- Opowiadanie: fanthomas - Niedokończoność

Niedokończoność

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Niedokończoność

Pan Lovecraft to nasz nauczyciel biologii i chemii. Tym razem przyniósł na zajęcia kostkę mydła i urządził eksperymentalny pokaz.

– Takiego czegoś do tej pory nie widzieliście – powiedział. – W pewnych warunkach każdą materię nieożywioną można zamienić w ożywioną. Wystarczy, że otworzymy nasze umysły na inną rzeczywistość.

Z min moich kolegów można było wyczytać wyraźne niedowierzanie i dezaprobatę, ale ja wiedziałem, że nie takie rzeczy dzieją się w naszym wydawałoby się do cna racjonalnym świecie. Pan Lovecraft wziął do ręki mydło i polał je ciemną substancją przypominającą gęstą kawę. Po klasie rozszedł się nieprzyjemny zapach. Kostka natomiast zaczęła pienić się i puchnąć. W pewnym momencie stała się rzecz niezwykła. Zobaczyłem wyraźnie jak na powierzchni mydła utworzył się wizerunek wykrzywionej przerażeniem twarzy, która nawet poruszała niby-ustami. Trwało to zaledwie chwilę, ale zauważyłem, że nie tylko na mnie zrobiło wrażenie. Jak się jednak okazało nie był to wcale koniec pokazu, a najbardziej niewiarygodne miało dopiero nadejść. Nagle bowiem kostka eksplodowała oślepiającym światłem, klasą wstrząsnął wybuch, a ściany popękały. Znana mi rzeczywistość przestała istnieć. W jednej chwili byłem tam, a w następnej znajdowałem się gdzieś na bagnach lub wrzosowiskach, a po szarozielonym niebie płynęły krwawe chmury. Centralny element scenerii stanowił ogromny zamek o murach pokrytych mchem i paprocią, pod którym stał nie kto inny, tylko sam pan Lovecraft. W ręce wciąż trzymał mydło.

– Chodź za mną, oprowadzę cię – rzekł do mnie. – Trzeba ostrożnie stawiać kroki i w żadnym wypadku nie schodzić ze ścieżki, gdyż tutejsza ziemia jest wyjątkowo krwiożercza.

Zerknąłem w bok i zauważyłem snujące się wśród wykrzywionych wierzb przezroczyste zjawy o trupich kształtach. Zamek do którego zapraszał Lovecraft był nie mniej upiorny. Ruszyłem jednak za nim, gdyż poczułem nieprzyjemny dreszcz jakby coś otarło się o mnie, choć niczego nie zauważyłem.

Nauczyciel zaprowadził mnie do wnętrza budowli, w której było zaskakująco przytulnie. Pośrodku przestronnej sali znajdował się okrągły stół, przy którym siedziało kilkunastu w większości ponurych mężczyzn o różnorodnej aparycji. Niektórych z nich poznałem od razu. Byli to klasycy literatury niesamowitej jak Poe, Howard, Chambers, Lord Dunsany, czy wpatrujący się smutnym wzrokiem w wierzby na zewnątrz, Blackwood.

– Trafiłeś do świata, w którym podświadomie chciałeś się znaleźć – powiedział Lovecraft. – My, wszyscy tutaj zgromadzeni, korzystaliśmy z tajemnych przejść do tej plugawej rzeczywistości, powstałej przed eonami by móc spisywać dzieje tej krainy i dzielić się z innymi trwogą i przerażeniem. Wciąż tu trwamy, gdyż czujemy, że to miejsce jest naszym domem. A może to tylko nasze echa…

– Ale… jesteście tacy ponurzy.

– Tak. I dobrze nam z tym.

W następnej chwili z kostki mydła wysunęło się ostrze, a Lovecraft ruszył w moim kierunku. Myślałem, że chce mnie zaatakować, ale on tylko podszedł do ściany i wbił w nią szpikulec. Trysnęła krew.

– To miejsce jest równocześnie martwe jak i żywe. Zapewne podobnie jak my. Zadając mu ból w pewnym sensie krzywdzimy także siebie, ale któż mógłby się powstrzymać? Zapraszamy ponownie. Pamiętaj, użyj mydła, jeśli będziesz chciał tu wrócić.

Potem w ułamku sekundy znów siedziałem w ławce szkolnej na lekcji biologii. Pozostali również mieli solidnie wybałuszone oczy, jakby przeżyli podobnie realistyczne przygody. Miałem ochotę zakląć z oszołomienia, ale obiecałem sobie, że nie będe wulgaryzmował do osiemnastego roku życia, więc się powstrzymałem.

– I jak? Czy ktoś doświadczył obecności innych rzeczywistości? – zapytał pan Lovecraft z niewinnym uśmieszkiem.

Wszyscy milczeli. Ja również.

Koniec

Komentarze

Brzmi jakbyś zapisywał jakiś swój sen, bo trochę to za bardzo to odleciane jak dla mnie ;)

Centralny element scenerii stanowił ogromny zamek o murach pokrytych mchem i paprocią, pod którym stał nie kto inny, tylko sam pan Luvcraft.

literówka

Potem w ułamku sekundy znów siedziałem w ławce szkolnej na lekcji biologii.

 Tu by chyba pasowała bardziej jednak lekcja chemii, ze względu na eksperymenty :)

 

Ale napisane nieźle, jako całość się zgadza, chociaż zupełnie nie moja bajka :) 

Cześć, fanthomas!

Napisane nieźle. Pomysł szalony xD Rozwinięte mogłoby być całkiem fajne i interesujące. 

 

W następnej chwili z kostki mydła wysunęło się ostrze, a Lovecraft ruszył w moim kierunku. Myślałem, że chce mnie zaatakować, ale on tylko podszedł do ściany i wbił w nią ostrze. → nieładne powtórzenie

 

Cześć.

Znając Twoja specjalizację, brakło mi dopchnięcia. Bum na koniec. Przyszło mi do głowy (niezobowiązująco), że mogłaby to być dyrektorka szkoły, która wchodzi do klasy i mówi do chłopaków, że w związku z nowymi wytycznymi muszą myć ręce na każdej przerwie. Lovercraft zaprezentuje, jak czynić to prawidłowo.

Centralny element scenerii stanowił ogromny zamek o murach pokrytych mchem i paprocią, pod którym stał nie kto inny, tylko sam pan Luvcraft.

Chyba lovecraft ;)

 

Historia napisana ciekawie, aż prosi się o rozwinięcie wątku. Podobają mi się opisy – krótkie, precyzyjne. Czyta się przyjemnie :)

Szczególna wizja. Z obawą będę sięgać po mydło, aby umyć ręce. ;)

 

że nie będe wul­ga­ry­zmo­wał do osiem­na­ste­go roku życia… –> Literówka. Domyślam się, że wulgaryzmować to neologizm.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Czasem nie pasowały mi epitety do sytuacji, np. dlaczego uczniowie patrzą na nauczyciela z dezaprobatą? Albo dlaczego to takie ważne, że wnętrze jest zaskakująco przytulne?

Koniec fajny.

Pozdrawiam!

Dzięki wszystkim za komentarze. Tak, na to wygląda że to neologizm :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Tekst raczej z kategorii “sympatycznych” niż “strasznych”. Już samo rozpoczęcie od nazwania nauczyciela “Lovecraftem” sprawia, że wędrujemy w rejony lekkiego pastiszu, a potem, wraz z majakami quasi-sennymi, wchodzimy w pełni w absurd. Nie powiem, jest to jakiś pomysł, ale mnie nie uwiódł. Tym niemniej doceniam próbę :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Całkiem przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka