- Opowiadanie: Scarlett - Głosowanie

Głosowanie

Taka próba, na dobry początek.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Głosowanie

Wierzę, że znacie taki motyw – kryzysowa sytuacja, wielki czerwony przycisk i jedna decyzja, która może zmienić wszystko. Wywołać eksplozję, zabić kogoś, zniszczyć budynek albo nawet cały świat. Nad przyciskiem przypadkowa osoba ociera pot z czoła. Presja i nieuchronna konieczność dokonania szybkiego, definitywnego i nieodwracalnego wyboru. Otóż, jestem takim właśnie gościem.

W porządku, jest pewna różnica, na podjęcie decyzji mam jeszcze dzień, a dokładnie 20 godzin, 47 minut i 37, 36, 35… Ok, myślę, że łapiecie o co chodzi. Odliczam dokładnie, bo wspomniane cyferki oznaczają dla mnie czas spokojnego życia, który mi pozostał. Czas, którego brakuje mi do pełnoletności. Sytuacja jest zła, a jak się w niej znalazłem? Z bólem serca stwierdzam, że zawdzięczam to głównie moim własnym rodzicom. Nie postawili mnie w niej oczywiście celowo, nie są typem ludzi niszczących własne dzieci przez swoje niespełnione ambicje czy też inne kompleksy. Moi rodzice po prostu nie wykazali się odpowiednim refleksem, kolokwialnie mówiąc – nie ogarnęli.

Podejrzewam, że brzmi to wszystko dość zawile, więc zacznę od początku. W moim kraju panuje demokracja. Pełna demokracja. Głosujemy praktycznie w każdej sprawie, nadgorliwi nie wypuszczają Newphona z ręki i klikają, klikają… nawet po kilkanaście razy dziennie. Przy czym, podkreślam – kilkanaście to w sprawach państwowych. Jeśli chodzi o decyzje związane z pracą bądź te podejmowane w rodzinie to jest ich tak wiele, że nie będę nawet wyliczał. W każdym razie, działania naszego kraju, jak i innych państw-miast, na które dzieli się współczesny świat, oparte są całkowicie na woli jego mieszkańców, w tym niedługo i mnie. System ten działa już od tak dawna i bez najmniejszych zastrzeżeń, że nikt nawet nie próbował go przekształcać w coś innego. A nawet jeśli ktoś miał taki zamysł to za każdym razem zostawał on przegłosowany przez przeciwników radykalnych zmian. Ludzi będących beneficjentami obecnego układu. A są to niemal wszyscy.

Wszystko szło idealnie, panowała pewna sprawiedliwość. Aż pojawiła się TA sprawa. Trzeciego lipca osiemdziesiątego ósmego roku istnienia XK30n (mojej ojczyzny) przegłosowano coś, co na zawsze odmieniło moje życie.

Jeden ze studentów – a jakże, prawa – dokopał się do zapisu z głosowania, które miało miejsce jakieś siedemdziesiąt lat wstecz. Podjęta została wówczas decyzja dotycząca całego naszego państwa-miasta mówiąca, że prawem większości zadecydowano, iż wszyscy mieszkańcy XK30n od tej pory nie życzą sobie słyszeć o kontaktach z pozaziemskimi cywilizacjami – niezależnie od tego, czy takowe kontakty zaistnieją czy też nie. Czemu tak to się wtedy wydarzyło – nikt nie wiedział. Skąd w ogóle takie pytanie? Również brak odpowiedzi. W każdym razie decyzja została podjęta i przekazana Nadrzędnym, a o sprawie zapomniano.

Wspomniany student tego samego dnia wyklikał głosowanie kolejne. Zazwyczaj jesteśmy oazą spokoju i jedną z bardziej stabilnych organizacji. Ciekawość wzięła jednak górę i zdecydowaliśmy rewolucyjnie – chcemy poznać kosmitów, o ile tacy nawiązali z nami w kontakt – czy to agresywny czy też pokojowy. Decyzja ponownie wysłana została do Naczelnych. Tego samego dnia pojawiła się u nas Łączniczka – istota pozaziemska głosząca swoją prawdę o świecie zewnętrznym.

Czy byliśmy zdziwieni? Trochę. Podekscytowani? Tak, ale z tendencją spadkową. Modne tematy jak ten szybko wypalają się i wypadają z obiegu. Skupienie i zainteresowanie trwa zazwyczaj do zakończenia głosowania. Liczy się władza no i statystyka. Kto w ilu głosowaniach poparł zwycięską stronę. Takie tam.

Ale Łączniczka wczuła się już całkiem dobrze w nasz ziemski klimat. Stworzyła własne głosowanie, a my połknęliśmy haczyk. Znów była w centrum uwagi. Jej propozycja wydawała się kusząco ryzykowna i była dla mnie jak spełnienie marzeń.

Bo musicie wiedzieć, że ja całe życie noszę w sobie, pielęgnuję i karmię tęsknotę za przygodą. Ale nie taką zwykłą przygodą jaką każdy może kupić w sklepie. Nie, ja chciałem odkrywać nieznane. Jest to niestety dość trudne kiedy człowiek rodzi się na tyle późno, że w świecie wszystko jest już znalezione, zmierzone i podzielone. W pewien niepokój wprawia mnie też uczucie, że każda jedna myśl, która pojawia mi się w głowie jest jedynie echem słów wypowiedzianych już kiedyś przez kogoś innego. Bo wszystko, co mogło zostać wymyślone, wymyślonym już zostało.

A ona… Łączniczka zaproponowała nam wyruszenie w kosmos i utworzenie ludzkiej kolonii na jej ojczystej planecie. Warunek był jeden, musimy lecieć wszyscy. Całe państwo – miasto, jak je Nadrzędni stworzyli. Wszyscy co do jednego. Chciała zabrać ze sobą sprawnie działający system społeczny, nie zbieraninę przypadkowych osób. Co więc zrobiliśmy? Przystąpiliśmy do głosowania.

Wtedy właśnie wydarzyło się coś, co zszokowało wszystkich sto razy bardziej niż pojawienie się Kosmitki. Sytuacja jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna, czysty ewenement. Podczas głosowania padł remis. 50 na 50. Pat, jedyna taka sytuacja w dziejach i totalna porażka naszego systemu. Przynajmniej przez chwilę.

Ktoś mądry powiedział szybko – nie denerwujmy się, jutro do grona głosujących dołączy kolejna pula młodych. Niech oni przegłosują sprawę. Brzmiało to sensownie, ale… Póki głosujemy sami, czujemy władzę w rękach. Raz się uda, a raz nie ale zawsze byliśmy częścią procesu. A teraz ktoś, albo niewielka grupa ktosiów ma przejąć władzę i sama podejmować decyzje? Było to absurdalne myślenie – przecież każdy uprawniony oddał już swój głos. Ale fakt pozostawał faktem. Wchodzące w dorosłość świeżaki miały decydować o losie wszystkich obywateli. Takie coś mogło się skończyć tylko w jeden sposób – wyrzuceniem delikwentów z kraju. Tu zaznaczę, migracje to zjawisko normalne: wymiana krwi i doświadczeń. Zazwyczaj są dobrowolne, ktoś chce szukać szczęścia gdzie indziej. Ale czasem, w szczególnych wypadkach zbieramy się i wspólnie decydujemy, kto odpada z naszego zacnego grona. A jutrzejsi nowogłosujący nie chcieli do tej grupy trafić.

Zatem, ich rodzice zaczęli masowo składać za swoje dzieci rezygnację z udziału w tym głosowaniu. Przez to jednak nie można było rozstrzygnąć sprawy. Podjęto szybkie przeciwdziałanie – przegłosowano zakaz rezygnacji z głosowania. Jestem pierwszą osobą, której rodzice nie zdążyli przed zmianą. Tak też zostałem skazany na społeczne samobójstwo. Pierwszego dnia mojego dorosłego życia mam zostać znienawidzony przez połowę populacji. A w zasadzie już teraz, kiedy czekają na wardykt nienawidzą mnie wszyscy. Rozumiecie dlaczego. Sam im się nie dziwię.

No więc siedzę i myślę. Myślę o kosmosie, który mógłby być dla mnie odrodzeniem. Ale jednak – co mi po kosmosie przegłosowanym dla XK30n, kiedy mnie już tutaj nie będzie. Wyrzucą mnie zanim zdążymy polecieć. A może by wystrzelić ich wszystkich rakietą i nigdy więcej nie oglądać? Zabawne, że już mówię ‘ich’ zamiast ‘nas’. Z drugiej zaś strony, jeśli zostawię ich na Ziemi to inne państwo – miasto będzie miało większe szanse zostania pozaziemską kolonią. Tak, to brzmi jak plan. Być może właśnie tam stąd odjechać, zostawić wszystko i wszystkich. Tu jest dom, tu mi dobrze.

Ta sytuacja, w której teraz jestem… To jest przygoda, ewenement, nieznane. Coś czego nikt jeszcze nie przeżył, czyli to, o czym zawsze marzyłem. Nikt nigdy nie był w takiej sytuacji. Jestem jak odkrywca, którym zawsze chciałem zostać. A jednak jestem też nieszczęśliwy. Marzenia są dobre żeby o nich marzyć, nie żeby je przeżywać.

Rozważam i rozważam, aż w głowie świta mi myśl. Jedziemy z tym planem.

Cały czas, który mi pozostał siedzę na rynku w centrum. Trochę drzemię, trochę jem. Dobrze, że jest ciepło. Zebrali się gapie. Obserwują mnie, tak miało być.

Kiedy wybija moja godzina podnoszę swój Newphone wysoko, żeby wszyscy widzieli. Zamykam oczy i na oślep celuję palcem w ekran. To nie ja wziąłem władzę! Oddaję ją w ręce przypadku. Nie chcę jej. Nie ja podejmuję tą decyzję. Tylko proszę, nie wyrzucajcie mnie. Na jakąkolwiek opcję by nie padło.

 

Magdalena Rolińska

Koniec

Komentarze

O, Szwajcaria do n-tej z przyjemnie rozegranym tematem.

 

Szkoda, że protagonistka nie miała monety lub kości :&)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tak, starszyzna pakuje nas w sytuację bez wyjścia, bo albo nie przemyśli, albo nie zdąży na czas, a Ty człowieku radź sobie sam i losuj na chybił trafił, modląc się o trzecie wyjście. 

Ciekawy monolog, relacja:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nieźle napisane. Trochę nużące na początku, ale później wciągnęło mimo braku akcji. 

Koncepcja futurystycznej demokracji opartej na woli naprawdę całego ludu nie jest nowa, ale miło ją zobaczyć w tak podanym settingu, zwłaszcza z zaproponowaną przez autorkę puentą. Czytałaś “Paradoks wyboru”? Zachęcam, postuluje spostrzeżenia dość zbieżne do Twoich obserwacji

Wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Miejscami popełniasz błędy, szczególnie interpunkcyjne, rekomendowałabym na przyszłość zasięgnięcia pomocy na betaliście. Widać tu talent, ale wymagający podszlifowania technicznego. Narracja jest nieco chaotyczna i nie jest to chaos świadomie wykreowany, będący odzwierciedleniem nastroju bohatera.

Drobna uwaga – unikałabym w tekstach literackich operowania aktualnie powielanym w Internecie humorem, on dezaktualizuje się szybciej niż opowiadanie. Chociaż w przypadku Kapsuły Czasu jest to być może kolejny smaczek. ;)

Wybrałaś sobie odważną formę – lity tekst, nieurozmaicony podziałem na fragmenty i dialogami, który, jak już przedmówca zauważył, może łatwo zmęczyć. Moim zdaniem wykonanie nie doścignęło jej wymagań, niemniej jest to tekst, do którego warto zajrzeć.

Powodzenia w konkursie, życzę pomyślnych wyników głosowania!

Forma monologu mi raczej nie przeszkadzała, informacje były ujawniane w stopniowy sposób, więc chęć dowiedzenia się tego, do czego prowadzi tytułowe głosowanie stanowiła motor napędowy lektury. Pomysł na totalną demokrację bezpośrednią i kosmitów zapraszających do siebie nienowy, ale tu został ujęty w fajny, symboliczny sposób – głosowania skojarzyły mi się z tinderowym przesuwaniem w lewo i w prawo – nie zastanawiałem się więc zbytnio nad realnością takiego scenariusza, przyjąłem tutaj raczej dość mocne zawieszenie niewiary. 

 

Sugestie poprawek:

 

A nawet jeśli ktoś miał taki zamysł[+,] to za każdym razem zostawał on przegłosowany przez przeciwników radykalnych zmian.

 

Przecinek przed zdaniem podrzędnym.

 

Wspomniany student tego samego dnia wyklikał głosowanie kolejne.

Trochę niezręczny szyk zdania, lepiej byłoby chyba: “Wspomniany student tego samego dnia wyklikał kolejne głosowanie.”

 

Zatem[-,] ich rodzice zaczęli masowo składać za swoje dzieci rezygnację z udziału w tym głosowaniu.

Zbędny przecinek.

 

Wyrzucą mnie[+,] zanim zdążymy polecieć.

 

Przecinek przed zdaniem podrzędnym.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Myślę, że czytam dużo mniej niż przedpiścy i przedpiśczynie, więc mnie to się wydawało bardzo świeże. Bardzo cieszę się na każdy tekst w tym konkursie, który skupia się na procesach społecznych niezależnych od technologii. Jak na 8 tysięcy znaków, to wiele się tu wydarzyło, a opowieść jest spójna i płynna – dlatego decyzję o strukturze opowiadania oceniam jako bardzo udaną. Lekkie chropowatości mi nie przeszkadzały, w narracji pierwszoosobowej można je uzasadnić autentyzmem – mamy w końcu do czynienia z nastolatkiem. Trochę szkoda, że nie ma jakiegoś uzasadnienia dla tego monologu (czy też informacji, kto może być adresatem/adresatką) – narrator prowadzi vloga czy coś, ale to jedyne do czego bym się przyczepił. Poważnie zastanawiam się nad zgłoszeniem nominacji do piórka!

Hej :)

 

Bardzo dziękuję za Wasze komentarze. Miło wiedzieć, że są tacy, którym tekst się spodobał. Uwagi biorę sobie do serca.

 

@Asylum – trzecie wyjście, pomysłu na nie szukałam w głowie najdłużej. Mam nadzieję, ze rozwiązanie nie rozczarowało ;)

 

@SaraWinter – mam w głowie porady literackie sugerujące żeby pokazywać bohatera poprzez jego zachowanie zamiast opisywać jaki jest. Więcej akcji, od samego początku – o to będę walczyć w następnych tekstach.

 

@Wiktor Orłowski – jeszcze nie czytałam ale z chęcią sięgnę po pozycję o takiej tematyce. Na przyszłość postaram się poświęcić więcej uwagi poprawności tekstu i skorzystać z pomocy na betaliście, tak jak zasugerowałeś. 

 

@Wicked G – tinder to genialne podsumowanie tego co chciałam oddać pisząc to opowiadanie. Dziękuję za korekty, będę uważniejsza jeśli chodzi o interpunkcję.

 

@Klapaucjusz – bardzo dziękuję za miłe słowa! Jest kilka rzeczy w tekście, w które chciałabym się bardziej zagłębić, wyjaśnić. Niestety, limit znaków był bezlitosny.

Nie, nie rozczarowało, było realną dostępną opcją:)

Z monologu, moim zdaniem wyszłaś obronną ręką, ponieważ trudne!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

hej, Scarlett,

 

nie jestem fanką opowiadań-monologów, szybko mnie nużą i tak też niestety było w tym przypadku. To mocno subiektywne odczucia, po prostu preferuję inne formy literackie.

Z plusów mogę wymienić zakończenie, dobrze, że zostawiasz je w sferze domysłów :)

 

Powodzenia w konkursie!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Czytałam monolog z zainteresowaniem, chociaż znużenie formą dopadło mnie pod koniec tekstu. Warto by było, żebyś jeszcze przejrzała tekst, bo nie wszystko wydawało się płynne. Chociaż i tak szacunek za dociągnięcie formy do samego końca. Taki sposób przedstawienia historii zresztą, dodał uroku do motywów jakie wykorzystałaś. 

To jest relacja, a nie przepadam za taką formą opowiadań. Wolę czytać o tym, co się stało, fabułę, narrację, a nie “słuchać” relacji głównego bohatera obarczonej dodatkowo jego punktem widzenia. Nie mogę bowiem ani się zgodzić, ani się nie zgodzić, ot dostaję pakiet informacji “tak było”. Tym razem nie bardzo, ale może następnym. :)

Pozdrawiam.

Ej, to jest naprawdę bardzo dobre! Demokracja bezpośrednia w nowym onarzędziowaniu. Trochę masz tu atmosfery Lema. Świetnie sobie radzisz w konwencji monologu, nie nudzisz, niesiesz historię w dobrym tempie. Duże wrażenie to na mnie wywarło, bardzo dobra robota. I jeszcze to zakończenie!

 

EDIT: Wróciłem sobie do tego tekstu jeszcze dzisiaj. Jak pisałem, wywarł na mnie duże wrażenie. Pomysł i tematyka są wyjątkowe. Zaimponowało mi też wykonanie – niełatwa konwencja, a wyszło bardzo naturalnie, wciągająco, nieco gawędziarsko, ale bez przesady. To jeden z moich konkursowych faworytów i, po prostu, świetne czytadło. 

Piszę to wszystko dlatego, że postanowiłem nominować do Piórka.

Z góry przepraszam Was, Lożo, bo wiem, że macie masę roboty w tym miesiącu. Ale przejrzałem swoje wcześniejsze, nieliczne nominacje i dochodzę do wniosku, że tej pracy należy się Wasza uwaga. 

Pomimo języka, który miejscami przypomina wypracowanie, opowiadanie wciąga już od drugiego akapitu. Wizja demokracji ekstremalnej jest tak realistyczna, że aż chce się wiedzieć dokąd zaprowadzi.

Zaprowadziła w naprawdę interesujące miejsce, zarówno od strony głosowanego problemu, jak i problemu głosowania.

Dobrze wymyślone, trochę gorzej napisane, ale warte wsparcia. Za świeżość Twojej wizji przyszłości i świetnie wykreowany dylemat młodego człowieka, masz ode mnie klika.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dziękuje Wam za kolejne komentarze!

Rozumiem, że nie wszyscy muszą lubić monologi – to subiektywne. Kiedy piszę opowiadanie często łapię się na tym, że narrację trzecioosobową w pewnej chwili nieświadomie zmieniam w pierwszoosobową. Z jakichś przyczyn jest ona dla mnie najbardziej naturalna. Będę eksperymentować z innymi formami.

Obiektywne są za to uwagi dotyczące stylu i pewnych niedociągnięć czy chropowatości, z których część teraz już sama dostrzegam. Przy kolejnych tekstach zaprzyjaźnię się z betalistą.

 

@Łosiot – dziękuję za niesamowicie budujący komentarz i nominację. Bardzo się cieszę, że udało mi się trafić w Twój gust i spodobała Ci się wizja, którą przedstawiłam.

 

@fizyk111 – cieszę się, że tekst Cię zaciekawił. Będę czytać, czytać i jeszcze więcej pisać żeby język dorównywał temu, co chcę przekazać.

Też tak miałem z narracją pierwszoosobową. W miarę pisania przeszło. Tak, że…

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Fajny pomysł, ciekawy setting, dobra puenta. Solidny tekścik. Pomysł nienowy, ale podany w ciekawej formie. Czytało się przyjemnie, szybko i gładko.

 

Technicznie nie jest najlepiej, brakuje ci tak z kosz przecinków, jest też parę niezręczności, parę słów wypełniaczy. Monolog jest przegadany i pełen infodumpowych fragmentów, na które nie powinnaś sobie w tak krótkim tekście pozwalać. Warto czytelnika od początku zainteresować akcją, a nie wyjaśnianiem mu reguł świata.

 

Dobijam do biblioteki, ale mam nadzieję, że w wolnym czasie pochylisz się nad przecinkami. Pozdrawiam!

www.facebook.com/mika.modrzynska

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Ogólny motyw ciekawy – osoba, która ma podjąć decyzję, skaże się nią na bycie pariasem. Jednak nie pasuje mi tu motyw, że takiego delikwenta, który przeważył, wykopią ze społeczeństwa. Taka demokracja szybko by się rozlazła.

Tak więc główny motyw działa jedynie, jeśli pójdzie się lekko w stronę absurdu. Co zresztą sugeruje sama narracja – osoby młodej, widzącej w jakiej sytuacji się znajduje. Trochę za mocno gadatliwej jak dla mnie, ale nie przynudzającej.

Tekst więc ma fajny koncept, lecz lekko trzeszczy on w trybach. Podobnie jak wykonanie – czasem ni stąd, ni zowąd wpada jakaś mocna literówka (gdzieś zamiast “werdykt” zobaczyłem “wardykt” – to błąd, który Word by z marszu wyłapał).

Podsumowując: niezły koncert fajerwerków, choć lekko chrobocze w kilku miejscach.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

@NoWhereMan, normalnie, jak taki przeważający delikwent jest anonimowy, to nikt nie ma z tym problemu. Wszyscy głosują i decyzja zostaje podjęta, nieważne czy jednym, czy tysiącem głosów. Nikt nie docieka czyj głos był decydujący.

Sytuacja, którą opisałam, na poziomie logicznego rozumowania, nie różni się niczym. Wszyscy uprawnieni oddają głos, a że wypadł remis to ostatni głos rozstrzyga sprawę. Ale ten głos nie jest już anonimowy. Ludzie widzą wycięty z kontekstu fragment – czekamy żeby jeden dzieciak oddał głos i zdecydował, co dalej z nami będzie. A do czynienia mamy z impulsywno–emocjonalnym społeczeństwem owładniętym szaleństwem głosowania (jak Wicked G zauważył – przesuwanie w stylu tindera), nie z trzeźwo myślącymi ludźmi. Jeśli jedna osoba krzyknie “Precz!” to inne chętnie pójdą za nią żeby wyładować frustrację. 

Gdyby remis był czymś częstym, to ten system faktycznie szybko by upadł. Wystarczy jednak, że społeczeństwo składa się z odpowiednio dużej liczby ludzi, a pat staje się praktycznie niemożliwy. 

 

Co do chropowatości – zgadzam się, biorę je na klatę i obiecuję poprawę ;)

Poznałam dylemat młodego człowieka, podany w niezbyt atrakcyjnej – jak na mój gust – formie monologu. A ponieważ problem jest dość osobliwy i wybiegający chyba dalej niż tylko wymagane sto lat, dobrze że nie postawiłaś kropki nad i.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

W po­rząd­ku, jest pewna róż­ni­ca, na pod­ję­cie de­cy­zji mam jesz­cze dzień, a do­kład­nie 20 go­dzin, 47 minut i 37, 36, 35 ―> Ponieważ to monolog, raczej nie wewnętrzny, więc winno być: …a do­kład­nie dwadzieścia go­dzin, czterdzieści siedem minut i trzydzieści siedem, trzydzieści sześć, trzydzieści pięć

 

o ile tacy na­wią­za­li z nami w kon­takt… ―> Literówka.

 

De­cy­zja po­now­nie wy­sła­na zo­sta­ła do Na­czel­nych. –> Wcześniej napisałaś: …decyzja została podjęta i przekazana Nadrzędnym… ―> Czy NaczelniNadrzędni to ten sam organ?

 

Bo wszyst­ko, co mogło zo­stać wy­my­ślo­ne, wy­my­ślo­nym już zo­sta­ło. ―> Bo wszyst­ko, co mogło zo­stać wy­my­ślo­ne, wy­my­ślo­ne już zo­sta­ło.

 

Całe pań­stwo – mia­sto, jak je Nad­rzęd­ni stwo­rzy­li. ―> Całe pań­stwo-mia­sto, jak je Nad­rzęd­ni stwo­rzy­li.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.

 

50 na 50. ―> Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.

 

kiedy cze­ka­ją na war­dykt… ―> Literówka.

 

Za­baw­ne, że już mówię ‘ich’ za­miast ‘nas’. ―> Jeśli miały być cudzysłowy, to: Za­baw­ne, że już mówię „ich” za­miast „nas”.

 

to inne pań­stwo – mia­sto bę­dzie miało… ―> …to inne pań­stwo-mia­sto bę­dzie miało

 

Nie ja po­dej­mu­ję de­cy­zję. ―> Nie ja po­dej­mu­ję de­cy­zję.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo udane. Niby nie ma napięcia, niby nie wplotłaś tu różnych przemyśleń, które dałoby się wpleść, a jednak napisane to tak, ze finał nie ulega wcześniejszemu przewidywaniu.

Co do wspomnianego przez Wickeda zawieszenia niewiary… Tekst w pewnym sensie jest symboliczny, więc prawo do uproszczeń jest tu normalne. Zresztą te uproszczenia można bronić na co najmniej dwa sposoby. Jednym jest to, że całość brzmi bardzo w stylu opowiadań ze starych zbiorów. Drugi jest już bardziej “twardo stąpający po ziemi” – otóż ludzie już teraz coraz mniej zastanawiają się nad tym, co wybierają. Taki efekt nagłówków, bez wnikania dalej.

Ten opis społeczeństwa szybko wybierającego, wręcz wyklikującego ważne decyzje, jest bardziej wiarygodne niż mogłoby się wydawać – a główny bohater zdaje się tu być w ostatnim momencie, gdy jeszcze może się zastanawiać (i to tez jest ciekawe – pokazanie młodych ludzi jako bardziej odpowiedzialnych od tych, którzy powinni mieć doświadczenie życiowe, ale tak naprawdę nie mają czasu na zastanowienie – tu jest potencjał na rozpisanie osobnego tekstu w tym samym świecie).

 

Podoba mi się i sposób narracji, i sama wizja społeczeństwa. Rozwiązałaś fabułę w oryginalny sposób. W dość krótkim tekście powiedziałaś bardzo dużo o świecie i jego funkcjonowaniu, a także o przemyśleniach młodego bohatera. Dobra lektura. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bardzo interesujący pomysł. Niejako powrót do Aten, bo i wszyscy głosują, i państwo-miasto.

Podoba mi się socjologiczne podejście do tematu. Dobry tekst, chociaż faktycznie formę wybrałaś mało atrakcyjną. Może by go chociaż rozbić na części? Z pozostałym czasem jako podtytułami.

Babska logika rządzi!

wilk-zimowy, Versus – bardzo dziękuje za miłe komentarze. Cieszę się, ze udało mi się w czytelny sposób przedstawić sytuację i sam tekst wzbudził sympatię. 

Finkla – ten pomysł jest wspaniały. Widzę przed oczami ten tekst z nagłówkami podkreślającymi uciekający czas i mam ochotę jeszcze raz je przeczytać w takiej właśnie formie. Bardzo inspirująca myś!

Oh, oczywiście „go przeczytać”. Stylistycznie słaby komentarz mi wyszedł. Niedociągnięcia wynikające z pisania z telefonu :p

Oczy bolą od tej ściany tekstu ;) ostatecznie jednak czytało się przyjemnie, nie znudziło czego się obawiałem widząc absolutny brak dialogów. Sam pomysł ciekawy yes

 

Jedna rzecz mi się rzuciła w oczy:

 

Nie ja podejmuję decyzję. 

 

Powodzenia!

Niestety uważam, że opowiadanie jest przegadane i nie ma w nim żadnych elementów akcji. Sam pomysł jednak do pochwalenia :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Narracja nie jest porywająca, ale pomysł na koncept polityczny stojący za fabułą i na finałowe rozwiązanie bardzo fajne. Najmniej mi w tym wszystkim wydają się potrzebni kosmici, natomiast ciekawym pomysłem wydaje mi się analiza psychiki człowieka, który już wie, że ledwie zaczął życie, a już połowa nacji go znienawidzi. Pomysł lepszy, w sumie, niż gotowy tekst. 

ninedin.home.blog

Koncept bardzo ciekawy, szkoda tylko że nie ubrany w akcję. Niemniej opisane przystępnie i ciekawie, ma też szanse zostać w głowie na dłużej. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nowa Fantastyka