- Opowiadanie: dawidiq150 - Wycieczka

Wycieczka

Podziękowanie dla Bellatrix która nie betowała ale dała mi ogólne rady, pod te rady zmieniłem diametralnie tekst. Wiem, że na pewno znajdzie się jakaś osoba która skomentuje. Jestem bardzo wdzięczny.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Wycieczka

Był piękny lipcowy dzień. Szóstka przyjaciół jechała wynajętym minibusem. Kierowali się do małej miejscowości Rzepki w pobliżu Krakowa. Byli to Jarek i Edyta, która zgodnie ze swoim władczym charakterem wszystko zaplanowała. Marcin i Kasia, a także Dawid i Marta.

Wszyscy tego dnia byli w znakomitych humorach. Gawędzili sobie o tym, jak im idzie na studiach, o grach na najnowszą konsolę PS4 Pro, o swoich różnych hobby, gdy nagle odezwał się kierowca.

– Już niedaleko, zostało osiemnaście kilometrów.

Przyjaciele przerwali więc rozmowy i spojrzeli przez okna. Widok nie był specjalnie ciekawy; po lewej stronie las, po prawej pola, a dalej również las. Droga zaczęła być wyboista. Samochód podskakiwał na nierównościach.

– Poznaję tamtą górę, to już niedaleko – powiedziała Edyta – gdy zobaczymy jezioro proszę się zatrzymać.

Minęli znak z napisem „Rzepki”, a po chwili ujrzeli jezioro. Samochód zatrzymał się. Przyjaciele wzięli swoje bagaże, a Edyta powiedziała do kierowcy:

– Proszę przyjechać tutaj w środę o dziesiątej rano. W razie jakichś zmian zadzwonię.

Kierowca podziękował, następnie zawrócił i odjechał.

– Chodźcie, zaraz będzie tu wydeptana droga, to tereny grzybiarzy – powiedziała Edyta radośnie.

– Ile razy byłaś tu na grzybach? – spytał Dawid.

– Może cztery razy, ale ostatnio dawno, będzie już ponad rok.

Przyjaciele szli wdychając świeże powietrze pełną piersią a Edyta mówiła dalej.

– Jest tu jezioro, bardzo czyste, idealne do kąpieli. Dalej na wchód jakieś cztery kilometry, są jaskinie skalne, nic ciekawego tam nie ma, ale można porobić pamiątkowe fotki.

Idąc poboczem kilka minut znaleźli w końcu wydeptaną ścieżkę. Ruszyli więc gęsiego, gdyż ścieżka była bardzo wąska.

Nagle Edyta która szła pierwsza krzyknęła.

– ŻABAAAAA!!!

Chłopcy zaczęli się śmiać i podeszli bliżej, by się przyjrzeć. Nastała cisza, gdyż wszyscy byli lekko zaskoczeni widokiem. Żaba była wyjątkowo dużych rozmiarów. Do tego posiadała skrzydła niczym chrząszcz, była fioletowa, a jej skóra pokryta była dużymi porami, z których wydobywała się biała maź. Była martwa.

– Dziwna ta żaba – powiedział Marcin – nigdy takiej nie widziałem, ale nie jestem znawcą żab…

– Byłaby normalna, gdyby nie te skrzydła. Jest zmutowana – powiedział Dawid a reszta nie wiedziała, czy żartuje, czy mówi poważnie.

– Dobra chodźcie dalej – Marta była zniecierpliwiona.

Idąc ścieżka, natrafili jeszcze na trzy takie same zdechłe żaby. Szli dalej, a po kilkunastu minutach doszli do jeziora.

– Tu rozbijemy namiot – powiedziała Edyta

– Wykluczone – sprzeciwiła się Kasia – żeby jakaś wielka żaba z jeziora wleciała do środka?

Po krótkiej naradzie zdecydowano się na miejsce koło wielkiego drzewa, około dwieście metrów od jeziora i wszyscy byli zadowoleni.

Gdy rozbili namioty Jarek zaczął się rozbierać.

– Idę sprawdzić jaka jest woda w jeziorze – powiedział.

Marcin i Dawid również ściągnęli ubranie i po chwili trójka chłopaków boso, w samych kąpielówkach szła do wody.

– To my przygotujemy posiłek – krzyknęła do nich Marta.

Jarek pierwszy zamoczył stopy.

– Ach, sakramencko zimna.

– Zawsze tak się wydaje – Marcin wszedł po kolana i zaczął powoli polewać ciało wodą.

Dawid miał inny sposób. Gdy wszedł po pas nagle zanurzył się cały.

– Wcale nie jest zimna – powiedział – ma z dwadzieścia stopni.

Po chwili wszyscy trzej byli już zanurzeni. Pluskając się rozmawiali. Gdy nagle Dawid, który był najdalej od brzegu krzyknął.

– Coś mnie ugryzło w nogę!

Woda wokół niego zrobiła się mętna od mułu, więc nie mógł powiedzieć, co to takiego.

– Kurwa znowu!

Dawid szybko wybiegł z jeziora. Jego noga była zraniona, z małych ran spływała krew. Widząc to Jarek i Marcin poszli jego śladem. Ku wielkiemu zdumieniu chłopaków, z wody coś zaczęło się wynurzać. Wielka, obrzydliwa żabia głowa. Po chwili widać było już tułów. Z żabiego tułowia wiły się dziesiątki ramion każda zakończona kłapiącą paszczą.

– Oż kurwa mać! – wyrwało się Jarkowi.

Trójka przyjaciół patrzyła jak zahipnotyzowana. Z pyska potwora zaczął strzelać język, który na szczęście nie mógł jeszcze ich dosięgnąć.

– Cofnijcie się! – krzyknął Marcin.

To co działo się po chwili, było jeszcze bardziej niesamowite. Gdy tułów olbrzymiej żaby wynurzył się na około pół metra zaczęła nabrzmiewać w nim wielka gula. Działo się to dość szybko, może przez pięć sekund. Gdy gula była już rozmiarów arbuza widać było żyłki w naciągniętej skórze. Chłopcy ujrzeli prześwitujący mózg. I nagle skóra pękła. Żaba wydała przeraźliwy odgłos i momentalnie schowała się pod wodą.

– Ale jaja – powiedział Jarek.

Dawid zaczął oglądać swoją nogę. Były na niej dwa ugryzienia z których sączyła się krew.

– Co to kurwa mogło być? – zapytał.

– Całe szczęście, że nie wyszło z wody, chyba nie mogło.

Następnie wrócili do dziewczyn, które jeszcze nie uporały się z przygotowaniem posiłku. Opowiedzieli im swoją przygodę a Dawid pokazał ranę na nodze. Jego dziewczyna Marta poszła po apteczkę. Wróciła ze strzykawką i bandażem.

– Co chcesz mi wstrzyknąć? – spytał Dawid.

– Nie bój się to surowica na jad węża.

Gdy Marta zajmowała się Dawidem, Marcin zadał wszystkim pytanie.

– Co teraz zrobimy? Najpierw zmutowane zdechłe żaby, teraz ogromny potwór, który nie powinien istnieć, kto wie, co nas tu może spotkać?

– Ja się nie boję – powiedział Jarek – przynajmniej nie na tyle, by stąd wiać.

– Zróbmy głosowanie – powiedziała Edyta.

Głosowano, dyskutowano i w końcu uchwalono, że prześpią noc i rano zdecydują co dalej. Reszta dnia minęła bardzo przyjemnie i zgodnie z planem. Rozłożyli koc na trawie. Jarek wyciągnął grę planszową „Summoner Wars” i zaczęli losowanie, kto gra pierwszy. Padło na Dawida i Marcina. Reszta więc poszła do lasu po gałęzie na ognisko. Dzień upłynął wszystkim szybko. Zanim się obejrzeli, zaczęło się robić ciemno. Rozpalili ognisko i zaczęli piec kiełbaski. Wrzucili też w ogień kilkanaście ziemniaków. Długo rozmawiali głównie o potworze z jeziora.

– Jak twoja noga? – spytał Marcin Dawida.

– Całkiem dobrze, ani nie boli, ani nie ma obrzęku.

– Wiecie, co musimy zrobić? – spytał Jarek, nie oczekując odpowiedzi. – Musimy wywabić tego stwora i porobić mu zdjęcia. Wiecie, ile media nam za to zapłacą?

– Kupę forsy i może będziemy w telewizji – odpowiedziała Marta.

– Tak się zastanawiam – teraz odezwała się Kasia – Nie boicie się, że to coś wyjdzie w nocy z wody i nas zaatakuje?

– Ja się nie boję – powiedziała Marta – W namiotach jesteśmy bezpieczni.

Gdy była godzina druga w nocy, przyjaciele zgasili ognisko i udali się na spoczynek. Wszyscy bez wyjątku bardzo szybko zasnęli.

Godzinę później Marcin się obudził. Delikatnie i powoli wyszedł ze śpiwora martwiąc się, że obudzi swoją dziewczynę. Musiał się wysikać. Odsunął zamek u wejścia do namiotu i wyszedł na zewnątrz. To, co zobaczył, bardzo go zdziwiło. Nad jeziorem znajdował się jakiś obiekt. „Pewnie helikopter” – pomyślał. Reflektor obiektu oświetlał część jeziora. Gdy tak patrzył i zastanawiał się, co to wszystko ma znaczyć, światło padło w jego stronę i oślepiło go. Trwało to może pięć sekund, następnie obiekt, nie wydając żadnego dźwięku, odleciał. „Zaraz wszystkich obudzę, tylko najpierw się wysikam” – pomyślał.

Odszedł kawałek dalej od namiotu i nagle został zaatakowany. Silna dłoń zamknęła mu usta uniemożliwiając krzyk. W tętnicę szyjną wbiły się długie i ostre kły. Marcina ogarnął bardzo dziwny stan. Jakby ktoś grzebał w jego myślach. Oczami duszy zobaczył mężczyznę ubranego w strój jakby z innej epoki. Eleganckiego. Z ładną fryzurą. Mężczyzna nie otwierając ust rozkazał mu.

– Masz wszystkich przyprowadzić w to miejsce!

I obraz zmienił się, teraz Marcin widział skalisty teren pośród lasu.

– Kieruj się tym szlakiem!

Teraz ujrzał drzewo z namalowanym szlakiem turystycznym. Były to dwa żółte pasy i w środku czerwony.

– Jeśli tego nie zrobisz, zabiję twoich bliskich.

Tym razem obraz był bardzo drastyczny. Jego rodzice i rodzeństwo z pourywanymi głowami leżącymi obok.

Marcin obudził się, wszystkie obrazy miał nadal w głowie. Dotknął rany na szyi. „Więc to nie był sen” – pomyślał zrozpaczony. Jego zegarek wskazywał siódmą czterdzieści dwie. Wszyscy jeszcze spali. Spojrzał na las odległy o kilkadziesiąt metrów. Obraz drzewa w jego myślach pokrywał się z tym, na które patrzył. Podszedł bliżej i był tam też namalowany znak. Zaczął się zastanawiać, co powie swoim przyjaciołom, by poszli tym szlakiem.

Gdy wszyscy już wstali i dziewczyny przygotowały posiłek Marcin jedząc powiedział.

– Słuchajcie mam dla was niespodziankę – pozostała piątka spojrzała na niego z zainteresowaniem a on dalej mówił – gdy wstałem rano i wyszedłem z namiotu zobaczyłem grupę grzybiarzy. Zagadnąłem ich czy jest w tej okolicy coś ciekawego. Oni powiedzieli mi – nie uwierzycie – że jest nawet szlak turystyczny prowadzący do ciekawych formacji skalnych. Wspominała o nich Edyta. O tam na tamtym drzewie – Marcin wskazał palcem. – warto tam się wybrać co sądzicie? Bo ja nie mogę się doczekać – W myślach modlił się by mu uwierzyli.

Podstęp się udał. Wszyscy wyrazili chęć obejrzenia skał. Gdy więc zjedli, ruszyli szlakiem wymalowanym na drzewach. Był bardzo dobrze oznaczony, nie sposób się zgubić. Dziewczyna Marcina Kasia jednak wyczuła, że jest on jakiś nieswój. A Marcin zadręczał się, co się stanie dalej i gdy nawet chciał wszystko opowiedzieć, poczuł jakiś przymus psychiczny i nic nie powiedział. Wampir miał nad nim częściowo władzę. Był przez tę całą sytuację niemal bliski płaczu. W końcu doszli do skał. Teraz szlak namalowany był na skale. Ruszyli więc dalej. I wtedy nagle ziemia pod nimi zawaliła się. Chwilkę spadali i w końcu wylądowali w jakiejś norze. Było tu w powietrzu dużo kurzu, a światło dostawało się jedynie dziurą, którą tu wpadli. Kasia krzyknęła i wskazała coś palcem. Przed nimi w rogu nory było kilka zasuszonych trupów koło których latała chmara much. W korytarzu, który był jedynym wyjściem z tego miejsca, ukazało się dwóch wysokich mężczyzn. Ubrani byli w łachy. Byli wychudzeni, ale uśmiechali się od ucha do ucha. Widać było ich długie kły. Ich skóra była nienaturalnie blada. Włosy mieli czarne i strasznie tłuste. Byli do siebie podobni niczym bracia bliźniacy.

– Kto chce pierwszy umrzeć? – zapytał jeden z wampirów z niecierpliwością

– Jeśli ktoś umrze to chyba tylko wy – powiedziała Marta i stanęła przed swoimi przyjaciółmi jakby chciała ich osłonić swoim wątłym ciałem.

Na twarzach wszystkich odmalowało się wielkie zdziwienie. Wampir nie mógł już dłużej czekać, w mgnieniu oka zbliżył się do Marty i ugryzł ją w szyję. Słychać było chrzęst i atakujący odskoczył wrzeszcząc:

– Moje kły! Złamałem kły!

Wtedy Marta wyciągnęła przed siebie rękę, z której wystrzelił pocisk. Pocisk trafił w brzuch wampira i zrobił mu w nim wielką dymiącą dziurę. To samo stało się z drugim krwiopijcą.

– Czym ty jesteś? – krzyknął Dawid nie wierząc własnym oczom.

– Cyborg P-40 trzeciej generacji. Twoi rodzice wynajęli mnie, bym cię chronił. – Robot zerwał ręką ładną dziewczęcą twarz. Ukazała się czarna metalowa głowa z dwoma czerwonymi punktami zamiast oczu.

– Ja chyba ocipieję – powiedział – czego ja jeszcze nie wiem?

Lecz nikt mu nie odpowiedział, gdyż wszyscy byli w szoku.

Koniec

Komentarze

Całkiem przyjemnie się czytało, na duży plus jest to, że masz taki lekki, bezpośredni styl.

I fajny był ten motyw, że kiedy wampir gryzie bohatera, to w jego umyśle pojawia się obraz miejsca, gdzie ma przyprowadzić resztę.

Na plus również opis stwora wyłażącego z jeziora, zwłaszcza te żyłki na guli mnie urzekły. ;D

 

Poniżej to, co mi nie grało w tym opowiadaniu oraz moje wymądrzanie się. ;)

 

Spójność – najpierw są żaby, potem żabopodobny stwór, potem wampiry, a na końcu cyborg, te postacie nie łączą się ze sobą. Więc sugerowałbym albo zdecydować się tylko na jeden z tych tematów, albo połączyć je jakimś wspólnym mianownikiem.

 

Marta – cyborg. Jeśli na końcu wprowadzasz taki twist, to on musi być wcześniej w jakiś sposób zapowiedziany, ale oczywiście nie wprost, tylko na zasadzie jakichś przesłanek, z których by wynikało, że Marta może się okazać jakaś dziwna, np. gdyby jej chłopak myślał o niej coś w stylu “poznałem ją miesiąc temu i jeszcze tylu rzeczy o niej nie wiem, codziennie mnie zaskakuje” albo “podobała mi się i chyba się zakochałem, ale niepokoiło mnie to, że czasem wieczorem wydaje mi się, jakby jej oczy świeciły na czerwono” itd., w ten deseń.

Bo twist owszem, powinien być zaskakujący, ale musi też logicznie wynikać z całości.

 

Nie grało mi także to, że ci ludzie napotykają straszliwe zmutowane stwory, a zachowują się jak gdyby nigdy nic, np. jak we fragmencie poniżej:

 

Głosowano, dyskutowano i w końcu uchwalono, że prześpią noc i rano zdecydują co dalej. Reszta dnia minęła bardzo przyjemnie i zgodnie z planem. Rozłożyli koc na trawie. Jarek wyciągnął grę planszową „Summoner Wars” i zaczęli losowanie kto gra pierwszy. Padło na Dawida i Marcina. Reszta więc poszła do lasu po gałęzie na ognisko.

 

W namiotach jesteśmy bezpieczni.

Niby dlaczego? Jeśli to tylko jedna z postaci tak uważa, to przydałoby się wyjaśnić, że np. narrator się z tym nie zgadza.

 

A helikopter robi mnóstwo huku i wiatru, więc obudziliby się wszyscy wycieczkowicze i jeszcze pół lasu ;).

I te odstępy między akapitami są zbędne.

Paper is dead without words; Ink idle without a poem; All the world dead without stories; /Nightwish/

El Lobo Muymalo wprost nie mogę uwierzyć, że się spodobało, po tylu negatywnych ocenach moich tekstów. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. :))) Twoje uwagi są podobne jak Bellatrix. Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz.

 

Pozdrawiam. :)

Jestem niepełnosprawny...

Sympatyczna historia, którą nieźle się czyta. Widzę postęp w Twoim pisaniu, chociaż zostało jeszcze sporo pracy. O usterkach napisał już El Lobo.

Gdyby to był Twój debiut na tym portalu, to pewnie bardzo bym marudził i wytykał błędy, niezgrabnie skonstruowane zdanie, nielogiczności itd. Obiektywnie, dużo pracy przed Tobą, nie tylko od strony języka, ale również wiarygodności scen.

Z drugiej strony, wiem z jakiego punktu startowałeś i muszę docenić postęp. Pomysł jest w miarę ciekawy, fabuła jakoś się klei, a i niektóre dialogi całkiem zgrabne. I co najważniejsze, chcę się dowiedzieć jak się ta historia skończy, co znaczy, że doczytam do końca. Tylko nie wpadaj w jakąś euforię po tym komentarzu. Zdania takie jak poniżej, nie powinny się bowiem pojawić:

Szóstka przyjaciół tworzących trzy pary jechało

W razie jakichś zmian mam pana numer.

Kierowca podziękował i pożyczył im miłego wypoczynku

Byłaś tu na grzybach? Jak często?

Chłopcy przepuścili dziewczyny jak wymaga grzeczność i kontynuowano podróż.

 

Zastanów się co jest z nimi nie tak i może spróbuj coś zmienić? 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Bardzo wam dziękuję!!! Za przeczytanie i ocenę. Wprost nie mogę uwierzyć po tylu porażkach nareszcie coś się może podobać.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawidiq150 :)

Historia bardziej dla młodzieży. Mnie trochę przestraszyłeś, lekki horror jest. No, i nie spodziewałam się takiego zakończenia, fajne. Co mi się podobało: że logicznie prowadzisz akcję, są bohaterowie, jest klarownie i zrozumiale:)

Pierwsza część jest lekko usypiająca, że idą i idą, ale martwe żaby budują klimat i niepokoją. Nie wiem, jaki związek miały żaby z wampirami? Chyba dobrze, byłoby, gdyby pomiędzy nimi istniało jakieś powiązanie.

Poniżej wypisałam zdania, w których moim zdaniem brakuje przecinków. Trochę ich jest, ale pomału, to pewien nawyk, a ja też ciągle sprawdzam, ponieważ jestem niepewna.

Chłopcy przepuścili dziewczyny(+,) jak wymaga grzeczność

jej skóra pokryta była dużymi porami(+,)  z których wydobywała się biała maź.

reszta nie wiedziała(+,) czy żartuje(+,) czy mówi poważnie.

Szli dalej(+,) a po kilkunastu minutach doszli do jeziora.

nie mógł powiedzieć(+,) co to takiego.

Z pyska potwora zaczął strzelać język(+,) który na szczęście nie mógł jeszcze ich dosięgnąć.

Gdy Marta zajmowała się Dawidem(+,) Marcin zadał wszystkim pytanie.

istnieć, kto wie(+,) co nas tu może spotkać?

przynajmniej nie na tyle(+,) by stąd wiać.

zaczęli losowanie(+,) kto gra pierwszy

Dzień upłyną

Literówka – upłynął

Wiecie(+,) co musimy zrobić? – spytał Jarek(+,) nie oczekując odpowiedzi. – Musimy wywabić tego stwora i porobić mu zdjęcia. Wiecie(+,) ile media nam za to zapłacą?

Kupę forsy i może będziemy w telewizji.– Odpowiedziała Marta.

Tu bez kropki i odpowiedziała małą literą.

Gdy była godzina druga w nocy(+,) przyjaciele zgasili ognisko

To(+,) co zobaczył(+,) bardzo go zdziwiło.

Gdy tak patrzył i zastanawiał się(+,) co to wszystko ma znaczyć(+,) światło padło w jego stronę i oślepiło go. Trwało to może pięć sekund, następnie obiekt(+,) nie wydając żadnego dźwięku(+,) odleciał

Jeśli tego nie zrobisz(+,) zabiję twoich bliskich

pokrywał się z tym(+,) na który patrzył

Zaczął się zastanawiać(+,) co powie swoim przyjaciołom(+,) by poszli tym szlakiem.

Słuchajcie(+,) mam dla was niespodziankę – pozostała piątka spojrzała na niego z zainteresowaniem(+,) a on dalej mówił – gdy wstałem rano i wyszedłem z namiotu zobaczyłem grupę grzybiarzy. Zagadnąłem ich(+,) czy jest w tej okolicy coś ciekawego.

Marcin wskazał palcem. – warto tam się wybrać(+,) co sądzicie? Bo ja nie mogę się doczekać – W myślach modlił się(+,) by mu uwierzyli.

Gdy więc zjedli(+,) ruszyli szlakiem wymalowanym na drzewach. Był bardzo dobrze oznaczony(+,) nie sposób się zgubić.

Marcin zadręczał się(+,) co się stanie dalej i gdy nawet chciał wszystko opowiedzieć(+,) poczuł jakiś przymus psychiczny i nic nie powiedział.

Było tu w powietrzu dużo kurzu(+,) a światło dostawało się jedynie dziurą(+,) którą tu wpadli.

W korytarzu(+,) który był jedynym wyjściem z tego miejsca(+,) ukazał się dwóch wysokich mężczyzn

Literówka – ukazało

Byli wychudzeni(+,) ale uśmiechali się od ucha do ucha

Wtedy Marta wyciągnęła przed siebie rękę(+,) z której wystrzelił pocisk

Twoi rodzice wynajęli mnie(+,) bym cię chronił(+.) – robot zerwał ręką ładną dziewczęcą twarz. Ukazała się czarna metalowa głowa z dwoma czerwonymi punktami zamiast oczu.

”Robot” dużą literą, ponieważ to czynność nie związana z mówieniem.

– Ja chyba ocipieje – powiedział – czego ja jeszcze nie wiem?

Lecz nikt mu nie odpowiedział(+,) gdyż wszyscy byli w szoku.

Literówka – ocipieję

 

Pzd srd:)

piątkowa Asylum w niedzielę

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej:) Jeśli chodzi o mnie to tak:

Na plus

+Przyjemny styl pisania taki bez przeciągania i niepotrzebnych opisów. Jak dla mnie fabuła jest dość ciekawa.

Na minus

– Długość opowiadania. Według mnie ono powinno być dłuższe przez to mógłbyś w o wiele lepszy sposób przedstawić poszczególne postacie(mogłoby to lepiej tłumaczyć decyzje o zostaniu w tymże miejscu zamiast ucieczki), zrobić tło pod plot twista czy w ogóle wprowadzić coś przed co może nieśmiało sugerowałoby, że z tym miejscem jest coś nie tak.

– Nie wiem czy zestawienie wampir + potwór z wód jest tutaj dobre. Jak dla mnie są to potwory z dwóch różnych środowisk, o wiele lepiej by było gdybyś wprowadził kolejnego potwora wodnego np. wodnika, rusałkę czy utopca. Ewentualnie leśnego. 

Asylum dziękuję za poprawienie błędów, muszę wreszcie przyswoić sobie tą interpunkcję.. Bardzo, bardzo się cieszę, że kolejnej osobie się spodobało. Dziękuję za poświęcony czas to nie pójdzie na marne, ja będę starał się zapamiętać gdzie te przecinki powinny zawsze być.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Maria Lilith wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz!!! Rady zapamiętam :)

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, robisz postępy, ale jeszcze dużo pracy przed Tobą.

Twoja Wycieczka mogłaby się sprawdzić jako historia opowiadana nocą przy ognisku. ;)

 

Szóst­ka przy­ja­ciół je­cha­ło wy­na­ję­tym mi­ni-bu­sem. ―> Szóst­ka przy­ja­ciół je­cha­ła wy­na­ję­tym mi­nibu­sem.

 

Ich celem była mała miej­sco­wość „Rzep­ki” w po­bli­żu Kra­ko­wa. ―> Zbędny cudzysłów.

 

Idąc po­bo­czem kilka minut zna­leź­li w końcu wy­dep­ta­ną ścież­kę. Chłop­cy grzecz­nie prze­pu­ści­li dziew­czy­ny i kon­ty­nu­owa­no po­dróż. ―> W lesie, w nieznanym otoczeniu, nie ma grzeczności – to chłopcy powinni pójść przodem, chłopak powinien także zamykać grupę.

 

Była by nor­mal­na, gdyby nie te skrzy­dła. ―> Byłaby nor­mal­na, gdyby nie te skrzy­dła.

 

– To my przy­go­tu­je­my po­si­łek – krzyk­nę­ła do nich Marta ―> Brakuje kropki.

 

– Ach, sa­kra­menc­ko zimna ―> Tu też brakuje kropki.

 

Z ża­bie­go tu­ło­wia wiły się dzie­siąt­ki ra­mion za­koń­czo­nych kła­pią­cą pasz­czą. ―> Nie bardzo umiem sobie to wyobrazić – czy chcesz powiedzieć, że dziesiątki ramion były zakończone jedną paszczą?

 

Osz kurwa mać! – wy­rwa­ło się Jar­ko­wi. ―> kurwa mać! – wy­rwa­ło się Jar­ko­wi.

 

Dzia­ło się to dość szyb­ko , może przez pięć se­kund. ―> Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

– Co to kurwa mogło być? – po­wie­dział. ―> Postawiłeś pytajnik, więc raczej: – Co to, kurwa, mogło być? – zapytał.

 

Wró­ci­ła strzy­kaw­ką i ban­da­żem. ―> Wró­ci­ła ze strzy­kaw­ką i ban­da­żem.

 

Zanim się nie obej­rze­li za­czę­ło się robić ciem­no. ―> Zanim się obej­rze­li, za­czę­ło się robić ciem­no.

 

Roz­pa­li­li ogni­sko i za­czę­li sma­żyć kieł­ba­ski. ―> Roz­pa­li­li ogni­sko i za­czę­li piec kieł­ba­ski.

Smażenie odbywa się na patelni z rozgrzanym tłuszczem.

 

Wrzu­ci­li też w ogień kil­ka­na­ście ziem­nia­ków. ―> Ziemniaki wrzucone do ognia spalą się. By upiec ziemniaki, należy zagrzebać je w żarzącym się popiele.

 

Kupę forsy i może bę­dzie­my w te­le­wi­zji– od­po­wie­dzia­ła Marta. ―> Brak półpauzy rozpoczynającej dialog. Brak spacji po wypowiedzi.

 

Snop świa­tła z obiek­tu oświe­tlał część je­zio­ra. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Reflektor obiek­tu oświe­tlał część je­zio­ra.

 

Obraz drze­wa w jego my­ślach po­kry­wał się z tym, na który pa­trzył. ―> Piszesz o drzewie, więc: Obraz drze­wa w jego my­ślach po­kry­wał się z tym, na które pa­trzył.

 

Dziew­czy­na Mar­ci­na Kasia jed­nak wy­czu­ła, że jest on jakiś „nie swój”. ―> Dziew­czy­na Mar­ci­na, Kasia, jed­nak wy­czu­ła, że jest on jakiś nieswój.

 

Był przez całą sy­tu­ację… ―> Był przez całą sy­tu­ację

 

Byli do sie­bie po­dob­ni ni­czym bra­cia. ―> Bracia nie zawsze są podobni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy poprawiłem wszystko. Bardzo dziękuję!!!

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest jakiś pomysł. Wprawdzie do historii nawrzucałeś różnych rzeczy z rozmaitych uniwersów (martwe dziwne żaby, potwór w jeziorze (OK, te dwie rzeczy mogą się łączyć), cichy helikopter, który może być UFO, wampiry i cyborg), ale niech Ci będzie. Chociaż to trochę dziwne, że jedna, nikomu nieznana miejscowość dostała aż tyle dziwnych wydarzeń.

Był piękny lipcowy dzień. Szóstka przyjaciół jechała wynajętym minibusem. Ich celem była mała miejscowość Rzepki w pobliżu Krakowa. Byli to Jarek i Edyta,

Byłoza. Spróbuj pokombinować z synonimami, przebudować zdania. Tekst powinien wtedy zyskać.

– Nie bój się to surowica na jad węża.

Nie znam się, ale są różne węże (OK, w Polsce nie tak dużo). Czy istnieje uniwersalna surowica na jad każdego węża?

Babska logika rządzi!

Dzięki Finkla ten tekst to stare czasy :) Ale cieszę się, że przeczytałaś. Ja się dzięki wam bardzo wiele nauczyłem. Zamysł opowiadania był taki by było to coś oryginalnego czego jeszcze nikt nie wymyślił.

 

Pozdrawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka