- Opowiadanie: JohnyBed - Drzwi

Drzwi

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Drzwi

– Ile już u nas pracujesz? – Menago spytał Marka, młodszego specjalisty ds. obróbki danych marketingowych.

– Trzy lata i jeden miesiąc – jednym tchem odpowiedział przełożonemu Marek. Czuł, że pytanie jego pryncypała było preludium do przedstawienia mu propozycji awansu. Przecież czekał na niego odkąd dowiedział się, że Andrzej, z działu wsparcia sprzedaży, dostał awans na specjalistę po dwóch latach i siedmiu miesiącach pracy dla Konsorcjum Paktu Południowego.

– Bardzo dobrze. – Menago wyrwał Marka z przemyśleń nad swoją karierą. – Przedstawiam Ci Gabrysię.

– Cześć – Gabrysia wyciągnęła rękę do Marka. Menago nie zważając na gest Gabrysi kontynuował dalej – ta oto kobieta będzie starszym specjalistą ds. kontroli młodszych specjalistów. Będzie twoją bezpośrednią przełożoną. Wszelkie sprawy raportować będziesz do mnie – przez Gabrysię. Menago oblizał się. Nie czekając na dalszy rozwój rozmowy odwrócił się na pięcie i poszedł. Nawet nie usłyszał, jak Marek wypiszczał „a co z moim awansem? Tak długo na niego czekałem”.

Zrobiła się niezręczna cisza więc Gabrysia zaczęła pierwsza. – Nie mazgaj mi się tu tylko. Jesteś facet czy pipa?

Marek nic nie odpowiedział. Patrzył się na Gabrysię na przemian ze złością i z pożądaniem. Ze złością to wiadomo, przez nią jego upragniony awans oddalił się o jakieś siedem do ośmiu miesięcy. Z pożądaniem, gdyż strasznie erotyzująco zadziałał na niego jedyny pieprzyk jaki miała na prawej stronie policzka. Nie był jakiś wielki, czy odrażający jak u wiedźm z bajek dla dzieci. Jedynie mały, nieśmiały, lekko brązowy punkt na twarzy, przez który Gabrysia zdawała się mówić „jestem gorącą kocicą i jak się do ciebie dorwę to zajadę cię na śmierć”.

– Jeszcze zobaczysz pipe…, a raczej to co zrobię z twoją – Marek zaśmiał się pod nosem i wrócił do swoich zajęć. 

– Jak już doszedłeś do siebie to czekam na raport z wykonania tygodniowej akumulacji danych. – Zaczęła władczo starsza specjalistka ds. kontroli młodszych specjalistów. – O tam na końcu korytarza, obok pokoju Menago jest mój pokój, ten na lewo z zasłoniętymi żaluzjami. Zapraszam za godzinę do mnie.

 

Odeszła w stronę swojego pokoju, a w tym czasie Marek mógł odwrócić się o popatrzeć na jej falujące biodra okryte bardzo krótką spódniczką mini. – No to teraz ciężko będzie się skupić na pracy – rzekł do kolegi, który również wystawił głowę ze swojego boxika, aby podziwiać nową pracownicę działu.

„Krzyżanowska z ulicy Korfantego w Opolu od trzech dni nie przegląda ofert dot. leków na zatwardzenie. Widocznie wizyta u proktologa zapobiegła jej dolegliwościom”. Marek zaczął skrobać raport dla Gabrysi. „Skoro poprawiła jej się perystaltyka jelit, to może zacząć więcej jeść, a w konsekwencji więcej się ruszać. W związku z powyższym sugeruję rozpocząć kampanię reklamową nt. promocyjnych karnetów w pobliskich centrach fitness oraz wyprzedaży owoców i warzyw na bazarku na Korfantego. Nadmienić muszę, że z racji wysyłanych przez Krzyżanowską skarg dot. agresywnych reklam, powyższe kampanie muszą być wysublimowane i mniej krzykliwe jak ostatnie”. Skończył akapit, z dumą zamyślił się nad tym co napisał. – Przecież gdyby nie my to nie odwiedziłaby proktologa i nie pozbyła się zatwardzenia – powiedział w monitor. 

„Jankowski z ulicy Golubka w Łodzi przegląda od kilku dni oferty szpadli i dużych worków foliowych w marketach budowlanych, a ponadto logował się ostatnio do swojego banku kilkukrotnie przelewając pieniądze na zagraniczne konto. W dodatku śledzi też oferty wyjazdów na Dominikanę. Sprawa na tyle dziwna, że powinien zająć się nią dział zapobiegania przestępstw, może chce zabić swoją konkubinę i uciec za granicę?” Jeszcze kilkanaście innych podobnie brzmiących raportów Marek stworzył dla Gabrysi. Robił to, pogodzony z losem i brakiem awansu. Myśl o jej pieprzyku rekompensowała mu chwilowe bóle egzystencjonalne.

 

– Oto dokumentacja, o którą prosiłaś – położył papiery na biurku Gabrysi. Przełożona Marka siedziała w dużym fotelu, odwrócona do niego plecami. Spojrzał w sufit na lampki i zdziwił się, że są zepsute, bo dziwnie brzęczą. Jednak świeciły i nie migały więc to nie one brzęczały. Marek wpadł w lekką konfuzję. Ciche brzęczenie ustało, Gabrysia szybko schowała coś do szuflady swojego biurka i odwróciła się do Marka. Była bardzo zarumieniona i dyszała dziwnie.

– Biegałaś? – Zapytał – bo nie widziałem, żebyś wychodziła z pokoju.

– Nie interesuj się – odpowiedziała i chwyciła za raporty wymownie spoglądając na niego dając mu do zrozumienia, aby ten już sobie poszedł. – A następnym razem pukaj, nawet jak są otwarte drzwi.

Marek miał chęć porozmawiać, ale zawiedziony wyszedł z jej pokoju. Przystanął przy drzwiach i już miał je zamykać, gdy nieokreślone brzęczenie rozległo się znowu. „Dziwne te świetlówki” pomyślał.

-Niezłą masz tą starszą specjalistkę nad sobą – zaczepił Marka kolega, który już wcześniej razem z nim podziwiał kusą spódniczkę i falujące biodra Gabrysi. – Pewnie chciałbyś mieć ją „pod sobą” – dodał i zaśmiał się.

– Nie interesuj się – odpowiedział i usiadł, a za chwile czuł dumę, że odpowiedział koledze w taki sam sposób jak Gabrysia odpowiedziała jemu. Wziął się za pracę, w czasie, której miał dużo przemyśleń od „jeszcze siedem godziny w tym pierdolniku i do domu” po „dziwne, że ludzie nawet nie kryją się z tym co szukają w Internecie. W sumie dzięki nim mam pracę”. Niemalże przez cały dzień nie odstępował klawiatury i dwóch monitorów. Na jednym miał dane do analizy a na drugim sporządzał raporty.

– Stuku puku – usłyszał kobiecy głos.

– o Gabrysia – wykrzyknął niemalże z podniecenia. – Co cię do mnie sprowadza kolejny już raz? – zapytał, a po chwili uświadomił sobie jak idiotycznie to zabrzmiało.

– Przestań robić z siebie pipe – powiedziała to władczo a zarazem z humorem. – Dobrze wiesz, co chcę od ciebie.

Marek nie wiedział co powiedzieć, więc odruchowo sięgnął po wydrukowane nowe raporty i dał je Gabrysi zapakowane w niebieską aktówkę. Wzięła od niego teczkę, zaśmiała się i mrucząc coś pod nosem powróciła do swojego pokoju.

– Ona to chyba nie nosi majtek, co? – wystrzelił do Marka kolega z boksu obok.

– Nie wiem, nie sprawdzałem. Z resztą nie interesuj się.

 

„O co mogło jej chodzić?” zastanawiał się przez resztę dnia. Do końca pracy zostało jeszcze pół godziny. Marek zebrał się w sobie wstał od komputera i podszedł do drzwi swojej nowej szefowej. Znowu były otwarte i znowu dochodził ze środka dziwny brzęczący dźwięk. Stał tam z piętnaście minut, aż dźwięk przestał być słyszalny, zapukał i wszedł. Ujrzał Gabrysię stojącą przy oknie, dyszącą ledwo trzymającą się na nogach. Spojrzał na nią od stóp po głowę i rzeczywiście nie miała majtek. Co więcej, nie miała też na sobie krótkiej spódniczki. Nie miała na sobie nic prócz białych korali założonych na szyi. Zmieszany już chciał wychodzić, ale zatrzymała go – czekaj pipo. Gdzie idziesz? Chodź do mnie!

Marek wstrzymał się, ale nie wiedzieć czemu zamknął drzwi i pozostał w pokoju Gabrysi. Widział jej nagą talię, ale tylko z tyłu. Wyglądała niezwykle apetycznie. Czekał aż się odwróci. Zniecierpliwił się szybko, więc ruszył w jej kierunku, ale po kilku krokach zamarł. Brzęczący dźwięk znowu rozległ się po pokoju. Gabrysia odwróciła się trzymając w ręce coś na kształt mikrofonu estradowego. Przyłożyła ten „mikrofon” w miejsce, gdzie powinna mieć waginę. Powinna mieć, ale jej nie miała. Z jej krocza wystawał port wyglądem przypominający gniazdko kontaktowe a „mikrofon” podpinany był do jej „waginy”. Marek nadal stał oszołomiony tym co teraz widzi. Nie przypuszczał, że będzie kiedyś świadkiem masturbacji pół-kobiety-pół-robota. Gabrysia była coraz bardziej czerwona na twarzy, coraz szybciej i płycej oddychała. Po dwóch trzech minutach wybuchła dosłownie na oczach Marka. W miejscu gdzie stała, pozostały tylko dwa kikuty będące niegdyś jej nogami. Zasadnicza część Gabrysi rozmazała się na oknie. Kilka elementów w tym prawy pośladek trafił w głowę Marka, który zwymiotował na podłogę jak tylko zorientował się co się stało.

Zaraz wszedł Menago. Zobaczył co się stało. Upewniwszy się, że Marek jest cały, kazał mu wyjść i czekać pod drzwiami. Marek spojrzał na zegarek, było już po piątej, wkurzył się, bo już powinien być w domu, a nie siedzieć jeszcze w pracy. Za nadgodziny i tak mu słabo płacą, więc wolałby równo o 17.00 odbijać się na czytniku przy wyjściu.

– Ty to jednak jesteś cicha woda, Marek – powiedział mu nagle przełożony. – Nie posądzałem cię, że w jeden dzień uszkodzisz nasz prototypowy model droidów zarządzających niższego szczebla.

Marek nie wiedział o co mu chodzi. Jaki droid? Jaki zarządzający? Jakiego niższego szczebla?

– Tak ją tymi raportami zasypałeś, że jej się bateria szybko wyczerpała i zamiast ładowania co osiem godzin musiała ładować się częściej. Aż w końcu się przeładowała i wybuchła, haha. A może poprostu wpadłeś jej w robotyczne oko, hm? Uciekaj do domu. Muszę jeszcze odpowiedni raport z tego przygotować – zakomunikował Menago. – Z resztą i tak skończy ci się zaraz działanie Tabletki. A jutro dostaniesz nową szefową.

 

„Tabletka! Faktycznie” impuls myślowy pojawił się w głowie Marka i jakby rażony piorunem oddalił się w stronę swojego biurka. W szufladzie powinien mieć dawkę na powrót do domu. Jednak nie miał. Przerażenie wypływało z jego oczu jak woda z fontanny di Trevi. Menago był dla niego niedostępny, nikogo w boksach już nie było. Przeleciał jeszcze po kilku pobliskich biurkach. Wszystkie pozamykane na klucz „kurwa, że też ja zawsze się w coś wpierdolę!” wykrzyczał i załamany padł na podłogę. Ręce zaczynały mu drżeć, nogi odmawiały posłuszeństwa. Marek zaczął zalewać się łzami jak dziecko. „Gabrysia miała rację. Jestem pipa, a nie facet” lamentował w myślach. Nagła bojaźń go ogarnęła, ale wiedział, że jakoś musi dostać się do mieszkania. A raczej do pomieszczenia cztery na pięć metrów w którym oprócz łóżka i biurka miał jeszcze aneks kuchenny i łazienkę. Wszystko to zapyziałe i na dwudziestu metrach kwadratowych. Podniósł się i nie patrząc w stronę drzwi Gabrysi, przy których Menago palił papierosa i robił notatki, oddalił się do windy. Zjechał na parter biurowca. Gdy ochroniarz zobaczył w jakim jest stanie wyciągnął ze swojej apteczki Tabletkę i podał Markowi. Wziął ją najpierw niechętnie, będąc w stanie dziwnego otumanienia. Gdy Tabletka zaczęła działać Marek uśmiechnął się do ochroniarza i wyściskał go jakby uratował mu życie. Znowu chciało mu się żyć, ręce i nogi przestały mu się trząść. Był pełen optymizmu i wiary w siebie. Wsiadł do taksówki i zanim podał adres domowy, poprosił taksówkarza o przejażdżkę po okolicznych ulicach. Chciał się popatrzeć trochę na zielone skwery. Euforyczny stan po zażyciu tabletki utrzymywał się jeszcze przez dwa kwadranse. Dwa najpiękniejsze kwadranse jakie Marek przeżył od rana, gdy po przebudzeniu zażył swoją Tabletkę pierwszy raz dzisiaj.

 

Nagle usłyszał znajome brzęczenie. Spojrzał na kierowcę, a ten wsadzał sobie „mikrofon” w prawe ucho. „Wybaczy Pan, ale muszę się podładować…”

 

Koniec

Komentarze

O ile jestem odporna na przekleństwa, to na teksty typu:

Pewnie chciałbyś mieć ją „pod sobą” – dodał i zaśmiał się.

albo

– Ona to chyba nie nosi majtek, co? – wystrzelił do Marka kolega z boksu obok.

już nie. Nie podobała mi się wtyczka w waginie, seksistowskie odzywki męskiej części korpo z szefem na czele.

Tekst właściwie o niczym. Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie jest tak źle. Jest jakiś pomysł, momentami było nawet zabawne. No, szału nie ma, ale tragedii też nie.

Przynoszę radość :)

Cześć JohnyBed

Mała łapanka i garść opinii:

 

Przedstawiam Ci Gabrysię.

ci* – z małej, z wielkiej litery piszemy w listach/wiadomościach do kogoś, tylko i wyłącznie.

 

– Cześć – Gabrysia wyciągnęła rękę do Marka. Menago nie zważając na gest Gabrysi kontynuował dalej –  ta oto kobieta będzie starszym specjalistą ds. kontroli młodszych specjalistów.

Czyli ją tutaj olał, a potem ona nie zwracała na to uwagi?

Po drugie, zagmatwane to stanowisko. Nikt by tego tak nie nazywał, bo za długo.

 

Jedynie mały, nieśmiały, lekko brązowy punkt na twarzy, przez który Gabrysia zdawała się mówić „jestem gorącą kocicą i jak się do ciebie dorwę to zajadę cię na śmierć”.

Co. Cooo xD

 

– Jeszcze zobaczysz pipe…, a raczej to co zrobię z twoją – Marek zaśmiał się pod nosem i wrócił do swoich zajęć. 

– Jak już doszedłeś do siebie to czekam na raport z wykonania tygodniowej akumulacji danych.

Rozmawiali, wiec nawet jakby to powiedział pod nosem, to by usłyszała i go strzeliła po gębie. Przynajmniej po gębie. Ponadto dziwne, że nie znał jej wcześniej, a ona tak dobrze zna swoje obowiązki w praktyce.

falujące biodra okryte bardzo krótką spódniczką mini.

Są długie spódniczki mini? Zbędne dookreślenie. Poza tym, czy będąc na stanowisku ubierałaby się w ten sposób? No chyba nie bardzo.

rzekł do kolegi, który również wystawił głowę ze swojego boxika,

Ze swojego boksu*

odpowiedziała i chwyciła za raporty wymownie spoglądając na niego dając mu do zrozumienia, aby ten już sobie poszedł.

Lepiej:

Odpowiedziała i chwyciła za raporty, wymownie spoglądając na niego, by już poszedł.

– Przestań robić z siebie pipe – powiedziała to władczo a zarazem z humorem. – Dobrze wiesz, co chcę od ciebie.

Pipę*. Dwa, rzucałaby takimi tekstami w pierwszym dniu? Ja wiem, że fantastyka, ale pewien realizm jest ważny.

„Tabletka! Faktycznie” impuls myślowy pojawił się w głowie Marka

Jak w głowie, to impuls musiał być myślowy, więc to zbędne dookreślenie.

Przerażenie wypływało z jego oczu jak woda z fontanny di Trevi. 

Wypływająca, wyskakująca, wylatująca woda z fontanny, jakiejkolwiek, ma dla mnie osobiście wydźwięk pozytywny i spokojny – mogę się zachwycać jak ta woda wylatuje, bo robię to w chwilach wolnych – utożsamianych w mojej głowie z czymś dobrym.

Irka_luz

Jestem zdania, że na potrzeby opowiadania można kreować różnorakie postawy, postacie i dialogi., nawet takie, których autor nie popiera. No ale te wstawki tutaj próbują w jakiś sposób wypełnić fabułę i przestrzeń. W sposób nienajszczęśliwszy, moim zdaniem.

Ogólnie co do opowiadania. Nie powaliło. Tabletka na koniec to łatwa próba wytłumaczenia całej historii, w której bohaterzy pełnili rolę statystów. Niby dużo o Marku ale nie wiem, co mógłbym o nim powiedzieć konkretnego. 

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

No cóż, nie mogę powiedzieć, że opowiadanie przypadło mi do gustu – historyjka rozpoczyna się niewybrednymi żarcikami, a potem jeszcze jakiś czas utrzymuje czytelnika w przekonaniu, że chodzi głównie o sprawy damsko-męskie, by w końcówce lekko zaskoczyć.

Zastanawia mnie tytuł opowiadania – dlaczego Drzwi?

Wykonanie, co stwierdzam z prawdziwą przykrością, pozostawia bardzo wiele do życzenia.  

 

młod­sze­go spe­cja­li­sty ds. ob­rób­ki… ―> …młod­sze­go spe­cja­li­sty do spraw ob­rób­ki

Nie używamy skrótów. Ten błąd pojawia się jeszcze w dalszej części tekstu.

 

– Przed­sta­wiam Ci Ga­bry­się. ―> – Przed­sta­wiam ci Ga­bry­się.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– Cześć – Ga­bry­sia wy­cią­gnę­ła rękę do Marka. Me­na­go nie zwa­ża­jąc na gest Ga­bry­si kon­ty­nu­ował dalej – ta oto ko­bie­ta bę­dzie star­szym spe­cja­li­stą ds. kon­tro­li młod­szych spe­cja­li­stów. Bę­dzie twoją bez­po­śred­nią prze­ło­żo­ną. Wszel­kie spra­wy ra­por­to­wać bę­dziesz do mnie – przez Ga­bry­się. Me­na­go ob­li­zał się. Nie cze­ka­jąc na dal­szy roz­wój roz­mo­wy od­wró­cił się na pię­cie i po­szedł. ―> Brak kropki po wypowiedzi. Narracji nie zapisujemy w dialogu. Wypowiedź dialogową zaczynamy od nowego wiersza. Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach, bo sprawiają, że zapis staje się nieczytelny.

Powtórzenia. Masło maślane – kontynuować to robić coś nadal. Raportować można komuś, nie do kogoś.

Winno być:

– Cześć. – Ga­bry­sia wy­cią­gnę­ła rękę do Marka.

Me­na­go, nie zwa­ża­jąc na gest Ga­bry­si, kon­ty­nu­ował:

Ta ko­bie­ta jest star­szym spe­cja­li­stą do spraw kon­tro­li młod­szych spe­cja­li­stów. To twoja bez­po­śred­nia prze­ło­żo­na. Wszel­kie spra­wy bę­dziesz mi raportować przez Ga­bry­się.

Me­na­go ob­li­zał się. Nie cze­ka­jąc na dal­szy roz­wój roz­mo­wy, od­wró­cił się na pię­cie i po­szedł.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Pa­trzył się na Ga­bry­się… ―> Pa­trzył na Ga­bry­się

 

pie­przyk jaki miała na pra­wej stro­nie po­licz­ka. ―> Czy policzek ma także lewą stronę?

Pewnie miało być: …pie­przyk, który miała na pra­wym po­licz­ku.

 

– Jesz­cze zo­ba­czysz pipe…, a ra­czej… ―> – Jesz­cze zo­ba­czysz pipę… a ra­czej

Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

obok po­ko­ju Me­na­go jest mój pokój… ―> Dlaczego wielka litera?

 

mój pokój, ten na lewo z za­sło­nię­ty­mi ża­lu­zja­mi. ―> Co zasłaniało żaluzje?

Żaluzji się nie zasłania – to żaluzje coś zasłaniają, np.: okno, drzwi.

Proponuję: …mój pokój, ten na lewo,opuszczonymi ża­lu­zja­mi.

 

mógł od­wró­cić się po­pa­trzeć… ―> Literówka.

 

– No to teraz cięż­ko bę­dzie się sku­pić na pracy… ―> – No, to teraz trudno/ niełatwo bę­dzie się sku­pić na pracy

 

i mniej krzy­kli­we jak ostat­nie”. ―> …i mniej krzy­kli­we niż ostat­nie”.

 

– Oto do­ku­men­ta­cja, o którą pro­si­łaś – po­ło­żył pa­pie­ry na biur­ku Ga­bry­si. Prze­ło­żo­na Marka sie­dzia­ła w dużym fo­te­lu, od­wró­co­na do niego ple­ca­mi. ―> Nie brzmi to najlepiej. Proponuję:

– Oto do­ku­men­ta­cja, o którą pro­si­łaś. Po­ło­żył pa­pie­ry na biur­ku Ga­bry­si.

Szefowa Marka sie­dzia­ła w dużym fo­te­lu, od­wró­co­na do niego ple­ca­mi.

 

i chwy­ci­ła za ra­por­ty wy­mow­nie spo­glą­da­jąc na niego dając mu do zro­zu­mie­nia, aby ten już sobie po­szedł. ―> Nadmiar zaimków.

Proponuję: …i chwy­ci­ła ra­por­ty, wy­mow­nym spojrzeniem dając do zro­zu­mie­nia, aby już sobie po­szedł.

 

-Nie­złą masz star­szą spe­cja­list­kę… ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza: Nie­złą masz star­szą spe­cja­list­kę

 

usiadł, a za chwi­le czuł dumę… ―> Literówka.

 

Wziął się za pracę, w cza­sie, któ­rej miał dużo prze­my­śleń… ―> Zabrał się do pracy, w cza­sie któ­rej dużo myślał/ przemyślał

 

lu­dzie nawet nie kryją się z tym co szu­ka­ją w In­ter­ne­cie. ―> …lu­dzie nawet nie kryją się z tym, czego szu­ka­ją w In­ter­ne­cie.

 

o Ga­bry­sia – wy­krzyk­nął… ―> O, Ga­bry­sia! – wy­krzyk­nął

Zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

– Prze­stań robić z sie­bie pipe… ―> Literówka.

 

Z resz­tą nie in­te­re­suj się. ―> Zresz­tą nie in­te­re­suj się.

 

prócz bia­łych ko­ra­li za­ło­żo­nych na szyi. ―> Raczej: …prócz bia­łych ko­ra­li wiszących na szyi.

 

Zmie­sza­ny już chciał wy­cho­dzić, ale za­trzy­ma­ła go – cze­kaj pipo. Gdzie idziesz? Chodź do mnie! ―> Zmie­sza­ny już chciał wy­cho­dzić, ale za­trzy­ma­ła go

Cze­kaj pipo. Dokąd idziesz? Chodź do mnie!

 

świad­kiem ma­stur­ba­cji pół-ko­bie­ty-pół-ro­bo­ta. ―> …świad­kiem ma­stur­ba­cji pół ko­bie­ty, pół ro­bo­ta.

 

Po dwóch trzech mi­nu­tach wy­bu­chła do­słow­nie… ―> Po dwóch, trzech mi­nu­tach wy­bu­chnęła do­słow­nie

 

wo­lał­by równo o 17.00 od­bi­jać się… ―> …wo­lał­by równo o siedemnastej od­bi­jać się

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

po­wie­dział mu nagle prze­ło­żo­ny. ―> …po­wie­dział nagle prze­ło­żo­ny.

 

A może po­pro­stu wpa­dłeś… ―> A może po ­pro­stu wpa­dłeś

 

Z resz­tą i tak skoń­czy ci się zaraz dzia­ła­nie Ta­blet­ki. ―> Dlaczego wielka litera?

Zresz­tą i tak skoń­czy ci się

 

Wsiadł do tak­sów­ki i zanim podał adres do­mo­wy, po­pro­sił tak­sów­ka­rza… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może: Wsiadł do tak­sów­ki i zanim podał adres do­mo­wy, po­pro­sił kierowcę

 

Chciał się po­pa­trzeć tro­chę na zie­lo­ne skwe­ry. ―> Chciał trochę po­pa­trzeć na zie­lo­ne skwe­ry.

 

„Wy­ba­czy Pan, ale muszę się pod­ła­do­wać…” ―> „Wy­ba­czy pan, ale muszę się pod­ła­do­wać…”

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka