- Opowiadanie: fizyk111 - Najważniejsza rzecz w Galaktyce

Najważniejsza rzecz w Galaktyce

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Najważniejsza rzecz w Galaktyce

Były wyjątkowe.

Wyjątkowo liczne, wyjątkowo rude i wyjątkowo bezczelne.

Gdy po raz pierwszy je zobaczyłem, stojąc z drinkiem na werandzie i wpatrując się bezmyślnie w otaczające nasz domek sosny, wywołały w mojej świadomości niewiele więcej jak lekkie zdziwienie. Pamiętam, że pomyślałem tylko: ”Ciekawe, skąd się ich tyle wzięło?”, i wróciłem do środka.

Ta noc była wyjątkowo płodna, pomysł rodził się za pomysłem, fabuła rozwijała się sama, niczego nie musiałem wpychać na siłę, a gdy jakaś postać czy wątek nie nadążały z przelewaniem się na wirtualny papier, to bez żalu je porzucałem, bo w kolejce czekały już następne. Zawzięte stukanie w klawiaturę przerywałem tylko po to, aby nalać sobie kolejnego drinka albo wyciągnąć następne piwo z lodówki. W trakcie tych przerw dostrzegałem wprawdzie, jak te małe rude stworzonka zawzięcie wgryzały się w stuletnie pnie kalifornijskich sosen, jak karnymi rządkami wdrapywały się równym szeregiem z jednej strony drzewa, a zbiegały z drugiej, ale to były tylko czyste obrazy, których mój mózg, zajęty czymś innym, zupełnie nie analizował. Nie zastanawiałem się więc nad ich dziwnym zachowaniem, bardziej przypominającym mrówki i bobry niż pospolite wiewiórki.

 

Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Ból głowy i suchość w ustach świadczyły, że mieszanka piwa z burbonem nie jest zdrowa. „Ale za to jak dobrze wspomaga wenę”, pomyślałem i spojrzałem na zegarek. Dzwonek odezwał się powtórnie. Dziesiąta, kogo diabli niosą o tak wczesnej porze? Zarzuciłem szlafrok i podreptałem w kierunku drzwi, zahaczając po drodze o lodówkę – kilka łyków zimnego soku jabłkowego zawsze dobrze mi robiło na porannego kaca. Drzwi otworzyłem równo z trzecim dzwonkiem.

Wysypana białym kamieniem ścieżka prowadząca do drzwi była cała czerwona. A ściśle mówiąc ruda od zapełniających ją setek małych stworzonek z puszystymi ogonkami. Jedno z nich stało na progu. Gdy otworzyłem drzwi, wiewiór wdrapał się szybko po framudze na wysokość mojego wzroku i powiedział:

– Dzień dobry, panie Dawis, mam na imię Inamabilis, chciałbym w imieniu swoim i mojej rodziny – tu zerknął w stronę kucających na ścieżce pobratymców – zapytać pana, czy możemy na jakiś czas zamieszkać w tutejszym lesie?

No dobra, miałem kaca i może nawet nie byłem w pełni trzeźwy, ale przecież wyraźnie widziałem, że wiewiórki rozpanoszyły się na mojej posesji już wczorajszego wieczora. I teraz, gdy już wszystkie drzewa podziurawione są dziesiątkami dziupli, ten bezczelny wiewiór przychodzi pytać się o pozwolenie?

– Jak to, czy możecie? – W całym tym zdenerwowaniu, zupełnie zignorowałem fakt, że rudy okupant przemówił do mnie po angielsku. – Czy przypadkiem już się nie rozgościliście? – Machnąłem ręką w stronę lasu. –  Drzewa podziurawione, szyszki pozrzucane, ściółka rozgrzebana, nie mówiąc już o, ekhm, wiewiórczych kupach. I pan, panie Inamacośtam, przychodzi dzisiaj i pyta o pozwolenie?

– Ja bardzo przepraszam, ale to naprawdę była wyjątkowa sytuacja. Obiecuję, że zatrzymamy się tutaj tyko na jedna zimę. I oczywiście wszystko posprzątamy, znaczy, szyszki i całą resztę. – Machnął łapką w kierunku lasu.

– Tylko na jedną zimę? – Nie mogłem uwierzyć, że będę mieszkał tutaj z rudą armią przez następne pół roku. – A potem co?  I w ogóle – wróciłem do sedna – dlaczego nie zapytaliście o pozwolenie wczoraj, zanim jeszcze narobiliście tylu szkód?

– Panie Dawis, na wiosnę po uzupełnieniu zapasów, opuścimy tę planetę aby kontynuować eksplorację Galaktyki – odpowiedział Inamabilis. – A jeśli chodzi o drugie pytanie; to wczoraj wieczorem nie chcieliśmy panu przeszkadzać w procesie tworzenia. Dobrze wiemy, panie Dawis, że takie natchnienie to prawdziwa rzadkość w Galaktyce.

Koniec

Komentarze

Sympatyczne (choć spodziewałam się innego finału, zdecydowanie mniej przyjemnego dla bohatera). 

ninedin.home.blog

Fajnie się czytało:)

niezłe:)

Hmm, chyba mocny był ten burbon. Liczyłem na ciut bardziej spektakularne zakończenie, bo początek był dobry. Jak czytałem o wiewiórkach w karnym szeregu biegających w te z powrotem, to myślałem, że oblężenie szykują. Ogólnie czytało się dobrze, lekko. Jeden szczegół: 

watek

wątek

Uwaga! Spoilery w komentarzach! Czytasz na własną odpowiedzialność

Mnie się bardzo podoba, chyba głównie przez sposób napisania, fabuła pełni tu w moim odczuciu pomniejszą rolę, jakkolwiek bardzo fajnie zostały opisane buszujące wśród kalifornijskich sosen wiewiórki :) Klikam bibliotekę :)

Anonimo bardzo wszystkim czytelnikom dziękuje za miłe słowa i oczywiście, szczególne dzięki Katiu, za kliczka. smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Anonimolu, sympatyczne, lekko specyficzne, łba nie urywa, ale to taki przyjemny absurd.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Lekkie, łatwe i przyjemne, choć zapowiadało się na horror. Wywołało uśmiech. smiley

 

Drobiażdżek:

Zawzięte stukanie w klawiaturę, przerywałem tylko po to

Czy ten przecinek powinien tu być?

a gdy jakaś postać czy watek

Literówka.

Fajne, zabawne, Cholera, faktycznie taka wena to kosmiczna rzadkość :)

Ode mnie kliczek :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Fajne yes

 

Też spodziewałem się innego finału – wyobraziłem sobie coś krwawego… ;)

 

PS:

Obiecuję, że zatrzymamy się tutaj tyko na jedna zimę.

 

O jej. Anonimo nie podziękowało. surprisesad

Yantri, uśmiech zawsze na propsie.

Irko, kliczek jeszcze bardziej.

Grzegulkas, lubię zaskakiwać.

 smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Przyjrzałabym się przecinkom, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Całkiem fajna antropomorfizacja wiewiórek, zgrabna puenta. Trochę szwankowało pod kątem interpunkcji.

 

Sugestie poprawek:

 

a gdy jakaś postać czy watek nie nadążały

Literówka: “wątek”

 

Zawzięte stukanie w klawiaturę[-,] przerywałem tylko po to

Zbędny przecinek – w tym fragmencie zdania nie ma dwóch orzeczeń

 

Nie zastanawiałem się więc[-,] nad ich dziwnym zachowaniem

J.w.

 

Wysypana białym kamieniem ścieżka[-,] prowadząca do drzwi

Zbędny przecinek – “prowadząca…” jest przydawką integralną.

 

. A ściśle mówiąc ruda[-,] od zapełniających ją setek małych stworzonek

Bez przecinka.

 

Gdy otworzyłem drzwi[+,] wiewiór wdrapał się szybko po framudze

Brakujący przecinek.

 

– Dzień dobry[+,] panie Dawis

Brakujący przecinek przed wołaczem.

 

aby kontynuować eksplorację Galaktyki – odpowiedział Inamabilis[+.]

Kropka kończąca didaskalia.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Sympatyczne wiewiórki, miło, że uszanowały chwilę.

I trudno mi powiedzieć coś więcej o bohaterach.

Dlaczego wskazywane w komentarzach błędy nie zostały poprawione?

Babska logika rządzi!

Bo to konkurs jest?

Ale skoro taki “requst” od Finkli się pojawił, to wybaczcie Organizatorzy, ale biegnę poprawiać. 

Ach, Finklo, dzięki za “sympatyczne”. laugh

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Teraz, to chyba trochę po ptakach. Ale pytaj Drakainy, to Jej impreza.

Babska logika rządzi!

O! Lepsza wersja wizji po spożyciu – wiewiórki zamiast białych myszek. Niezłe. ;)

 

bez­czel­ny wie­wiór przy­cho­dzi pytać się o po­zwo­le­nie? ―> …bez­czel­ny wie­wiór przy­cho­dzi pytać o po­zwo­le­nie?

 

– Mach­nął łapka w kie­run­ku lasu. ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż, wiewióry międzygalaktycznymi podróżnikami ceniącymi natchnienie. Nawet sympatyczne, ale bez szału dla mnie.

Przyjemnie mi się czytało, bo tekst jest fajnie i przejrzyście napisany. Końcówka sympatyczna, jak dla mnie można dać klika do biblioteki, a zobaczymy jeszcze jak tekst wypadnie na tle innych konkursowych dzieł :)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Podobało mi się. Inteligentne wiewiórki eksplorujące galaktykę :) Myślałem, że całość skończy się nieprzyjemnie dla Dawisa, ale fajnie, że tak się nie stało, a wiewiórki okazały się bardzo kulturalne… no powiedzmy, że kulturalne :) 

Dobre :)!

Niespodziewny finał, co lubię. I jest pomysł, co lubię jeszcze bardziej.

Czepialstwo: dwa zgubione ogonki “jedna” i “łapka”.

Oraz – “zarzucić” to można pomysł, szlafrok się “zarzuca na siebie” albo “na plecy”.

Klik!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Anonimo jest winne podziękowania i niniejszym reguluje swoje należności:

Reg, Deirdriu, rosebelle, Patryku i Staruchu, dziękuję za przeczytanie i pozostawienie tych kilku, bardzo miłych słów. Anonimo się cieszy, że tak zaskoczyć czytelników się udało.

Staruchu, dzięki za kliczka. Inamabilis stoi już u drzwi dziupli, zwanej biblioteką. smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Sympatyczne i dobrze napisane. Wiewiórki zamiast białych myszek, hmmm, coś w tym jest. ;) Finał mnie zaskoczył, wiewiórki w roli eksploratorów galaktyki, a kto wie, może obcych, kryjących się po miłą, futrzaną powłoką. ;) Zgłaszam do wątku bibliotecznego.

ANDO, miło mi i bardzo wielkie dzięki za klika. smiley

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Interesująca inwazja Rudych. Przyjemnie napisane. Wolałabym, aby nie pił tyle burbona, ponieważ za łatwe wyjaśnienie, albo aby inaczej to przedstawić nie tak od A do Z. Bardziej pomyślałabym nad pierwsza częścią niż drugą. Konkluzja – fajna, szkoda że nie było o niej więcej.

Przyjemnie zapisane. Fajna impresja i należy jej się miejsce w dziupli:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki Asylum za komentarz i klika. Anonimo pomyśli bardziej nad pierwszą. Ale czy to ma jakąś perspektywę, to nie wiem.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

:D, też nie wiem, ale skłaniałabym się ku temu:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Parsknęłam śmiechem na koniec. Przyjemne, pomysłowe i dobrze napisane. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Aha, taka puenta. Niedorzeczny rudoludek raczy pisarza konstatacją na temat mistycznej Pani Weny. A że na portalu mamy wielu czcicieli tej bogini, na Twoje konto poleciały dodatkowe punkty. Sprytnie, Anonimie.

OK. Dla mnie takie sobie. Ale sympatyczne.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki za komentarze.

Verus, Anonimo lubi parskanie, bo ma coś z konia. 

Jeroch, cieszy, że sympatyczne, szkoda że takie sobie (tylko).

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Sympatyczne, z zabawnym twistem, skojarzyło mi się trochę z “Hitchkiker’s Guide to the Galaxy” Adamsa ;)

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję drakaino, rozumiem, że tylko trochę się skojarzyło. wink

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

A miało w stopniu większym?

 

Skądinąd, gdybym była bardziej przewidująca i dała 5 półpunktów, a nie dwa, to ten tekst na pewno by ode mnie tę połówkę dostał.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo sympatycznie to opowiadanie zaczęło konkurs :)

ninedin.home.blog

A miało w stopniu większym?

No, nie drakaino. Zdziwiony jestem, że w ogóle takie skojarzenie Ci przyszło do głowy. Dzięki za wirtualne pół punktu. smiley

Ninedin, dzięki. Chciałem choć raz być na początku, bo zwykle piszę ogony. 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Cześć :)

Bardzo sympatyczne kosmiczne wiewiórki. Ciekawe, co mogłoby dziać się dalej. Przyszedł mi do głowy film “Autostopem przez Galaktykę”. 

Pozdrawiam

Nigdy się nie poddawać

Bardzo dziękuję Zielonko, za komentarz i jakże zacne porównanie do klasyki.

A jeśli chodzi o to, co mogło być potem? Potem wiewiórki rozgościły się na dłużej, Brian Aldiss został jednym z najpłodniejszych pisarzy SF.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Lubię wiewiórki i mam nadzieję, że nie wszystkie wyprowadzą się z Ziemi :)

Nowa Fantastyka