- Opowiadanie: tomaszg - Matura to bzdura

Matura to bzdura

Krót­ka wa­ria­cja na temat tego “a co by było, gdyby nasza przy­szłość była już z góry usta­lo­na”?

PS. Tekst w najnowszej wersji znalazł się w książce "Jest dobrze" (e-book za darmo: https://ridero.eu/pl/books/jest_dobrze/)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Matura to bzdura

– Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, czas stop. Kochane dzieci, proszę oddawać swoje prace. Już nie piszemy. Jasiu odłóż długopis. Dziewczyny z tyłu spokój. Wszystkie prace proszę do mnie. No już, już. Szybciej. Szybciej. I pamiętajcie, żeby przykleić kod na pracy i zakleić swoje koperty z kodem – mówiła pani nauczycielka do niesfornych nastolatków na wielkiej sali gimnastycznej i tak zakończył się pierwszy dzień egzaminów dojrzałości w Publicznym Liceum numer dwieście pięćdziesiąt sześć.

Prace uczniów po zebraniu zostały spakowane z taśmami z kamer bezpieczeństwa i przekazane ochroniarzom z bronią ostrą, których jedynym zadaniem było przewiezienie ich do Okręgowego Kuratorium numer trzydzieści siedem, gdzie miały zostać porównane z wzorcami przygotowanymi przez najlepszych specjalistów z danej dziedziny.

Cały wypracowany przez lata proces był bardzo szybki i tylko niektóre prace odkładano na bok do bardziej wnikliwej analizy.

– Tutaj mam coś ciekawego. Trzydzieści punktów ponad normę – Taki właśnie przypadek zasygnalizował jeden z kontrolerów starszemu rewidentowi, który tego dnia nadzorował całe województwo.

– Jak jego skany? – zapytał rewident, mając na myśli skany mózgu robione podczas korzystania przez uczniów z hełmów VR.

– Bardzo dobre.

– Co mówi Siri?

– Ty jeszcze wierzysz w te hinduskie wynalazki?

– Nie zaczynaj.

– Ciri nie jest pewna, a Siri gorąco rekomenduje.

– No to w czym problem? Nikogo nie interesuje zdanie naszego programu, a skoro góra przyklepała, to wysyłajcie go i nie trujcie dupy, panie młodszy rewidencie. Im szybciej, tym lepiej.

– Ale przecież Siri zawsze rekomenduje.

– Litości. Masz dupochron? Masz. To w czym problem? Nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Im mniej wiesz, dłużej pożyjesz.

– To co zawsze? Studia inżynierskie?

Tylko jeden tym razem. Lepszy rydz niż nic. Szkoda, że polecą po premii – pomyślał rewident i potwierdził mocno zirytowanym głosem. – No a jak myślisz? Oczywiście że tak, i postaraj się, żeby dostał porządny kredyt, nie takie grosze jak ostatnim razem.

Kontroler zadzwonił do koordynatora okręgu:

– Mamy dla was nową skórkę. Tak. Tak. To ten. Trzydzieści. Tak. Może nawet sieci neuronowe? Dobrze.

– Nie żal ci ich czasem? – zapytał jego kolega.

– Praca jak praca, to przecież dla nich wielka szansa.

 

 

***

 

 

– Patrzcie, nie ma nawet czterdziestki.

– Zobaczcie, jaki on mądry.

– Nie no, przestań.

Kandydat numer pięćset dwanaście patrzył z zażenowaniem na grupę młodych chłopaków, z których jeden gestem przeniósł wynik kolegi z małego terminala na wielki ekran ścienny.

„Rico. 37 punktów”.

– Geniusz, geniusz! – Wszyscy wokół zaczęli się śmiać z jednego z nich, który zaczerwienił się na twarzy i szybko wykasował liczbę z ekranu patrząc ukradkiem na grupę stojących nieopodal dziewcząt.

Młodzi się oddalili, tymczasem kandydat numer pięćset dwanaście podszedł, zeskanował odcisk palca i po chwili przeczytał z niedowierzaniem informację o swoim wyniku. Raz po raz zamykał oczy, ale nawet to nic nie zmieniało i na publicznym ekranie wciąż widniała nota, że zarekomendowano go na najlepszą uczelnię techniczną w kraju.

Zamyślił się głęboko, nie zwracając uwagi na innych kandydatów, którzy ze śmiechem ponaglali go z tyłu. Mógł się zgodzić albo odrzucić propozycję, niemniej jednak w drugim przypadku prawdopodobnie całe życie musiałby się tłumaczyć, dlaczego nie był zainteresowany zrobieniem kariery.

A co mi tam. Raz się żyje – pomyślał i nacisnął przycisk akceptujący propozycję, a chwilę potem już tego żałował.

 

 

***

 

 

Aula była duża i mogła pomieścić nawet sto pięćdziesiąt osób. Wyglądała jak sala kinowa z tą różnicą, że ławy z miejscami i pulpitami ułożone zostały w półkoliste rzędy, a na bocznych ścianach widoczne były żaluzje, które zasłaniały korytarze prowadzące do innych części wydziału. Zejścia na podest dla wykładowców znajdowały się tu wyłącznie z boku i wszystko pachniało starym drewnem i przywodziło na myśl sale sprzed dziesiątek lat, w których studenci wymyślali tak archaiczne teorie jak teoria względności.

– Panie i panowie. Witajcie w najlepszej uczelni technicznej w kraju. Ten test powie nam, na jaką specjalizację się nadajecie. Macie dwie godziny. Czas start. – Młody doktorant z przodu sali spojrzał na zegarek i ostentacyjnie zaczął czytać wielką gazetę.

Na sali nastała cisza jak makiem zasiał. Ludzie zajmowali się swoim pracami, swoimi ściągami albo patrzeniem na kartki sąsiadów piętro niżej.

– Panu z trzeciego rzędu dziękujemy. – Wszyscy zaczęli się nerwowo rozglądać, a pomocnik prowadzącego dodał tylko. – Tak, tak, do pana w koszuli w kratę mówię.

Wszyscy odruchowo spojrzeli tam, gdzie jakiś młody niedoszły student zaczął zarzekać się, że nic nie zrobił. Prowadzący z przodu złożył swoją gazetę i spojrzał z dezaprobatą, a pomocnik uzupełnił:

– Rozumiem, że pani obok jest interesująca i to bym puścił płazem, ale ściąga ma takie błędy, na które nie mogę przymknąć oka. Proszę się douczyć, że pi to trzy czternaście.

Młody zaczerwienił się, zgarnął swoje przedmioty i powoli wyszedł z opuszczoną głową, kilka osób zaczęło coś nerwowo kreślić, a prowadzący podsumował w grobowej ciszy:

– Chyba państwo nie myśleli, że da się ściągać?

Egzamin dalej przebiegał bez zakłóceń.

 

 

***

 

 

– Gratulacje synu. Sieci neuronowe. Elita elit. – Rektor podał zadziornemu nastolatkowi rękę i nowiutki zielony indeks, a ten spojrzał z radością i objął rozmarzonym wzrokiem całą salę.

Kiedyś tu będę uczył – pomyślał patrząc na kolejne rzędy auli, w której jeszcze niedawno zdawał egzamin.

Chłopak ruszył powoli chcąc wrócić na swoje miejsce, w ręku kurczowo trzymał dokument z dobrej uczelni i wiedział, że wieczorem czeka go dobra zabawa i legendarne otrzęsiny…

 

 

***

 

 

– Tutaj ma pan błąd. – Doktorant powiedział to chłopakowi przy tablicy, a ten zaczerwienił się, nie wiedząc co odpowiedzieć.

Po otrzęsinach miał dużo czasu na ciężką naukę. Okazało się wtedy, że wszystko, czego się wcześniej nauczył, można wyrzucić do kosza. Nie był już prymusem i każda uwaga niezwykle go dołowała.

– Ale jeżeli będę całkował przez części…

– Tak, ale tutaj niespełnione jest kryterium, proszę siadać.

Kandydat pięćset dwanaście wrócił ze spuszczoną głową do ławki. Był niepocieszony, sprawdzał przecież wyniki w domu dwa razy i wszystko wyglądało na zgodne z metodą badawczą zaproponowaną przez autorów skryptu.

Nie chciał się kłócić z wykładowcą i tym bardziej był zdezorientowany, gdy jego kolega uzyskał ten sam wynik.

 

 

***

 

 

Kilka miesięcy później kandydat pięćset dwunasty udowodnił jedno z twierdzeń niezbędnych do poprawy algorytmu kompresji Grotli o pół procenta.

Jego praca została szeroko skomentowana na forum międzynarodowym szczególnie, że Grotli było weryfikowane przez uznane sławy, które nie widziały szans na jego poprawę.

Firma postanowiła dać mu szansę.

– Proszę, oto pańskie mieszkanie i laboratorium. Jak pan rozumie, zajmujemy się projektami o wadze strategicznej, i odwiedziny są możliwe tylko w określonych godzinach.

– Awesome!

Kandydat pięćset dwunasty z ciekawością oglądał kolejne pomieszczenia, w których miał pracować i wymyślać technologie zmieniające cały cywilizowany świat.

– Tu masz najnowszego Threadrippera i Turingi, tam laptopy, a tu kadłubki na telefon.

– Nie rozumiem – bąknął kandydat onieśmielony tą ilością sprzętu, o którym mógł tylko marzyć, gdy rozwiązywał zadania na domowym sprzęcie po starszym bracie Maćku.

– Threadrippery do skomplikowanych obliczeń, laptopy do mniej wymagających, a kadłubków możesz używać nawet w terenie. To nasza duma. Wkładasz telefon o tu, on jest ładowany i służy jako platforma do uruchamiania aplikacji i jako touchpad, kamera i modem.

– To gdzie tu ta innowacja?

– Wielka bateria jak w laptopie i wodoszczelność. To daje czasy pracy rzędu setek godzin i prawdziwą mobilność.

 

 

***

 

 

Klepnął swój commit i beknął. Nie wiedział czy zmiana będzie działać, ale miał to gdzieś – wiedział, że przy tylu zabezpieczeniach każdy problem na pewno będzie wykryty, a każdy kolejny commit liczył mu się do statystyk.

Kiedyś przejmował się tym, że jego zmiany zmieniają życie milionów, ale tak mu to spowszedniało, że pił piwo, gdy kodował.

Nie rozumiał tego, co się dzieje wokół. Nie dalej jak tydzień wcześniej zadeklarowano, że wszystkie aplikacje zostaną udostępnione wszystkim zainteresowanym z całego świata, a oni, czyli inżynierowie mają odtąd tylko nadzorować te zmiany.

W tym dniu przeszedł do kolejnego poziomu i dostał kolejną odznakę.

– Będziesz miał zespół. Wybierz pięciu z tej listy. A tu masz stażystów. I jeszcze jedno. Tam masz wyniki ich skanów – powiedział mu były już szef na krótkim spotkaniu.

– Czego?

– No tak. Znowu ktoś dał ciała i cię nie wprowadził. Dobrze, krótko mówiąc każdemu sprawdza się mózg i to pozwala przydzielić go tam, gdzie najlepiej się nadaje.

– Czy to nie jest sprzeczne z konstytucją?

– Synku. Każdy postęp wymaga poświęceń.

– Dobrze, zaoferujcie temu człowiekowi staż. – Kandydat pięćset dwunasty powiedział to chwilę potem i upił red bulla. – Stworzył technologię kompresji ekliptycznych i może nam się przydać, resztę przejrzę dzisiaj.

 

 

***

 

 

– Jesteśmy z ciebie zadowoleni i chcielibyśmy, żebyś wziął udział w pewnym eksperymentalnym projekcie. Jest to związane z drobnym ryzykiem dla twojego zdrowia, czy zgadzasz się?

Kandydat pięćset dwunasty uśmiechnął się i kiwnął głową.

– Nie chcesz wiedzieć nic więcej?

– Nie – odparł wiedząc, że co jak co, ale wszystkie projekty są sprawdzane pod względem bezpieczeństwa.

– Wprowadzimy ciebie w stan hipnozy.

– I? – Ciekawość wzięła w nim w górę.

– Zostaniesz podłączony pod interfejs, który przenosi impulsy między mózgiem i komputerem. Nic inwazyjnego. Na początek sprawdzimy tylko, czy możemy odczytywać pojedyncze dane z twojego mózgu.

– No ale przecież pracujemy nad sieciami neuronowymi i mamy tam niesamowite postępy.

– Tak, ale te są dalej zbyt drogie. Wóz albo przewóz.

– Wóz.

– Tutaj jest regulamin. Podpisz.

 

 

***

 

 

Miał teraz władzę. Widział terabity danych i czuł się z tym niezwykle dobrze. Pamiętał jak przez mgłę, że na początku mieli tylko coś przeczytać, ale nie wahał się, gdy usłyszał w głowie pytanie:

Czy chcesz więcej?

TAK.

Mógł myślami sięgnąć do dowolnego strumienia użytkowników sieci, powiększyć i przejrzeć maile czy strony, które tam przeglądali.

Czy chcesz zakończyć?

NIE, oczywiście, że nie.

 

 

***

 

 

– Przyjedziesz do nas synu? – Starsza kobieta pytała kandydata pięćset dwunastego, którego widziała na ekranie swojego smartphona.

– Nie mamo, mam teraz masę roboty. Nowy projekt dla rządu. Może w przyszłym miesiącu.

– Wiem kochanie, twoja robota jest tak odpowiedzialna. Cieszymy się z tatą z twojego szczęścia.

– Kocham was.

– My też.

 

 

***

 

 

– Ile już tam siedzi?

– Dwanaście godzin.

– A to z boku to co? – Nadzorca projektu wskazał na coś na ekranie monitorującym stan systemu.

– Ikonka połączeń nieodebranych. Ktoś do niego dzwonił i odebrała SI.

– Możemy coś takiego robić?

– Tak, zgodził się. Wszystko jest w regulaminie.

– Którego nikt nie czyta…

– Co on tam teraz robi?

– Zapoznaje się z różnymi funkcjami deszyfrowania.

– Dobrze.

 

 

***

 

 

– Twój zespół do ciebie wkrótce dołączy.

– Doskonale.

Kandydat pięćset dwunasty z ciekawością spojrzał na zdjęcia kamery ochrony, na których leżeli wybrani przez niego dzień wcześniej ludzie.

– Dlaczego są przywiązani? – zapytał, patrząc na młodych mężczyzn, przypiętych szerokimi skórzanymi pasami.

– Dla ich bezpieczeństwa.

Kamera przesuwała się powoli i w końcu objęła ostatniego z nich, a on z przerażeniem zobaczył, że to on sam.

– Ale ja jestem tutaj.

– Tutaj, tam, to rzecz względna.

– Nie chcę, nie chcę – Zaczął błagać widząc, że kolejni kandydaci są usypiani.

– Cicho młody, twoje organy posłużą innym, a mózg przyda się w jednej z tych nowych maszynek.

 

 

***

 

 

– W końcu projekt numer trzydzieści siedem przyniósł rezultaty i powiódł się znakomicie. – Szef działu badań włączył video. – Tutaj widać obiekt testowy po pierwszych dziesięciu minutach. Włókna zaczynają się tworzyć i początkowo przylegają do twarzy. Po godzinie maska jest gotowa i proces spowalnia. Tutaj obiekt po dwóch godzinach, a tu po całym dniu.

– Jak są karmieni?

– Dożylnie.

– Jakieś efekty uboczne?

– Nie wolno zrywać kokonu bez podania specjalnego środka, inaczej obiekt wpada w szał.

– Jak to przenosicie?

– Małe roboty, dla postronnych wyglądają jak ćmy.

– Trzeba napisać książkę i przygotować ludzi na to, co może się stać.

– Tak. I niech będzie trochę szalona. Że to spotyka jedynie kobiety i że to kara za feminizm i równouprawnienie.

 

 

***

 

 

– Chciałbym ogłosić sukces projektu Kokon. Wszystkie obiekty zachowują pełną zdolność umysłową, a brak ruchu nie wpływa na degradację organów.

– Co teraz?

– Przechodzimy do fazy kolejnej, czyli próby odżywiania ich na wzór roślin.

– Pan chyba sobie żartuje?

– Bynajmniej. W dwa tysiące dziewiętnastym głośno zrobiło się o pewnym grzybie w Londynie, którego nazwano blob. Badaliśmy również Ophiocordyceps unilateralis i wiele innych kombinacji substancji i organizmów. Po kilku zmianach udało nam się je przekonać do wytwarzania odpowiednich substancji odżywczych.

– Ale to nieludzkie.

– Obiekty będą funkcjonować setki lat, a ich mózgi będą miały wszystko, co niezbędne.

– Co z melaniną?

– Na razie działa tylko na Cladosporium sphaerospermum, Crytococcus neoformans, Wangiella dermatitidis i kilka innych gatunków grzybów.

– Wiecie, że potrzebujemy odporności na promieniowanie.

– Badania mogą potrwać dziesiątki lat.

– Oni chcą rezultatów, nie mogą tyle czekać. Należy wdrożyć w życie projekt Nibylandia.

 

 

***

 

 

Miał wrażenie, że coś jest nie tak. Pamiętał, że widział jakieś przerażające wideo, ale nie wiedział co na nim było.

Przeszukiwał sieć i przypadkiem znalazł artykuł z dwa tysiące osiemnastego mówiący o pewnej firmie, której nie znał z tej strony:

 

 

„Naiwni googlersi, którym dotąd się wydawało, że jedynym zastosowaniem TensorFlow będzie wyszukiwanie obrazków kotków w Internecie, zderzyli się jednak nagle z twardą rzeczywistością. Ich naukowa i programistyczna praca służy wojennej machinie Pentagonu, wyprowadzającej tysiące uderzeń z powietrza, w których niemal każdego dnia giną cywile”.

 

 

Były też inne projekty, jak chociażby Dragonfly czy zmuszanie do pracy na rzecz wojska nieświadomych kontaktorów, a on nie mógł nawet zapłakać, że pewne rzeczy dzieją się na całym świecie.

 

 

***

 

 

Na całym świecie dało się zauważyć narzekania na dziwne wyniki w wyszukiwarkach i różnych serwisach.

Niektórzy użytkownicy zwracają uwagę na to, że pomimo zachowania anonimowości dostają coś czego nie powinni. Specjaliści od sztucznej inteligencji rozkładają ręce.

 

 

***

 

 

– Dzień dobry pani dyrektor.

– Dzień dobry.

– Tu mamy nakaz.

Kobieta w Publicznym Liceum numer dwieście pięćdziesiąt sześć nawet nie spojrzała na podsunięty jej papier. Wiedziała, że prawnicy korporacji na pewno się o wszystko postarali, wiedziała też, że większością głosów w Sejmie przeszedł w końcu projekt zmniejszający wiek przestępców do szesnastu lat.

Jezu, tyle razy ich upominaliśmy.

Z roku na rok uszczelniano przepisy. Niektórzy jej znajomi mówili, że istniały całe wielkie obozy, w których reedukowano opornych. Kolejni mówili, że tak było kiedyś, a obecnie nikogo tam się nie wpuszcza i każdy skazany komunikuje się z bliskimi wyłącznie przez połączenia wideo.

Dużo osób zgadzało się, że wzmożona kontrola praw autorskich jest możliwa tylko dzięki nowym sztucznym inteligencjom.

Były nieliczne głosy ludzi mówiących, że tak naprawdę nie ma już nowych pomysłów i że każdy tekst to obecnie wyłącznie suma cytatów. Odrzucano to oczywiście jako nieprawdę, ale fakt faktem, że niektórzy politycy mówili, że wyszukiwarki czasami nie podają pewnych wyników, a to prowadzi do tego, że użytkownicy nie mogą znaleźć danego cytatu.

– Działamy zgodnie z prawem. Proszę robić to, co jest właściwe – odpowiedziała patrząc na stojące wokół bloki z taniego pianolityku.

 

 

***

 

 

Firma poinformowała o tym, że zamierza wysłać w kosmos inteligentny statek kosmiczny. Według oficjalnego komunikatu jest to wkład w rozwój ludzkości, zwolennicy teorii spiskowych doszukują się w tym nielegalnych eksperymentów biologicznych albo próby kontaktu z wyższym wymiarem.

Niektórzy mówią, że znajdują się tam twórcy firmy.

Koniec

Komentarze

Tomaszug, ponad szesnaście tysięcy znaków to już nie szort. Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

mówiła pani nauczycielka do niesfornych urwisów na wielkiej sali gimnastycznej i tak zakończył się pierwszy dzień egzaminów dojrzałości w Publicznym Liceum numer dwieście pięćdziesiąt sześć.

Nie wiem, czy nazwałbym maturzystów niesfornymi urwisami :-) 

– Tutaj mam coś ciekawego. Trzydzieści punktów ponad normę – Taki właśnie przypadek zasygnalizował jeden z kontrolerów do starszego rewidenta, który tego dnia nadzorował całe województwo.

– Jak jego skany? – Ten zapytał się mając na myśli skany mózgu robione podczas korzystania przez uczniów z hełmów VR.

Kiego grzyba "zapytał się"? Kontrolera pytał, nie siebie. Lepiej:

" – Jak jego skany? – zapytał rewident, mając na myśli skany mózgu robione podczas korzystania przez uczniów z hełmów VR." 

– Panu z trzeciego rzędu dziękujemy. – Wszyscy zaczęli się nerwowo rozglądać, a pomocnik prowadzącego z korytarza z boku dodał tylko. – Tak, tak, do pana w koszuli w kratę mówię.

Trochę zagmatwane. Najlepiej skreślić "z korytarza z boku", bo to niepotrzebne.

Prowadzący z przodu złożył swoją gazetę i spojrzał się z dezaprobatą, a pomocnik uzupełnił:

Kiego grzyba "spojrzał się"? 

a ten spojrzał się z radością i objął rozmarzonym wzrokiem całą salę.

No recydywa, normalnie. 

Nie chciał się kłócić z wykładowcą i tym bardziej był zdezorientowany, gdy jego kolega na tablicy uzyskał ten sam wynik.

To brzmi trochę tak, jakby kolega był na tablicy. Skreślić "na tablicy". 

– Threadrippery do skomplikowanych obliczeń, laptopy do mniej wymagające pracy, a kadłubki możesz używać nawet w terenie.

"Threadrippery do skomplikowanych obliczeń, laptopy do mniej wymagających, kadłubków możesz używać nawet w terenie."

wiedział, ze przy tylu zabezpieczeniach każdy problem na pewno będzie wykryty, a każdy kolejny commit liczył mu się do statystyk.

Litrówka. 

Starsza kobieta pytała się kandydata pięćset dwunastego, którego widziała na ekranie swojego

smartphona.

Wielokrotna recydywa. Wtrącę Cię do Tower. 

– Nie chcę, nie chcę – Zaczął błagać widząc, że kolejni kandydaci są usypiani.

No może bardziej dramatycznie. 

" – Nie chcę, nie chcę! – krzyknął widząc, że kolejno kandydaci są usypiani."

Włókna zaczynają się tworzyć i wpierw przylegają do twarzy.

"wpierw" brzmi archaicznie i nie pasuje do technogadki. "początkowo" byłoby lepiej. 

 

Okej, jest tam trochę błędów (interpunkcji, tradycyjnie, nie ruszałem, ale też wymaga ostrych poprawek) ale nie wynikają one z niedbałości, tylko może lekkiego braku doświadczenia. Wszystko do wytrenowania i doszlifowania. 

A ogólnie, to jest tu jakaś interesująca wizja, ale nienajlepiej przedstawiona. Oparcie tekstu o krótkie, dialogowe scenki z minimalną, najniezbędniejszą ilością opisów dodaje rzeczy dynamiki, ale jednocześnie powoduje nieprzyjemną suchość i brak informacji zwłaszcza, gdy tekst wymaga jakiegoś wprowadzenia do przedstawianego świata. Dałoby się to przełknąć, ale pod koniec rzeczy trochę wymykają się spod kontroli. Dzieje się za szybko, za dużo, bez wyraźnego sensu. Wpinanie ludzi w sieci neuronowe, zajawki jakichś matematycznych twierdzeń, prawa autorskie, dziwne wyniki wyszukiwań w Google (teoria spiskowa?) międzygwiezdna wyprawa… Za dużo, zbyt wyrywkowo, bez celu. Może gdyby tekst był mniej pośpieszny, dużo dłuższy, gdybyś poświęciła więcej czasu i uwagi szczegółom, byłoby lepiej. W obecnej postaci tekst wielkiego wrażenia nie robi. Powoduje jeno wzruszenie ramion. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

thargone@, Bardzo dziękuję za uwagi.

 

1.Moim problemem jest chyba to, że nie widzę problemów z interpunkcją (czytam po ileś razy, ale wydaje mi się, że byków już nie ma). Pracuję na tym, ale… jak widać nie udało się jeszcze. Dziękuję za napisanie, że to jednak da się wyszlifować

2.“spojrzał się” – nie do końca rozumiem dlaczego się jest błędem (przyjmuję do wiadomości, thx)

3.czy mogę poprosić Ciebie o betowanie? Piszę swoje teksty, ale nie mam zbyt dużo czytelników… Zapraszałem też do betowania, ale bez skutku… Mam kilka tekstów, które wkrótce chciałbym dodać (na pewno jest pomysł); myślę, że jest duża szansa na kolejne wersje tego, co jest…

 

Pozdrawiam

Te zwrotne formy (spojrzał się itd) to nie jakieś straszliwe przestępstwa językowe, tylko wyrażenia mocno potoczne. Może trochę przesadziłem ze ściganiem Cię za nie, ale używane w zwykłej, nie stylizowanej narracji, kłują w oczy zupełnie jak "poszłem" albo "kucłem". Prawdopodobnie, gdyby wystąpiły w dialogach, nie czepiałbym się :-) Swoją drogą sam muszę chyba zasięgnąć porady jakiegoś autorytetu, bo nie powinienem grozić autorowi więzieniem, jeśli forma nie jest jednoznacznie zdefiniowana jako błędna :-) 

Co do betowania, to ja sam raczej nie pomogę. Zajęć mnóstwo, ostatnio zawaliłem już parę bet, obiecałem, że zbetuję i nawet nie miałem okazji, by zajrzeć. Lepiej więc, bym się za betowanie nie zabierał (chociaż jeszcze poznęcam się nad Twoim drugim, wtorkowym tekstem. Służba dyżurna to nie banan z masłem :-)) Z betowaniem to w ogóle jest tak, że najlepiej działa na zasadach wzajemności – betujesz teksty innych, to inni betują Twoje. Trzeba też trochę pokomentować innych, dać się poznać. Bety wtedy szybko przyjdą.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Zrozumiałam, że pewien uczeń świetnie zdał maturę, został skierowany na najlepszą uczelnię, a potem dostał pracę z której był bardzo zadowolony. I to w zasadzie wszystko, co do mnie dotarło.

Dalsze wypadki oparły się mojej zdolności pojmowania i przestałam rozumieć, co działo się w opowiadaniu.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

Taki wła­śnie przy­pa­dek za­sy­gna­li­zo­wał jeden z kon­tro­le­rów do star­sze­go re­wi­den­ta… ―> Taki wła­śnie przy­pa­dek za­sy­gna­li­zo­wał jeden z kon­tro­le­rów starszemu rewidentowi

Sygnalizujemy coś komuś, nie do kogoś.

 

– Jak jego skany? – Ten za­py­tał się mając na myśli… ―> Zaimek zwrotny jest zbędny – sugeruje, że rewident zadał pytanie sobie, a nie rozmówcy.

Jeśli napiszesz, że Kowalski skaleczył się krojąc chleb, wiadomo że skaleczył własny palec, ale jeśli Kowalski pyta kogoś o drogę, to nie możesz napisać, że pyta się, bo on pyta nie siebie, ale  jakiegoś przechodnia. Dlatego w Twoim zdaniu wystarczy: – Jak jego skany? – za­py­tał, mając na myśli

Za SJP PWN: zaimek zwrotny jęz. «zaimek wskazujący, że wykonawca czynności sam jej podlega»

 

– Nie żal ci ich cza­sem? – za­py­tał się jego ko­le­ga. ―> – Nie żal ci ich cza­sem? – za­py­tał ko­le­ga.

Zbędne zaimki.

 

„Rico. 37 punk­tów.” ―> „Rico. 37 punk­tów”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

zło­żył swoją ga­ze­tę i spoj­rzał się z dez­apro­ba­tą… ―> …zło­żył ga­ze­tę i spoj­rzał z dez­apro­ba­tą

 

 

a ten spoj­rzał się z ra­do­ścią… ―> …a ten spoj­rzał z ra­do­ścią…

 

każda uwaga nie­zwy­kle go mocno do­ło­wa­ła. ―> Wystarczy: …każda uwaga nie­zwy­kle go do­ło­wa­ła.

Skoro dołowała go niezwykle, to wiadomo, że mocno.

 

że jego zmia­ny zmie­nia­ją życie mi­lio­nów… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

po­wie­dział to chwi­lę potem i upił Red–bulla. ―> …po­wie­dział to chwi­lę potem i upił red bulla.

Nazwy napojów piszemy małą literą: http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

Star­sza ko­bie­ta py­ta­ła się kan­dy­da­ta… ―> Star­sza ko­bie­ta py­ta­ła kan­dy­da­ta

 

wi­dzia­ła na ekra­nie swo­je­go smart­pho­na. ―> …wi­dzia­ła na ekra­nie swo­je­go smart­fo­na.

Używamy pisowni spolszczonej.

 

Dla­cze­go są przy­wią­za­ni? – za­py­tał się pa­trząc na mło­dych męż­czyzn przy­pię­tych sze­ro­ki­mi skó­rza­ny­mi pa­sa­mi. ―> Dla­cze­go są przy­wią­za­ni? – za­py­tał, pa­trząc na mło­dych męż­czyzn, przy­pię­tych sze­ro­ki­mi skó­rza­ny­mi pa­sa­mi.

 

że to kara za fe­mi­ni­zim i rów­no­upraw­nie­nie. ―> Literówka.

 

– By­naj­mniej. w 2019 gło­śno zro­bi­ło się… ―> – By­naj­mniej. W dwa tysiące dziewiętnastym gło­śno zro­bi­ło się

Postawiwszy kropkę, następne zdanie rozpoczynamy wielką literą. Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

wiel­kie obozy, na któ­rych re­edu­ko­wa­no opor­nych. ―> …wiel­kie obozy, w któ­rych re­edu­ko­wa­no opor­nych.

 

zwo­len­ni­cy teo­rii spi­sko­wych po­szu­ku­ją się w tym nie­le­gal­nych eks­pe­ry­men­tów… ―> Pewnie miało być: …zwo­len­ni­cy teo­rii spi­sko­wych do­szu­ku­ją się w tym nie­le­gal­nych eks­pe­ry­men­tów

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zmieniłem tekst i część techniczna powinna być już lepsza… natomiast wątki pewnie rozwinę, jak tylko znajdę czas.

Dziękuję za Wasz czas i uwagi.

Interesujący pomysł, dobrze pomyślany, chociaż gorzej zrealizowany (te krótkie dialogowe akapity!, lepiej byłoby zastąpić je bardziej zwartą relacją). Ten fragment zaś

 

– Mamy dla was nową skórkę. Tak. Tak. To ten. Trzydzieści. Tak. Może nawet sieci neuronowe? Dobrze.

 

zbyt łatwo pozwolił mi domyślić się, jakie będą losy głównego bohatera.

 

Mimo błędów, które wytknęli przedpiścy, muszę przyznać, że takiej właśnie fantastyki naukowej oczekuję. Mam więc nadzieję, że autor (autorka?) popracuje nad tym tekstem, bo jest szansa na wartościowe opowiadanie.

 

Dziękuję Marcin Robert → raczej nie porzucam swoich tekstów (staram się je rozwijać), myślę też, że Tobie mógłby się spodobać również pomysł z Duchów (https://ridero.eu/pl/books/a_mialo_byc_tak_pieknie/ → pliki elektroniczne dostępne za free).

C.D.N.

Zgadzam się z Thargonem – też mam wrażenie, że zbytnia skrótowość zaszkodziła tekstowi. Jeszcze z początku wiadomo, co się dzieje z 512. Ale potem – mniej więcej odkąd zobaczył własne ciało – wszystko się rozjeżdża. To w końcu na organy czy do kokonu? Nie bardzo wiadomo, kto z kim rozmawia.

No, opowiadanie zyskałoby na rozwinięciu.

Babska logika rządzi!

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka