- Opowiadanie: darek71 - Klątwa

Klątwa

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Klątwa

 

 

Pewien Apacz kochał wszelkie przypadki. Najbardziej wołacz. Tylko on został obdarowany przez polską gramatykę wykrzyknikiem. I dlatego Indianin zapytał postawnego mężczyznę, okrytego białym płaszczem z czerwonym krzyżem: „Co słychać, Jakubie?”.

Ostatni mistrz Zakonu Templariuszy stał na stosie, wzniesionym na cyplu wyspy Cite, którą od wieków obmywały wody Sekwany, tuż obok Katedry Notre Dame. Ogień był na tyle duży, że zaczął „mile łechtać” stopy dostojnika. Rycerz spojrzał gniewnie na wojownika i zamaszyście napluł mu w twarz. Publiczność zgromadzona na dziedzińcu świątyni przyjęła to z entuzjazmem.

Pewien Apacz nie przejął się zbytnio. Przedefilował na oczach tłumu przez plac w stronę podwyższenia, na którym stał tron Filipa IV Pięknego. Przez nikogo nie niepokojony stanął przed królewskim obliczem.

– Jest sprawa – zagadnął do monarchy po starofrancusku. – Mam do sprzedania działkę budowlaną w bardzo dobrym punkcie, ale kupiec jest przesądny i boi się, że jeżeli nabędzie trzynaście hektarów dokładnie jutro, czyli w piątek, to biznes mu nie wypali. A ja zarezerwowałem już bilet na rejs luksusowym wycieczkowcem. I nie zamierzam stracić okazji na dobrą zabawę.

– Czego konkretnie oczekujesz ode mnie?

– Jak powszechnie wiadomo Jakub de Molay został aresztowany trzynastego października, roku pańskiego 1307 w piątek. Od tego czasu ów dzień tygodnia w połączeniu z tą właśnie liczbą uchodzi za pechowy. Życzę sobie, aby to się zmieniło.

– Niby jak? – zapytał wyraźnie zaskoczony Filip.

– Wystarczy zmienić datę w stosownych dokumentach.

– Zmuszasz mnie do fałszerstwa?

– Na razie tylko grzecznie proszę. Za chwilę dam ci w ryja, i to przy wszystkich!

Filip spojrzał na Indianina z przerażeniem i szepnął coś swojemu sekretarzowi.

– Załatwione. Możesz wracać do siebie.

– Zostanę jeszcze chwilę. Chcę usłyszeć jak Jakub de Molay cię przeklina. Słyszałem, że całkiem sprawnie mu to poszło. Zupełnie przypadkowo wziąłem ze sobą sprzęt nagrywający.

Pewien Apacz wyciągnął dyktafon.

Nie wszystko jednak poszło zgodnie z oczekiwaniami wojownika. Po powrocie do dwudziestego pierwszego wieku przekonał się szybko, że liczba trzynaście jest nadal feralna. Biznes, który miał mu przynieść krociowe zyski okazał się kompletną klapą. Indianin wiedziony przeczuciem poprosił eksperta od anatem i temu podobnych rzeczy o wysłuchanie nagrania z miejsca egzekucji templariusza.

Ów zrobił to w skupieniu, podumał i uśmiechnął od ucha do ucha.

– Musiałeś bardzo zaszkodzić panu de Molay.

– Wątpię. Nie zdążyłem go bliżej poznać.

– To ciekawe, ponieważ ostatni fragment klątwy zadedykował wyłącznie tobie. Nie masz szans na zarobienie fortuny. Z tego, co usłyszałem, wynika, że została ci tylko kariera w jakimś niszowym nurcie literatury.

Po wyjściu fachowca Pewien Apacz pogrążył się w rozmyślaniach. Nie należał bowiem do osób, które dają szybko za wygraną. Indianin wziął kartkę papieru i długopis, a następnie sporządził szczegółowy bilans swego żywota. I wtedy przyszło mu do głowy, że los książkowego idola nie jest wcale zły.

Kiedy opowiedział to wszystko w zaciszu gabinetu Winstona Grooma, ów nie wiedział, co z tym fantem począć, ponieważ nie czuł się jeszcze na siłach, aby czerpać z nieprzebranych zasobów jego przygód.

Pewien Apacz zaproponował nader proste rozwiązanie problemu. Zaprosił pisarza na obóz kondycyjny. Przez okrągły miesiąc przygotowywał na wszelkie możliwe konsekwencje, wynikające z przebywania w jego otoczeniu.

Od tej pory współpraca z Indianinem przebiegała wzorowo. On podrzucał tematy, a Amerykanin upychał w powieściach. Zdaje się, że jedną z nich nawet sfilmowali.

Koniec

Komentarze

Oryginalny wstęp, od razu mnie zachęcił do przeczytania. Lektura lekka, ale nie “bubel” :) Jedyne, co wytrąca z budowanego klimatu to dialogi, a mianowicie ich styl niedopasowany do ram epoki ówczesnych czasów, ale mimo to chętnie przeczytałabym część dalszą. Pozdrawiam

No, nie porwało mnie, niestety. Było mniej zabawnie niż przy poprzednim opowiadaniu, które komentowałam, na dodatek scenka jest urwana, jakby wyciągnięta z kontekstu.

deviantart.com/sil-vah

Mnie również poprzednie Twoje opowiadanie bardziej przypadło do gustu.

To też jest dobrze napisane, konstrukcyjnie nawet przemyślane, jednak niewiele poza tym. Końcowy twist jakoś mało wyrazisty. Nie uśmiechnąłem się, a chyba do takiej reakcji czytelnika dążysz. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Pozdrawiam

do Realuca – tym razem się nie udało wywołać uśmiechu, ale jutro też jest dzień. Dziękuję za opinię, albowiem bezpośrednia relacja z czytelnikiem jest bezcenna – jak sam dobrze wiesz.

Sympatyczne. Zgrabne nawiązanie do źródeł tego przesądu. No i podpadł wielkiemu mistrzowi…

„Co słychać Jakubie?”

Niech Pewien Apacz się dowie, że jego ukochany wołacz wymaga przecinków przy sobie. Z obu stron, jeśli się da.

Babska logika rządzi!

A co się ma, nie dać?! Pogadam z nim.

Zabawne :) To pierwszy Pewien Apacz, którego czytam i podobał mi się. Muszę zerknąć na inne opka :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Odnoszę wrażenie, że dla Pewnego Apacza nie ma rzeczy niemożliwych.

 

– Jest spra­wa – za­gad­nął do mo­nar­chy po sta­ro­fran­cu­sku. ―> – Jest spra­wa – za­gad­nął mo­nar­chę po sta­ro­fran­cu­sku. Lub: – Jest spra­wa – za­gad­ał do mo­nar­chy po sta­ro­fran­cu­sku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka