- Opowiadanie: Scarlett - Trupy w szafie

Trupy w szafie

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Trupy w szafie

Dzisiejszy dyżur miał być dla Maksa wybawieniem od narastającego w domu napięcia. Bo choć to mała Valerie podkradła bratu jagody i bez jego wiedzy zjadła cały ich kubek, to jednak właśnie chłopca rodzice zwymyślali od pozbawionych wyobraźni kretynów. Niezależnie jednak od tego, kogo obarczyć wina za owo zdarzenie, efekt pozostawał ten sam. Porcelanowa cera dziewczynki stała się widocznie niebieskawa.

– Maks, musisz pilnować swoich rzeczy, – zdenerwował się ojciec. Nie potrafił tak naprawdę krzyczeć, ale chrapliwe dźwięki, wydobywające się zza jego zębów, były być może jeszcze gorsze. – Nie możemy jej dopuszczać do barwników!

– Łatwo wchodzą i łatwo wychodzą – odparował chłopak spoglądając na swoje ręce. Z zachwytem pociągną palcem po szafirowych spiralach pokrywających bordową skórę. Być może wielobarwność była jedyną cechą, która odróżniała jego rodzinę od ludzi, tych z Ziemi. Jedyna pozostałość z ich świata.

 Ojciec podążył za jego wzrokiem.

– Ty reprezentujesz to, co nasze, Valerie asymiluje się z ludźmi – odpowiedział. –  Taki mam plan na przetrwanie! – Po tych słowach spojrzał na chłopca łagodniej. – Bez nowych dawek barwników Twoje kolory zanikają. Blakną, ale wierz mi, wzory nigdy nie znikną. Jedyne, co możesz zrobić, to doprowadzić je do stanu opłakanej szarości.

Maks pokręcił głową z powątpiewaniem. Miał tylko jedną szesnastą genów pozaziemskiej rasy, z której się wywodzili. Reszta była bardzo ludzka. Jego prapradziadek miał tylko synów. Tak samo jego dzieci i wnuki. Chcąc nie chcąc – kobiety mogli mieć tylko ludzkie. Val była pierwszą kobietą z ich krwi.

Szli już wąskim korytarzem w kierunku schodów prowadzących do piwnicy.

– Wierzę, że rozumiesz – uśmiechnął się ojciec. – Tymczasem, życzę Ci naprawdę nudnego dyżuru.

*

Dyżurny w Składzie Komór Hibernacyjnych – nie brzmiało to ani dumnie ani legalnie. Ale kiedy jesteś niechcianym imigrantem z kosmosu, w dodatku o nietypowym wyglądzie, godzisz się na każde warunki. Zwłaszcza, jeśli praca zapewnia utrzymanie całej rodzinie, a droga do niej zajmuje Ci tyle, co zejście po schodach do piwnicy. W dodatku, ci od hibernacji pomagali im w walce z rządowymi.

Maks spojrzał na grafik i od razu przystąpił do codziennych zajęć, w tym przypadku porządków. Zostały mu do przetarcia trzy kapsuły, kiedy dzień postanowił odróżnić się czymś od kilkudziesięciu poprzednich. Mruganie niebieskiej lampki zasygnalizowało, że bliscy jednego z „pacjentów” zbliżali się od strony gabinetów zabiegowych. Za transport między zabiegowym a składem służył niewielki, ale komfortowy, dwukierunkowy wagonik jeżdżący podziemnym tunelem, łączącym oba miejsca. Przejazd zajmował kilka minut.

Uradowany Maks rozejrzał się po hali i ruszył w kierunku, również na niebiesko, podświetlonej kapsuły. Nie czekał długo na przyjazd wagonika i jego pasażerki. Dziewczyna jak i inni nie poświęciła chłopakowi większej uwagi. Ciała całkowicie pokryte, jak by się zdawało, tatuażem już dawno przestały szokować. Maks wskazał jej ręką odpowiednią kapsułę. Przybyszka obrzuciła krótkim, krytycznym spojrzeniem spoczywające w niej ciało.

– On nie żyje – podsumowała nie próbując ukryć malującej się na twarzy odrazy.

– To kwestia sporna – odpowiedział Maks. Często prowadzili z ojcem dyskusje, czy hibernacja równa jest eutanazji. Z pewnością niektórzy desperaci tak z niej korzystali, opłacając jak najkrótszy czas przetrzymywania ciała. Może to przez to była nielegalna. Takie założenie oznaczałoby jednak, że rodzina Maksa od pokoleń strzeże ekscentrycznego cmentarza. Chłopak powtarzał więc sobie, że jak tylko nauka znajdzie sposób na skuteczne odmrożenie zahibernowanych, morderstwo zmieni się w podróż ciała w czasie. Liczył na to również z prywatnych pobudek.

– Już nie sporna, dzisiaj przestaje taką być – rzuciła ostro dziewczyna. – Jego utrzymanie kosztuje więcej niż zarobisz przez całe swoje życie. Odłączamy go.

Maks nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Widział wielu wnuków i prawnuków odłączających swoich przodków, kiedy tylko kończył się opłacony pierwotnie czas przechowywania ciała. Nie zamierzali dokładać do interesu. Dziewczyna szybkim spojrzeniem obrzuciła pomieszczenie, czym zaspokoiła swoją turystyczną ciekawość, po czym skierowała się z powrotem do powozu. Odwróciła głowę stawiając krok na metalowym schodku wagonika.

– Kiedy go odeślecie? – zapytała.

– Nie odeślemy – odpowiedział spokojnie Maks.

– Chcę pochować dziadka! – niezbyt przekonująco upierała się dziewczyna.

– Miał już pogrzeb, bardzo wystawny jak słyszałem. A przed hibernacją wyraził zgodę na pozostawienie tu ciała.

Dziewczyna kiwnęła głową i z czystym sumieniem odjechała cieszyć się zaoszczędzonymi pieniędzmi. Maks nie mógł wydać jej ciała. To byłby fizyczny dowód na istnienie całego procederu.

*

Miejsce jednego klienta zawsze zajmował kolejny. Zespół transportowy przyjeżdżał po starą kapsułę z ciałem, które miało zostać poddane próbie wybudzenia, przywoził zaś nową. Miejsce seniora zajęła kobieta w średnim wieku. Po ustawieniu kapsuły przedstawiciel transportu wskazał Maksowi drzwi po przeciwnej stronie hali.

– Bywasz czasem u VIP-ów? – zapytał. – Jakiś ważniak postanowił zostać naszym klientem i zamówił lokalizację premium. Jakby to cokolwiek zmieniało… Nam nie wolno tam wchodzić ale podwieziemy Ci kapsułę pod drzwi. 

A więc to dzisiaj – pomyślał przerażony chłopiec.

Podjechali i miły człowiek wyładował drewnianą skrzynię na kółkach tuż przy drzwiach do zamkniętej części hali. Gdy tylko wraz z pojazdem zniknęli w tunelu Maks podniósł rękę do czytnika na ścianie. Drzwi się otworzyły, i chłopiec ze łzami w oczach umieścił nową kapsułę po środku pomieszczenia – tak, żeby była łatwa do zabrania, żeby rządowi nie myszkowali po kątach.

Nie musiał zaglądać. Wiedział, kto jest w kapsule. Tata…

Na statku, którym przybył tu prapradziadek Norel było dziesięć kapsuł z zamrożonymi osobnikami płci męskiej. Co jakiś czas rządowi upominali się o jednego z nich. Niby chcąc go wybudzić, najpewniej jednak po prostu robili sekcję.

Ludzie z zabiegowego od lat pomagali rodzinie Maksa zamrażać w odpowiedni sposób swoich mężczyzn narodzonych na Ziemi, żeby oddać ich rządowym jako oryginalnych przybyszy z kosmosu. Było to poświęcenie konieczne – musieli zachować pierwowzór swoich żeby kiedyś być może móc odtworzyć gatunek. Jeśli nauka pozwoli.

Chłopiec wiedział, że zniknięcie ojca to kwestia czasu. Był przygotowany, zdeterminowany. I wiedział, że sam będzie następny.

*

Maks pierwszy raz widział jednego ze Złodziei Ciał, jak nazywał rządowych. Ten człowiek nie wyglądał na potwora. Miał zatroskany wyraz twarzy i sprawiał wrażenie osoby raczej roztargnionej. Mężczyzna zauważył wpatrzoną w siebie parę oczu. Nie były to oczy kosmity, tylko po prostu dziecka. Zagubione i szukające wyjaśnia. W przypływie współczucia zaczął mówić

– Zdradzę Ci tajemnicę, chłopcze. Spodziewam się, że musisz nas nienawidzić. Tak, musi tak być… Patrzysz na mnie jakbym Cię okradał. Ale mam coś na swoją obronę. Nie znam się na waszych zwyczajach, czy religii. Nie wiem jak bardzo Cię obrażam zabierając ciała Twoich, hm, współplemieńców?

Mężczyzna zawahał się, ale czuł, że nie zaśnie, jeśli nie odpowie na niewypowiedziane pytanie.

– Otóż, to nie jest do końca tak, że wywozimy te trumny żeby was poćwiartować na zimno i wsadzić pod mikroskop. My… My naprawdę wierzymy, że któregoś z nich – wskazał ręką na kapsuły – uda nam się jeszcze obudzić. Bo wiesz, raz już tego dokonaliśmy!

To wyznanie całkowicie zbiło Maksa z tropu. Zadrżał zaskoczony i zapomniał o nie rozmawianiu z wrogiem.

– Udało wam się kogoś odhibernować i żył? – zawołał, wywołując głuchy pogłos w hali.

– Ano udało. Jednego z waszych. I mówię Ci o tym nie bez kozery. Bo widzisz. Według dokumentacji nie zrobiliśmy wtedy nic niezwykłego. Odłączyliśmy kapsułę od zasilania i po jakimś czasie sama się otworzyła. Przed naszymi stanął Twój prapradziadek. Pobraliśmy od niego próbki, nauczyliśmy mówić po naszemu. Jednak z naszych laborantek zaszła z nim w ciążę i urodziła zdrowe dziecko. Tylko, że widzisz, on zabronił nam otwierania kolejnych kapsuł. I nikt go do tego nie zmuszał. Do czasu…

Złodziej Ciał, który chyba już dłużej nie zasługiwał na to miano, przerwał na chwilę żeby złapać oddech. W głowie Maksa dudniło echem znaczenie wypowiedzi mężczyzny. Czyli dziadek też był zahibernowany! Da się obudzić! Może uratuje ojca! 

– Chociaż Norel  nie wyrażał zgody to jednak po kilkunastu latach Ci na górze uznali, że nie ma on nic do gadania. Wiesz, były sądy o to czy może on decydować, jako przedstawiciel rasy, czy raczej nie ma prawa odbierać zamrożonym prawa do życia. I w końcu rządowi zawołali o kolejną kapsułę.

– A jak wołają to nie ma wyjścia, trzeba oddać – wymamrotał Maks.

– Tak – rozmówca podrapał się w brodę. – Od tego dnia Norel tak się na nas obraził, że nigdy więcej nie widzieliśmy go na oczy. Pozwoliliśmy mu żyć, w końcu mieliśmy kolejny, emm, egzemplarz.

Mężczyzna zamilkł na chwilę zbliżając się do puenty.

– Tylko, że pojawił się problem, bo kolejne ciało… no, człowiek…, kolejny z waszej rasy nie obudził się. Taki był z niego młodzieniaszek, no mniej więcej w Twoim wieku. Zrobiliśmy wszystko starannie jak należało. Ale efektem była śmierć. Przez następnych naście lat badaliśmy, robiliśmy pomiary, porównywaliśmy kapsuły. Żadnych różnic!

Co kilka, kilkanaście lat decydujemy się na kolejną próbę. Odłączamy kapsule prąd i czekamy na cud. Cud, który nie nadchodzi, więc kolejne dwadzieścia parę lat dalej badamy i walczymy o zgody na kolejne podejście. No, mamy ich jakby ograniczoną ilość. Po tym teraz zostanie jeszcze trzech…

Ale młody, walczymy dla was, tak? Chcemy obudzić Twoich przodków. Przychodzę z tym do Ciebie, bo siedzisz tu. Widzisz jak coś się odbywa, jak zmieniają się warunku, jak ciała ludzkie reagują na te same zabiegi, którym poddano Twoich przodków. Cała wasza hala jest wypełniona ludźmi zamrożonymi w ten sam sposób. Tworzymy identyczne kapsuły, materiał kropka w kropkę ten sam, ale nic..

Maks dalej nie słuchał. W głowie miał zamęt. Te same kapsuły. Ta sama metoda. Ale na ludziach nie działa. Udało się z jego pierwszym przodkiem. Ale potem już nie. Tylko że potem, czego nie wiedział Złodziej Ciał, potem to już nie byli prawdziwi przodkowie. Pierwszym nieudanym eksperymentem był syn Norela. Syn, który w połowie był człowiekiem. Żadnego człowieka nie udało się obudzić. Tylko ich…

Maks krokiem lunatyka podszedł to jednej z dalszych kapsuł nacisną przycisk do wysunięcia z szuflady.

– Potrzebujemy tylko jednego, – krzyknął jego rozmówca. – Ten tu wystarczy – dodał wskazując kapsułę z ciałem ojca Maksa.

Praprawnuk Norela nie słyszał go jednak. W milczeniu podążył dłonią do kabli i nim mężczyzna zdążył zareagować, zasilanie kapsuły zostało odcięte. W milczeniu obserwowali szybko zachodzącą wewnątrz przemianę. Kiedy kapsuła się otwarła i usiadł w niej człowiek. Złodziej Ciał uciekł z krzykiem, a Maks upadł na kolana i zapłakał nad pokoleniową pomyłką.

Koniec

Komentarze

Bardzo fajny pomysł na ograny temat rządu ukrywającego obecność obcych. Fabułę pewnie dałoby się doszlifować, ale, jeśli mogę zasugerować, kluczem do pełnego sukcesu wydawałoby mi się wymyślenie nieco innego sposobu narracji, może trochę bardziej indywidualizującego, jeszcze mocniej skupionego na Maksie i jego własnej perspektywie. Efekt powinien podkreślić specyfikę i dziwność/ nietypowość tej postaci.

ninedin.home.blog

ninedin , bardzo dziękuje za komentarz! Na warsztatach pisania usłyszałam coś podobnego – w trzecioosobowej narracji za bardzo skaczę po postaciach zamiast skupić się na swoim bohaterze.  Sama przyznaję, że najłatwiej jest mi się odnaleźć w narracji pierwszoosobowej, która wymusza konsekwentny punkt, z którego przedstawiam sytuację. Dziękuję, że zwracasz mi na to uwagę,  w następnych tekstach skupię się również na tym aspekcie :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

– Maks, musisz pilnować swoich rzeczy, – zdenerwował się ojciec.

Nadprogramowy przecinek po wypowiedzi.

 

Historia fajna, przyzwoicie napisana, z zaskakującym twistem. Ale trochę Ci się chyba coś rozlazło. W pierwszej scenie mamy chłopaka, który schodzi do piwnicy, żegnany przez ojca. Później jest scenka z “ludzką” kobietą, która chce odłączyć dziadka. I w końcu wyjeżdża scenka z… zahibernowanym ojcem bohatera. Tym samym, którego bohater krótko wcześniej pożegnał. Nie widzę żadnego przejścia w czasie. Z mojego punktu widzenia wszystko to zdarza się w czasie jednego dyżuru. Tylko że to nie pasuje.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Faktycznie, upływ czasu należałoby w jakiś sposób zaznaczyć.

Historia jest dobra i posiada ukryte pytanie: dlaczego tak naprawdę pradziadek zabronił budzenia pozostałych. Teraz, gdy proces ruszył, może się okazać, iż to nie była zwykła fanaberia.

Irka_Luz, Nikolzollern – dziękuję za komentarze. Co do czasu, zaczynając pisanie zakładałam, że to się będzie działo jednego dnia. A potem za dużo chciałam w ten czas włożyć.

 

W pierwszej scenie Maks jeszcze nie wie, że widzi ojca po raz ostatni, dlatego żegnają się raczej krótko. Ma za to świadomość, że Rządowi w pewnym momencie upomną się o kolejne ciało i ojciec zniknie. Dlatego nie jest do końca zdziwiony, kiedy widzi kapsułę z “VIPem”. Dodatkowo, całe jego życie opiera się na tym, żeby zachować wygląd jak najbardziej zbliżony do oryginalnego wyglądu swoich przodków. Wszystko to po to, żeby kiedyś dać się zamrozić i odesłać do laboratorium w podmianie za jednego z nich. Dlatego nie jest całkowicie zdruzgotany tylko automatycznie wykonuje czynności, których kiedyś nauczy swoje dziecko. A właściwie, nauczyłby gdyby nie opisane odkrycie. 

Dziewczyna odcinająca dziadka miała być pretekstem do przywiezienia kolejnej kapsuły i dalej “przy okazji” do dorzucenia tej z ojcem. Nie do końca dopracowany zamysł.

 

Po waszych komentarzach widzę, że sama mając w głowie historię, nie do końca oddałam związki przyczynowo skutkowe. Zabrakło zbliżenia na emocje bohatera i dopracowania szczegółów. Bardzo Wam dziękuję za te uwagi, są dla mnie naprawdę cenne w kontekście dalszych podejść twórczych :)

Nie mialbym tyłu uwag wobec ciągu przyczynowo-skutkowego, co poprzednicy, ale może dlatego, że trafiłem tutaj już po szlifach. Tak czy inaczej, jest ciekawie. Motyw ukrywania kosmitów przez rząd faktycznie nie jest najświeższy, ale późniejsze problemy czy implikacje związane z próbą utrzymania gatunku przy życiu wyszły interesująco. Mógłbym przyczepić się do jednego założenia tekstu, ale to dlatego, że wolę szkołę “obcych” obcych. Według niej kosmici muszą być tak inni, o tak innej budowie czy kulturze (o ile taką uda się zdefiniować), że wszelkie kontakty z ludźmi staną się niemożliwe. Tym bardziej seksualne, których efektem są hybrydy. No hej, patrzę na problem bezpłodności takich krzyżówek. ;)

Nie wiem, co mógłbym Ci zaproponować – może faktycznie ta inna narracja, o której mówiła ninedin. Tak, żeby uwypuklić kulturę obcych, może podkreślić tę “barwność” i “wzorzastosc”, do której główny bohater był tak przywiązany. I to nawet w sposobie mówienia. Takie szczegóły budują całą scenografię.

 

Jednak z naszych laborantek zaszła z nim w ciążę i urodziła zdrowe dziecko.

Jedna

Widzisz[+,] jak coś się odbywa, jak zmieniają się warunku, jak ciała ludzkie reagują na te same zabiegi, którym poddano Twoich przodków.

warunki

Sympatyczne :)

 

Przynoszę radość :)

Pomysł bardzo ciekawy mimo ogranego tematu, może lepiej rozważyć narrację pierwszosobową, żeby podkręcić atmosferę. Ale czytało się dość przyjemnie.

Interesujący pomysł, ale skrzywdzony wykonaniem.

Jakaś taka prosta ta narracja. I też mi zgrzytało upchnięcie tylu zdarzeń w jeden dyżur, kosztem zależności przyczynowo-skutkowych.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego w ogóle kosmici udawali, że potomkowie pierwszego to jego kumple. Dlaczego godzili się na poświęcanie kolejnych ludzi?

Kto w końcu wiedział, że Maks jest kosmitą, a kto nie? Złodziej wszystko mu opowiada, ale dziewczyna myśli, że chłopak ma tatuaż. A przecież wszystko odbywa się w piwnicy ich domu, więc kamuflaż chyba nie jest zbyt staranny.

Zostało sporo literówek, gdzieś tam problem z zapisem łącznym/rozdzielnym.

I mówię Ci o tym nie bez kozery.

W dialogach ty, twój, pan itp. małą literą. Tylko w listach dużą.

Babska logika rządzi!

Pomysł nawet niezły, ale rzecz została opisana nieco chaotyczne, a przez to nie dość czytelne.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

bez jego wie­dzy zja­dła cały ich kubek… ―> …bez jego wie­dzy zja­dła ich cały kubek

 

kogo obar­czyć wina za owo zda­rze­nie… ―> Literówka.

 

– Maks, mu­sisz pil­no­wać swo­ich rze­czy, – zde­ner­wo­wał się oj­ciec. ―> Przed półpauzą nie stawia się przecinka.

 

Z za­chwy­tem po­cią­gną pal­cem… ―> Z za­chwy­tem po­cią­gnął pal­cem

 

– Bez no­wych dawek barw­ni­ków Twoje ko­lo­ry za­ni­ka­ją. ―> – Bez no­wych dawek barw­ni­ków twoje ko­lo­ry za­ni­ka­ją.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu chyba z piętnaście razy.

 

Za trans­port mię­dzy za­bie­go­wym a skła­dem… ―> Do transportu mię­dzy za­bie­go­wym a skła­dem

 

umie­ścił nową kap­su­łę po środ­ku po­miesz­cze­nia… ―> A co się stało ze środkiem pomieszczenia, po którym umieścił kapsułę?

Pewnie miało być: …umie­ścił nową kap­su­łę pośrod­ku po­miesz­cze­nia

 

za­po­mniał o nie roz­ma­wia­niu z wro­giem. ―> …za­po­mniał o nieroz­ma­wia­niu z wro­giem.

 

za­wo­łał, wy­wo­łu­jąc głu­chy po­głos w hali. ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

– Tak – roz­mów­ca po­dra­pał się w brodę. ―> – Tak.Roz­mów­ca po­dra­pał się w brodę.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

– Tylko, że po­ja­wił się pro­blem, bo ko­lej­ne ciało… no, czło­wiek…, ko­lej­ny… ―> Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

Two­rzy­my iden­tycz­ne kap­su­ły, ma­te­riał krop­ka w krop­kę ten sam, ale nic.. ―> Jeśli na końcu zdania miała być kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

Kiedy kap­su­ła się otwar­ła i usiadł w niej czło­wiek. Zło­dziej Ciał uciekł z krzy­kiem… ―> Chyba miało być: Kiedy kap­su­ła się otwar­ła i usiadł w niej czło­wiek, Zło­dziej Ciał uciekł z krzy­kiem

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka