- Opowiadanie: dawidiq150 - Dylemat

Dylemat

Witam w moim nowym opowiadaniu!!! Czytajcie! Komentujcie!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dylemat

Pisane mi było umrzeć młodo. Teraz, będąc w zaświatach, układam sobie w głowie pewną historie, by opowiedzieć ją mojej babci podczas snu. Podobno, ta historia miała mi się przydarzyć gdybym podjął inną decyzję za życia.

 

Był piątek po południu. Czas gdy kończyły się moje obowiązki szkolne, i miałem weekendową labę. Musiałem podjąć decyzję, co teraz zrobić. Czy iść do baru, gdzie spotykałem się z moimi kolegami i koleżankami, a potem na dyskotekę? Czy pojechać rowerem w odwiedziny do chorej babci? Babcią, miał się kto opiekować, a także miała opłaconych lekarzy, którzy systematycznie przychodzili do jej domu. Wiedziałem jednak, że moim obowiązkiem jest od czasu do czasu ją odwiedzić. Wybrałem pierwszą możliwość. Mało szlachetnie, wiem. Powiedziałem sobie, że była typową wredną teściową, z kawałów dla mojego taty i to miało być usprawiedliwienie. Założyłem kurtkę i buty, zabrałem portfel w którym miałem sześćdziesiąt złotych z groszami, a także wziąłem telefon komórkowy i wyszedłem z domu. Idąc spacerem, gdyż do baru nie było daleko, esemesowałem do kolegów. Zatrzymałem się na przejściu dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Czekając na czerwonym świetle rozglądnąłem się. Dwie moje koleżanki Agata i Monika szły chodnikiem po przeciwnej stronie ulicy. Nie zauważyły mnie, więc z niecierpliwością czekałem na zielone. Gdy się zapaliło, ruszyłem biegiem. Wtedy uderzył we mnie samochód. Jego czerwona maska, to ostatnie co zobaczyłem.

 

Zdałem sobie sprawę, że umarłem. Znalazłem się w miejscu, gdzie niczego nie było. Otaczała mnie biel, a ja zorientowałem się, że nie mam ciała. „Co się teraz stanie?” – pomyślałem. Nagle, niczym z mgły pojawiła się postać. Wyglądała, jak człowiek i na początku pomyślałem, że to Jezus Chrystus. Jednak zrozumiałem, że to anioł, gdy zobaczyłem wielkie srebrne skrzydła. Był prawie taki jak malują w kościołach. Długie, jasne włosy, biały habit. Nie czułem trwogi, natomiast byłem zdumiony. Odezwał się do mnie.

– Witaj, zakończyło się twoje ziemskie życie. Chwilę porozmawiamy. Mam ci coś do powiedzenia a ty możesz zadać mi kilka pytań.

– Czy ja jestem w niebie? – spytałem od razu.

– Nic podobnego – zaśmiał się. – Nie byłeś zbyt religijny, Jednak, także nie popełniłeś wielu ciężkich grzechów. Czeka cię stan, który ludzie nazywają „czyśćcem”

 

Przerwał i po chwili powiedział:

– Tylko stygmatycy idą od razu do nieba.

 

Niecierpliwie zadałem drugie pytanie.

– Czy będę bardzo cierpiał i długo?

– W twoim przypadku, będzie to jak bardzo długa wizyta u dentysty. Ale nie przejmuj się, będę od czasu do czasu przybywał, i podnosił cię na duchu.

 

Po chwili namysłu, zadałem kolejne pytanie.

– A co by było, gdybym zdecydował się jechać do mojej babci zamiast iść do baru?

 

Anioł wydał się zadowolony, że poruszyłem tę kwestię.

– To jest akurat ciekawa sprawa. Pisane było ci umrzeć. Jak chcesz mogę ci pokazać.

– Tak, chcę to wiedzieć – odpowiedziałem

– Dobrze – anioł klasnął w dłonie i białe otoczenie znikło. Zamiast tego, znalazłem się w normalnym świecie, gdzie widziałem wszystko z góry.

 

Ujrzałem mój dom i okolicę którą dobrze znałem. Widziałem, jak wychodzę z domu i wyjmuję rower z piwnicy. Następnie siadam, i jadę w stronę lasu. Chwilę nic ciekawego się nie działo, a ja się czułem, jak ktoś kto ogląda siebie na kasecie video. To się jednak niedługo zmieniło. Zacząłem zbliżać się do siebie jadącego na rowerze i „wszedłem” w swoje ciało. Od tej pory, widziałem wszystko jak swoimi oczami. Droga, którą jechałem, była szeroka i udeptana. Zdziwiłem się, że nikogo tu nie ma. O tej porze, wielu ludzi spacerowało tu ze swoimi psami. W pewnym momencie z lewej strony niebo zrobiło się fioletowe. Musiało mnie to zaciekawić, gdyż długo patrzyłem w tamtą stronę. Po chwili, ścieżka rozwidlała się w lewo. By dojechać do domu babci, należało jechać prosto, jednak ja skręciłem. Teraz, wyraźnie widziałem fioletową chmurę na niebie. Była niczym reflektor, z którego padał na ziemię pionowy szeroki słup światła. Przede mną, ujrzałem małego pieska, który biegał w kółko i zajadle szczekał zwrócony w stronę, w którą jechałem. Piesek miał obrożę na szyi połączoną ze smyczą, którą ciągnął po ziemi. Powietrze zrobiło się tu gorące, jakby temperatura wzrosła o co najmniej dwadzieścia stopni. Zakręciło mi się w głowie. Jakaś siła mnie podniosła. Rower został przewrócony na ziemi, a ja zacząłem się wznosić się w górę. Fioletowa chmura wciągała mnie. Straciłem przytomność.

 

Gdy się ocknąłem, czułem się bardzo dziwnie. Zrozumiałem, że to z powodu, iż byłem w stanie nieważkości. Znajdowałem się w pomieszczeniu wielkości dużego pokoju. Było tu, oprócz mnie jedenaście osób. Ubici jak w konserwie, jedni byli nieprzytomni inni rozmawiali.

 

– Gdzie ja jestem? – spytałem.

– Zerknij za siebie – odpowiedział mężczyzna obok mnie. – Porwało nas pieprzone UFO.

 

Odwróciłem się, i ujrzałem przez wielkie okno Ziemię. Błękitna planeta, była widoczna w całości, i można było zauważyć, że oddala się. Usłyszałem głos anioła.

 

– Przez jakiś czas tutaj nic się ciekawego nie miało dziać. Pokaże ci dalej.

 

Kapsuła doleciała do celu którym był Mars. Ujrzeliśmy czerwoną planetę, na której były liczne zabudowania dużych rozmiarów. Zbliżaliśmy się do jednego z nich. Po chwili otwarła się śluza i nasz stateczek wleciał do środka. Gdy zadokował, rozwarł się na dwie części, a my ujrzeliśmy wielki port kosmiczny i przede wszystkim obcych. Krzątali się tutaj wykonując jakieś prace. Były to oślizgłe, galaretowane stwory, większe od ludzi. Mieli wyodrębnioną głowę, a na niej dziesiątki małych oczu. Z korpusu odchodziły ramiona, niczym u ośmiornicy. Zakończone chwytnymi palcami. Nie mieli nóg, zamiast tego, unosili się w niewiadomy sposób nad podłożem. Nagle coś boleśnie wbiło mi się w plecy, i zostałem uniesiony wysoko. To samo stało się z innymi porwanymi. Kilku krzyknęło. Znaleźliśmy się, niczym na linii produkcyjnej. Wisząc widziałem z góry dużą część portu obcych. Były tu samoloty przypominające nowoczesne ziemskie myśliwce. Dużo różnych skrzyń, i dziwnie wyglądających sprzętów. Przez okna, widać było czerwoną powierzchnię Marsa. Nade mną, ciągnęła się szyna, na której zamocowany był robot, którego ramiona zostały we mnie wbite. Nikt nie przejmował się bólem, który wszyscy zawieszeni odczuwali. Poruszaliśmy się jadąc szyną. Po chwili, znaleźliśmy się nad wielkim placem budowy. Były tu maszyny ze świdrami, koparki, i wykopane doły. Po jednej ze stron gotowe konstrukcję, na których było coś co wziąłem za rusztowania. Oprócz tego wszystkiego, była tu cała masa pracujących obcych. Cały plac budowy, był oczywiście zadaszony, a przejechanie nad nim, trwało około dziesięciu minut. W końcu podróż na szynie dobiegła końca. Zostałem zrzucony do pomieszczenia, w którym czterech osobników zaczęło zrywać ze mnie ubranie. Nagiego, wrzucili mnie, a także innych do wielkiego akwarium z jakąś cieczą. Czułem lekkie pieczenia na całym ciele. Wyjęto mnie i położono na stole. Unieruchomiono ręce i nogi. Następnie zaczęto kroić.

 

– I po chwili byś umarł – powiedział anioł, a ja z powrotem wróciłem do białego miejsca, gdzie z nim rozmawiałem. Nie dowierzając spytałem.

 

– Naprawdę takie rzeczy by się zdarzyły? Przecież to absurdalne. Jak to ma się do Chrystusa i biblii, w której nic nie jest napisane o życiu na innych planetach.

 

Anioł odpowiedział.

 

– Oni nie posiadają duszy, są zwykłymi zwierzętami z wysoką inteligencją. Dobrze – anioł mówił dalej – nasze spotkanie dobiega końca. Na koniec, chcę ci jeszcze powiedzieć, że możesz kilka razy nawiedzić swoich bliskich we śnie. Przemyśl, co chcesz i komu przekazać. Gdy już będziesz gotowy, to stanie się samoczynnie.

 

&&&&&

 

Stara, umierająca kobieta spała w swoim domu. Przy jej łóżku siedziała córka oglądając jakiś program w telewizji. Nagle kobieta zaczęła coś mruczeć pod nosem, w końcu otworzyła oczy. Czuwająca córka z czułością dotknęła ręki matki. A ta spojrzała na nią i powiedziała:

 

– Śnił mi się Arek. Strasznie głupi sen, porwało go UFO, potem badali go obcy, a na końcu umarł.

– Mamo takie są sny…

 

Nagle zadzwoniła komórka młodszej kobiety. Odebrała, i po chwili jej mina bardzo posmutniała a w oczach pojawiły się łzy.

 

– Arek nie żyje, potrącił go samochód.

– Mój wnuczek? – spytała. A potem pomyślała „Miałam proroczy sen, i jak tu nie wierzyć w Boga.

Koniec

Komentarze

Hejka!

Znalazłem się w miejscu, gdzie nic nie było.

→ Może lepiej – gdzie niczego nie było? Kurde, to i tak źle brzmi, ale trochę lepiej niż powyżej ;D

 

Nagle, niczym z mgły pojawił się anioł. Wyglądał, jak człowiek i na początku pomyślałem, że to Jezus Chrystus. Jednak zrozumiałem, że to anioł, gdy zobaczyłem wielkie srebrne skrzydła.

 

→ Ale najpierw informujesz, że pojawił się anioł, więc dlaczego miałby to być Jezus ;D?

 

Anioł wydał się zadowolony, że poruszyłem kwestię.

→ tę

 

Zamiast tego, znalazłem się w normalnym świecie. Gdzie widziałem wszystko z góry.

→ Przed “gdzie” powinien znaleźć się przecinek, a słowo powinno być zapisane małą literą. 

 

Jakaś siła podniosła mnie.

→ Dziwny szyk. Zamieniłbym na: Jakaś siła mnie podniosła.

 

Fabularnie to ja czegoś nie łapię. Chłopak wybrał zabawę ze znajomymi – dostał karę, bo potrąciło go auto. Okazuje się jednak, że gdyby poszedł doglądać babcię (a to chyba dobry uczynek), to porwałoby go ufo i by sobie wziął i umarł. Dlaczego? Wola Boska? No okej, ale ten mix z ufoludkami, dla mnie trochę nie ma sensu.

Przyznam się, że gdy wyleciałeś z Ufo to nieźle się zdezorientowałem ;D Wyobraźni Ci się odmówić nie da.

Poniedziałkowy dyżurny pozdrawia! 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

NearDeath miło mi Cię u mnie znowu widać. Dzięki.

 

Niekoniecznie chodziło o to, że dostał karę. Cała historia z UFO to miała być jakby taka sugestia, że te anioły po śmierci manipulują nami by zesłać sny. Wiem, że to może głupie ale taki miałem zamysł. :) Jeszcze raz dziękuję!!!

 

PS.

Wiesz ja jestem trochę chory :))

Jestem niepełnosprawny...

A, w ten sposób kombinowałeś… 

Dzięki za wyjaśnienia ;D 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Masa usterek w tym krótkim tekście.

a ja wznosiłem się w górę

Pleonazm. Wznosić się można tylko w górę.

 

Ubrałem kurtkę i buty

Ubrań się nie ubiera tylko zakłada. Ubrać można choinkę albo osobę.

 

Jadąc chwilę, w pewnym momencie z lewej strony niebo zrobiło się fioletowe.

Zgubiłeś podmiot. Z tego zdania wynika, że to niebo jechało chwilę.

 

nie wiadomy

Łącznie.

 

jak to ma się do Chrystusa i biblii, w której nic nie pisze

nic nie jest napisane

 

Przez okna, widać było czerwoną powierzchnię Marsa. Nade mną, była szyna, na której zamocowany był robot, którego ramiona były we mnie wbite.

Opisy, jak ten powyższy, cierpią na ostrą byłozę.

 

A sama fabuła dość abstrakcyjna. Skłamałbym, że mnie zachwyciło to dziwne połączenie moralitetu z motywem śmierci, aniołów i UFO.

 

Dzięki zygfryd89 za poświęcenie mi chwili, przeczytanie i komentarz.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka