- Opowiadanie: dawidiq150 - Polowanie na wampira

Polowanie na wampira

Wampiry – mój od dzieciństwa ulubiony temat. Proszę czytajcie i komentujcie!!! Włożyłem w to opowiadanie dużo pracy, dziesiątki razy czytałem i na nowo poprawiałem. W końcu jest – moje dziecko!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Polowanie na wampira

Osiemnasty wiek – czas gdy wampiry na całym świecie swobodnie nękały małe miasta i wioski.

 

W gęstym lesie znajdującym się niedaleko małego miasta Dinan we Francji słychać było krzyki ludzi i ujadanie myśliwskich psów. Czternastoosobowa grupa mężczyzn z łowcą wampirów na czele tropiła nieumarłego, który w ciągu dwóch ostatnich tygodni pozbawił życia pięć osób z miasta.

Wampir z niezwykłą szybkością, niemożliwą do osiągnięcia przez człowieka uciekał pragnąc przeżyć. Cały opatulony szmatami, gdyż był środek dnia, a promienie słońca paliły mu skórę. Pogoń trwała już ponad pół godziny lecz on ani trochę się nie zmęczył. Było tak z dwóch powodów. Pierwszy to, że wampiry się wolniej męczą a drugi, że został przemieniony w młodym wieku. Wydawałoby się, że ludzie nie mają szans go złapać. Jednak łowcą był człowiek, który zabił już dziesiątki wampirów miał więc doświadczenie i wiedział co należy robić. Krwiopijcy nie należeli do bystrzaków. Stawali się tacy po przemianie a łowca zbadał wcześniej ten las. Wiedział, że drogę uciekinierowi zablokuje wartka rzeka której nie będzie mógł przekroczyć. Jest to jedno z ograniczeń wampirów.

Wampir dobiegł do niej i zaczął podejrzewać, że został przechytrzony. „W którą stronę teraz?” – zastanowił się. Nagle na myśl o nadciągającej śmierci ogarnęła go melancholia. W głowie pojawiły się twarze kobiet, które pokochał w swoim niemal trzystuletnim życiu. Przypomniał sobie najpiękniejsze miejsca, które widział. Nie chciał, by to wszystko odeszło. Tak bardzo nie chciał umierać. Z oczu popłynęły mu krwawe łzy. Otrząsnął się jednak i ponownie zaczął uciekać, teraz wzdłuż rzeki. Głosy ludzi i ujadanie psów stawały się być coraz wyraźniejsze. W pewnym momencie padła głośna komenda i spuszczono psy.

Licząca pięć sztuk grupa wielkich czystej rasy gończych tyrolskich podbiegła i otoczyła wampira. Ten popatrzył na nie i pod wpływem instynktu przetrwania zaczął się zmieniać. Paznokcie mu stwardniały i wydłużyły się. W ustach z dziąseł wyłoniły się długie ostre kły. Bezwiednie przyjął wojowniczą postawę. Wytresowane psy z kolczastymi obrożami na szyjach agresywnie go obszczekiwały, skacząc dookoła, jednak nie atakowały. Wiedział, że czas działa na jego niekorzyść więc zaatakował.

Doskoczył do pierwszego wbijając mu pazury w oczy. Oślepiony pies zaskomlał i odbiegł kawałek. Wampir zaatakował drugiego. Pazury weszły w brzuch zwierzęcia i rozcięły go. Biednemu psu, z brzucha wypłynęły flaki.

– Odwołać psy! – Z pomiędzy drzew wyszedł wysoki, potężny mężczyzna. Po zęby uzbrojony w broń przeciw wampirom. Przez tors miał przewieszoną dwururkę, nabitą srebrnymi pociskami. Na plecach kuszę, u pasa zakończony kolcami bicz i woreczek z opiłkami srebra. – Nie musiałeś atakować psów, przecież i tak już po tobie.

Wampir rzucił się na łowcę. Ten jednak wyciągnął ukryty pod kurtką duży krucyfiks. Krwiopijca przeląkł się widząc figurę ukrzyżowanego Chrystusa i odskoczył. Tyle czasu trzeba było by mężczyźni z wioski podbiegli i rzucili na wampira sieci, w które wtarte było srebro i czosnek. Ten chwycił je chcąc rozerwać i z rąk poszedł dym. Wampir oparzony cofnął dłonie i dał za wygraną.

– Nie zabijajcie mnie – zaczął błagać – odejdę stąd daleko, nawet o mnie już nie usłyszycie.

– Gdzie jest gniazdo? – spytał łowca.

– Nie ma żadnego gniazda, żyję samotnie. Od stu lat.

– Czy wiesz co tu mam? – Łowca odczepił mały woreczek od pasa.

– Nie – wrzasnął wampir – ale mówię prawdę!

– Dobrze, wierzę ci. – Łowca z powrotem przyczepił do pasa woreczek. Następnie zdjął strzelbę, wycelował w jego głowę i nacisnął spust.

Głowa wampira rozprysła się na wszystkie strony.

– To stary wampir – powiedział łowca zdejmując z pleców kuszę. Następnie strzelił prosto w serce. Strzała z osikowego drewna dostatecznie uśmierciła wampira, którego ręce i nogi jeszcze spazmatycznie drżały by po chwili poczernieć i zamienić się w pył.

Zszokowani mężczyźni obserwowali scenę z otwartymi ustami.

– Nie ma ich więcej? – spytał jeden z nich.

– Nie ma, sprawa jest załatwiona. Możecie wracać do domów i spać spokojnie.

 

***

 

Łowca nazywał się Niklas Mohl. Przeszkolono go na łowcę w wieku szesnastu lat. Od młodości sprawiał problemy wychowawcze, lubił zabijać i torturować zwierzęta. Psy, koty, a nawet ludzi. Jak sam twierdził w wieku czternastu lat zabił spotkaną w lesie dziewczynę która była jak to ujął „lichej urody”. Stwierdzono u niego zaburzenia psychiczne. Jednak na zabójcę wampirów nadawał się idealnie. Mógł robić to co lubił.

Niklas niezwłocznie odebrał pieniądze, które mu obiecano za zabicie wampira. Była to duża kwota gdyż zrzuciło się całe miasto. Następnie spakował swój bagaż i złapał dorożkę na stację kolejową. Stamtąd wrócił do Bonn w Niemczech gdzie mieszkał.

Następnego dnia wieczorem dotarł do swojego mieszkania. Przed wejściem sprawdził skrzynkę pocztową. Była w niej korespondencja. Zabrał ją i wszedłszy do domu, położył na stole. Ze spiżarni wyjął chleb, ser, mięso i butelkę wina. Łapczywie jedząc otworzył ubrudzonymi palcami kopertę i zaczął czytać.

 

„Szanowny Panie Niklasie. W naszym mieście grasują wampiry. Giną ludzie. Znalezione ciała mają rany po kłach. Bardzo prosimy o przybycie i zabicie tych bestii. Sowicie Pana wynagrodzimy.

 

Czekamy na niezwłoczne przybycie!

Wójt Krakowa, Polska.”

 

„Kolejne zlecenie. Jak tak dalej pójdzie w ciągu roku będę bogaczem” – pomyślał Niklas. Dokończył posiłek i rozumiejąc, że sprawa nie cierpi zwłoki opuścił mieszkanie.

 

***

 

Niklas jeżdżąc po całej Europie poznał niemal wszystkie języki jakimi na tym kontynencie mówiono. Tak więc gdy znalazł się w Krakowie porozumiał się bez problemu, mimo że polski był trudnym językiem. Zakwaterowano go w najlepszej gospodzie i gdy tylko się rozpakował wprowadzono w śledztwo. Przywitał go prowadzący sprawę. Był to równie postawny i dobrze zbudowany mężczyzna. W jego oczach widać było determinację. Na imię miał Michał.

– Czy chce pan obejrzeć ciała? – zapytał Michał przechodząc bez ceregieli do rzeczy.

– Jak najbardziej – odpowiedział Niklas.

Ruszyli więc do prowizorycznej kostnicy którą urządzono w jednym z pokojów budynku by nie wędrować przez całe miasto do szpitala, który znajdował się w innym miejscu. Niklas wszedł do pomieszczenia i poczuł smród gnijących ciał. Następnie zobaczył na podłodze obok siebie położone zwłoki sześciu osób. Podszedł i przyjrzał się szyi pierwszego denata. Dwie znajomo wyglądające dziurki, świadczyły, że rzeczywiście była to robota wampira. Oglądnął też pozostałe ciała.

– Z tego co widzę wszystkie ofiary zabił ten sam wampir. Czyli mamy do czynienia z jednym, który jedynie się żywi. Nie potrafi albo nie chce przemieniać innych.

– Co teraz zrobimy? – zapytał Michał.

– Dajcie mi mapę miasta. Zaznaczymy na niej miejsca znalezienia ciał. Ilu mamy ludzi?

– Około trzydziestu funkcjonariuszy.

– Będą chodzić w nocy po mieście a w dzień spać. Nie możemy dopuścić by wampir się pożywił. Gdy będzie głodny dużo łatwiej go złapiemy. A mieszkańcy miasta muszą po zmroku zostać w domach.

I tak śledztwo ruszyło pełną parą.

Następnego dnia dziewczyna, idąca rano blisko jeziora, znalazła kolejnego trupa. Nie było wątpliwości, że to kolejna ofiara krwiopijcy. Niklas przespał tylko pięć godzin przez resztę czasu pracował. Przesłuchał dziesiątki rodzin które mieszkały w pobliżu miejsc znalezienia martwych ciał.

Minęły trzy dni, systematycznie codziennie odnajdywano wyssane z krwi ciało. A śledztwo nie posunęło się nawet o milimetr.

– Jest to wyjątkowo sprytny wampir – powiedział Niklas – postawiliśmy na nogi całe miasto a tu nie ma najmniejszego śladu, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.

Minęła kolejna noc i przybył kolejny denat. Niklas zwołał wszystkich pracujących nad sprawą i obwieścił:

– Coś tu nie gra. Ten wampir musi mieć kogoś do pomocy. Żywego człowieka który jest w nim w zmowie.

– A często tak się zdarza? – spytał Michał.

– Bardzo rzadko, ale się zdarza.

Śledztwo ruszyło na nowo, teraz jednak skupiono się na czymś innym. Szukano człowieka, którego widziano z którąś z ofiar. Znowu zaczęły się przesłuchania mieszkańców.

Na efekt nie trzeba było długo czekać. Podejrzanym stał się lekarz który przybył do Krakowa trzy tygodnie temu.

Niklas zabrał swój sprzęt na wampiry i ruszyli z Michałem i kilkoma mundurowymi do domku, który stał przy głównej drodze na obrzeżach miasta.

Zastukano w drzwi. Po chwili otworzył im mężczyzna w średnim wieku. Miał rozpiętą koszule tak, że widać było mu zarośnięty tors. Ubrany był w spodnie a na nogach kapcie.

– Dzień dobry – powiedział zdając się zaskoczony widokiem kilkunastu mężczyzn.– W czym problem?

– Jest pan podejrzany o ukrywanie wampira. – Niklas zdecydował, że tak najłatwiej będzie postawić sprawę i gdy to powiedział obserwował reakcję lekarza.

– Absolutnie, nic podobnego, to absurd – zaczął bronić się mężczyzna.

– Proszę nas wpuścić! – powiedział łowca, następnie zwrócił się do stróżów prawa: – Przeszukajcie dom.

W domu nic nie znaleziono, jednak oczywiste było, że jeśli wampir się ukrywa to w piwnicy. Gdy Niklas odnalazł właz i wyciągnął krucyfiks lekarz wykorzystał chwilę kiedy wszyscy byli skupieni na tym co będzie w piwnicy i rzucił się biegiem w stronę lasu. Gdy to zauważono w pogoń za nim ruszyło dwóch mundurowych i po chwili go złapali.

W tym czasie Niklas otworzył klapę do piwnicy. Było tam jasno od zapalonych lamp naftowych. Trzymając przed sobą krzyż zaczął powoli schodzić po schodach. Znalazł się w dużym pomieszczeniu piwnicznym. Rozglądnął się. Nie natrafił na wampira. I zrozumiał, że w ogóle tu go nie ma, gdyż nie miałby gdzie się schować. Zamiast tego była tu jakaś skomplikowana aparatura. Szklane flaszki i próbówki w których była czerwona substancja jak przypuszczał krew. Rurki. Palenisko, nad którym warzył się zielony płyn. Niklas podszedł i zaczął rozumieć. Leżące na krześle kable na końcach miały igły które podłączone do ssawki wysysały krew z nieszczęśników. Lekarz robił tu jakieś eksperymenty, próbując zwalić winę na nieistniejącego wampira.

 

***

 

Niezwłocznie osądzono i skazano sprytnego lekarza na śmierć przez powieszenie. Jednak wszyscy byli ciekawi co i dlaczego robił w swojej piwnicy. W końcu skazany się załamał i zaczął mówić.

– Moja matka zachorowała na rzadką chorobę krwi. Jestem lekarzem i naukowcem wierzę, że każdą chorobę można wyleczyć. Zacząłem więc eksperymenty wyjechałem z mojego miasta by nie wzbudzać podejrzeń. Potrzebowałem świeżej ludzkiej krwi więc zwabiałem i zabijałem pozorując atak wampira.

 

***

 

Egzekucja miała być wykonana za tydzień. Wszyscy cieszyli się z rozwiązania sprawy. Niklas odebrał nagrodę. I kiedy miał wyjeżdżać, stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Znaleziono kolejnego trupa, który miał na szyi dwie dziurki i był wysuszony z krwi.

– Co to do diabła ma być?! – powiedział zdenerwowany i zrozpaczony Niklas, następnie poszedł do celi w której był uwięziony morderca.

– Ilu ludzi zabiłeś?! – warknął

– Pięciu – odpowiedział lekarz – zabijałem co drugi dzień. A co się stało?

– Pięciu?! Przecież zabitych jest ośmiu – I dzisiaj znaleźliśmy kolejne ciało.

– Czyli jednak wampir grasuje – zaśmiał się więzień.

Niklas wrócił i zrelacjonował rozmowę Michałowi. Następnie powiedział.

– On musi coś wiedzieć. Widzę, że kłamie.

– W takim razie poddamy go torturom i wszystko wyśpiewa.

Do celi przyniesiono młotek i gwoździe. Następnie związano nieszczęśnika.

– Mów co wiesz! – rozkazał Niklas

– Nie mam pojęcia o co wam chodzi.

Łowca przyłożył gwóźdź do kolana i zamierzył się młotkiem.

– Na pewno?

– Proszę nie róbcie tego – ja nic nie wiem.

Młotek uderzył w gwóźdź który wszedł w zgięcie nogi. Biedak wrzasnął a z rany zaczęła płynąć krew. Ból był tak ogromny, że więzień zaczął mówić.

– Mam brata, bliźniaka. Pracujemy nad tym samym lekarstwem. On również zabija tak jak ja. Porównujemy efekty swojej pracy.

– Gdzie mieszka? – spytał Niklas przykładając gwóźdź do drugiego kolana.

Przerażony lekarz nie chcąc więcej cierpieć podał adres domu swojego brata. Sześcioosobowa grupa pod przewodnictwem Niklasa i Michała udała się we wskazane miejsce. Stanęli przed domem i zapukali w drzwi. Długo nikt nie otwierał. Z niemałym wysiłkiem wyważyli więc je. Zaczęli przeszukiwanie. Niklas znalazł schody prowadzące do piwnicy. Przygotował pistolet i zszedł na dół. Znalazł się przed drewnianymi lekko uchylonymi drzwiami. Popchnął je. Wtedy zadziałała przygotowana pułapka. Potrącona lampa naftowa przewróciła się podpalając lont do beczek z prochem strzelniczym. Cały budynek eksplodował. Nikt z przebywających w środku nie przeżył.

 

***

 

Polną drogą jechał na koniu mężczyzna. Rozwiana koszula pokazywała gęsto zarośnięty tors. W kieszeni miał fiolkę z żółtym płynem. Było to lekarstwo dla jego matki.

Koniec

Komentarze

Dawidzie, prawie trzynaście tysięcy znaków to już nie szort. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

przepraszam

Jestem niepełnosprawny...

Nie masz za co, Dwidzie, nic się nie stało. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uch, Dawidzie. Widzę, że starasz się robić postępy w sensie tego, żeby fabuła była choćby trochę mniej liniowa i oczywista i przyznam, że z tej historii pewnie dałoby się nawet wykroić przyzwoite opowiadanie, gdyby w tekście trochę namieszać i przedstawić wydarzenia w bardziej literacki sposób. Historyjka oryginalnością nie grzeszy, ale nawet ze schematycznej opowieści da się zrobić dobry tekst.

Nie będę się jednakowoż skupiać na fabule, tylko dwóch błędach, które udało Ci się tu popełnić.

 

Pierwsze – pewnie już Ci na to zwracano uwagę – to zasada “show, don’t tell”: pokazuj, nie mów. Wciąż za dużo opowiadasz za bohaterów (lub ich ustami), zamiast dać im działać, zamiast scharakteryzować ich pośrednio. Lekarz nie powinien wszystkiego wyznać, ale czytelnik powinien powoli rozgryzać zagadkę.

 

Drugie – risercz… Piszesz na początku, że to XVIII w. No i potem wszystko się sypie, bo po pierwsze nie ma jeszcze słowa “wampir” – wprowadził je do obiegu w 1819 roku niejaki John Polidori. Takoż nie było wtedy lamp naftowych – to wynalazek połowy XIX wieku. Pewnie coś jeszcze by się znalazło, nie tropiłam aż tak szczegółowo.

 

Doceniam wysiłki, niemniej do pełnego uznania jeszcze długa droga przed Tobą. Nie ustawaj jednak, ale walcz!

http://altronapoleone.home.blog

Hejka! 

No na pewno napisane lepiej niż inne teksty. Tak więc to już plus. 

Wampiry akurat to nie moja bajka, głównie dlatego, że zostały już dość mocno przewałkowane, podobnie jak chociażby nawiedzone domy. No więc akurat fabularnie mnie nie porwało.

No tak jak napisała drakaina – walcz, trenuj sobie, wyciągaj cenne rady od użytkowników pod tekstami, a powoli będzie coraz lepiej. 

Sam bym Ci jakiejś złotej rady udzielił, ale… żaden zemnie ekspert. Ja piszę intuicyjnie i szczerze mówiąc nie znam tych wszystkich zasad jeśli chodzi o stylistykę. Po prostu biorę kartkę papieru, szkicuję sobie coś i jak przyjdzie pomysł to piszę i tyle. 

No więc żółtodziób zemnie. Więc raczej skup się na uwagach użytkowniczki powyżej, a będzie dobrze ;p

Fajnie jednak, że piszesz coś zahaczającego o horror. Popieram kierunek ;p

Pozdrówka!

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

drakaina dzięki za komentarz. Bardzo miłe to dla mnie słowa, gdyż pamiętam co ludzie pisali na moje pierwsze teksty :) No i sam widzę jakie postępy zrobiłem. Tak jak pisałem na shoutboxie może pamiętasz, wydrukowałem zbiór opowiadań i najnormalniej w świecie się go teraz wstydzę :) Zaczynam kapować powoli o co tu biega.

 

Bardzo podoba mi się, że ten portal to taka jakby wielka rodzina. Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

NearDeath a ja mam podobny problem, bo czytam jakiś tekst a postanowiłem sobie, że codziennie coś przeczytam, i chcę zawsze zostawić komentarz natomiast “nie uczy się ojca dzieci robić” więc nie wiem co napisać :)))

 

Również życzę powodzenia i pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, porównując ten tekst z Twoimi poprzednimi opowiadaniami, widzę postęp. Sporo pracy jeszcze przed Tobą, ale nie poddawaj się.

Przedpiścy już zwrócili uwagę, żeby w pisząc pokazywać, nie opowiadać. Wyobraź sobie, że trzymasz w ręce aparat i patrzysz przez obiektyw. Napisz w opowiadaniu, co widzisz, zdjęcie po zdjęciu.

i jeszcze drobiazg techniczny: staramy się nie dodawać kilku komentarzy pod rząd, ale wszystkie odpowiedzi zmieścić w jednym (zaznaczając np. boldem, co i tak robisz, kolejne osoby, którym odpowiadasz). Z komórki jest to czasem niemożliwe, ale warto nawet wtedy wyedytować do jednego :) N

http://altronapoleone.home.blog

Cześć, Dawidq150. :-)

Może nie jestem pasjonatem wampirów, ale ciekawią mnie sprawy życia po życiu, jakaś możliwość zachowania czegoś, która może łączyć się z wypaczeniem.

Kurcze, podążasz za logiką, podoba mi się to. 

 

Drobiazgi do poprawy:

Cały opatulony szmatami, gdyż był środek dnia (+,) a promienie słońca paliły mu skórę.

W głowie pojawiły się twarze kobiet (+,) które pokochał w swoim niemal trzystuletnim życiu. Przypomniał sobie najpiękniejsze miejsca(+,) które widział. Nie chciał(+,) by to wszystko odeszło.

Przecinki. Jeśli mamy w jednym zdaniu dwa czasowniki (w funkcji orzeczenia, np. był, paliły; pojawiły się, pokochał; przypomniał, widział; nie chciał, odeszło), z pewnością powinien znaleźć się tam przecinek, oddzielający jeden fragment zdania od drugiego. Sprawdź pod tym kątem całość tekstu.

Z oczu popłynęły mu krwawe łzy. Otrząsnął się jednak i ponownie zaczął uciekać.

Tutaj wydaje mi się niejasne: wampir dobiegł do rzeki, stanowiącej dla niego naturalną przeszkodę i zaczął uciekać: gdzie?, w którą stronę, zawrócić już nie mógł, chyba – wzdłuż rzeki. Może warto byłoby to zaznaczyć.

Wytresowane psy z kolczastymi obrożami na szyjach agresywnie go obszczekiwały(+,) skacząc dookoła (+,) jednak nie atakowały.

Przed imiesłowami czasownikowymi tj. z końcówką „-ąc” stawiamy przecinek. Tutaj dodatkowo „skacząc dodatkowo” jest wtrąceniem (takim dookreśleniem), co możemy poznać po tym, że jeśli byśmy usunęli je ze zdania ono w dalszym ciągu zachowałoby sój sens. W związku z tym – drugi przecinek.

Na plecach kuszę, u pasa zakończony kolcami bicz i woreczek z opiłkami srebra również przytwierdzony do pasa.

Wyboldowaną część zdania usunęłabym, ponieważ nic nowego nie wnosi oraz dodatkowo dzięki temu unikniesz powtórzenia słowa „pas”.

żyję samotnię

Literówka.

– Czy wiesz co (+,) jest w tym woreczku?

Popatrz, tutaj też są dwa czasowniki – wiesz i jest, stąd konieczny przecinek.

Głowa wampira rozprysłą się na wszystkie strony.

Literówka

Przeszkolono go na łowce

Literówka.

znalazł się w Krakowie porozumiał się bez problemu(+,) mimo że polski był trudnym językiem.

I tutaj, zobacz, też są dwa czasowniki: „porozumiał się” i „był”, stąd w odpowiednim miejscu powinien być przecinek.

W jego oczach widać było determinacje.

Literówka. Gdybys mógł, fajnie byłoby, gdybyś sprawdzał swoje opowiadania pod kątem literówek. W Word jest taka możliwość, ale nie wiem, czy w nim właśnie piszesz.

Następnego dnia dziewczyna (+,) idąca rano blisko jeziora(+,) znalazła kolejnego trupa.

Tu podobnie, jak napisałam wyżej, mamy kolejny imiesłów czasownikowy „-ąca” i wtrącenie, stąd są konieczne dwa przecinki. Gdybyśmy zdanie pomiędzy przecinkami usunęli, sens całości i tak zostałby zachowany. :-)

Szukano żywego człowieka(+,) którego widziano z którąś z ofiar.

Brakuje przecinka, przed „który, która, które” zawsze go stawiamy.

Palenisko(+,) nad którym ważył się zielony płyn.

Brakujący przecinek. Zobacz, znowu mamy słowo „który”, tym razem jest ono w wyrażeniu „nad którym” i dlatego stawiamy przed „nad”, podobnie byłoby z dookreśleniem „w którym”, gdzie przecinek postawilibyśmy przed „w”.

Lekarz robił tu jakieś eksperymenty(+,) próbując zwalić winę na nieistniejącego wampira.

Tu przecinek, tym razem związany z imiesłowem „-ąc”.

 

Dawidzie, to opowiadanie jest lepsze niż poprzednie. O logice napisałam już we wstępie, ze mi się spodobała. Drugą rzeczą, która jest ok stanowi fabuła i zakończenie Twojej opowieści. Główny bohater – łowca, niezbyt różni się od innych postaci występujących w historii, ale spokojnie i na to przyjdzie czas. W każdym razie oś fabularna jest oraz rozwiazanie zagadki – zaskakujące.

 

Podsumowując zapis techniczny opowiadania (interpunkcję), tj. przecinki, podczas ich wstawiania pomyśl o trzech zasadach:

1/ Jeśli mamy dwa, trzy czasowniki (w funkcji orzeczenia) te fragmenty zdania muszą zostać rozdzielone.

2/ Jeśli mamy imiesłowy czasownikowe: „ąc, ący, ąca” również przed nimi powinien być przecinek.

3/ Jeśli mamy dookreślenie, np. słowo „który” też stawiamy przed nim przecinek.

4/ Niekiedy jakaś część zdania jest wtrąceniem i wtedy wydzielamy je z obu stron przecinkami. Wtrącenie poznajemy po tym, że bez niego całe zdanie zachowuje sens.

 

pzd srd :-)

piątkowa asylum komentująca z opóźnieniem.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum bardzo dzięki za takie miłe słowa. Ja siedzę cały czas w domu bo jestem chory i bardzo lubię pisać opowiadania. Chcę iść w tym kierunku i rozwijać się. Tak więc dzięki za rady i korektę. Ja was podziwiam bo to dużo przecież czasu trzeba by taką korektę zrobić. Na pewno nie jest to kwestia dwóch minut. Zastanawiam się czy nie kupić oryginalnego Worda bo pisze na jakimś darmowym szajsie i mam problemy z kopiowaniem. Muszę ręcznie dopisywać pauzy w dialogach itp.

 

Tak więc jeszcze raz dzięki, kocham Cię.

Jestem niepełnosprawny...

Nie kochaj, bo szpetna jestem. ;)

I ja w domu siedzę, chociaż od poniedziałku już nie. Pisz, ale za dużo sobie nie wyobrażaj, gdyż pisanie jest bardziej pasją niż czym innym. Tak o tym myślę. Pomaga mi ujmować myśli w słowa i podróżować w nieznane rejony.

Czasu trochę potrzeba – to prawda, ale jeśli poznasz zasady, będzie łatwiej. 

I ja czasami ręcznie dopisuję pauzy w dialogach, bądź zmieniam jedne kreski na drugie po wstawieniu. Narzędzia są niedoskonałe. Nie wiem, czy to szajs, może jest tam jakaś korekta tekstu (takie ABC).

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No cóż, Dawidzie, robisz postępy, ale nie da się ukryć, że jeszcze wiele pracy przed Tobą, bo na razie posuwasz się małymi kroczkami. Jednak to też jest metoda, więc bądź cierpliwy i ćwicz, przyswajaj wiedzę, czytaj, a jestem przekonana, że kiedyś nas zaskoczysz. ;)

 

„W którą stro­nę teraz?” – po­my­ślał. Nagle na myśl o… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może: „W którą stro­nę teraz?” – zastanowił się. Nagle na myśl o

 

po­now­nie za­czął ucie­kać, teraz wzdłuż rzeki. Głosy ludzi i uja­da­nie psów za­czę­ły być coraz bar­dziej wy­raź­ne. ―> Powtórzenie.

Proponuję w drugim zdaniu: Głosy ludzi i uja­da­nie psów stawały się coraz wyraźniejsze.

 

Li­czą­ca pięć sztuk grupa wiel­kich czy­stej rasy Goń­czych Ty­rol­skich… ―> Li­czą­ca pięć sztuk grupa wiel­kich czy­stej rasy goń­czych ty­rol­skich

https://fil.ug.edu.pl/strona/54871/jakimi_literami_piszemy_rasy_psow

 

– Od­wo­łać psy! – Z mię­dzy drzew wy­szedł… ―> Raczej:

– Od­wo­łać psy! – Spomię­dzy drzew wy­szedł

 

– Czy wiesz co, jest w tym wo­recz­ku? – Łowca od­cze­pił mały wo­re­czek od pasa. ―> Powtórzenie.

Może w pierwszym zdaniu: – Czy wiesz co, co tu mam?

 

i zła­pał dy­li­żans na sta­cję ko­le­jo­wą. ―> Dyliżans to nie dorożka, podróżowało się nim na ustalonych trasach, nie po mieście.

Proponuję: …i zła­pał dorożkę na sta­cję ko­le­jo­wą.

 

Za­brał ją nie oglą­da­jąc, na­stęp­nie wszedł do domu i po­ło­żył ko­per­tę na stole. Na­stęp­nie zszedł do spi­żar­ni. Przy­niósł chleb, ser, mięso i inne ar­ty­ku­ły spo­żyw­cze a także bu­tel­kę wina. ―>> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuje: Za­brał ją i wszedłszy do domu, po­ło­żył na stole. Ze spi­żar­ni wyjął chleb, ser, mięso i bu­tel­kę wina.

 

Ru­szy­li więc do pro­wi­zo­rycz­nej kost­nicy­ którą urzą­dzo­no w jed­nym z po­ko­jów bu­dyn­ku… ―> Przypuszczam, że smród by zabił tych, którzy w tym budynku przebywali/ pracowali.

 

Ile mamy ludzi? –> Ilu mamy ludzi?

 

Ni­klas zwo­łał wszyst­kich pra­cu­ją­cych nad spra­wą i ob­wie­ścił. ―> Zdanie powinien kończyć dwukropek, nie kropka.

 

Szu­ka­no ży­we­go czło­wie­ka, któ­re­go wi­dzia­no z któ­rąś z ofiar. ―> Wystarczy: Szu­ka­no czło­wie­ka, któ­re­go wi­dzia­no z któ­rąś z ofiar.

Nieżywego raczej by nie szukali.

 

na­stęp­nie zwró­cił się do stró­żów prawa – Prze­szu­kaj­cie dom. ―> …na­stęp­nie zwró­cił się do stró­żów prawa: – Prze­szu­kaj­cie dom.

 

Pa­le­ni­sko, nad któ­rym ważył się zie­lo­ny płyn. ―> Pa­le­ni­sko, nad któ­rym warzył się zie­lo­ny płyn.

Sprawdź, co znaczą słowa: ważyćwarzyć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dziękuję za pomoc, poprawiłem błędy, jestem bardzo wdzięczny! Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie, i cieszę się, że uwagi okazały się przydatne.

I ja Cię pozdrawiam. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wampir i łowca raczej sztampowi, ale fabuła z lekarzem już mi się podobała. Sprytnie to sobie bracia Mengele wykombinowali…

Nad stylem ciągle jeszcze możesz pracować. Interpunkcja też kuleje.

Jednak łowcą był człowiek, który zabił już dziesiątki wampirów był więc doświadczony i wiedział co należy robić. Krwiopijcy nie byli zbyt bystrzy.

Byłoza.

Ze spiżarni wyjął chleb, ser, mięso i butelkę wina.

Czy jedzenie nie popsuło się podczas nieobecności łowcy?

Wójt Krakowa, Polska.

Czy wtedy w Krakowie rządził wójt?

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla tak się zastanawiam czemu nikt nie chce skomentować “Wyprawy do amazońskiej dżungli” aż tak źle???

 

pozdro

Jestem niepełnosprawny...

Nie wiem, nie czytałam.

Babska logika rządzi!

Finkla to może sam dam komentarz? Tylko, że to jak gra w szachy z samym sobą. Mija się z celem. Ocena byłaby nie obiektywna.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka