- Opowiadanie: JohnyBed - Valkiria

Valkiria

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Valkiria

"Dwanaście godzin do samozagłady" – brzmiał metaliczny kobiecy głos z głośników znajdujących się niemal na każdym z korytarzy. Co pięć minut informował o zbliżającej się nieubłaganie destrukcji. Co minutę dało się słyszeć krótki, głuchy pisk oznaczający ulatujący czas. Z każdą chwilą atmosfera stawała się coraz gęstsza. Świadomość nieuchronnie nadchodzącej śmierci paraliżowała w strachu większość mieszkańców Valkirii – lotniskowca powietrznego stacjonującego na orbicie ziemskiej, którzy utknęli na niej bez nadziei na odmianę swego losu.

Dokujące w Valkirii niszczyciele, myśliwce i okręty transportowe zostały wysłane na sąsiednie lotniskowce, a sam jej kurs został zmieniony w taki sposób, by wybuch wyrządził jak najmniej szkód dla orbitalnej floty Unii Narodów Północy. Niemniej jednak postarano się, aby Valkiria w miarę możliwości spowodowała znaczny uszczerbek we flocie handlowej zarządzanej przez Pakt Południowy.

Flota Handlowa Paktu Południowego stacjonowała na orbicie księżyca i pilnowała, aby czasem Unia Narodów Północy nie przejęła ich kopalni na księżycu. Rosnąca w militarną siłę UNP była coraz większym zagrożeniem dla Paktu Południowego. Atak na Valkirię był trzecim tego typu epizodem od czasu wprowadzenia do floty Unii lotniskowców powietrznych. Ich schemat był wszędzie niemal identyczny: atak sabotażystów na centrum kontroli statku, następnie infekcja jednostki centralnej przez złośliwy kod, który odpala procedury samozniszczenia. Na końcu wysadzenie się napastników. Efektowne zejście z tego świata sabotażystów miało na celu uniemożliwienie dostania się „specjalsów” do jednostki centralnej, a w konsekwencji zneutralizować działanie złośliwego kodu. Ze względów bezpieczeństwa, aby zniwelować niemalże do zera możliwości podłączania się do sieci komputera pokładowego okrętu, statki floty unijnej posiadały jedno miejsce dostania się do jednostki centralnej – ten fakt był również najsłabszym punktem tego typu zabezpieczeń. Gdy zaimplementuje się wirusa, a następnie zniszczy pomieszczenie z komputerem głównym to przerwanie komendy samozniszczenia jest praktycznie niemożliwe.

Pierwotnie na lotniskowcach procedury samozniszczenia były ustawione na trzy godziny. Po pierwszym zamachu zmieniono je na dziewięć godzin, aby dać więcej czasu na próbę dojścia do zniszczonego pomieszczenia i przerwania procedur. Drugi zamach pokazał, że dodatkowy czas nie był wystarczający więc zmieniono go we wszystkich Unijnych okrętach na dwadzieścia cztery godziny.

Połowa czasu minęła na Valkirii. Ewakuacja przebiegła sprawnie jednak trzy pokłady były odcięte od śluz ewakuacyjnych. Ludzie tam znajdujący się skazani byli na zagładę, a głos z głośników co pięć minut im to dobitnie uświadamiał. „Jedenaście godzin pięćdziesiąt pięć minut do samozagłady” – brzmiał beznamiętnie komunikat.

Spod sterty poskręcanego metalu, nadtopionego plastiku oraz latających luźno kabli, strzelających co chwilę iskrami, zaczął wypełzać ociężale jakiś osobnik. Był to mężczyzna, mniej więcej w wieku trzydziestu lat, wzrostu średniego, lekko łysiejący, w szarym kombinezonie floty Unii Narodów Północy. W gruncie rzeczy, bardziej był siwy niż łysy. Jednakże, można przypuszczać, że stan jego włosów był najmniejszym zmartwieniem w tamtej chwili. Lekko oszołomiony, ciężko łapał powietrze – zanieczyszczone różnymi oparami, co powodowało, że kaszlał mocno. Mężczyzna odszedł od gruzowiska i wszedł w mały korytarzyk, z którego wyczuwał lekki powiew świeżości. Rzeczywiście, nad korytarzykiem znajdował się szyb wentylacyjny, który jakimś cudem nie został w żaden sposób zawalony. Mężczyzna złapał dzięki temu nieco otrzeźwienia. Stanął mocno na nogach i zaczął analizować to, co go spotkało. „jedenaście godzin czterdzieści minut do samozagłady” – głos z głośników wytrącił go z przemyśleń. Zaczął nerwowo chodzić od zwałowiska spod, którego się wydostał, na koniec korytarza, który okazał się ślepą uliczką. Był w potrzasku.

Nie mógł sobie przypomnieć, na którym pokładzie się znajduje. Był długo nieprzytomny – ponad dwanaście godzin. Macając ściany korytarza szukał wskazówek, oznaczeń poziomów. „Skoro jest to ślepy zaułek to po coś musiałem tu przychodzić albo stąd wracać” pomyślał mężczyzna. Podbiegł szybko do kupy metalu i kabli i ostrożnie zaczął go przerzucać w nadziei, że odnajdzie jakąś wskazówkę. Rzeczywiście znalazł jakąś nadpaloną aktówkę. Jednak w środku nie było nic co mogłoby mu wskazać rozwiązanie. Grzebanie w zwałowisku tak go pochłonęło, że nawet nie zauważył, że nastąpił na przerwany kabel od głównego zasilania, który po kontakcie z jego stopą zaiskrzył, wybuchł, a mężczyznę odrzucił na koniec korytarza.

„Trzy godziny piętnaście minut do samozagłady” – metaliczny kobiecy głos wybudził odrętwiałego mężczyznę z letargu. Uniformy floty Unii Narodów Północy są wytrzymałe na bardzo niekorzystne warunki panujące wokół astronautów. Zostały tak skonstruowane, że mając przytroczony do nich odpowiedni hełm, można przebywać w nich w przestrzeni kosmicznej przez 15 minut bez większej straty na zdrowiu dla odzianego w nie astronauty. Co więcej zwiększają szansę na przeżycie w analogicznej sytuacji w jakiej znalazł się załogant Valkirii. Mężczyzna jednak nie miał hełmu. Łuk elektryczny spłynął po kombinezonie, ale nie wszedł w mężczyznę. Dlatego odrzuciło go w chwili nastąpienia na kabel. Uderzenie głową o ścianę zrobiło swoje – kolejne godziny w nieprzytomności.

Mężczyzna złapał się za tył głowy i zamroczonymi oczyma patrzył na zakrwawioną dłoń. Uderzenie było silne, miał szczęście, że jeszcze żyje. Aczkolwiek, świadomość, że za nieco ponad 3 godziny i tak będzie jednym wielkim fajerwerkiem spowodowała, że nie był zadowolony z tej sytuacji. Mężczyzna wstał, rozejrzał się ponownie po korytarzu i skoczył w górę z radości. Uderzenie w głowę wywołało u niego częściowy, przynajmniej, nawrót pamięci. Przypomniał sobie, co robił w korytarzu i wiedział już na jakim jest poziomie. Przypomniał sobie i się wzdrygnął. „Gdzie moja broń?” pomyślał i złapał się odruchowo za miejsce przy pasie, gdzie powinien mieć kaburę. Zapewne była pod zwałowiskiem, bo przy sobie jej nie miał. Mężczyzna był jednym ze „specjalsów” wysyłanym do utrzymania porządku na statkach floty UNP. W tej sytuacji, został zwabiony w ślepą uliczkę i uwięziony przez jednego z terrorystów z floty handlowej Paktu Południowego. Ścigał go, aż do wspomnianego miejsca, po czym terrorysta uruchomił pułapkę i detektor ruchu zdetonował bombę znajdującą się na przeciwległych ścianach korytarzyka. 

„Tchórz nie wysadził się, tylko spękał”, rzekł do siebie mężczyzna. Terroryści jak już dochodzą do centrum dowodzenia to wszyscy wspólnie detonują się zadając dotkliwy cios statkowi. Ten jednak najprawdopodobniej przestraszył się i nie wcisnął guzika. Zastanawiało to „specjalsa”.

„Szyb wentylacyjny!!” krzyknął mężczyzna. Podskoczył do niego i złapał się rękami za kraty. Próbował ciężarem swojego ciała odchylić pokrywę, jednak ta ani drgnęła. Szarpał, wił się, uderzał czym się da, przeklinał nawet a pokrywa ledwo się poruszyła.

„Jedna godzina dwadzieścia pięć minut do samozagłady” – metaliczny kobiecy głos oznajmił mężczyźnie, że ma nieco ponad jedną godzinę i dwadzieścia cztery minuty na wydostanie się z pułapki. „Specjals” ostatnim ciosem pięści przebił się przez pokrywę szybu wentylacyjnego i po ponad godzinie nierównej walki wszedł do niego. Było mu nieco ciasno, ale z ulgą stwierdził, że może poruszać się do przodu. Wiedział, że ma iść w stronę centrum dowodzenia, skoro jeden terrorysta nie wysadził się w powietrze, jest jeszcze nadzieja na uratowanie Valkirii. Trzysta metrów dzieliło go od ślepej uliczki do centrum dowodzenia. Doliczając wijące się szyby wentylacyjne i przejmujące zimno, które zaczęło go dosięgać, droga wydłużyła mu się strasznie.

Doszedł do rozwidlenia, z którego w prawo dostałby się do centrum, a w lewo do kapsuł ewakuacyjnych. „Pięćdziesiąt pięć minut do samozagłady” – metaliczny kobiecy głos niezawodnie dopingował mężczyznę do szybkiego działania. Zdecydował się pójść w prawo, spróbować wyłączyć sekwencję. Następnie, miał zamiar zmienić kurs Valkirii i profilaktycznie udać się do kapsuł ratunkowych. Jak pomyślał, tak zrobił. Kłębowisko dymu i zapach spalonych ciał niemalże całkowicie uleciało z centrum dowodzenia. W pomieszczeniu było ciemno, a jedyne światła jakie je oświetlały były to diodowe przyciski na konsolecie wraz z dużym czerwonym, który inicjował procedurę samozniszczenia oraz z małymi kolorowymi, których naciśnięcie w odpowiedniej kolejności procedurę zatrzymywało.

„Czterdzieści pięć minut do samozagłady” – metaliczny kobiecy głos, kolejny raz, dał znać o sobie. Przejście po trupach, szczątkach ciał wymieszanych z częściami centrum dowodzenia, nie należało do prostego zadania jednak mężczyzna widząc konsoletę sterowania nie zwracał na nic uwagi. Podszedł do pulpitu i wcisnął kombinację przycisków: żółty, zielony, zielony, różowy, niebieski, żółty, żółty, pomarańczowy, zielony. Odczekał chwilę, jednak reakcji komputera nie było żadnej. Powtórzył sekwencję i dalej nic. Pamiętał ze szkolenia z odbijania statków, które miał jeszcze w szkole „specjalsów”, że potrójne błędne wpisanie sekwencji przyśpieszy tylko proces zniszczenia. Stanął przed dylematem – uciekać do kapsuły i ratować siebie, czy próbować jeszcze jeden raz i zginąć niechybnie w razie popełnienia błędu.

Stał zadumany, wpatrzony w kolorowe przyciski. „trzydzieści minut do samozagłady” – Mężczyzna wyczuł podniecenie w metalicznym kobiecym głosie informującym o pozostałym czasie jego życia. Patrzył w diody i aż oniemiał. Na konsolecie, ktoś zamienił różowy z niebieskim albo jemu się tak wydawało. Był pewien, że coś z tymi diodami jest nie tak jak trzeba. 

Zdecydował się na trzecią próbę. Pogodził się ze sobą i swoim losem, na tyle na ile pamiętał coś z historii swojego życia. Żółty, zielony, zielony, niebieski, różowy, żółty, żółty, pomarańczowy i zielony. Gdy wcisnął ostatnią diodę usłyszał piskliwy aczkolwiek stłumiony kobiecy głos, zrobiło mu się jasno przed oczami i nawet nie był w stanie określić czy upadł, czy wzniósł się w powietrze. Miał wrażenie, że rozpłynął się w przestrzeni.

 

Koniec

Komentarze

Hejka! 

Co do technikaliów:

 

Dokujące w Valkirii niszczyciele, myśliwce i okręty transportowe zostały wysłane na sąsiednie lotniskowce(,) a sam jej kurs został zmieniony w taki sposób by wybuch wyrządził jak najmniej szkód dla orbitalnej floty Unii Narodów Północy.

Ogólnie w tekście jest problem z przecinkami. Co prawda nie jestem pod tym względem czepialski, by wyłapywać każdy źle postawiony przecinek, lub jego brak, ale tutaj naprawdę trochę razi to w oczy. Np: Raz przed “a” stawiasz go, a drugi raz nie. 

 

Atak sabotażystów na centrum kontroli statku i infekcja jednostki centralnej przez złośliwy kod powodujący odpalenie procedury samozniszczenia(,) a następnie wysadzenie się napastników.

→ Tak jak wyżej.

 

Drugi zamach pokazał, że dodatkowy czas nie był wystarczający więc zmieniono go we wszystkich Unijnych okrętach na 24 godziny.

→ Kolejna uwaga jest taka, że cyferki w tekście zapisujemy słownie, czyli – dwadzieścia cztery godziny. Tutaj również nie będę cytował każdego przykładu, bo jest tego sporo. 

 

Fabularnie: No taki przewidywalny szorciak, chociaż końcowe zdania wypadły fajnie. Zawsze to coś innego niż “ciemność przed oczami”, czy wybuch ognia. Nie zanudziłem się, ani nie przypadło specjalnie do gustu, ale trzymam kciuki za kolejne teksty i mam nadzieję, że wykonanie również trochę będzie lepsze :p

Pozdrowienia! 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Pogotowie energetyczne przybywa!

 

atakujących luźno kabli strzelających co chwilę iskrami,

który po kontakcie z jego stopą zaiskrzył, wybuchł a mężczyznę odrzucił na koniec korytarza.

Łuk elektryczny spłynął po kombinezonie i nie wszedł w mężczyznę.

Wszystkie powyższe stwierdzenia są bardzo filmowe aczkolwiek nie mają absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością. (Jak chcesz szczegółowy wykład jak i dlaczego zapraszam priv)

 

że mając odpowiedni hełm, można przebywać w nich w przestrzeni kosmicznej przez 15 minut bez większej straty dla odzianego w nie astronauty.

Bez straty czego?

 

Tunele wentylacyjne są przeważnie za małe na człowieka (kolejna filmowa bzdura) ale załóżmy że musiały zapewnić taką dużą cyrkulacje powietrza na tak ogromnym statku że niech będzie. Nie przepuszczę jednak tego że w wentylacji co jakiś czas muszą być wentylatory czyli takie śmigiełka (zajmujące swoją drogą całą wysokość i szerokość szybu tak że nie da się ich wyminąć) pchające to powietrze dalej. Nie wierze że bohater nie natrafił na nie na tak długim odcinku.

 

Kolejna sprawa. Jak oni się wysadzili w ten sposób że konsolka ostała się cała? (Wiem że jeden się nie wysadził ale jakikolwiek wybuch powinien to rozwalić)

 

a i w tekście jest ciut powtórzeń.

 

Czułem się jakbym czytał film akcji (czy to dobrze czy źle zdecydujcie sami). Mnóstwo mniejszych lub większych bzdurek i kilka luk logiczno-fabularnych ale jakby tak mocno zmrużyć oczy i mniej myśleć to jest nie najgorzej (zarówno z twoim tekstem jak i filmami akcji). Nie zrozum mnie źle tekst nie jest tragiczny tylko mam wrażenie że zbyt mocno inspirowany filmami których reżyserowie albo kompletnie nie znają się na “prądzie” albo celowo powielają pewne błędy logiczne bo “fajnie wygląda” a mnie osobiście doprowadza to do białej gorączki.

 

 

Pozdrawiam serdecznie

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Dziękuję bardzo za chęć przeczytania i skomentowania.

Skorygowałem nieco tekst i poprawiłem błędy (mam nadzieje, że wszystkie przecinki są już na swoim miejscu:) ).

Pozdrawiam

Nie jest źle, dlatego pozwolę sobie na komentarz z gatunku “szlifujących”. Wszystko w nadziei na to, byś mógł uczynić swoje opowiadanie lepszym!

 

Jak na mój gust opowiadaniu brakuje jakiegoś dynamizmu. Jest aż nazbyt uporządkowane, nazbyt regularne na sytuację, w której powinniśmy czuć presję czasu, nerwowość. Akapity – wszystkie niemal tej samej długości, jak od linijki. Myślę, że przydałaby się nutka chaosu, twórczego nieporządku. Więcej emocji.

Styl jakoś mi nie pasuje; niestety trudno mi sprecyzować, co dokładnie mi w nim przeszkadza. Umiesz pisać poprawnie i tak, aby Cię rozumiano, ale czułem się mniej więcej tak, jakbym czytał raczej sprawozdanie czy opis techniczny, aniżeli twórcze opowiadanie. Mam wrażenie, że czytałem opowiadanie pisane przez kogoś o niezwykle technicznym, uporządkowanym, mocno zdyscyplinowanym umyśle – czyli umyśle nieartystycznym.

Możliwe jednak, że styl przeszkadza tylko i wyłącznie mi – tutaj musieliby się wypowiedzieć też inni forumowicze.

 

Zaskoczyły mnie dziwne rozwiązania w konstrukcji statków kosmicznych. Po pierwsze: po co komu mechanizm dedykowany tylko i wyłącznie do autodestrukcji? Myślę, że każdy astronauta akceptuje ryzyko związane z lotem w kosmos, ale odmówiłby wejścia na statek będący jedną wielką beczką prochu, do której lont jest dostępny właściwie dla każdego. 

Jedynym (w miarę logicznym) uzasadnieniem dla mechanizmu autodestrukcji jest znaczne ryzyko przechwycenia statku przez wroga. Tymczasem tutaj mamy olbrzymi statek, w którym mieszka zapewne tysiące ludzi (każdy z nich z wojskowym przeszkoleniem,) a do tego mamy zacumowane w nim mnóstwo mniejszych jednostek bojowych. Statek, który nie da się przechwycić przez garstkę komandosów. Statek, który nie podda się bez walki. Montowanie w nim mechanizmu samozniszczenia jest dla mnie drażniąco nielogiczne.

 

Więcej: jeśli jedyną odpowiedzią floty na powtarzające się zamachy terrorystyczne jest łaskawe wydłużenie czasu na ewakuację, no to nie wróżyłbym UNP świetlanej przyszłości. Żadnych dodatkowych zabezpieczeń, podwójnych straży, żadnych nowy procedur – brak logicznej reakcji UNP strasznie drażni. Ludzie zajmujący się projektowaniem statków i lotami w kosmos powinni mieć głowę na karku.

 

No i w końcu: jeśli wklepanie złego kodu zatrzymania autodestrukcji powoduje jej przyspieszenie – czyż terroryści nie powinni wklepywać go raz po raz, aby skrócić czas ewakuacji? Myślę, że zablokowanie konsoli po złym wpisaniu kodu bądź jej zaprogramowana eksplozja w zupełności by wystarczyła. W tym drugim przypadku dylemat: “spróbować jeszcze raz i zaryzykować śmierć – czy wiać?” pozostałby niezmieniony. 

 

Sama idea autodestrukcji nie jest jednak do wyrzucenia – ale może zamiast guzika “zabij się”, lepszym pomysłem byłoby jakieś przeciążenie rdzenia czy sabotaż innego podzespołu, który skutkowałby nieuchronnym zniszczeniem statku?

Cześć, JohnyBed. :-)

Opisujesz ostatnie godziny przed samozniszczeniem Valkirii. Zawsze interesuje mnie, jak Autor wyobraża sobie moment zagłady, niezależnie od tego czy to lotniskowiec, prom, i bez znaczenia jest, ile razy już o tym czytałam. Mamy bowiem do czynienia z konkretną wizją. Co będzie najważniejsze, możliwe powody, ludzkie zachowania? Lubię tzw. military sf.

Zamieściłeś shorta i prawdą jest, że niewiele w nim można zmieścić, jednak Tobie prawie połowę opowiadania zajął – moim zdaniem – niepotrzebny zarys opisu świata i sytuacji, w której umieściłeś bohatera, wyjaśnienia dotyczące hełmu. Dodatkowo utrudniłeś sobie zadanie budując short na jednego bohatera, w związku z czym musiałeś w statyczny sposób podawać informacje. Proponowałabym w przyszłości namysł, jak inaczej wprowadzić czytelnika w świat przedstawiany. Przyjrzyj się, jak robią to inni. Może wykorzystać dialogi, fragment z mediów, retrospekcję i inne.

Zauważyłam również wysoki poziom wysycenia tekstu tłumaczeniami odnoszącym się do zachowania bohatera. Bardziej pokazuj, niż uzasadniaj i przekonuj, w myśl „show, don’t tell”. Ta reguła tylko pozornie wydaje się prosta do zastosowania. Bardzo dobrze, że Ty wiesz, dlaczego Twoja postać postępuje tak, a nie inaczej, jednak staraj się sprawić, żeby czytelnik domyślił się tego, nie pisz wprost, buduj sceny. 

 

Tekst ma szereg wad, jednak pisanie to umiejętność i każde kolejne opko może być lepsze. Naturalnie możesz zacząć poprawianie od tego szorta. Rekomendowałabym przede wszystkim poprawienie wskazanej interpunkcji i… 

Od czego zacząć? Na początek chyba nadanie opowiadaniu wyraźniejszej struktury (u Ciebie naturalne i najprostsze byłoby – odliczanie), tworzą ją akapity i sceny. Uporządkujesz w ten sposób tekst i łatwiej zobaczysz niepotrzebne powtórzenia i dłuższe fragmenty. 

Kolejną kwestia jest zmniejszenie liczby infodumpów (tych informacji, o których napisałam na początku komentarza).

Ostatnią sprawa jest wiarygodność przedstawianych zdarzeń, szczegółów. Tu odsyłam do komentarzy moich przedpiśców, zwłaszcza aKuby139 i Pliszki-Czajki.

 

Kilka zauważonych usterek:

kurs został zmieniony w taki sposób(+,) by wybuch wyrządził

mamy zdanie złożone (dwa czasowniki w funkcji orzeczenia), trzeba rozdzielić przecinkiem

Nie mniej jednak postarano się

razem

następnie infekcja jednostki centralnej przez złośliwy kod

bez i dopasowanie reszty.

statki floty unijnej posiadały jedno miejsce dostania się do jednostki centralnej – ten fakt jest również najsłabszym punktem tego typu zabezpieczeń.

Podkreślenie – przechodzisz na czas teraźniejszy, w kilku miejscach zauważyłam. Czy jest jakiś powód?

Wyboldowane – so-so. Miejsce nie jest faktem.

latających luźno kabli(+,) strzelających co chwilę iskrami,

zaczął analizować to(+,) co go spotkało.

tu też zdanie złożone (dwa czasowniki)

wybuchł(+,) a mężczyznę odrzucił na koniec korytarza.

jw

Przypomniał sobie(+,) co robił w korytarzu

jw

„Specjals” ostatnim ciosem pięści rozchylił pokrywę szybu wentylacyjnego i po ponad godzinie nierównej walki wszedł do niego.

Trochę zabawne, ciosem pięści – rozchylił? Do zmiany.

Jak pomyślał(+,) tak zrobił. 

jw

Odczekał chwilę(+,) jednak reakcji komputera nie było

jw

 

Jeszcze jedno – sprobuj przyjrzeć się, czy nie można byłoby zastąpić innym słowem zwał, zwalisko itd. Bardzo go dużo w pewnym fragmencie. Z powodzeniem możesz również je obejść.

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum komentująca w niedzielę

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Początek opowiadania całkiem udany, od razu wrzucasz czytelnika w wir wydarzeń i pokazujesz, o co toczy się gra. Bohater próbuje zapobiec zagładzie statku, występuje presja czasowa. Moim zdaniem warto przemyśleć końcówkę, a w przyszłości szukać nieszablonowych rozwiązań w fabule.

Czekam na Twoje kolejne teksty.

Początek dobry – lekko chrobocze, ale służy jako dobry haczyk. A potem niestety mordujesz potencjał zbyt wieloma infodumpami.

Poznałem więc historię świata, poznałem potencjał lotniskowców powietrznych, poznałem w końcu, co mają na pokładzie – i nijak mi ta wiedza nie przydała się w drugiej części tekstu, gdzie przechodzisz do samego bohatera i jego ostatnich chwil przed autodestrukcją. Więc na dzień dobry mocno mnie, czytelnika, znudziłeś, przez co potem brakuje mi już uwagi przy “mięsie” tekstu.

A i tutaj za dużo opisujesz, co czuje postać, a za mało pokazujesz. Takie podejście alienuje w stosunku do bohatera, nie buduje klimatu. Uderzanie w ścianę “aż do krwi” wywiera znacznie większe wrażenie niż napisanie “przepełniała go złość”. Jasne, nie wszędzie się da, ale warto próbować :)

Sama kompozycja, poza infodumpem o uniwersum na początku, całkiem-całkiem. Jest koncept zapobiegnięcia katastrofie, jest walka z czasem, jest i smutne zakończenie.

Tak więc sam koncept koncertu fajerwerków nierówny. Lubię koncept, uwielbiam militarne s-f, ale brakuje tu elementu emocjonalnego. Jeszcze więc sporo pracy Ciebie czeka. Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Hmmm. Nie kupuję tego. Od mechanizmu autodestrukcji – po co on statkowi? – do konsoli z kodem z kolorowych przycisków. I to najwyraźniej wspólnym dla wszystkich statków, skoro uczą go na szkoleniach. Jakież ułatwienie dla terrorystów! Takie kolorowe przyciski są dziwne, bo nie nadają się dla daltonistów, słabo działają po ciemku, przy ograniczonej widoczności (dym po wybuchu, oślepiony operator). A przy migającym kolorowym świetle to już w ogóle robi się loteria. Żołnierze nie potrafią czytać i nie znają cyferek, że trzeba po kolorach?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka