- Opowiadanie: Fate - Głos

Głos

Oceny

Głos

Zachwiał się lekko z wyczerpaniem wykonując zamach mieczem trafiając w bok mężczyzny przed sobą. Przeciwnik opadł głucho na twardą ziemię. Jeszcze nie tak dawne odgłosy walki umilkły zostawiając tylko cisze nocy i ciężki oddech mężczyzny, tego który jeszcze ostatkiem sił utrzymywał się na nogach. Brązowowłosy, młodzieniec oparł się o swój miecz i badał wzrokiem ofiarę. Pomimo oświetlenia, które dawały jedynie księżyc i gwiazdy, był pewny, wygrał, przeciwnik jest martwy. Leżał bezwładnie, bez oddechu, a obok niego miecz, który wyleciał mu z dłoni, zaś nieco dalej czarna, metalowa maska ze szklanymi otworami na oczy jak w goglach. Brązowowłosy wziął mocniejszy wdech, jego ciało słabło, a głowa stawała się za ciężka, by ją utrzymać. Zaczął doglądać samego siebie, by móc ocenić w jak złym stanie się znajduje. Jego ciemne ubranie było całe podarte i umazane we krwi. Kilka ran, nie za głębokich znajdujących się na klatce piersiowej i ramionach. Nie były groźne, sam jest w stanie sobie z nimi poradzić, jeśli tylko uda mu się odzyskać siły. O wiele groźniejszy wydawał mu się sztylet wbity w lewy bok pod jego pachą. Mężczyzna przeklął siarczyście łapiąc za utknięty w ciele przedmiot, nim jednak wykonał jakikolwiek ruch, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Upadł na ziemie tracąc przy tym przytomność.

Słyszał kroki, szuranie po drewnianej podłodze. Powoli otworzył oczy czując wielki ucisk w głowie. Pierwsze co zobaczył to sufit, sufit drewnianej chatki. Poruszając swoimi jasno brązowymi oczami dostrzegał coraz więcej przedmiotów w pokoju. Leżał na jednoosobowym, starym łóżku, tuż przy ścianie z małym oknem, z którego wydostawało się słabe światło, ledwie oświetlając całe pomieszczenie i pozostawiając je w półmroku. Po prawej stronie od niego znajdowała się mała szafka, zaś na przeciwko zagracona komoda z pootwieranymi szufladami. Drzwi do pokoju się otworzyły, a przez nie  w szybkim tempie przeszedł starszy osobnik.

– Gdzie to, gdzie to, gdzie ja to zostawiłem– mruczał do siebie nerwowo wymachując przy tym rękoma. Podszedł do komody przerzucając bałagan na niej, wyraźnie czegoś szukając.

 Brązowowłosy powoli usiadł dopiero teraz zauważając, że jego ciało zostało starannie owinięte bandażem. Starzec, który nie dawno co wszedł podskoczył ze strachu na dźwięk skrzypiącego łóżka. Obrócił się szybko, by spojrzeć na młodszego od siebie mężczyznę, a gdy go ujrzał na jego twarzy pojawił się zadowolony, szczery uśmiech.

– No proszę, szybko się obudziłeś!- powiedział radośnie podchodząc do rannego– A ja myślałem, że jeszcze z parę dni pobędziesz nie przytomny, a tu taka niespodzianka. Nieźle cię tamten urządził, co nie?

– Opatrzyłeś mnie?

– Tak, a jakże, miałeś wielkie szczęście, że wtedy przechodziłem, ten drugi to już trup, ale ciebie udało się uleczyć– skończył zdanie z wielkim uśmiechem na ustach.

– Co robiłeś w środku nocy, starcze?

– To chyba ja powinienem pytać– zmienił głos i wyraz twarzy na poważniejszy– co robiłeś w środku nocy walcząc… z nim.– Patrzył podejrzliwie na młodzieńca wypowiadając ostatnie słowo z naciskiem na nie.

– Z nim?– powtórzył brązowowłosy, również uważnie przyglądając się starszemu.

– Zaczekaj– rozkazał i wyszedł na chwile z pokoju, by wrócić z krzesłem, postawił je obok łóżka rannego i zasiadł na nim– chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz z kim walczyłeś?

– Ciemno było i mnie napadł, nie zdążyłem spytać o imię– zaśmiał się delikatnie, jednak starzec dalej uważnie się mu przyglądał. Po chwili stanął z krzesła i szybko wybył z pokoju, by wrócić do młodzieńca z przedmiotem w rękach.

– Maska– rzekł starzec siadając ponownie na krześle i pokazując metalową maskę– nie byle jaka, tylko jedna osoba taką nosi… i to z nim walczyłeś, prawda? Na pewno wiesz kim on był.– Między obojgiem mężczyzn zapanowała cisza, w której oboje uważnie się obserwowali, jakby próbowali poznać myśli tego drugiego. Starzec zaczął czuć niepewność, jednak szybko zastąpiła ją radość, gdy młodzieniec wykonał znak dłonią.

– Niech żyje Rebelia– powiedział młodszy z uśmiechem na ustach

– Tak! Niech żyje! O dzięki Bogom… pomyśleć, że zabiłeś sam Głos.

– Tak, Głos, dowódca Szeptów.

– Szepty już wiele lat ciemiężą nasz piękny kraj, to wręcz nie doprawdy, że ich lider właśnie poległ.

– Przyznaje nie było łatwo.– Westchnął dotykając klatki piersiowej.

– Napadł na ciebie przypadkiem, co zgrywusie? Dobrze tak okłamywać starca, który uratował ci życie?

– Wybacz starcze– zaśmiał się– mimo wszystko jest wielu ludzi, którzy popierają Szepty, jeśli okazałbyś się jednym z nich miałbym wielkie kłopoty.

– Pluć na tych ludzi! Odkąd w kraju rządzi Wielki Wódz, jest tylko gorzej, a jego pieski Szepty wprowadzają tylko zamęt, więżą nas, szpiegują, sprawiają, że ludzie znikają z dnia na dzień. Nikt nie może tu żyć spokojnie i opuścić tego kraju. A powiem ci, boś młody, kiedyś ten kraj był piękny i dumny, teraz to tylko więzienie dla ludzi– zatrzymał się ze smutkiem w zamyśleniu.

– Ludzie się boją, dlatego się słuchają Szeptów nawet jeśli pragną czego innego, na szczęście mamy Rebelie.– Młodzieniec próbował dodać mu otuchy

– Tak, całe szczęście, cała nasza nadzieja jest w niej– powiedział głucho w zamyśleniu bawiąc się swoimi dłońmi– Niestety nie wszyscy to rozumieją, mój syn tego nie rozumie. Nie chce stanąć i walczyć w imię wolności, ma mnie za szaleńca– zaśmiał się bezsilnie– ale on nie rozumie, on nie wie, urodził się w czasach panowania Wodza, nie zna smaku wolności, nie zna innego życia, myśli, że tak jest dobrze i nie chce nic więcej. A ja chcę tylko, by był bezpieczny, byśmy wszyscy byli…– mówił cicho powstrzymując łzy– nawet jeśli sam miałbym stanąć przeciw całej władzy… ja chce tylko jego dobra– skończył ciężkim westchnieniem i z bólem wypisanym na twarzy.

– Nie tylko popierasz Rebelie, ale też jesteś w niej, starcze?– starszy mężczyzna znów spojrzał na rannego nieufnym wzrokiem.– Sam nie dołączyłem oficjalnie do Rebelii, choć ją popieram, nikt mnie nie zaprzysiężył– kontynuował młodzieniec.

– Więc jak niby udało ci się stanąć do walki z Głosem, w dodatku go pokonać?

– Tu akurat miałem szczęście, przyznaje, chciałem walczyć, zostawiłem pułapkę, to że Głos w nią wpadł, to zwykły przypadek.

– Zostawiłeś pułapkę? Co to znaczy młodzieńcze?

– Mam na imię Sall– przedstawił się przykładając dłoń do piersi– nie musisz nazywać mnie ,, młodzieńcem", co do pułapki, zostawiłem wiadomość tam gdzie trzeba, że ruszam do obozu Rebeliantów, by wspomóc ich w walce, gdy tylko odkryłem, że jestem śledzony, zaatakowałem.

– Głupiś?! Mogła ich przybyć cała gromada, nie ważne jak silny jesteś, nie poradziłbyś sobie z większą ilością przeciwników.

– To bez znaczenia! Każdy członek mniej w Szeptach to szansa na nasze zwycięstwo!

– Podziwiam zapał, jednak nadal to głupota, by samemu dawać się atakować, w dodatku działając w pojedynkę.

– Rebelianci są bardzo ostrożni, trudno jakiegokolwiek znaleźć, nikt nie przyznaje się do bycia jednym z nich, nie mogłem ich znaleźć, by dołączyć, a ja muszę walczyć z Szeptami… to moja osobista walka…

– Osobista walka?– Sall zamilkł na chwilę, jakby bił się z myślami.

– Gdy byłem jeszcze dzieckiem… widziałem jak, jak Szepty zabijają moją rodzinę, ja jedyny ocalałem kryjąc się…– powiedział z wielkim bólem

– Szukasz zemsty?

– Tak, muszę pomścić moją rodzinę… to jedyne co mogę dla nich zrobić… to jedyne co mi zostało– wypowiadał słowa powoli z wielkim bólem w głosie i oczach

– Hoper, to moje imię– powiedział starzec, po krótkiej ciszy.

– Hoper, dziękuję za twoją pomoc, ale muszę cię prosić jeszcze o jedno… powiedz mi gdzie znajdę resztę Rebeliantów, chcę walczyć razem z wami, ramie w ramie

– Sall, chłopcze…

– Pokonałem Głos, razem zdołamy więcej, zwłaszcza teraz, gdy bez dowódcy osłabli, będą się bać naszej mocy!- Brązowowłosy pod wpływem emocji wstał z łóżka, jakby nagle wszystkie rany przestały mieć znaczenie– nie możemy ciągle się kryć, to czas, by stanąć do boju o to co nasze! Nie możemy się dawać wiecznie Szeptom i Wodzowi– mówił przekonująco, pewnym siebie głosem i z żarem w oczach.

– Sall, czy ciebie Bogowie wysłali, by nam pomóc?

– Być może, być może to łaska Bogów, że nadal żyje i że spotkałem ciebie Hoper, być może to właśnie ty masz mnie poprowadzić, jesteś zapalnikiem do nowych czasów, czasów pokoju– złapał starca za ramiona i spojrzał mu prosto w oczy– Dlatego proszę, poprowadź mnie dalej, tak jak Bogowie to zaplanowali.

– Tyle siły i zapału– powiedział wzruszony starzec– to na prawdę nadejdą lepsze czasy, jesteś naszą nadzieją Sall!- Otarł łzy i kontynuował– tamtej nocy wracałem z obozu Rebeliantów, byłem kiedyś lekarzem, sprowadzam im leki, powiem ci jak tam dotrzeć.

 

Sall stał oparty o zewnętrzne ściany chatki tuż przy drzwiach wyjściowych. W dłoniach trzymał rozdartą prawie na pół czarną maskę należącą do Głosu.

– Sall– westchnął brązowowłosy– mogłem być bardziej oryginalny– powiedział do siebie zakładając maskę na twarz– pomyśleć, że Rebeliancki śmieć uratował mi życie niszcząc moją maskę, w dodatku zebrałem dużo informacji, chyba naprawdę mam szczęście– rzekł do siebie oddalając się od drewnianej chatki, w której nie zostało już żadnej żywej duszy.

Koniec

Komentarze

Zachwiał się lekko z wyczerpaniem wykonując zamach mieczem trafiając w bok mężczyzny przed sobą.

Zawiesiłem się na tym zdaniu, inaczej bym je napisał – prościej.

Jeszcze nie tak dawne odgłosy walki umilkły zostawiając tylko cisze nocy i ciężki oddech mężczyzny,

Albo zostawiały ciszę nocy albo ciężki oddech. Cisza nie może występować razem z czymś wydającym dźwięk bo wtedy nie ma ciszy.

Brązowowłosy(-,) młodzieniec oparł się o swój miecz i badał wzrokiem ofiarę.

Zbędny przecinek.

Pomimo oświetlenia, które dawały jedynie księżyc i gwiazdy, był pewny, wygrał, przeciwnik jest martwy.

Gwiazdy o ile faktycznie świecą, to ich światło jest za słabe by jakkolwiek coś oświetlić. Po drugie, w końcówce tego zdania jest zmiana czasu narracji – był pewny, wygrał – przeszły po czym – przeciwnik jest martwy – czas teraźniejszy.

czarna, metalowa maska ze szklanymi otworami na oczy jak w goglach.

Czy w kontekście czasów w których dzieje się opowiadanie postaci miały szanse na to, by wiedzieć, czym są gogle?

nim jednak wykonał jakikolwiek ruch, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa.

Zbędne „mu”, skoro to było jego ciało to nie mogło odmówić posłuszeństwa komuś innemu.

Upadł na ziemię tracąc przy tym przytomność.

Literówka – „ziemię”, a po niej powinien być chyba przecinek.

Słyszał kroki, szuranie po drewnianej podłodze. Powoli otworzył oczy czując wielki ucisk w głowie. Pierwsze co zobaczył to sufit, sufit drewnianej chatki.

Powtórzenie. Po drugie, lepiej rozdzielić to na akapity, ponieważ czytelnik nie rejestruje nowej sceny.

Drzwi do pokoju się otworzyły, a przez nie  w szybkim tempie przeszedł starszy osobnik.

Podwójna spacja po „a przez nie”

Brązowowłosy powoli usiadł dopiero teraz zauważając, że jego ciało zostało starannie owinięte bandażem.

Brązowowłosy, brązowooki. Dużo brązu niestety.

Starzec, który nie dawno co wszedł podskoczył ze strachu na dźwięk skrzypiącego łóżka.

Zostało to opisane, że wszedł i moim zdaniem nie ma powodu, aby pisać o tym znowu.

Obrócił się szybko, by spojrzeć na młodszego od siebie mężczyznę, a gdy go ujrzał(+,) na jego twarzy pojawił się zadowolony, szczery uśmiech.

– No proszę, szybko się obudziłeś!- powiedział radośnie podchodząc do rannego(+.)– A ja myślałem, że jeszcze z parę dni pobędziesz nieprzytomny, a tu taka niespodzianka. Nieźle cię tamten urządził, co nie?

– Zaczekaj– rozkazał i wyszedł na chwile z pokoju, by wrócić z krzesłem(-,). Postawił je obok łóżka rannego i zasiadł na nim

Bez na nim, jak przyniósł krzesło i zasiadł, to wiadomo, że na nim, a nie na podłodze.

Po chwili wstał z krzesła i szybko wybył z pokoju, by wrócić do młodzieńca z przedmiotem w rękach.

Między obojgiem mężczyzn zapanowała cisza, w której oboje uważnie się obserwowali, jakby próbowali poznać myśli tego drugiego.

Powtórzenie.

– Szepty już wiele lat ciemiężą nasz piękny kraj, to wręcz nie doprawdy, że ich lider właśnie poległ.

Niestety nie rozumiem zwrotu „to wręcz nie doprawdy”.

na szczęście mamy Rebelię.

– Tak, całe szczęście, cała nasza nadzieja jest w niej–

Powtórzenie.

– Nie tylko popierasz Rebelię, ale też jesteś w niej, starcze?–

– Tu akurat miałem szczęście, przyznaję, chciałem walczyć,

– Rebelianci są bardzo ostrożni, trudno jakiegokolwiek znaleźć, nikt nie przyznaje się do bycia jednym z nich, nie mogłem ich znaleźć, by dołączyć, a ja muszę walczyć z Szeptami… to moja osobista walka…

Za długie to zdanie i zagmatwane przez to.

resztę Rebeliantów, chcę walczyć razem z wami, ramię w ramię.

Sall stał oparty o zewnętrzne ściany chatki tuż przy drzwiach wyjściowych.

A to nie wejściowych? Czy może były to drzwi wejściowo-wyjściowe? :P Lepiej po prostu drzwi.

 

Niestety opowiadanie mi się nie podobało. Nie zdołałem się wkręcić w fabułę, a końcówka miała za zadanie zaskoczyć, ale tak jakoś nie zrobiła szału. Może przez zbyt szybki przeskok. Ogólnie to przeszkadzały mi też błędy i czasem bardzo długie zdania, które z powodzeniem można by rozbić na mniejsze, by czytało się sprawniej.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu, może kolejne opowiadanie bardziej mi się spodoba. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Autorko, niestety fragment niczym nie jest w stanie zainteresować, a na dodatek lekturę utrudnia koszmarne wykonanie: zły zapis dialogów, fatalna interpunkcja, zawiłe, niepoprawne konstrukcje zdań, powtórzenia, zaimkoza, nieporadny styl, błędy gramatyczne (np. “obojgiem mężczyzn” – oboje to liczebnik odnoszący się do osób dwojga płci). Scenka, którą zaprezentowałaś, jest na dodatek fabularnie pozbawiona oryginalności, więc nie zachęca do czytania dalej, jeśli cokolwiek dalej masz napisane. Wprowadzasz potencjalnie intrygujące elementy świata przedstawionego (Szepty, Głos, maska), ale prezentujesz tak naprawdę nieciekawą scenkę walki i rozmowy, z których nic nie wynika. Zakończenie kompletnie niejasne.

Sugerowałabym, żebyś zamiast wrzucać fragmenty większej całości, napisała zamknięte, niezbyt długie opowiadanie, w którym zaprezentujesz swój świat i o co w nim chodzi. Oraz wrzuciła to najpierw na betę, bo technicznie niestety jest tragicznie na wszystkich poziomach.

Sagitt wypisał część baboli, ale jest ich znacznie więcej.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć, Fate. :-)

O:o, jest i fantasy. W dodatku fragment. Hmm, cieszmy się, że nie wiersz, lub jego fragment. Widzisz, Autorko, światy fantasy nie należą do moich ulubionych, a zamieszczenie fragmentu podwyższa mi poprzeczkę, chyba że z przedmowy dowiem się, na co mam zwrócić uwagę, czyli o co chodzi.

Nie napisałaś, więc zerknę tak ogólnie. 

Tytuł ładny, mam natychmiastowe skojarzenie z marzycielskim mózgiem, który otrzymał ciało wspaniałego smoka. Zgadnij skąd to?

 

Ale dość już tych dywagacji. Czytam…

Zachwiał się lekko z wyczerpaniem wykonując zamach mieczem(+,) trafiając w bok mężczyzny przed sobą.

Niezgrabne, dwa imiesłowy, przed nimi powinny pojawić się przecinki, lecz sądzę że lepiej byłoby to pierwsze zdanie „przerobić”. Na przykład (nie jest doskonały, Ty wiesz lepiej)

„Zachwiał się z wyczerpania i wykonał zamach mieczem, trafiając w bok mężczyzny przed sobą”

Przeciwnik opadł głucho

opadł, może upadł. Nigdy nie pojmę, dlaczego Autorzy z upodobaniem używają słowa „głucho”. Jak ciało mogło upaść głucho, w barwach byłoby to matowo? Podobnie jak „głuchy pisk”. Pisk nie może być głuchy, bo jest piskiem, acz tę konstrukcję spotkałam u wielu polskich pisarzy sf. Chyba ma jakiś walor dla mnie niedostępny. 

 

Przejrzę dalszy ciąg pierwszego akapitu i spróbuję napisać Ci, co usunęłabym, co nie itd.

Jeszcze nie tak dawne odgłosy walki umilkły zostawiając tylko cisze nocy i ciężki oddech mężczyzny, tego który jeszcze ostatkiem sił utrzymywał się na nogach. Brązowowłosy, młodzieniec oparł się o swój miecz i badał wzrokiem ofiarę. Pomimo oświetlenia, które dawały jedynie księżyc i gwiazdy, był pewny, wygrał, przeciwnik jest martwy. Leżał bezwładnie, bez oddechu, a obok niego miecz, który wyleciał mu z dłoni, zaś nieco dalej czarna, metalowa maska ze szklanymi otworami na oczy jak w goglach. Brązowowłosy wziął mocniejszy wdech, jego ciało słabło, a głowa stawała się za ciężka, by ją utrzymać. Zaczął doglądać samego siebie, by móc ocenić w jak złym stanie się znajduje. Jego ciemne ubranie było całe podarte i umazane we krwi. Kilka ran, nie za głębokich znajdujących się na klatce piersiowej i ramionach. Nie były groźne, sam jest w stanie sobie z nimi poradzić, jeśli tylko uda mu się odzyskać siły. O wiele groźniejszy wydawał mu się sztylet wbity w lewy bok pod jego pachą. Mężczyzna przeklął siarczyście łapiąc za utknięty w ciele przedmiot, nim jednak wykonał jakikolwiek ruch, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Upadł na ziemie(+,)tracąc przy tym przytomność.

Wyboldowane – zastanowiłabym się na usunięciem, podkreślenia – literówki, przecinki, kolokwailizmy, niezręczności.

 

Dobrze, teraz na temat całości.

Na pierwszy ogień niech pójdzie zapis dialogów. Chyba wszędzie nie ma spacji po wypowiedzi. Link do poprawnego zapisu dialogów (jeden stąd, jeden z Fantazmatów)

https://www.fantastyka.pl/loza/14

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Na drugi – literówki. Trochę jest ich w tekście.

 

Jeszcze kilka zatrzymań, chodzi mi o użycie słów/języka

to wręcz nie doprawdy

może niewiarygodne? acz cały dialog zdaje mi się nienaturalny i do poprawy.

co zgrywusie? Dobrze tak okłamywać starca

Hmm, zgrywusie – potoczne i nie adekwatne; jeśli już to wyrażenie „ładnie to okłamywać…”, chociaż pasuje raczej do relacji rodzic-dziecko, a tutaj – nieszczególnie.

zatrzymał się ze smutkiem w zamyśleniu.

Nie można się zatrzymywać ze smutkiem w zamyśleniu, niezgrabne.

powiedział głucho w zamyśleniu bawiąc się swoimi dłońmi

No tak znowu „głucho”. Zupełnie niejasne – bawienie się dłońmi?

zostawiłem pułapkę

zastawiłem pułapkę?

ruszam do obozu Rebeliantów, by wspomóc ich w walce

Podkreślone – niezgrabne

nie ważne jak silny jesteś,

razem

nadal to głupota, by samemu dawać się atakować

niezgrabne, poza tym logika – przecież on zaatakował?

to na prawdę nadejdą lepsze czasy,

razem

trzymał rozdartą prawie na pół czarną maskę należącą do Głosu.

A kiedy to się stało, metalowa – rozdarta na pół?

 

Podsumowując.

Pomysł na Głos, Szepty – ładny, lubię takie słowa, są mocne. Naturalnie sama Rebelia i nadzieja budzi określone skojarzenia, ale nie przejmuj się, że wtórne, jeśli będzie to Twoja opowieść, a nie kalka. Jeśli będą przygody i prawdziwi ludzie. Tu, wiele o postaciach nie można powiedzieć, chociaż zakończenie – ciekawe. 

Do szybkiego poprawienia: dialogi, literówki, niezręczności w użyciu słów. Na przyszłość – dialogi. To chyba wystarczy. 

Jeszcze jedno rekomenduję – czytanie opowiadań innych użytkowników i komentowanie, bo zamieściłaś opko w Krainie Wzajemności oraz przyda Ci się to (słownictwo, budowanie dialogów, świata, warsztat i interpunkcja – czytaj też wpisy Innych, szybciej pójdzie :D). Na pierwszy ogień (ponownie, powtórzenie) – Piórka z kategorii fantasy, jeśli są Twoimi tematami.

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum zamieszczająca komentarz w niedzielę.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka