- Opowiadanie: Peter Barton - Znacznie więcej niż sto słów o kamieniu

Znacznie więcej niż sto słów o kamieniu

cesarski malachit

 

Pomysły były dwa ale jak to często bywa... brak czasu, granty... bla,bla,bla.

Ale ponieważ nie uśmiecha mi się siedzenie w kilcie, picie zimnej kawy i wpieranie wszystkim, że tylko przebrałem się za karaczana, to postanowiłem wrzucić “szybką stówkę” nawiązującą tematycznie do pierwszego pomysłu... Też nie wyszło, bo wyrazów za dużo.

Grafomania? No i co z tego? Ale karaluchem nie będę!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Znacznie więcej niż sto słów o kamieniu

– Cholerny kamień! – wyrwało się z ust Igora.

– Ciszej. Zbyt wiele uszu dookoła. – Uspokajał Anton, rozglądając się nerwowo.

– Wiesz do czego jest zdolny. Ile krwi przelał.

– Głupiś jest Igor. Krew przelewają ludzie, nie kamienie.

– Ale…

– Przestań! Widziałeś jak kończą mąciciele. Cesarz nie bywa dla nich łaskawy. Nawet bliskich nie oszczędził.

 

*

 

– Byłeś tam, durniu! Dotknąłeś malachitu? – Igor wyraźnie zaczął panikować. – Pan każe cię ściąć albo kołem połamie. – Nie czekając na odpowiedź popukał się palcem po czole i rozpoczął tyradę.

Anton bez słowa przeszedł obok gestykulującego kompana. Coś go martwiło. Całą drogę z zamku do wsi rozmyślał. Nic nie mówił. Nie słuchał też tego o czym opowiada Igor.

 

*

 

Usiedli przy stole. Między nimi miska strawy i dwie drewniane łyżki. Odmówili krótką modlitwę, po czym Anton urżnął pajdę chleba i wyciągnął ją w kierunku Igora. Zauważył jak sztylet tnie powietrze opadając w jego stronę. Uchylił się gwałtownie i wymierzył cios trzymanym nożem prosto w serce przyjaciela. Łyżka wypadła z dłoni zaskoczonego Igora i głośno upadła na stół. Potem kilka okruchów, niczym pierwszy śnieg.

Anton usiadł na ławie, wsparł łokcie na blacie, skrył twarz w dłoniach i zaczął płakać.

Koniec

Komentarze

Pomysł dalej jest: niesamowitej fantasy w tym konkursie nie ma za wiele :). Tekst do drobnej redakcji (zapis dialogów prosi się o poprawki!), trochę mało weirdowy, ale jakiś pomysł na ponuro-niesamowito-baśniowy klimat jest.

ninedin.home.blog

Dzięki Ninedin. :) Postaram się poprawić dialogi jak najszybciej.

Pomysł jest, choć przydałoby mu się naprawdę znacznie więcej niż sto słów :) Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Igorze i Antonie – imiona sugerują Rosję, ale z kolei z Rosją bardziej kojarzy się car niż cesarz. Dobrze byłoby też wyraźniej zarysować legendę malachitu. Trochę za bardzo skompresowałeś, ale doskonale rozumiem pisanie pod presją czasu ;) Za to tytuł bardzo mi się :)

Dzięki Bellatrix za komentarz. Słów będzie zdecydowanie więcej. Są nawet częściowo zdigitalizowane. Mam niestety dwie złe informacje. To co opublikowałem, to miał być taki viral literacki (niestety niezbyt dobry :/ ), więc o Igorze i Antonie pewnie będzie niewiele więcej, chyba że rozwinę ten tekst. Choć istnieją w uniwersum docelowego opowiadania, to w samym opowiadaniu się nie pojawią (a może?).

Pierwotny pomysł opka będzie “kręcił się” wokół malachitu i jego pochodzenie będzie wyjaśnione. Tu są trzy króciutkie sceny i poza “niewykonaniem” są też faktycznie skąpe.

Druga zła informacja jest taka, że Anton i Igor nie są Rosjanami, miejscem akcji jest bliżej niesprecyzowane cesarstwo we wszechświecie. Nie chcę spojlerować ;)

Fajnie, że tytuł się spodobał. Może powinienem kończyć z jego ostatnią literą ;)

Pozdrawiam

Widzę w tym pomysł, ale mocno niewykorzystany. Trzy migawki przedstawiają nam zaledwie nikły zarys historii i postaci. Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki Verus za dostrzeżenie pomysłu i przeczytanie. Co do “trzech migawek już odpowiedziałem”. Zaciekawienie jest dla mnie największym komplementem.

Pozdrawiam

Dobry szkic, zapowiada coś interesującego i w moim klimacie. To kiedy wersja pełna tudzież rozszerzona? Bo masz tutaj już spore grono potencjalnych czytelników.smiley

Dzięki Oidrin za przeczytanie i zainteresowanie. Bardzo się cieszę, że tekst wykazuje potencjał i zaciekawienie. Zmotywowało mnie to aby rozbudować historię Igora i Antona, a być może połączyć ją z pierwotną koncepcją postacią tego ostatniego; wczoraj zacząłem pisać (ktoś chętny na betę?).

Zacząłem trochę przeglądać “imiona” o których pisała Bellatrix – kultury, więc i imiona przenikały się od starożytności, te imiona i ich odpowiedniki pojawiały się też w Skandynawii i Niderlandach; i kurczę wynalazłem takiego “kwiatka” https://en.wikipedia.org/wiki/Igor_Ant%C3%B3n, można też zerknąć, że to dość popularne imię (Igor) u Basków https://en.wikipedia.org/wiki/Igor_(given_name).

Pozdrawiam

Trochę za krótko :(

Przynoszę radość :)

Zgadzam się, Anet. Pracuję nad tym. Dzięki, że zajrzałaś.

Szkic z mgliście zarysowaną historią z potencjałem.

Taki pomysł warto rozwinąć, zamiast odpalić krotochwilę, bo w tej formie jest niekompletny.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki PsychoRybo za odwiedziny. Na zarzut “krotochwili” odpowiedziałem powyżej. Może wcześniej wrzucę coś innego ale ciągle pracuję nad “Antonem i Igorem”.

Nie stwierdzę, że to grafomania – nie bądź dla siebie nazbyt krytyczny, Peterze – ponieważ pomysł tutaj jest. Wprawdzie raczej jego zrąb, przedstawiony w sposób znacznie uproszczony, ale przecież jest. I to całkiem fajny: plot twist zasadzony na fakcie, że to nie krwiożercze usposobienie cesarza czyni malachit tak upiornym, tylko to raczej do cesarza przylgnęła ponura aura jego klejnotu. Szkoda, że nie został wyeksploatowany szerzej, bo przedstawiłeś tu w zasadzie zajawkę opowiadania, a nie jego pełną wersję.

W kwestii tematu konkursu: zrealizowany jest, ale też nienachalnie (gdyby był to królewski jadeit, wszystko fungowałoby w dokładnie taki sam sposób). Językowo całkiem ok, w paru miejscach zabrakło przecinków.

Uszy w górę, odwagi i do pióra. ;)

Dzięki Wiktorze za słowa otuchy. Nie protestuję przeciw ani jednemu Twojemu słowu. Tak, zdecydowanie podtrzymuję swoje porównanie opisanej scenki do virali. Nadal pracuję nad pełnowymiarowym opowiadaniem.

Pozdrawiam – P.B.

Zamek, wieś, pajdy chleba, mąciciele – pewne elementy klasyku, choć trochę kłócą się z “cholernym” początkiem. Malachit wydaje się być straszny, sądząc po przerażeniu Igora, co byłoby dobrym wprowadzeniem do mrocznej baśni, ale… reszty baśni nie ma. To dopiero straszne ;) Mam nadzieję, że następne Twoje historie dostaną odpowiednio dużo czasu, by planowo się rozwinąć.

 

Dzięki za udział! Skutecznie obroniłeś się przed klątwą karalucha. 

Dzięki Żonglerko za przeczytanie i komentarz. Tak, malachit ma swoje tajemnice i wnosi element grozy.

Mrocznej baśni? Nigdy tak nie myślałem o opowiadaniu, które ciągle poprawiam… ale coś w tym jest. Jak będzie całość, to dam znać. Może znajdziesz chęć i czas aby przeczytać.

Pozdrawiam – P.B.

 

Hmmm. Pogubiłam się w historii. Albo jest tak prosta, na jaką wygląda, ale w takim razie gdzie tu jest fantastyka?

Babska logika rządzi!

Popieram przedmówców. Jest tu pomysł i to nawet niezły, są elementy świata, ale niestety forma kuleje.

Przydałoby się to rozwinąć, zbudować napięcie, potrzymać czytelnika w niepewności. A tak, mamy tu trzy fragmenty scen i radź tu sobie czytelniku sam. I czytelnik sobie ostatecznie poradzi, poskłada całość do kupy i nawet fantastykę znajdzie, ale przy takiej formie to nieco jednak droga przez mękę.

Coś jak krewetki zaserwowane w pancerzykach, do których kelner przynosi miskę wody. No da się zjeść, może i nawet smaczne, ale co się człowiek przy tym ubabra.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Byłem przekonany, że (chwilowo) temat zamknięty, a tu proszę, odwiedzaczy dwoje było a ja na czas nie zripostowałem.

Przepraszam za zwłokę (zwłoki?)

Finkla – fantastyka jest, zapewniam. Co do prostoty… ja prosty człowiek jestem… jak Igor i Anton… cały czas pracuję nad rozwinięciem a sprawa “kamienia” jest i prosta i skomplikowana zarazem – jak ludzka natura.

Chrościsko – dzięki za komentarz. Może dzisiaj też skomentuję Twoje “szkiełko”. Forma jak już się rozwinie do wielkości opowiadania, to z pewnością zawita na betę i wtedy Cię zaproszę (hehe). Cholernie spodobała mi się Twoja metafora z krewetkami. Dokładnie tak miało być. Tak pisałem wcześniej w komentarzach i kurde – fajnie, że tak wyszło!

Pozdrawiam Was serdecznie Finklo i Chrościsko.

P.B.

Nowa Fantastyka