- Opowiadanie: tomaszg - Z ziemi obcej do Polski

Z ziemi obcej do Polski

Tekst w dużej mie­rze na­pi­sa­ny w 2017 i 2018. Trochę ćwiczenie. Po­sta­no­wi­łem go do­pi­sać i opu­bli­ko­wać “as is” (mam na­dzie­ję, że nawet w obec­niej for­mie nie wy­glą­da jak jeden z pro­gra­mów edu­ka­cyj­nych TV roz­ryw­ko­wej i że de­li­kat­nie mó­wiąc cięż­ka sy­tu­acja nie ze­psu­ła cał­kiem stylu).

Wrzu­cił­bym do bety, gdyby można było ją zro­bić pu­blicz­ną.

Tro­chę roz­wa­żań na temat tego, jak moż­na­by zmie­nić sy­tu­ację w na­szym pięk­nym kraju.

Dużo po­li­ty­ki.

You have been war­ned.

PS. Tekst w najnowszej wersji znalazł się w książce "Jest dobrze" (e-book za darmo: https://ridero.eu/pl/books/jest_dobrze/)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Z ziemi obcej do Polski

„Słu­chaj, kiedy śpie­wa lud

Gdy się u ludzi zbie­ra gniew

Taki jest głos zja­da­czy chle­ba,

Gdy kaj­da­nom mówią nie

Nie­chaj jeden serca rytm

Za­cznie jak wer­bel w pier­si bić

A lep­sze jutro zbu­dzi się,

kiedy wsta­nie świt”[1]

 

Część nie­miec­ka

– Kim był Mi­cha­elan­ge­lo? – Wy­fry­zo­wa­ny chło­pak na błysz­czą­cym ekra­nie zadał py­ta­nie mło­dej, krzy­kli­wie wy­ma­lo­wa­nej dzie­woi, która są­dząc po oto­cze­niu stała na dep­ta­ku któ­re­goś z pol­skich nad­mor­skich miast.

– Eeee, żół­wi­kiem? – Ko­bie­ta uśmiech­nę­ła się ze sło­dy­czą, uska­ku­jąc przed pod­chmie­lo­nym męż­czy­zną z ogrom­nym piw­nym brzu­chem i su­mia­stym wą­si­skiem, który za­ta­cza­jąc się beł­ko­tał coś o maj­tecz­kach w kro­pecz­ki.

– To też, ale ja pytam o czło­wie­ka. – Chło­pak z mocno za­że­no­wa­ną miną ści­snął mi­kro­fon z na­pi­sem „Ma­tu­ra to bzdu­ra”, aż zbie­la­ły mu knyk­cie.

– Wło­chem? To prze­cież każdy głupi wie. – Wy­raź­nie wy­su­nę­ła do przo­du im­po­nu­ją­ce cycki roz­mia­ru D.

– Do­brze. – Chło­pak zi­gno­ro­wał za­czep­kę i to, że wy­raź­nie się nim in­te­re­so­wa­ła. – A kiedy żył?

Ko­bie­ta po­now­nie się uśmiech­nę­ła, tym razem za­lot­nie po­pra­wia­jąc włosy:

– A można pro­sić o inny ze­staw pytań?

– Z czego jest znany?

– Coś mi się ko­ja­rzy. Zaraz, zaraz. – Za­czę­ła przy­gła­dzać włosy i przy­gry­zać wargę. – Już wiem! Wy­dru­ko­wał pierw­szą książ­kę?

– Nie.

– Do­pły­nął do Indii?

Boże, wi­dzisz, a nie grzmisz. Przez trzy­dzie­ści lat roz­pie­prza­li kraj, to mamy tylu fa­chow­ców z ko­ziej dupy. Pro­gra­my edu­ka­cyj­ne z TV Roz­ryw­ka zro­bi­ły jed­nak swoje. – La­chim na­ci­snął z iry­ta­cją guzik na ta­sk­ba­rze, klik­nął na ikon­kę pau­zo­wa­nia, za­trzy­mu­ją­cą wideo, i wró­cił do pracy.

Która to już noc? – To było py­ta­nie re­to­rycz­ne.

Prze­stał li­czyć je co naj­mniej mie­siąc wcze­śniej. Li­czy­ło się tylko to, żeby spra­wy szły do przo­du, i w sumie nie­waż­ne było to, jak długo tkwi w amoku two­rze­nia

W pusz­ce na stole przed nim nie było już pa­skud­ne­go ener­ge­ty­ka, więc zgniótł ją ręką o czoło i się­gnął po ko­lej­ną, na którą wie­dzio­ny dziw­nym im­pul­sem uważ­nie spoj­rzał.

Cu­kier. Kwas. Ko­fe­ina. Ktoś nie­zły biz­nes na tym zbija. Cu­krzy­ca i pro­ble­my z ser­cem gra­tis, za wszyst­ko inne za­pła­cisz kartą Ma­ster­card.

Otwo­rzył napój, wypił po­rząd­ne­go łyka, bek­nął i wró­cił do pi­sa­nia kodu.

Wie­dział, że teraz jest za da­le­ko, żeby się cof­nąć. Miał swój po­mysł w gło­wie od do­brych dzie­się­ciu lat, i przez ten czas na tyle za­bez­pie­czył swoją uko­cha­ną ro­dzi­nę, że teraz mógł się zająć tym, co naj­waż­niej­sze.

 

Pol­ska

– Jak tam praca nad split pay­men­tem? – Py­ta­nie padło w jed­nej z sal sej­mo­wych wio­dą­ce­go klubu par­la­men­tar­ne­go.

– A bar­dzo do­brze panie prze­wod­ni­czą­cy, bar­dzo do­brze. Wszyst­ko idzie zgod­nie z pla­nem.

– Które banki na tym naj­bar­dziej zy­ska­ją?

– Naj­bar­dziej to pew­nie nie­miasz­ki.

– Bar­dzo do­brze.

– A czy­tał pan, jak skar­bów­ka ga­nia­ła jakąś dobrą du­szycz­kę za dzie­sięć zeta?

– O czym u dia­bła mó­wisz?

– No o tym me­cha­ni­ku, co wy­mie­nił ża­rów­kę z do­bre­go serca, a jakaś in­spek­tor­ka wy­sko­czy­ła, że nie do­sta­ła kwitu. Wszy­scy o tym dzi­siaj trą­bią.

– Tyle razy im mó­wi­łem. – Prze­wod­ni­czą­cy ude­rzył ręką w stół. – Jak gro­chem o ścia­nę. Wie­dzą, jak bar­dzo nam za­le­ży na wi­ze­run­ku. Czy na­czel­nik wziął ją za mordę?

– Tak.

– A urząd do­stał po ła­pach za te gro­szo­we oszczęd­no­ści?

– Do­stał.

– Do­brze. – Męż­czy­zna się uspo­ko­ił. – Po­ka­że­cie mi potem w In­ter­ne­tach. Po­rzą­dek musi być i ko­bie­ty nie mogą robić tych swo­ich gie­rek, gdy mamy więk­szy cel. Co z mar­szem?

– Stan­dar­do­wo. Mar­twi mnie tylko to, że za dużo kra­węż­ni­ków po­szło na L4.

– Nam to chyba na rękę, co nie?

 

Część fran­cu­ska

Atabe sie­dzia­ła z dzieć­mi i wła­śnie pró­bo­wa­ła wy­ja­śnić, co to jest cyfra i licz­ba, gdy za­dzwo­nił jej le­żą­cy na biur­ku te­le­fon.

– No od­bierz. – Bez­gło­śnie po­wie­dzia­ła jej pomoc Anna, która sie­dzia­ła obok.

Dziew­czy­na skoń­czy­ła zda­nie, zo­sta­wi­ła dzie­cia­ki pod opie­ką ko­le­żan­ki i wy­szła przed klasę od­bie­ra­jąc po­łą­cze­nie.

– Dzień dobry, czy to pani Atabe?

– Tak, przy te­le­fo­nie.

– Dzwo­nię, żeby po­in­for­mo­wać panią, że zo­sta­ła pani przy­ję­ta na stu­dia.

– Tak. Ro­zu­miem. Dzię­ku­ję. Do wi­dze­nia. – Atabe roz­łą­czy­ła się i krzyk­nę­ła i pod­sko­czy­ła: – Yeesss!!!

 

Pol­ska

– Kon–sty–tu–cja! Kon–sty–tu–cja! – Krzy­ki z ty­się­cy gar­deł wzno­si­ły się wy­so­ko w nie­bio­sa. – De–mo–kra­cja! Wol–ne! Me–dia!

– Jebać TVN, jebać TVN, Pol­skę w sercu mam, NIE–BOJE–SIE. – Tro­chę dalej skan­do­wa­li ki­bi­ce, któ­rzy dzi­siaj zjed­no­czy­li się prze­ciw wspól­ne­mu wro­go­wi.

– Pol–ska, Pol–ska, POL­SKA! – Emo­cje wzbu­dza­ły szcze­kacz­ki róż­nych par­tii po­li­tycz­nych.

Wszy­scy mieli co świę­to­wać. Skost­nia­łe leśne dziad­ki chcia­ły za­ka­zać prze­mar­szów, było kilka głu­pich dusz z jesz­cze głup­szy­mi trans­pa­ren­ta­mi, a oni prze­trwa­li i po­ka­za­li, że setna rocz­ni­ca od­zy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści nie skoń­czy się bójką.

Nie dali się spro­wo­ko­wać, i jak dotąd każdy po­dej­rza­ny ele­ment był spraw­nie usu­wa­ny i prze­ka­zy­wa­ny od­po­wie­dzial­nym funk­cjo­na­riu­szom pra­wo­rząd­ne­go pań­stwa pol­skie­go.

– Do hymnu! Jesz­cze Pol­ska nie zgi­nę­ła… – Ty­sią­ce czer­wo­nych rac za­pło­nę­ło nad Mar­szał­kow­ską, pla­cem De­fi­lad i całym cen­trum War­sza­wy, a wszy­scy sta­nę­li na bacz­ność i za­czę­li śpie­wać. Cho­ciaż na co dzień po­dzie­le­ni, teraz wspól­nie świę­to­wa­li, że mają orła w sercu i na sercu.

Po od­śpie­wa­niu hymnu marsz ru­szył, prze­cho­dząc bez więk­szych pro­ble­mów całą za­pla­no­wa­ną trasę, a ob­ser­wa­to­rom za­pa­dły w pa­mię­ci ob­ra­zy i fo­to­mon­taż, na któ­rym widać było okno ho­te­lo­we z bar­wa­mi na­ro­do­wy­mi.

 

An­glia

„Po la­tach ciem­no­ści i zdra­dze­niu Pierw­sze­go So­jusz­ni­ka przez wszyst­ko i wszyst­kich po­trze­bo­wał on wielu lat na to, żeby ko­lej­ne po­ko­le­nia chło­pów miały środ­ki na wy­sy­ła­nie swo­ich dzie­ci na uczel­nie ca­łe­go świa­ta, a te za­czę­ły pod­no­sić coraz śmie­lej głowy i wal­czyć o na­leż­ne im sta­no­wi­sko”.

Dla nich dziw­ny czło­wiek – po­my­ślał To­masz z sym­pa­tią o pew­nym bry­tyj­skim hi­sto­ry­ku, gdy czy­tał jego ostat­nią pu­bli­ka­cję. A dla nas pra­wie jak me­sjasz.

„Lu­dzie ci mają bar­dzo trud­ne za­da­nie i hi­sto­ria kraju Pierw­sze­go So­jusz­ni­ka może teraz po­to­czyć się dwo­ja­ko.

Pierw­sza droga to re­ali­za­cja pro­jek­tu trój­mo­rza, łą­czą­ce­go kraje Eu­ro­py Wschod­niej i od­dzie­la­ją­ce­go Rosję od Nie­miec, druga to brnię­cie w do­go­ry­wa­ją­cy pro­jekt Unii Eu­ro­pej­skiej, w któ­rym Niem­cy opa­no­wu­ją całą Eu­ro­pę.

Do tego do­cho­dzi jesz­cze praw­do­po­dob­ny sce­na­riusz, w któ­rym jeden z kra­jów Bli­skie­go Wscho­du wy­ku­pu­je Ukra­inę i do­łą­cza do niej wschod­nią część Pol­ski.

Ko­lej­ne za­gro­że­nia zwią­za­ne jest z Chi­na­mi, do­ko­nu­ją­cy­mi eks­pan­sji na cały świat i wal­czą­cy­mi go­spo­dar­czo z USA.

Bio­rąc to pod uwagę i do­da­jąc do tego wy­pa­dek ko­mu­ni­ka­cyj­ny z dzie­sią­te­go kwiet­nia 2010, naj­bar­dziej praw­do­po­dob­ne wy­da­je się, że pierw­szy so­jusz­nik bę­dzie po­sia­dał bazy ame­ry­kań­skie na swo­jej po­wierzch­ni i wy­bie­rze drogę numer jeden”.

Książ­ka prze­szła wła­ści­wie bez echa, i nie zdzi­wi­ło to chło­pa­ka. Wie­lo­krot­nie wi­dział on, że lu­dzie z Eu­ro­py Za­chod­niej czy USA czę­sto za­sta­na­wia­li się, gdzie jest ta Pol­ska i dla­cze­go ci dziw­ni Po­la­cy tak upar­cie chcą ode­brać zie­mię Rosji i Niem­com.

Nie winił ich, bo wie­dział, że znali fał­szy­wą wer­sję hi­sto­rii i wie­rzy­li w nią po­dob­nie jak w to, że Po­la­cy nisz­czy­li pe­wien nie­ist­nie­ją­cy jesz­cze kraj w trak­cie dru­giej wojny świa­to­wej.

 

Pol­ska

– Rząd jest skom­pro­mi­to­wa­ny i do­brze wiesz, że to lu­dzie mają rację. Teraz jesz­cze te ob­cho­dy Świę­ta Nie­pod­le­gło­ści… – Roz­po­czę­ło się jedno z za­mknię­tych spo­tkań opo­zy­cyj­nej par­tii Świa­tło.

– Co z nimi nie tak?

– Żar­tu­jesz chyba. Dla rządu to ka­ta­stro­fa i aż się dzi­wię, że woj­ska nie wy­pu­ści­li na ulice.

– Kil­ku­set lu­dziom wy­da­li wy­ro­ki za­ocz­ne.

– Tak. Obu­rza­ją­ce, że nie dali im prawa do obro­ny.

– Sły­sza­łem, że wy­sła­li we­zwa­nia do sądu na stare ad­re­sy i to się upra­wo­moc­ni­ło. No i co niby mamy zro­bić? Je­ste­śmy w opo­zy­cji. Wiesz, że pierw­szy dalej po­cią­ga za sznur­ki. Nie mamy szans, żeby co­kol­wiek ugrać.

– Trze­ba robić pre­zen­ta­cje i pracę od pod­staw.

– No i co to da? Nawet sa­mo­lo­ty już ka­ni­ba­li­zu­ją. Czy­ta­łaś ra­port ko­mi­sji?

– Ze Smo­leń­ska?

– Z ja­kie­go znowu Smo­leń­ska? Na­praw­dę wszyst­kim od­wa­la? Żaden tam Smo­leńsk. Myślę o tym nowym ra­por­cie, no o tym tam… – je­dyn­ka na li­ście wy­bor­czej Wro­kin pstryk­nął pal­ca­mi – …tym, gdzie mówią o fo­te­lach, co były ła­ta­ne na sznur­ki.

– Aaaa, o tym.

– Wiesz co? Pa­mię­tam taki se­rial Net­fli­xa, gdzie po­li­tyk chciał odbić USA i zo­stać pre­zy­den­tem. Facet wy­ko­rzy­stał In­ter­net i mu się udało. Środ­ki mamy, trze­ba ich tylko użyć.

– Głu­po­ty ga­dasz, a se­rial pa­mię­tam. „De­si­gned su­rvi­vor” czy jakoś tak.

 

Część nie­miec­ka

Sie­dział z kawą za trzy pięć­dzie­siąt i pa­trzył zmę­czo­nym wzro­kiem za okno po­cią­gu.

Ni­skie bu­dyn­ki, pola, pola, cha­łu­py.

Kurwa, jak ja się tu w ogóle zna­la­złem? Co ja tu jesz­cze robię?

Jego sy­tu­acja rze­czy­wi­ście była nie do po­zaz­drosz­cze­nia – nie­gdyś młody i za­dzior­ny, ro­bią­cy wiel­ką ka­rie­rę za wiel­ką wodą, a teraz sie­dzą­cy do­słow­nie w głu­szy, w któ­rej trzy­ma­ła go do­sko­na­ła pen­sja, bę­dą­ca gwa­ran­cją utrzy­ma­nia ro­dzi­ny.

Złota klat­ka. – To naj­czę­ściej ci­snę­ło mu się ostat­nio na usta.

Wy­cią­gnął jeden z naj­droż­szych mo­de­li Apple, jeden z tych, za ja­kich wielu da­ło­by się po­kro­ić, i za­czął prze­glą­dać newsy z coraz bar­dziej bied­ne­go kraju.

„Rząd pla­nu­je nowy pro­gram po­mo­cy”

Wszyst­ko, czego się tknie, jest spie­przo­ne.

„Dra­mat Jo­an­ny P.”

A kogo ob­cho­dzi, co jakaś baba ro­bi­ła na kacu gi­gan­cie? Albo kogo to ob­cho­dzi, że nie ma na tipsy?

„No­wo­cze­sność ma plan”

Tytuł na stro­nie za­cie­ka­wił go na tyle, że klik­nął w link, wy­zwa­la­jąc tym samym płat­ność w wy­so­ko­ści jed­ne­go gro­sza.

„W dniu dzi­siej­szym w Kra­ko­wie ze­brał się pierw­szy kon­gres ini­cja­ty­wy No­wo­cze­sność. Two­rzą ją lu­dzie mło­dzi. Sta­wia­ją sobie za cel wpro­wa­dze­nie do Pol­ski zasad de­mo­kra­cji bez­po­śred­niej, do­kład­nie ta­kich jak w Szwaj­ca­rii”.

Ar­ty­kuł był na jed­nym z mniej wia­ry­god­nych por­ta­li, i La­chim nie­spe­cjal­nie się nim prze­jął. Męż­czy­zna pa­mię­tał szum­ne za­po­wie­dzi rządu, że w pięć lat Pol­ska do­go­ni naj­bo­gat­szy kraj w Eu­ro­pie. Za jego życia obie­cy­wa­no drugą Ja­po­nię i trzy­sta mi­lio­nów dla każ­de­go, a skoń­czy­ło się na zra­bo­wa­niu pie­nię­dzy z eme­ry­tur.

Chło­pak ziew­nął i odło­żył te­le­fon na ko­la­no.

Miał dosyć wszyst­kie­go i wszyst­kich. Wi­dział po­gar­dę wy­brań­ców na­ro­du wy­bra­ne­go i nie­na­wiść ko­cha­ją­cych so­cjal, któ­rym wszyst­ko się na­le­ży. Bar­dzo mocno z tym kon­tra­sto­wa­ło to, jak czę­sto wspa­nia­łe się czuł w oto­cze­niu Sło­wian z Eu­ro­py Wschod­niej, Fran­cu­zów i Wło­chów, któ­rzy z pewną dozą non­sza­lan­cji trak­to­wa­li pewne za­sa­dy i za­wsze, i wszę­dzie po­tra­fi­li po­zy­tyw­nie za­ska­ki­wać.

Wie­dział, że dalej dzia­ła mu­zeum pol­skie, i że go­spo­da­rze ob­da­rzy­li ich wiel­kim za­szczy­tem, z dru­giej stro­ny sy­tu­acja ra­dy­ka­li­zo­wa­ła się w całej Eu­ro­pie i nikt nie mógł być spo­koj­ny o swoje bez­pie­czeń­stwo i przy­szłość.

Obej­rzał się i znowu za­uwa­żył jej wzrok. Star­sza pani wy­raź­nie spraw­dza­ła całe oto­cze­nie. Po­lo­wa­ła. Szu­ka­ła kogoś, kto chciał­by się nią do­głęb­nie za­in­te­re­so­wać.

Ko­bie­ta po­pa­trzy­ła na niego bacz­nie, lu­stru­jąc go od stóp do głów, i w końcu uśmiech­nę­ła się za­chę­ca­ją­co, po­pra­wia­jąc nie­sfor­ny ko­smyk wło­sów.

Jest głod­na – po­my­ślał z dziw­nym nie­po­ko­jem, i tak go to mocno wkur­wi­ło, że aż się wzdry­gnął. Nie­któ­re star­sze panie wie­dzia­ły, czego chcą, miały pie­nią­dze, żeby to osią­gnąć i były na­praw­dę nie­wy­ży­te, nie­ste­ty czę­sto zmie­nia­ły ko­chan­ków jak rę­ka­wicz­ki i trak­to­wa­ły ich jak zwy­kłe szma­ty, któ­ry­mi na­wia­sem mó­wiąc się sta­wa­li.

Po­czuł swę­dze­nie w kro­czu, ale ści­snął po­ślad­ki i za­gryzł zęby. Naj­młod­sze panny za­dzie­ra­ły nosy i od­rzu­ca­ły wszyst­kich wy­cho­dząc z za­ło­że­nia, że to oni mają się o nie za­bi­jać, tro­chę star­sze z prze­ra­ża­ją­cą chłod­ną pre­cy­zją szu­ka­ły fa­ce­tów z ozna­ka­mi luk­su­su, a star­sze panie… no cóż, te były naj­lep­sze w łóżku i nie wy­brzy­dza­ły, ale nie mogły dać dzie­ci.

A co to ja jakaś męska dziw­ka je­stem? Dla­cze­go nie mogę być panem w swoim kraju, tylko muszę sprze­da­wać się na ob­czyź­nie? – po­my­ślał z nie­sma­kiem, re­zy­gnu­jąc z za­ba­wy, i wró­cił do lek­tu­ry.

Jego te­le­fon nagle za­czął drżeć, sy­gna­li­zu­jąc nad­cho­dzą­cą wia­do­mość. Spoj­rzał na nadaw­cę i prze­czy­tał „Kicam”, a potem z czu­ło­ścią za­brał się za czy­ta­nie tego, co na­pi­sał jego mądry syn.

 

Pol­ska

– Po­trze­bu­je­my sprzę­tu i pie­nię­dzy – po­wie­dział jeden z li­de­rów zjed­no­czo­nej opo­zy­cji La­chim­kie­wicz na taj­nym spo­tka­niu w re­stau­ra­cji ze słów­kiem przy­ja­cie­le w na­zwie i wło­żył kęs dro­gie­go mięsa do ust, po­pi­ja­jąc go naj­droż­szym szam­pa­nem z karty.

Miej­sce bu­dzi­ło dresz­czyk emo­cji z uwagi na dawne wy­da­rze­nia i było wy­bie­ra­ne dla­te­go, że pry­wat­no­ści pil­no­wa­no tu jak ni­g­dzie in­dziej.

– Nie żar­tuj sobie. W kie­sze­ni masz moc więk­szą niż po­trze­ba do wy­sła­nia czło­wie­ka na księ­życ. – Wro­kin wy­ra­ził swój sprze­ciw.

– Taaaa, sły­sza­łem o tej mi­sty­fi­ka­cji – wtrą­cił.

– Za­łóż­my, że to była praw­da. Czy można wy­ko­rzy­stać to co ma każdy z nas?

– O czym ty ga­dasz?

– Pol­ska ma drogi i inne udo­god­nie­nia, bo tak było wy­god­nie dla za­chod­nich kon­cer­nów. Na tym trze­ba bu­do­wać. Lu­dzie się budzą z le­tar­gu po osiem­dzie­sią­tym dzie­wią­tym i nie ły­ka­ją jak pe­li­ka­ny tego wszyst­kie­go, co idzie z góry. Zo­bacz. Są pierw­sze ozna­ki wio­sny i od­dol­ne ini­cja­ty­wy takie jak walka z ole­jem pal­mo­wym. Nie oszu­kuj­my się jed­nak, że mamy nie­wia­do­mo jaki prze­mysł. I dla­te­go… I dla­te­go naszą stra­te­gią po­wi­nien być so­ftwa­re. Mam tutaj pre­zen­ta­cję. Na slaj­dzie numer dwa jest przy­kład z Rosji, która po upad­ku ZSRR wy­bi­ła się pro­du­ku­jąc bar­dzo do­bre­go PTS–DOS czy pro­gra­my pa­ku­ją­ce, albo an­ty­wi­ru­so­we. I to jest nasza przy­szłość, czyli ko­rzy­sta­nie z har­dwa­re, który jest „Good eno­ugh” i umiesz­cza­nie tam na­sze­go so­ftwa­re. – Były mi­ni­ster Glyn­ski uśmiech­nął się pod wąsem i wypił łyk bez­al­ko­ho­lo­we­go szla­chec­kie­go.

– Chło­pie, o czym ty bre­dzisz? Prze­sta­wi­ło ci się w gło­wie od tych bef­szty­ków z Ar­gen­ty­ny. Zjadł­byś w końcu po­rząd­ne­go scha­bo­we­go i ta­ta­ra. – Za­śmiał się jeden z roz­mów­ców.

– Ja przy­naj­mniej nie pro­mu­ję tego two­je­go gówna z kin.

– Od­czep się.

– Pa­no­wie, pa­no­wie, pa­no­wie, mamy wspól­ny cel, kon­kre­ty. Nam in­te­re­sy die­łać – ode­zwał się ich ko­le­ga ze szkol­nej ławy.

– Dobra, chce­cie kon­kre­tów, to po­wiem wam tyle. Na­sto­lat­kom płacą gro­sze za to, żeby pie­przy­ły trzy po trzy, że naj­waż­niej­szym pro­ble­mem jest nie­uży­wa­nie „to” za­miast „ten” czy „ta”.

– Słu­chaj, to się kie­dyś skoń­czy. Sły­sze­li­ście o tej ini­cja­ty­wie No­wo­cze­sność? Po­de­pnij­my się. Nasi lu­dzie są za gra­ni­cą i mają środ­ki na to, żeby im­ple­men­to­wać u nas tech­no­lo­gie. Za­chę­caj­my ich i wy­ko­rzy­staj­my open so­ur­ce. Rok Li­nu­xa…

Kilka osób par­sk­nę­ło śmie­chem.

– Znowu?

– Mo­że­my też wspie­rać Re­ac­tOS czy Haiku.

– Te trupy? Prze­cież to an­ty­ki.

– No dobra, to cho­ciaż ten pierw­szy. Mamy w ad­mi­ni­stra­cji dużo sta­re­go opro­gra­mo­wa­nia na Win­dows, któ­re­go nie spo­sób prze­nieść w jeden dzień.

– Li­to­ści. A bez­pie­czeń­stwo?

– Jakie bez­pie­czeń­stwo jest po­trzeb­ne, gdy masz jeden pro­gram uży­wa­ny z jed­nym urzą­dze­niem i to wszyst­ko jest do­łą­czo­ne od sieci?

– To niech wspie­ra­ją Re­du­xOS.

– A co to za dziwo?

– Na­pi­sa­ny w Rust.

– Rust? To od tej fun­da­cji, co ma te swoje ma­ni­fe­sty rów­no­ści?

– Tej samej, ale to nie­waż­ne. Le­piej niech dzie­cia­ki piszą w tym czymś niż w ja­kiejś sta­rej Javie czy Ja­va­Script. A zresz­tą, zrób­my ina­czej. Za­chę­caj­my mło­dych, żeby pra­co­wa­li dla nas u nas. Dajmy im miesz­ka­nia i je­dze­nie.

– Pach­nie so­cja­li­zmem.

– Zejdź­cie na zie­mię. Taki Go­ogle ma dar­mo­we sto­łów­ki dla pra­cow­ni­ków. To nie so­cja­lizm? Nie bę­dzie­my prze­cież otwie­rać barów mlecz­nych, można do­fi­nan­so­wać ja­kieś knaj­py, żeby były i pie­ro­gi, i jakaś chińsz­czy­zna, i owoce morza.

– I ośmior­nicz­ki. – Ktoś par­sk­nął śmie­chem.

– A dla­cze­go nie? Zbu­duj­my coś na wzór Go­ogle, to będą i ośmior­nicz­ki.

– Ame­ry­ka­nie nie dadzą nam zro­bić kon­ku­ren­cji.

– A bar­dzo do­brze, że o tym mó­wisz. Wi­dzia­łeś, co In­ter­net mówi o na­szych ko­cha­nych so­jusz­ni­kach?

– Pokaż.

Jeden z uczest­ni­ków wy­cią­gnął te­le­fon i po­ka­zał wiersz:

 

„I ugi­na­ją swe karki,

miśki i inne smar­ki,

a pre­zy­dent golfa woli,

daj­cie kasy, to nie boli,

 

ku­puj­cie maca i In­te­la dziu­ry

i F trzy­dzie­ści pięć,

i sie­dem trzy sie­dem, który

skle­cił za Hin­du­sa zięć,

 

a jak to za mało, są dre­am­li­ne­ry,

i ka­ga­niec sie­dem czte­ry czte­ry,

i spryt­ne Pa­trio­ty,

i w de­mo­kra­cje za­sob­ne floty,

 

my po­rzą­dek za­pro­wa­dzi­my

ro­biąc to, co po­trze­ba,

wizy jak kun­dlom rzu­ci­my,

bo nie­wol­ni­ków nikt nam nie da,

 

i choć Lach pra­co­wi­ty i uczyn­ny,

to wy­ko­rzy­sta­ny jak nikt inny,

i do­sta­je wciąż nowe po­dat­ki,

do spła­ca­nia przez dziat­ków dziat­ki,

 

i choć pra­cu­ją uczci­wi Po­la­cy

w koł­cho­zach wszel­kich mu­go­li,

i pcha­ją wózek w pracy,

bo nikt nie chce ich doli,

 

to pra­cu­ją nie na sie­bie

każdy mocno zaś ich jebie…”

 

– Cie­ka­we, cie­ka­we. Od­po­wiem tak. W li­sto­pa­dzie 2018 ruch z ser­we­rów Go­ogle zo­stał prze­kie­ro­wa­ny przez Rosję, Chiny i Ni­ge­rię. Oni tego nie ogar­nia­ją, do tego duża część pra­cow­ni­ków i tak jest z Azji i Eu­ro­py. To wszyst­ko trzy­ma się na słowo ho­no­ru. Jak za­mkną wizy, to wiel­kie firmy są ugo­to­wa­ne. Na­praw­dę wie­rzy­cie w to, że Apple prze­nie­sie pro­duk­cję do USA? Albo że Intel od­zy­ska pa­no­wa­nie na rynku? Znajdź­my naszą niszę tech­no­lo­gicz­ną, dajmy lu­dziom żar­cie i miesz­ka­nie, i sami niech bu­du­ją do­bro­byt.

– Jak z gra­fe­nem?

– Ty mi tu nie wy­jeż­dżam z gra­fe­nem. Wzię­li­ście kasę, to się nie udało.

– A sa­mo­cho­dy elek­trycz­ne? Mie­li­śmy być po­tę­gą.

– To już wina rządu.

– Pa­no­wie, pa­no­wie, nie kłóć­cie się. – Go­rą­ca szla­chec­ka krew znów mu­sia­ła być ostu­dzo­na przez La­chim­kie­wi­cza.

– Dobra, niby jak te miesz­ka­nia spła­ci­cie?

– Za­łóż­my, że miesz­ka­nie bę­dzie wy­ce­nio­ne w cenie ryn­ko­wej minus trzy­dzie­ści pro­cent. Za­staw­my lasy czy co­kol­wiek in­ne­go, ale na li­tość boską, wy­ko­rzy­staj­my naszą szan­sę po Bre­xi­cie i ścią­gnij­my ludzi.

– Za­sta­wić lasy, kurwa lu­dzie, na­graj­cie się i po­słu­chaj­cie. Mało wam jesz­cze pro­ble­mów po tym, jak chcą od nas tych wy­du­ma­nych re­pa­ra­cji wo­jen­nych?

– No to niech sobie sami zbu­du­ją te miesz­ka­nia.

– Jak sto­li­ki z Ikei?

– A co stoi na prze­szko­dzie?

 

Część fran­cu­ska

Atabe nie była nigdy za­an­ga­żo­wa­na mocno w po­li­ty­kę, ale teraz odło­ży­ła swo­je­go iPho­ne z moc­nym nie­sma­kiem.

„Fa­szyzm. Flagę spa­li­li”. – Nawet dłu­gie ty­go­dnie po dniu nie­pod­le­gło­ści za­gra­nicz­ne por­ta­le ją­trzy­ły pi­sząc, że znie­wa­żo­no flagę trzesz­czą­cej w po­sa­dach Eu­ro­py, w któ­rej wszy­scy mieli ska­kać tak samo, a skoń­czy­ło się na tym, że byli równi i rów­niej­si.

We Fran­cji pa­łu­ją re­gu­lar­nie ludzi, a ci o tej fla­dze i wła­dzy. Ohyda – po­my­śla­ła przy­tom­nie dziew­czy­na.

„Ka­ta­stro­fa dla pol­skiej de­mo­kra­cji".

„Le­ga­li­za­cja mał­żeństw i ma­ri­hu­any”.

Na­pi­sa­li­by le­piej o ar­ty­ku­le je­de­na­stym i trzy­na­stym, a nie de­pra­wa­cji. – Za­uwa­ży­ła, jak to media były za­kła­ma­ne.

 

Pol­ska

– Plan jest nie­zły, ale co ze sprzę­tem? – Roz­po­czął dys­ku­sję jeden z człon­ków zjed­no­czo­nej opo­zy­cji po przed­sta­wie­niu nowej stra­te­gii przez Świa­tło.

– Jak to co? Nie mamy prze­cież za­kła­dów.

– A te wszyst­kie pol­skie te­le­fo­ny i marki?

– Naj­czę­ściej chińsz­czy­zna z pol­skim logo. Je­dy­nym więk­szym za­kła­dem pro­du­ku­ją­cym za­awan­so­wa­ną elek­tro­ni­kę jest chyba Wilk Elek­tro­nik.

– A nie jest to tak, że skła­da­ją tylko kom­po­nen­ty?

– No tro­chę.

– No do­brze, nie mamy sprzę­tu, czy można coś z tym zro­bić?

– Myślę, że można i to dużo. Po­pa­trz­cie na Apple. Firma tak wiele razy brała go­to­we roz­wią­za­nia i łą­czy­ła je w re­wo­lu­cyj­ne pro­duk­ty.

– Mamy robić tak samo?

– A mamy. Nasze hasło to „mniej to wię­cej”. I mam tu od razu kilka po­my­słów. Po­mysł pierw­szy – bę­dzie­my pro­du­ko­wać ka­dłub­ki do lap­to­pów, gdzie całe chło­dze­nie bę­dzie gra­wi­ta­cyj­ne.

– Czy to nie głu­po­ta?

– Płyta głów­na może być z tyłu ekra­nu, do tego dobre cie­pło­wo­dy, i mamy prze­pis na lap­to­pa roku. Idźmy dalej i zrób­my obu­do­wy sta­cjo­nar­ne, gdzie całe go­rą­co uno­sić się bę­dzie do góry. I po­mysł ko­lej­ny – wy­eli­mi­nuj­my wszyst­kie nie­po­trzeb­ne świa­teł­ka jak te w kar­tach Ether­net, a do tego niech mi­kro­fo­ny i ka­mer­ki będą wy­łą­czo­ne pstrycz­ka­mi.

– Nie za­ga­lo­po­wał się pan, panie pośle? To są prze­cież pier­do­ły.

– Od cze­goś trze­ba za­cząć. Są firmy, które to robią i mają się cał­kiem nie­źle.

– Chciał­bym to zo­ba­czyć.

– Sys­te­m76. Za­ga­lo­po­wał­bym się, gdy­bym mówił o wy­ci­na­niu Intel ME. Za­łóż­my, że te wszyst­kie do­dat­ko­we funk­cje wy­ma­ga­ją jeden Watt wię­cej – jeśli po­mno­ży­my to przez mi­lio­ny jed­no­stek, to mamy cał­kiem nie­złe mar­no­wa­nie ener­gii.

– A jak włą­czy­my do tego mło­dych?

– Coś się wy­my­śli.

 

An­glia

– Panie pro­fe­so­rze, chciał­bym za­pro­po­no­wać pracę z ob­sza­ru sztucz­nej in­te­li­gen­cji i sys­te­mów roz­pro­szo­nych.

– Słu­cham.

– A gdyby tak wy­ko­rzy­stać to, że we wszyst­kich no­wych te­le­fo­nach mamy pro­ce­so­ry do na­ucza­nia ma­szy­no­we­go?

– Nie są zbyt mocne.

– No nie są, ale są po­łą­czo­ne z sie­cią.

– Teo­re­tycz­nie można je wy­łą­czyć.

– Teo­re­tycz­nie. No to użyj­my Al­ways Con­nec­ted PC. Te mają moc­niej­sze pro­ce­so­ry i karty gra­ficz­ne.

– Co pan wła­ści­wie chce zro­bić?

– Pro­to­typ kodu, który się re­pli­ku­je i wy­ko­rzy­stu­je jed­nost­ki do roz­po­zna­wa­nia twa­rzy.

– Nie po­my­ślał pan o jed­nym, czyli tym, że jed­nost­ki mu­sia­ła­by wy­mie­niać dane mię­dzy sobą. Je­stem pe­wien, że to bę­dzie nie­efek­tyw­ne i na­rzut na ko­mu­ni­ka­cję bę­dzie zbyt wiel­ki.

– I wła­śnie dla­te­go chciał­bym to spraw­dzić. Taki duch w ma­szy­nie.

– Pana temat, pana ry­zy­ko.

To­masz uśmiech­nął się, bo wie­dział, że in­tu­icja go nie myli. Re­ali­zu­jąc ten pro­jekt czuł się jak dwa­dzie­ścia lat wcze­śniej, teraz jed­nak miał cel i środ­ki, żeby go zre­ali­zo­wać…

 

Pol­ska

– Co mi ta opo­zy­cja chce wci­snąć? To ja­kieś bzdu­ry, że jak się cof­nie­my, to bę­dzie­my moc­niej­si. Trze­ba in­we­sto­wać, in­we­sto­wać i jesz­cze raz in­we­sto­wać, a nie zwi­jać się. Zrób­cie jakiś nowy tram­waj to­le­ran­cji czy tęczę… Niech Pesa znowu coś opro­te­stu­je…

– Panie prze­wod­ni­czą­cy, skończ­my z tym syn­dro­mem kraju ko­lo­nial­ne­go.

– Nie ro­zu­miem.

– Im kraj bied­niej­szy, tym droż­szy sprzęt ku­pu­je, czy to po­trzeb­ne czy nie. Przez lata te­sto­wa­no na nas różne tech­no­lo­gie. Pan po­pa­trzy ma swój sprzęt. Jest moc­niej­szy niż kie­dy­kol­wiek, a na od­pa­le­nie głu­pie­go Worda czeka pan kil­ka­na­ście se­kund. Pro­blem nie jest w tym, że nie mamy środ­ków, tylko w tym, że je nie­efek­tyw­ne wy­ko­rzy­stu­je­my. W po­li­ty­ce mamy mar­gi­nal­ne zna­cze­nie… Ale jeśli prze­ko­na­ny zdol­nych w kraju i za gra­ni­cą, że bę­dzie­my uprasz­czać wszyst­ko jak w Szwaj­ca­rii, że bę­dzie­my się po­pra­wiać, to sam pan zo­ba­czy…

– Oj synku, synku, chyba cię prze­ka­ba­ci­li na swoją stro­nę.

 

Część nie­miec­ka

Mi­cha­elan­ge­lo dzia­ła­ło, a on za­sta­na­wiał się, jak zre­wo­lu­cjo­ni­zu­je to całą in­for­ma­ty­kę, prze­żar­tą kom­pa­ty­bil­no­ścią wstecz­ną. Kod ścią­ga­ło ty­sią­ce ludzi, teraz po­zo­sta­ło tylko za­in­te­re­so­wać ludzi w kraju.

La­chim ziew­nął i włą­czył Net­fli­xa, w któ­rym za­czął szu­kać cze­goś pol­skie­go do oglą­da­nia. 1983 miało nie­złe oceny, więc zde­cy­do­wał się zro­bić ma­ra­ton. Oglą­dał przy­go­dy Ka­je­ta­na i miał dużo uwag.

Ko­mu­chy wy­bie­la­ją to, co się dzia­ło po osiem­dzie­sią­tym dzie­wią­tym. Po­ka­zu­ją, że bez ka­pi­ta­li­zmu by­ło­by znacz­nie go­rzej. A może na od­wrót, że z ko­mu­ni­zmem by­ło­by le­piej? – Po­dra­pał się po gło­wie. Kurwa. Czy to ważne, kto wy­my­ślił trasz­ki? Lu­dzie ucie­ka­ją z Pol­ski, nie rodzą dzie­ci, ta­pla­ją się we wła­snym głów­nie. Jeśli ko­mu­chy chcia­ły uto­pić kraj, jeśli chcia­ły zła­mać ducha na­ro­du, to im się udało… tylko prze­sa­dzi­li.

 

Pol­ska

– Za­cznij­my od apek, które wy­ja­śnia­ją pod­sta­wo­we rze­czy i które uczą hi­sto­rii, fi­zy­ki, ma­te­ma­ty­ki. – Wro­kin dążył do tego, żeby do­pra­co­wać plan.

– Ale to bę­dzie kosz­to­wać for­tu­nę.

– Nie, udo­stęp­ni­my kody na Gi­tHu­bie i lu­dzie sami je po­pra­wią.

– Jaja sobie ro­bisz?

– Pójdź­my dalej. Trans­por­to­id. Pa­mię­tasz? I ko­lej­na spra­wa. Żad­ne­go uży­wa­nia usług Go­ogle ani po­dob­nych wła­sno­ścio­wych roz­wią­zań. Róbmy to do­brze, a wła­ści­wie tak, żeby dzia­ła­ło rów­nież na czy­stym An­dro­idzie.

– Mam też inny po­mysł. WiFi, ale takie bez zna­ków iden­ty­fi­ka­cyj­nych.

– No ale prze­cież musi być jakiś iden­ty­fi­ka­tor.

– Setki urzą­dzeń bę­dzie two­rzy­ło sieć P2P z nu­me­ra­mi tym­cza­so­wy­mi, każda trans­mi­sja bę­dzie ska­ka­ło po pa­smach tak, że nie­moż­li­wo­ścią bę­dzie wy­śle­dze­nie tego, kto i co prze­sy­ła.

– Głu­po­ty ga­dasz.

– Nie je­stem in­for­ma­ty­kiem, ale cze­goś po­dob­ne­go uży­wa­no kie­dyś w Nowym Yorku. FBI było prze­ra­żo­ne i tego za­ka­za­ło. Dajmy lu­dziom praw­dzi­wie ano­ni­mo­wy In­ter­net.

– Mrzon­ki, do tego do­sta­ną na­rzę­dzia prze­ciw wła­dzy. Unia nam nie po­zwo­li.

– To zrób­my kon­tro­lo­wa­ny prze­ciek. Udo­stęp­nij­my za darmo plany urzą­dze­nia.

– A ja myślę, że trze­ba do­trzeć do in­nych grup. „Spodnie dwa­dzie­ścia czte­ry, ma­ry­nar­ka dwa­dzie­ścia osiem, Płasz­czyk czter­dzie­ści. A mówią, że ludzi nie stać”. Mówi to wam coś? Na tym trze­ba się sku­pić. Tech­nicz­ni już wy­je­cha­li i mu­si­my do­trzeć do nor­mal­nych zwy­kłych ludzi. Nie mamy wy­bo­ru, jeśli kie­dy­kol­wiek chce­my coś zna­czyć.

– No wła­śnie, co z pro­jek­tem Vega?

– Po­li­ty­ka już wkrót­ce w ki­nach.

– Wi­dzia­łem zwia­stun. nie za pry­mi­tyw­ne to?

– Co do chuja? A mamy wybór?

 

Część fran­cu­ska

Atabe miała dosyć swo­je­go życia. Chcia­ła coś w nim zmie­nić i dla­te­go w końcu za­ję­ła się dzia­łal­no­ścią cha­ry­ta­tyw­ną.

Ostat­nio wró­ci­ła w Pol­ski i nie chcia­ła tam na razie wra­cać. Była znie­sma­czo­na po wy­jeź­dzie, gdzie zo­ba­czy­ła re­kla­my w ki­nach, które pro­mo­wa­ły biało–czar­ne mał­żeń­stwa Polek. Za­miast swoj­skiej Ci­chej Nocy było Si­lent Night i Stie­le Nacht, a na każ­dym uję­ciu pierw­sza była ciem­no­skó­ra osoba.

Ogól­nie w całej Eu­ro­pie wrza­ło. Nie­któ­rzy mó­wi­li, że chcia­no zmu­sić Żydów do aliji i uciecz­ki z Eu­ro­py, nie­któ­rzy, że cho­dzi­ło o znisz­cze­nie bia­łe­go czło­wie­ka

Niech zstą­pi duch twój, niech zstą­pi duch twój, i od­no­si ob­li­cze ziemi, tej ziemi. – za­czę­ła się żar­li­wie mo­dlić.

 

Pol­ska

– Trze­ba za­cząć kry­ty­ko­wać firmy, które wpro­wa­dza­ją na nasz rynek masę śmie­cia. – Nowa stra­te­gia opo­zy­cji zdo­by­wa­ła ko­lej­nych zwo­len­ni­ków.

– No to do­sta­nie­my kry­ty­kę, że nisz­czy­my pol­ski biz­nes.

– Czy mo­że­my im w czymś pomoc, żeby ob­ni­ży­li kosz­ty?

– Eeee, pomoc praw­ną w po­łą­cze­niu sił? Ob­słu­gę praw­ną? Ne­go­cja­cje z Go­ogle?

– Wie­cie co? Pie­przy­cie trzy po trzy. Lu­dzie się duszą smo­giem w mia­stach, a wy mó­wi­cie o ja­kichś ap­kach i in­nych far­ma­zo­nach. Oni po­trze­bu­ją bar­dziej przy­ziem­nej po­mo­cy.

– No do­brze, to dajmy im no­wo­cze­sne piece w za­mian za ser­we­row­nie. Niech utrzy­mu­ją dajmy na to przez pięć lat nasze ser­we­ry w do­mach jako spła­tę pie­ców, a my zbu­du­je­my chmu­ry na miarę na­szych moż­li­wo­ści.

– Pan wy­ba­czy, ale ten slo­gan trąci pew­nym fil­mem z po­przed­niej epoki…

– Cloud to chmu­ra. Do­pro­wa­dzi­my In­ter­net, a w umo­wie bę­dzie­my brać od­po­wie­dzial­ność za con­tent.

– A co z pa­to­lo­gia­mi? Sprze­da­dzą sprzęt.

– Tam by trze­ba zro­bić ko­tłow­nie osie­dlo­we, poza tym sprzęt bę­dzie mocno mo­ni­to­ro­wa­ny.

– No to, wtedy lu­dzie na pewno się zgo­dzą. – Za­kpił sobie.

– Zgo­dzą się, jak do­sta­ną za darmo mocne gra­fi­ki i dajmy na to po szes­na­ście rdze­ni. My sprzęt, oni miej­sce.

– No, i taką no­wo­cze­sność ro­zu­miem.

 

An­glia

To­masz miał tego wie­czo­ra nie­zły ubaw, gdy firma, która go kie­dyś zwol­ni­ła, przy­sła­ła mu maila. Pro­szo­ny był o ocenę ich pra­cow­ni­ka w Q4 tego roku, cho­ciaż skoń­czył z nimi trzy lata wcze­śniej.

Przy­po­mnia­ła mu się jedna z roz­mów, które mu­siał pro­wa­dzić z ludź­mi w An­glii, któ­rzy nie mieli po­ję­cia o cu­dach no­wo­cze­snej tech­ni­ki:

– Na czym zo­stał zbu­do­wa­ny ten pro­jekt?

– Na tym lap­to­pie.

– Chce pan po­wie­dzieć, że warty mi­lio­ny kod jest two­rzo­ny na mar­nym lap­to­pie?

– Tak. To tylko po­ka­zu­je, że praw­dzi­wy in­ży­nier nie po­trze­bu­je czę­sto moc­ne­go sprzę­tu. Myślę, że to też do­sko­na­le po­ka­zu­je, ja­kich mamy ludzi.

– Nie zna się pan.

To­masz chciał coś robić, i ża­ło­wał tego, jak mocno mar­no­wa­ny jest cały ka­pi­tał ludz­ki…

 

Pol­ska

– Przy­kro mi, ale nie może pani wje­chać do kraju. – Urzęd­nik był grzecz­ny, ale sta­now­czy. – Nowe prze­pi­sy sa­ni­tar­ne.

Ko­bie­ta wy­gię­ła szy­der­czo usta, w które nie­daw­no wstrzyk­nię­to trzy­sta gram bo­tok­su naj­now­szej ge­ne­ra­cji, od­wró­ci­ła się osten­ta­cyj­nie do swo­jej sio­stry i po­wie­dzia­ła:

– Zo­bacz mała, jakie jaja.

– No tak, nie wiesz kim je­ste­śmy. I skąd je­dzie­my. – Sio­stra ko­bie­ty opar­ła osten­ta­cyj­nie ręką na bio­dra i od­wró­ci­ła się do męż­czy­zny, który nie chciał ich wpu­ścić:

– Wiesz kim je­ste­śmy? Ce­le­bryt­ka­mi. Ce–le–bry–tka–mi. Ro­zu­miesz ćwoku, czy to za trud­ne dla cie­bie?

– Przy­kro mi, ale mają panie zakaz wjaz­du do kraju. – Na męż­czyź­nie naj­wy­raź­niej nie ro­bi­ły wra­że­nia ich ob­raź­li­we słowa, wiel­kie wy­sta­ją­ce pier­si, skó­rza­ne mini ani buty do kolan.

– No zo­bacz. Coś im się tam po­prze­sta­wia­ło. Dobra mała, zaraz ich ob­sma­ru­je­my. To do gazet się na­da­je.

Obie panie za­czę­ły szu­kać te­le­fo­nów w dro­gich to­reb­kach, po chwi­li jak na ko­men­dę wy­cią­gnę­ły naj­now­sze mo­de­le iPho­ne w zło­tych po­krow­cach i pró­bo­wa­ły otwo­rzyć In­sta­gra­ma.

– Pro­szę prze­stać fil­mo­wać, to jest tutaj za­bro­nio­ne. – Urzęd­nik po­wie­dział to z moc­nym znu­dze­niem.

– Phi. – prych­nę­ła star­sza sio­stra i za­czę­ła ude­rzać w ekran pa­znok­ciem, na któ­rym miała małe krysz­tał­ki Swa­ro­vskie­go:

– A to złom. Dawaj sio­stra, na­gry­wa­my z ka­me­ry.

Jej sio­stra skie­ro­wa­ła na nią te­le­fon, a w cza­sie, gdy ko­bie­ta po­pra­wia­ła włosy, urzęd­nik dalej pro­sił:

– Pro­szę to wy­łą­czyć, bo wezwę straż.

– Wi–ta–my na–szych fanów… I Mo­ha­me­da… – Zdą­ży­ła po­wie­dzieć jedna z sióstr, a druga dodać „Cześć Mohuś”, gdy nagle jak spod ziemi po­ja­wi­li się żoł­nie­rze, któ­rzy je oto­czy­li, wy­trą­ca­jąc dro­gie za­baw­ki z rąk.

 

Część nie­miec­ka

„Sio­stry zo­sta­ły aresz­to­wa­ne na gra­ni­cy Pol­ski za nie­le­gal­ną próbę prze­kro­cze­nia gra­ni­cy. Mają od­po­wia­dać za sta­wia­nie oporu, znie­wa­że­nie urzęd­ni­ków oraz znie­wa­że­nie hymnu. Sąd nie zgo­dził się na ogrom­ną kau­cję, którą miał wpła­cić jeden z kra­jów Bli­skie­go Wscho­du. Spra­wa jest roz­wo­jo­wa”. – La­chim odło­żył ta­blet naj­now­szej ge­ne­ra­cji, które LOT do­kła­dał do bi­le­tu każ­de­go pa­sa­że­ra, który osią­gnął sta­tus het­ma­na.

Mości panie, gonić kurwy i zło­dzie­je – po­my­ślał pijąc szam­pa­na Aż im dupa spar­szy­wie­je.

Ostat­nio miał dużo prze­my­śleń na temat na­ro­do­wo­ści. Szcze­gól­nie dużo dało mu do my­śle­nia py­ta­nie:

– Sind Sie fer­tig?

Chyba już wie­dział, dla­cze­go ci wszy­scy nie­miec­ko­ję­zycz­ni są tacy, a nie inni. Bo u in­nych mówi się ład­nie, mięk­ko i przy­jem­nie, a u nich nio­są­cy pomoc am­bu­lans to szorst­ki i twar­dy „Kran­ken­wa­gen”. Aż nie chce się cho­ro­wać i zęby bolą od sa­me­go mó­wie­nia, gdy się za­ma­wia to coś.

Pełno jest też ta­kich in­nych słó­wek, i La­chim wie­dział już, że to dla­te­go nie­miasz­ki są tacy zimni i dla­te­go po­trze­bu­ją swo­ich Okto­ber­fest, gdzie cycki ska­czą wzdłuż i wszerz.

Nie­wy­ży­ci ci lu­dzie, to i szu­ka­ją tej swo­jej Le­ben­slauf.

Chło­pak do­szedł do wnio­sku, że nawet o mi­ło­ści nie po­tra­fi­li mówić, i coś ta­kie­go jak „Ko­cham Cię mój mo­tyl­ku” to od­py­cha­ją­ce „Ich liebe dich mein Schmet­ter­ling”.

 

Pol­ska

– Józef Pił­sud­ski był wiel­kim mężem stanu i wzo­rem do na­śla­do­wa­nia. Pa­mię­taj­my o nim, i wszyst­kich Po­la­kach, któ­rzy zgi­nę­li w Ka­ty­niu pod Smo­leń­skiem. – Jedna z do­brych uczen­nic, bę­dą­ca córką lo­kal­ne­go po­li­ty­ka, skoń­czy­ła krót­ką kwe­stię, ukło­ni­ła się i wró­ci­ła do rzędu na sce­nie.

– Tam tam tam tam tam tam. – Marsz ża­łob­ny Szo­pe­na wy­peł­nił mury szko­ły z tra­dy­cja­mi, a dzie­ci w mun­dur­kach za­czę­ły re­cy­to­wać do­kład­nie to, co rok wcze­śniej.

 

„Lądy i morza prze­mie­rzam,

po­zna­ję kraje z pod­nie­sio­nym czo­łem.

 

Pol­skę mam w sercu.

Nie pytam się, nie pytam się, skąd się tu wzią­łem.

 

Dumny je­stem z wol­no­ści.

Dumny z nie­pod­le­gło­ści.

 

Je­stem Po­la­kiem, byłem i po­zo­sta­nę.

Nie dam się zdraj­com

Wier­ny oj­czyź­nie po grób stanę”

 

Głów­ny pa­trio­ta szko­ły od­zna­czył od­po­wied­ni punkt na spe­cjal­nym ar­ku­szu, który potem mu­siał ode­słać do ku­ra­to­rium. Wiersz zo­stał na­pi­sa­ny przez naj­lep­szych spe­cja­li­stów i miał roz­bu­dzić war­to­ści pa­trio­tycz­ne.

Nagle za ple­ca­mi dzie­ci włą­czył się ekran na ścia­nie, na któ­rym po­ka­za­ła się pol­ska flaga. Z gło­śni­ków dało się sły­szeć słowa:

 

„Dzi­siaj jest dzień je­de­na­sty li­sto­pa­da

i ro­bi­my to, co nam wy­pa­da.

Dzień ten świę­tu­je­my,

i żyć chce­my, jak chce­my.

Dzi­siaj jest dzień je­de­na­sty li­sto­pa­da.

No­wo­cze­sna niech żyje, pro­wa­dzi, po­ma­ga.”

 

Nie­któ­re dzie­ci wsta­ły, ro­ze­rwa­ły mun­dur­ki na pier­si, po­ka­zu­jąc ko­szul­ki z lo­giem par­tii, i za­czę­ły skan­do­wać „No–wo–cze–sność. No–wo–cze–sność”.

 

– To skan­dal. – Dy­rek­tor spoj­rzał na wy­cho­waw­czy­nię i wy­szedł, a wraz z nim wy­szła duża część kadry na­uczy­ciel­skiej.

Ko­bie­ta nie miała nic z tym wspól­ne­go, ale była też tak bli­ska eme­ry­tu­ry, że w sumie jej to nie wzru­szy­ło. Do­świad­czo­na pe­da­gog po­my­śla­ła, że kie­dyś młoda i pełna sama ide­ałów sama wal­czy­ła o lep­sze jutro.

Wtedy wro­giem były ko­mu­chy, a teraz?

 

Część fran­cu­ska

„Eu­ro­pa umie­ra i cały ten roz­pacz­li­wy gest ścią­ga­nia ludzi z Afry­ki na nie­wie­le się zdał. Nie do­ce­ni­li lep­szych wa­run­ków życia, nie chcie­li ich za­cho­wać, tylko wo­le­li wpro­wa­dzać to, co przy­wieź­li od sie­bie”.

Atabe była bar­dzo za­do­wo­lo­na z frag­men­tu, który wła­śnie na­pi­sa­ła i z tego, że miesz­ka w kraju, w któ­rym wol­ność słowa nadal jest tak ważna.

Bała się, bo za­uwa­ży­ła ozna­ki roz­kła­du rów­nież tu, gdzie się znaj­do­wa­ła. Były de­li­kat­ne i nie­mal nie­zau­wa­żal­ne. Po­ciąg po­ma­lo­wa­ny graf­fi­ti. Ślady opon na par­kin­gu po tym, jak ktoś krę­cił bącz­ki. Brak mi­łe­go po­wi­ta­nia przy wej­ściu do au­to­bu­su.

Coś wi­sia­ło w po­wie­trzu.

 

Pol­ska

– Przed­sta­wia­my pań­stwu wy­ni­ki wy­bo­rów. Na pierw­szym miej­scu par­tia rzą­dzą­ca, na dru­gim ko­ali­cja, a Świa­tło nie prze­kra­cza progu wy­bor­cze­go. – Spi­ker w te­le­wi­zji nie ukry­wał en­tu­zja­zmu.

 

An­glia

Kurwa. Syn­drom sztok­holm­ski.

Wie­dzial, że jego środ­ki po­zo­sta­wio­ne w kraju znów stra­cą na war­to­ści, gdy rząd za­cznie roz­da­wać ko­lej­ne nie­swo­je pie­nią­dze.

Do­brze, że je­ste­śmy jak fe­niks, i jak jest bar­dzo źle, to nagle do­sta­je­my po­zy­tyw­ne­go pier­dol­ca.

 

Pol­ska

– Re­for­ma są­dow­nic­twa po­pro­wa­dzi nas w kie­run­ku świe­tla­nej prze­szło­ści. – Spi­ker­ka te­le­wi­zji re­żi­mo­wej czy­ta­ła tekst, pod­czas gdy na czer­wo­nym pasku in­for­ma­cyj­nym widać było słowa:

„W dniu dzi­siej­szym aresz­to­wa­no wielu dzia­ła­czy opo­zy­cji, któ­rzy pró­bo­wa­li oba­lić obo­wią­zu­ją­cy w kraju po­rzą­dek”.

– Prze­cho­dzi­my do ką­ci­ka tech­nicz­ne­go. Przed pań­stwem wy­wiad z in­ży­nie­rem Mar­ci­nia­kiem, który przed­sta­wi nam nowe drony po­li­cyj­ne.

 

[1] Wik­tor Hugo „Nędz­ni­cy”

Koniec

Komentarze

Część, Tomaszug.

Dlaczego wszystkie swoje teksty kwalifikujesz jako sf? Traktujesz kategorie umownie? Science i fiction, gdyby potraktować je jako wymiary, jest obecna w jednym. W innym, o policjancie s-0, F-1, w dwóch pozostałych s-0, F-0.

 

Tekst.

Co jest: trochę przekonań, opinii, trochę dialogów podsłyszanych, obserwacji świata oglądanego przez szybę Ja kontra Inni i świat, który powinien być taki to a taki, a jaki jest każdy widzi. Materiał nieprzetworzony, podlanym sosem czyichś poglądów.

Innymi słowy, misz-masz. Fabuły brak, bohaterów nie ma, odczuć i ocen narratora – w bród. Językowo i stylistycznie – tak sobie. Pod względem poprawności – trudno mi nad tym się pochylić, pomijając trzy wcześniejsze opki, gdy uważam, że trzeba byłoby napisać ten tekst od nowa, z pomysłem „na”.

 

Skończyłam maraton, TG. :)

piątkowa asylum w sobotę.

PS. Dostrzegam sprawność w pisaniu. Do przeczytania nadaje się moim zdaniem „Westword”, naturalnie nie na konkurs weird, zaś nad innymi IMHO trzeba byłoby z różnym wysiłkiem popracować. Naturalnie to moja subiektywna opinia. 

PS 2. I warn you, jeśli trafi się następny potop, nawet jako dyżurna – nie przeczytam. Sytuację uratował „Westworld”

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Mam podobne spostrzeżenia jak Asylum. Wiele miejsc, sytuacji, nawiązań do aktualnych problemów. Czytało się nawet dobrze, ale cały czas zastanawiałam się, dokąd zmierza to opowiadanie. Zabrakło mi głównego bohatera lub wydarzeń spajających te sceny w całość.

Na pewno chciałem przedyskutować ten tekst w szerszym gronie. Dziękuję za uwagi.

Dobra, tekst mnie znużył. Fajnie jest, jak odnosi się do sytuacji, wydarzeń. Tylko po przeczytaniu tego mam wrażenie, że obejrzałem fabularyzowany magazyn przeglądający wiadomości z ostatniego dnia/tygodnia/roku (co świadczy tylko o naszej polityce, że można wstawić tekst w dowolnym momencie i nadal jest na czasie). Bohaterami się nie przejąłem – niestety nie wykreowałeś ich na tyle, bym związał się emocjonalnie z losami Atebe. Wiem, chodziło o przedstawienie sytuacji politycznej. Tylko że bez bohaterów już więcej szans na przykucie uwagi będą miały suche wiadomości z krzykliwym nagłówkiem.

Teksty zyskałby, gdyby pokazane sytuacje miały by odniesienie do życia fikcyjnej postaci, a nam przedstawiono by emocje. To widać w pierwszym fragmencie Atabe, w jej krótkim “yes”, wiążącym mnie mocniej niż opisy anonimowych i nic nie znaczących gadających głów.

Tak więc bez fajerwerków. Bywa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałam osiem kolejnych części i poza dość chaotycznymi i nużącymi treściami nie znalazłam w nich nic, co mogłoby mnie zainteresować i skłonić do kontynuowania lektury. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst chaotyczny. Jedna scenka za drugą, ale nie wiadomo, o co w tym chodzi. Dużo polityki, jakaś technika. Nie ma głównej osi fabularnej, bohatera, któremu mogłabym kibicować. W dialogach bardzo często dostajemy gołe wypowiedzi – nie wiadomo, kto z kim rozmawia, gdzie… Do tego mówią slangiem. No, jakąś rewolucję techniczną chcą przeprowadzać, ale jakich efektów oczekują, po co im to – nie mam pojęcia. Więc i trudno się przejąć, czy wprowadzą…

Ostatnio wróciła w Polski i nie chciała tam na razie wracać.

Jeśli nie chciała, to po co wracała? O co w tym zdaniu chodzi? Nie chce wracać znowu do Francji, czy wprost przeciwnie – nie spodobało się w Polsce, więc szybko wsiadła w samolot do Paryża?

Pamiętaj, że czytelnik nie siedzi w Twojej głowie. Jeśli mu czegoś nie powiesz, to nie będzie wiedział, co sobie wyobraziłeś.

Babska logika rządzi!

Tekst w najnowszej wersji znalazł się w książce "Jest dobrze" (e-book za darmo: https://ridero.eu/pl/books/jest_dobrze/)

 

Finklo – ten tekst w sumie stał mi kością w gardle i pewnie by trzeba do niego wyjaśnienia…

Nie porwało mnie, ale czytało się nieźle ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka