- Opowiadanie: Staruch - Rudzielec u jabłoni

Rudzielec u jabłoni

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Rudzielec u jabłoni

Siąpiło.

Stanisław Jewgrafowicz wolnym, trochę zakłóconym przez pół butelki stolicznej krokiem, wyszedł na podwórko za domem.

Usiadł ciężko na ławce. Wyjął z kieszeni paczkę biełomorów i zapalniczkę… Wyślizgnęła się spomiędzy drżących palców i upadła w trawę. Drugi już raz dzisiaj.

Głęboko zaciągnął się dymem tytoniowym i nieuważnie rozejrzał po obejściu. Jakiś ruch przy jabłoni przykuł jego uwagę. Mała, ruda wiewiórka obgryzała rumiany, trochę obity, owoc. Całkiem podobna do tej z kartki kalendarza wiszącego nad jego łóżkiem.

– I czego się gapisz? – usłyszał.

Gdyby trzymał jeszcze w ręce zapalniczkę, ta upadłaby dziś po raz trzeci.

– No co? Z bogami gadasz, a wątpisz, że wiewiórka może mówić? – zakpiło zwierzątko.

– Yyyy… – wydukał Stanisław.

– Teraz to yyy… A kto mi robotę popsuł, co, pułkowniku?

Wyraźnie zdenerwowany zwierzak pstryknął pestką jabłka wprost w oko siedzącego żołnierza. Zabolało, Stanisław Jewgrafowicz wzdrygnął się, a łzy pociekły ciurkiem z urażonego oka.

– Ja…

– No właśnie. Ja. Ja! Ja!! – Nie dał przemówić pułkownikowi zwierzak. – Zawsze tylko ja! O innych to nie łaska pomyśleć, co?

– Ale o co chodzi? Panu… pani… wiewiórko? – zakończył niezręcznie Stanisław, któremu w końcu udało się dojść do głosu.

– Skaldowie u was nie śpiewają? A, rzeczywiście, nie śpiewają. Tylko to… mechaniczne rzężenie. – Rudzielec wskazał spiczastą bródką dudniący za oknem magnetofon, z którego dobiegała muzyka Uriah Heep. – Rok i dzień, co? No tak, teraz to już z górki… Aha, o co chodzi?! No przecież Dziewczyna mówiła, nie? Ratatosk jestem. Dziewczyna, tfu…

Wiewiórka ponownie wystrzeliła pestkę, ale tym razem przygotowany już pułkownik uchylił się przed pociskiem.

– Coś tam wspomniała…

– Wspomniała? – zaperzył się Ratatosk. – Wspomniała? Najpierw Wojak przez dziesięciolecia układa wojenkę, jakiej jeszcze świat nie widział. Mówi: „idź ty, Ratatosk, do Nory, do Sierpuchowa. A jak tylko Rosjanie wystrzelą rakiety, to pędem do tego twojego orła, Gromowładnego i Skrzydłostopego może jeszcze, żeby im oznajmić, jaką fajną rozpierduchę zacząłem. Bo wiesz, Przewoźnikowi wypisałem już nadgodziny za długi dyżur, a jego psu podałem coś na uspokojenie, żeby przez te spodziewane tłumy w nerwicę nie wpadł. Do każdej głowy podałem, na wszelki wypadek. Ale się ten mój sztywny braciszek, Ostateczny Gospodarz, zdziwi”.

Widocznie podekscytowana wiewiórka trzy razy okręciła się dookoła puszystej kity.

– No i czekam sobie w tej Norze i czekam – perorował dalej zwierzak.

– Gdzie? – wtrącił pułkownik.

– W mysiej dziurze, a gdzie? Nie przerywaj. A tu widzę: Dziewczyna. Oho, myślę sobie, będą kłopoty. No i były. A to się Wojak wkurzy – zafrasował się Ratatosk. – Z tymi bogami to zawsze jakieś cuda na kiju…

– Zawsze?

– Przecież to gniazdo chorych na wściekliznę szerszeni z wybujałymi ego. Aby tylko moje na wierzchu, a drugiego pognębić. Myślisz, że Dziewczyna pierwsza taki numer wykręciła? A kto dał jabłko Parysowi? Przecież jej mamusia! A ta jak potem śmiała się w kułak, kiedy tamte mało kudłów sobie nie powyrywały. A kto podszepnął Rzymianom, żeby rury z ołowiu robili? Kulasowi się zdało, że jak imperium padnie, to reszta świata rzuci się na jego wyroby – pucharki, misy, sztućce, cały ten kowalski badziew. Że to niby zamożność przejdzie do mas, jak oligarchia zniknie. No i rzuciła się, ale tylko na galanterię żelazną. Zaostrzoną. I w sumie tylko ten tępy okrutnik, co tak dziś chciał namieszać, miał z tego pociechę.

Strużka wody z mokrych włosów pociekła Stanisławowi po plecach. Jego oczy robiły się coraz okrąglejsze, a widziany świat coraz bardziej nieostry…

Niezrażony wiewiór monologował dalej.

– Tu i tak było nie najgorzej. Bo taka Świecąca Na Niebie na przykład. Spać jej się chciało, to kazała sobie nie przeszkadzać. Ale że jakaś dobra dusza, co chciała porządzić w jej zastępstwie, dosypała jej coś do herbaty, to i Świecąca usnęła na kilkaset lat. No i do tych jej wygolonych i wrzeszczących poddanych świat zawitał dopiero po długim czasie. I zanim się zorientowali, już byli do tyłu. Jak się to skończyło, to wiesz… Hodowlą grzybków. Ale dobra, na siebie popatrz. Znaczy, raczej na was. Jakby tych skośnookich Władca z Widelcem nie wabił, żeby do niego przyszli, koni nie dawał, to myślisz, że stałbyś tu gdzie stoisz? Żeby zbudować takie imperium jak wasze, najbardziej potrzeba jednego: posłusznych, niebuntujących się niewolników. I takich właśnie kumysopije wychowali…

Ratatosk przerwał konsumpcję ogryzka, spojrzał spode łba i mruknął:

– No i nie można było tego guzika nacisnąć?

Stanisław Jewgrafowicz rozejrzał się, złapał za luźną sztachetę i zamierzył się do ciosu.

– No, no, zażartować nie można? – Gryzoń wyraźnie się spłoszył.

– Można, ale nie na te tematy. Wiesz, co by było, gdybym nacisnął, rudy cymbale?

– No co, co… – zaperzył się zwierzak. – Wiadomo! Teraz byłbyś gdzieś w stratosferze nad Atlantykiem, a twoja dusza szukałaby oboli dla siebie, żony i córki. Aż tak źle? I tak tam w końcu trafisz…

Pułkownikowi odbiło się dźwięcznie i basowo.

– S… !!!

(tu padło słowo, które nawet wśród marynarzy na okrętach podwodnych i spadochroniarzy w lukach desantowych samolotów wymawia się z rzadka, by nie osłabiać jego potężnej mocy).

– No idę, już idę. Musiałem się wyżalić, boś taką zadymę spartolił! – Zwierzak obrócił się na pięcie i smyrnął na drzewo.

– Poczekaj. – Stanisław podrapał się powoli po potylicy. – Skoro już tak wszystko wiesz, to może… Mógłbyś pomóc? Powiedzieć coś, co mogłoby się przydać w życiu? Na przyszłość…

Zwierzak prychnął z dezaprobatą i rozejrzał się po podwórku.

– A coś ty, Iwan co złapał złotą rybkę? Ech, właściwie to nie mogę, ale… Wkurzyła mnie dziś ta Dziewczyna, jak Amalteę kocham. Dobra, zainwestuj w wiewiórki.

– Dla… dlaczego? – czknął żołnierz.

– Bo są małe i miękkie, lebiego. Doradziłbym ci jabłka, ale jedne już przejrzały, a drugie za chwilę zaklepie kto inny.

 

***

 

Stanisław Jewgrafowicz całe życie zachodził w głowę, czy wiewiórka była wytworem jego przeciążonego napięciem umysłu, nadmiaru procentów czy kombinacją tych czynników. W każdym razie zainwestował w sad i dobrze na tym wyszedł. Rosja zawsze potrzebowała owoców, a już szczególnie po wprowadzeniu embarga na polskie jabłka.

Koniec

Komentarze

Urocze <3 I jak miło spotkać starych znajomych. 

i jak zwykle bardzo dobrze napisane, Anonimie <3

ninedin.home.blog

Bardzo przyjemnie się czytało. Niezwykle barwny początek. Niewielki minusik za końcówkę, jestem pewien, że gdyby dłużej pomęczyć temat, to autor wymyśliłby coś lepszego niż to embargo ;) No, ale całe “mięcho” jest wcześniej . Biblioteka is coming…

Urocze! Świetna kontynuacja Dziewczyny, drogi Anonimie :)

http://altronapoleone.home.blog

Nie wiem, czy połapałbym się, nie znając poprzedniego opowiadania (“Dziewczyna u płota” dla tych, którzy nie znają). Ale coś tam jeszcze kojarzyłem, więc czytałem bez większych problemów. Chociaż wiewiór takiego słowotoku dostał, że konsternacja pułkownika aż mi się udzieliła. Ale do konkretów. Podobało mi się. Bohaterowie jak żywi, dużo treści w małej liczbie znaków, bardzo dobry warsztat. Dwa szczegóły:

Wyślizgnęła spomiędzy drżących palców i upadła w trawę.

Brakuje “się”.

Głęboko zaciągnął się dymem tytoniowym i nieuważnie rozejrzał się po obejściu.

A tu jest za dużo “się”.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Bardzo sympatyczny kawałek. Przyjemnie się czytało, szczególnie, że Anonim nie silił się na bycie śmiesznym, tylko postawił na zabawny tekst. I to się broni.

 

say what you mean, but don't say it mean

Dobra, termin minął, to można się chyba odanonimować?

Tym bardziej, że i tak było wiadomo, kto to wygrafomanił :).

I tak – dziękuję Czytelnikom :)! 

Miło, że taka pierdółka się spodobała :D!

 

@herox002 – słusznie prawisz! Poprawione!

 

EDIT: O kurka, nie można?? Tak to jest, jak się czyta nieuważnie :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie, oficjalne odanonimowanie dopiero po ogłoszeniu wyników!!!

 

Poza wszystkim to, że bywalcom (a zwłaszcza jurkom w tamtym konkursie) wiadomo, kto to napisał, nie znaczy, że wszyscy wiedzą :)

http://altronapoleone.home.blog

Wkurzony wiewiór ze słowotokiem bardzo mi się spodobał. Fajnie, że wróciłeś do pułkownika i to na dodatek w tak efektowny sposób :)

Tyż kliczek :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka

Efektowny?

Hm, to ładnie z Twojej strony, ale mam inne zdanie na temat tego tekściku ;)!

Miło, że się spodobał w każdym razie!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Hm, jak to było z tym stopniowaniem?

“Dobrze się czytało” jest stopień wyżej czy niżej od “fajne”??

 

W każdym razie – dobrze, że dobrze :)!

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajny klimat. miło i przyjemnie, „letko” rzekłbym.

No mi nie podeszło, głównie dlatego, że nie rozumiem o co chodzi. Nie czytałem “Dziewczyna u płota” i w sumie niewiele zrozumiałem. 

Anonimie, aż spojrzałem z ciekawości na temat Waletynkowy i wychodzi mi na to, że “dobrze się czytało” jest poza skalą. Nie wiem, czy to dobrze :(

Skala Anet:

Fajne ;-) – top top top

Ładne ;-) – top top

Sympatyczne ;-) – top

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

@Herox – zasiałeś niepokój w mym jestestwie :(!

 

@Patryk – bywa. Ogólnie to taki miniżarcik mitologiczny, z wtrętami (pojedynczymi) o muzyce i filmie:).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Czytelnik zachodzi w głowę, czy wiewiórka jest wytworem przeciążonego erudycją umysłu autora, nadmiaru procentów czy kombinacją tych czynników.

No, dobrze odjechane opko. Monolog tyleż zacny, co niezrozumiały dla niewprawnych umysłów.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Tak wygadanego wiewióra to już dawno nie miałam okazji spotkać. Dobrze, że na gadane zebrało mu się w Twoim opowiadniu, Anonimie (chłe, chłe, Anonimie).

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ło matko, tych odwiedzin się bałem…

I nic???

 

Nieanonimowy Anomim

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ano, Nieanonimowy Anonimie, może i coś, ale dałam sobie wybór – albo będę robić łapanki i czytanie Wiewiórek przeciągnie się do-nie-wiadomo-kiedy, albo zrezygnuję z nich i oddam się wyłącznie lekturze. No i uzgodniwszy to ze sobą, wybrałam. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja mam wrażenie, że w tekście było bardzo dużo odniesień do wydarzeń lub mitologii, albo jeszcze lepiej tekstów forumowych, których nie zrozumiałam i przez to tekst do mnie nie trafił. No po prostu nie pojęłam :( Teraz się czuję jak głupek.

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

@Regulatorzy – aaa, to takie buty…

 

@Rosebelle – nie nie, można ten tekst czytać bez żadnych odniesień, jako słowotok wkurzonego wiewióra.

Ale… Lepiej wcześniej przeczytać “Dziewczynę u płota”. Oraz zawsze można spytać, co poeta miał na myśli :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jak skończę z wszystkimi konkursowymi tekstami, zajrzę do dziewczyny u płota i chętnie dowiem się, o co tutaj chodziło :)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Sympatyczny tekst i niezła kontynuacja, chociaż trochę przeładowana odniesieniami do mitologii. Wiem, wiem, można czytać jako słowotok i tak zrobiłam, ale jednak trochę mi to przeszkadzało.

W sumie podobało się. :)

trochę przeładowana odniesieniami do mitologii

Tak sobie to Nieanonimowy Anonim umyślił. Że skoro to post scriptum tekstu z Mitologii, to i tu mitologia być musi.

Poza tym – ja mitologię uwielbiam, to czemu miałbym sobie odmawiać tego, co lubię :) ?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Poza tym – ja mitologię uwielbiam, to czemu miałbym sobie odmawiać tego, co lubię :) ?

Oczywiście, że nie powinieneś!

Mnie się ogólnie mitologia w Twoich tekstach podoba, tutaj miałam jej przesyt, ale to bardziej mój odbiór niż cokolwiek innego.

Pisz dalej na swój sposób, Niemłody Nieanonimowy Anonimie, a ja chętnie poczytam. wink

Może nawet coś więcej ze Stanisławem Jewgrafowiczem, bo go polubiłam.

Może nawet coś więcej ze Stanisławem Jewgrafowiczem, bo go polubiłam.

O to raczej będzie trudno, ale… nigdy nie mów nigdy :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wspomnianej w komentarzach “Dziewczyny u płota” wcześniej nie czytałam, ale mam wrażenie, że nie przeszkadzało mi to w odbiorze tekstu. Może i nie wiedziałam, kim Dziewczyna była ani o których dokładnie bogach mowa, a mimo to szczerze się uśmiechnęłam. Zachodzę w głowę, dlaczego to w bibliotece jeszcze nie jest. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zachodzę w głowę, dlaczego to w bibliotece jeszcze nie jest. ;)

Bo brakuje piątego kliknięcia. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wspomnianej w komentarzach “Dziewczyny u płota” wcześniej nie czytałam

Grzecznie proszę – zajrzyj. Bo Rudzielec to tylko błahe postscriptum do tamtego tekstu :)

 

A jeśli są jakieś pytania – to wal. Ciekawe np., czy ktoś rozpoznał oba jabłka :P ?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja zachodzę w głowę, dlaczego zapomniałem nominować po swoim komentarzu cool

 

W każdym razie widzę, że Verus już załatwił temat :)

A planuję zajrzeć zdecydowanie, “Anonimie” :D

 

Bo brakuje piątego kliknięcia. ;)

Wrzuciłam nawet w wątek biblioteczny po przeczytaniu. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Drogi Anonimie Nieanonimowy :), bardzo mi się podobało. Udana kontynuacja poprzedniego opowiadania… Wyjątkowo satysfakcjonująca lektura. Dużo tu jak to u Ciebie odniesień i nawiązań i z pewnością nie wszystkie wyłapałam, ale tak czy inaczej, przeczytałam z przyjemnością :)

Klikam bibliotekę.

A dlaczego ja to dopiero teraz zauważyłem? Ani do biblioteki dać, bo jest, ani sążniście jako pierwszy – nie pochwalić… Znaczy – d… blada!:(. A szkoda, bo bardzo, bardzo, bardzo przyzwoite opowiadanie, godna kontynuacja, niby żarcik – a nie tak całkiem, niby błahostka – a niekoniecznie, niby przerywnik – a wcale nie mimochodem… Dobrze napisane, językiem klarownym, bogatym, a przy tym naszym, tutejszym, niewydziwiającym. Niby nic się nie dzieje – a zadziało się aż nadto, ino przecinki nieco chaotyczne, trochę na początku nie interpunkcyjne, acz wcale mi to nie przeszkadzało, z obowiązku tylko piszę. Gratki, Staruchu.:)

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Dziękuję Państwu za ciepłe słowa :)!

 

Wyjątkowo Nieanonimowy Anonim

 

PS. Rybaku, niestety przecinkologia nie jest moją mocną stroną :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dobrze napisane i jakie zabawne. Zmyślny i z poczuciem humoru ten Ratatosk.

Podobało misie:) Pyszny dialog! :)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Fajnie się czytało, zwłaszcza pamiętając poprzedni tekst:)

Hmmm. A ja się pogubiłam. Najpierw założyłam, że skoro Ratatosk, to nawija o swoich i próbowałam do tego słowotoku dopasować nordyckich. Dopiero przy Parysie skumałam, że jednak nie.

– Ale o co chodzi? Panu… pani… wiewiórko?

Jeśli rozmawiają po rosyjsku, to tam nie ma takiego problemu – grzecznościowa forma to po prostu “wy”.

Babska logika rządzi!

Asylum, Monique M. – ukłony ślę :)!

 

@Finkla

skoro Ratatosk, to nawija o swoich

Skoro to kontynuacja innego opowiadania, to nawija nie tylko o swoich. A raczej – o swoich, ale traktowanych ogólnie. Świecącą Na Niebie znasz?

Jeśli rozmawiają po rosyjsku, to tam nie ma takiego problemu – grzecznościowa forma to po prostu “wy”.

Chłop już tyle dziś przeżył, że naprawdę skołowaciał… A poza tym – grzecznie? Do wiewiórki? Do komara też mówisz – “raczy Pani odlecieć” ;)?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

W aż takich szczegółach nie pamiętałam pierwszej części. O guziku – tak. Ale kim dokładnie była dziewczyna – nie.

Świecąca na niebie. To może być Wenus aka Afrodyta, Eos, Selene, Lucy… eee… Lucyferaza… Dowolna z babskich konstelacji – Kasjopeja, Andromeda… Tam jest od zarąbania świecących obiektów.

No, ale on właśnie próbował grzecznie.

Babska logika rządzi!

Świecąca na niebie

Znowu tak zamotałem? To po kolei – jaki to kraj, który miał wygolonych i wrzeszczących mieszkańców, odizolował się na kilkaset lat od reszty świata, a potem wyrosły w nim… grzybki?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Grzybki rosną wszędzie. Najbardziej odizolowane były Chiny. Wrzeszczą różni ludzie, raczej ci temperamentni – Włosi, ale targujący się Arab też chyba daje radę…

Możesz mieć na myśli Japonię. Amaterasu?

Babska logika rządzi!

Ufff… No wiesz, grzybki. DWA grzybki.

A jak dla mnie Japończycy drą się przeokropnie (syn i córka oglądają anime, brrrr…).

I izolacja – https://pl.wikipedia.org/wiki/Sakoku 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A nie mogą ściszyć telewizora? Napisałbyś, St Anonimie, o żrących ryż wyspiarzach i nie byłoby wątpliwości. A krzyczeć każdy może. Nie znam się, ale jeśli sądzić po filmach, to chyba Amerykanki w horrorach też nieźle dają. ;-)

Dwieście lat to nie kilkaset… Chińczycy chyba jednak są lepsi w tej dziedzinie.

Babska logika rządzi!

nie byłoby wątpliwości

Ale tak kawa na ławę? Brzydzę się łopatologizmem ;).

chyba Amerykanki w horrorach też nieźle dają. ;-)

No tak. Ale ci Japończycy nawet jak niby normalnie gadają, to drą twarz. I tak dziwnie intonują. No nie podoba mi się i już!

Dwieście lat to nie kilkaset…

Dwieście dwadzieścia. Ale przecież u bogów wszystko wolniej się toczy, to i Amaterasu usnęła wcześniej.

 

A co do izolacji… No nie wiem. Japonia jest jednak wyspą, w przeciwieństwie do Chin. Którym nawet Wielki Mur nie pomógł.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Eeee, gejsze chyba nie wrzeszczą? I nie wiem, jak tam z wygoleniem. Banda samurajów to jeszcze nie cały naród. ;-)

Hmmm. Dawno temu, kiedy ktoś tłumaczył mi, co to jest autarkia, podał przykład Chin. Może przez to kojarzą mi się z izolacją.

Babska logika rządzi!

Eeee, gejsze chyba nie wrzeszczą?

Eee, ten temat chyba wolałbym pominąć ;).

Banda samurajów to jeszcze nie cały naród. ;-)

Racja. Ale goście z czarnym krzyżami i pawimi piórami to przecież nie była większość wśród Krzyżaków. A tak ich dziś postrzegamy.

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hmmm. Krzyżacy kojarzą nam się raczej jednostronnie, Japończycy mają więcej aspektów: sushi, kimona, bonsai, miecze samurajskie, roboty, manga, kabuki, haiku, kamikadze… Chyba pierwsze skojarzenia mamy całkiem odmienne.

Babska logika rządzi!

A ja w życiu nie widziałam samuraja na oczy. Krzyżaka w sumie też nie. Nie oglądałam “Szoguna”. Gdybym miała skojarzyć twarz konkretnego Japończyka, to chyba tylko Michio Kaku. I nie pamiętam, żeby był wygolony. ;-p

Taaak, zwłaszcza wrzaski to wybitna cecha wyglądu. ;-)

Babska logika rządzi!

Taaak, zwłaszcza wrzaski to wybitna cecha wyglądu. ;-)

No dobrze, ogólnego image’u :P.

Natomiast bardzo im do twarzy, gdy założą te sushi i bonsaie, a już haiku na głowie to majstersztyk :P.

Bo przecież nie pisałem o cechach ich kultury, tylko o ogólnym postrzeganiu. 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hmmm. Kiedy myślę o Japończykach, myślę także o ich kulturze, historii i całej reszcie z kwiatami wiśni włącznie. To całokształt, nie wyobrażam sobie jednego obrazka wyciętego z filmu czy komiksu. I nie muszą się ubierać w sushi, wystarczy, że jedzą.

Ale jeśli się upierasz – można zapisać haiku na kawałku jedwabiu (japońska kaligrafia!), a jedwab założyć na głowę. :-)

Babska logika rządzi!

No dobra. Zagalopowaliśmy się :P.

Chciałem w dwóch słowach zgrubnie (bardzo) opisać dawnych Japończyków, ale tak, żeby to nie było widoczne od razu. Typu – “owłosiony hominid z wyraźnymi wałami nadoczodołowymi”, a nie “neandertalczyk”.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Faceci z krzywymi mieczami? Japoński miecz jest jedyny w swoim rodzaju.

Czciciele płatków kwiatów?

Miłośnicy jedwabnych szlafroków? To już mniej jednoznaczne, Chińczycy i Mongołowie chyba też się łapią…

Amatorzy ryżu z surową rybą?

Cesarstwo puszczające boskie wiatry?

Ci od lewostronnego ruchu? Tu Brytyjczycy będą bruździć.

Jest parę określeń.

Babska logika rządzi!

Coś te anonimowe-nieanonimowe teksty ciagnie na wschód, to już drugi…

Czyżby to był follow-up do “Czarnego dnia na Olimpie”? Fajnie napisane, dobrze zawoalowane analogie do poszczególnych bóstw, no i rozbrajające zakończenie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

@Finkla

Mnie się wydajązbyt jednoznaczne :)

 

@Wicked

Miło, że wpadłeś :).

Follow-up to jest, ale nieco innego opowiadania. Ze Stanisławem Jewgrafowiczem w roli głównej.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Przeczytałem i nic nie zrozumiałem. sad

No dobrze, trochę przesadzam, ale tylko trochę.

Zrozumiałem “u”. Płot jakiś mi się skojarzył.

Ale niestety nie uwiodło, nie wciągnęło – wychodzą braki w erudycji. sad

Uważam jednak, że autor opowiadania nie powinien pokazywać czytelnikowi jaki jest głupi.

 

Czytelnik, znaczy się. wink

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Uważam jednak, że autor opowiadania nie powinien pokazywać czytelnikowi jaki jest głupi.

Wszystko podane jak na tacy :)

Nie ukrywam, że lektura Dziewczyny pomaga. 

 

Przeczytałem i nic nie zrozumiałem. sad

No i kto jak kto, ale wzmianki o jabłkach myślałem że akurat Ty rozkminisz :(.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Witaj.

Pełna humoru, przyjemna w odbiorze, ciekawie przekazana opowiastka. 

Bardzo przypadła mi do gustu.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Jest to jeno błahe uzupełnienie “Dziewczyny u płota”, która znacznie bardziej mi się podoba.

Dziękuję za odwiedziny :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Aaa… to muszę i tam zajrzeć, koniecznie. :)

Dzięki za wskazówkę. :)

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Ohoo. No nie wiem, z jednej strony słowotok naszprycowanej wiewióry ma w sobie jakiś urok, ale z drugiej dla mnie jest to jakiś wielki, chaotyczny infodump. Może jakąś połowę z tego zrozumiałam… 

Tak czy siak, przynajmniej zaproponowana przez Ciebie wariacja muzyczna trafiła do mnie na pewno – nie znałam tego zespołu, ale z przyjemnością to nadrobię :)

Nie wiem, jak ocenić ten tekst. Czuję, że trzeba go przeczytać przynajmniej kilka razy, żeby jakoś dotarł. Dlatego zostawię go sobie jeszcze w kolejce.

Pozdrawiam serdecznie :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nooo, trochę nawiązań tu zostawiłem :)

Głównie do bogów i bogiń!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Autorze, gdzie tu fantastyka? Przecież wszyscy wiedzą, że wiewiórki mówią, a zwłaszcza wiewióry, jak są wkurzone i zaczną, to dostają słowotoku, aż miło słuchać. :)

No nie?

Wszak to jasne jak słońce.

 

Musiałem być wkurzony, jak to pisałem.

Bo im jestem bardziej zdenerwowany, tym większego słowotoku dostaję!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka