- Opowiadanie: Wicked G - Cienka zielona linia

Cienka zielona linia

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Granice Nieskończoności”.

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na Fundację Wspierania Ratownictwa RK: https://fb.com/FundacjaRK/about/ (dane na dole strony).

 

Word pokazał mi 994 słowa.

 

Ilustracja mojego autorstwa.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Cienka zielona linia

Nogi mi odpadały, koszulka przepocona, no i prawie straciłabym oko przez żwir strzelający spod koła. Stan okolicznych dróg pozostawiał wiele do życzenia jeszcze w czasach, kiedy istniało tu normalne państwo. Teraz to był prawdziwy koszmar.

Pedałowałam z trudem, w oddali za mną majaczyły Góry Stołowe. Marzyłam tylko o tym, żeby mieć crossa. Albo chociaż dobrego górala. Niestety musiałam dosiadać trekkingówki z wąskimi oponami. Szczęście, że w ogóle miałam sprawny środek transportu…

No i wykrakałam. Przez zmęczenie nie skupiałam się na jeździe i nie wyczułam luzu w lewej korbie, dopóki nie zaczęła całkiem latać. Zatrzymałam się i westchnęłam głęboko. Śruba zgubiona. Plecak na glebę, nerwowe grzebanie w poszukiwaniu czegoś, czym dałoby radę to zamocować. Gówno. A został mi jeszcze kawał jazdy. Wzięłam łyk wody i zaczęłam pchać rower pod górę. Musiałam liczyć na to, że po drodze ktoś mi pomoże.

Na szczęście pierwszy dom był niedaleko. Całkiem fajna chałupa, żółciutki tynk, wielki taras, ale tonęła w ogrodzie pełnym chwastów, a paneli na dachu nie myto od wieków. Podeszłam do bramki, zabezpieczonej łańcuchem z kłódką. Podejrzane… jak zresztą wszystko w tej pięknej krainie wolności.

– Jest tu kto?! – krzyknęłam.

Cisza.

– Halo! Potrzebuję pomocy!

Dopiero po chwili zza krzaków wyłoniła się wiedźmopodobna kobieta.

– Co się stało? – zapytała zdartym głosem.

– Zepsuł mi się rower – odparłam, machając w powietrzu odkręconą korbą. – Masz narzędzia? Bo ja mam hajs i fanty.

Ostatnie zdanie działało tutaj jak zaklęcie. Lepiej było wypowiadać je od razu.

Babka przydreptała pod bramkę dopiero po chwili, kiwając się dziwacznie. Choć musiała urodzić się jeszcze za starych dobrych czasów, to raczej nie wiek ją tak pokarał. Jej ciuchy wyglądały jak najgorsze szmaty, ale kiedyś były warte krocie…

– Elena. – Podałam jej rękę na powitanie, gdy mnie wpuściła.

– Marta.

Strupy na twarzy, uśmiech, którego wolałabym nie zobaczyć… Wszystko pasowało do układanki. Piko, sztandarowy produkt regionalny. Ostatnio coraz rzadszy, podobno zrobiła się posucha z odczynnikami. Marta też pewnie musiała być czysta od dłuższego czasu, skoro mnie tu wpuściła. W paranoi po stimach raczej nie przyjęłaby nieznajomego.

– Ładne miejsce – zagaiłam, rozglądając się po podwórku. – Tylko trochę odludne.

– Ano, ładne i odludne. – Pociągnęła nosem. – Dlatego tu przyjechaliśmy. Byłoby ładniej, ale mąż stąd spierdolił, a sama wszystkiego nie zrobię.

– Znalazł inną?

– Nie. Nie mógł znaleźć tutaj nigdzie towaru, więc pojechał szukać. Chyba. Zniknął bez słowa.

– Ile nie bierzesz?

– Nie liczę dni.

– Współczuję. Tu każdy kiedyś wdepnął w gówno, takie czasy. Ale zawsze można walczyć.

Marta zaśmiała się nerwowo.

– Muszę poszukać klucza do garażu. Poczekaj sobie na ganku, jest chłodniej.

Odstawiłam rower i weszłam do środka. Rzeczywiście, temperatura przyjemna… Czego nie dało się powiedzieć o wystroju. Ściany były całe zasłonięte wycinkami z gazet. Modelki prężące się w futrach, eleganccy faceci w ferrari. Facjata potentata branży kosmicznej świecąca w blasku fleszy. I pełno wykresów giełdowych.

– Podobają ci się moi bogowie? – zapytała Marta, wracając z kluczami w dłoni. – Bez nich całkiem bym zwariowała. Kiedyś wrócą i będzie jak dawniej. Mój misiek też wróci i zabierze mnie na Marsa. Haha, taki żarcik.

Poczułam ciarki na plecach. Nie ze strachu, raczej z… dziwności sytuacji, choć spotkałam już sporo szurniętych elementów. Za szaleństwem Marty kryło się jednak coś więcej. Podeszliśmy do garażu. Kiedy brama się uniosła, westchnęłam ciężko; w życiu nie widziałam gorszej graciarni. Tu też ściany były całe pooklejane zdjęciami.

– Czym chata bogata. – zachęciła Marta.

Ruszyłam zatem w ten gąszcz, przeciskając się między zdezelowanym kabrio a stołami warsztatowymi w poszukiwaniu śruby i podkładek. Gospodyni kręciła się koło mnie.

– Dlaczego akurat wykresy giełdowe? – Nie mogłam powstrzymać ciekawości.

– Mój misiek był inwestorem. Mówił, że nie ma nic piękniejszego od zielonej linii pnącej się w górę… – Zawiesiła głos. – A ja mu wierzyłam. Zarobiliśmy kupę kasy, a kiedy gówno uderzyło w wiatrak, wynieśliśmy się tutaj, do naszego samowystarczalnego domku. Mieliśmy spokojnie się zestarzeć, ale powoli kończyły się wino, xanax, benzyna…

– Wszystko się kiedyś kończy. Nie można oczekiwać nieskończonego wzrostu gospodarczego na planecie o skończonych zasobach.

– Miały być inne planety. Cały kosmos.

– Srosmos. Nie potrafiliśmy ogarnąć klimatu na naszej planecie, a mielibyśmy całkowicie go zmienić na innych? Błagam.

Miliony pierdół, ale żadnej śruby. Szukałam dalej.

– Ale tak trudno było się oprzeć. Nikt przecież sobie nie odmawiał…

Spojrzałam na Martę. W jej pozbawionych blasku oczach widziałam żal, tęsknotę. Może nawet poczucie winy.

– Wyluzuj, tylko sobie gadam. Ja nie z tych, co chcieliby mordować starych za to, że rozwalili świat. Człowiek ma słabą naturę, łatwo ulega pokusom. Najwidoczniej tak już być musiało.

– Natura… – Marta zawiesiła wzrok gdzieś na stercie gratów. – Ona nie jest jak matka. Raczej jak dilerka. Pokazuje ci cały swój towar, a ty bierzesz coraz więcej i więcej, bo myślisz, jak będzie ci przyjemnie. Aż zaczynasz brać w kredo, jeszcze więcej…

– Więcej dzieci, pieniędzy, produkcji, zanieczyszczeń. I teraz dilerka łamie nam palce za długi. A wystarczyło tylko nie wciągać tej cienkiej zielonej kreski – Zastukałam w wykres na ścianie i znów zaczęłam grzebać w pudełkach. – Ech, nie znajdę tu niczego.

Marta zadzwoniła czymś.

– Tego potrzebujesz? – W dłoni miała śrubę i kilka podkładek.

– Ile?

Chciałam tylko wreszcie mieć sprawny rower i wrócić do domu. Nie dbałam o to, ile zawoła forsy. Jakbym czekała na towar.

Każdy z nas czegoś potrzebował. I robił wszystko, by to zdobyć, nie myślał o tym, co będzie za rok czy dekadę. Byliśmy ćpunami uzależnionymi od narkotyku, który najtrudniej odstawić: cywilizacji. Dla prawdziwego narkusa nie ma granicy, której nie próbowałby przekroczyć, choćby była nią nieskończoność.

– To tylko głupia śrubka – odezwała się wreszcie Marta. – Zresztą nie masz tego, czego naprawdę chcę. A nawet gdybyś miała, ja już nie chcę chcieć.

Wcisnęła mi żelastwo. Przykręciłam korbę, podziękowałam i odjechałam, życząc pomyślności.

W trwającym stulecia ciągu przeputaliśmy prawie wszystkie skarby, które dała nam ta planeta. Tu, w Sudetach, zapanowała anarchia i nie było już granic. Nie było wody lecącej z kranu bez przerwy i świateł palących się w nieskończoność.

Został tylko syndrom odstawienny od wygody, ta smutna nowa normalność, życie ze świadomością, że planeta robi się coraz bardziej nieprzydatna do życia, a ludzie wkrótce wyrżną się w pień w walce o zasoby.

A wszystko to przez wiarę, że dla tych cienkich zielonych linii nie istniał limit.

 

 

Koniec

Komentarze

Widzę, że to kolejne opowiadanie z Twojego świata. Właściwie nic nowego w tekście nie pokazujesz. Ani światotwórczo, ani fabularnie – to tylko scenka okraszona refleksjami poniewczasie. Ale napisane w miarę dobrze, czyta się przyjemnie.

Gdzieś tam masz błąd w zapisie dialogu.

Podeszliśmy do garażu.

To dwie kobiety, więc podeszły.

Babska logika rządzi!

Nie poznałem jeszcze Twojego świata, ale coś czuję, że powinienem, bo opko pozostawiło we mnie ciekawość i pytania.

@Finkla

Dzięki za przeczytanie i komentarz :) Jest już po terminie, więc błędy poprawię po ogłoszeniu wyników.

 

@ManeTekelFares

Również dziękuję za komentarz :) Wkleiłem linki do innych tekstów z tego świata w pierwszym komentarzu. Czytać można w dowolnej kolejności, to niezależne historie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Napisane bardzo sprawnie, limit Tobie chyba akurat posłużył pod względem formalnym, bo jest tu świetna ekonomia językowa, brak zbędnych słów – ale. Limit sprawił, że pokazujesz obrazek i zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, gdyby akcji było jeszcze mniej, a nastroju więcej? Żeby to naprawdę był obrazek, z bardziej wycieniowaną historią starszej kobiety? Więcej domysłów bohaterki? Przyznam, że narracyjnie bardzo ładnie to opowiadasz, niemniej ma się wrażenie, że problem z rowerem jest pretekstem do zrobienia wykładu o świecie i to troszkę zgrzyta. No i, zapewne też przez limit, chyba nieco zbyt łopatologicznie wybrzmiało przesłanie.

Tak naprawdę to mam wrażenie, że dojrzałeś do tego, żeby w tym świecie napisać powieść, a przynajmniej zbiór dłuższych opowieści, minipowieści. Bo malowanie tego, jak ten świat wygląda, pokazywanie, jacy ludzie w nim żyją, wychodzi Ci dobrze, ale to zaczyna być za mało. Ten świat zasługuje na dłuższą formę, niekoniecznie od razu nawalanką w stylu Fabryki Słów, ale na pewno szerszy fresk.

http://altronapoleone.home.blog

@Drakaina

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Dłuższe opowiadanie w tym świecie mam w planach, ten utwór wskoczył poniekąd jako “bonus”, bo pierwszy konkursowy tekst wyszedł mi dłuższy i przez to szykuję go na ścieżkę B, a akurat wpadł mi do głowy też pomysł, który pasował właśnie do tego sudeckiego uniwersum po kolapsie cywilizacyjnym.

Zastanawiałem się nad różnymi formułami tego szorta, w tym zrobienia z Marty czegoś w rodzaju kapłanki/wieszczki w kapliczce czy też muzeum dawnych “bogów” luksusu, która lokalną atrakcją w małej wiosce, ale jakoś stwierdziłem, że tym razem postawię na historię w stylu random encounter

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Może tu problem? Bo jak w tak krótkim tekście masz random encounter, to wypada to trochę niewiarygodnie. Choć oczywiście jest w pełni realistyczne :)

http://altronapoleone.home.blog

Przecież fantastyka powinna traktować właśnie o rzeczach niewiarygodnych ;)

Może to lepiej wypadłoby prowadzone z perspektywy Marty, ale wtedy tekst byłby dość podobny strukturalnie do “Rozpadu theta”, tylko traktujący o innej substancji psychoaktywnej. Nie chciałem iść w całkowity strumień świadomości, wolałem dorzucić trochę akcji, choćby mocno przyziemnej.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Niewiarygodnie w sensie jedzie sobie na rowerze i wpada akurat na tego, na kogo ma wpaść ;) To jest dobra literacka logika, oczywiście, tylko może w krótkim tekście ma za mało oddechu.

http://altronapoleone.home.blog

Co ja biedny żuczek, mogę napisać?

Mogę tylko podziwiać kunszt literacki, który pozwala Ci w nienachalny sposób podejmować ważne tematy.

Pozytywnie zaskoczyło mnie rozwiązanie konfliktu – kurczę, czemu oczekujemy w opowiadaniu nienormalnych, agresywnych zachowań bohaterów?

Końcówka odrobinę zbyt podkręcona pod temat konkursu, ale niech tam, udam, że nie zauważyłem. smiley

 

Edit:

A byłem pewien, że już dawno w bibliotece. Mało czytają te forumowicze. Polecam.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

@fizyk111

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Bezinteresowność Marty miała być właśnie częściowo odwracaniem oczekiwań, dlatego zrobiłem nieco dłuższe zawieszenie przed odpowiedzią na pytanie “Ile?”.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ja też jestem fanką stworzonego przez Ciebie świata. Nie to, że chciałabym tam zamieszkać, ale lubię o nim czytać. Kolejny tekst z Twojego uniwersum, tym razem, dotykający kwestii konkursowej nieskończoności, również przeczytałam z przyjemnością.

Życzę powodzenia w konkursie i klikam bibliotekę :)

@katia72

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) W sumie do tej pory wszystkie teksty z tego uniwersum były na jakiś konkurs, więc wypadałoby w końcu napisać coś bez prompta ;) 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Najlepiej, jeśli ktoś czytał te wcześniejsze teksty, wtedy to się składa w szerszą całość. Samodzielnie to rzeczywiście scenka, choć dość wymowna. Podobało mi się, że nie poszedłeś w jatkę. Ta rezygnacja gospodyni, zapętlenie się w przeszłości, ołtarzyk ku czci pustych ludzi… Taa, do lepszego łatwo się przyzwyczaić i piekielnie trudno odzwyczaić.

Mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka_Luz

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) 

 

Podobało mi się, że nie poszedłeś w jatkę.

Uniwersum w założeniu miało być właśnie odejściem od typowo “akcyjnego” post-apo z ciągłymi strzelaninami i wędrownymi herosami obładowanymi sprzętem, a bardziej ukazywać osobiste przeżycia zwykłych ludzi, ich traumy, sposoby radzenia sobie w nieprzyjaznej rzeczywistości. 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Urzekło mnie tutaj światotwórstwo i ten lekko weirdowy, nieoczywisty świat, aż w weekend poszperam w Twoich innych opowiadaniach, bo czuję się zaintrygowana. Językowo też dopieszczone i w nienachalny, ale interesujący sposób nawiązujące do hasła przewodniego konkursu.

Będzie klikane.

Największe wrażenie zrobiła na mnie metafora natury-dilera (dilerki?), przełożona na kilka zgrabnych sformułowań. Naprawdę świetne porównanie. W ogóle tematyka, w zasadzie kamień węgielny Twojego świata, jaki wyłania się z tego opowiadania (nadrobić muszę pozostałe, skoro osadzone są w tym samym uniwersum), czyli ekoapokalipsy (chyba, że był to efekt, a nie przyczyna – to pewnie odkryję czytając Cię dalej), bardzo do mnie przemawia:

Nie potrafiliśmy ogarnąć klimatu na naszej planecie, a mielibyśmy całkowicie go zmienić na innych?

Bardzo, bardzo trafne. Jestem podatnym gruntem na tę tematykę, może kiedyś pokażę na portalu efekty tej podatności.

Poza tym bardzo intrygujący klimat, takiej, hm, spokojnej postapokalipsy. Przykurzonej, niebijącej po oczach, jak to często bywa. Rzeczywistość, widać, jest trudna, ale przyjęta za normę; trzeba sobie radzić. Postaci intrygujące, dialogi również niezłe.

Bardzo mi się podobało!

@oidrin

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Gorąco zapraszam do pozostałych opowiadań.

 

@Nir

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

natury-dilera (dilerki?)

Rzeczywiście powinna być “dilerka”, skoro “natura”, poprawię to po ogłoszeniu wyników.

 

czyli ekoapokalipsy (chyba, że był to efekt, a nie przyczyna – to pewnie odkryję czytając Cię dalej)

 

Tego na razie nie zdradzam, zapraszam do innych utworów osadzonych w tym uniwersum :) 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Rzeczywiście powinna być “dilerka”, skoro “natura”, poprawię to po ogłoszeniu wyników.

Z tego co mi się zdaje, to takie poprawki, które nie ingerują w treść są dopuszczalne. Literówki, interpunkcja też. 

@ManeTekelFares

Wiem, ale w ramach osobistego “kodu samuraja” nie ruszam już tekstu w żaden sposób po upłynięciu terminu, traktuję go, jakby był zamkniętym, wysłanym zgłoszeniem :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

“– Mój misiek był inwestorem. Mówił, że nie ma nic piękniejszego od zielonej linii pnącej się w górę… – zawiesiła głos – a ja mu wierzyłam.”

Jeżeli zawiesiła głos, to przerwała wypowiedź, czyli dalszy ciąg dialogu od dużej litery. No i zawiesiła też dużą literą, bo to zdanie dialogu nie dotyczy.

Sympatyczne, jednakowoż szału nie ma. Ale czytało się dobrze.

Pozdrówka.

@RogerRedeye

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Lubię świat, o ktorym piszesz Wick, choć słowo dotyczy bardziej mojej ciekawości i zainteresowania Twoją wizją niż – naturalnie chęci zamieszkania w takowym. Dobrze napisany kawałek tekstu, odsłony. Opisujesz pewną możliwość, wcale nie tak odległą realność z dużym wyczuciem i sprawnością.

Lubię też Twoje inne światy: te drzewiaste z silną nutą wszechobecnej info oraz jedno opowiadanie, które, co prawda, niezbyt spodobało się na forum, ale ciągle jeszcze je pamiętam, gdyż w nim bardzo mocno pojawiło się coś totalnie odmiennego. W dodatku łączyło teraźniejszość z inną rzeczywistością, miejsce styku. To była totalna odwrotka, zaprzeczenie obowiązujących reguł. Bardzo nowatorskie. Podobnie silne akcenty ma ten świat.

Powodzenia w konkursie! 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Asylum, Anet, dziękuję za przeczytanie i komentarze :)

 

jedno opowiadanie, które, co prawda, niezbyt spodobało się na forum, ale ciągle jeszcze je pamiętam, gdyż w nim bardzo mocno pojawiło się coś totalnie odmiennego. W dodatku łączyło teraźniejszość z inną rzeczywistością, miejsce styku. To była totalna odwrotka, zaprzeczenie obowiązujących reguł. Bardzo nowatorskie.

Hmm, w sumie nie potrafię do końca rozgryźć, o który tekst chodzi – “Dzieci Czasu” czy “Rekurencje w lustrach”?

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

„Rekurencje  w lustrach”,  bo odnośnie „Dzieci czasu” byłam funem od początku. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dobry tekst, widać ładny warsztat i dopracowany świat. Nie ma tu wartkiej akcji i zaskakujących zwrotów, a mimo to wciąga i skłania do przemyśleń. Jedyne, czego mogę się czepiać, to zbyt pretekstowe nawiązania do tematu konkursu, zdają się na łatwiznę dopasowane do kontekstu.

– Natura… – Marta zawiesiła wzrok gdzieś na stercie gratów. – Ona nie jest jak matka. Raczej jak diler. Pokazuje ci cały swój towar, a ty bierzesz coraz więcej i więcej, bo myślisz, jak będzie ci przyjemnie. Aż zaczynasz brać w kredo, jeszcze więcej…

 – Więcej dzieci, pieniędzy, produkcji, zanieczyszczeń. I teraz diler łamie nam palce za długi. A wystarczyło tylko nie wciągać tej cienkiej zielonej kreski 

Ten fragment mi się podoba :)

Każdy z nas czegoś potrzebował. I robił wszystko, by to zdobyć, nie myślał o tym, co będzie za rok czy dekadę. Byliśmy ćpunami uzależnionymi od narkotyku, który najtrudniej odstawić: cywilizacji. Dla prawdziwego narkusa nie ma granicy, której nie próbowałby przekroczyć, choćby była nią nieskończoność. 

Hmm, wyżej piszesz dokładnie tę samą myśl w dialogu? Dlaczego tu jest drugi raz? 

Ładnie odmalowana scenka i jeszcze ładniejszy obrazek nawiązujący do treści :) pzdr

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

@Sonata

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

Hmm, wyżej piszesz dokładnie tę samą myśl w dialogu? Dlaczego tu jest drugi raz? 

Nie nazwałbym tego tą samą myślą, a raczej kontynuacją wywodu ;) Wcześniej Elena mówi dość oskarżycielskim tonem:

 

Nie potrafiliśmy ogarnąć klimatu na naszej planecie, a mielibyśmy całkowicie go zmienić na innych? […] A wystarczyło tylko nie wciągać tej cienkiej zielonej kreski

A później, gdy zdaje sobie sprawy z pewnej ironii w tej sytuacji – wcześniej trochę sobie moralizowała, a sama w istocie była gotowa na wiele, by dostać to, czego akurat pragnęła:

 

Chciałam tylko wreszcie mieć sprawny rower i wrócić do domu. Nie dbałam o to, ile zawoła forsy. Jakbym czekała na towar.

Każdy z nas czegoś potrzebował. I robił wszystko, by to zdobyć, nie myślał o tym, co będzie za rok czy dekadę.

Co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu o fatalności ludzkiego losu, i stąd kontynuacja wywodu.

 

@wiwi

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz, fajnie, że ilustracja jest dla Ciebie ładna :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dość typowy postapokaliotyczny klimat, ale podobało mi się nawiązanie to koncepcji zerowego wzrostu i zestawiona z nią katastrofa ekologiczna. Trochę pod koniec za bardzo rzuciłeś akcent na "granice" i "nieskończoność", poza tym szczegółem opowiadanie mi podeszło. 

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

@Gekikara

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

Trochę pod koniec za bardzo rzuciłeś akcent na "granice" i "nieskończoność"

Racja, teraz to widzę, mogłem zrobić to trochę subtelniej.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G, ciekawe opowiadanie. Lubię takie rozważania o miejscu człowieka w świecie, o tym, że nie uczymy się na swoich błędach. Poruszanie tematu konfliktu natury z cywilizacją niby dobrze znany, ale mi się i tak podoba. Fragment o porównaniu natury z dilerem na wielki plus:-) pozdrawiam

@Olciatka

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, fajnie, że opowiadanie okazało się ciekawe :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ujmująca jest ta prostota sytuacji i element bezinteresowności na tle postapokaliptycznego świata. Poszedłbym ciut głębiej w nastrój niepokoju, zagrożenia, a zrezygnowałbym z końcówki, niepotrzebnie dopisującej łatwiejszą konotację z tematem konkursu.

Fantastyka: mam z tym problem, bo niby jest, a niby nie.

Motyw konkursowy: jest.

 

Bardzo sprawnie napisane, doskonały pokaz tego, co powinno pozostać w krótkiej formie i w żadnym razie nie powinno być pompowane. Wizja tyleż prosta, co uderzająca. Ludzie prawdziwi (choć co ciekawe, bardziej wiarygodni, gdy odbiera się ich jako niezależne od świata, który współtworzą inne opowiadania wskazane w przedmowie; w kontekście tego konkretnego świata postacie okazują się zaskakująco zbyt ufne).

Ale największą siłą tego opowiadania jest to, że coś, co jest ponura przyszłością dla nas, tutaj zostało opisane tak, że czyta się jakby już się przyzwyczaiło do tego (a przecież to przyzwyczajenie postaci, nie czytelnika). Pod tym względem tekst przekonuje bardzo. No i jeszcze potrójne znaczenie tytułowej cienkiej zielonej linii – giełda, uzależnienie i zużycie zasobów planety.

Natomiast mam problem z fantastyką w tym tekście. Niby świat „post” (ha, trudno powiedzieć czy postapo, czy może postdystopia). Tylko czy byłby tak odbierany, gdyby nie informacja, że to świat z pozostałych wskazanych opowiadań (i znajomość któregokolwiek z nich)? Bez tego niby jest tu fantastyka bliskiego zasięgu, ale… Piszę ten komentarz jeszcze przed wynikami i muszę się zastanowić, na ile ten bliski zasięg dopowiadam sobie znając resztę uniwersum, a na ile jest widoczny z samego tekstu. Póki co nie skreślam, ale mam spore wątpliwości.

Natomiast niezależnie od powyższego – tekst bardzo dobry pod względem czytania.

 

Dopisek pokonkursowy: ten tekst znalazł się w konkursowej mniejszości łączącej wysoką formę z wysoką treścią.

 

@cobold

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Przy redakcji do antologii zastanowię się jakoś nad “zmiękczeniem” tej końcówki, żeby nawiązanie do hasła nie biło aż tak po oczach.

 

@wilk-zimowy

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Fajnie, że fantastyka okazała się jednak na tyle widoczna, by tekst został zakwalifikowany. Czy to postapo, czy postdystopia – chyba określiłbym raczej jako to drugie. Albo post-kolaps społeczny, bo tu nie było gwałtownego katastroficznego wydarzenia, a powolny upadek społeczeństwa. Choć typowo fantastycznych elementów jest tutaj rzeczywiście mniej niż w innych opowiadaniach z uniwersum (kilku bardziej zaawansowanych gadżetów jak w “Czerwieni” czy “Pranie-345” albo oniryzmu z “Rozpadu theta”), to jednak świat przedstawiony jest dość mocno rozbieżny ze stanem rzeczywistem.

Postaci zdecydowałem się zrobić też nieco bardziej ufne, żeby zachować pewną paletę zachowań i żeby uniwersum nie przeistoczyło mi się w karykaturalny anarchokapitalistan. Elena była zmęczona i zdesperowana, wtedy trudniej o ostrożność; Marta powoli wracała do siebie po tańcu z diabłem, więc ten gest otwartości i bezinteresowności mógł mieć na celu uspokojenie sumienia, mógł być też sprzeciwem wobec chciwej rzeczywistości i panującym zwyczajom szukania zysku w każdej transakcji, jej pierwszym krokiem do zmiany spojrzenia na świat po upadku na dno. 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Fajna historyjka w postapokaliptycznych realiach. Pokazujesz świat tak naprawdę za pomocą dialogu i to ciekawy zabieg.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

@Verus

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :) Skłonność do ukazywania świata w długich dialogach to chyba zasługa czytania Davida Webera, takowe często pojawiają się w cyklu Schronienie ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie miałam okazji czytać, może kiedyś uda mi się zajrzeć. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Fajna seria (jedna z moich ulubionych), ale to potężna wielotomówka skoncentrowana na militariach, religii i rozwoju cywilizacyjnym, więc nie każdemu podejdzie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Takie trochę faloutowe to opko. Początek mnie nie kupił, ale od momentu spotkania Marty tekst wciągnął. Atmosfera niepokoju i zagrożenia bardzo fajnie wyszła, i z jednej strony spodziewałam się jakiejś zasadzki ze strony Marty, z drugiej to, że pozwoliłeś bohaterce odjechać ładnie podkreśla zblazowanie i zmęczenie tego świata.

It's ok not to.

@dogsdumpling

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wczoraj czytałam “Czerwień”, dzisiaj trafiłam tutaj :) Mówiąc podoba mi się Twój świat brzmiałabym dziwnie, bo nie, za nic podobać się nie może, ale wykreowałeś go naprawdę dobrze. W “Czerwieni” lepiej czuć klimat, bo tu faktycznie jest tylko krótka scenka, ale jest to zrozumiałe ze względu na ograniczenia konkursowe. 

Opowiadanie mądre, smutne i chciałabym wierzyć, że nie prorocze, choć moja wewnętrzna Kasandra już nic nie mówi, tylko kiwa smutno głową, szczególnie przy takich fragmentach: 

Został tylko syndrom odstawienny od wygody, ta smutna nowa normalność (…)

Gratuluję :) 

@Koimeoda

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Cieszę się, że doceniasz kreację świata. Czasami myślę, że i ona jest nieco zbyt łagodna wobec tego, co może czekać nas w przyszłości…

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ciekawe . Proste . Wymowne . Nieprzyjemnie prawdopodobne .

@Koala75

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka