- Opowiadanie: yantri - Szara

Szara

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Szara

Niewielka srebrzysta wiewiórka kuliła się za drzewem, drżąc ze strachu. Lękliwie spoglądała na plac za płotem, upewniając się, że nikogo tam nie ma. Obok siedziała gromadka rówieśników, która teraz wpatrywała się w nią głównie z pogardą i wyzwaniem.

– No dawaj, Szara – podjudził znużony czekaniem przywódca bandy, rudy Kieł.

– Dawaj, dawaj – poparli go pozostali.

– Przecież to tylko zabawka! – zakpiła Kita.

– A my chcemy orzecha ze środka.

Westchnęła. Dokuczali jej, wyśmiewali i pomiatali nią od zawsze. Tylko dlatego, że jej futerko zamiast lśnić przepiękną, ognistą rudością, było zwyczajnie szare. Gęste, zadbane, błyszczące, lekko srebrzyste, ale nadal przeważająco szare. Dzieciaki kpiły z niej i wyzywały od nieudaczników, podróbek i szaraków. Dorośli udawali, że je za to ganią, ale tak naprawdę wcale się nie przejmowali. Nawet jej rodzice nie interesowali się zbytnio losem odszczepieńca. W końcu była tylko jednym z kilkunastu potomków.

 

Ponownie zerknęła przez dziurę w płocie. Nadal nikogo nie było na podwórku. Ostrożnie podeszła do ogrodzenia. Tutaj kończył się las, a zaczynała cywilizacja, jak nazywali ją ludzie. Dla Szarej plac przed domem wyglądał jak łysa, pozbawiona jakiejkolwiek roślinności łacha ubitego piachu. Taka, na której nie ma się gdzie schować. Posłała tęskne spojrzenie gałęziom najbliższego drzewa, ale one rozpościerały się zbyt wysoko – nie byłaby w stanie bezpiecznie z nich zeskoczyć na ziemię. Chociaż gdyby tak… Warto spróbować. Zawróciła i zaczęła się wspinać na pień dębu.

– Tchórz! – Dobiegło ją z dołu.

– Wiedzieliśmy, że nic z tego!

– Szarak! Szarak!

Okrzykom towarzyszył złośliwy śmiech. Miała przeczucie, że jeśli się wycofa, nigdy jej tego nie zapomną. Coś ścisnęło ją w okolicy żołądka, jakiś nie do końca uświadomiony żal, tęsknota do tego, by przynależeć, by być lubianą, a nie gorszą.

Nie czas na to. Trzeba skoncentrować się na zadaniu.

Wybrała gałąź i pomknęła wzdłuż niej. W połowie drogi przeskoczyła na inną, potem na jeszcze jedną. Krótki lot i już, już wylądowała na dachu domu. Zatrzymała się, rozejrzała, poniuchała. Wszystko w porządku. Ludzie chyba gdzieś pojechali, kota nie wyczuwała. Podbiegła do krawędzi, przeskoczyła na niższy i mniej spadzisty daszek garażu. Sprawdziła wszystkie strony i na swoje szczęście odnalazła stertę cegieł tuż przy ścianie. Skoczyła na nią, a z niej na ziemię. Stąd wystarczyło tylko wybiec na odsłoniętą część podwórza i w kilku susach dostać się do wielkiego latającego spodka, który stał tam, gdzie zostawili go ludzie – na środku.

Szara czujnie popatrzyła w niebo, a nie dostrzegając żadnych ptaków drapieżnych, pognała co sił w łapkach w kierunku otwartego włazu statku kosmicznego. Gdy go dopadła, dobiegło ją zirytowane miauknięcie. Nad piachem, w połowie drogi pomiędzy trawą a schronieniem, dostrzegła szybującego w jej stronę miejscowego kota. Zamarła z przerażenia. I wtedy stał się cud – klapa zamknęła się tuż przed pazurami łowcy. Futrzak wydał sfrustrowany dźwięk i zaczął okrążać spodek w poszukiwaniu innego otworu, przez który mógłby dosięgnąć upatrzonej zdobyczy.

Wiewiórka tymczasem postanowiła rozejrzeć się po wnętrzu statku. W końcu jej zadaniem było wyciągnięcie z jego wnętrza orzecha. Orzecha, którego zapach wabił ją z daleka i który teraz, z tak bliska, oszałamiał. Pośrodku jedynego pomieszczenia pojazdu leżało w obejmie nasiono wielkości dorodnego kasztana, jednak o mniej kolczastej otoczce. Miejsca wokół wystarczało zaledwie dla jednego gryzonia. Na zewnątrz kot usiadł na ziemi i przyglądał się pojazdowi zachłannym wzrokiem. Widziała go przez szybki. Cofnęła się nagle, gdy przysunął pyszczek, by obwąchać statek, i w konsekwencji tego ruchu dotknęła orzecha.

Widok z zewnątrz częściowo zniknął zastąpiony obrazem wiewiórki o srebrzystym umaszczeniu.

– Witaj, zwiadowco – przemówił wizerunek. – Udało ci się uruchomić nagranie, a to oznacza, że jesteś dość odważny i zdeterminowany, by nam służyć.

Szara wpatrywała się w postać przed sobą, starając się ją wywęszyć, ale na marne. Przypomniała sobie o ludziach chłonących oczami obrazy z podobnych ekranów. Spojrzała przez okienko. Kocur nadal tam siedział. Musiała czekać. Wiewiórka na ekranie kontynuowała:

– Zapewne zawsze czułeś się inny, stworzony do czegoś więcej niż gromadzenie orzechów i obgryzanie pędów. I miałeś rację! Zostałeś wysłany, by pełnić rolę zwiadu dla naszej inwazji na Ziemię, a dokładniej na Europę. Od chwili, gdy nasz statek rozbił się na tej planecie opanowaliśmy Amerykę Północną, ale długo nam zajęło pokonanie oceanu. Teraz, kiedy już dotarliśmy do Europy, nadszedł czas, by przyspieszyć naszą ekspansję. Musimy uaktywnić Squirrel poxvirus i zająć miejsca tych rudych wypierdków. Na świecie jest miejsce tylko dla jednego gatunku wiewiórki – szarej! Nasiono pozwoli ci na wykrycie wroga, dostarczy kamuflażu i broni przeciw drapieżnikom. Wystarczy dotknąć i pomyśleć. Zrób to teraz i pozbądź się tego obrzydliwego, ceglastego futra. Stań się sobą! Potem możesz przywdziać przebranie ponownie, jeśli uznasz to za konieczne. Ten spodek nie poleci ani nie zostanie rozpoznany jako nasze narzędzie. Dostarczyliśmy go do domu ludzi jako zabawkę i tym dla nich pozostanie. Zabierz orzecha. Powodzenia, żołnierzu!

Ekran zgasł, ukazując z powrotem podwórko. Szara tkwiła w stuporze. Inwazja? Z kosmosu? Czy tylko z Ameryki? Co za różnica? Przypomniała sobie, dlaczego jej nie lubiano. Podobno szare wiewiórki wygryzały rude z ich terytoriów, pożerały ptasie jaja, uszkadzały drzewa. Plaga. Rude nie miały szans, nawet z pomocą ludzi. Szare były większe i bardziej agresywne. Ale nie ona. Czy to skutek wychowania?

Z wahaniem wyciągnęła łapkę w stronę orzecha. Jeśli jej futro było kamuflażem, co zobaczy po jego zdjęciu? Szczura? Drżąc z lęku dotknęła serca statku. Nic się nie stało i wiewiórka odetchnęła z ulgą. Może to tylko jakiś żart, pomyślała. Aby sprawdzić, czy tajemnicze nasiono w ogóle działa, zażyczyła sobie rudego futra. I stało się! Począwszy od pazurków jej szata powoli zmieniła kolor na przepiękny, ognisty. Szara jęknęła z zachwytu. Wiedziała, że widzi prawdziwą siebie – przyjazną, niewielką wiewiórkę. Kogoś, kogo polubią, kogo będą uważali za swoją. Nareszcie spełnią się jej marzenia!

Przez moment zastanowiła się nad możliwościami, jakie dawał orzech i nad tajemniczą wiadomością o inwazji. Przez najkrótszą w jej życiu chwilę pomyślała, że mogłaby się odwdzięczyć za wszystkie złośliwości, jakich doznała, za wykluczenie, za łzy. Ale była tylko małą szarą wiewiórką i nie chowała długo urazy. Przecież jej rodzice nie porzucili dziecka-odmieńca na pastwę drapieżników, a jej dokuczliwi przyjaciele nigdy nie pozwolili, by coś złego ją spotkało… Nawet teraz widziała, jak z obawą obserwują czającego się niedaleko dachowca, jak wskazują go sobie z wyraźnym niepokojem na pyszczkach. Zrezygnowała z kamuflażu i stała się z powrotem Szarą.

Z wysiłkiem wyciągnęła orzecha z obejmy. Poturlała go do wejścia i zatrzymała się. Kot. No tak, kot. Ale czy wiewiór z ekranu nie wspomniał, że nasiono jest też bronią? Zamknęła oczy i skoncentrowała się na życzeniu bezpiecznego powrotu do lasu. Właz otworzył się, a futrzak rozpoczął polowanie na czerwoną kropkę, całkowicie zapominając o małym gryzoniu.

 

***

 

– I tak, drogie dzieci, nasza Szaraczka stworzyła ruch oporu. – Stara wiewiórka siedziała przed gromadą młodych opowiadając im historię Wojny. Wpatrywały się w nią urzeczonymi oczkami. – Dzięki kamuflażowi przeniknęliśmy w szeregi wroga, zdobyliśmy wiedzę o działaniach przeciwnika i mogliśmy powstrzymać inwazję. Przechytrzyliśmy ich. Wielu się poświęciło, zarażając wirusem po to tylko, by dostarczyć antyciała do zbadania ludziom, którzy w końcu stworzyli szczepionkę. Szarzy wracają do Ameryki prowadzeni przez naszych szpiegów, przebranych za ich generałów.

Poklepała orzech, a jej futro zmieniło na chwilę kolor, by zaraz powrócić do naturalnie rudego.

– My także tam płyniemy. Wpierw odzyskamy Amerykę, a potem kto wie? Może polecimy do gwiazd?

Koniec

Komentarze

Pomysłowe. Fajnie uczłowiecza wiewiórki i ogrywa rzeczywisty bio/ekologiczny problem. Przyjemnie się czytało. 

ninedin.home.blog

Dziękuję. Cieszę się, że pomysł się podobał. smiley

Bardzo przyjemne opowiadanie, dobrze się je czytało. Historia krótka, ale pomysłowa i wciągająca. Nawet nie wiedziałem, że szare wiewiórki są wrogiem rudych, a tu proszę, to gruby spisek jest. Warsztat również dobry, jedno powtórzenie wyłapałem:

Nawet teraz widziała, jak z niepokojem obserwują czającego się niedaleko dachowca, jak wskazują go sobie z wyraźnym niepokojem na pyszczkach.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję. smiley

Powtórzenie poprawione, fajnie, że wyłapałeś.

Niestety, szare wiewiórki w rzeczywistości wygryzają rude z ich terytoriów i jak na razie nie udaje się ich powstrzymać. frown

Mi się bardzo podobało Twoje opowiadanie. Umiesz malować słowem i potrafisz zaciekawić. Muszę przyznać,iż po przeczytaniu, chciałam zapytać, kiedy zamierzasz napisać drugą część?smiley

Fajne jest też to,iż potrafisz zaufać czytelnikowi na tyle, aby nie stosować zbędnych wyjaśnień.

Twórz dalej… Dobrze Ci to wychodzi!

 

Dziękuję, Aguniu, za przemiłe słowa. :)

Nie lubię kiedy autorzy traktują czytelników jak idiotów, wolę odbiorcom tekstu zaufać i niech się domyślają (albo sprawdzają). Co do kontynuacji – kto wie? Na razie nie mam jej w planach, ale nigdy nie wiadomo z tymi wiewiórkami. wink

Całkiem zgrabne ogranie kwestii gatunkowej! Czyta się dobrze, choć fajerwerków nie ma. Fabułę jednak prowadzisz całkiem sprawnie i nie od początku wiadomo, o co chodzi, potem też dałeś/aś radę upchnąć parę twiścików. Ogólnie całkiem dobre wrażenie.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję, drakaino, za miłe słowa i za klika. smiley

Cieszę się, że się podobało.

Dziękuję za klika, ninedin. smiley

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Ciekawe!

Choć trochę rozpada się na temat wykluczenia nieprzystosowanych, sukcesję bio i sztampowe military SF.

Ale w sumie razem – całkiem niezłe!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Po zastanowieniu dorzucam klika. Już paru osobom wspominałem o tym tekście, czyli że podświadomie uznałem za wart polecenia.

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Dziękuję za sympatyczne komentarze. Miło widzieć, że tekst się podoba. (Anet uznała, że fajne!)

Staruchuheroxie, dodatkowo dziękuję za klika. smiley

 

Staruchu, to trochę takie sztampowe miało być. Ograne tematy przeniesione w świat wiewiórek, a że akurat problem szarych jest prawdziwy, to się go wplotło.

 

Heroxie, anonimo zaszczycone, że wspomniałeś o tym tekście innym. blush

 

Tak troszeczkę się nudziłem, ale opko jest tak ładnie napisane, że z przyjemnością doczytałem do końca. W zasadzie, to jest opowiadanie o dzieciach. Relacje w gronie młodych wiewiórek żywcem przeniesione spod pierwszego lepszego trzepaka na osiedlu (sorry za archaizm). Element kosmiczno-inwazyjny trochę na siłę, ale też na plus. Chyba wiem kto to napisał. Ale nie powiem. smiley

A doklikam.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dziękuję, fizyku, tak za miłe słowa jak i za klika.

Podoba mi się skojarzenie z trzepakiem. wink

Fajnie przeniesione światy ludzkie do wiewiórczego i cudny pomysł z tym orzeszkiem. Przyjemnie napisane. Podobało misię! :-)

Gdybym miała się czegoś na siłę czepnąć byłaby to pewnie pewna delikatność przy opisie wykluczenia i tak wyraźne jego przedstawienie, w znaczeniu “kawa na ławę”. Podając w ten sposób nie dałaś szansy czytelnikowi, aby sam się domyślał – dlaczego, o co w tym chodzi.

Tak pandemonium szarych wiewiórek i niejako inwazja jest faktem, ale cóż, wiewiórki są niewinne, nawet te znienawidzone szarewink A kto winien? Hm, wiadomo-kto…

Fizyku, rację miałeś, rozważałam podobny temat, ale nie tak pomysłowo wymyślony. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję, Asylum, cieszę się, że się spodobało. A z ukazaniem wykluczenia pewnie dałoby się subtelniej, ale jakoś tak wyszło. No i pewnie wtedy nie udałoby mi się tego wszystkiego wcisnąć w limit. Subtelność mnie akurat zabiera sporo zzs. wink

Ano wiewiórki niewinne, same tego oceanu nie przepłynęły (no chyba że jednak są to bestyjki z kosmosu). laugh

W zabawny sposób poruszasz prawdziwy problem. Podobało mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję, Irko smiley

Problemy, które dotyczą ludzi, zostały tu przeniesione do świata wiewiórek – można i tak. Czytało się całkiem miło. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję regulatorom. smiley

Bardzo proszę, Anonimie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawe podejście do tematu z zastosowaniem oklepanych formuł. Ale muszę przyznać, że statek kosmiczny, wydający się zabawką dla ludzi, od razu mnie kupił. Bardzo też poprawnie poprowadzona akcja, co jest ważne w szortach.

Dziękuję, Deirdriu.

Ten statek-zabawka stojący na podwórku był jednym z głównym obrazów w mojej głowie w trakcie pisania. wink

Sympatyczne opowiadanie w ciekawy sposób wykorzystujące problem panoszenia się w Europie wiewiórki Amerykańskiej. Postać szarej milusia, nawet jej wredni koledzy zyskali w oczach czytelnika pod koniec tekstu. Ciekawa i zaskakująca końcówka. Do gustu przypadło mi też rozwiązanie, na jakie wpadłeś, Anonimie, żeby pozbyć się kota nie robiąc mu krzywdy. Najs!

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Dziękuję, rosebelle. Takie było założenie – żaden zwierzak nie zostanie skrzywdzony w trakcie pisania tego tekstu (przynajmniej nie bezpośrednio przez innego zwierzaka). wink Nawet szare wiewiórki. Nawet straszliwy kot.

Cieszę się, że się podobało. laugh

Bardzo sympatyczne i porządne opowiadanie. Przyznam, że nie wiedziałem o problemie i z niepokojem czytam teraz różne artykuły na ten temat. Jeszcze co do opowiadania to jest w nim sporo tematów: wojna, dyskryminacja, statek kosmiczny (SF) – razem daje to fajne połączenie, ale wydaje mi się, że tym samym te wątki nie są porządnie rozwinięte. 

Dziękuję za miłe słowa, Patryku.

Problem istnieje i to my, ludzie, go spowodowaliśmy. Oby udało nam się tym rudzielcom pomóc.

A wątki… cóż, można by je rozwinąć, ale tutaj był limit, a one jakoś tak same się napatoczyły, to i żal było nie wykorzystać. wink

Ładny tekst, ale niezupełnie w moim stylu – duży nacisk na obyczajowe elementy; odrzucenie z grupy rówieśniczej itp. Część o walce szarych z rudymi ciekawsza.

Babska logika rządzi!

Cóż, dzięki Twojemu opowiadaniu, uświadomiłam sobie, że w mojej głowie rude wiewiórki już parę lat temu przemieniły się w te szare. Ale cóż w tym dziwnego – za każdym razem, gdy patrzę przez okno szaraczki radośnie kicają po trawniku i drzewach… A w Polsce ich rudych braci bardzo rzadko spotykałam.

Tak czy inaczej, podobał mi się Twój tekst. Przeczytałam z przyjemnością :)

Dziękuję, Finklo.

Tak już mam, że obyczajówka się wkrada w opowiadania. Cieszę się, że udało mi się zawrzeć element, który Ci się spodobał. laugh

 

Dziękuję, Katiu.

U mnie kicają takie bardziej brązowe niż rude czy szare, i takie z białymi brzuszkami, ale pamiętam swoje zdziwienie, gdy moim oczom pierwszy raz ukazała się szara wiewiórka. W Polsce rudzielce da się spotkać, znajomy piękne zdjęcia porobił w zeszłym roku w parku.

Cieszę się, że opko się podobało. laugh

Ciekawe, dobrze napisane opowiadanie. Szara skojarzyła mi się z “Brzydkim kaczątkiem”. Pomysłowe wplecenie wątku ekologicznego.

Dziękuję, ANDO. laugh

Ciekawa rozprawa na temat inwazyjności gatunków ubrana w sztafaż UFO-SF :)

 

Sugestie poprawek:

 

kuliła się za drzewem[+,] drżąc ze strachu.

Przecinek przed imiesłowem przysłówkowym.

 

Szara wpatrywała się w postać przed sobą[+,] starając się ją wywęszyć

Jw.

 

Wielu się poświęciło[+,] zarażając wirusem po to tylko

Jw.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dziękuję, Wicked!

Już poprawiam przecinki. Dobrze, że zauważyłeś, mnie one czasem umykają. laugh

Kosmiczne wiewiórki – już to lubię. W ciekawy, luźny sposób poruszasz też kwestię odmienności, a więc temat całkiem poważny i robisz to bardzo umiejętnie. :D Podobało mi się, przyjemna lektura. 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dziękuję, Verus. Cieszę się, że Ci się spodobało. A kosmiczne wiewiórki, no cóż, przecież nie możemy biednych rodzimych szarych przeniesionych przez człowieka przez ocean winić za inwazję, prawda? wink

Jest akcja, dzieje się. Szara – polubiłem tę wiewiórkę. Odważna i mądra, nie daje się pokusie. Boromir w podobnej sytuacji poległ :) A w ogóle to taka mała “Gra Endera” ;) Tylko obcy bardziej zwyczajni.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dziękuję, jerohu.

Bardzo mi się Twój komentarz podoba. :)

Yantri, skoro już wiem, że to ty: gratulacje!

ninedin.home.blog

Dziękuję! blush

W wątku detektywistycznym padła sugestia, że to opowiadanie kojarzy się z jednym z moich, więc zaglądnąłem z ciekawością. I co mogę powiedzieć, ja trochę celowałem w klimaty około-anime, tutaj widzę klimaty bardziej w stronę Motomyszy z Marsa, ale tak czy inaczej animacja :)

Dziękuję, wilku, podoba mi się Twoje skojarzenie. Lubię Motomyszy. wink

Nowa Fantastyka