- Opowiadanie: Agunia - Dziewczyna we mgle

Dziewczyna we mgle

W zamierzchłej przeszłości napisałam ten tekst na konkurs. Okazało się, że jest o wiele, wiele za długi, dlatego ostatecznie go skróciłam do wersji “mikro”i wysłałam.

Muszę się pochwalić, że nawet udało mi się wygrać książkę, ale jakoś żal Mi się zrobiło całości, więc postanowiłam, iż pokażę go Wam. Może was trochę ucieszy i pozwoli Mi zaprezentować się na tymże portalu. 

Zaznaczam, iż był to konkurs dla zwykłych zjadaczy chleba, nie dla wybitnych pisarzy.

 

Oceny

Dziewczyna we mgle

Posterunkowy Bajoro niechętnie wracał do rzeczywistości rozbudzony gwałtownym dobijaniem się szemranego napastnika do radiowozu. A tak miło zaczął dyżur nocny. To miał być tylko rutynowy patrol, który zakończyli miłą drzemką, aby czas się zgadzał. I co tu mamy?

Znowu lokalny element zgłasza, że kompan mu się zrzygał na melinie i zrobił rozpierduchę. Nie to już by było coś. Pewnie leży pod stołem, bo co mogłoby się wydarzyć w mieście emerytów?

– Zbychu…

– Hm…

– Rusz dupę…

– Sam rusz. Ja tam nic nie słyszę, pewnie na melanżu, to niech pogotowie jedzie.– Starszy Posterunkowy Zbigniew Cebula mlasnął tylko i wrócił do swego snu, w którym to roznegliżowana blond piękność dotykała swoją delikatną dłonią jego… i w tym momencie czar prysł.

 Posterunkowy Bajoro uchylił okno i cud natury złotowłosa hojnie obdarzona przez naturę Niunia zamieniła się w starego, “zmemłanego” lokalnego pijaczka, z ulicy Grunwaldzkiej, budząc ze wstrętem policjanta Cebulę.

Smród jaki rozszedł się po radiowozie doprowadziłby do mdłości każdego. „Tyle lat na służbie, a nadal żołądek się buntuje.” Ten kwaśno-słodki zapach tanich win i słodkiego gówna, każdego rzuci na kibel.

– Nie no… Channel numer 5!- Cebula zerwał się i otworzył gwałtownie drzwi swojej cieplutkiej kryjówki

Gdy nagle poczuł na swojej twarzy zimne krople deszczu, które natarczywie ściekały po szyi, kierując się za kołnierz munduru i doprowadzając do całkowitego rozbudzenia, nie mówiąc o dreszczach.

– Cudownie… – wycharczał pod nosem

Jedno spojrzenie wystarczyło, aby Posterunkowy Bajoro rozpoznał, mimo mroku, iż Cebula się właśnie zagotował. Przygarbiony, wyszedł z wozu zakładając czapkę na głowę i skierował swoje kroki w stronę maski radiowozu. Omijając ją zamaszyście wydał z siebie specyficzny dźwięk, który sygnalizował nadciągające gradobicie.

– Lepiej, aby to było ważne koleś… – mruknął cicho Bajoro przez otwarte okno od strony kierowcy

 Cebula stanął wyprostowany jak struna przy drzwiach radiowozu naprzeciwko zionącego meliną człowieczka, który z trudem walczył z grawitacją. Cofnął się jednak, bo nigdy nie wiadomo, gdzie to bywało i co nosi na sobie, a może coś przelezie? Z obrzydzeniem próbował sobie przypomnieć, w której kieszeni ma rękawiczki lateksowe. Spojrzał z kwaśnym grymasem na twarzy na owo stworzenie i już miał wyrzucić z siebie dobrze znaną formułkę, gdy nagle z głębokich trzewi swego zmarniałego jestestwa, z przeraźliwą siłą wodospadu i smrodem niewyobrażalnym, intruz zrzygał mu się prosto na nowe służbówki.

W tym momencie Bajoro zarżał jak koń na pastwisku.

– A to gnida! Już ja Ci za raz… – ostrym szarpnięciem chwycił delikwenta za kołnierz i rzucił jak worek na pobliską ławkę

– Zbychu, zostaw, bo się pobrudzisz…. Ha, ha, he, he – rżał dalej Bajoro

– Co jest Franek? Słoneczko przygrzało? Z której dziupli wyszedłeś? Taki deszcz, a ty wybrałeś się na spacerek i jeszcze obraziłeś Policjanta.– mówiąc to Cebula wycierał w pobliskie zarośla swoje nowe buty przeklinając pod nosem.

Franek jednak nie poddawał się łatwo i ustawiając zoom w kierunku policjantów ryknął przerażony:

– Tam!!!

To zdumiało obu funkcjonariuszy i zaciekawiło na tyle, że obaj jednocześnie spojrzeli na siebie myśląc: „Ciekawe, nad którym stawem w parku zdrojowym robią dziś nasiadówę lokalni twardziele i smakosze tanich win w jednym?”

– Gdzie tam i co tam? Franek, skup się… – ostatkiem sił Cebula próbował z siebie wykrzesać kontrolowany spokój, szlifując buty chusteczką i wąchając, czy aby nie śmierdzą.

– Jak myślisz? Zostawimy go tu, czy dzwonimy niech go pogotowie zabiera do szpitala? Zobacz coś tam mu cieknie po twarzy?– zauważył Bajoro nie ruszając się z radiowozu.

– To rzygowiny brud rozmazały, toż to mydła wieki nie tykało! – dodał zirytowany Cebula patrząc w kierunku leniwego kompana, który ani myślał ruszyć w jego kierunku i spisać delikwenta.

„A matka mówiła: ucz się, będziesz miał w życiu lżej…”

 

Franek nagle jakby otrzeźwiał i wskazując ręką w stronę parku rzekł:

-Dziewczyna…tam!

Po czym sturlał się z ławki wprost w błoto.

-Wyłaź z wozu i go podnieś, bo się jeszcze udusi!

-Nie widzisz, że buty czyszczę?!- wrzeszczał Cebula

Bajoro niechętnie spełnił polecenie i po ostentacyjnym założeniu rękawiczek podniósł delikwenta sadzając go na ławce i próbując go docucić, aby dowiedzieć się, czy faktycznie coś chciał przekazać, czy znowu ma zwidy.

– Halo! Franek budzimy się! Gdzie twoi kumple? – to mówiąc Posterunkowy Bajoro wymierzył siarczysty policzek w zachlaną twarz Franka, ale nie zdało się to na wiele, bo ten tylko przewrócił nieprzytomnymi oczami i bełkotał nie zrozumiale.

– I co robimy? – zapytał Cebula, który od dłuższej chwili próbował zapalić papierosa osłaniając go dłonią od deszczu.

-Nic. Dzwonimy do bazy. Skoro już zmokliśmy, to przejdziemy się i to sprawdzimy, może zostawił tam swoją wybrankę równie pięknej urody? Jeszcze się cholera utopi w stawie. – zauważył Starszy Posterunkowy Bajoro

-A co z Nim? – zapytał Cebula

Kończył palić papierosa i zerkał na gagatka, który w najlepsze drzemał sobie na ławce w deszczu, śniąc swój kolejny pijacki sen.

– Połóż go na trawniku. Tam się bezpieczne wyśpi. A jak będziemy wracać to się go zgarnie.– stwierdził Bajoro

Dwaj Policjanci po wykonaniu kilku telefonów, zaopatrzeni w latarki i otuleni szczelnie płaszczem przeciwdeszczowym ruszyli w stronę parku. Mgła opadała powoli zasłaniając horyzont jak szara kurtyna w teatrze. Ta część dyżuru zdecydowanie nie zapowiadała się najlepiej.

Przeszli już dobre kilkaset metrów przez główny dobrze oświetlony trakt parku mijając fontannę z grajkiem, której prawie nie zauważyli przez gęstniejącą mgłę, której konsystencja przypominała mleko.

Mijając amfiteatr skręcili w błotnistą część parku. Nogi zapadały im się w błocie, ale mimo to brnęli, bo musieli jeszcze obejść stawy i sprawdzić, czy aby tam nie ma, rzekomej dziewczyny Franka.

„Ależ pech w taki deszcz po takim parku się muszę szlajać– myślał Starszy Posterunkowy Bajoro – Już ja przetrzepie pióra Frankowi po powrocie.”

Przebrnęli już prawie naokoło cały pierwszy staw i kierowali się w stronę drugiego.

Mgła tężała i ledwo można było dostrzec czubek własnego nosa. Policjanci meldowali co chwile dyżurnemu o słabych postępach i bezcelowości podjętej akcji, przeklinając w duchu starego pijaczynę, gdy nagle posterunkowy Cebula stanął jak wryty mówiąc:

– Krzychu! Widzisz to?

Starszy Posterunkowy Krzysztof Bajoro poczuł jak włosy na całym jego ciele stają na baczność, gdy w odległości kilku metrów zaczął dostrzegać sylwetkę kobiety. Natychmiast pobiegł w jej stronę wołając:

– Proszę się nie bać, jestem Policjantem. Pomogę pani!

Na jego oczach kobieta zniknęła w gęstej jak śmietana mgle…

Koniec

Komentarze

Całkiem nieźle się to czyta. Na czasie to zakładanie rękawiczek :-) a cóź to za kobieta się tam schowała w tej mgle?

Aguniu, czy dobrze rozumiem, że w konkursie brał udział tylko fragment tekstu, a nie skończone opowiadanie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowiadanie zaczęło się spoko, dobre przejście ze zwykłego patrolu do “gęstszego” klimatu ale moment kulminacyjny pojawienia się tej kobiety jest końcem opowiadania. W sferze domysłów pozostaje kim ona była ale to nic pewnego ze względu na brak wcześniejszych poszlak.

Może warto byłoby rozwinąć znaczenie jej wątku?

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Uwaga o zaimkach i wielkiej literze z komentarza do poprzedniego wrzuconego tekstu odnosi się również do tej przedmowy (i komentarzy, które piszesz).

Skądinąd wrzucanie kilku tekstów pod rząd nie jest dobrą strategią.

 

Poza tym nawet pobieżna lektura pozwala stwierdzić, że zapis szwankuje (nawet na tak podstawowym poziomie jak brak spacji po i przed półpauzami w dialogach – to naprawdę nietrudno wyedytować do stanu poprawności). Na nieco wyższym poziomie zapis dialogów też do remontu, tu możesz się zapoznać z zasadami:

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Masz też problem z przecinkami, np. nie oddzielasz nimi wołaczy.

 

No i dlaczego mgła jest zapisana dużą literą w tytule? W tekście nic tego nie uzasadnia, a to norma angielska, nie polska.

 

Sam tekst mnie nie kupił, humor dość oklepany i mało wyrafinowany, podobnie jak postacie i sytuacja, no a fabuła kończy się w miejscu, w którym powinna się zacząć. Nie desperuj, ale długa droga przed tobą, jeśli chodzi o pisarski warsztat.

 

Wrzucam jeszcze przydatny link forumowy, taki survival połączony z savoir-vivre:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

http://altronapoleone.home.blog

-Zbychu…

-Hm..

-Rusz dupę..

“Wielokropek jest znakiem interpunkcyjnym składającym się z trzech kropek.” (https://sjp.pwn.pl/zasady/Wielokropek;629814.html)

 

Do tego brakuje spacji np. tutaj: 

-A to gnida! Już ja Ci za raz…– os

Ogólnie raz te spacje są, raz ich nie ma. 

-Dziewczyna…..tam!!

np. tutaj za dużo kropek i brak spacji. 

Proszę się nie bać, jestem Policjantem pomogę Pani!

W dialogach piszemy z małej.

 

Co do tych wołaczy to np. 

– Krzychu[+,] widzisz to?

Ja też mam z tym problemy :) 

 

Co do fabuły: dla mnie jest to początek opowiadania i brakuje tu dalszego ciągu. 

 

 

Drogi Hesket i Sagitt oraz wszyscy, którzy kiedykolwiek pochylą głowę nad tym tekstem…

 

Dziewczyna we mgle jest niewiadomą. Może to być zaginiona przed laty kobieta, a także duch podlotka, który sprowadzi młodych Policjantów do świata podziemi, aby zemścić się na nich za śmierć z rąk kochanka, który ją uwiódł i zostawił. Biedaczka ma uraz do mężczyzn nawet po śmierci…

 Myślę, że ciekawie by było przedstawić ją w roli kobiety, która straciła rozum po tym, co widziała będąc więźniem swego oprawcy i będzie mieć przebłyski świadomości, które skrzętnie zapiszą w notatkach nasi Policjanci. A że czas na służbie trzeba czymś wypełnić. 

W zapiskach będą Imiona innych kobiet i może jakieś fragmenty opisu miejsca pobytu ofiary. Mogłabym też dodać wstawki, w których Dziewczyna przypomina sobie, jak Ciemiężyciel zbliża się do miejsca kaźni. Słychać każdą czynność od chwili, gdy przekręcany jest klucz w zamku, skrzypią otwierane, solidne, poniemieckie drzwi, w oddali coś kapie oraz czuć stęchliznę podziemnych korytarzy. Wyraźnie wyczuwalny jest rdzawy zapach źródła z wodą potocznie zwaną “żelazianką”.

Dziewczyna liczy kroki, aby wyczuć, ile jeszcze ma czasu do momentu wejścia Kata. Oczywiście nie widzi Go.

Całe opowiadanie byłoby pocięte i przypominałoby kawałki puzzli, które do siebie kompletnie nie pasują, ale zawierają nikły nośnik informacji na temat tego, co się stało. Pobawiłabym się jeszcze w rozłożenie w czasie tych zdarzeń….

Chciałabym również przemycić troszkę klimatu małego uzdrowiskowego miasteczka pełnego “ludzi w kwiecie wieku”, z tym jakże przedziwnym hasełkiem “Kurort z Duszą!”, którego przez prawie dwie dekady w ogóle nie czuję. Chyba, że z duszą szalonego emeryta, który zrobi wszystko, aby zdążyć na kolację w Uzdrowisku, a potem pląsa na Dansingu, zatopiony w biuście niejednej z Kuracjuszek, aby następnie odpocząć w ramionach krzepkiej Staruszki z czerwoną szminką na ustach, która notabene zawsze “pochodzi z Warszawy”.

Nasi Policjanci i Ich “przełamane lenistwo” oraz perypetie z postaciami, które na co dzień uprzyjemniają Nam klimat, szczególnie jak się zrobi ciepło, mogłyby troszkę zagmatwać sytuację. 

Pewnie nikt nie zwróciłby uwagi na piosenkę, którą śpiewa nasza tancerka, Kapciuszkiem zwana, wirując na deptaku w koszuli nocnej i jednym kapciu, albo na Świątynię, który swą odporność na wszelkie warunki atmosferyczne zawdzięcza popijaniem tanich win, denaturatu, perfum, a nawet płynu do chłodnic oraz kobietę z żółtymi papierami, która wszystkim opowiada pikantne historie ze swojej alkowy z udziałem tabunu mężczyzn.

Ich “niewidzialność na co dzień” jest atutem, który można wykorzystać. 

Ciekawym eksperymentem byłyby wydarzenia pokazane z ich perspektyw. Oni, w swój pokraczny sposób, mogą posiąść kluczowe informacje, które zdobyli “zajmując się swoim hobby”. 

Czy Zwyrodnialec przenosząc ofiarę pod osłoną nocy przejąłby się, zarzyganym żulem, leżącym w pozycji, której nawet gimnastyk nie będzie w stanie naśladować? Czy tak wypłukany mózg może cokolwiek skojarzyć? On przecież ledwo co bełkocze? A czy Kapciuszek podczas swoich szalonych podrygiwań, mógłby zapamiętać i przekazać odpowiedniej osobie niezwykle dziwną pieśń, która jest zagadką i prowadzi do poznania umysłu Potwora?

Jak to mówią „Trzeba Rzeźbić w tym, co się ma” więc pewnie zatarłabym ręce i zaprosiłabym do zabawy naszych przedziwnych mieszkańców miasteczka. 

A miejsce akcji? Wybrałabym połczyńskie kamieniczki i ich podziemne, powojenne korytarze. Może ukryte tunele łączące miasto, kościół i uzdrowiska? Nie zapomniałabym o parku i miejscu, w którym Niemcy płodzili swoje „najbardziej aryjskie dzieci”, z wybranymi do tego celu kobietami.  „Hopferówka”, Borkowo i malutki domek przy bramie tegoż Uzdrowiska w Połczynie-Zdroju miałyby szansę na ukazanie swoich podziemnych tajemnic…

Skoro już mamy nakreślony obraz wydarzeń, przechodzimy do wisienki na torcie.

Kim mógłby być Prześladowcą?

Jednym z pomysłów na bohatera „0” jest pryszczaty chłopak z nadwagą, który zaraz po studiach zaczął pracę w Urzędzie Miejskim i nie ma znajomości, oraz siły przebicia, aby zawalczyć o awans. Jego nieśmiałość i aparycja sprawiają, iż jest obiektem żartów wśród młodych kobiet. Jednak nikt nie wie, co kryje jego umysł i jak przerażające są pragnienia tego niespełnionego w życiu Mężczyzny, który na co dzień słucha, jak rodzicielka utyskuje nad marnością swego Jedynaka. Nie zauważa, iż to właśnie przez Nią pozostał na miejscu. Nie mógł zostawić schorowanej staruszki na pastwę losu…

Inną intrygującą mnie postacią jest Krawiec. Szczupły, starszy mężczyzna, który prowadzi swój warsztat będąc na emeryturze. Wyróżnia się szerokim hollywoodzkim uśmiechem i radiowym głosem, który od samego początku upaja aksamitnym brzmieniem. Wchodząc do jego malutkiego zakładu, który kształtem przypomina kiszkę, na której końcu umieszczono piec kaflowy, człowiek stara się znaleźć przestrzeń do oddychania i nie potrącić wielkiego, poprzecznego wieszaka, pełnego ponumerowanych ciuchów do przeróbek, umieszczonego po lewej, konkurującego o przestrzeń z wielkim stołem krawieckim, po prawej stronie. W tym klaustrofobicznym mikroklimacie Mistrz igły porusza się niczym baletmistrz, a My chłoniemy każde słowo jakie wypowiada.

Jako człowiek starej daty zawsze przeprasza klientów, iż musi stanąć półbokiem, aby otworzyć drzwi zakładu i wejść pierwszy do wnętrza. Jest niezwykle szarmancki.

Nasz Krawiec jest bardzo błyskotliwą postacią. Dyskretnie ocenia każdą Kobietę. Szuka swojej muzy, która ma odpowiednie wymiary każdej części ciała. Czeka w ukryciu czeluści swojego zakładu na tę, która go natchnie i wtedy pod pretekstem zaproszenia na kolejną przymiarkę, w celu dopasowania kostiumu, czy płaszczyka „zarzuca sieć”.

Jako wielki znawca wszelkich właściwości ziół wie, jak obezwładnić ofiarę bez użycia siły, nie uszkadzając żadnej części ciała Kobiety…

Trzecią legendarną postacią, która mogłaby pasować do roli porywacza jest słynny połczyński Żigolak. Jest barczystym mężczyzną w sile wieku, z bujnym, czarnym zarostem na klacie, o ciemnej karnacji i fryzurze w stylu Thomasa Andersa w latach osiemdziesiątych, z zespołu „Modern Talking”.

Jego wizaż poraża wszystkie Kuracjuszki w okresie letnim.

Czarny, siatkowy podkoszulek na ramiączka, pozwalający dostrzec powabne futro i jasne jeansy, które zsuwając się z pleców, ukazują głęboki, porażający swym owłosieniem „rowek” oraz hormony jakie wydziela omamiają samice do tego stopnia, iż gruchają do niego niczym gotowe do aktu gołębice. Złoty łańcuch z tombaku okalający tęgą szyję połyskuje w słońcu oślepiając kobiety.

Macho Man lubi przesiadywać z Wybrankami w kawiarni „Awa” i nigdy nie płaci rachunków za kilkanaście piw, które wychyla duszkiem. Mając tyle wpatrzonych w niego “dzierlatek w słusznym wieku” u boku, może liczyć na specjalne względy.

Każdej letniej nocy jak statek płynie od łóżka do łóżka, zmieniając tylko numer pokoju w Sanatorium Gryf, Borkowo, czy też Marta. Krążą legendy, iż po nocy z Mirkiem kobieta młodnieje o dwadzieścia lat! Niestety turnus się kończy i zostają jedynie gorące wspomnienia i pusty portfel. 

Miruś nie jest jedynie bawidamkiem. On węszy niczym hart! Ma swój ukochany fetysz, jakim są idealne, małe kobiece stopy, których paluszki przypominają okrągłe perły.

Wykorzystuje czas wiosenno-letni, aby móc swobodnie odnaleźć wśród napalonego roju tę jedyną. To ona będzie dla niego Kopciuszkiem przez resztę swojego krótkiego życia. Jej stopa musi zmieści się w atłasowe sandałki w rozmiarze 36.

Jednym z ulubionych rytuałów codzienności Mirka jest wyjmowanie kobiecych bucików z pudełka z brylancikami i delikatnie dotykanie ich powierzchni. Uwielbia wspominać stópki, które je przywdziały przed aktem rozkoszy.

Upojna noc z tą jedyną odbywa się w jego królewskiej sypialni i kończy wycałowaniem wszystkich możliwych zagłębień na mięciutkiej stopce oraz kieliszkiem wina z dodatkiem silnego środka nasennego.

Niestety każda więziona ofiara jest zestresowana i jej stopy już nie są idealne.

Mirosław nie chce wypuścić tak cennego okazu i gdy tylko zaczyna wyczuwać delikatne zmiany na fetyszu, postanawia zachować je na pamiątkę. Egipską sztuką preparowania ciał interesował się od małego więc potrafi utrzymać delikatność ideału na lata. Reszta ciała kobiety nie jest mu do niczego potrzebna…

 

Mam nadzieję, iż zaspokoiłam waszą ciekawość,

Jaka jest historia Dziewczyna we mgle? Sami wybierzcie opcję, która wam się spodoba.

Dlaczego odpowiedziałam w ten sposób?

Przypomniał mi się czeski film, jeszcze z czasów telewizji czarno białej, który był oglądany przez widownię i w pewnym momencie następowała stopklatka.

Prowadzący proponował widzom dwie różne możliwości dalszych losów bohaterów i to oni głosując wybierali dalszy ciąg filmu. Ta sytuacja powtarzała się kilkakrotnie. Sam koniec filmu był wynikiem wyborów ludzkich, a nie reżysera. Postanowiłam postąpić tak samo…

Potraktowałam odpowiedź na Wasze zapytanie jako dobrą zabawę…

Dziękuję za zainteresowanie tekstem i proszę o wybaczenie za rozwleczony do granic możliwości respons i niedociągnięcia.

Obecna stresująca sytuacja i „uwięzienie w domu” skłoniły mnie do zajęcia czymś myśli i w końcu po latach zastanawiam się, co mogłabym zrobić z fragmentem zamieszczonym powyżej.

Może się do tego zabiorę? Jednak obawiam się, iż jak otworzę puszkę Pandory, to będę musiała popracować nad kilkunastoma innymi historiami.

Pozdrawiam i zapraszam do ponownych odwiedzin…

Regulatorzy

To nie był konkurs na opowiadanie, tylko na króciutki zarys fabuły.

Ta historia pociągnęła moją wyobraźnię w dalekie ostępy tworzenia, za nim się zorientowałam, iż jest za długa. “Wyciągnęłam esencję”, poprawiłam ewentualne błędy, a następnie wysłałam na konkurs “wycackaną” mikrowersję. (Wybaczcie, ale wolę takie określenie, niż angielskie słowa określające długość tekstu. To nie znaczy, że nie wiem czym są, gdyż takie formy pisania wielokrotnie już wykorzystywałam.) Niestety pisanie i wszelkie sztuki tworzenia potrafią mnie wciągnąć jak ruchome piaski i powstają szalone tasiemce o różnej tematyce, które dopracowuję i wykorzystuję w jakimś konkretnym celu, albo leżą sobie cichutko w odmętach świata szuflady.

Niestety nie mogę zamieścić konkursowego skrawka, gdyż takie są zasady na wszystkich portalach.

U was pewnie też. 

Jestem tu nowa i dopiero uczę się poruszać. 

Mimo wszystko postanowiłam “wykopać” moje wypociny i zamieścić je tutaj. Akurat padło na ten fragment. (To wynik losowania, gdyż nie mogłam się zdecydować.)

Czytając regulamin zdążyłam zauważyć, iż fragmentów nie bierzecie pod uwagę, dlatego tak określiłam tę historię, gdyż nie wiem jeszcze, czy będę go rozwijać. 

Pewnie mogłabym skorzystać z zakładki roboczej i troszkę podrasować tekst, jak zwykle przed wstawieniem czegoś, ale na to za późno wpadłam i może troszkę mi na tym zależało, aby był taki, jaki jest.

To taka mała prowokacja, która miała mi pomóc poznać szybkość działania ludzi związanych z tym miejscem i rodzaj odpowiedzi, jakie mogę otrzymać. Oczywiście spodziewałam się linczu, który mogę od was dostać, ale przecież to dla mojego dobra. 

Jak widzicie, jestem chropowatą ropuchą wśród błyszczących osobistości w “Świecie Nowej Fantastyki”, ale nawet taki mizerny literacko płaz, jak ja, ma kilka osiągnięć w dziedzinie pisania przedziwnych historii, co jak widzę bardzo by was zdziwiło. Prawda? 

Dlaczego akurat tutaj?

Fantastyka, to mój ulubiony gatunek literacki. Odkryłam też, że nie macie limitu na długość tekstu, co Mnie bardzo ucieszyło. 

Poza tym już jako dziecko podbierałam czasopisma o tej tematyce bratu i robię to do tej pory. Grzebiąc w internecie natknęłam się na wasz portal. Pomyślałam sobie, że fajnie będzie włączyć się do waszej społeczności i jestem. 

 

Jest mi bardzo miło Was poznać. 

 

 

Patryku Mikulski masz rację. Postaram się to naprawić i w przyszłości nie razić w oczy takimi niedociągnięciami. (Choć znając moje szczęście oraz obecne problemy z latającym kursorem myszki w rezultacie uszkodzenia matrycy w laptopie, będzie to sprawdzian cierpliwości i proces długotrwały. Tak jak odpisywanie na komentarze.) 

Nowa Fantastyka