- Opowiadanie: MaaaaaadHatter - Pureva

Pureva

To moje pierwsze opowiadanie które gdzieś publikuję, ale (póki co) nie boję się krytyki, może i historia jest trochę prosta ale mam nadzieje, że przyjemnie się ją czyta.

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Pureva

Pewnego dnia na zachmurzonej, obcej planecie, o wypalonej, pokrytej pomarańczowym piaskiem powierzchni, samotny astronauta podlewał plony wzrastające w szczelnie zamkniętym laboratorium, pod sztucznym światłem imitującym słońce.

W tym miejscu przebywał już od wielu miesięcy, pisząc niekończące się raporty w słabej poświacie wiszącej pod sufitem żarówki. Niekiedy, nie wiedział nawet czy na zewnątrz panuję dzień czy noc. Czasami miał okazje wyjść, jednakże to nigdy nie był zwykły spacer. Każda sekunda spędzona po za bezpiecznym schronem wystawiała go na promieniowanie oraz toksyczne burze piaskowe. Nie było to nawet warte niebezpieczeństwa jakie tam na niego czekało, ponieważ niebo było niezmiennie zakryte przez chmury piachu, za to atmosfera – lodowata. Nie miał co liczyć na ładne widoki, aż po horyzont ciągnęła się czerwonawa pustynia pełna przedziwnie ukształtowanych wzgórz i głębokich kraterów.  Tak naprawdę lubił to miejsce, gdyby nie odczuwał wobec niego specyficznej miłości, nie zostałby tu całkiem sam, widując się z ludźmi tylko gdy dostarczali mu zapasy. Samotność mu doskwierała, ale zamiast użalać się nad sobą wolał napawać się codzienną monotonią tak, jakby był to jego pierwszy dzień w tym miejscu. A przynajmniej starał się uciekać od swojego przygnębienia za pomocą ciężkiej pracy. Przyleciał tutaj próbując pozbyć się wszechogarniającego smutku, braku motywacji, goryczy i wstydu. Myślał, że przebywanie na planecie bez ani jednego człowieka po za nim będzie lekarstwem, które zakończy wszystkie jego problemy.

Dzisiaj był dzień jak każdy inny, od razu po przebudzeniu astronauta złapał za wąż ogrodowy i zabrał się za podlewanie, gdy nagle zauważył coś co nie pasowało do reszty. W jednej z grządek wyrosła roślina niepodobna do innych: bardziej przypominała tulipana niż jakiekolwiek warzywo. "Jak to się tu znalazło?" – myślał przez chwilę, aczkolwiek uznał, że to nic poważnego, w końcu, tulipan go nie zje, co nie? Przez kolejne dni zapomniał kompletnie o tym co się wydarzyło, zbyt zajęty obowiązkami. Kwiat zwrócił jego uwagę, dopiero gdy zaskoczył go fioletową barwą wyłaniającą się z powoli rozwijającego się pąka. "Czyżbym zasadził niechcący inne nasiono?" Nawet gdyby tak zrobił, to wciąż nie miał pojęcia skąd wzięło się ono w zapasach. Gdy sprawdził resztę, na pierwszy rzut oka wyglądały na zwyczajne. Do tej pory nie napisał o tym ani słowa w swoim raporcie, stwierdził, że zatrzyma to dla siebie, to przecież tylko kwiatek! W zamian za to postanowił zacząć prowadzić obserwacje rozwoju tajemniczej rośliny.

Wkrótce badania pseudo – tulipana stało się jego nową rutyną, każdego ranka sprawdzał zmiany, a następnie zapisywał je w notatniku.  Przez kilka tygodni roślina bardzo urosła, była już połowy jego wzrostu i nigdy więcej nie pomyliłby jej z tulipanem. Podejrzewał, że to coś w rodzaju gigantycznej muchołówki z dużą paszczą…i kłami. Chyba trochę za wcześnie stwierdził, że kwiat nie może go zjeść. ''Teraz to po prostu ta wielka roślina z Mario. Nie życzyłem sobie kiedykolwiek aby ją mieć, mam nadzieję, że mnie nie ugryzie. Ani nie opluje atramentem. Lub co gorsza ogniem."  Minął kolejny tydzień, podczas którego nie miał czasu sprawdzać dokładnie swojego niebezpiecznego żyjątka, które niechcący wyhodował, z powodu przybycia załogi z dostawą wszystkich rzeczy potrzebnych mu do przeżycia. Kiedy został sam miał już trochę dość jakichkolwiek atrakcji, nawoływała go stara dobra monotonia, dlatego poszedł znowu do laboratorium.

 To coś  było…

 

Monstrualne. Sięgało praktycznie sufitu, a w dodatku ruszało się w groteskowy sposób, pokazując co jakiś czas swoje zęby. Może nawet trochę się śliniło.  

– Czym ty jesteś?! – krzyknął do samego siebie. Nagle usłyszał w odpowiedzi coś co go zamurowało.  

 –  Jestem Pureva – powiedział przerośnięty, muchołówko podobny potwór.  W tamtym monecie zdał sobie sprawę, że tego właśnie potrzebował cały ten czas. Nieważne czy byłby to człowiek, zwierzę, czy gadający kwiat, świadomość tego, że ktoś będzie z nim na tej opuszczonej, zimnej planecie sprawiło, że poczuł w sercu ciepło, którego nie był w stanie poczuć już od wielu, wielu miesięcy. Może ktoś inny uznałby to za mały szczegół, lecz dla niego było to jak światełko w kompletnej ciemności. Gdyby tylko mógł tej roślinie powiedzieć o wszystkim… chociaż w sumie, nikt nie mógł mu tego zabronić. Gdy ponownie spojrzał na kwiat, mógłby przysiąc, że widział jak ten się do niego uśmiechnął.

Koniec

Komentarze

Na początek kilka uwag.

 

1. Tekst tej długości to raczej szort niż opowiadanie – może zmień oznaczenie? Wbrew pozorom, sporo osób może przyciągnąć fakt, że opowiadanie jest krótkie i można je przeczytać np. w przerwie na lunch albo w autobusie :) 

2. Tekst kuleje pod względem wykonania: trzeba byłoby poprawić w nim interpunkcję (brakuje mnóstwa przecinków!) i styl (wyrzucić na przykład to niepasujące, kolokwialne “co nie”). Dobrze by też było przejrzeć całość narracji, podkręcić ją trochę: może np. skupić się na bohaterze i jego przeżyciach? bardziej by nas-czytelników interesował.

3. Rzeczowo: tulipanów się prawie nigdy nie rozmnaża z nasion (oczywiście, jest to możliwe, ale skomplikowane i w sumie mało potrzebne). Sadzi się je z cebulek. Może zmień na jakąś roślinę sianą z mało typowo wyglądających nasion? Na dodatek nie ma żadnych, ale to żadnych szans, IMHO, żeby pomylić kiełkującą muchołówkę z kiełkującym z cebuli tulipanem – nie ta skala wielkości kiełka. Bo ja wiem – mak, jak kiełkuje, jest minimalnie podobny? Nagietek? 

 

Sam pomysł jest sympatyczny i – po pewnej obróbce – może dać naprawdę fajne, pogodne opowiadanie. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu! 

 

 

ninedin.home.blog

Zgodzę się z przedmówcą, że jest potencjał, ale musisz jeszcze popracować nad stylem, bo na razie brzmi to nieco szkolnie. W tekście trafiło się też kilka błędów i literówek. No i zakończenie wydaje mi się grubo naciągane. Ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślał, widząc roślinę, która może mnie zeżreć, to zrobienie sobie z niej przyjaciela ;)

Styl i przecinki zawsze można poprawić. To nie jest aż taki duży problem. A opowiadanie jest naprawdę fajne. W kilku słowach, ale bardzo ładnie nakreślona jest psychologia bohatera, z wrażliwością opisana jego krucha psychika, sympatyczna puenta, optymistyczny przekaz.

Mnie się podobało bardzo.

nie boję się krytyki

To dobrze.

skupić się na bohaterze i jego przeżyciach? bardziej by nas-czytelników interesował.

Tak. Moim zdaniem zdecydowanie by to pomogło.

 

brzmi to nieco szkolnie

Szczególnie sam początek i zakończenie.

 

No i zakończenie wydaje mi się grubo naciągane. Ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślał, widząc roślinę, która może mnie zeżreć, to zrobienie sobie z niej przyjaciela ;)

(Pomińmy to że każdy zostawiony na ileś tam samemu na dłuższą metę nawet gdyby miał jakieś wideo rozmowy itd. najprawdopodobniej nabawił by się choroby psychicznej).

Gdybyś rozegrał(a) to inaczej to może jeszcze. Mam na myśli że z racji braku innych istot żywych w pewnym stopniu by zdziwaczał i zaczął rozmawiać z roślinami. Bawił by się z nimi opowiadać im historie z swego życia i karmił (podlewał/nawoził) jak dziecko nawiązując z nimi jakąś rozwijającą się relację/więź. To by mocno uwiarygodniło zakończenie.

 

Styl i przecinki zawsze można poprawić. To nie jest aż taki duży problem

Zgadzam się. Są one jakimś problemem ale akurat tym który jest najłatwiej wyeliminować.

 

Tekst nie jest zły ale (moim zdaniem) jest do poprawy. Ćwicz ćwicz bo tekst ma potencjał a jak on to ty pewnie też. Trzymaj się i powodzenia ;)

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Powiem tak, poprawiłabym wszystkie te błędy gdybym nie miała pewnego dylematu. Mam jeszcze bardzo dużo historii w zanadrzu których chciałabym użyć, widzę, że uważacie, że ta też ma potencjał ale czy na tyle duży żebym to na niej teraz się skupiała czy może zacząć od nowa z inną?

Powiem wprost : trochę niedorzeczne, choć przesłanie miłe.

pozdrawiam

MaaaaaadHatter Autor

 

Powiem tak, poprawiłabym wszystkie te błędy gdybym nie miała pewnego dylematu.

Zawsze warto poprawić, bo to naprawdę fajne opowiadanie, a dopracowany warsztat jest wyrazem szacunku do czytelnika. Pozdrawiam!

Niekoniecznie dobrze się czyta pierwszy, wielki akapit. Spokojnie można go rozbić, aby nabrał fajnego rytmu. Zastanawia mnie też zastosowanie anglosaskiego zapisu myśli – opowiadanie jest po polsku, więc korzystaj z “naszej” konwencji. W literaturze, jak i opowiadaniach tutaj, znajdziesz masę przykładów jak to poprowadzić inaczej. 

 

Powiem tak, poprawiłabym wszystkie te błędy gdybym nie miała pewnego dylematu. Mam jeszcze bardzo dużo historii w zanadrzu których chciałabym użyć, widzę, że uważacie, że ta też ma potencjał ale czy na tyle duży żebym to na niej teraz się skupiała czy może zacząć od nowa z inną?

Jak prawie każdy z nas ma ten dylemat. Ale szanujmy własną pracę dla siebie. Na już gotowym tekście łatwiej się nauczyć wyłapywania błędów. Kiedy będziesz pisać kolejny, załapiesz rytm.

Zgadzam się z Derdriu. Sama często stawałam przed tym dylematem. Raz zdarzyło mi się zrezygnować z pracy nad tekstem, bo po prostu było kiepskie. To takim nie jest i warto, żebyś je poprawiła. Zwłaszcza, że nie będzie to aż tak dużo roboty. 

Przede wszystkim, tak jak już ktoś napisał, dobrze byłoby rozbić wielgachny akapit na kilka mniejszych. 

Po drugie, przeredagować niektóre zdania. Tu i tam zgubiłaś podmiot, czasami zdania są zbyt długie. Na przykład to, którym rozpoczynasz tekst zyskałoby na rozbiciu na mniejsze elementy (moim zdaniem). Mnie kolokwializmy nie przeszkadzały, tylko właśnie składnia czasami wydawała mi się niefortunna. 

Ogólnie jednak jest to sympatyczny tekst, który może sporo zyskać po dopracowaniu. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Niekiedy, nie wiedział nawet[+,] czy na zewnątrz panuję dzień[+,] czy noc. 

Przez kolejne dni zapomniał kompletnie o tym[+,] co się wydarzyło, zbyt zajęty obowiązkami.

Kiedy został sam[+,] miał już trochę dość jakichkolwiek atrakcji, nawoływała go stara dobra monotonia, dlatego poszedł znowu do laboratorium.

 

Wyżej przykłady brakujących przecinków.

 

Dzisiaj był dzień jak każdy inny, od razu po przebudzeniu astronauta złapał za wąż ogrodowy i zabrał się za podlewanie, gdy nagle zauważył coś co nie pasowało do reszty.

 

Wystrzegaj się takich zdań jak to wyżej, zawierasz w nim dwie różne myśli. Warto takie rzeczy rozbijać na dwa zadania.

 

Każda sekunda spędzona po za bezpiecznym schronem

 

Ortograf.

 

Pewnego dnia na zachmurzonej, obcej planecie, o wypalonej, pokrytej pomarańczowym piaskiem powierzchni (…) aż po horyzont ciągnęła się czerwonawa pustynia…

 

Trochę rzuca się w oczy.

 

 

Zgadzam się, że pomysł sympatyczny, choć fabuły nie ma za wiele. 

 

Niekiedy, nie wiedział nawet[+,] czy na zewnątrz panuję dzień[+,] czy noc. 

Przez kolejne dni zapomniał kompletnie o tym[+,] co się wydarzyło, zbyt zajęty obowiązkami.

Kiedy został sam[+,] miał już trochę dość jakichkolwiek atrakcji, nawoływała go stara dobra monotonia, dlatego poszedł znowu do laboratorium.

 

Wyżej przykłady brakujących przecinków.

 

Dzisiaj był dzień jak każdy inny, od razu po przebudzeniu astronauta złapał za wąż ogrodowy i zabrał się za podlewanie, gdy nagle zauważył coś co nie pasowało do reszty.

 

Wystrzegaj się takich zdań jak to wyżej, zawierasz w nim dwie różne myśli. Warto takie rzeczy rozbijać na dwa zadania.

 

Każda sekunda spędzona po za bezpiecznym schronem

 

Ortograf.

 

Pewnego dnia na zachmurzonej, obcej planecie, o wypalonej, pokrytej pomarańczowym piaskiem powierzchni (…) aż po horyzont ciągnęła się czerwonawa pustynia…

 

Trochę rzuca się w oczy.

 

 

Zgadzam się, że pomysł sympatyczny, choć fabuły nie ma za wiele. 

 

Z jednej strony widzę tu zalążek pomysłu, z drugiej nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czytam nie najlepiej napisane szkolne wypracowanie, pełne błędów, usterek i źle skonstruowanych zdań, że o fatalnej interpunkcji nie wspomnę.

Obawiam się, że łapanka pewnie do niczego Ci się przyda, tak jak nie przydały się uwagi wcześniej komentujących, a szkoda, bo poprawiając własne błędy też się uczysz.

Uważam też, że wskazane jest lepsze wyedytowanie tekstu.

 

bez ani jed­ne­go czło­wie­ka po za nim… ―> …bez innego czło­wie­ka poza nim

 

astro­nau­ta zła­pał za wąż ogro­do­wy i za­brał się za pod­le­wa­nie… ―> …astro­nau­ta zła­pał wąż ogro­do­wy i za­brał się do podlewania

Obawiam się, że roślin uprawianych w warunkach laboratoryjnych, nie podlewa się wężem ogrodowym.

 

W jed­nej z grzą­dek wy­ro­sła ro­śli­na nie­po­dob­na do in­nych… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Na jed­nej z grzą­dek dostrzegł ro­śli­nę nie­po­dob­ną do in­nych

 

tu­li­pan go nie zje, co nie? ―> Paskudny kolokwializm.

Proponuję: …tu­li­pan go nie zje, nieprawdaż?

 

"Czyż­bym za­sa­dził nie­chcą­cy inne na­sio­no?" ―> Nasion się nie sadzi, nasiona się wysiewa.

Tulipan nie zakwitnie w roku wysiania i ktoś, kto zajmuje się uprawą roślin, moim zdaniem, powinien to wiedzieć.

 

Wkrót­ce ba­da­nia pseu­do – tu­li­pa­na stało się… ―> Wkrót­ce ba­da­nia pseu­dotu­li­pa­na stało się

 

z dużą pasz­czą…i kłami. ―> Brak spacji po wielokropku.

 

Lub co gor­sza ogniem." ―> Lub co gor­sza ogniem”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

po­ka­zu­jąc co jakiś czas swoje zęby. ―> Zbędny zaimek – czy mogło pokazywać cudze zęby?

 

po­wie­dział prze­ro­śnię­ty, mu­cho­łów­ko po­dob­ny po­twór. ―> …po­wie­dział prze­ro­śnię­ty, mu­cho­łów­kopo­dob­ny po­twór.

 

W tam­tym mo­ne­cie zdał sobie spra­wę… ―> Pewnie miało być: W tam­tym mome­n­cie zdał sobie spra­wę

 

tego wła­śnie po­trze­bo­wał cały ten czas. ―> Zbędny drugi zaimek – czy istniał też inny czas?

 

że po­czuł w sercu cie­pło, któ­re­go nie był w sta­nie po­czuć już… ―> Powtórzenie.

 

Może ktoś inny uznał­by to za mały szcze­gół… ―> Masło maślane – szczegół jest mały z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie czytało się zbyt dobrze :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka