- Opowiadanie: darbozek - Sens cierpienia

Sens cierpienia

Krótka dykteryjka ( short ) zainspirowana  powieścią  Ildefonso Falconesa “Katedra w Barcelonie”. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Sens cierpienia

 

 "Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę."

(Iz 45,7)

 

Sens Cierpienia.

 

 Po całym tygodniu ciężkiej pracy, w obliczu niedzieli, Bóg delektując się wolnym czasem wejrzał dla rozrywki w czternastowieczne Księstwo Katalonii.

 – O… wesele ! – uradował się spoglądając na swoje dzieło stworzenia.

 – Zaiste wesele – odpowiedział mu Święty Piotr, zadowolony z radości swego  stwórcy.

 – Ludzie… biesiadują – zachwycił się Pan, widząc swoją kreację, ulepioną z gliny na swój obraz i podobieństwo.

 Blade słońce pieściło twarze weselników. Na stołach czekało czterdzieści siedem bochnów z pszennej mąki, białej jak koszula Panny młodej; w beczkach oczekiwało długo leżakujące wino, rozlewane jeszcze przez ojca Pana Młodego. Solona wieprzowina i potrawki z dwóch kur w bukiecie z jarzyn – kusiły wyglądem i zapachem. Cztery jagnięta, przywiązane do kija, obracały się wolno nad żarem, roztaczając smakowitą woń.

 – Ach, jaka piękna panna młoda – zachwycił się ponownie Pan. – Dajcie mi tu zbliżenie.

 Otoczenie Pana eksplodowało obrazem Franczeski, niewiasty niezwykłej urody, będącej niewątpliwie dziełem bożym o ponętnych kształtach i szlachetnej proweniencji.

 – O… Jezusie Nazarejski – zachwycił się sam sobą Pan. – Ja żem Ci ją stworzył?

– Nie może być inaczej – zapewnił go Święty Mikołaj Archanioł, patron tokarzy, aptekarzy i dobrej śmierci.

– Tyle szczęścia w jednej chwili i w jednym miejscu? – zadziwił się Pan, a z jego boskiego oka popłynęła radosna łza spełnienia.

 – Tak Panie – powiedział Św. Geronimo, patron Apaczów. – Zaprawdę powiadam Ci, że masz powody do chwały.

 Chóry cherubinów zaintonowały psalm na cześć Pana; trąby jerychońskie zadęły na chwałę i wieczne trwanie wszechmocnego Stwórcy.

 Pan był zadowolony. Miał ku temu powody. Bogobojni katalońscy wieśniacy zgodnie z Prawem Bożym świętowali, a niewinna dziewica czekała z utęsknieniem na swojego oblubieńca. Jednakowoż w duszy Pana zalęgła się niepokojąca myśl, drobna wątpliwość, która z czasem zyskiwała na objętości, jak kula śnieżna dla lepiącego się bałwana, czyniąc w boskim wnętrzu dysharmonię.

 – Czym się frasujesz Panie? – zapytał przytomnie Duch Święty, najbardziej wyczulony na Boskie wahania nastroju.

 – W swojej wszechmocy i wspaniałomyślności stworzyłem kiedyś płaską Ziemię.

 – No… stworzyłeś – powiedział z kwaśną miną Święty Tomasz z Akwinu, zadziwiony przestarzałą kosmologią.

 – Następnie wprawiłem wokół niej w ruch cały pozostały wszechświat.

 – Ale… – chciał coś wtrącić Mikołaj Kopernik, nieświęty, lecz porażony wzrokiem Akwinanty odpuścił.

 Obecni w niebie popatrzyli po sobie z niepokojem. Zapadła konsternacja. Daleko posunięte w czasie refleksje, niezgodne ze współczesną nauką nie zwiastowały niczego dobrego. Sprawy zaczynały przybierać niepokojący obrót.

 – Wtedy to stworzyłem człowieka na swój obraz i podobieństwo – powiedział z dumą Pan.

 – Alleluja i do przodu Panie – zakrzyknął jeden z anonimowych wiernych, obarczony moherowym nakryciem głowy.  

 – Następnie przyzwoliłem na działanie podłego węża, który to podstępną pokusą zwiódł moje ukochane dzieci, które to potem w akcie twardej miłości wygnałem z Raju.

 – Zaprawdę uczyniłeś to z miłości Panie – powiedziała Święta Afra, patronka dusz zaniedbanych i oczekujących na wizytę u specjalisty.

 – Od tego czasu ludzie rodzą się, cierpią i umierają; kobiety w bólach dają swoim dzieciom życie, a mężczyźni w trudzie i znoju zdobywają pożywienie.

 – Tak to genialnie obmyśliłeś Panie – rzekła Święta Rozalia, patronka chorych zakaźnie i ofiar operacji plastycznych.

 – I co najważniejsze. – Pan podniósł palec do góry. – Tak to zostało utrwalone w Piśmie, a następnie potwierdził to w swej nieomylności Kościół Matka Nasza.

 – Zaiste, tak się spełnił Twój boski plan – potwierdził to Święty Arnulf, patron młynarzy, piwowarów i hazardzistów.

 – To dlaczego tu ma być inaczej?– zapytał Bóg wskazując boskim palcem na trwające w najlepsze katalońskie wesele.

 Zapadło milczenie. Nagle – tam w Katalonii – kilku gości weselnych zamilkło i skierowało wzrok ku horyzontowi, na linię lasu, za rozległymi polami uprawnymi i niewielkim pagórkiem obsadzonym przez rodzinę Estanyol winoroślą, z której pochodził wyśmienity trunek pity przez weselników. Kilka sekund później na podwórzu zapanowała cisza.

 – Panie, o Panie popatrz, tu jestem – to Święty Karol W. próbował odwrócić boską uwagę od katalońskich chłopów.

 – No, patrzę na Ciebie Karolu – powiedział Pan spojrzawszy na najsłynniejszego papieża w dziejach.

 – A tu jest Polska – powiedział Karol wskazując palcem w stronę zielonej, powstałej z kolan wyspy na mapie upadającej Europy.

 – Polska – ucieszył się Pan i dodał z radością – mój ulubiony kraj mlekiem i miodem płynący.

 – Cieszy mnie Twoja opinia Panie.

 – Od morza do morza będący i pragnący być moim Synem, Chrystusem Narodów – dodał zadowolony Stwórca.

 – Nie inaczej – potwierdził ochoczo boskie słowa Święty Karol W.

 – Więc o cóż Ci chodzi Karolu, sprawco dymu o nieokreślonym kolorze?

 – Ześlij na nas Polaków jakiejś plagi, my jesteśmy do tego przyzwyczajeni. A tych hiszpańskich chłopów oszczędź.  

 – Nie mogę tego uczynić.

 – Dlaczego, o Panie?

 – A co mi z tego waszego polskiego cierpienia, którego nieustannie wyczekujecie i przyjmujecie je z radością?

 Ex-papieża-Polaka zatkało.  

 Tymczasem z lasu wyłonili się trzej jeźdźcy. Za nimi podążało wielu umundurowanych piechurów. Orszak posuwał się powoli. Śmiechy i uwagi jeźdźców zaczęły już docierać na podwórzec i zastąpiły gwar, panujący do niedawna wśród weselników. Dobiegł ich tubalny głos pana z Navarcles.

 – Markizie, mamy jakiś pomysł? – zapytał Pan Bóg kierując wzrok w stronę tajemniczej postaci stojącej z boku, na niebiańskich peryferiach, zaraz przy granicy z Czyśćcem.

 Markiz de Sade uśmiechnął się pod wąsem i usłużnie skłonił się przed obliczem wszechmogącego.

 – Prawo pierwszej nocy, Panie.

 Na twarzy Boga pojawiło się zadowolenie.

 

@

 

 Llorenc de Bellera, pan Navarcles, ściągnął wodze i zatrzymał konia przed panem młodym.

 

Koniec

Komentarze

Nieco bawiły mnie te funkcje świętych, nie powiem że nie. Trochę dziwne wydały mi się za to te zagubione minusy po wypowiedziech. I tam gdzieś przy Karolu W. nie ma kropki po W.

Prawo pierwszej nocy powiadasz? Nie zaskoczyło mnie to zbytnio :<

No i cała scenka przegadana, ale to chyba tak miało być. Dupy nie urywa, źle też nie jest. Tylko temat oklepany.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

I znów ten dziecięcy antyteizm…;p. Napisane lepiej od poprzedniego. Ale przesłanie cieniutkie. Do przeczytania i zapomnienia. Dość wtórne.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

“obarczony moherowym nakryciem głowy.” → dlaczego obarczony?

 

“Święty Karol W próbował” → Święty Karol W. aczkolwiek nie wiem czy nie powinno prawidłowo być Święty Jan Paweł II, bo to pod tym imieniem został kanonizowany.

 

“Ex-papieża-polaka zatkało.” → Polaka

 

“– Prawo pierwszej nocy Panie -“ → “– Prawo pierwszej nocy, Panie  –“

 

Rzeczywiście, tekst napisany lepiej niż poprzedni. Zarzutami o antyteizm się nie przejmuj, rybak tak już ma, bardzo nie lubi takich opowieści, artykułów, etc. Przynajmniej z tego, co zauważyłam na forum. 

Bóg w tekście przedstawiony jest jako sadysta. Nie rozumiem tylko, czemu wybrał sobie jakieś miejsce z przeszłości. Zmienia historię?

Duch Święty nie jest osobnym bytem, jest integralną częścią Boga, podobnie jak Jezus Chrystus. Bóg jest Trójjedyny, wydaje mi się więc dziwne, że Duch Święty przemawia do Boga. 

Jakkolwiek samo opowiadanie mi się nawet podobało, to trochę nie rozumiałam tego motywu, że Bóg opisuje świat inaczej niż go opisała nauka, nie wiem, jaki efekt chciałeś tym uzyskać? Pokazać Boga nie tylko jako sadystę, ale też głupka? Jeśli tak, to podkreśliłabym to jakoś wyraźniej.

Zgadzam się z Mytrixem, że nie jest to nowy pomysł, ale to samo w sobie nie jest grzechem (wink wink ;) ). Tutaj troszkę zabrakło polotu. Może przez to, że wpisałeś ten koncept w tak krótki tekst i skupiłeś się na dialogach i wymienianiu patronatów świętych? Może, gdyby to rozbudować, dać jakieś tło, jakąś motywację wyszłoby coś, co bardziej zapadnie czytelnikowi w pamięć?

Ja bym wystawiła taką czwórkę z małym minusem temu tekstowi. Nie jest źle, ale jeszcze trochę mogłoby być lepiej. 

Pozdrawiam serdecznie :)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Napisać opowiadanie z odniesieniami biblijnym jest trudno, ponieważ są tak szalenie popularne i bardzo obecne w naszej zbiorowej świadomości. Czyni je to dość zrozumiałymi. Także mnie ubawiła wyliczanka świętych, ale bardziej jako ozdoba niż rzeczywiście integralna część tekstu. Inne elementy są szyte grubymi nićmi – odniesienie do papieża. Jestem w 100% za różnymi formami dyskusji z religią, także poprzez podejmowanie się kontrowersyjnych rozwiązań, ale w Twoim tekście nie robi to na mnie wrażenia. 

Bardzo dobrze Ci to wyszło. 

Bóg bawi się swym dziełem, jak okrutny bachor męczący kota.

Taka koncepcja znudzonego Pana Wszechrzeczy, który może powołać do życia niewyobrażalne istoty, galaktyki i zniszczyć swoje dzieło w jednej chwili, dla kaprysu.

Jak dla Mnie, to raczej mało tu antyteizmu, ponieważ Bóg nie przebiera w środkach i od początku powstania świata i ludzi nie był miłosierny, więc bycie bezwzględnym jest mu tutaj trafnie przypisane. 

Nie bądźmy tak strasznie zaściankowi i powiedzmy sobie wprost, iż to kościół zadbał o usprawiedliwienie i uczłowieczenie swojego Króla Niebieskiego, aby mieć więcej wiernych wyznawców i kasy.

Kapłani dali ludziom historię z nadzieją na odkupienie swojego lichego życia poprzez miłosierdzie. Dlatego musimy być potulnymi kotkami i wierzyć w dobrą stronę strasznych rzeczy, które nas dotykają.

Bóg ma swój boski plan, albo i nie.

Być może dał nam wolną wolę i zostawił, jak mrówki w sztucznym mrowisku, potrząsając nim co jakiś czas, od niechcenia. Kim więc jest Wszechmocny, z perspektywy mrówki?

Kimkolwiek, w zależności od pryzmatu, przez który taka mrówka patrzy na świat.

Każda wersja jest dobra i żadna nie będzie przeciw wierze, gdyż jest osobistym światopoglądem danej mrówki. 

Nikt nie wie jak jest, a każdy pomysł przedstawienia oblicza Stwórcy, może być dopuszczeniem istnienia “wielowymiarowej liczby Boskich odbić i światów”.

 

Może miałeś jakiś pomysł, ale to co przeczytałam, ani mnie nie rozbawiło, ani nie zniesmaczyło. Szort pozostawił mnie całkiem obojętną i zupełnie nie przypadło mi do gustu – głównie z powodu wykorzystania postaci, które, moim zdaniem, nie miały szans uczestniczyć w opisanej scence.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

bia­łej jak ko­szu­la Panny mło­dej… ―> Dlaczego wielka litera?

 

jesz­cze przez ojca Pana Mło­de­go. ―> Dlaczego wielkie litery?

 

Czte­ry ja­gnię­ta, przy­wią­za­ne do kija… ―> Cztery jagnięta na jednym kiju? Czy na pewno były przywiązane, a nie nadziane, każde na oddzielny rożen?

 

eks­plo­do­wa­ło ob­ra­zem Fran­cze­ski… ―> Skoro rzecz dzieje się w Katalonii, to raczej: …eks­plo­do­wa­ło ob­ra­zem Fran­ce­ski

 

– Ja żem Ci ją stwo­rzył? ―> – Ja żem ci ją stwo­rzył?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się kilkakrotnie.

 

po­wie­dział Św. Ge­ro­ni­mo… ―> …po­wie­dział św. Ge­ro­ni­mo

Skoro, o czym wspominasz w pierwszym zdaniu, rzecz dzieje się w czternastowiecznej Katalonii, to skąd w opowiadaniu wziął się Geronimo, który urodził się w pierwszej połowie XIX wieku?

 

wie­śnia­cy zgod­nie z Pra­wem Bożym… ―> …wie­śnia­cy, zgod­nie z pra­wem Bożym

 

 – Ale… – chciał coś wtrą­cić Mi­ko­łaj Ko­per­nik… ―> Mikołaj Kopernik przyszedł na świat w drugiej połowie XV wieku?

 

po­ra­żo­ny wzro­kiem Akwi­nan­ty… ―> …po­ra­żo­ny wzro­kiem Akwi­naty

 

za­krzyk­nął jeden z ano­ni­mo­wych wier­nych, obar­czo­ny mo­he­ro­wym na­kry­ciem głowy. ―> Skąd moherowy beret w XIV wieku?

Poznaj znaczenie słowa obarczyć.

 

Pan pod­niósł palec do góry. ―> Masło maślane – czy można podnieść coś do dołu?

 

– To dla­cze­go tu ma być ina­czej?– za­py­tał Bóg… ―> Brak spacji po pytajniku.

 

 – No, pa­trzę na Cie­bie Ka­ro­lu… ―>  – No, pa­trzę na cie­bie Ka­ro­lu

A skąd rzeczony Karol w czasie dziania się opowiadania?

 

 Mar­kiz de Sade uśmiech­nął się pod wąsem… ―> Skąd tu markiz? Czy jesteś pewien, że markiz de Sade nosił wąsy?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka