- Opowiadanie: pawelek - Ostatnie zdjęcie

Ostatnie zdjęcie

Rzutem na taśmę :)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

mr.maras, Finkla

Oceny

Ostatnie zdjęcie

– Zajebiste zdjęcie, brachu.

– A, o tym mówisz – lekko zadrżał mu głos gdy odpowiadał.

– Gdzie je zrobiłeś? Na jakimś LARP-ie byłeś?

– Nie, to… To był ciężki dyżur.

– He, he. Taki jak ten z “Super Wieśniakiem”?

– Nie, wtedy to był świr w trykocie supermena i gumofilcach. Zresztą, jak pewnie pamiętasz, napisałem o nim fajny tekst. A tu… To było coś dziwnego. To zdjęcie przypomina mi, że nie zwariowałem.

– Dawaj, bo zaraz padnę z ciekawości.

– Spoko, teraz już mogę o tym opowiadać. Wcześniej było z tym różnie. To zdarzyło się późnym wieczorem…

 

***

 

Gdy wyszedł z budynku redakcji, który znajdował się zaraz obok Galerii Łódzkiej, zapadł już zmrok. Mgła wiła się nad asfaltem. Lampy rozstawione wzdłuż drogi rzucały rozrzedzone snopy światła. Było cicho i spokojnie. Sklepy dawno zamknięto, więc ruch imprezowy przeniósł się na Piotrkowską.

Szedł powoli chodnikiem, większość uwagi poświęcając zawartości cyfrowego aparatu, trzymanego w dłoniach. Przeglądał zdjęcia, które musiał jeszcze dzisiaj, a właściwie to już jutro, ale tej nocy, obrobić do kolejnego wydania. To wyostrzyć, tamto wykadrować, kilka godzin roboty przed nim. Zatrzymało go rżenie konia. 

Podniósł głowę i dopiero teraz zauważył, że zrobiło się chłodniej. Mgła zgęstniała, a on stracił orientację.

– Halo? 

Rozejrzał się. “Nie no to Abramka jest. Po lewej, za tym blokiem, ciągnie się Abramowskiego. Jeszcze tylko chwilka i będę u siebie” – pomyślał. Zrobił jeszcze dwa kroki, gdy zza bloku wyjechał on

Czarny, wręcz pochłaniający światło koń. Stał na grubych, mocno umięśnionych nogach, zakończonych masywnymi kopytami. Miał bardzo harmonijnie zbudowane ciało, czarną grzywę i krótki, również czarny ogon. Z jego nozdrzy wydobywał się dym, jakby to nie koń był prawdziwy, a maszyna jakaś. Jego oczy były czarne, całkowicie pozbawione bielma.

Jeździec miał hełm jakby z ery wikingów. Szpic na czubku głowy i rogi wystające z policzków lub skroni. Długi czarny płaszcz, zbroję na tułowiu. Nogi okrywała mu kolcza suknia. Stopy odziane miał w metalowe buty z wielkimi ostrogami.

W prawej ręce dzierżył topór. To była dziwna broń. Jakby ją troszkę wydłużyć, mogłaby być śmiertelną kosą. Gdyby ją spłaszczyć, wyszedłby tasak. Jednak to był topór. Bojowy topór, z którego kapała bursztynowa posoka.

Lewą rękę i bark tego stwora zakrywała ogromna tarcza. Miedziana, z wymalowanym wielkim, czarnym orłem. To pewnie jego godło. Zza pleców wystawała jeszcze rękojeść. Jakaś broń, ale nie miecz, bardziej jakby szabla.

Najbardziej niepokojące były oczy. Dwa, płonące w mroku, czerwone punkty. Patrzyły prosto na swoją ofiarę. 

Powietrze zadrżało. Do fotografa dotarł okropny fetor. Zza konia wytoczył się stwór. Posiadał tylko jedną nogę, a po przeciwnej stronie osi jedną rękę z kulą inwalidzką, łono okryte skórą z jakiegoś biednego zwierzaka i owłosiony brzuch. Tuż nad nim znajdowała się otwarta klatka piersiowa. Widoczne przez żebra serce biło szybko i chaotycznie. Tylko lewa połowa twarzy pokryta była skórą, drugą jej część stanowiła biała czaszka z wyłupiastymi okiem. 

Nieudany eksperyment prosektorium zaczął oddalać się od konia. Próbował biec, ale fragmentaryczna budowa uniemożliwiała to. Delikatny ruch ręką i topór opuścił dłoń rycerza. Przeciął powietrze, od niechcenia odciął potworowi głowę i jak bumerang powrócił do właściciela. Bezgłowe ciało jeszcze chwilę stało, jakby nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Powoli osunęło się na kolana, a potem rozpłaszczyło się na asfalcie.

Koń parsknął i ruszył w stronę fotografa. Rycerz górował nad nim siedząc na grzbiecie rumaka. Zatrzymał się tuż przed nim, w takiej odległości, że gorące powietrze wydychane przez nozdrza zwierzęcia, zmierzwiło czuprynę przerażonego redaktora.

”To był fragment! Nienawidzę ich prawie jak…” – Grobowy głos, jakby z dna studni pojawił się wprost w głowie fotografa, jednocześnie z fiołkowym zapachem. Delikatna istota, piękna, młoda kobieta wyszła zza rogu budynku. Stanęła jak wryta na widok rycerza. Zaczęła cofać się. Krok za krokiem szła do tyłu, a gdy rycerz obrócił konia, ona również obróciła się i ruszyła biegiem.

”Pieprzone wiersze. Są jak wszy, jak zaraza. Trzymaj się od nich z daleka.” – Znów ten głos, jakby sama Śmierć mówiła. Piękne, pachnące zjawisko biegło bardzo szybko, ale nie mogło się równać z bojowym rumakiem. Gdy ruszył, spod jego kopyt strzeliły iskry, a z pyska wydobył się ogień. Dobiegł do panny w kilku skokach, a rycerz uniósł broń. 

“Skacz w bok, NO SKACZ!” – krzyczał w myślach fotograf. Gdy topór wbijał się w plecy uciekającej nimfy, słychać było plaśnięcie. “Odgłos, jak tasakiem w mięso” – zorientował się, że zbiera mu się na wymioty. Kobieta padła na ziemię, a z rany trysnęła niebieska krew. 

Rycerz spojrzał na ciało leżące u stóp swego dzielnego rumaka i widocznie stwierdził, że dobijanie nie jest potrzebne. Fotograf na kolanach zwracał pączki, które pochłonął dzisiejszego dnia. “Pierdolony tłusty czwartek” – pomyślał, gdy nadeszła kolejna fala torsji.

Gdy podnosił się z klęczek, przypadkowo nacisnął spust migawki. Błysnęło mu w oczy i stracił możliwość widzenia. Padł plackiem na ziemię i czekał na uderzenie. To nie nadchodziło. Chwila płynęła za chwilą, a gorące łzy spływały mu po policzkach. Podniósł wzrok i zobaczył, że jest na ulicy całkiem sam.

Biegiem, przewracając się, wrócił do domu. Zatrzasnął drzwi i pozamykał wszystkie zamki. Podłożył też krzesło pod klamkę. Rozebrał się do naga i wyrzucił ubranie. Było całe ubrudzone moczem i kałem. Zapachem strachu i smakiem przerażenia.

Po długiej kąpieli, która z gorącej stała się zimna, przestał się trząść ze strachu. Kilka razy próbował do kogoś zadzwonić, ale telefon wypadał mu z ręki. Dobrze, że był wodoodporny. Gdy już doszedł do wniosku, że na pewno dostał paranoi i jest przepracowany, sięgnął po aparat.

Ostatnie zdjęcie…

 

***

 

– Jaja sobie robisz?

– Nie.

– Poważnie?

– Tak.

Bardziej poważny już być nie mógł.

– I myślisz, że on przybył…

– Nie myślę, nie przypominam sobie, mam to w dupie, przeżyłem, jestem szczęśliwy, opowiedziałem, ale nie obiecywałem, że będę odpowiadał na pytania.

– Nie no, spoko, nie denerwuj się.

– Nie denerwuję się.

– Piękny koń, ten dym z nozdrzy, ta siekiera.

– Topór.

– Co?

– To topór bojowy, nie siekiera.

– Aha.

– Rzuciłem tamtą robotę, teraz programuję. Lepiej płacą.

– Więc nie fotografujesz już? Ani nie piszesz?

– Nie, to moje ostatnie zdjęcie. Po co ryzykować.

Koniec

Komentarze

Gdy wyszedł z budynku redakcji, który znajdował się zaraz obok Galerii Łódzkiej, zapadł juz zmrok

 

Zdanie jest nieco zbyt chaotyczne.

 

Ogólnie rzecz biorąc, odniosłem wrażenie, że historia trochę nie ma sensu. Dlaczego mroczny rycerz miałby jeździć i mordować jakieś kreatury na środku Łodzi (być może nie złapałem jakiegoś tropu)? :)

Wydaje mi się, że wprowadzenie niewytłumaczalnego ma sens przykładowo wtedy, jeżeli bardziej zainteresujemy się tym, co się stało z ludźmi, którzy to niewytłumaczalne musieli widzieć. Bez pójścia o krok dalej niestety zostaje tylko pytanie “ale o co chodzi”.

I po co to było?

Sam klimat. Nic więcej. Sam klimat. Powodem napisania tego, była ochota przeniesienia się w taki akurat, a nie inny klimat. Choć na chwilę. To wszystko. Sam klimat. No i ostatnie zdjęcie :) A może opis też ma znaczenie. Ale klimat powinien wystarczyć.

Takie, trochę “na siłę”, ale doceniam jego przewrotność.

Stylem ani treścią nie powala.

Klimacik jest, zgadzam się. 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Mi się podobało. Nie przeszkadza mi, że “nie wiadomo, o co chodzi”. Po prostu, w życiu różne epizody się zdarzają… Nie mają dalszego ciągu, nie wiążą się z żadną tajemnicą, spiskiem, planem opatrznościowym.

Tylko to zdanie: 

Wyglądem przypominało gnoma z “Harrego Pottera”.

IMHO, do wywalenia. Albo opisujesz, jak wyglądało, albo pozostawiasz to wyobraźni czytelnika. 

Ponadto, wydaje mi się, że posługiwanie się boldem i CAPS LOCKiem to pójście na łatwiznę. Używanie takich chwytów w tekście literackim powinno być zarezerwowane dla przypadków absolutnie wyjątkowych.

Pozdrawiam smiley

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ale fajna ilustracja do tego opowiadania. :)))

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Uuuu, faktycznie! To przecież to zdjęcie jest!

Pawelek sobie niezły żart zrobił yes

Faccies… - i wlasnie powinienem zostac zdyskwalifikowany :)

No był pomysł na żart, wyszło IMHO średnio. A szkoda, łódzki klimat początku bardzo fajny, aż by się chciało przeczytać coś w tym lokalnym klimacie osadzonego.

ninedin.home.blog

ninedin - szkoda, ze sie nie spodobalo, ale blazen nie kazdemu przypodobac sie moze :) dzieki za przeczytanie i wyrazenie zdania.

Wolę takich błaznów, co i czegoś nauczą, i pośmiać się można. Tutaj wyszło trochę dziwnie, zbyt abstrakcyjnie, choć technicznie okej. Pozbyłbym się tych “jakby”, trochę ich dużo, nawet na jakby niezły tekst, tylko jakby grubymi nićmi szyty, jakby autor pijany albo zaspany był. ;)

Stn - dzieki za komentarz. Nie no, to bylo na trzezwo… moze to jest problem?

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Anet – dzieki za przeczytanie :)

WOW, dziekuje mr. Maras. Spodziewalem sie raczej dyskwalifikacji :) bardzo sie cieszę z mojego pierwszego punkciku :)

Melduję, że przeczytałem. Z cyklu: życie potrafi być dziwne. Szybko się czytało, ale widać, że rzutem na taśmę :)

No przyznaje sie ani nie betowane, ani nie dopracowane. Mialem nie brac udzialu w ogole, bo nie lubie konkursow, ale ten pomysl. No pchal sie i pchal i sie wypchal… :)

 

Takie okołokonkursowe śmiszki, w wykonie całkiem udane, no ale nie uda ci się nas oszukać, autorze – jadro tekst stanowi opis postaci, która śledzi nas tu od dłuższego czasu i poza nim niewiele nam proponujesz:) 

Michal.Pe – dzieki za przeczytanie. Tak tylko o to chodzilo. Ja raczej omijam konkursy, a ze akurat wrzucilem inny tekst “nie tylko dla kowbojow” w ostatni dzien konkursu… to zerknalem na konkur i tak mi cos przeskoczylo. A ze pomysly u mnie nie lubia czekac ( kilka nadal domaga sie napisania ) i mialem chwilke, stad ten lekki dowcip. Mam nadzieje, ze sie usmiechnales, bo tylko o to chodzilo. No a ja pocwiczylem opisywanie oraz to czy mozna napisac teks w ktorym nie ma humoru a jednak da sie o nim powoedziec “zabawny” ;)

Uśmiechnąłem się, owszem, choć szczerze mówiąc najbardziej podobały mi się fragmenty dialogowe. Lubię oszczędność w didaskaliach i tu fajnie wyszło. 

Dzieki

Troszkę taka rozwinięta creepy pasta w przyzwoitym stylu z drewszczykiem i współczesnym tłem, ale nie porwało. Klimat pierwsza klasa, ale wstęp i rozwinięcie możnaby nieco bardziej podkręcić, żeby całość wydawała się nieco bardziej spójna.

Oidrin – dzieki za opinie. A moze rozwinac jakbys to podkrecil?

Hm, żeby nie stracić oszczędnego w opisach klimatu może jakieś bardziej rozbudowane dialogi, w sensie mniej oszczędne w słowach, które pozwalają nam bardziej polubić i wczuć się w bohaterów. Nie zawsze potrzeba zatrzęsienia didaskaliów żeby to oddać, więc może by pokombinować coś w tę stronę?

Dzieki, pomysle przy kolejnym. Tu byl taki zamysl, ze klimat sie liczy. No i mial wpasc opis. I tyle.

No, historyjka taka sobie. Główny bohater nie jest bohaterem, tylko przypadkowym świadkiem. Nic od niego nie zależy. Nie dostajemy też żadnych wyjaśnień, skąd mhroczny rycerz wziął się w Łodzi.

Ale ten żarcik z konkursowego podpisu jurka Marasa… :-)

Babska logika rządzi!

Dzieki Finkla, zwlaszcza za docenienie zartu.

 Bardzo fajny szort. Naprawdę mi się podobało.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Dawidiq150 – ciesze sie, ze moglem Cie rozbawic choc na chwile.

Podoba mi się pomysł, wykonanie nieco mniej.

Tak po prawdzie to miałam nadzieję, że rycerz zaszlachtuje raczej jakiś domagający się uwagi fragment fantasy, ale nie gnoma… ;)

 

za­padł juz zmrok. ―> Literówka.

 

Szedł po­wo­li chod­ni­kiem, więk­szość swej uwagi po­świę­ca­jąc… ―> Zbędny zaimek – czy poświęcałby cudzą uwagę?

 

apa­ra­tu, który trzy­mał w dło­niach. Prze­glą­dał zdję­cia, które mu­siał… ―> Powtórzenie.

Proponuję: …apa­ra­tu, trzymanego w dło­niach. Prze­glą­dał zdję­cia, które mu­siał

 

“Nie no to Abram­ka jest. Po lewej, za tym blo­kiem, cią­gnie się Abra­mow­skie­go. Jesz­cze tylko chwil­ka i będę u sie­bie.” – po­my­ślał. ―> Zbędna kropka przed zamknięciem cudzysłowu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Nagle koło konia prze­bie­gło coś. Po­kracz­ne, bie­gną­ce na dwóch no­gach. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

He he, dzieki niezawodna i wspaniala reg. Poprawie jutro, bo dzis juz padam na mordke

Bardzo proszę, Pawełku.

A padając na mordkę, uważaj i nie obij jej sobie za bardzo. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej reg, uwzględniłem Twoje uwagi. Co prawda całe opowiadanie miało być tylko zdjęciem w tekście, ale… zmieniłem jeszcze ten szczegół. Czy teraz jest bardziej… ? A co do mojej mordki – nic mnie już chyba nie zaszkodzi :) 

Pawełku, nie dam rady ponownie czytać Ostatniego zdjęcia, więc bądź uprzejmy podpowiedzieć, co się zmieniło. Wtedy powiem Ci, czy teraz jest bardziej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dla ulatwienia:

[…] Najbardziej niepokojące były oczy. Dwa, płonące w mroku, czerwone punkty. Patrzyły prosto na fotografa. 

Rozległo się głośne chrumkanie. Powietrze zadrżało. Do fotografa dotarł okropny fetor. Przez chwilę myślał, że to ta straszna postać miała problemy żołądkowe. Coś wyszło nagle zza konia. Wysoki jak koszykarz, umięśniony potwór. Jego skóra mogła mieć kolor szary lub zielony. Twarz, może raczej morda, małe świńskie oczka, duży zadarty nos, spora dolna warga z ciosami jak u dzika. Ubrany w pelerynę ze skóry oraz przepaskę biodrową z futra jakiegoś biednego zwierzaka. Na wielkich stopach miał buty ze skóry podobne do tych, które noszą Eskimosi.

Przy każdym jego kroku słychać było brzęczenie kajdan wiążących jego ręce i nogi. Brakowało mu tylko pasiaka i wielkiej kuli, która by się za nim ciągnęła. Poruszał się drobnymi kroczkami. Postać na koniu zwróciła na niego uwagę. Wyciągnęła wielką dłoń i zacisnęła ją w powietrzu. Potwór wygiął się duszony. Gdy jeździec podniósł pięść, cierpiący stwór oderwał się od ziemi, a jego nogi w kajdanach dyndały w powietrzu. Charczał głośno.

Fotograf patrzył na tą scenę przerażony. Jeździec spojrzał prosto na niego, rozluźnił dłoń i położył ją na kulbace. Potwór wylądował na ziemi i nie mógł uwierzyć w to, że kajdany zniknęły. Patrzył oniemiały na swe dłonie przecierając nadgarstki. Ryknął głośno i zaczął uciekać oświetloną ulicą. Postać na koniu ruszyła się nieznacznie. Wzięła lekki zamach i wypuściła z ręki topór. Broń obróciła się kilka razy wokół osi, lecąc w kierunku stwora. 

“Skacz w bok, NO SKACZ!” – krzyczał w myślach fotograf. Gdy topór wbijał się w mięso, słychać było plaśnięcie. “Odgłos, jak tasakiem w wieprzowinę” – zorientował się, że zbiera mu się na wymioty. Potwór z łoskotem zwalił się na ziemię i kwiczał jak zarzynana świnia. Krew tryskała z rany jak mała fontanna.

Koń zarżał piekielnym głosem i ruszył w stronę powalonego. Jeździec wychylił się w siodle i sięgnął po topór. Mlaśnięcie oznajmiło, że broń została oswobodzona. Spojrzał na ścierwo u stóp swego dzielnego rumaka i widocznie stwierdził, że nie ma po co go dobijać. Fotograf na kolanach zwracał pączki, które pochłonął dzisiejszego dnia. “Pierdolony tłusty czwartek” – pomyślał, gdy nadeszła kolejna fala torsji. […]

Pawełku, dziękuję za ułatwienie.

Jeśli dobrze rozumiem, to coś, co przypominało gnoma z Hrry’ego Pottera, zamieniłeś na coś, co wyszło zza konia i było umięśnionym potworem, wysokim jak koszykarz. Teraz z pewnością jest inaczej, ale nie umiem powiedzieć, czy jest bardziej… ;)

 

Fotograf patrzył na scenę przerażony. ―> Fotograf patrzył na scenę przerażony.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak po prawdzie to miałam nadzieję, że rycerz zaszlachtuje raczej jakiś domagający się uwagi fragment fantasy, ale nie gnoma… ;) – to chyba nie zrozumialem.

Aha, potwor z opisu wydaje mi sie byc Orkiem, ale moge sie mylic.

Pawełku, liczyłam na prawdziwy FRAGMENT, czyli urywek opowiadania, jakiś prolog czy też kawałek rozdziału, lub inne niedokończone dzieuo, których bardzo tu nie lubimy, a Mr.Maras wręcz nienawidzi. Nie lubi zwłaszcza FRAGMENTÓW FANTASY, czemu ustawicznie daje wyraz i stara się z nimi walczyć, choć na razie bezskutecznie, jako że na stronie ciągle pojawiają się nowe FRAGMENTY. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aaaaaaa… to proste jest, wystarczy usunac opcje fragment… no ale Ty, to jest pomysl! Zrobi sie ;)

Aaaaaaa… to proste jest, wystarczy usunac opcje fragment…

Niestety, nie wystarczy, bo wtedy rzeczone fragmenty będą pojawiać się nadal, oznaczone jako OPOWIADANIA. :(

 

no ale Ty, to jest pomysl! Zrobi sie ;)

Już zżera mnie ciekawość. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co Ty na to Reg:

 

Powietrze zadrżało. Do fotografa dotarł okropny fetor. Zza konia wytoczył się stwór. Posiadał tylko jedną nogę, a po przeciwnej stronie osi jedną rękę z kulą inwalidzką, łono okryte skórą z jakiegoś biednego zwierzaka i owłosiony brzuch. Tuż nad nim znajdowała się otwarta klatka piersiowa. Widoczne przez żebra serce biło szybko i chaotycznie. Tylko lewa połowa twarzy pokryta była skórą, drugą jej część stanowiła biała czaszka z wyłupiastymi okiem. 

Nieudany eksperyment prosektorium zaczął oddalać się od konia. Próbował biec, ale fragmentaryczna budowa uniemożliwiała to. Delikatny ruch ręką i topór opuścił dłoń rycerza. Przeciął powietrze, od niechcenia odciął potworowi głowę i jak bumerang powrócił do właściciela. Bezgłowe ciało jeszcze chwilę stało, jakby nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Powoli osunęło się na kolana, a potem rozpłaszczyło się na asfalcie.

Koń parsknął i ruszył w stronę fotografa. Rycerz górował nad nim siedząc na grzbiecie rumaka. Zatrzymał się tuż przed nim, w takiej odległości, że gorące powietrze wydychane przez nozdrza zwierzęcia, zmierzwiło czuprynę przerażonego redaktora.

”To był fragment! Nienawidzę ich prawie jak…” – Grobowy głos, jakby z dna studni pojawił się wprost w głowie fotografa, jednocześnie z fiołkowym zapachem. Delikatna istota, piękna, młoda kobieta wyszła zza rogu budynku. Stanęła jak wryta na widok rycerza. Zaczęła cofać się. Krok za krokiem szła do tyłu, a gdy rycerz obrócił konia, ona również obróciła się i ruszyła biegiem.

”Pieprzone wiersze. Są jak wszy, jak zaraza. Trzymaj się od nich z daleka.” – Znów ten głos, jakby sama Śmierć mówiła. Piękne, pachnące zjawisko biegło bardzo szybko, ale nie mogło się równać z bojowym rumakiem. Gdy ruszył, spod jego kopyt strzeliły iskry, a z pyska wydobył się ogień. Dobiegł do panny w kilku skokach, a rycerz uniósł broń. 

“Skacz w bok, NO SKACZ!” – krzyczał w myślach fotograf. Gdy topór wbijał się w plecy uciekającej nimfy, słychać było plaśnięcie. “Odgłos, jak tasakiem w mięso” – zorientował się, że zbiera mu się na wymioty. Kobieta padła na ziemię, a z rany trysnęła niebieska krew. 

Rycerz spojrzał na ciało leżące u stóp swego dzielnego rumaka i widocznie stwierdził, że dobijanie nie jest potrzebne. Fotograf na kolanach zwracał pączki, które pochłonął dzisiejszego dnia. “Pierdolony tłusty czwartek” – pomyślał, gdy nadeszła kolejna fala torsji.

No, Pawełku, chyba stanąłeś na wysokości zadania. Mnie się podoba, zwłaszcza że rycerz rozprawił się nie tylko z FRAGMENTEM, ale dał też wyraz uczuciom, jakimi darzy WIERSZE.

Jestem bardzo ciekawa, jak nowe zakończenie znajduje Mr.Maras… ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Napisalem do niego, moze zerknie ;) strasznie sie ciesze ze sie podoba, dzieki ze nadalas mu wiekszy sens :) 

I ja jestem wielce zadowolona, że mogę dzielić Twoją radość. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie gwarantuję, że wszystkie aluzje i odniesienia zostały dostrzeżone. Ale czy wieśniak w trykocie to awatar Arnubisa? ;P

Napisane poprawnie, kilkoma zdaniami budujesz pewien klimacik, a umieszczając akcję wśród swojskich nazw i lokacji, dodajesz jej pewnej umownej wiarygodności i przybliżasz czytelnikowi.

Fabularnie jest bardzo prosto. Właściwie cały koncept oparłeś dosłownie na nazwie konkursu i konkursowych grafikach/awatarach jurorów (tak to odebrałem). Oczywiście zauważyłem, że szczególną uwagę zwróciłeś na moją grafikę i wokół postaci przedstawionej na obrazie Frazetty rozpisałeś akcję. Doceniam rzecz jasna żarty o fragmentach i wierszach (brrr), które wyraźnie nawiązują do mojej osoby. Niezły sposób na podejście jurora ;).

Rozumiem dowcip, ale jednak to wciąż tylko dowcip (nie jest przecież szczególnie wyrafinowany), czy raczej mrugnięcie do jury, co sprawia, że tekst w odbiorze traci sporo na powadze i… literackości. Staje się trochę hermetyczną zabawą wewnątrzportalową. Pomimo krwawej makabry, jaka w nim występuje.

Nie wszystkie porównania przypadły mi do gustu (np. "nieudany eksperyment prosektorium", które to określenie jest dosyć naciągane i chyba zbyt długie po prostu), nie każde sformułowanie wydaje się udane (np. "stwierdził, że dobijanie nie jest potrzebne").

Tekst kilkakrotnie przerabiałeś, kojarzę przynajmniej dwie jego wersje i ta wydaje mi się ciekawsza.

Od strony warsztatowej i technicznej jest trochę rzeczy do poprawienia. Czasami rzucasz serię krótkich zdań, podobnie skonstruowanych – przydałoby się więcej finezji ("Powietrze zadrżało. Do fotografa dotarł okropny fetor. Zza konia wytoczył się stwór."). Ale wyboldowany "on" to nieco zbyt nachalny zabieg moim zdaniem.

Fragmentami ciągniesz szorta na dobrym poziomie i z zainteresowaniem przeczytam jakiś Twój inny tekst, pisany bardziej serio.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Tak, dobrze odebrales, jest to li tylko malo wyrafinowany zart. Oczko do jurora z fajnym obrazkiem. Fabula miala byc banalna i jest. W sumie w ogole mialo jej nie byc, chodzilo o opisanie obrazu i tyle, a dodatkowo podpialem to pod konkurs, bo akurat sie konczyl. Dzieki za mile slowa.

 

kurde jak ja lubie te krotkie zdania :( lubie czasem topornie, wiadomo ze ze snajperki lepiej, taniej i w ogole, ale nie ma to jak wleciec w tlum z shotgunem i ponapie***… ech chyba sie nakrecilem ;)

 

co do opisu fragmentu i wiersza, naprowadzila mnie lepiej znajaca Cie Reg, za co naleza sie jeszcze raz podziekowania. A tekst bardziej serio sie betuje… tymczasem jest tam cos dowcipkowego w kowbojskich klimatach.

Nowa Fantastyka