- Opowiadanie: Kaliś - Początek Dumy Taernu

Początek Dumy Taernu

Akcja rozgrywa się w uniwersum gry The Pride of Taern.

Jest to pierwszy rozdział powstały w myśl cyklu opowiadającego o powstaniu prawdziwej Dumy Taernu, początkach człowieka zwanego Kali.

Oceny

Początek Dumy Taernu

Poznał ich po dołączeniu do bractwa, które zaprosiło go do swoich szeregów, i któremu z braku towarzystwa i narastającej samotności nie odmówił. Nie spodziewał się po nich cudów na patyku, spodziewał się, że będą jak reszta, i staną się jedynie częścią drabiny prowadzącej do jego celu.

Erkę była szamanką voodoo, tak samo jak on, chociaż widać było gołym okiem, że jest od niego bieglejsza w tym fachu. Nie była najwyższa, przeciwnie wręcz, lecz dodawało jej to swoistego uroku – jej i tak długie, ciemne włosy wydawały się jeszcze dłuższe. Lekko opadały na jedną stronę twarzy, zasłaniając delikatne rysy, lecz podkreślając jednocześnie błękit jej oczu. Było w niej coś ciekawego, coś, czego nie umiał jeszcze nazwać

Fimke przedstawiał się jako rosły barbarzyńca z górskich plemion Taernu. Dzierżył ciężkozbrojny ekwipunek, jednak jego muskulatura sprawiała, że poruszał się zręcznie i gibko niczym kot. Twarz miał pooraną bliznami, jak przystało na wojaka walczącgeo na froncie, a oczy zdradzały wieloletnie doświadczenie. Kali czuł się o wiele pewniej wiedząc, że ktoś taki walczy z przodu.

 Łatke natomiast nie sprawiał wrażenia szczególnie silnego, lecz Kali wiedział, że to tylko pozory. Był druidem, a ciała druidów nie musiały być silne – więź z naturą nadrabiała tę wątłość z odsetkami. Jeśli wie co robi i nie marnuje niepotrzebnie czasu, Łatke może zmienić przebieg każdej bitwy w jednej chwili. 

 

Pierwsze dni w bractwie Krew i Chwała przebiegały tak jak zakładał ; dystans towarzyszący nieznaniu się udaremniał jakiekolwiek większe próby otwarcia się na siebie. 

Łatke, Fimke i Erkę prowadzili rozmowy głównie między sobą i innymi członkami, on czasami coś wtrącał, żeby stopniowo się w nich wpasowywać. 

Wkrótce, gdy któryś wieczór z kolei ruszał samotnie na Wielkiego Pająka, o którym opowiadała mu Wiedźma, i który powracał niczym koszmary w bezgwiezdną noc, zaproponowali mu towarzyszenie im w nowej, nieznanej mu wcześniej przygodzie.

Kali znał Kemenak, bywał w nim wcześniej częstym gościem. Obdarzona przez naturę koldzica była dla niego najlepszym znanym handlarzem ekwipunkiem, Pierwszemu Koldowi oraz Kapłanowi pomógł w wielu różnych sprawach, co było zresztą warunkiem zaakceptowania go w koldzim mieście. Nieco mniej wiedział o Dolnym Kemenak, gdyż nie przepadał za szemranymi interesami które zachodziły w tamtejszej karczmie, od której odstraszały go również pijani i nachalni koldzi robotnicy.

Nie słyszał jednak o wyzwaniu, które oferował Mistrz Arkanegrin. Dowiedział się, że za dosyć sporą sumkę przenosi on śmiałków do swojego wewnętrznego świata, gdzie mają okazję stawić czoła koszmarom zaprojektowanym specjalnie przez niego. Jako że wyzwania były jedynym, co odciągało go od monotonii i zwykłej szarości dnia, a także przez wzgląd na chęć lepszego zaznajomienia się ze swoim bractwem, chętnie przystał na propozycję.

 

W Dolnym Kemenak

 

No to czas rozdzielić role : jako że jest nas czworo, Erkę wspomoże Fimke w atakowaniu, ja standardowo zajmę się tym waszym zdrowiem, Kali zaś będzie osłabiał i dobijał przeciwników – Łatkę nawet sprawdzał się jako przywódca, brakowało co prawda nieco zdecydowania w tonie jego głosu, ale mówił zwięźle, przemyślanie, i przede wszystkim – logicznie. Będzie dobrym liderem.

- Dobra dobra, co tak oficjalnie, Kali będzie miał nas za sztywniaków – wtrąciła Erkę wesołym tonem.

No takie udawanie poważnego mistrza strategii średnio ci wychodzi – dopowiedział równie wesoło Fimke.

Czar prysł.

Ci dwoje brzmieli tak, jakby nieszczególnie się przy nim krępowali. Jedynie Łatke starał się sprawiać wrażenie dobrego przywódcy.

Zdziwili go. Zadziwili nawet.

Wyzwanie, które zostało mu opisane, wydawało się długie, męczące i trudne. Przeważnie w drużynie ludzie po prostu dzielili się rolami i na tym rozmowy się kończyły, oni tymczasem zdawali się być coraz to weselsi.

-Słuchajcie, trzeba się jakoś zaprezentować przed nowym towarzyszem – odpowiedział obronnie Łatke.

Towarzyszem. Tak to dawno nie został nazwany.

Przyzwyczajaj się Kali, bo prędko z tej wyprawy nie wrócimy, a i nie będzie to nasza jedyna w takim gronie – rzuciła jeszcze wesoło Erkę.

Hm, jeśli tak się zapowiada, to mam szczerą nadzieję, że będzie jak mówisz – starał się by jego ton brzmiał wesele i na luzie zarazem. Raczej średnio mu to wyszło, ale chyba nikt tego nie zauważył, bo od razu przeszli do zbierania sumy, którą życzy sobie magus za swoją usługę. Następne co pamięta to jak tracił przytomność, osuwając się powoli na podł… w nicość?

 

Co?

 

Co…

 

 

Obudził się w jakimś ciemnym, cuchnącym miejscu. Jego towarzysze byli widocznie bardziej przyzwyczajeni, gdyż zdążyli już rozpalić pochodnie, i Erkę czekała aż się obudzi, żeby mu jedną przekazać. 

Trzymaj. To rzeczywiście twój pierwszy raz, co? Przyzwyczaisz się do tych teleportacji, spokojnie – powiedziała wręczając mu pochodnię. 

- Cholera, mam nadzieję, bo łeb mam obolały jak Pierwszy Kold dupsko od tego kija, który tak głęboko w nim tkwi – odpowiedział i momentalnie zamarł.

“Za wcześnie?” 

Wszyscy prawie wybuchnęli śmiechem, ale największym wysiłkiem na jaki było ich stać zdołali się powstrzymać. 

- Łał, ty jednak umiesz powiedzieć coś zabawnego – powiedział Łatke patrząc na Kaliego z uśmiechem. - Ale musimy być trochę ciszej, bo akurat początek nie jest dobrym czasem na żarty.

Masz doskonałą rację, młody człowieku – głos Arkanegrina zza pleców brzmiał jakoś niewyraźnie. - Pamiętajcie, że jeśli nie podołacie, możecie wrócić do mojej projekcji, która przeniesie was z powrotem do Kemenak. Jeśli zdołacie wrócić.

Kali zaraz zrozumiał o co im obu chodziło, wystarczyło jedno spojrzenie na teraz rozświetlone pochodniami miejsce, gdzie mieli spędzić najbliższe godziny. Były to jakby stare katakumby, lecz nigdzie nie widział grobów. Ściany pokryte były zaschniętą krwią, ogromną ilością zaschniętej krwi, jak gdyby kogoś przed nimi wypatroszono. Kali był pewien, że bruk po którym chodzili miał pierwotnie inna barwę niż ciemna czerwień. Na razie nie dostrzegał nic więcej, lecz już samo to wystarczyło, żeby zaczął traktować tę wyprawę jak najbardziej poważnie.

- Cholera, widoki to tu macie naprawdę zachęcające – rzucił szeptem.

- Przyzwyczaisz się – odpowiedział również szeptem Fimke. - Wypatruj pierwszej grupy.

Krocząc coraz dalej w świetle pochodni zastanawiał się, jakich przeciwników przyjdzie im tu spotkać. Wątpił, że będzie coś tak "przyziemnego" jak skalne golemy, ogromne pająki, czy nawet nieumarłe szkielety, którym stawiał czoła do tej pory.

W końcu zobaczył pierwszego przeciwnika. A raczej przeciwników. Cała trójka była… identyczna. Potwornie wyglądające, humanoidalne stwory ; ich obdarte ze skóry ciała całe skrwawione i zakute w zerwane łańcuchy wydawały z siebie paskudne dla ucha dźwięki. Na głowach miały jakieś urządzenia z kolcami, co do których absolutnie nie miał pomysłu, jakie mogły pełnić zadanie. 

Wkrótce się przekonał. Wszystkie błyskawicznie ruszyły szarżując w jego kierunku. 

Jednak jego towarzysze mieli już wprawę w walce z nimi. Łatke błyskawicznie skuł najbliższego przeciwnika korzeniem, tak że ten nie mógł postawić kolejnego kroku.

Fimke ruszył unosząc broń, którą Kali rozpoznał jako ramię tego wielkiego skalnego golema z którym walczył tyle razy, Erkę natomiast wypaliła w niego salwą uderzeń tak dobrze mu znanej mrocznej energii. 

“Cholera, nie czas na panikę. Niezły to czarnoksiężnik, który boi się paru nieznanych stworków” – pomyślał i zaraz wyłączył przeciwnikowi Fimke zdolność obrony przed jego niszczycielskim natarciem swoim paskudnym urokiem voodoo. 

“Jeden z głowy, jednego kontroluje Łatke, ale cholera, co z trzecim?”

Bolało jak nic czego przedtem doświadczył. Kolce wystające z hełmu potwora wbiły się głęboko w ciało, miażdżąc kilka żeber i utrudniając oddychanie, przez co Kali chwiał się na nogach. 

Spróchniałe zęby potwora okazały się jakimś sposobem boleśniejsze od zębów leśnych bestii, którym wcześniej stawiał czoła. Nie miał co do tego wątpliwości – jeśli wszystkie trzy rzuciłyby się z zaskoczenia na kogoś z ich trójki, to byłby koniec tej wyprawy… A oni walczyli z uśmiechem. Coraz bardziej mu imponowali.

No proszę Kali, posmakowałeś mu! – rzuciła ze śmiechem Erkę - dzięki że zajmujesz się dostawaniem po dupie za nas. 

- A pewnie – harknął i splunął krwią - jestem z wami dosłownie chwilę i cała brudna robota na mnie. 

Rany które odniósł były poważne, ale nie na tyle, żeby nie mógł walczyć dalej. Wiedział jednak, że zdecydowanie nie może opuszczać gardy nawet na chwilę. 

Spokojnie Janek, tu wkraczam ja – oświadczył Łatke lecząc go i zakuwając w korzeń drugiego przeciwnika. 

“Jaki znowu Janek?” – pomyślał Kali osłabiając kolejnego przeciwnika do wykończenia dla Fimke i Erkę. 

Dobra, mniej więcej rozumiem. Jeśli pierwszy wykituje, to walka jest z góry wygrana. 

Można tak powiedzieć, generalnie nie będzie tak źle jak myślisz – odpowiedział Fimke.

Tylko dlaczego usłyszał szept mówiący, że będzie jeszcze gorzej?

Koniec

Komentarze

Jest to pierwszy rozdział powstały w myśl cyklu…

Kalisiu, skoro to tylko pierwszy rozdział, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie porwało. Jeśli mam być szczery to pisanie opowiadania na podstawie gry nie jest najlepszym pomysłem. Przynajmniej nie tak jak Ty to zrobiłeś.

Czytając to nie wyobrażam sobie Twoich postaci, a grupkę ludzi grających w rpga. Bo sorry, ale człowiek przebity kolcem, ze złamanymi żebrami i ugryziony na dokładkę :) raczej to odczuje. Albo druidzkie leczenie. Wyobraziłem sobie pasek pasek życia nad głową postaci.

 

Spróchniałe zęby potwora okazały się jakimś sposobem boleśniejsze od zębów leśnych bestii

Nie powinno być ugryzienie?

Hejka! 

Wpadłem tak jak zapowiedziałem. 

 

Akcja rozgrywa się w uniwersum gry The Pride of Taern.

No i właśnie z tego powodu tekst do mnie nie trafia. Nie czuję klimatu i gubię się w tak krótkiej fabule, lecz od razu wyjaśnię: Nieznajomość uniwersum, które w przedmowie zapowiadasz jest moim problemem. Rozumiem, że piszesz o jakiś konkretnych postaciach, o których ja nie mam pojęcia. 

Wydaje mi się, że tekst jest kierowany do wąskiego grona, ze względu na fakt, że nawet o takiej grze nie słyszałem, ale myślę że znajdzie też i swoich zwolenników. 

Jeśli chodzi o sprawy techniczne – najbardziej przyjrzałbym się dialogom:

 

- Cholera, mam nadzieję, bo łeb mam obolały jak Pierwszy Kold dupsko od tego kija, który tak głęboko w nim tkwi. – odpowiedział i momentalnie zamarł. → po tkwi bez kropki. 

 

Można tak powiedzieć, generalnie nie będzie tak źle jak myślisz. – odpowiedział Fimke. → To samo co wyżej.

 

- Łał, ty jednak umiesz powiedzieć coś zabawnego. – powiedział Łatke patrząc na Kaliego z uśmiechem. → To samo co wyżej

 

-Słuchajcie, trzeba się jakoś zaprezentować przed nowym towarzyszem. – odpowiedział obronnie Łatke. → Tu też to samo. 

To kilka przykładów. Wydaje mi się, że pod wcześniejszym opowiadaniem dostałeś linka do poprawnego zapisu dialogów, jeśli nie to mogę Ci podlinkować. 

Musisz troszkę poczytać o poprawnym zapisie – gdzie kropki, gdzie duże litery itp. Na początku wydaje się to być trudne, ale spokojnie do opanowania. 

Poza dialogami, zdanie wyglądają już lepiej. 

To tak ode mnie. Fajnie że zacząłeś publikować teksty i mogę życzyć pomyślności w dalszym procesie twórczym! 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Hej,

dziękuję za wskazanie błędów, nigdy nie byłem pewien tych kropek w dialogach, zaraz się biorę za poprawianie.

Jestem baaardzo świeży w pisaniu opowiadań, więc nie dziwię się, że nie przypadło ono do gustu, mam tylko nadzieję, że będzie lepiej i lepiej z mojej strony :D

Co do nieznajomości uniwersum – myślałem nad zabiegiem który widziałem w sporej ilości tytułów, coś w rodzaju bieżącej kreacji świata, dowiadywaniu się historii z dialogów i wspomnień bohaterów oraz wnioskowanie jej po ich zachowaniu w pewnych sytuacjach (traumy, lęki). Nie jestem jednak do końca pewien, jak ten zabieg poprawnie wprowadzić, więc prosiłbym jak najbardziej o rady.

Dzięki serdeczne i pozdrawiam!

Życie snem

Ja na początku również nie mogłem się połapać w budowaniu dialogów, jeśli chodzi o ich poprawną konstrukcję – to był dla mnie horror, więc spokojnie. Każdy to przerabiał. 

Ważne abyś nie traktował opinii (też i tych negatywnych), jako przytyki, tylko jako pomoc, aby kolejne Twoje teksty wypadały coraz to lepiej. 

Co do nieznajomości uniwersum – myślałem nad zabiegiem który widziałem w sporej ilości tytułów, coś w rodzaju bieżącej kreacji świata, dowiadywaniu się historii z dialogów i wspomnień bohaterów oraz wnioskowanie jej po ich zachowaniu w pewnych sytuacjach (traumy, lęki). Nie jestem jednak do końca pewien, jak ten zabieg poprawnie wprowadzić, więc prosiłbym jak najbardziej o rady.

Powiem Ci, że jest to trochę ciężka sprawa. Przede wszystkim – teksty oparte na jakiejś grze, niezbyt chętnie są czytane. Powód prosty – większość ludzi pewnie znać jej nie będzie, przez co czytanie czegoś na jej podstawie tym bardziej nie wydaje się zachęcający. 

Oczywiście – masz prawo to robić i jeśli sprawia Ci to frajdę to twórz historie w tym świecie. 

Jednak jeśli chodzi o takiego prostego czytelnika jak ja, wolałbym inną opcję. Wolałbym, abyś zaczął tworzyć swoje uniwersum, opowiadania prosto z głowy, nieoparte na konkretnym tytule – ale powtarzam, każdy może pisać co chce.

Wydaje mi się, że streszczanie historii w dialogach, wspomnień, w celu aby czytelnik rozumiał postaci, historię – nie jest do końca najlepszym rozwiązaniem. Wtedy również miałbym wrażenie, że z opowiadania tworzy się taka gawędziarska historia przy ognisku. Ja jako czytelnik, wolałbym historię, która dzieje się “na moich oczach”, a nie coś co jest jedynie wspominką. 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Cześć, Kaliś. :-)

Dla odmiany piątkowego dyżuru przeczytam sobie fantasy i w dodatku fragment, co niezmiernie mnie już ekscytuje. Przepraszam za ironię. 

Kalisiu, napiszę krótko, nie jestem targetem dla opek fantasy, a fragmentów jeszcze mniej, chyba że tenże publikowany jest eksperymentalnie, aby coś sprawdzić, zweryfikować. W każdym razie, jakby co, poczekaj na innych czytelników, bowiem mój komentarz może być skrzywiony przez brak sentymentu do tej tematyki.

 

W każdym razie czytam i cieszę się, że wymiar kompaktowy.

 

Po lekturze.

Nie jest dobrze. Ten fragment leży i kwiczy z kilku powodów. Po pierwsze – treść i fabuła. Fabuła jest zapisem jakiejś gry, niezbyt oryginalnej oraz nadużywasz wyrażeń potocznych. Po drugie motywacja bohatera i postaci, w których łaski chce się wkupić, jest nieprzekonywująca i nielogiczna. Po trzecie zapis, zajrzyj do linków zapisu dialogów i myśli. 

 

Przykład.

dodawało jej to swoistego uroku – jej i tak długie, ciemne włosy wydawały się jeszcze dłuższe. Lekko opadały na jedną stronę twarzy, zasłaniając delikatne rysy, lecz podkreślając jednocześnie błękit jej oczu. Było w niej coś ciekawego, coś, czego nie umiał jeszcze nazwać

Interesujące, dlaczego postaci w fantasy opisywane są zawsze w jednaki sposób: kolor oczu (obowiązkowo), rysy (zazwyczaj delikatne), włosy (konieczne i muszą opadać, falować, bądź bóg wico robić). Do kompletu mamy jeszcze, że było w niej coś, czego zazwyczaj patrzący nie potrafił jeszcze nazwać. Zapytam Ciebie „uprzejmnie”, czy człowiek składa się tylko z głowy porośniętej włosami, której najważniejszym elementem jest kolor oczu, ale powiem Ci, że i tak jest dobrze, bo mogłeś jeszcze napisać o ustach. 

Dodatkowo, najczęściej widzą w ten sposób kobiety bohaterowie płci męskiej (odwrotnie co prawda też nie jest lepiej, ale nie o tym teraz piszę), co ma niewiele związku z rzeczywistością, czyli faktycznym stanem rzeczy. Poobserwuj siebie i podpytaj kumpli, co zwraca ich uwagę w spotykanych kobietach. 

Teraz przyszła kolej na przedstawianie bohaterów męskich. Jak myślisz, co składa się na ich opis…

Muskularni, wyrzeźbieni, zwinnie poruszający się, u nich preferowana twarz zryta bliznami, czasem brak jednego. Jeśli oczy, to koniecznie zimne. 

Jeśli elf – to wiotki, zgoła eteryczny i koniecznie z łukiem, musowo mag.

 

Kilka przykładów potocznych zwrotów, 

cudów na patyku

większe próby otwarcia się na siebie.

stopniowo się w nich wpasowywać

ja standardowo zajmę się tym waszym zdrowiem, Kali zaś będzie osłabiał i dobijał przeciwników – Łatkę nawet sprawdzał się jako przywódca, brakowało co prawda nieco zdecydowania w tonie jego głosu, ale mówił zwięźle, przemyślanie, i przede wszystkim – logicznie. Będzie dobrym liderem.

Kali będzie miał nas za sztywniaków

jego ton brzmiał wesele i na luzie zarazem

odpowiedział obronnie Łatke.

średnio mu to wyszło,

Pojedyncze, pewnie by uszły, jednak w taki nagromadzeniu są trudne do przyjęcia.

Obdarzona przez naturę koldzica była dla niego najlepszym znanym handlarzem ekwipunkiem, Pierwszemu Koldowi oraz Kapłanowi pomógł w wielu różnych sprawach, co było zresztą warunkiem zaakceptowania go w koldzim mieście.

Niejasne, nie znam tego świata.

 

Podsumowując. Spróbuj przemyśleć to, co chciałbyś napisać, przeczytaj też kilka opowiadań piórkowych z kategorii fantasy. Zapis sesji i przeżyć grającego bohatera nie staje się sam z siebie literaturą.

 

Pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum w niedzielny wieczór

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka