- Opowiadanie: Artur Tojza - Bohater (Stara wersja)

Bohater (Stara wersja)

Tekst jest bardzo stary. Ma już z 15 albo 17 lat i napisałem go jakoś pod wpływem impulsu. Jakiś czas temu wykopałem go z starego dysku, nieco poprawiłem, ale w zasadzie nie zmieniałem jakoś specjalnie tego, co napisałem te X lat temu. Ciężko mi też przypisać go do jakiegoś konkretnego gatunku. Ogólnie na dysku mam więcej takich tekstów. Na razie prezentuję ten :)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Bohater (Stara wersja)

Czarny kabriolet mknął ciemnymi alejkami skąpanymi w zimnym deszczu. Ulice, pogrążonego we śnie miasta, były całkowicie opustoszałe. Zresztą nie było to niczym dziwnym, o tej porze roku, gdy dnie stawały się coraz krótsze, a powietrze zimniejsze i pachnące deszczem oraz zwiędłymi liśćmi. Samochód przecinał wątłe smugi światła rzucane przez latarnię, jedną za drugą. Młody mężczyzna, siedzący za kierownicą, spojrzał odruchowo w lusterko, kiedy dwa inne kabriolety wyjechały z bocznej uliczki. Z piskiem opon ruszyły za swą ofiarą, niczym wygłodniałe wilki. Chwilę potem dołączyły do nich jeszcze trzy inne samochody.

– Trzymaj się braciszku, już prawie jesteśmy w domu – powiedział kierowca do skulonego, obok niego na fotelu, mężczyzny.

Tamten tylko zacharczał, dławiąc się powoli własną krwią. Dwa z ścigających samochodów dogoniły kabriolet. Zaczęły uderzać w niego wściekle, chcąc za wszelką cenę strącić swą zwierzynę na bok, gdzie mogłyby ją dobić. Jednak młodzian nie należał do łatwych zdobyczy, zręcznie odpierał ich ataki, odrzucając od siebie swych prześladowców.

W końcu oba samochody wzięły go w kleszcze, zaś z tylnych okien wychylili się mężczyźni z AK-47. Kierowca kabrioletu wcisnął hamulec, akurat w momencie gdy obaj mężczyźni otworzyli ogień. Łowcy ostrzelali się nawzajem, w efekcie czego jeden z samochodów wpadł w poślizg i stanął wzdłuż drogi. Młody nie pożałował swej furii, docisnął pedał gazu i z impetem uderzył w przeciwnika. Samochód odrzucony siłą uderzenia przekoziołkował się dwa razy i ostatecznie spoczął na mokrym chodniku.

Kabriolet skręcił błyskawicznie w zacienioną alejkę, pełną śmieci, nie bacząc na to co jest przed nim. Po chwili wyjechał prosto naprzeciw miejskich doków. Staranował ogrodzenie i zniknął między magazynami. Zatrzymał się pod jednym ze zniszczonych baraków, wyjął ze schowka swoją niezawodną Berettę 92 z zamontowanym tłumikiem i wysiadł pospiesznie z samochodu. Ukrył broń na plecach, wciskając za pasek od spodni, i podszedł do bagażnika, gdzie miał schowanego wysłużonego Colta Comando. Przeładował karabin, wepchnął do kieszeni skórzanej kurtki, trzy zapasowe magazynki i wyciągnąwszy rannego brata z wozu, ruszył z nim w kierunku pomostu.

– Jak się trzymasz braciszku? Zaraz będziemy bezpieczni. Te ścierwa nas nie dostaną.

– Zimno… mi… – wyjąkał mężczyzna.

– To przez ten przeklęty deszcz, ale daje nam osłonę, więc nie jest taki zły.

– Harry…

– Tak?

– Zostaw mnie… j-ja mam… już… d-dość…

– Przestań mi tu chrzanić farmazony – fuknął Harry, sadzając brata pod ścianą baraku. – Wyjdziemy z tego obaj. Słyszysz mnie?

– Wiesz p-przecież…

– Powiedziałem, abyś się przymknął. Razem wdepnęliśmy w to gówno i razem z niego wyjdziemy. A teraz poczekaj tu na mnie chwilkę, sprawdzę czy nasza łódź już jest.

Ranny brat próbował coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył. Harry zniknął w strugach deszczu zostawiając go ukrytego za skrzyniami. Pobiegł w kierunku przystani jachtowej, cały czas, bacznie rozglądając się dookoła. Deszcz był teraz dla niego zarówno wrogiem, jak i przyjacielem. Dawał mu co prawda osłonę, ale jego wrogom również.

Przestał sobie w końcu zaprzątać tym głowę i znalazłszy odpowiedni numer pomostu, wbiegł na niego gorączkowo się rozglądając. „Królowa mórz” czekała tam gdzie miała. Niewielki, biały jacht napędzany silnikiem, lub żaglem przy odpowiedniej pogodzie, kołysał się ponuro w wodnej zasłonie. Harry wszedł na pokład, sprawdził dokładnie czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym zajrzał do sterówki.

Tak jak się umówił z swym dostawcą, w schowku była broń, którą od niego kupił wraz z łodzią. W magazynie żywność i leki, zbiorniki paliwa pełne plus sześć zapasowych kanistrów. Ich klucz do wolności. Szybko wymienił Colta Comando na nowiutkiego AK-47 ze schowka. Lubił tą broń o wiele bardziej, gdyż jak dotąd nigdy go nie zawiodła. Sprawdził magazynek, przewiesił przez ramię pas z zapasowymi magazynkami, włączył silnik na cichy bieg i ruszył po brata.

Ledwo zszedł z pokładu rozległy się strzały z broni maszynowej, a nad głową przeleciały mu pociski. Padł plackiem na pomost, celując karabinem w zasłonę deszczu, ale nic nie zobaczył. Rozległ się kolejny huk, jednak tym razem Harry dostrzegł wyraźny błysk. Wystrzelił dwie krótkie serie w tamtą stronę i po chwili do jego uszu dobiegł stłumiony jęk oraz głośny plusk wpadającego do wody ciała.

Jeden poszedł, pytanie polegało na tym ilu zostało. Odczekał chwilę, przebiegł kilka metrów i padł na deski pomostu, przywierając do nich. Sekundę potem rozległy się kolejne serie z karabinów maszynowych. Pociski rozpruły w drzazgi, kadłub jachtu, za którym się schował. Harry nie czekając dłużej, puścił po jednej krótkiej serii w dwa punkty. Dobiegły go jęki konających ludzi, a zaraz potem ponownie rozgorzał potężny ostrzał.

Jedna z kul trafiła go w ramię i odrzuciła do tyłu. Wpadł do lodowatej wody, krztusząc się nią, gdy w odruchu próbował nabrać powietrza do płuc. Kolejne pociski uderzyły koło niego, więc Harry szybko dał nurka w czarną toń. Popłynął pod pomost, wymierzył na oślep i wystrzelał cały magazynek. Dobiegł go stłumiony plusk i zobaczył w mętnym świetle, rzucanym przez jedyną latarnię, jak coś małego unosi się na wodzie. Wypłynął na powierzchnię, podpłynął do krawędzi pomostu i powoli się na niego wspiął.

Dwóch mężczyzn stało koło trzeciego, martwego kompana, przeczesując latarkami taflę zatoki. Harry przeładował cicho swą broń, wycelował i wystrzelił dwukrotnie. Oba pociski trafiły idealnie w cel, posyłając do Hadesu jego wrogów. Czując, że może być znacznie gorzej, pobiegł ile sił w nogach po brata. Kiedy przybył, na miejsce gdzie go zostawił, jego przeczucie się sprawdziło.

– A więc tu jesteś robaczku – zaśmiał się lodowatym głosem wysoki, barczysty mężczyzna, który trzymał brata Harry’ego za włosy, mierząc Walterem PPK w jego prawą skroń. – A już myślałem, że moi chłopcy pozbawili mnie całej przyjemności.

– Zostaw go Ross, albo…

– Albo co? Zastrzelisz mnie? Zdążę wpakować twemu kochanemu braciszkowi kulkę w jego pusty baniak zanim podniesiesz broń. A tak skoro już o tym mowa, to wyrzuć tego gnata do zatoki – dodał rozbawionym tonem gangster.

– Pozwól nam odejść – odparł Harry, wyrzucając broń za siebie, która wpadła z pluskiem do wody. – Przecież w niczym już ci nie możemy zaszkodzić.

– Co prawda to prawda, ale jak wiesz twój braciszek ma u mnie spory dług, a ja bardzo nie lubię długów.

– Spłaciłem go, co do centa…

– A potem puściłeś moją fabrykę z dymem. To było naprawdę głupie posunięcie.

– Katowałeś tam dzieci – warknął Harry.

– Cóż, ktoś musiał pracować, a to byli najtańsi pracownicy na rynku.

– Chciałeś chyba powiedzieć, niewolnicy.

– To bardzo brzydkie słowo, tak samo jak „morderstwo” czy „kradzież”. Nie lubię ich – zaśmiał się Ross.

– Ale jakoś nagminnie je stosujesz.

– Stosowanie, a mówienie o nich, to dwie różne rzeczy. Ja wolę, jak się mówi „wypadek” lub „pożyczka bez wiedzy właściciela”. Brzmi to o wiele lepiej, nie sądzisz.

– Wieśniacko i obłudnie jak dla mnie – parsknął Harry z pogardą.

– Ech, wy młodzi. Te wasze ideały o wolności i równości, chyba nigdy z tego nie wyrośniecie. Nuży mnie już ta rozmowa.

– Mnie też.

– No to chociaż w czymś na końcu się zgodziliśmy. Papa.

Ross wymierzył w młodzieńca i strzelił, ale ten w ostatniej chwili zdążył się uchylić. Pocisk drasnął go tylko po policzku, pozostawiając na nim długą, czerwoną linię. Gangster zaklął pod nosem, wycelował ponownie, jednak Harry był szybszy. Wyszarpnął zza paska schowaną pod kurtką Berettę i wystrzelił dwukrotnie. Obie kule trafiły mężczyznę w pierś odrzucając do tyłu na ścianę baraku. Ross osunął się powoli na ziemię, wypuszczając broń z ręki i patrząc oniemiałym wzrokiem na swego przeciwnika.

Harry podbiegł do brata, pomógł mu wstać i oprawszy go o siebie, ruszył w kierunku łodzi. Zatrzymał się po chwili, odwrócił do umierającego gangstera i posłał mu kulkę między oczy. Wygrał, czuł to w całym ciele. Ledwo wszedł na pomost usłyszał za sobą okrzyk przerażenia i pisk opon. Oślepiło go jaskrawe, białe światło, poczuł jak coś metalowego uderzyło w niego z impetem i cisnęło w powietrze. Bezładne ciało wpadło z głośnym pluskiem do wody. Harry widział jeszcze przez chwilę gromadzące się wokoło niego ludzkie sylwetki, znikające powoli w mroku, aż w końcu cały świat stał się czarny.

 

Ludzie tłoczyli się koło martwego ciała chłopca, leżącego na jezdni w kałuży krwi. Kilka kobiet próbowało uspokoić swoje dzieci, które płakały. Jakiś policjant podbiegł do tłumku i zaczął wypytywać ludzi co się stało. Zauważywszy martwe ciało dwunastolatka spytał o coś szybko, na co ludzie wskazali na wielką ciężarówką i siedzącego koło niej bladego mężczyznę.

Policjant podszedł do kierowcy, który trzęsącymi się rękoma próbował zapalić papierosa. Przykucnął koło niego, podał ogień i spytał:

– Jak to się stało?

– Jechałem, tak jak zwykle… miałem zielone… aż nagle ten chłopaczek wyskoczył mi pod… Ja go zabiłem!

– To nie pana wina.

– Ale Ja go zabiłem. Wcisnąłem hamulce… ale nie mogłem się już… po prostu nie mogłem… Boże, zabiłem dziecko.

Mężczyzna zaczął szlochać, skrywając twarz w dłoniach. Nawet nie poczuł, że papieros przypala mu rękę. Przyjechała karetka wraz z wozem policyjnym. Policjanci rozproszyli gapiów, dwóch sanitariuszy zabrało ciało dziecka i schowało je w czarnym worku. Ich kolega zajął się roztrzęsionym kierowcą ciężarówki, po czym podszedł do policjanta i podał mu jakiś komiks.

– Dzieciaka poniosła trochę wyobraźnia – stwierdził smutnym tonem. – Chciał być super gliną.

Funkcjonariusz spojrzał na pokrwawiony album i uśmiechnął się smutno. Włożył komiks do plastikowego worka na dowody i udał się do swego samochodu. Kolejny dzień w piekle, zebrał swe żniwo.

Koniec

Komentarze

Przyszedłem.

 

zaś z tylnych okien wychylili się mężczyźni z AK-47 

Wszyscy wychylili się z jednym AK-47?

 

Kierowca kabrioletu wcisnął hamulec 

Który bo pisałeś że jest tam kilka kabrioletów. (Tak wiem o co chodzi ale to tak brzmi”

 

Samochód odrzucony siłą uderzenia przekoziołkował się dwa razy i ostatecznie spoczął na mokrym chodniku.

Tak się da?

 

Przestań mi tu chrzanić farmazony

Moim skromnym zdaniem należy wywalić “farmazony”, nie pasują.

 

Ranny brat 

“Brat” jest zbędne.

 

zbiorniki paliwa pełne plus sześć zapasowych kanistrów

Gdzieś tu chyba powinien być przecinek.

 

Popłynął pod pomost, wymierzył na oślep i wystrzelał cały magazynek. Dobiegł go stłumiony plusk i zobaczył w mętnym świetle, rzucanym przez jedyną latarnię, jak coś małego unosi się na wodzie. Wypłynął na powierzchnię

Broń pod wodą nie działa i nie mówię tu o zacinaniu się a o tym że woda spowalnia kule do tego stopnia że są bezużyteczne. (Pozdrawiam pogromców mitów)

 

Papa

Zawsze widziałem osobno.

 

Ross wymierzył w młodzieńca i strzelił, ale ten w ostatniej chwili zdążył się uchylić.

Tak samo filmowe jak i mało realistyczne. (Nie twierdze że nie wykonalne)

 

Obie kule trafiły mężczyznę w pierś odrzucając do tyłu na ścianę baraku.

Jak się mierzy komuś w skroń to raczej się za nim chowa więc trafienie w pierś jest no…

 

bezładne ciało wpadło z głośnym pluskiem do wody. Harry widział jeszcze przez chwilę gromadzące się wokoło niego ludzkie sylwetki, znikające powoli w mroku, aż w końcu cały świat stał się czarny.

Ludzie tłoczyli się koło martwego ciała chłopca, leżącego na jezdni w kałuży krwi. 

To do wody czy na ulicę?

 

Trzy literki GTA. Z niczym innym mi się to nie kojarzy.

W twoim tekście mamy dwunastolatka rozwalającego bez problemu oddział gangsterów … serio?

Skąd miałby kontakty, umiejętności, wiedzę i stan psychiczny by zrobić to wszystko?

I twój tekst jest jak GTA, z błędami ( nie czepiam się serii GTA bo sam teraz gram w piątą cześć ale przyznacie że nie ma gry bez błędów) i mało logiczny, mocno przekoloryzowany i by dobrze się bawić trzeba odstawić całą logikę na bok. (W książkach jest to o wiele trudniejsze niż w grach a nie którzy nie potrafią się dobrze bawić [W tym ja] jeśli całość jest nie jest spójna i mało logiczna)

 

Pozdrawiam serdecznie.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Zdaje mi się, że KOMPLETNIE nie zrozumiałeś tego tekstu. 

Owszem przez większość czasu to ma przypominać coś na kształt GTA, ale finał polega na tym, ze dzieciak CZYTAŁ komiks, wyobrażał to sobie i wlazł pod samochód. Wydaje mi się, że to dość wyraźnie widać.

Cześć, Arturze Tojza. :-)

Czemu żeś taki stary tekst wstawił, nie rozumiem. Dla mnie to lata świetlne. I jeszcze piszesz, że masz wiele w lapku. Chyba najbardziej zdziwiło mnie, nie to że masz i zamieszczasz, lecz podkreślasz tę informację, jednak mniejsza z tym.

Nie za długie i nie fragment fantasy, więc – radość, acz nie wybuchowa jeszcze, bo tag superhero, a z nimi to nigdy nie wiadomo, jacy będą.

 

Po przeczytaniu.

Pomysł jest, ale z pewnością fantastyki w nim nie ma, niestety. To portal fantastyczny i dobrze, aby elementy fantastyki były obecne. Nawet śladowe,  jednak nie znalazłam ich w Twoim tekście. Szkoda. 

Jeśli chodzi o pisanie, jeszcze bardziej podkręciłabym pierwszą część (w sensie uprościła, nie chcę pisać bardziej konkretnie, żeby nie zaspojlerować, mam nadzieję że zrozumiesz, o co mi chodzi).

Poprawność – poziom so-so. Najbardziej trzeba popracować nad słownictwem (bogatsze) i zdaniami, aby były mniej podobne jedno do drugiego (długość, rytm).

Fabuła – jest.

 

Zatrzymania rożnego rodzaju.

gdy dnie stawały się coraz krótsze, a powietrze zimniejsze i pachnące deszczem oraz zwiędłymi liśćmi. 

Dni – literówka; powtórzenie – wiemy już, że padało i deszcz był zimny.

Zaczęły uderzać w niego wściekle, chcąc za wszelką cenę strącić swą zwierzynę na bok, 

Dwa samochody na raz zaczęły uderzać (o kleszczach piszesz później)?

Drugie wyboldowane – trochę niezgrabne sformułowanie – strącić, raczej zepchnąć

Jednak młodzian nie należał do łatwych zdobyczy, zręcznie odpierał ich ataki, odrzucając od siebie swych prześladowców.

Hmm, ciekawe jak odpierał i odrzucał?

Kierowca kabrioletu wcisnął hamulec, akurat w momencie gdy obaj mężczyźni otworzyli ogień. Łowcy ostrzelali się nawzajem

Hmm, filmowe, więc ok, ale cholernie trudne, żeby się tak zgrało, bo zakładamy że pędzili, ale ok.

jeden z samochodów wpadł w poślizg i stanął wzdłuż drogi

Jeśli wpadł w poślizg (deszcz), nie stanąłby jak wryty wzdłuż drogi, chyba? Wiem, że może być skrót i nierealne, ale…

z impetem uderzył w przeciwnika. Samochód odrzucony siłą uderzenia przekoziołkował się dwa razy i ostatecznie spoczął na mokrym chodniku.

Powtórzenie – uderzenie, kilka zdań wyżej też było. Slowo spoczął, poza tym bardzo to dogodne dla naszego kierowcy, że oba samochody elegancko wylądowały po bokach drogi, z drugiej strony plus za logikę. :-)

Przeładował karabin, wepchnął do kieszeni skórzanej kurtki,(-,) trzy zapasowe magazynki

Chyba bez przecinka?

„Królowa mórz” czekała tam(+,) gdzie miała. 

Tu, dołożyć przecinek, są dwa czasowniki (orzeczenia).

sprawdził dokładnie(+,) czy wszystko jest na swoim miejscu, 

Tu jw.

Lubił broń o wiele bardziej, gdyż jak dotąd nigdy go nie zawiodła. 

Literówka. Zastanawiałam się też, dlaczego wolał nową, a nie wysłużoną.

Jeden poszedł, pytanie polegało na tym(+,) ilu zostało. 

Pociski rozpruły w drzazgi,(-,) kadłub jachtu, za którym się schował

Tu, przecinek wydaje mi się niepotrzebny?

Harry podbiegł do brata, pomógł mu wstać i oprawszy go o siebie, 

Literówka

 

Podsumowując, pisz, ale może weryfikuj te sprzed lat. Mam wrażenie, że to wprawka. Spróbuj napisać coś nowego na trwające konkursy (Mitologie inaczej, Z(a)miana, Granice nieskończoności, w tym ostatnim – teksty bardzo krótkie).

Jeśli chcesz zagościć na dłużej, spróbuj pokomentować opowiadania innych osób, będzie łatwiej z komentarzami pod Twoimi i sporo się nauczysz. wink

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie lubię pisać na konkursy. Jakoś… nigdy nie lubiłem konkursów, bo zawsze był cisk ze strony moich krewnych, że musisz to i musisz tamto. Ja lubię pisać sam dla siebie. Wiem, głupie, ale to mi sprawia frajdę. 

Z nowych tekstów mam tutaj zamieszczony fragment “Śmierć z głębin”. Jest to monster story połączone z fikcją polityczną. 

 

A “Bohater” mi tutaj pasował, no bo dzieciak myślał, że jest komiksowym/filmowym bohaterem, a skończył jak skończył. Mam gdzieś tekst bardziej fantasy o Draculi, ale jest głupi, więc go chyba wyrzucę.

Jeśli tekst o Drakuli głupi, to go lepiej nie „wrzucaj”. 

Edytka: Źle odczytałam „wrzucę” zamiast „wyrzucę”

 

 

W takim razie pisz, tak jak wolisz, to ważne, aby było Ci łatwiej, a nie trudniej. Komentowanie jednak bym polecała, bo i nauka (doświadczenie, jak Ty odbierasz opki innych, kształtowanie umiejętności patrzenia na teksty),  więcej komentarzy (wylądowałeś na planecie Wzajemności) oraz jeszcze raz nauka (sztuki pisania, zapisu, itd itp).

jeszcze piątkowa:-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przeczytałem końcówkę jeszcze dwa razy. Fakt nie zrozumiałem za pierwszym razem ale nadal uważam że można to zinterpretować w inny sposób. (może ja jestem jakiś dziwny?)

 

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Jesteś pierwszą osobą, która tak to zinterpretowała :D 

Zgadzam się z Asylum. Pomysł jest, fabuła też, wykonanie uważam za niezłe. Warto pomyśleć nad napisaniem czegoś nowego, sprawdzić, jak rozwinąłeś się pisarsko. Moim zdaniem, tekst całkiem dobry technicznie, chociaż treść znana i przewidywalna – bandyci, pościg, strzały. Historię ratuje końcówka, która odwraca sens wydarzeń, ale zabrakło mi czegoś zaskakującego czytelnika, nietypowego, obecnego w tekście już od samego początku.

Tylko, że w założeniu to miało być od samego początku wtórne i czytelnik miał dostać takiego plaskacza na końcu. Cała historia to komiks, którzy czyta dzieciak, a potem mamy świat realny i tragedię, bo chłopak wpadł pod koła ciężarówki, gdyż był tak zaabsorbowany komiksem. Stąd założenie polegało na tym, ze dostajemy coś wtórnego, oklepanego, a przewidywalnego i w finale wszystko okazuje się fikcją.

 

A jeśli idzie o napisanie czegoś nowego, to masz tutaj:

https://www.wattpad.com/story/224578558-%C5%9Bmier%C4%87-z-g%C5%82%C4%99bin

 

Jestem w trakcie pisania tej opowieści.

Pomysł niefantastyczny, ale nieźle napisany. Scena akcja dobrze napisana technicznie – tylko ciężko się nią przejąć, jeśli nie do końca kuma się, po co cała akcja. Tym niemniej na koniec wszystko staje się jasne i choć pomysł jest mocno emocjonalny, to jednak częsta eksploatacja tego typu motywu mnie osobiście nie uderzyła. Jednak od strony technicznej koncert fajerwerków wykonany jest nieźle :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No dobrze, a gdzie tutaj jest fantastyka?

Nie bardzo widzę związek między obydwiema częściami opowiadania. Dopiero po komentarzach ta kwestia mi się wyjaśniła.

Jak na początki pisania to technicznie całkiem nieźle. Acz nie idealnie. Przecinki żyją własnym życiem. Możesz jeszcze zwrócić uwagę na takie rzeczy:

Ulice, pogrążonego we śnie miasta, były całkowicie opustoszałe. Zresztą nie było to niczym dziwnym,

Byłoza.

Młody nie pożałował swej furii, docisnął pedał gazu i z impetem uderzył w przeciwnika. Samochód odrzucony siłą uderzenia przekoziołkował się dwa razy i ostatecznie spoczął na mokrym chodniku.

Ale który samochód? Bo tam się dwa zderzyły. Czy to jest fizycznie możliwe – od zderzenia dwóch samochodów (nawet nie czołowo) jeden koziołkuje, a drugi spokojnie jedzie dalej? Co na to prawa Newtona?

Kabriolet skręcił błyskawicznie w zacienioną alejkę, pełną śmieci, nie bacząc na to co jest przed nim. Po chwili wyjechał prosto naprzeciw miejskich doków. Staranował ogrodzenie i zniknął między magazynami. Zatrzymał się pod jednym ze zniszczonych baraków, wyjął ze schowka swoją niezawodną Berettę 92

Kto wyjął pistolet? Bo podmiotem cały czas jest kabriolet.

Harry podbiegł do brata, pomógł mu wstać i oprawszy go o siebie,

Literówka, nawet zabawna.

Babska logika rządzi!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Tekst będzie kompletnie przebudowany, ale jeszcze nie wiem kiedy ogarnę nową wersję. Na pewno jak ją spiszę to wrzucę w osobnym poście aby można było porównać z tą stareńką wersją.

Podobnie zrobię z kilkoma innymi moimi starymi opowiadaniami, np. Cienie umysłu czy Sen marzyciela.

 

Nowa Fantastyka