- Opowiadanie: FabrizzioSangvini - Śmierć Wojownika

Śmierć Wojownika

Opowiadanie o przemianie i w pewnym sensie o oświeceniu.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Śmierć Wojownika

Ragnor nie pamiętał już kiedy przestał się starzeć albo od jakiego pokonanego przeciwnika przejął moc regeneracji. Tym bardziej nie pamiętał kiedy postanowił zrealizować swój ambitny plan by stać się niepokonanym. Odkąd sięgał pamięcią, zabijał wszystkich którzy stanieli na jego drodze, bądź mu się sprzeciwili. Nigdy nie zawierał sojuszy, nie przyłączał się do nikogo i nikomu nie pozwolił przyłączyć się do siebie. Samotnie stawał naprzeciw tych którzy nie chcieli uznać jego wyższości. Podbijał szczepy, wioski, królestwa, państwa i narody. Od dłuższego jednak czasu nie pojawił się żaden godny oponent a wraz z brakiem przeciwników rosła w nim frustracja i agresja. W krainach które podbijał, albo niszczył wszystko doszczętnie, albo upokarzał ich mieszkańców w brutalny sposób oznajmiając swoją dominację. Nie mieszał się do polityki, nie interesowało go rządzenie innymi. Chciał jedynie czuć, że stoi ponad wszystkim i wszystkimi.  Uczucie litości nie pojawiało się w nim nigdy. Gdy ktoś o nią prosił, budził w nim jedynie złość i pogardę. Umysł zaś podrzucał mu makabryczne sposoby ukarania błagającego nędznika .

Brak przeciwników oraz nuda której nie mógł przemóc nawet torturami, zmuszały go do odkrywania nowych terytoriów. Tam miał nadzieję znaleźć godnego siebie przeciwnika, wyzwanie które nada jego życiu sens a może nawet śmierć, która ukoiłaby jego złość i cierpienie.

Pewnego dnia, przebywszy niezmierzoną wodę, trafił na wyspę pełną wysokich istot. Ich proste domostwa przypominające wiszące ptasie gniazda, harmonijnie wplatały się w otaczającą przyrodę, która wydawała się dziewicza i nie zmieniona ich rękami. Jej smukli, poruszających się z gracją mieszkańcy o szarym kolorze skóry, przyglądali mu się z zaciekawieniem. Ragnor widział już podobne krainy i z początku nie zrobiła ona na nim żadnego wrażenia.

Kiedy wkroczył na polanę wypełnianą  tamtejszymi mieszkańcami jego ogromna postać okuta w zbroję, dzierżąca topór i emanująca siłą i agresją nie wywołała paniki jak to zwykle bywało. Ta pierwsza  różnica w reakcji zdziwiła Ragnora, który z radością przyjął tą odmianę. Z aroganckim uśmieszkiem podszedł do najbliższej postaci i chwycił ją wolną ręką za gardło. Gdyby chciał, mógłby z łatwością oderwać głowę od reszty jej ciała, ale Ragnor lubił delektować się mordem. Szczególnie lubił wpatrywać się w przerażenie w oczach swych ofiar. Tym razem jednak nie dostrzegł strachu. Zamiast tego w jej łagodnym spojrzeniu dostrzegł coś czego nie umiał nazwać a twarz i usta wyrażały coś jakby zadowolenie. Duszona postać nie próbowała się wyrywać ani krzyczeć.  Dłoń, którą położyła na ręce Ragnara, nie próbowała rozluźnić uścisku na jej szyi lecz delikatnie dotykała jego skóry jak gdyby nieruchomo głaszcząc jej powierzchnię. Nikt inny z zebranych na polanie nie zaczął krzyczeć ani uciekać. Wszyscy spokojnie przyglądali się temu co ma nastąpić.

To dziwne zachowanie tutejszych mieszkańców skonsternowało Ragnora. Przez chwilę zastanawiał się, co się tutaj dzieje? Wahanie, które uważał za oznakę słabości, wywołało w nim poczucie wstydu. To z kolei przerodziło się we wściekłość na samego siebie. Wściekłość zaś w ułamku sekundy przywróciła mu pierwotny stan ducha. Wszystko stało się jasne i pewne, jak to że tutejsi mieszkańcy są po prostu głupi i to że z tej krainy nie zostanie nic prócz zgliszczy i masy trupów.

Ragnor zacisnął pięść uśmiercając pierwszą tego dnia ofiarę. Rzucił nią o ziemię niczym szmacianą lalką i ruszył na wprost ku kolejnej. Następna upatrzona ofiara nie uciekała, czekała cierpliwie aż Ragnor do niej dojdzie, lecz inna postać stojąca trochę z boku zastąpiła Ragnarowi drogę. Stanęła z takim samym wyrazem błogiego spokoju i czegoś nieokreślonego w oczach i twarzy. Ragnor wbił ją w ziemię uderzeniem pięści, niczym młotek wbija gwóźdź. Kolejną ofiarą była ta do której podążał. Za nią ustawiała się już kolejka innych osób zebranych na polanie jakby chciały ułatwić Ragnorowi robotę.

Ta kolejna niezrozumiała reakcja znowu nim zachwiała i znowu wywołała złość i poczucie słabości w tym niepokonanym wojowniku. Wściekły na siebie i cały świat zaczął machać toporem przepoławiając kolejnych tubylców. Ci Wystawiali tylko ręce jak by chcąc go pogłaskać czy pocieszyć i ciągle wpatrywali się w niego tym błogim nieznanym mu spojrzeniem.

Ragnor był przyzwyczajony do wysiłku jaki trzeba włożyć w rozgromienie wielotysięcznej armii, jednak znużenie spowodowane brakiem sprzeciwu na zadawaną śmierć było gorsze od zmęczenia. W końcu przerwał rzeź a w jego głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi. Postać stojąca jako pierwsza w kolejce cały czas patrzyła na niego tym dziwnym spojrzeniem i gdy on próbował coś z tego zrozumieć ona delikatnie położyła swoją dłoń na jego zakrwawionej, zaciśniętej na toporze pięści. Znowu się zachwiał, tym razem jednak jeszcze mocniej. I znowu wpadł w złość. Kolejna fala nienawiści zabrała morze istnień. W końcu jednak złość opadła a wraz z nią zatrzymała się rzeź, wróciło zakłopotanie i niepewność co teraz.

Kolejna postać wykonała ten sam gest, kładąc swoją dłoń na jego. Tym razem nie zareagował tak gwałtownie. Po prostu wyrwał się i zamachną dla przestrachu. To jednak nie wywołało żadnego skutku na stojącej przed nim postaci, która po raz kolejny spróbowała dotknąć jego ręki.

Zbity z tropu, nie mogąc pojąć co się tutaj dzieje odwrócił się bokiem i zaczął zbierać nieuporządkowane myśli. Po chwili spostrzegł że stojąca obok niego postać ciągle dotyka jego dłoni. Zaczął przyglądać się jej jak jakiemuś niezrozumianemu zjawisku. Nie mógł pojąć o co im chodzi? Czemu chcą go dotykać a nie uderzać? Czemu nie uciekają? Czemu wciąż na niego tak patrzą? Poczuł ciepło bijące z tej dłoni i spojrzał pytająco w oczy tego kto go dotykał. Postać nie odezwała się tylko ciągle patrzyła tym dziwnym, miękkim spojrzeniem. Ragnor chciał coś powiedzieć ale z jego ust wydobył się tylko jakiś bełkotliwy dźwięk. Odwrócił się zrezygnowany i zaczął odchodzić. Wtedy kolejni osobnicy zaczęli do niego podchodzić kładąc mu dłonie na ramionach i plecach, jakby chcieli go zatrzymać. Znowu odwrócił się bokiem.

 

Czego oni od niego chcą?– brzmiało pytanie w jego głowie. 

 

Czego chcecie?! – wykrzyczał na głos.

 

Wtedy jeden z nich wystawił palec wskazujący i dotknął najpierw swego czoła a potem spróbował dotknąć czoła Ragnora. Ten jednak cofnął się o krok. Był to pierwszy raz od stuleci gdy Ragnor się przed kimś cofnął. Już miała go znowu opanować złość ale sam w duchu zaśmiał się tylko z siebie i przyznał że takiego przeciwnika się nie spodziewał. Osobnik z wyciągniętym w górę palcem kiwnął delikatnie głową na znak zachęcenia, jego twarz nadal wyrażała to nieznane Ragnorowi uczucie. Ragnor pomyślał że może to jakaś gra i że w ten sposób pokona ten dziwny lud. Pozwolił się dotknąć i w momencie gdy palec nieznajomego dotknął środka jego czoła poczuł jak potężna fala nieznanego mu uczucia porywa go i owładania całe jego ciało.

Co się z nim działo i jak długo to trwało nie umiałby powiedzieć. Nigdzie się nie przeniósł ani nie miał żadnych wizji. Ogarnął go po raz pierwszy w życiu spokój, otuliło poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Nie umiałby tego wytłumaczyć, przełożyć na język. To wymykało się logice,  nie mieściło mu się w głowie. Całym jego ciałem wstrząsał dreszcz. Dreszcz który przerodził się w szlochanie, potem w płacz a na koniec w ekstazę. Nie czuł smutku, był szczęśliwy, jakby odnalazł dom po latach błądzenia i tułaczki. Odrzucił topór, upadł na kolana i roniąc łzy delektował się falami bezkresnej miłości kołyszącymi go, przenikającymi go na wskroś.

Tak skończyła się wędrówka najpotężniejszego wojownika wszechczasów. W końcu odnalazł swoje przeznaczenie. Nie poległ w walce lecz uległ sile tworzącej świat. Wraz z jego śmiercią narodził się uczeń, ciężko pracujący by w swym sercu strach i nienawiść zastąpić miłością.

Koniec

Komentarze

Tym bardziej nie pamiętał

Czemu “tym bardziej”?

zabijał wszystkich(+,) którzy stanieli na jego drodze(+,) bądź mu się sprzeciwili

Świat się kończy. Ja poprawiam przecinki.

naprzeciw tum którzy

tym, którzy

nie pojawił się żaden godny jego oponent

Jego? Zaczynam się troszkę irytować

Chciał jedynie czuć(+,) że stoi

Tam,(-,) miał nadzieję znaleźć

W końcu przerwał żeś a w jego głowie

rzeź

 

Przestałem już zwracać uwagę na te wszystkie błędy i postarałem się doczytać do końca, bowiem pomimo fatalnego wykonania, było coś w treści co prosiło o doczytanie do końca. 

Podsumowanie:

Wykonanie – dyskwalifikujące. Ty sam autorze, nie pofatygowałeś się, aby ten “utwór” ( a raczej potwór) chociaż raz przeczytać po napisaniu.

Narracja – dla mnie toporna i mało przekonująca. Chodzi mi głównie o konstrukcje typu: 

Następna upatrzona ofiara nie uciekała

Ci Wystawiali tylko ręce

Pomysł – całkiem ciekawy. I może warto go napisać raz jeszcze. Może z dialogami? Z jakąś akcją?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dziękuję za wskazówki, zaraz wezmę się do poprawiania tekstu.

 

 

 

 

Lubię takie motywy, zawsze się łapię na historie o nawróceniu na dobrą ścieżkę. Więc popieram przedmówcę – w lepszym wykonaniu mogłoby to wyjść naprawdę fajnie.

deviantart.com/sil-vah

Przyjmuję do wiadomości, że Ragnor się zmienił, ale kompletnie nie pojmuję bierności ludu o szarej skórze.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Ra­gnor nie pa­mię­tał już kiedy prze­stał się sta­rzeć albo od ja­kie­go po­ko­na­ne­go prze­ciw­ni­ka prze­jął moc re­ge­ne­ra­cji. Tym bar­dziej nie pa­mię­tał kiedy po­sta­no­wił zre­ali­zo­wać swój am­bit­ny plan by stać się nie­po­ko­na­nym. Odkąd się­gał pa­mię­cią… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

w bru­tal­ny spo­sób oznaj­mia­jąc swoją do­mi­na­cję. ―> Czy na pewno oznajmiał?

 

uka­ra­nia bła­ga­ją­ce­go nędz­ni­ka . ―> Zbędna spacja przed kropką.

 

wy­da­wa­ła się dzie­wi­cza i nie zmie­nio­na ich rę­ka­mi. ―> …wy­da­wa­ła się dzie­wi­cza i niezmie­nio­na ich rę­ka­mi.

 

z ra­do­ścią przy­jął od­mia­nę. ―> …z ra­do­ścią przy­jął od­mia­nę.

 

Ci Wy­sta­wia­li tylko ręce jak by chcąc go… ―>  Ci wy­sta­wia­li tylko ręce, jakby chcąc go

 

wy­rwał się i za­mach­ną dla prze­stra­chu. ―> …wy­rwał się i za­mach­nął dla prze­stra­chu.

 

Czego oni od niego chcą?– brzmia­ło py­ta­nie w jego gło­wie. ―> Brak spacji po pytajniku.

Winno być: Czego oni ode mnie chcą? – brzmia­ło py­ta­nie w jego gło­wie.

 

Czego chce­cie?! – wy­krzy­czał na głos. ―> Brak półpauzy rozpoczynającej wypowiedź. Winno być: Czego chce­cie?! – wy­krzy­czał na głos.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

do­tknął środ­ka jego czoła po­czuł jak po­tęż­na fala nie­zna­ne­go mu uczu­cia po­ry­wa goowła­da­nia całe jego ciało. ―> Nadmiar zaimków. Miejscami nadużywasz zaimków.

Proponuję: …do­tknął środ­ka jego czoła, po­czuł jak po­tęż­na fala nie­zna­ne­go uczu­cia po­ry­wa go, by zawładnąć całym ciałem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To wygląda bardziej jak szkic pomysłu, niż gotowe opowiadanie.

W opowiadaniu historii, a do takiej kategorii zaliczamy pisanie opowiadań, jedną z najważniejszych zasad jest “show, don’t tell” – zamiast mówić o tym, co się działo, musisz to pokazać. Nie mówisz że “Ragnor był najpotężniejszy i bezlitosny” tylko pokazujesz nam scenę, dzięki której to zrozumiemy. Np. jakąś bitwę, w której Ragnor w pojedynku masakruje jakiegoś szlachetnego rycerza – obrońcę miasta, a potem nabija jego głowę na włócznię i trzymając ją w jednej ręce, drugą ręką morduje kobiety i dzieci które chronił jego przeciwnik. W ten sposób czytelnik może sam się przekonać, kim jest Ragnor, a nie tylko musi uwierzyć ci na słowo.

Drugim problemem jest sam Ragnor. Rozumiem, że się nie starzeje i jest potężnym wojownikiem. Ale nie pokazujesz nam niczego, co może uzasadnić to, że sam wyrzyna całe armie i królestwa. Kim on jest? Jakie ma moce? Po prostu dobrze macha toporem? Ila czasu zajęło mu własnoręczne ścięcie całej armii? Toć nawet jak nikt nie może go pokonać, to samymi trupami by go nakryli żeby się udusił. Z jednej strony przydałoby się jakoś nadać mu moce – jakiś półbóg albo coś w tym stylu. Z drugiej – jednak dać jakieś limity tych mocy, czytanie o arcypotężnych postaciach jest po prostu nudne. Ciągle może się nie starzeć i być najwspanialszym wojownikiem, z którym nikt nie może się równać, ale niech to będzie włożone w jakiekolwiek ramy realizmu. W to miejsce możesz dodać mu armię popleczników, która podąża za nim i bierze udział w jego podbojach. Jasne, nie zawierał żadnych sojuszy i tak dalej, ale potężni ludzie zawsze przyciągają innych. Może nimi pogardzać, wysyłać ich na rzeź, samemu ich mordować i tak dalej, ale i tak będą za nim podążać, bo lepsza taka namiastka władzy w jego cieniu niż stanąć z nim do walki i umrzeć. Do tego ten motyw pozwoliłby ci na ciekawą konfrontację w ewentualnym ciągu dalszym – Ragnor się przemienił, odrzucił przemoc i wiedzie spokojne życie, ale jakiś czas później krainę najeżdżają jego byli poplecznicy. 

Domyślam się, że absolutna bierność szarych istot wynika z tego, że to absolutni pacyfiści, którzy nie tylko brzydzą się przemocą, ale nawet nie chcą jej przeciwdziałać? 

Wykonanie, jak już ci pisano, jest naprawdę słabe, roi się od błędów. 

A co w tym tekście było naprawdę fajnego? No sam koniec w połączeniu z tytułem, metaforyczna śmierć wojownika i narodziny akolity – to naprawdę fajnie można by rozegrać. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Rację mają poprzednicy, którzy widzą tutaj ledwie szkic, zarys opowiadania. Nawet opowiastkę z morałem/przesłaniem można opowiedzieć w ciekawszej formie niż ciąg opisów. Jak zauważył Anubis, pokazywanie zamiast opowiadania to Graal pisarza, zawsze aktualny.

Ciężko oceniać ten tekst od strony warsztatowej i technicznej. Niby w miarę sprawnie posługujesz się językiem, a jednak jest to język prosty, bardzo opisowy i mało literacki. Obok płynnych fragmentów, masz fragmenty zgrzytające, a całość doprawiłeś masą błędów gramatycznych i interpunkcyjnych, o zapisie dialogów nie wspominając.

Fabuła. Hmm. To nie jest opowiadanie fabularnie zaskakujące i żadna to uczta dla duszy i umysłu, ale jakiś prosty pomysł miałeś. Przemiana bohatera zachodząca pod wpływem przejawów absolutnej miłości, która jak wiadomo przezwycięża wszystko, to jednak niewiele. Trochę naiwne to wszystko i naiwnie i mało przekonywująco przedstawione (zwłaszcza idący na rzeź, bierni "szarzy pacyfiści" przypominający jakieś naćpane dzieci kwiaty – i żeby nie było nieporozumień, sam jestem umiarkowanym pacyfistą). Kompozycyjnie też mogłeś się bardziej postarać, bo opis zachowania owych owieczek, ataków i rozterek Ragnora dłuży się strasznie i w kółko powtarzasz w nim to samo. Po pewnym czasie pogubiłem się, kto tam stawał w kolejce, kogo zabił pierwszego, a kogo miał zamiar zabić itd.).

Postać Ragnora zupełnie nierzeczywista, rozumiem, że to umowna przypowieść, ale jednak wyszedł jakiś taki komiksowy. Po części Lobo, po części Thanos czy jakiś inny Ronan z Marvela. Z początku przypominał mi także postać z opowiadania portalowego Gary’go Joinera o facecie, który zabija wszystko co się rusza, by z żelaza zawartego w krwi ofiar wykuć sobie miecz. Potem jednak okazało się, że Ty poszedłeś w inną stronę i chciałeś pokazać przemianę bohatera, zapewne niekochanego i nie tulonego w dzieciństwie ;), który nie zaznał nigdy prawdziwej miłości i dlatego postanowił zniszczyć oraz podbić wszystko osobiście (co samo w sobie jest absurdalne) ;).

I tutaj wracamy do punktu wyjścia. Nie pokazałeś, tylko nas o tym wszystkim poinformowałeś. Niewiele uzasadniając w tekście, nie bardzo uatrakcyjniając akcję i nie wychodząc poza sztampę. Można się było bardziej postarać.

Ps. Nie będę wyszukiwał i wytykał błędów, bo tych, które zgłosili inni (niektóre porażające), nawet nie raczyłeś do tej pory poprawić.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ależ możnaby z tego wykręcić studium przemiany… No ale przy takiej formie i zasobności nie wiele udało się wyczarować ;) Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny :)

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka