę razy zachichotać i zakończyć lekturę z uśmiechem.

 

“Jednym słowem Indianin rozpuścił swego wroga niczym kwas solny. Doszło do tego, że ów każdego ranka czekał na niego, u drzwi pokoju, z kubkiem najlepszej kawy rozpuszczalnej oraz talerzykiem ciastek…”

 

“…niewątpliwie podzieliłby się z Pewnym Apaczem.

Indianin tymczasem nie próżnował. Na jednym z internetowymch forów znalazł informację na temat pewnego emulgatora.”

 

“Wojownik wiedział już, że definitywne pozbycie się Nowaka[-,] to jedynie kwestia dni.”

 

“Podczas wieczornego spaceru[-,] Nowak spostrzegł, iż jego ciało świeciło w ciemności.”

 

“– A gdybym ci powiedział, że masz wszczepiony pod skórą specjalny chip, który tak zakłóca pracę twego mózgu, że widzisz we mnie wroga[-.+?]

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobrze, że pojawiły się błędy interpunkcyjne, albowiem na skutek pochwał sodówka uderzyłaby mi do głowy.

Wpadam tu z niedzielnego dyżuru. Pewnego Apacza znam z innego opka, więc wiedziałam, czego się spodziewać. I rzeczywiście: mamy tu sporo sympatycznego absurdu i dość pretekstową fabułę. Nie powiem, przyjemnie się to czyta, parę razy wywołuje uśmiech, ale miejsca w pamięci raczej długo nie zagrzeje. Acz zgrabny kawałek i parę naprawdę niezłych momentów, jak choćby z tymi chipsami ;)

deviantart.com/sil-vah

Lepiej tego nie można ująć: fabuła stanowi pretekst, by się pośmiać.

 Zapukał do drzwi, opis willi, skorzystał z domofonu. Ktoś, choćby ja, może pukanie potraktować dosłownie.

Lubię tego Apacza i mam nadzieję, że wymyślisz sposób, aby go jakoś poskładać do kupy.

Szorcik wyczerpuje cele literatury masowo rozrywkowej. wink

Lekkie, przyjemne również dla oka. W moim odczuciu sprawnie wykonane. 

P.S.

Koniecznie go wskrześ. Może w niebiesiech będą chcieli się go jednak pozbyć.

Już go wskrzesiłem. Jestem zbyt leniwy, by wymyślać nowe postaci.

Darku, zadziwia mnie mnogość pomysłów lęgnących się w Twojej głowie i jednocześnie niezmiernie cieszy, że od czasu do czasu mogę przeczytać zabawnie absurdalne opowiadanie.

 

oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek, opły­wa­ją­cych w ka­lo­rie. ―> Nie wydaje mi się, aby jakieś danie mogło opływać w kalorie.

Proponuję: …oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek, zasobnych w ka­lo­rie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A mnie cieszy, że ktoś czerpie radość z czytania moich tekstów.

Jakie to miłe, kiedy radosna twórczość jednych powoduje radosne zadowolenie drugich.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I to za kompletną darmochę. Bez prognoz sprzedaży,grupy docelowej i innego marketingowego anturażu. 

I tak trzymać!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mogę być szczera? Czy publikujesz tylko dla tych, którzy czerpią radość z Twoich tekstów?

www.portal.herbatkauheleny.pl

A w jaki sposób mam, to kontrolować?

To wbrew pozorom całkiem proste :) Możesz na przykład na niepochlebne opinie odpowiadać: jak ci się nie podoba, to nie przychodź pod moje teksty. Po kilku takich akcjach ma się już tylko kółko wzajemnej adoracji. 

To co, wypowiadać się, czy nie?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Masz święto prawo do wypowiedzi. Niepotrzebnie pytasz.

Wiesz, tu nie chodzi o prawo, tylko o sens :) Bo ja nie mam potrzeby wypowiadania się dla samego wypowiadania. Jak już mam ochotę pogadać na temat jakiegoś tekstu, to wolałabym wiedzieć, że będę miała z kim. A że sie nie znamy, to badam grunt :)

 

No dobra, ale żeby nie przedłużać… Ja naprawde lubię satyrę i absurd. Gombrowicza mogłabym wciągać nosem. A tutaj… okropnie się wynudziłam, choć tekst jest krótki. Przede wszystkim – absurd musi być albo totalnie odjechany, albo sensowny. Ten tutaj nie jest ani tak, ani taki. Jest po prostu bez sensu, bo logiki doszukiwać się nawet nie będę. Zabawnego też nic tu nie znalazłam. Jedynie zbiór prawdopodobnie przypadkowych pomysłów, które zostały wepchnięte do jednego worka bez ładu, składu i przyczyny, a potem przewiązane wstążeczką z równie pozbawionej sensu filozofii z domieszką dydaktyki. Taka trochę historyjka z tych, co to się układa w podstawówce. Więc po co to wszystko napisałam? Bo widać, że gdybyś trochę więcej wysiyłku poświęcił tym apaczowym opowiadankom, to mogłyby być naprawdę fajne.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Muszę przeczytać Twój tekst. Inaczej nasza ewentualna dyskusja nie ma sensu. 

Będzie mi bardzo miło :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dowiedziałem się, że opowiadanie Ci się nie podoba, gdyż: “Zabawnego też nic tu nie znalazłam. Jedynie zbiór prawdopodobnie przypadkowych pomysłów, które zostały wepchnięte do jednego worka bez ładu, składu i przyczyny, a potem przewiązane wstążeczką z równie pozbawionej sensu filozofii z domieszką dydaktyki”. 

Przeczytałem Twoje opowiadanie pt. Kobietki i oświadczam, iż znasz się na rzeczy. Tylko to nie moje klimaty. Wolę swój: “worek bez ładu i składu”, albowiem pisanie w ten sposób sprawia mi przyjemność. Ot i cała filozofia. 

Ale wiesz, normalna fabuła na ogół nie szkodzi tekstowi.

I nie każdy pomysł nadaje się, żeby od razu przelewać go na papier.

Babska logika rządzi!

Mowa o tym tekście, czy o innych? Przypominam, że ten nominowałaś do biblioteki. Czuję lekki rozgardiasz w głowie.

Tak o całokształcie.

Babska logika rządzi!

O to to, właśnie tak, jak pisze Finkla. Mozna pisac odjechany tekst, ale solidny kręgosłup nigdy mu nie zaszkodzi. A z tymi pomysłami, to jak najbardziej mozna nimi naładować tekst, chodzi jednak o to, żeby wybrać te, które naprawdę służą tekstowi, a nie te, które akurat przyszły do głowy. Tutaj jest dużo pomysłów, które właściwie nic nie wnoszą. Albo mogłyby wnosić, gdyby odpowiednio je umotywować. 

 

A co do moich tekstów, to trafiłeś akurat na ten najmniej w moim stylu. Możesz zerknąć na “Helena Chaos chce kontaktu z ludźmi”. To co prawda tekst propagandowy (zapobiegawczo ostrzegam) i ma już prawie dziewięć lat, ale jest w takim apaczowym stylu.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Jasna sprawa, że zajrzę. Ponadto dokonam autorefleksji. Może coś z tego wyniknie. A może po prostu nie staje mi talentu.

Nie znam się, mam za mało danych. Ale na mój rozum to brak cierpliwości i odsiania pomysłów. Z talentem stoisz w normie.

Babska logika rządzi!

Pochlebca.

Żal Pewnego Apacza. Takie miał ciężkie życie z czipem i bombą. Nic dziwnego, że wybuchł niespodziewanie. Tak zaplanował pięknie wszystko, a życie potoczyło mu się inaczej. Dobrze, że ma moc feniksa. Będzie mógł spotkać się ze sobą w bibliotece i będziemy mogli uśmiechnąć się po latach do niego. Klik.

Koala – gdybym uśmiercił Pewnego Apacza wszechświat, by mi tego nie darował.

Nowa Fantastyka