- Opowiadanie: WitoldŻotkiewicz - Szturm

Szturm

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Szturm

 Mgławica omega prezentowała się cudownie. Zielone i niebieskie obłoki wypełniały całe niebo. Właśnie przez tą mgławicę leciał okręt transportowy „Nerve”. Obok niego leciały dwie fregaty ochraniarskie. Konwój leciał powoli, aczkolwiek stosy były rozgrzane do granic wytrzymałości, żeby w razie czego wystartować w ułamku sekundy. Kilka kilometrów dalej zdawało się, że nie ma nic. Jednak coś tam było. My tam byliśmy. Nasz krążownik typu V „Orion” był wyposażony w kilka niestandardowych ulepszeń, takich jak widmowa powłoka, dzięki której byliśmy zupełnie niewidoczni. Za kilka sekund mieliśmy przystąpić do ataku. Kenji wycelował i wcisnął jeden z wielu klawiszy na pulpicie. Z dołu statku wystrzelił ładunek EMP. Po chwili bezdźwięczny wybuch rozległ się w mgławicy. Silniki okrętów wyłączyły się, stosy ostygły, światła zgasły, a talerze satelitarne tępo powróciły do pozycji wyjściowej. Wtedy wkroczyliśmy do akcji. Szybko podlecieliśmy do „Nerve” i przyssaliśmy się do burty. Podszedłem do włazu abordażowego i wcisnąłem przycisk „pressurize”. Potem otworzyłem właz i naszym oczom ukazała się poszarpana meteorami powłoka statku. Wyjąłem palnik i wyciąłem w kadłubie otwór wielkości naszego włazu. Wszyscy jeszcze raz sprawdzili broń i skafandry. Kopnąłem w kadłub. Blacha wpadła z brzękiem do środka, a ja wskoczyłem na korytarz. Za mną wskoczyli Don i Kenji. Hax został w statku na wszelki wypadek. Korytarz, w którym się znajdowaliśmy był pusty. Jedynie czerwone światła awaryjne jeszcze się paliły. Według komputera optymalna droga do skarbca wiodła przez ścianę. Jako że miałem buty taktyczne poszedłem przodem. Podniosłem nogę i kopnąłem w ścianę. W tym momencie ogniwo antygrawitacyjne w mojej podeszwie aktywowało się, a ściana przeleciała przez całe pomieszczenie, w którym było kilku naukowców. Przeszliśmy przez pokój dając im do zrozumienia, że mają być cicho. Przeszliśmy jeszcze kilka izb nie napotykając żadnego oporu. Dopiero, kiedy doszliśmy do windy strażnik zaczął do nas strzelać. Nikogo nie trafił dzięki naszym czarnym skafandrom. Don rzucił w alejkę granat fotonowy. Wbiegliśmy. Błysk nas nie oślepił, ponieważ szybki w hełmach były dynamicznym fotochromem. Wchodzimy do windy. Kenji rozcina sufit i wrzuca autorski granat grawitacyjny. Ten leci na silniku (w szybie windy nie ma grawitacji) i przyczepia się do górnej części szybu W tym momencie pole grawitacyjne się zmienia i rzuca nami o sufit. Po kolei wyskakujemy przez sufit, który teraz jest podłogą i lecimy w dół. Kiedy jesteśmy w połowie szybu granat się dezaktywuje. Napędem RCS skafandra hamujemy i stajemy przed drzwiami. Wyciągnąłem skaner i przyłożyłem go do drzwi. Za nimi stał legion strażników z dwoma wieżyczkami. W następnym pokoju, w którym stał skarbiec jest ich jeszcze więcej. Nie ma mowy żebyśmy się przedarli. Wpadłem na niekonwencjonalny pomysł. Jesteśmy koło powłoki statku, więc możemy przejść górą. Szybko zhermetyzowaliśmy skafandry i wycięliśmy otwór w kadłubie. Wypłynęliśmy przez niego na zewnątrz. Naszym oczom ponownie ukazała się mgławica. Była naprawdę przepiękna, ale nie ma czasu o tym myśleć. Don montuje ładunek na pancerzu. Odsuwamy się i detonujemy. Ze statku zaczyna uciekać powietrze. Wlatujemy do środka. Zastajemy tam kilkanaście skrzynek z walutą. Strażnicy zrozumieli co się dzieje i próbują wystrzelić sejf. Rzuciłem magnes i wszystkie skrzynie skupiły się w jednym punkcie. Przywrócili zasilanie. Strażnicy uruchomili procedurę usunięcia ładunku. Skarbiec wyleciał z rakiety razem z nami w środku. Silniki konwoju się uruchamiają. Butami taktycznymi wykopuję podłogę. Skarbiec przelatuje za nas, a my razem z pieniędzmi hamujemy. Hax nadał komunikat o odłączeniu. Z okrętów eskorty wylatują myśliwce. Podlatujemy z powrotem do kadłuba. Kenji włącza kolejny swój podzespół i kapsuły ratunkowe z całego okrętu wylatują. Pakuję gotówkę do jednej z nich i przyczepiam nadajnik. Zdziwieni piloci myśliwców oddalają się od nas. Wtem obok pojawia się „Orion”. Lecimy do śluzy wejściowej i wchodzimy. Zgrywam na komputer statku koordynaty nadajnika. Oddalamy się. Konwój w obawie przed drugim atakiem włącza silniki i odlatuje. Teraz musimy szybko podebrać łup zanim przylecą okręty armii. Hax podleciał pod kapsułę, a ja wyszedłem i przepchnąłem ją do luku z tyłu statku. Właśnie miałem zamknąć luk, ale statek nagle przyśpieszył i wyrzuciło mnie w tył. Złapałem się kapsuły. Statek leciał coraz szybciej. Butami kopnąłem w dno kapsuły. Wpadam do środka. Skrzynie pieniędzy wylatują. Uruchamiam kapsułę i wylatuje z luku. Statek uciekł z pola widzenia. Pozbierałem porozrzucane skrzynie i umocowałem taśmami w kapsule. Dopiero wtedy zrozumiałem co się stało. Moi kompani mnie zdradzili. Chcieli zabrać łup dla siebie. Poprzysiągłem sobie, że im tego nie daruje. Uruchomiłem kapsułę i ustawiłem kurs na najbliższą stację.

Leciałem już dość długo. Stacja była już całkiem blisko. Strzelista, lejkowata struktura otoczona pierścieniem, przez który przenikały trzy hangary. Została tu wzniesiona przez korporację DSI, ale po jej upadku bez większych trudności zagarnął ją prywatny inwestor. Leciałem tam, ponieważ mieli tam bank. Zadokowałem w specjalnym hangarze dla klientów banku. Podszedł do mnie elegancko ubrany bankier i powiedział, że przytułek jest na dolnym piętrze, ale wtedy ja odsunąłem się ujawniając kapsułę pełną skrzyń. Chyba domyślił się mej profesji, ponieważ spokojnie uniósł ręce do góry. Powiedziałem mu, żeby się nie wydurniał i rozładowałem skrzynie. Widać, że typ jest profesjonalistą. Błyskawicznie przeliczył pieniądze i wpłacił je na moje konto. Zadowolony z siebie zjechałem na dolne piętra stacji do hangarów. Potrzebowałem jakiegoś statku. W oko wpadł mi mały dreadnought. Był to dobry statek, ale musiałbym nad nim popracować. Znalazłem właściciela i odkupiłem statek. Najpierw go przemalowałem na czarno i dodałem trochę świecących elementów. Potem dodałem takie ulepszenia jak powłoka widmowa, luk z tyłu i śluza do abordażu. W lokalnym sklepie zaopatrzyłem się w lepszą broń i działa dla okrętu. Byłem już w pełni gotowy do podróży. Już siedziałem w statku, gdy światła zgasły. Ludzie zaczęli się nawoływać, ponieważ nikt nie widział co się dzieje i gdzie kto jest. Byliśmy daleko od gwiazd, więc ciemność była naprawdę niesamowita. W tym momencie do hangaru wleciały dwie sylwetki statków i wylądowały. Założyłem swój skafander i włączyłem noktowizor. Z dwóch statków wysypało się kilka tuzinów uzbrojonych postaci, które rozbiegły się krzycząc i powalając ludzi w środku. To był nalot marynarki! W tym chaosie zgarną wszystkich w kilka minut. Musiałem działać szybko. Włączyłem powłokę widmową i spróbowałem wystartować. Zaczepy nie puściły. Włamali się do systemu statku. Złapałem karabin i powoli posuwałem się w stronę drzwi wejściowych. Hangar wypełnił się krzykami i odgłosem biegania. Ciemność rozdarł błysk i huk. Potem następny i jeszcze jeden. Zlały się w jedną kanonadę. Było całkiem jasno od plazmy i ognia. Teraz już biegłem. Szybko odnalazłem sterówkę i wpadłem do niej. Było tam kilku komandosów, ale byłem od nich szybszy. Trzy strzały z porażacza i po sprawie. Podszedłem do konsoli i wyłączyłem wszystkie systemy stacji. Uniosłem się do góry, a skafander się zhermetyzował. Nie było już sztucznej grawitacji i powietrza. Popłynąłem do hangaru. Tam było istne pandemonium. Policjanci i piloci latali bez kontroli w powietrzu i wciąż strzelali do siebie. Poleciałem do statku i uruchomiłem napęd. Śluza nie działała, więc musiałem uruchomić ją ręcznie. Podleciałem do niej i wyszedłem ze statku. Pociągnąłem dźwignię i drzwi się otworzyły. Wszedłem do statku i przepłynąłem kilka metrów. Tutaj musiałem być ostrożny. Jedną ręką trzymając się statku, drugą przeciągnąłem następną dźwignię. Drzwi za mną zatrzasnęły się, a te przede mną otwarły się. Uciekające powietrze rzuciło mną o kadłub. Uderzyłem się w hełm. Zemdlałem. Obudziłem się po chwili. Kiedy otwarłem oczy zobaczyłem, że jestem kilkanaście metrów od śluzy. Chciałem do niej lecieć, ale skądś nadleciała rakieta i mój okręt wybuchł. To statki kordonu pilnowały, żeby nikt nie uciekł. Niestety ich rakieta zniszczyła też śluzę. Uciekające powietrze wyrzuciło ze sobą w przestrzeń mnóstwo osób. Nie wiedziałem co robić. Wisiałem w przestrzeni bez statku koło atakowanej stacji kosmicznej.

Szturm na stację trwał już kilkanaście minut. Wreszcie policyjne statki wyleciały ze środka, a okręty abordażowe odessały się od ścian. Cała ta flota poleciała w stronę dużego krążownika. Okręty kordonu zajęły swoje pozycje wokół okrętu. Po chwili rozgrzewania stosów odlecieli gdzieś. Teraz mogłem działać. Podleciałem powoli do wysadzonej śluzy. Zajrzałem przez nią do środka, ale nie zobaczyłem niczego przez wciąż panujące ciemności. Uruchomiłem noktowizor i wleciałem do środka. Hangar był zdemolowany. Wraki statków, broń, łuski i ciała latały po nim. Jako pierwszy punkt tej makabrycznej wycieczki wybrałem sterówkę. W środku nie było nikogo. Pulpit sterowniczy był rozbity kolbą karabinu, żeby nikt nie uruchomił stacji ponownie w krótkim czasie. Popłynąłem do szybu windy. Wyciąłem jej sufit i zacząłem poruszać się w górę. Chciałem sprawdzić, jak ma się sytuacja na górnych piętrach. Największe nadzieje wiązałem z najwyższym piętrem, na którym znajdowały się kapsuły ratunkowe. Kiedy wreszcie tam doleciałem zobaczyłem smutny widok. Wszystkie kapsuły zostały wystrzelone przez policję, żeby nikt nie uciekł. Na pozostałych piętrach też nie znalazłem niczego przydatnego, więc zszedłem do hangaru. Chciałem sprawdzić, czy któryś ze statków, który nie został zniszczony ma trochę paliwa. Niestety policjanci poprzestrzelali wszystkie kadłuby jak sito i spuścili paliwo ze statków. Niektóre okręty miały nawet wyrwane stosy. Moja sytuacja była bez wyjścia. Byłem sam na opuszczonej placówce, na którą nikt nie zajrzy przez następne kilka miesięcy. Może w kantynie będzie chociaż trochę jedzenia. Niestety moje nadzieje okazały się płonne. Całe jedzenia zabrała policja. Wystrzeliłem przez śluzę wszystkie moje flary i nadałem przez moje wbudowane radio komunikat o pomoc. Stanąłem w śluzie, włączyłem lokalizator i obniżyłem sobie poziom tlenu w hełmie. Może w ten sposób wystarczy mi na dłużej. Niech szlag trafi to okropne państwo morderców i barbarzyńców. Zasnąłem.

Musiałem spać już bardzo długo. Obudziłem się, ponieważ ktoś szarpał moim skafandrem. To Hax próbował przelać moje pieniądze na swoje konto. Wyciągnąłem pistolet i ospale strzeliłem w niego. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz. I cały magazynek. Z martwymi oczami pełnymi przerażenia odleciał w tył. Komputer powiedział mi, że mam mało tlenu. Nie obchodziło mnie to. Powoli przeładowałem i podleciałem do „Oriona”. Wszedłem przez śluzę do środka i zdjąłem hełm. Kenji i Don spojrzeli w moją stronę. Zdziwili się. Kenji wyszarpnął broń z kabury. Nie zdążył z niej skorzystać. Kilka strzałów rozległo się w statku. Don skoczył w stronę drabinki. Nie goniłem go. Wystrzelałem całą resztę magazynku w stos. Podszedłem do szyby i uderzyłem w nią kolbą pistoletu. Niedotlenienie zabrało mi siły. Poczułem na plecach ciepłą plamę. Usłyszałem huk. Zdaje się, że moje nerwy się uszkodziły i nie czuje bólu. Poczułem jeszcze kilka plam. Opadłem na okno i osunąłem się po nim na podłogę. Spojrzałem w stronę drugiego piętra. Wszystko zgasło. Jeśli nie znajdziesz zemsty, zemsta znajdzie ciebie.

 

 

 

Koniec

Komentarze

tą mgławicę – tę 

fregaty ochraniarskie – jakie? :) 

wystartować w ułamku sekundy – przyspieszyć? te statki już są w ruchu

Wyjąłem palnik i wyciąłem w kadłubie otwór wielkości naszego włazu – brzmi nieprawdopodobnie 

wskoczyłem na korytarz. Za mną wskoczyli – powtórzenie

Wbiegliśmy. Błysk nas nie oślepił, ponieważ szybki w hełmach były dynamicznym fotochromem. Wchodzimy do windy. – tu jest jedna dziwna zmiana czasu narracji, a dalej jeszcze kilka

itepe

 

Ogólnie rzecz biorąc, tekst jest chaotycznie napisany. Opowieść jest zbytnio skupiona się na tym, kto w co kopnął, czym kopnął, w jaki sposób kopnął i podobnych detalach, które z jednej strony ciężki śledzić ze zrozumieniem, a z drugiej zwyczajnie są mało ciekawe. Do tego dochodzą wielkie bloki tekstu, również utrudniające czytanie – sensem akapitu jest to, by zasygnalizować gdzie się kończy dana myśl. Opisy natomiast przesycone są zdaniami pojedynczymi, co pogłębia wrażenie chaosu. Reasumując – tak sobie. 

 

I po co to było?

Wygląda mi to bardziej jak opis gry komputerowej z perspektywy pierwszej osoby niż opowiadanie.

Błędy, które dyskryminują to co napisałeś:

– brak dialogów

– blok tekstu, ciężko się to czyta

– brak przedstawienia postaci praktycznie

– używanie tylko prostych, krótkich zdań (to forum literackie, trochę samokrytyki)

– bohater wie co ma zrobić i wie gdzie ma pójść, zawsze

– akcja dzieje się w kosmosie – wiem, że to science fiction ale jakaś logika dalej obowiązuje.

 

Ponadto masa błędów, przykłady:

Uderzyłem się w hełm. Zemdlałem.

Chyba w głowę? Nawet jak była w hełmie, to dalej mdleje się po uderzeniu w głowę.

Ciemność rozdarł błysk i huk

Pierwsze słyszę by huk mógł rozdzierać ciemność.

Wyciągnąłem pistolet i ospale strzeliłem w niego.

To zdanie jest bezsensu. I jest nudne, żadnych emocji. Typ budzi się, nie jest zaskoczony tylko strzela do drugiego jakby nigdy nic.

Silniki okrętów wyłączyły się, stosy ostygły

Stosy?

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Jeśli chodzi o brak emocji, to właśnie chciałem go ukazać. Stosy to źródło zasilania statków.

 

No dobra, ale dalej odniosłeś się tylko i wyłącznie do dwóch małych elementów w ogóle pomijając odniesienie się do błędów fundamentalnych.

Przychodzisz, wrzucasz coś, bezkrytycznie niestety, i nie nawiązujesz praktycznie interakcji na portalu, który się na tym opiera.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Przy pierwszym zetknięciu się z tekstem, czytelnik zderza się ze ścianą tekstu. Tu nie ma w ogóle “światła” i przez to trochę ciężko się czyta, bo oczy szybko się męczą, a szkoda! W wielu miejscach aż kusi, żeby zrobić nowy akapit, aj…

Czasem brakuje jakiegoś przecinka, ale poza tym całkiem sprawnie poprowadzone opowiadanie. Mogłam sobie wszystko wyobrazić.

 

Właśnie przez tą mgławicę leciał okręt transportowy „Nerve”. Obok niego leciały dwie fregaty ochraniarskie. Konwój leciał powoli, 

Trochę za dużo tych lotów ;) 

 

Dość bezładny opis jakiejś akcji, z której niewiele zrozumiałam.

W tekście jest sporo błędów i usterek, ale nie widzę sensu robienia łapanki, skoro to, co wskazali wcześniej komentujący ciągle nie jest poprawione. Zwarte bloki tekstu też nie ułatwiały czytania. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W porównaniu z tekstem pt. “Kamień”, zdecydowanie więcej fabuły przy zbliżonej objętości tekstu. Natomiast uwagi, które padły wyżej są jak najbardziej zasadne. Szczególnie ta, o opisie gry komputerowej – miałem takie samo wrażenie przy lekturze poniższego fragmentu:

 

Był to dobry statek, ale musiałbym nad nim popracować. Znalazłem właściciela i odkupiłem statek. Najpierw go przemalowałem na czarno i dodałem trochę świecących elementów. Potem dodałem takie ulepszenia jak powłoka widmowa, luk z tyłu i śluza do abordażu. W lokalnym sklepie zaopatrzyłem się w lepszą broń i działa dla okrętu. Byłem już w pełni gotowy do podróży. Już siedziałem w statku, gdy światła zgasły.

 

Od siebie dodam jeszcze, że trochę dziwiło mnie przeskakiwanie z czasu przeszłego na teraźniejszy i z powrotem.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przeskakujesz pomiędzy czasem teraźniejszym i przeszłym, co sprawiło, że czułam się, jak na karuzeli. Długaśne akapity nie ułatwiają czytania, podobnie jak liczne powtórzenia. No i błędy, mnóstwo błędów.

Fabuła też nie powala :(

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka