- Opowiadanie: fanthomas - Konioteza

Konioteza

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Konioteza

Zainteresował mnie obraz, który znalazłem pod łóżkiem. Przedstawiał konia z głową szakala i świńskim ogonem. Pomimo swej dziwaczności, zaintrygował mnie. Nie miałem pojęcia, skąd się wziął. Zapytałem żony, ale ona nie chciała patrzeć na to szkaradzieństwo. Opuściła mój dom, gdy tylko zawiesiłem obraz na ścianie. Zostawiła mnie. Powiedziała, że musi przemyśleć parę spraw. Czyżby wszystko przez zwykły malunek, w który bez przerwy się wpatrywałem?

Wydawał się idealnie wpasowywać w kolorystykę pokoju. Zgniłe zielenie, ciemne żółcie.

Przez kilka dni nic się nie działo, aż do momentu, gdy poczułem smród w mieszkaniu. Po krótkich poszukiwaniach odkryłem źródło fetoru. W rogu pokoju znajdowały się końskie odchody.

Odruchowo spojrzałem na obraz. Nie było już na nim pokracznej zwierzęcej hybrydy. Nic, prócz zielonej łąki, na której coś się wcześniej pasło.

Wtedy z kuchni dobiegło rżenie konia, upiorny śmiech hieny i świński kwik. Z pewną obawą udałem się zobaczyć, co się dzieje. Widok mnie zszokował. Była tam tylko moja żona, która wydawała te potworne odgłosy. Nad nią stał utytłany farbą malarz. Uśmiechnął się do mnie.

– Wypuściłem konika – powiedział. – Nie chciałem, żeby się męczył.

Nie rozumiałem, co się dzieje.

Następnego dnia ocknąłem się na łące, nagi i okradziony z dóbr doczesnych i z godności. Już nigdy więcej nie spotkałem mojej żony, ani nie natknąłem się na tajemniczy obraz.

Koniec

Komentarze

Jest dziwacznie. Wszystko dzieje się bardzo szybko, właściwie mimo dużej ilości wydarzeń miałam wrażenie statyczności tekstu. I braku połączeń przyczyno-skutkowych – niby jedno wynika z drugiego, ale jednak nie za bardzo. Groteska rządzi się swoją logiką, więc nie jest to zarzut. Co mi nie zagrało to to, że tekst w żaden sposób mnie nie zaangażował – ani emocjonalnie, ani intelektualnie, po przeczytaniu zostałam ze wzruszeniem ramion. Jest w tym tekście właściwie tylko dziwność (i to w wersji dość zachowawczej), za którą nic nie stoi (albo jeśli stoi to dla mnie zbyt niewyraźnie). Motyw obrazu mocno już wyeksploatowany, więc i końcówka przewidywalna.

Może gdybyś nieco rozwinął scenę z malarzem i żoną, podkręcił nastrój tekstu, dał czytelnikowi chwilę, żeby się wczuł w sytuację bohatera, poczuł jakiś niepokój, emocje, cokolwiek mój odbiór tekstu byłby inny. W tym kształcie czytelnik dostaje niewielki i dość dziwaczny obrazek.

 

Pomimo swej dziwaczności, zaintrygował mnie. – szyk zgrzyta, bez przecinka

It's ok not to.

Świetna groteska. Jestem pełna podziwu jak Ci się udało wyważyć symbole, aby była spójna historia. Trochę mi to trudno opisać, bo sprawiłeś u mnie takie wrażenie, że najpierw nic się kupy nie trzyma, a na koniec wszystko się złożyło. Opisałeś dość ograny motyw, ale realizacja bardzo mi się podoba. 

Ode mnie klik biblioteczny będzie ;)

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony lubię takie dziwne teksty, Twój mnie nawet zaintrygował. Dla mnie dziwność, jeśli jest wystarczająco dziwnie dziwaczna (czytaj: dobra), broni się sama. Bez wymyślnej fabuły, bohaterów itd. Z drugiej jednak strony jest tu czegoś za mało. Nie poczułem satysfakcji po przeczytaniu ostatnich zdań. Dlaczego? Nie wiem. A, słowo dziać/dzieje użyte w tak krótkim tekście 3 razy w krótkich odstępach trochę mi zawadziło. Pozdrawiam ;)

Nie miałem okazji specjalnie związać się z bohaterem – przez co nie czułem kompletnie nic kiedy przeniósł się na łąkę. Niemniej tak jak napisała dogsdumpling, szort zaintrygował, z chęcią przeczytałbym coś dłuższego w tym klimacie.

Intrygujące, ale to nie moja bajka.

Szort mocno absurdalny, ale czytało się nieźle. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesująca wizja. Zwłaszcza żona jakaś dziwna…

Misie.

Babska logika rządzi!

Nie rozumiem :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka