Gdy miałam czternaście lat zobaczyłam ją po raz pierwszy. Obudziłam się późno w nocy czując w pokoju czyjąś obecność i lekko zaniepokojona zaczęłam się rozglądać.
Kobieta w czarnej sukni stała przy szafie wskazując drzwi. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej gardła wydobywał się jedynie niezrozumiały charkot.
Zaczęło robić mi się gorąco, przed oczami wirowały mroczki. Miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję.
Kobieta wciąż stała próbując coś przekazać, charkot z jej gardła był coraz głośniejszy.
Krzyknęłam.
Chyba pierwszy raz od kiedy byłam dzieckiem.
Jednak nie mogłam się powstrzymać. Krzyczałam przerażona z zamkniętymi oczami. Zatkałam dłońmi uszy, żeby nie słyszeć tego strasznego charczenia i wrzeszczałam na całe gardło.
Po chwili do pokoju wpadła Kamila – moja starsza o cztery lata siostra.
– Monika – zaczęła. – Co się dzieję.
Nic nie odpowiedziałam, nie mogłam powstrzymać krzyku.
Kamila podeszła do mnie i zaczęła mną potrząsać jak lalką. Dopiero, kiedy poczułam jej dotyk, przestałam wrzeszczeć i spojrzałam na siostrę.
– O co chodzi? – zapytała zdziwiona siostra.
Spojrzałam tam, gdzie jeszcze przed chwilą stała kobieta, jednak nikogo nie było.
– Coś widziałam, kobietę – odezwałam się drżącym głosem. – Ona… ona… – Chciałam dodać coś więcej, ale miałam pustkę w głowie.
– Spokojnie, nie ma się czego bać.
– Ona była w takiej czarnej sukni i… i… chyba chciała mi coś powiedzieć… – mówiłam spokojniej.
– Musiało ci się przyśnić, nic tam nie ma – stwierdziła Kamila. – No już, najlepiej będzie jak położysz się spać i przestaniesz oglądać te durne horrory – zaśmiała się.
– Ale tam naprawdę ktoś był. – Nie dawałam za wygraną.
– Na pewno – odparła Kamila z uśmiechem. – Ale teraz już nikogo nie ma. Zaśniesz sama, czy mam z tobą zostać? Jak chcesz mogę ci zostawić pluszaka, albo zaświecić lampkę nocną. – Była wyraźnie rozbawiona.
– Bardzo śmieszne… – Starałam się to powiedzieć niemal obrażona, ale po chwili sama zaczęłam się śmiać.
– No dobrze, zmykam do siebie. Śpij dobrze i nie krzycz już więcej.
– Postaram się.
Kamila wyszła z pokoju, a ja ułożyłam się wygodniej w łóżku.
Wpatrywałam się w szafę mając nadzieję, że kobieta już nie powróci.
*
– Więc jak ona wyglądała? Ta kobieta? – zaczęła Kamila zajadając śniadanie.
Siedziałam naprzeciwko pijąc herbatę.
– Miała czarną suknię – powiedziałam tylko.
Kamila czekała na więcej szczegółów, jednak ja milczałam.
– A jak wyglądała? – zapytała lekko zniecierpliwiona.
– Nie wiem, nie przyjrzałam się jej twarzy. Ale pamiętam, że była bardzo blada.
– To dość ciekawe. Może miałaś paraliż senny? Czytałam o tym, ponoć jest to bardzo nieprzyjemna sprawa.
– Może… – odparłam. – Jednak wciąż mam wrażenie, że chciała mnie przed czymś ostrzec. Nie mam pojęcia przed czym. Wskazywała drzwi i tak przerażająco charczała.
Znów poczułam niepokój. Chciałam jak najszybciej wyrzucić to przerażające wspomnienie z głowy.
– To tylko sen, nic więcej – powiedziała siostra z uśmiechem. – Nie musisz się niczym przejmować.
Udałyśmy się do szkoły, w dwóch przeciwnych kierunkach – ja chodziłam do gimnazjum, Kamila do liceum.
Lekcję minęły mi szybko i spokojnie, ale gdy wróciłam do domu zobaczyłam Kamilę siedzącą na kanapie. Płakała i zrobiło mi się przykro, że dla niej szkoła to często jedynie powód do płaczu.
Podeszłam bliżej, chciałam ją pocieszyć.
– Kamila… – zaczęłam i na dźwięk mojego głosu siostra zerwała się jak oparzona.
– Nie wiedziałam, że już wróciłaś – powiedziała szybko wycierając łzy.
– Co się stało? – zapytałam łagodnie.
Kamila usiadła obok mnie i znów się rozpłakała.
– Nie wiem czemu mnie tak nienawidzą – odezwała się.
– Nieprawda, ja cię kocham, rodzice też – pocieszałam ją najlepiej jak mogłam.
– W mojej szkole, wszyscy się ze mnie śmieją – szlochała.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam sporo koleżanek, więc nie zdawałam sobie sprawy, co siostra musi przeżywać.
– To… na pewno minie – Chciałam dodać jej otuchy tymi słowami, lecz zamiast tego wbiłam jej nóż w serce.
– Nigdy nie minie! – krzyknęła. – Zawsze tak będzie! Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale coś musi być, skoro tak mnie nienawidzą!
– Wszystko jest z tobą w porządku, naprawdę – przekonywałam ją.
Kamila wstała i pokręciła głową.
– Nie jest, wcale nie jest. Dobrze to wiem.
Po tych słowach wybiegła z pokoju. Chciałam ją powstrzymać, lecz zignorowała moje wołanie.
Zapukałam do drzwi jej pokoju, które były zamknięte na klucz. Usłyszałam jedynie “zostaw mnie”, więc odeszłam czując, że nie jest to dobra decyzja.
*
Kamila nie pojawiła się na kolacji. Opowiedziałam rodzicom wszystko, czego się dowiedziałam, jednak oni stwierdzili tylko, że dziewczyna jest wrażliwa i zbyt mocno przejmuje się różnymi sprawami. Obiecali z nią porozmawiać i po kolacji udali się do jej pokoju.
Rozmowa trwała jakieś dwie godziny, które spędziłam oglądając telewizję. Nie chciałam się w nią mieszać, poza tym myślałam, że siostra jest na mnie zła.
Idąc spać zajrzałam do siostry. Chciałam z nią pogadać, przeprosić, jednak nie było mi to dane, bo Kamila już spała.
Położyłam się do łóżka myśląc tylko o tym, że porozmawiamy następnego dnia.
Obudziłam się w nocy z tym samym przerażającym uczuciem czyjejś obecności.
Kobieta stała w tym samym miejscu, co poprzednio znów wydając z siebie charczenie. Wskazywała drzwi podchodząc do mnie powoli. Miałam wrażenie, że nie chce mnie skrzywdzić, więc tym razem krzyk uwiązł mi w gardle i poczułam dziwny spokój.
Kogoś mi przypominała, lecz nie miałam pojęcia kogo. Czułam się, jakbym ją znała.
Z oczu kobiety spływały łzy, a charczenie stawało się coraz głośniejsze, w miarę jak była coraz bliżej.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam płaczliwie. – O co ci chodzi? Czego chcesz? – pytałam, a kobieta wciąż się zbliżała. Jej twarz wyrażała niepokój, charczenie stało się głośniejsze.
– Czego chcesz?! – krzyknęłam i usłyszałam huk dobiegający z pokoju siostry.
Kobieta zniknęła, lecz poczułam większe przerażenie.
– Kamila? – powiedziałam cicho i pobiegłam do pokoju siostry.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam siostrę wiszącą na lampie. Miała szeroko otwarte oczy, które zdawały się we mnie wpatrywać.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać nie mogąc w to uwierzyć. Krzyknęłam i straciłam przytomność.
*
Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, ale gdy się ocknęłam siostry już nie było, a rodzice byli zrozpaczeni.
– Monika – odezwał się tata, ale przerwał. Słowa utknęły mu w gardle.
Podszedł i mocno mnie przytulił, a ja znowu zaczęłam płakać.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Siedziałam wtulona w ojca ciągle mając nadzieję, że wszystko jest jedynie koszmarem z którego za chwilę się obudzę.
Szkoda, że tak się nie stało.
Pogrzeb odbył się dwa dni późnej. Policja stwierdziła to, co było oczywiste – Kamila popełniła samobójstwo, więc nie widzieli powodów, by zatrzymywać jej ciało na dłużej.
Przez cały czas trwania ceremonii nie mogłam powstrzymać płaczu i w momencie, gdy trumna zjeżdżała do ziemi cała zalałam się łzami. Wtedy znów zobaczyłam kobietę w czarnej sukni. Stała i również płakała. Miałam wrażenie, że płacze najmocniej ze wszystkich.
*
Po pogrzebie atmosfera w domu się zmieniła. Panowała w nim okropna cisza, aż trudno było wytrzymać.
Któregoś wieczoru, podczas kolacji ojciec zaproponował wyprowadzkę.
– Zaczniemy od nowa – mówił. – Tutaj… Za bardzo wszystko kojarzy się z Kamilą.
Nie chciałam się wyprowadzać, więc gdy rodzice poinformowali mnie, że znaleźli nowy dom, nie byłam zbyt zadowolona.
– Właśnie jedziemy go obejrzeć – powiedziała mama. – Chcesz jechać z nami?
– Nie! – krzyknęłam. – Nie chcę się wyprowadzać, tutaj jest całe moje życie. Nie chcę zapomnieć o Kamili. – Rozpłakałam się.
– Nie zapomnisz o niej – mówiła mama spokojnie. – Tylko… w nowym domu będzie nam lepiej.
– Wolę zostać tutaj. Tutaj jest mój prawdziwy dom.
– Dobrze, kochanie. Jak chcesz – powiedziała mama i wyszła na zewnątrz.
Wtedy kobieta w czarnej sukni pojawiła się znowu. Stała i wskazywała drzwi wydając z siebie ten nieprzyjemny dźwięk. Po raz kolejny wydawała się bardzo zdenerwowana.
– Odejdź! – krzyknęłam, gdy znów zaczęła się do mnie zbliżać. – Odejdź! To wszystko przez ciebie! Przez ciebie Kamila nie żyje! – wrzeszczałam zła, a blada kobieta była coraz bliżej.
– Odejdź! – krzyknęłam najgłośniej jak umiałam i kobieta zniknęła.
Wyjrzałam przez okno na rodziców i wtedy mnie olśniło. Co, jeśli kobieta przez cały czas chciała mi pomóc, a ja byłam zbyt głupia i jej nie słuchałam? Przypomniała mi się rozmowa z siostrą, gdy wspomniałam, że kobieta próbuje mnie ostrzec.
Wybiegłam z domu, ale rodzice już odjeżdżali i wiedziałam, że nie dam rady ich dogonić.
– Zostańcie! – krzyczałam. – Proszę, zostańcie!
Wyciągnęłam telefon chcąc do nich zadzwonić, jednak wypadł mi z drżących rąk na ziemię.
– Nie, proszę, nie – mówiłam płacząc i poczułam ulgę, gdy udało mi się go włączyć.
Wybrałam numer mamy – miałam ją najbliżej na liście kontaktów. Usłyszałam dzwonek jej telefonu w domu.
Szybko się rozłączyłam i zadzwoniłam do ojca, który odebrał po drugim sygnale.
– Musicie wracać! – krzyknęłam od razu.
– Monika, o co chodzi? Wszystko w porządku? – zapytał łagodnie.
– Nie jest w porządku, posłuchaj mnie! Musicie zawrócić, inaczej coś może wam się stać.
– Nic nam się nie stanie, możesz być spokojna. Jednak, jeśli ma cię to uspokoić to wrócimy.
– Dobrze… dziękuje. – Poczułam ulgę i rozłączyłam się.
Czekałam chodząc nerwowo po podwórku. Co chwila zerkałam na telefon sprawdzając godzinę chcąc zadzwonić jeszcze raz, ale wydawało mi się to trochę dziecinne. Czekałam i czekałam, ale rodzice nie wrócili…
*
– Zderzyli się z ciężarówką – tłumaczył mi miły pan policjant. Siedzieliśmy w salonie, w moich oczach pojawiły się łzy. – Zginęli na miejscu, nie męczyli się – dodał. Chyba miał nadzieję, że dzięki temu poczuję ulgę, ale jego słowa wcale mnie nie pocieszyły. Czułam w sercu pustkę, której nie dało się niczym zapełnić. – Jest ze mną pani psycholog, powinnaś z nią porozmawiać. – Policjant był młody i wyglądał na wyczerpanego. – Zamieszkasz z wujkiem Adamem. To jedyny twój krewny, którego udało nam się znaleźć. Mieszka sam, jego żona zmarła dwa lata temu na raka, ale pewnie doskonale to wiesz. – Jego słowa do mnie nie docierały, wciąż nie mogłam w to wszystko uwierzyć. – Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy i… – Chciał coś dodać. – Bardzo mi przykro, naprawdę.
Po tych słowach wyszedł z domu. Przez okno zobaczyłam wujka, który już na mnie czekał. Skierowałam się do swojego pokoju i zaczęłam pakować rzeczy do walizki.
Zanim wyszłam udałam się jeszcze do pokoju siostry, chcąc w ten sposób się z nią pożegnać. Zauważyłam na biurku nasze wspólne zdjęcie z parku rozrywki. Obie byłyśmy wtedy takie szczęśliwe. Rozpłakałam się na to wspomnienie i spakowałam zdjęcie do walizki.
Następnie weszłam do pokoju rodziców, po nich też chciałam mieć jakąś pamiątkę. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać ubrania.
– Monika, gdzie jesteś? – Usłyszałam głos wujka.
– Już idę – odpowiedziałam.
Wyszłam z pokoju i razem z wujkiem wsiadłam do samochodu. Nie zabrałam pamiątek po rodzicach i zrobiło mi się bardzo przykro.
Przez okno spojrzałam na dom. Pomachałam mu. Byłam tam bardzo szczęśliwa, a teraz wszystko się skończyło.
Przez cała drogę wujek chyba starał się mnie pocieszyć powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Pytał mnie o szkołę i inne nic nieznaczące sprawy. Kiwałam tylko głową i nic się nie odezwałam, nie miałam na to ochoty.
Jechałam z głową opartą o szybę zastanawiając się, jak teraz będzie wyglądać moje życie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zabrałam walizkę i ruszyłam za wujkiem do domu.
Wtedy po raz ostatni zobaczyłam kobietę w czarnej sukni. Wpatrywała się we mnie ze łzami w oczach.
– Przepraszam – powiedziałam szeptem. – Przepraszam, że cię nie posłuchałam…
Weszłam do domu, a kobieta zniknęła.
*
U wujka wcale nie było miło i przyjemnie. Pierwszej nocy nie mogłam spać przejęta tym wszystkim, co się wydarzyło. Wujek wszedł do pokoju mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
Nie rozumiałam o co mu chodzi, ale chwilę później wszystko się wyjaśniło.
Zgwałcił mnie i powtarzał tę czynność przez dwa lata.
Chciałam komuś o tym powiedzieć, iść na policję, ale byłam bardzo przerażona i… zawstydzona. Bałam się wujka, nie miałam pojęcia do czego jeszcze może być zdolny. Postanowiłam zakończyć to inaczej.
Którejś nocy czekałam na niego, mając pod poduszką schowany nóż.
Wujek pojawił się, tak jak oczekiwałam, i znowu położył na mnie. Wyciągnęłam nóż i wbiłam mu głęboko w szyję. Krew trysnęła mi na twarz, jednak nie przejmowałam się tym.
Wujek trzymał się za szyję chcąc zatamować wylewającą się krew, a ja dźgnęłam go w brzuch. Zrobiłam to kilka razy, aż w końcu mężczyzna upadł na łóżko bez życia.
Nóż wypadł mi z ręki i rozpłakałam się. Myślałam o konsekwencjach, nie chciałam reszty życia spędzić w więzieniu.
Postanowiłam uciec z domu. Otworzyłam szafę i zobaczyłam czarną sukienkę, która zapewne należała do żony wujka. Z jakiegoś powodu jej nie wyrzucił, ale teraz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Spojrzałam na biurko, gdzie stało zdjęcie siostry i uznałam, że nie chcę uciekać, chciałabym być z nimi – siostrą i rodzicami.
Założyłam czarną suknię myśląc tylko o tym, jak bardzo chciałabym cofnąć się w czasie i wszystko naprawić. Zawiązałam sznur i zamierzałam wyjść z domu. Nie chciałam umrzeć w miejscu, w którym przeżyłam tyle cierpienia.
Gdy przechodziłam obok lustra zauważyłam coś, co mnie zszokowało. Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć… Kobietą w czarnej sukni byłam cały czas ja. Nie wiem, jak to możliwe, ale dowiedziałam się, dlaczego zjawa wcześniej wydawała mi się znajoma… To byłam ja.
Spojrzałam na sznur i postanowiłam zrobić to inaczej. Poprzednio przez powieszenie skręciłam sobie kark, przez co nie mogłam nic powiedzieć i z mojego gardła wydobywało się jedynie charczenie. Być może i tym razem uda mi się powrócić, jednak teraz wszystko naprawię.
Wróciłam do pokoju i podniosłam nóż, którym wcześniej zabiłam wujka.
Zamierzałam podciąć sobie żyły.
Miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze…