- Opowiadanie: pgujda - Fizyka Krainy Czarów

Fizyka Krainy Czarów

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Fizyka Krainy Czarów

My, ludzie, kontaktowaliśmy się z Tamtym Ludem od niepamiętnych czasów. Czasem widzieliśmy w nich zagrożenie na podobieństwo Olchowego Króla Goethego. Nie brak jednak legend, które traktują o przyjaznych relacjach.

Czasem jakiś człowiek zawitał do Krainy Czarów. Przeżywał tam przygody albo raczył się gościnnością jej mieszkańców. Jednakże ci, którzy decydowali się powrócić, niejednokrotnie odkrywali, że wśród ludzi minęły setki lat i wszystko co owi podróżnicy kiedykolwiek kochali, przeminęło. Świat zaś odmienił się bezpowrotnie.

Czy zastanawiałeś się, Drogi Czytelniku, dlaczego tak się dzieje?

 

***

 

­–  Głupieście, panie Macieju – mruknął zarośnięty i śmierdzący piwem dziad, odwracając się od przybysza.

– Zdania nie zmieniam – odparł tamten. Był to młody mężczyzna odziany w elegancki frak. Jego twarz zdobiły równo przycięte bokobrody, a głowę wieńczył czarny cylinder. Człowiek ów nerwowo bawił się stylową laską.

– Z diabłem lepiej nie zadzierać – włączył się do rozmowy karczmarz, który od początku wpatrywał się w eleganta. – Nikt tu waszmości trzymać nie będzie, ale idziesz pan na własną szkodę.

– Dajcie już spokój z tym zabobonem – żachnął się Maciej. – Nie potom się kształcił w Krakowie, Paryżu i Rzymie, żeby się lękać kleszego gadania. Mamy rok tysiąc osiemset dwudziesty pierwszy! Ubiegłe stulecie pokazało, że strach przed nadprzyrodzonym to zwykła bujda. Nasz wiek, przez poznanie tamtego świata i zamieszkujących go istot, ujawni przez ludzkością zupełnie nowe możliwości!

– Ciebie chyba diabeł opętał. – Pijak, który wcześniej ofuknął inteligenta odezwał się raz jeszcze. – Stamtąd nikt nigdy nie wrócił.

– Nikt tam nigdy nie poszedł – odciął się przybysz. – Twierdzicie, że zamek po drugiej stronie wzgórza pojawia się raz na sto lat, ale żaden nie zna choćby jednej opowieści o kimś, kto by tam poszedł. Jak możecie twierdzić, że stanowi niebezpieczeństwo?

Wtedy do rozmowy włączył się siedzący nieopodal starzec. Jego skóra była tak wysuszona, a twarz tak mocno pomarszczona, że człowieka tego niewątpliwie można było zaliczyć do tych, co rzucili rękawicę Matuzalemowi. Był przy tym pełny energii i radosny. Uśmiechał się, w jednej ręce trzymając jarzącą się fajkę, a w drugiej kubek pełen gorzałki. Maciej odnosił wrażenie, że to nie do niego szczerzy zęby dziadek, ale samej Kostusze śmieje się w twarz.

– Pradziad opowiadał mi, że dwieście lat temu jego pradziad Filip, mój imiennik, spotkał człowieka powracającego z zamku – zaczął. – Wędrując przez las, natknął się na obcego.

Przybłęda ten wyglądał iście cudacznie i dziwnie seplenił. Pomyślał Filip: Turek albo Tatar, bo tacy się wtedy po kraju włóczyli, co to z wojska pogańskiego pouciekali.

Pamiętał jednak o gmachu przeklętym, co się tamtego roku ukazał. Pomyślał, że tego poganina trzeba od nieszczęścia ocalić, bo przecież Pan Jezus też nad łotrem się ulitował. Pyta, czy mu czego nie trzeba, a tamten odpowiada mową jakąś inną, ale zrozumiałą. Chciałby ten przybłęda wrócić do swoich żon i dzieci, a Piorunowi ofiary złożyć, bo z czarnego zamku wraca.

Filip zrazu zrozumiał, że to żaden Tatar ni Turek, ale poganin z czasów, kiedy nasi przodkowie bałwany czcili. Pyta go jeszcze z ciekawości, jak w zamku jest. Na to tamten, że nie wie, bo był ze strachu zawrócił tuż przed bramą. Wtedy przodek mój powiedział ile wieków musiało upłynąć, bo w owym grodzie czas płynie inaczej, wolniej. Na to tamten zasmucił się tak wielce, że poszedł i się utopił.

– Dziadku Filipie! – zawołał Maciej, entuzjastycznie klepiąc starca w ramię. – Zapłacę ile zechcesz jeśli wskażesz mi drogę przez las do tego zamku.

– Chłopcze… chłopcze… – zaśmiał się starzec. – Na co mi w moim wieku pieniądze? Pójdę z tobą, bo widziałem w życiu wszystko, tylko nie jak diabeł wykształciucha porywa.

 

***

 

Zamek znajdował się na niewielkim wzniesieniu pośrodku rozległej doliny. Był dobrze widoczny z miejsca, w którym wędrowcy wyszli z lasu. Z pokrywającego okolicę kobierca lawendy i róż, wyrastały niepokojąco czarne mury przybytku.

– Dziękuję – powiedział Maciej i uścisnął dłoń Filipa.

Dziadek uśmiechnął się.

– Nie ma za co – powiedział. – A teraz idź gdzie masz iść, żebym nie umarł zanim nie zobaczę co się stanie.

Poszukiwacz przygód parsknął śmiechem usłyszawszy te słowa. Jednocześnie zaczął nerwowo stukać laską o ziemię. Po krótkiej chwili odwrócił się, odetchnął głęboko i ruszył w kierunku zamku.

Po drodze nie wydarzyło się absolutnie nic nadzwyczajnego. Maciej zbliżył się do bram, które były otwarte i po prostu wszedł do środka.

Na dziedzińcu ujrzał tłum tańczący w rytm muzyki wygrywanej na bębnach i fletach, której wtórował radosny śpiew. Wkoło powiewały proporce i flagi misternie wyszywane w fantastyczne wzory. Nad  głowami zgromadzonych chyliły się drzewa przyozdobione kuszącymi owocami.

– Witaj przybyszu. – Maciej usłyszał obok siebie kobiecy głos, przypominający muzykę harfy.

Gdy się odwrócił, ujrzał smukłą dziewczynę, której czarne, acz zielono zabarwione, włosy oplatały twarz eleganckimi falami.

– Witam, pani – przywitał się. – Co to za miejsce? – zapytał. Wiedział, ale chciał to usłyszeć z jej ust.

– Ach wy, ludzie. – Dziewczyna trzepnęła go zalotnie w pierś. – Wiesz przecież, że jesteś w naszym królestwie. Czuję, że chciałeś tu przybyć.

– Opowiesz mi o zamku? – zapytał. – Dlaczego ci ludzie tańczą?

– To nie tylko ludzie, kochany – odparła. – Ten pałac wędruje tu i tam. Zaprasza do siebie istnienia, aby mogły zjednoczyć się w Punkcie.

– W Punkcie? – drążył.

– Tam, gdzie wszyscy stajemy się jednią: rusałki, wodniki, płanetnicy, elfy, trolle, sidhe, a nawet wy, ludzie. Korowód, który widzisz, zmierza do Punktu. Punkt jest, lecz jednocześnie go nie ma. Zmierzamy tam, aby stać się jednością z tymi, którzy już dotarli.

– Dlaczego?

– Czego pożądasz, człowieku? Wiedzy? W Punkcie znajdziesz mądrość miriadów istnień. Bogactwa? W Punkcie absolutne wszystko wypełnia absolutną pustkę. Nieśmiertelności? Nie zestarzejesz się tam, gdzie nie płynie czas.

– Brzmi zachęcająco – przyznał.

– Chodź więc i zatańcz ze mną do Punktu!

Objął ją i razem ruszyli do zabawy.

 

Nie tak rzecz wyglądała z punktu widzenia starego Filipa. Maciej ruszył z początku zwykłym tempem, lecz potem zaczął wyraźnie zwalniać. Im bliżej zamku podchodził, tym wolniej się poruszał. Z daleka patrzącemu zdało się, że młodzieniec obrasta kamieniem. Gdy oczy starca przestały dostrzegać ruch, Filip odwrócił się i poszedł do wioski. Tam opowiedział ostatnią przygodę swojego życia.

Teraz legendę o czarnym zamku wspomina się wraz z opowieścią o skamieniałym poszukiwaczu przygód. Mówi się, że Maciej przemierza długość kciuka przez sto lat. Cel osiągnie na dzień przed końcem świata.

Koniec

Komentarze

Króciutkie opowiadanie ale fajne, dużo ciekawych pomysłów tu zauważyłem. Jest tu wyobraźnia.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Sensowne, z pomysłem i na temat. Motyw z bajki zmieszany z czarną dziurą w tle.

 

Pozdrawiam i powodzenia!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

dawidq150, krar85, dziękuję Wam za dobre słowa.

Cześć, wpadam z rewizytą. Bardzo ciekawe ujęcie hasła konkursowego, chociaż chiałabym, żebyś zabrał czytelnika do tego świata elfów i wróżek. Może innym razem, co? Czyta się dość gładko, klimat słowiańsko-fantastyczny bardzo na plus. Zwróć uwagę na potyczki językowe, bo szkoda tracić na nich punkty. Z tego, co rzuciło mi się w oczy:

 

Czasem jakiś człowiek zawitał do Krainy Czarów. Przeżywał tam przygody, albo żył w szczęściu, zażywając gościnności jego mieszkańców.

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!smiley

–  Głupieście są, panie Macieju – zarośnięty i śmierdzący piwem dziad mruknął, odwracając się od przybysza.

–  Głupieście są, panie Macieju. – Zarośnięty i śmierdzący piwem dziad mruknął, odwracając się od przybysza.

albo:

–  Głupieście są, panie Macieju – mruknął zarośnięty i śmierdzący piwem dziad, odwracając się od przybysza.

 

– Ciebie chyba diabeł opętał – pijak, który wcześniej ofuknął inteligenta odezwał się raz jeszcze. – Stamtąd nikt nigdy nie wrócił.

– Ciebie chyba diabeł opętał. – Pijak, który wcześniej ofuknął inteligenta odezwał się raz jeszcze. – Stamtąd nikt nigdy nie wrócił.

 

– Ach wy, ludzie – dziewczyna trzepnęła go zalotnie w pierś. – Wiesz przecież, że jesteś w naszym królestwie. Czuję, że chciałeś tu przybyć.

– Ach wy, ludzie. – Dziewczyna trzepnęła go zalotnie w pierś. – Wiesz przecież, że jesteś w naszym królestwie. Czuję, że chciałeś tu przybyć.

Poradnik zapisu dialogów :)

 

Ciekawy pomysł. Podobało mi się połączenie krainy czarów z fizyką. Byłoby to jakieś rozwiązanie dla samotnych, gdyby nie ostatnie zdanie.

Klikam, z nadzieją, że poprawisz zapis dialogów :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ogólnie mówiąc, bardzo zgrabnie skonstruowana i dobrze napisana opowieść.

Na początku jednak trochę się potykałem: 

Ludzie kontaktowali się z Tamtymi 

Którymi

Czasem widzieliśmy w nich zagrożenie

Kto widział?

dlaczego tak się dzieje?

Jak?

Potem jeszcze potknąłem się o opowieść pradziada pradziada, bo nie mogłem dobrze odczytać kto ją opowiada.

W sumie, dobrze się czytało – stworzyłeś piękną legendę.

 

PS.

A gdyby tak bez ostatniego zdania?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Moi Drodzy, dziękuję za komentarze. Przede wszystkim cieszę się, że podobała Wam się fabuła.

 

Nie wiem, czy przy opowiadaniu zgłoszonym już do konkursu to dozwolone, ale pozwoliłem sobie dokonać drobniejszych poprawek, które mi zasugerowaliście. Ostatnie zdanie jednak na razie zostawiam. Nie ma cukierkowego życia w osobliwości. xD

 

oidrin, tak: motywów wróżkowo-słowiańskich będzie u mnie tylko więcej.

Najpierw trochę uwag technicznych – masz sporo brakujących przecinków, jest trochę słownictwa niepasującego do czasu wydarzeń (”konwersacja” w karczmie); stylizacji brakuje konsekwencji – czasami język jest trochę za współczesny. Sama rozmowa – mężczyźni w karczmie trochę za swobodnie się odzywają do przybysza (raz na Panie, raz na ty). Ogólnie warsztatowo tekst do wygładzenia.

Co do treści – historia jest dość sucha, masz bardzo dużo postaci jak na tak krótki tekst i żadnej nie poznajemy bliżej, los głównego bohatera był mi w sumie obojętny. Historia pradziadka staruszka wprowadzona dość dziwnie (mam na myśli kwestię edycji tekstu) – staruszek zaczyna mówić i nagle właściwie bez powodu robisz w środku tej wypowiedzi nowy akapit.

Wykorzystujesz dość mocno ograne motywy, ale spodobało mi się zakończenie pokazane z dwóch różnych punktów widzenia. To spowolnienie i zamiana w kamień – bardzo fajne i takie właśnie odpowiednio wyważone, niejednoznaczne – bohater jednocześnie cały czas wędruje do Punktu i przechodzi przemianę. Bardzo fajna ta podwójność :-)

 

Przykłady błędów:

 

My, ludzie kontaktowaliśmy się – My, ludzie [+,] kontaktowaliśmy się

 

Przeżywał tam przygody, albo żył w szczęściu, – bez przecinka przed albo

 

–  Głupieście , panie Macieju – Głupieście, panie Macieju; -ście robi za czasownik być; Ja bym w ogóle napisała “Głupiście”, a nie “Głupieście” ale być może forma przez “e” też jest poprawna; szybki google search nie dał jednoznacznych wyników ;-)

 

bawił się laską do podpierania. – wystarczy laską; zazwyczaj służą do podpierania ;-)

 

Nasz wiek ujawni możliwości jakie stoją przed ludzkością z – przecinek przed “jakie”

 

Wędrując przez las natknął się na obcego. – przecinek po “wędrując przez las”.

It's ok not to.

Niezły pomysł, zabrakło mi innych kamiennych posagów wokół zamku (w końcu w środku byli inni ludzie).

 

Przeżywał tam przygody, albo żył w szczęściu

to nadal jest powtórzenie.

 

Mamy rok 1821

w dialogu liczby zdecydowanie słownie, nawet gdy limit ciśnie.

 

Nasz wiek ujawni możliwości jakie stoją przed ludzkością z poznania tamtego świata

to niegramatycznie

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

dogsdumpling, cobold, Anet, dziękuję za komentarze! Wprowadziłem poprawki w miejscach, które zasugerowaliście.

Przyznam, że “laska do podpierania” również mi nie pasowała, ale zmusiłem się do jej pozostawienia, spodziewając się wytykania dwuznaczności przez mniej dojrzałych czytelników. Jednak, dogsdumpling, zaufam Ci i usuwam to dookreślenie z czystą przyjemnością, czując się usprawiedliwiony.

Fantastyka: jest.

Motyw konkursowy: jest.

 

Niby proste sięgnięcie po bajkę i jej reinterpretacje, ale… Podoba mi się sposób, w jaki łączysz baśń o zamku wędrującym w czasie z perspektywą obserwacji wchodzących do niego obiektów podobną do obserwacji czegoś wpadającego do czarnej dziury. Niby prosty zabieg, a jednak ciekawy. Całość jeszcze zmieszana z klechdą o kamiennym pielgrzymie.

 

W sumie szkoda, że nie pokusiłeś się o próbę pogłębienia czegoś związanego z punktem. Bądź w formie zasugerowania jakiegoś rozwiązania (najlepiej takiego, które zostawiłoby niepewność interpretacyjną) albo przeciwnie – nie zbudowałeś tajemnicy. Tym bardziej, że późniejsza analogia do wkraczania w czarną dziurę tworzyła tu naprawdę ogrom możliwości, które przedstawione nadal w konwencji legendy, bez słownictwa naukowego czy SF, mogłyby dać solidnego smaku temu opowiadaniu. A aż się prosi o eksperymenty w tym kierunku. Jeśli rozwiniesz je kiedyś, daj znać, chętnie rzucę okiem.

 

"widziałem w życiu wszystko, tylko nie jak diabeł wykształciucha porywa"

A to zdanie cudowne :D

wilku, dziękuję za dobre słowa i bardzo się cieszę, że się podobało. Być może rzeczywiście kiedyś wrócę do tego tematu i może uda się opisać coś sensownego w tym co dzieje się dalej. Przy czym przyznam, że jest to o tyle problematyczne, że chyba zaczynają już umykać analogie naukowe (przynajmniej na ile sięga moja wiedza, a specjalistą nie jestem) i wszystko poza osobliwością, co znajduje się za horyzontem zdarzeń, jest w zasadzie baśnią: czy to życie poza czasem jak u Nolana czy osobny wszechświat albo wylot z drugiej strony, jak u niektórych popularyzatorów, czy wieczna impreza jak wyżej. Pytanie tylko jak bardzo materialistyczne są te baśnie.

 – Pradziad opowiadał mi, że dwieście lat temu jego pradziad Filip, mój imiennik, spotkał człowieka powracającego z zamku – zaczął. – Wędrując przez las, natknął się na obcego.

Przybłęda ten wyglądał iście cudacznie i dziwnie seplenił. Pomyślał Filip: Turek albo Tatar, bo tacy się wtedy po kraju włóczyli, co to z wojska pogańskiego pouciekali.

Przyznam, że nie wiem, czy taki zapis jest poprawny. Niemniej w podkreślonym miejscu zatrzymałem się. Początkowo sądziłem, że to narracja i przybłęda odnosi się do do dziadka z kubkiem gorzałki, a nie ciąg dalszy jego opowieści. Osobiście, albo nie robiłbym nowego akapitu albo:

– Przybłęda ten – ciągnął dalej – wyglądał…

Coś w ten deseń.

 

po prostu wszedł do środka

To jedno z moich licznych skrzywień. Jak słyszę, że ktoś mówi “po prostu”, mam ochotę zapytać jak by to było “po krzywo”. Nie traktuj tego proszę, jako złośliwości. Do przemyślenia.

O wrażenia ogólne pytasz? smiley

Ciekawa historyjka. Czytając komentarze zastanawiałem się nad niedosytem poznania bohaterów. Ale jak tak tego ostatecznie nie odczułem. Maciej mógłby być każdym i to pozostałoby bez szkody dla tej historii. Być może lekki niedosyt Filipa, ale z drugiej strony ta tajemniczość zdaje się na plus. 

Zatem, nie odczuwam czytelniczego dyskomfortu. smiley

Ogólnie szorcik udany.

Gratuluję.

Trochę zniechęciło mnie opisywanie kolejnych bohaterów na początku, ale później było już tylko lepiej. Powtórzę po innych: interesujące połączenie legendy z fizyką.

Ja na Twoim miejscu pewnie więcej miejsca poświęciłbym na zabawę z różnymi smaczkami (coś typu “…wyrastały mury tak czarne, jakby pochłaniały wszelkie światło” zamiast “…wyrastały niepokojąco czarne mury przybytku”). Ale to taka subiektywna uwaga, wynikająca pewnie z tego, że – jak już wcześniej wspomniałem – spodobał mi się kontrast baśni z fizyką.

pgujdo, po przeczytaniu całości – żałowałam, że to już koniec :). Ogólnie, bardzo dobrze się czyta, motyw zamku intryguje. Chciałabym lepiej poznać bohaterów i świat, który przedstawiasz.

Interesujący mariaż klechdy i czarnej dziury. Chociaż… jak się zacznie drążyć… Taki horyzont zdarzeń nie bierze się z niczego. Gdzie ta masa zamku, gdzie siły pływowe?

Ale pomysł na plus.

Babska logika rządzi!

ludzie, kontaktowaliśmy się z Tamtym Ludem

Powtórzenie.

 Czasem widzieliśmy w nich zagrożenie na podobieństwo Olchowego Króla Goethego.

Hmm.

 Nie brak jednak legend, które traktują o przyjaznych relacjach.

Telewizyjne to.

 raczył się gościnnością

… nie.

 Jednakże ci, którzy decydowali się powrócić, niejednokrotnie odkrywali, że wśród ludzi minęły setki lat i wszystko co owi podróżnicy kiedykolwiek kochali, przeminęło.

Za długie, mętne zdanie. Nie brzmi najlepiej.

 Człowiek ów nerwowo bawił się stylową laską.

Zgrzytnęło, bo już sobie wyobraziłam okaz spokoju. I – zabawę mógłbyś jednak skonkretyzować, wtedy nie byłoby potrzebne "nerwowo".

idziesz pan na własną szkodę

Hmm.

 Nasz wiek, przez poznanie tamtego świata i zamieszkujących go istot, ujawni przez ludzkością zupełnie nowe możliwości!

Nie jestem całkiem pewna tej stylizacji. Maciej jest dość wiarygodny (ten typ i poziom scjentyzmu właśnie w XIX wieku osiągnął apogeum, choć chyba raczej w jego drugiej połowie), po prostu te "nowe możliwości" jakoś nowocześnie mi brzmią.

 Pijak, który wcześniej ofuknął inteligenta odezwał się

Pijak, który wcześniej ofuknął inteligenta, odezwał się.

 Jak możecie twierdzić, że stanowi niebezpieczeństwo?

Tutaj też coś nie brzmi dobrze.

 twarz tak mocno pomarszczona

"Mocno" nic nie wnosi i psuje rytm.

 że człowieka tego niewątpliwie można było zaliczyć do tych, co rzucili rękawicę Matuzalemowi

Sztucznie przedłużone.

 Był przy tym pełny energii i radosny.

Ale na podstawie opisu już sobie wyobraziłam zgrzybiałego dziadka.

 Uśmiechał się, w jednej ręce trzymając jarzącą się

Dwa "się" obok siebie.

 Wędrując przez las, natknął się na obcego.

Przybłęda ten wyglądał iście cudacznie i dziwnie seplenił.

Potknęłam się na tym enterze.

 Pomyślał, że tego poganina

Hmm.

 mową jakąś inną, ale zrozumiałą

Inną – czy jednak dziwną?

 Zapłacę ile zechcesz jeśli

Zapłacę ile zechcesz, jeśli.

 wykształciucha porywa.

Nowoczesne słowo, choć w sumie naturalnie urobione. Ale nowoczesne.

 Z pokrywającego okolicę kobierca lawendy i róż, wyrastały niepokojąco czarne mury przybytku.

Bez przecinka. Przeczytaj to zdanie na głos – słyszysz, co z nim nie tak?

A teraz idź gdzie masz iść, żebym nie umarł zanim nie zobaczę co się stanie.

A teraz idź, gdzie masz iść, żebym nie umarł, zanim zobaczę, co się stanie. Mogłoby też być: póki nie zobaczę.

 parsknął śmiechem usłyszawszy

Parsknął śmiechem, usłyszawszy.

 Jednocześnie zaczął nerwowo stukać laską o ziemię.

Trochę to niezręczne. Skup się lepiej na jednej czynności, śmiech też może być nerwowy – chyba, że to stukanie jest Ci potrzebne?

 Po drodze nie wydarzyło się absolutnie nic nadzwyczajnego.

Po drodze nie wydarzyło się absolutnie nic.

 Witaj przybyszu.

Witaj, przybyszu. Wołacz oddzielamy.

 głos, przypominający muzykę harfy.

W czym?

czarne, acz zielono zabarwione, włosy oplatały twarz eleganckimi falami.

Włosy naraz czarne i zielone (pasemka?) i fale, które oplatają. Tak być nie może.

 trzepnęła go zalotnie w pierś

…?

 Punkt jest, lecz jednocześnie go nie ma. Zmierzamy tam, aby stać się jednością z tymi, którzy już dotarli.

Absolut, znaczy się. Ewentualnie punkt Omega. Tego się nie spodziewałam, przyznaję.

 mądrość miriadów istnień

Miriad istnień.

 zwykłym tempem

Niby w porządku, ale…

 

W sumie – całkiem nieźle. Stylizacja niepewna, ale ogólnie sensowna historyjka z wyraźnie zarysowanymi postaciami. Nie do końca panujesz nad obrazem, który chcesz roztoczyć, musisz poćwiczyć organizację opisu. Filozofia jest załatwiona po łebkach – to prawdopodobnie wina limitu. Pracuj dalej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Oj dawno nie zaglądałem. Dziękuję Wam wszystkim za komentarze i dobre słowa. Zwłaszcza Tarnina, za szczegółową korektę.smiley

Polecam się heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, czytałam to wieki temu, zapewne w zbiorkomie – w sumie dwa lata, ale 2020 to był dla mnie bardzo zły rok i nie dziwi mnie, że zapomniałam wpisać komentarz. Zajrzałam znów po dzisiejszym spotkaniu i uśmiechnęło podobnie, więc chciałam Ci to zakomunikować ;)

Ładne ogranie typowych, niemalże sztampowych elementów, długość w sam raz, ogólnie za drugim razem również przyjemna lektura :)

http://altronapoleone.home.blog

Ładna legenda. Przyjemna. Znowu nie wiem dlaczego, o mało co, a przegapiłbym. Dobrze, że drakaina wyciągnęła to na wierzch. Chyba za dużo czytam nowinek z poczekalni.

O witajcie, witajcie. Zawsze miło, jak coś odżyje po latach. smiley Dzięki za przeczytanie i komentarze.

Nowa Fantastyka