- Opowiadanie: Yenfri - Myszy i Demony - część trzecia, ostatnia

Myszy i Demony - część trzecia, ostatnia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Myszy i Demony - część trzecia, ostatnia

Odbicie w lustrze patrzyło na Ankę kpiącym wzrokiem. Z odrobiną pogardy.

Nic dziwnego. Anka w istocie czuła dla siebie w tej chwili jedynie pogardę. Z nutką dekadencji…

Jej strój był dość niecodzienny, jak na nią. Żadnych topów z dekoltem, dżinsów, szpilek. Zero koronki czy prześwitujących materiałów; ani włókna poliestru.

Pantofle na płaskim obcasie, z okropną klamerką. W eleganckie spodnie w kant, z wysokim stanem, wpuszczona była biała koszula. Wyprasowana na sztywno, z nie zmechaconym kołnierzykiem i odpiętymi dwoma górnymi guzikami. Na szyi, o zgrozo, wisiał złoty łańcuszek z krzyżykiem.

Anka wpatrywała się w krzyżyk. Tego najbardziej nie mogła przeboleć, dała za to paskudztwo dwie dychy u ruskich.

– Jak wyglądam? – odwróciła się od lustra i spojrzała pytająco na Mysz. Ta przyjrzała się jej z niesmakiem.

– Nie wiem, kim jesteś, ale masz natychmiast oddać Ankę!

– Myszu, serio pytam.

– Wyglądasz jak nie ty. Okropnie wręcz klasycznie. Czyli idealnie, na twoją misję. O ile jesteś pewna, że ten plan wypali.

– Prawie pewna. Życz mi szczęścia. – Anka chwyciła torebkę, czarną i równie klasyczną jak reszta stroju, i otworzyła drzwi. – Tylko to mi może pomóc.

 

***

 

Mysz przez chwilę patrzyła na zatrzaśnięte przez przyjaciółkę drzwi. Zamyśliła się.

W teorii plan Anki był świetny. W praktyce był zbyt niedopracowany, żeby coś się nie spieprzyło. Pewnie, że i tak będzie trzymać kciuki. Wiedziała, ile dla Anki znaczy wygrana w tym durnym plebiscycie.

Wróciła na ziemię. Sama miała kupę roboty, jeśli chciała zrealizować swój plan przejęcia władzy nad światem. A przynajmniej nad jednym facetem.

 

 

Stół, o imponujących wymiarach dwa na półtora metra, był zawalony małymi, kolorowymi karteczkami. Na każdej z nich wypisane były przysłowia, złote myśli i cytaty z piosenek, książek i filmów. Brzeg stołu był obklejony malutkimi kawałkami taśmy klejącej, gotowymi, by przylepić je do karteczek.

 

 

Plan był prosty: zrobić jednoosobowy happening. Porozklejać je w miejscach, w których On bywa: w biurze, kawiarni, na parkingu. Prosta modlitwa wysłana do wszechświata, z równie prostym przesłaniem: kocham Go. Pozwólcie, żebym dała mu szczęście. Nie zawiodę ani Was, ani Jego.

 

 

Otworzyła wielką księgę, Kod Leonarda da Vinci, wydanie z ilustracjami i Bóg wie czym jeszcze, i systematycznie zaczęła wkładać karteczki między strony. Tak, by lekko wystawały. Do tych wystających kawałków przylepiała taśmę. Gdy skończyła, książka wyglądała jakby była pełna różnokolorowych znaczników.

Uśmiechnęła się do siebie. Tak, to jest to. Musi się udać, pomyślała. Włożyła buty, kurtkę i czapkę z daszkiem, i wzięła książkę w ręce.

Jej misja właśnie się zaczęła.

 

 

***

 

 

Anka wsiadła do tramwaju i przejechała cały jeden przystanek. Była zbyt zdenerwowana, by iść na piechotę, zwłaszcza w tym uwłaczającym jej godności stroju.

Wysiadła na placu Unii Kogoś-tam-z-kimś-tam i ruszyła wzdłuż bloku. Po kolei mijała sklepiki z artykułami dla zwierząt, fotografa, kantor ze skupem monet. W witrynie każdego z nich widziała swoją twarz przylepioną do nie swojego ciała. Dawała się zaskoczyć za każdym razem.

 

 

Gdy minęła słynną, ale potwornie drogą knajpkę, skręciła w lewo. Za wielkim kontenerem na gruz i inne gabaryty, kryło się wejście do klubu. To w nim zamierzała tej nocy zdobyć tytuł Demonicy Roku.

Bramkarz na wejściu spojrzał na nią dziwnie. Chyba zastanowił się, co ta sztywna dziewczyna zamierza robić na konkursie debiutów drag queen. Po chwili uzmysłowił sobie, że pewnie właśnie to. Naprawdę, nie wygląda na faceta, pomyślał.

 

 

Anka nie zdawała sobie sprawy z tego wątpliwego komplementu. Podeszła do baru i usiadła na wysokim stołku, starając się wyglądać, jakby była absolutnie znudzona.

W rzeczywistości była okropnie zdenerwowana i jeszcze bardziej wkurzona. Potrzebowała tej wygranej. Inaczej w życiu by tego nie zrobiła, nawet by o tym nie pomyślała. Ale tym, co złościło ją najbardziej, była rzecz, którą uświadomiła sobie wczoraj: demoni kodeks miał jedną zasadniczą lukę. Wolno jej było czytać w myślach facetów. Facetów i nikogo innego. Podobnie demony płci męskiej mogły czytać tylko w myślach kobiet. Absolutna porażka. Najwyraźniej twórcy tego wiekopomnego dzieła nie pomyśleli, że może to kiedyś cholernie utrudnić pracę demonom. Tak to jest na kierowniczych stanowiskach.

Sączyła zamówione piwo i próbowała uspokoić swoje nerwy. Pierwszy raz była w takim klubie. Pomijając fakt, że pierwszy raz miała uwieść kobietę, i za nic nie wiedziała, jak to się robi.

Do dzieła!, pomyślała, dodając sobie odwagi łykiem piwa. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu ewentualnej ofiary.

 

 

***

 

 

Mysz wyskoczyła z autobusu w ostatniej chwili. Sekunda zwłoki i zostałaby przytrzaśnięta boleśnie przez drzwi. Mimo to, warto było ryzykować. Właśnie przykleiła cichaczem kolejną karteczkę, którą już czytał jakiś znudzony pasażer. Na jego ustach pojawił się uśmiech, co dało Myszy więcej satysfakcji niż się spodziewała. Z pełną zadowolenia miną ruszyła w stronę kawiarni. Potrzebowała kofeiny. I odczuwała potrzebę przyklejenia jeszcze kilkudziesięciu karteczek.

 

 

***

 

 

– Samotna? – blond włosa dziewczyna usiadła na stołku obok demonicy.

– Trochę… – Anka uśmiechnęła się nieco nerwowo. – A ty?

– Też. – Machnęła ręką w stronę boskiego barmana, zamawiając piwo. – Często tu bywasz? Nie widziałam cię wcześniej.

– Szczerze mówiąc, pierwszy raz tu jestem. Dopiero niedawno znalazłam klucz do szafy.

– O, więc dziewica? – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, upijając łyk piwa.

– No, nie przesadzajmy… – Anka puściła do niej oczko. Gdy wmawiała sobie, że to tylko kolejny facet, jakoś lepiej jej szło. Postanowiła się tego trzymać.

Dziewczyna roześmiała się radośnie.

– Farah jestem – powiedziała, wyciągając rękę.

– Anka. Naprawdę Farah? Oryginalne imię.

– To na cześć tej aktorki, Farrah Fawcett. Moja matka miała kręćka na jej punkcie. Strasznie przeżyła jej śmierć. Ale zmieńmy temat. Co cię tu sprowadza? Bo że nie debiuty naszych kochanych kolegów, to widzę.

– Szukam szczęścia…

Anka zamilkła, bo dziewczyna zaczęła się histerycznie wprost śmiać.

– Przepraszam… – dziewczyna otarła łzę z policzka. – To po prostu niewiarygodne, no…

– Co takiego? – spytała Anka, szczerze zaciekawiona.

– Powiedziałaś, że szukasz szczęścia, tak?

– Zgadza się.

– No więc uśmiałam się, bo moje imię po arabsku znaczy radość.

Anka udała, że zanosi się śmiechem. Tak naprawdę kalkulowała w głowie, jak to wykorzystać. Reakcja dziewczyny była dobrym znakiem, pierwszym krokiem ostatniej prostej do wygranej.

– Masz rację, to rzeczywiście śmieszne – przyznała, nieco fałszywie, demonica. – A może to przeznaczenie? Masz ochotę zatańczyć?

Farah zsunęła się ze stołka i chwyciła dłoń Anki. Ta siłą woli powstrzymała się przed wyrwaniem z uścisku. Chodziło o cele wyższe.

– Ja nigdy nie odmawiam…

Anka usłyszała nutę flirtu w głosie dziewczyny. Więc tak to się robi, pomyślała. Ścisnęła mocniej rękę swej towarzyszki i ruszyły w stronę parkietu.

 

 

***

 

 

Mysz weszła do łazienki i padła na kolana. Kręcąc głową na prawo i lewo, upewniła się, że wszystkie kabiny są puste. Podniosła się i zaczęła krążyć między kabinami. Powoli i starannie przyklejała karteczki. Jedną na każde drzwi kabiny, od wewnątrz. Po namyśle nakleiła jeszcze cztery, po jednej w każdym rogu ogromnego lustra.

Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Czuła się szczęśliwa.

 

 

Wróciła do swojego stolika. Rozsiadła się wygodnie i popijając kawę, obserwowała wejście do toalety. Miała nadzieję zobaczyć jakąś reakcję na swoje dzieło.

 

 

Stukając palcami w blat stołu czekała cierpliwie piętnaście minut. Po półgodzinie była zniechęcona. Czy te kobiety w ogóle nie sikają? zastanowiła się ze złością, zerkając na klientki kawiarni.

Nagle dopadła ją refleksja. Przecież, pomijając cały ten wszechświat i tak dalej, chodzi o faceta! A ona, głupia, przykleja karteczki w damskim kiblu… Zupełnie, jakby On wchodził do niego codziennie.

 

 

Złapała się za głowę. Musiała uratować sytuację. Przemyślała kwestię wejścia do męskiej toalety i przylepienia karteczek nad pisuarami. Po chwili odrzuciła ten pomysł; a co, jeśli ktoś tam akurat będzie?

Wyjęła czerwoną karteczkę z książki i zdecydowanym krokiem podeszła do toalet. Przystanęła twarzą do sali. Rozglądając się wokół, by nikt nie zauważył, wyciągnęła na ślepo rękę, chcąc przylepić karteczkę na drzwiach toalety.

– Eee… Przepraszam? – męski głos za plecami sprawił, że podskoczyła spanikowana. – Mogę w czymś pomóc?

Mysz, czerwieniąc się na twarzy, odwróciła się. I o mało nie zemdlała.

Wszechświat ją docenił. Zesłał jej mężczyznę, o którego prosiła, a który stał teraz w drzwiach toalety. Na jego białej koszuli przylepiona była karteczka z cytatem z Biblii: „Proście, a będzie Wam dane…"

 

***

 

 

Usta Farah smakowały malinami. I całkiem nieźle całowała, co Anka potrafiła docenić.

Doceniała też koronkową bieliznę, którą dziewczyna miała na sobie. Jeszcze bardziej doceniała, że była chętna się pozbyć bielizny.

 

 

Dark room okazał się idealnym miejscem na zakończenie tego wieczoru i zdobycie pierwszej nagrody. Dziewczyna była chętna, namiętnie całowała szyję Anki i rozpinała jej koszulę. Zadziwiająco dobrze się zgrały: gdy demonica poczuła rękę dziewczyny na swoich piersiach, jej własna ręka właśnie wsuwała się w koronkowe figi Farah.

 

 

Nagle poczuła zawrót głowy i coś ją oślepiło. Odskoczyła od dziewczyny i mrużąc oczy, rozejrzała się dookoła.

Ktoś zapalił światło. I ktoś zatrzymał czas.

 

 

Ujawniło to, jak wiele osób korzystało z dark room'u i w jakich celach. Mężczyźni i kobiety, zastygnięci w dziwnych pozycjach, obnażający różne części ciała, stanowili zabawny widok.

Uśmiechnęła się szeroko, widząc swojego szefa. Tak, jego sztuczki były dużo lepsze niż jej czytanie w myślach, bez dwóch zdań. Jednak, o dziwo, nie uśmiechał się.

– Coś się stało, szefie? – spytała. Wiedziała, czemu się pojawił i co to oznaczało: wygrała. Została Demonicą Roku i ten wspaniały demon zaraz jej to oznajmi. Mimo to starała się nie ekscytować i udawać głupią.

– Stało, pewnie, że się stało, do cholery! – warknął wściekle. – Czy wyście pogłupiały do reszty?!

– My? Znaczy ja i kto? – zapytała nieco ogłupiała. – Przecież takie było zadanie! Powiedział pan, że jeśli uwiodę dziewczynę, zostanę tą przeklętą Demonicą Roku! Więc właśnie to robię!

Demon wymruczał pod nosem kilka przekleństw w jakimś ciekawym języku. Podszedł do Anki, złapał ją za ramiona i odwrócił w stronę Farah.

Dziewczyna, jak wszyscy inni, stała nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami i ustami. Dopiero po chwili dotarło do Anki, że nie zastygła, tylko po prostu jest w szoku. Błyskawicznie odwróciła się do szefa.

– Czemu jej nie zamroziło? – mruknęła cicho.

– Bo to działa tylko na ludzi…

– No, więc pytam, czemu ona się rusza? Przecież, cholera, widzę jak mruga! – już nie próbowała być cicho.

– Bo ona też jest demonicą…

Anka zamarła. Minę miała podobną jak koleżanka po fachu. Powoli odwróciła się w jej stronę.

– Jesteś demonicą? – spytała z niedowierzaniem w głosie.

– Tak. Ty też?

– Tak.

– Kurwa! – powiedziały to unisono i spojrzały na siebie zaskoczone. Namiętność, która przed chwilą lśniła w ich oczach, została zastąpiona przez czystą nienawiść.

– Dobrze, więc skoro już wiecie jaka jest sytuacja, to ja może dokonam prezentacji. – Szef zbliżył się do nich. – Anno, to jest Farah. Farah, to jest Anna. To ze sobą konkurowałyście o tytuł Demonicy Roku.

Nienawiść w oczach dziewczyn zapłonęła jeszcze mocniej.

– Obie, do momentu wejścia do tego moralnie wątpliwego klubu, byłyście pierwsze ex aequo. Obie, by wygrać, musiałyście uwieść kobietę. Więc ja się was pytam, co się tu dzieje?

– Przyszłam tu, żeby wygrać. Uwieść kobietę. Uznałam, że lesbijkę będzie łatwiej, zwłaszcza, że nie mam w tym wprawy – wyjaśniła Anka. Farah kiwała głową.

– U mnie dokładnie to samo. Swoją drogą przesadziliście z tym zadaniem, szefie.

– Cóż, wasza wina. Pierwszy raz się zdarzyło, żeby był remis. Miała być decydująca dogrywka, ale i w niej musiałyście zremisować. – W jego głosie słychać było wyrzut i ironię.

– No dobra, dobra. Ale ktoś musi wygrać! – Farah nie zamierzała dać za wygraną.

– I ktoś wygrał.

Obie dziewczyny spojrzały na niego tak, że mogłyby go spopielić wzrokiem. Gdyby potrafiły, rzecz jasna.

– Kto? Która z nas?

– Po krótkiej naradzie sędziowie doszli do wniosku, że nie możecie wygrać obie. Wygrać może tylko jedna demonica.

– Szefie, skończ z tym budowaniem napięcia, bo szlag mnie trafi! – warknęła Anka. – Która z nas wygrała?

– Żadna. Przez waszą głupotę, tytuł Demonicy Roku otrzyma ta, która była w rankingu za wami. Miłego wieczoru życzę, nie przeszkadzajcie sobie.

Światło zgasło, demon zniknął, a czas znów zaczął normalnie płynąć. Dziewczyny patrzyły na siebie z szokiem i nienawiścią. Ciszę przerwał dzwonek telefonu Anki. Odebrała.

– Nie uwierzysz, co się stało! – usłyszała w słuchawce głos Myszy. – Padniesz, jak ci powiem!

– Oj, nie sądzę, żebyś mogła przebić to, co mnie się przytrafiło…

 

 

Koniec

Komentarze

Duży uśmiech za to zakończenie. Ubawiłam się i uśmiechnęłam z lekkim roztkliwieniem (do Myszy).

Zmartwię Cię: tego się spodziewałem. Ucieszę Cię: właśnie za klasykę daję piątkę.

Nowa Fantastyka