- Opowiadanie: katia72 - Powiedz, kim jesteś

Powiedz, kim jesteś

Ilustracja mojego autorstwa.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Powiedz, kim jesteś

Z całej siły kopnęłam leżącą na chodniku śrubę. Mój elektroniczny but zapiszczał niczym mysz, której ktoś przez przypadek nadepnął na ogon, a śruba przetoczyła się w kierunku studzienki kanalizacyjnej, zatrzymując się dwa centymetry przed dziurą. Westchnęłam. Po jaką cholerę dałam się na to namówić?

Dyżur przy umierającym Rudianinie. Potrzebowali chętnych, ale czemu ja się musiałam w to angażować? Bo studiowałam pielęgniarstwo i alienologię? Bo nikt inny nie chciał karmić obcych? Bo płacili więcej za jedną noc niż byłam w stanie zarobić w dotychczasowej pracy przez pół roku? Poprawiłam pas, dzięki któremu mój kombinezon wyglądał odrobinę bardziej kobieco i przyspieszyłam kroku. Nie chciałam się spóźnić.

Drzwi szpitala stały otworem. Nie wiedziałam, czy wwozili przez nie jakichś rannych, czy może stwierdzili, że przewietrzą izbę przyjęć. Minęłam recepcję i ruszyłam w stronę windy. Poziom minus piętnaście. Parę sekund i byłam na dole. Strażnik zlustrował mnie od stóp do głów, chrząknął i powiedział:

– Nazwisko. Numer zlecenia.

– Irla Glod. Pięćset trzydzieści siedem.

Spojrzał na monitor, po czym bez słowa podał mi kartę wejścia. Rzuciłam na nią okiem. Moje zdjęcie i dane.

– Dziękuję.

Strażnik zmarszczył czoło i nacisnął guzik otwierający bramkę. Wkroczyłam do umieralni. Śmierdziało tu denaturatem i zgnilizną.

 

***

Cela z „moim” obcym mieściła się na końcu korytarza. Pielęgniarka o blond włosach i sztucznym uśmiechu na przesadnie upudrowanej twarzy wręczyła mi instrukcję obsługi aparatury podtrzymującej życie Rudianina, poklepała po plecach i na odchodne pożyczyła wszystkiego dobrego.

Stałam i patrzyłam na przypiętego pasami do łóżka obcego. Wyglądał podobnie do tych, których pokazywali w telewizji. Krzyżówka ośmiornicy z orangutanem i nosorożcem. Skóra pokryta zrogowaciałymi pierścieniami, otwór gębowy złożony z cienkich, nieustannie ruchomych falbanek, zarys małpiej twarzy i potężny róg na czubku czegoś, co na siłę można by nazwać głową.

Moim zadaniem było nie tylko zapewnienie opieki temu dziwacznemu stworzeniu w ostatnich dniach jego egzystencji, ale przede wszystkim wyciągniecie od niego jak największej ilości informacji. Ludzie ciągle nie wiedzieli, w jakim celu Rudianie przylecieli na Ziemię. Po co wylądowali na Pustyni Słonej i zaczęli pełznąć; jak wygłodniałe larwy muchy domowej we wszystkich kierunkach. Przetarłam chusteczką pot z czoła. Za gorąco. To przez niego. Pełzacze kochały wysokie temperatury. Sięgnęłam po butelkę wody. „Mój” obcy spał.

 

***

Karmienie, co dwie godziny, jak niemowlaka. Tylko nie pił mleka, lecz coś zbliżonego do denaturatu. Poprawiłam maskę. Spojrzałam na zegarek – jeszcze kwadrans. Podeszłam do Rudianina. Miał na imię TR67.

– Cześć, Torek. Kiedy się obudzisz i ze mną pogadasz?

Drżącą dłonią dotknęłam jednego z odnóży. Drgnęło, a ja poczułam coś, jakby delikatne ukłucie szpilką z tyłu głowy. Zabrałam rękę. Mimo maski ten okropny odór. Jak w sklepie rybnym podczas sprzątania. Zdechłe śledzie i chemikalia. Musiałam na chwilę wyjść na korytarz.

 

***

– Irla, wszystko w porządku?

Przełknęłam ślinę, przeniosłam wzrok z zielonkawej podłogi na pielęgniarkę, po czym wymamrotałam:

– Czy można by tam obniżyć temperaturę? Chociaż dwa stopnie. Nie mogę oddychać.

– Nie. Pij więcej wody. To pomaga. I jak się nie boisz, to zdejmij maskę.

– Zdjąć maskę? Przecież… – nie dokończyłam, oparłam się jedynie o ścianę, czując, że odrobinę kręci mi się w głowie.

– Za pięć minut karmienie.

– Okej.

Wróciłam do celi.

 

***

Jak się obsługuje tę cholerną aparaturę? Gdzie jest instrukcja? Czemu nie mogę się skoncentrować? Brak tlenu. Zerwałam maskę. Wciągnęłam powietrze głęboko w płuca. Co za okropny smród. O, jest instrukcja. Zabrałam się do czytania: „Włożyć rurkę w otwór gębowy, wcisnąć fioletowy guzik. W razie potrzeby przytrzymać rurkę. Gdy dioda zmieni kolor z fioletu na żółć, wyjąć rurkę. Uruchomić program komunikacyjny, kontrolować przebieg rozmowy i sporządzać notatki. W sytuacji alarmowej nacisnąć czerwony guzik”. 

Wypiłam prawie połowę butelki wody. Była ciepła, wręcz gorąca. Sauna. Pustynia. Para buchająca z pieca. Oblizałam spierzchnięte wargi, rozsunęłam kombinezon i już miałam ponownie sięgnąć po butelkę, kiedy w pomieszczeniu rozległ się nieoczekiwany pisk, a chwilę potem do moich uszu dotarł elektroniczny głos:

– Pora karmienia.

Powoli podeszłam do gabinetu. Ostrożnie wzięłam do ręki wężyk i cała się trzęsąc, nachyliłam nad Rudianinem. Wciąż spał. Tak przynajmniej pokazywał wyświetlacz. Włożyłam rurkę między falbanki. Nacisnęłam guzik. Obcy natychmiast zareagował. Zaczął ssać, a na ekranie pojawił się komunikat: „Obiekt gotowy do rozmowy”. Wbiłam wzrok w podświetlone na jasnoróżowo litery.

 

***

„Kontakt nawiązany. Tryb rozmowy aktywowany. Pytanie pierwsze: Czy wiesz, gdzie się znajdujesz?”

Lampka w kształcie trójkąta rozbłysnęła na zielono. Zerknęłam do instrukcji. Zielony znaczył „tak”.

„Czy wiesz, skąd przyleciałeś?”

Zieleń.

„Czy jesteście do nas wrogo nastawieni?”

Lampka zamrugała na niebiesko. Niebieski to „nie”.

„Czy jest was więcej?”

Zieleń.

„Czy chcesz nam coś przekazać?”

Niebieski.

„Kim jesteś?”

Brak koloru.

„Czy…”

Oderwałam wzrok od ekranu i zbliżyłam się do obcego. W jego „głowę” powbijanych było mnóstwo zakończonych igłami przewodów. Tak czy inaczej, nie miałam pojęcia, na jakiej zasadzie Rudianin przesyłał do gabinetu te wszystkie „taki” i „nie-taki”. Zmrużyłam powieki. Gorąco. Duszno. Mgliście. Nawet nie zauważyłam, że ktoś wszedł do sali.

– Niektóre z nich potrafią budować zdania. Ten nie jest wyjątkowo rozmowny, ale gdy dotkniesz dłonią rogu, wtedy… Irla, spróbuj. On nie gryzie. To tylko biedny Rudianin. Szczerze, to nie rozumiem, czemu oni tak się nad nimi pastwią.

Powoli się obróciłam. Twarz pielęgniarki falowała. Z trudem wybełkotałam:

– Jak to pa… pastwią się? Przecież obcy są cho… chorzy, a my im pomagamy.

 

***

Ciemność. Upał. Plaża nad Morzem Czarnym. Czterdzieści siedem stopni Celsjusza. Chyba musiałam na moment stracić przytomność. Gdy się ocknęłam, siedziałam na krześle przy łóżku Torka, a moja dłoń… Była niczym przyklejona do pulsującego rytmicznie rogu. Spróbowałam ją oderwać, ale nie mogłam.

Przez głowę przelatywały mi myśli. Tylko nie moje. Jego. I to nawet nie były myśli, tylko obrazy. Zobaczyłam bulgoczącą powierzchnię, nad którą unosiły się czerwonawe opary i pełzających w nich Rudian. Wyglądali dużo lepiej od Torka. Dużo bardziej… żywo.

Zacisnęłam zęby i odsunęłam dłoń. Torek… Dlaczego ja go tak pieszczotliwie nazywałam? Nie Torek, lecz monster.

Przez parę sekund siedziałam na podłodze, próbując odzyskać jasność umysłu, a gdy już trochę oprzytomniałam, napiłam się wody i na czworaka wygramoliłam się na korytarz.

– Pomocy! – krzyknęłam.

Nic. Cisza. Na szczęście było tu dużo chłodniej i mogłam swobodniej oddychać. Poczłapałam do dyżurki, uderzyłam dłonią w drzwi.

– Halo! Potrzebuję pomocy. Jest tam ktoś?

Cisza. Przypomniałam sobie o czerwonym guziku.

 

***

Ku mojemu zaskoczeniu, praktycznie od razu po wciśnięciu guzika pomocy, w celi pojawiła się pielęgniarka.

– Co się dzieje, Irla? Dlaczego nie wyłączyłaś karmienia? Źle wyglądasz. Usiądź, proszę. Oddychaj.

Podsunęła mi krzesło.

– Ja…

Ten smród, ten upał, ta mgła, ten obcy. Coś promieniowało z jego skóry, z pierścieni i z rogu, i nawet z falbanek. Latające, różnokolorowe węże. Ich długie, kręte jęzory kąsały moją głowę.

– Za… zabierz mnie stąd… Pro… szę… – wybełkotałam, po czym osunęłam się na podłogę, tuż obok łóżka.

Donośny śmiech. Czyżby to pielęgniarka się śmiała? Czy mi się tylko wydawało? Znowu ta karmazynowa pustynia. Czy Rudianie przylecieli do nas z Marsa? Pytanie. Rozbłysk niebieskiego światła. Czy on ze mną rozmawia? Gdzie ja jestem? Szpitalna sala, pustynia, szpitalna sala, pustynia. Zwymiotowałam.

 

***

– Zabierz ze mnie to obrzydliwe łapsko! Fuj! – Strąciłam z siebie jedno z odnóży obcego, wytarłam rękawem skafandra twarz i zaskoczona nagłym przypływem energii wybiegłam z pokoju.

Pokonałam korytarz, dopadłam drzwi dyżurki i… były zamknięte. Wygrzebałam z kieszeni kartę. Przystawiłam do czytnika. Na wyświetlaczu pojawił się komunikat: „Karta nieaktywna. Odmowa wstępu”. Z całej siły kopnęłam w drzwi i zaczęłam wrzeszczeć:

– Wypuście mnie! Wypuście! Pomocy!

– Przestań walczyć. Już za późno.

Obróciłam się raptownie, ale nikogo nie zobaczyłam. Ten głos… on był w mojej głowie. Rozpędziłam się i uderzyłam ciałem w szklano-plastikową powierzchnię. Nic. Nawet nie drgnęła.

– Pomoooooooooocy!!!

Odnóża obcego oplotły się wokół mojej szyi. Szamotałam się, ale ufok nie dawał za wygraną. Upadłam.

– Irla, ładne imię. Chcesz pogadać?

Przed oczyma zawirował mi zielony trójkąt.

– Świetnie. Wszystko ci wytłumaczę. Tu chodzi jedynie o symbiozę. O wymianę, przynoszącą obu stronom korzyści. My mamy chore ciała, a wy chore umysły. Nasza planeta umiera, a wasza wciąż żyje.

Oślepiający błysk. Brak tlenu. Zepsute, kurze jajo. Czerwień, a potem ciemność.

 

***

– Wypuście mnie! Co to… gdzie, cholera…

Byłam przywiązana do czegoś, chyba do łóżka, chyba do tego, na którym leżał Torek. To pewnie sprawka tej psychopatycznej pielęgniarki. Zaczęłam się szamotać i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wciąż nic nie widzę. Chciałam dotknąć palcami oczu, ale… ja nie miałam rąk, tylko odnóża.

Koniec

Komentarze

Kolejny Twój świetny tekst ze skomplikowanymi, rozbudowanymi psychologicznie bohaterami. Kiedy zaczęłam czytać to opowiadanie, miałam wrażenie, że jestem w stanie przewidzieć, dokąd zmierza. Pomyliłam się. Końcówka mocna, prawdziwy horror. Tekst skłania do refleksji o sensie pewnych działań. (Nie piszę wprost, żeby nie spojlerować).

Zgłaszam opowiadanie do biblioteki. Powodzenia w konkursie :)

Katiu, jestem Twoją fanką.

Janiemogęnooo. Poczułam tę igłę w karku. Potrafisz tak oddać emocje, tak podziałać na zmysły, że.. no brawo! 

Bardzo dobry tekst. Opowiadanie nie jest bogate w akcję, ale właśnie w zmysły. I w pytania, jak zauważyła Ando. Zabiegi stylistyczne, jak to u Ciebie, wyszły świetnie. Końcówka – o zgrozo! Dobre to było. Polecam do Biblio.

Tekst bardzo mi się spodobał. Emocje, środki artystyczne, budowa, zakończenie genialne.

Jedyne co to ten smród i skafander. Jak słyszę skafander widzę taki pełny hermetycznie szczelny pokroju astronauty czy tego od skażenia biologicznego a tam raczej smrodu nie czuć. Może to być jednak moje skrzywione wyobrażenie.

Nie przeciągając, tekst wypadł wspaniale.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Ando – bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. Tak szczerze, dużo lepiej czuję się w dłuższych formach, ale krótkie to moim zdaniem bardzo dobre ćwiczenie w pisaniu. Fajnie, że końcówka zaskoczyła. Dzięki za kliczka i pozdawiam serdecznie :)

 

Sara – super, że Tobie też tekst przypadł do gustu :) I że udało się ze zmysłami. Rzeczywiście się na nich w tym opowidaniu wyjątkwo skoncentrowałam. Bardzo dziękuję za kilka i życzę miłego wieczoru :)

aKuba139 – dzięki za odwiedziny i fajnie, że ogólnie się spodobało :) Odnośnie skafandra, to nie miałam na myśli takiego kosmicznego… Miał być po prostu ochronny ;)

Pozdrawiam serdecznie :)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mr. Maras groźniejszy od Rudianina ;) Dzięki za przeczytanie :)

Może w końcu zdążę z jakimś klikiem!

Za nim zacznę komentarz, drobna uwaga wstępna: super ilustracja! :-)

A teraz już o samym tekście. Daruj, ale tym razem będzie trochę krótko. 

Przede wszystkim byłem ciekaw, jak poradzisz sobie z limitem. Z mojej perspektywy Twoja wyobraźnia potrzebuje dużej przestrzeni (to nie zarzut, ale komplement), a tutaj ciężko poszaleć.

Radzisz sobie fajnie. Nie szalejesz z nadmiarem bohaterów czy miejsc. Konkretna sceneria, konkretna dwójka bohaterów i budujemy z tego w tym limicie tyle, ile się da. Wszystkiego nie opowiesz, ale przynajmniej nie ma takiego wrednego poczucia, że… więcej nie wiem, niż wiem. :)

Z limitem radzisz więc sobie dosyć dobrze. Forma i koncept dobrana jak trzeba. Historia też fajna. Potrafi wciągnąć. Obrazy i sceneria nakreślone wyraźnie. Nie pasowało mi tylko określenie “ufoludek”. Ono brzmi tak lekko żartobliwie, a to jednak horror. 

Zatem historia zajmująca, mały limit, więc i nie ma wielkich zahamowań – można sobie tak fajnie gonić wzrokiem za historią. To taki motyw, kiedy opowiadanie Cię zaciekawi i bardzo chcesz wiedzieć, co dalej. Wtedy wszelkie nadmierne opisy irytują jak wszyscy diabli i dobrze, że tu ich nie ma.

Końcówka nie zaskoczyła. Dokładnie takiej się spodziewałem. Natomiast nie wyciągałbym z tej informacji jakoś daleko idących wniosków. Wiadomo, że czytelnik w trakcie lektury zwykle szuka swoich domysłów potencjalnego zakończenia historii, więc to zawsze jest taka trochę zabawa w: kto kogo zwiedzie. ;-)

W każdym razie takie zakończenie przyszło mi na myśl dość szybko, tym nie mniej, dopiero jeśli inni podzielą się podobnym odczuciem, będzie można próbować wyciągać na tej podstawie jakieś wnioski. Na razie to tylko “pojedynczy incydent”.

Tyle.

Pozdrawiam.

P.S. I to by było na tyle, jeśli chodzi o trochę krótko. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

“Trochę krótko”, hm, jak na CM… :)

Fajnie, że spodobała Ci się ilustracja :) Limit… rzeczywiście lubię dłuższe formy. Zakończenie? Chyba nie miałam na celu jakoś strasznie zaskakiwać. Cieszę się, że ogólnie na plus. Ufoludka zmienię, bo chyba mogę, ale zakończenia – po pierwsze nie mogę, bo konkurs, po drugie – nie za bardzo wiem, jak ;)

Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia :)

Katia72 opowiadanie bardzo ładnie i zgrabnie napisane. Ale…

Ale mi się nie podobało. Po przeczytaniu odszedłem od kompa i podjadając frytki w kuchni zamyśliłem się dlaczego. Odpowiedź przyszła w czasie podjadania buraczków z obiadu (leżały obok frytek):

Otóż opowiadanie to, to film “Dystryk 9” zamknięty w 10k znaków (z tego co pamiętam taki był limit w konkursie) Odnoszę zatem wrażenie, że podjęłaś się niemożliwego. bo niemożliwym jest opisanie tranasformacji właśnie w takiej ilości znaków by oddać jej pełnię, lub choć obudzić głębsze emocje.

Nie chcę być miała mnie za krytykanta wiec dodam, iz chciałbym tak umieć pisać jak ty.

Hej, katiu.

Może nie ma w tym tekście nic szalenie świeżego i odkrywczego, zakończenie też można przewidzieć, ale to nieważne. Kiedy tekst świetnie się czyta, a z Twoim tak właśnie jest, reszta to dla mnie tylko drobne dodatki. Napięcie było, emocje były, no i super napisane.

Powodzenia i pozdrawiam :)

Dalekopatrzący – dziękuję za komentarz i oczywiście rozumiem, że mogło się nie spodobać :) Może następnym razem będzie lepiej… albo gorzej ;)

 

Realuc – dzięki za odwiedziny i cieszę się, że mimo wad, ogólnie się podobało :)

Ciekawie zrealizowany pomysł, choć końcówka mnie nie zaskoczyła. Wspaniała ilustracja, oddająca grozę:) Świetnie opisujesz otoczenie bohaterki nie tylko poprzez to co widać, ale i przez zapach, a nawet temperaturę otoczenia. W kilku słowach potrafisz oddać detale, które składają się na całą opowieść, dodając jej realizmu i wzbogacając. Daję klika:)

Podobało mi się. Fajnie poprowadzona narracja i utrzymany klimat. Zakończenie skojarzyło mi się z “Trollowym mostem” Gaimana, gdzie główny bohater zamienia się ciałem i życiem z trollem strzegącym tytułowego mostu. Ale to tylko luźne skojarzenie, bowiem tutaj jest zupełnie inna atmosfera gęstniejącej grozy :)

Małe mam pojęcie o horrorach, ale ostatnio jestem nimi coraz bardziej zainteresowany. Dlatego kiedy zobaczyłem, że opowiadanie ma ów tag, przeżyłem małą ekscytację.

Powoli poznaję Twoją twórczość i coraz bardziej lubię styl, w którym tworzysz. Moim zdaniem wyróżniasz się plastyczną wyobraźnią oraz kreacją ciekawych bohaterów, bohaterek. Widzę tę rzeczy w “Powiedz, kim jesteś”. Chociaż sam pomysł nieoryginalny, dla mnie jest fascynujący. Doceniam skomponowanie takiej wizji. Przekonująco poprowadziłaś narrację, a bohaterka wydała się autentyczna w swojej przygodzie. Doceniam to, że w Twoich utworach czytam zindywidualizowaną perspektywę, to znaczy taką, w której skupiasz się na bohaterach, zamiast nad filozofią dookoła. Fantastyczny świat i dobra przygoda – wystarczy. 

Sięgnąłem po lekturę z ciekawością i się nie zawiodłem. Bardzo fajna historia. Opowiadanie jest klimatyczne, zostało ładnie napisane. Piszesz lekko, to też doceniam. Groza tworzy przede wszystkim ciekawy element fantastyczny, nie tyle budzi strach, ile porusza wyobraźnię.

 

post scriptum: wykonałaś równie dobrą ilustrację :)

Fajny pomysł na dyżur – przy ciężko chorym obcym. To mi się podobało.

Końcówka mniej – była zbyt łatwa do przewidzenia.

I jakoś nie chce mi się wierzyć, że gdzieś powstała rasa ze słabymi ciałami. Jak oni wyewoluowali?

Babska logika rządzi!

Monique – dzięki za odwiedziny :) Tak, zgadzam się, że sam pomysł ok, ale gorzej z zakończeniem… Jakoś niestety nie potrafiłam nic lepszego wymyśleć :(

 

Corrinn – również dziękuję :)

 

Mersaysake – ja też lubię horrory, chociaż, uważam, że nie jest prosto napisać w tym gatunku coś naprawdę dobrego. , a już kogoś przestraszyć… Oczywiście, bardzo mi miło, że podoba Ci się ogólnie mój styl pisania :) Bardzo dziękuję :) Jeśli chodzi o to konkretne opowiadanie… Cóż, ma swoje zalety, ale ma też wady.

 

Finkla – dzięki za kliczka mimo rozczarowującej końcówki. Obcy mieli mieć na początku bardzo silne ciała (Irla widzi ich w pewnym momencie na bulgoczącej planecie w lepszej kondycji), które dopiero z czasem osłabły.

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę miłego wieczoru i cieszę się, że ilustracja się spodobała :)

Wiesz, “przewidywalna” to nie to samo, co “rozczarowująca”.

Babska logika rządzi!

:) Wiem… tylko coś ostatnio mało sypiam i wszystko jawi mi się w coraz w czarniejszych kolorach :( I “przewidywalna” zamienia się w “rozczarowująca” i… Ech, czasem muszę się zdołować, żeby być w stanie trochę odpocząć ;)

Świetne. Szkoda tylko, ze proces przemiany trochę za krótko przedstawiony. Można by trochę pociągnąć w duchu kafkowego Karalucha. :)

Kolejny Twój tekst, który mnie dotknął, po gombrowiczowsku. Kocham „Kosmiczny szpital” i niewiele obchodzą mnie recenzje. Dla mnie kultowy pomysł, i zapis, i wyobraźnia. Żadna inna powieść White mnie tak nie wciągnęła.

Poruszasz ciekawy temat: towarzyszenie przy śmierci, pomoc i… nie będę spojlerować. 

Podobało mi się rozwiązanie. Prawdopodobne, dylemat: czy pchać się, czy nie, i co z tego może wyniknąć.

 

Zerknij na to, co zauważyłam, ale sprawdź po swojemu, czy proponowane lepsze, za wyjątkiem pierwszego, czyli literówki.

‚Nie wiedziałem, czy wwozili przez nie jakichś rannych,

Literówka, chyba ona.

‚a najwięcej na północ

Niezgrabne mi się zdaje

,Karmienie, co dwie godziny. Niczym niemowlak. Tylko nie pił mleka, lecz coś zbliżone do denaturatu.

Chyba połączyłabym; niemowlaka?; zbliżonego?

 

Skarżę się:) i pisz, a najlepiej składaj opowiadania w tomik i rozsyłaj!

dobrej nocki:)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nikolzollern – uwielbiam kafkowego Karalucha :) Wielkie dzięki za przeczytanie i komentarz :)

 

Asylum – jak zwykle dla mnie bardzo miła :) Dziękuję bardzo, zaraz poprawiam błędy… Odnośnie rozsyłania, myślę, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, rok, dwa… W sumie to ja bardzo lubię się uczyć. I teraz za zadanie wyznaczyłam sobie pracę nad zakończeniami ;)

 

 

Nikolzollern, Asylum – Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnej nocy.

Piękne opowiadanie, przejmująca ilustracja.

Zapisuję się do klubu Twoich fanów i czekam z niecierpliwością na tomik w papierze, oczywiście z ilustracjami Twojego autorstwa.

Temat może i ograny, ale liczy się wykonanie, a to jest genialne. 

Jeśli coś będziesz poprawiała, to wpadła mi w oko jeszcze “widna” zamiast “windy”.

Pozdrawiam smiley

Facies_Hippocratica – dzięki wielkie za miłe słowa :) Coś mi wszystkie “króciaki” wychodzą mało oryginalne, więc tak sobie myślę, że chyba dam sobie z nimi spokój i będę pisać dłuższe opowiadania. Dziękuję bardzo za “windę” :) I fajnie, że ilustracja się spodobała :) Pozdrawiam serdecznie.

Katiu:), miła nie jestem, z lekka wiedźmowata i porywcza. Ty, tam do tych moich wskazań błędowych za bardzo się nie przywiązuj – rozsądź w cichości ducha:p

W takim razie cieszę się, że widzisz horyzont, a tymczasem z przyjemnością będę czytała Twoje opowiadania, już bez presji, że może ostatnie oraz głowę przestanę Ci zawracać z wydawaniem. Czasami przypominasz mi A. Carter.

pzd srd:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Podoba mi się, że przechodzisz od razu do rzeczy i do sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka. Nie wiem, czemu bohaterka zgadza się na zlecenie ani kim dokładnie jest…. i cieszę się, że tego nie wiem. Tak jak pisał CM, mamy scenerię, bohaterów, i lecimy z dobrą, wciągającą opowieścią.

 

Dobry tekst :) Bierzesz znany schemat i opisujesz go tak, że chce się czytać. Podobało mi się zwłaszcza osamotnienie bohaterki, zamknięcie w dyżurce, postawa pielęgniarki – to, że nie docierały do niej jakiekolwiek prośby bohaterki, najbardziej budowało atmosferę grozy. Pozdrawiam :)

Cóż mogę dodać od siebie? Katiu, dobrze wiesz, że umiesz świetnie rozpisać swoje postacie – czytelnik angażuje się i jest ciekawy, co będzie dalej. Końcówka nie okazała się dla mnie zaskoczeniem, ale sposób prowadzenia narracji i motywy, które wykorzystałaś są bardzo miodne. I zauważyłam, że im bardziej tekst mi się podoba, tym trudniej mi napisać dłuższy komentarz. Czyli tradycyjnie, trafiłaś w punkt mojego gustu i co lubię czytać na co dzień :)

Asylum – z Ciebie to bardzo słodka Wiedźma ;) a odnośnie porywczości, bardzo dobrze Cię rozumiem, bo sama do spokojnych osobników nie należę. Dlatego też czasem, gdy mi się coś nie uda, to sobie myślę, że już nic więcej nie narysuję ani nie napiszę, ale potem i tak mnie zarówno do pisania jak i rysowania znowu ciągnie i tak się to wszystko kręci ;)

Z wydawaniem, jak pewnie wszyscy wiemy, prosto nie jest… Chociaż moim zdaniem warto próbować i może ja też kiedyś spróbuję :) Teraz jeszcze czuję się za słaba, zarówno pod względem pisarskich umiejętności, jak i psychiki :)

 

Clevish – dziękuję bardzo za komentarz, cieszę się, że sie spodobało, mimo ogranych motywów. A pielęgniarka, to już nie do końca była pielęgniarka ;)

 

Deirdriu – bardzo dziękuję za wizytę i miłe słowa. Jak już wcześniej pisałam zakończenia wciąż sprawiają mi dużo problemów, chociaż w przypadku tego tekstu, chyba bardziej problem jest ogólny brak oryginalności…

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego wieczoru :)

Spokojnie, Katiu, swoją drogą podążaj. Nic, na hop! Wszystko w swoim czasie. Za dwa lata Ci przypomnę i bez napinania się, no, może trochę, czasami:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

:):):) heart

A pielęgniarka, to już nie do końca była pielęgniarka ;)

Tak, zauważyłam, to było jasne w tekście ;) Skrót myślowy z mojej strony.

smiley

Ładnie skrojone pod limit, nieźle upchnęłaś klimat, ale zabrakło mi tego strachu. Był niepokój… bardzo lekki, ale nie strach. Pogasiłem światła w pokoju, włączyłem sobie odpowiednią muzykę, ale czegoś mi zabrakło. Bez dwóch zdań pięknie piszesz, Katiu i masz wspaniałą wyobraźnię, ale tutaj bardziej przytłoczyła mnie ta “duszność” i ciekawość – czułem to, ale nie pojawił się ten głęboki stan odrętwienia, który każe czytać do końca mimo coraz bardziej pochłaniającego niepokoju.

Brakowało mi lepszego sprzedania informacji, że bohaterka musiała tam pójść i podkreślenia, że to raczej nie do końca zrozumiałe oraz bezpieczne – przez większość tekstu prowadziła mnie ciekawość świata i tych obcych, a nie obawa, więc niestety tej roli tekst dla mnie nie spełnił.

Moim zdaniem gdybyś od początku, spróbowała budować napięcie i ograniczyła nieco opisy o cieple, tekst wypadłby w moich oczach znacznie lepiej.

No ale niezaprzeczalnie ciekawy i oryginalny, klimat dość ciężki, to się udało. Tekst dobry, gdyby nie tag “horror”, oceniłbym jako światy, ale przez niego spodziewałem się czegoś nieco innego.

Może po prostu takie ufoki mi nie podeszły, kto wie… ;)

Powodzenia w konkursie!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dobre. Ale to u Ciebie norma :D. Znajdujesz swoją drogę – widze, że kolejne Twoje opowiadania są coraz bardziej różnorodne. I że niejako wychodzisz z ich tematyką “na zewnątrz”, nie są już tak hermetyczne i introwertyczne jak kiedyś – a to tylko im robi lepiej.

Tym razem klimat mocno kafkowski (przypomniała mi się natychmiast Przemiana;). Przeczytałem z zainteresowaniem. Pozdrawiam :)

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Dodam jeszcze, że dla mnie zakończenie okazało się zaskakujące. Obstawiałam, że wątek horrorowy będzie związany z czymś wewnątrz szpitala. Szczególnie, że ta pielęgniarka wydała się od razu dosyć mroczna.

MaSkrol – dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz. Zmieniłam tag na fantasy, bo w sumie masz rację, że to nie horror :) Do tego, żeby napisać dobry horror, odpowiednio zbudować napięcie i kogokolwiek przestraszyć, to jeszcze mi niestety dużo brakuje…

 

Rybaku – dzięki za wizytę. Fajnie, że skojarzyło Ci się z “Przemianą” :) Odnośnie różnorodności, rzeczywiście próbuję pisać różne rzeczy, żeby się sama sobą nie znudzić ;) A że jedne wychodzą lepiej, a inne gorzej, tak to już jest :)

 

Ando – cieszę się, że Tobie zakończenie sie spodobało. A odnośnie pielęgniarki to moja ulubiona postać w tym tekście ;)

 

Życzę wszystkim miłego wieczoru :)

Ciekawe :)

Przynoszę radość :)

Fajnie, że ciekawe :) Dzięki Anet :)

Do jego „głowy” powbijanych było mnóstwo zakończonych igłami przewodów.

Chyba raczej “W jego głowę…”

 

Podobała mi się kompaktowość tego opowiadania, bo udało Ci się zmieścić całą historię w niecałych 10k znaków bez żadnej szkody dla fabuły. Cała reszta…

Przyznam, że bez zachwytów. Nie przekonał mnie styl, te jednowyrazowe zdania, chociaż podejrzewam, że zdecydowałaś się na taki zabieg, żeby zaoszczędzić znaki ;) Do mnie nie do końca przemawia taki styl; w szortach jeszcze ok, na dłuższą metę – meh.

Historia też tak zupełnie średnio mi się. Finał ograny i przewidywalny.

 

Sorry, że tak marudzę, ale przeczytawszy najpierw komentarze, nastawiłam się na bombę i trochę rozczarowałam.

 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Gravel – to z pewnością nie jest jakiś super tekst, ech, myślę, że pod względem pomysłu należy nawet do słabych. Tak czy inaczej, bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz. Jeśli chodzi o jednowyrazowe “zdania”, będę starać na nie w przyszłości bardziej uważać. Zaraz poprawiam błąd.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru.

Niby wszystko już gdzieś było: szpital, obcy, podmianka jaźni. Blond pielęgniarka może to nie to samo co faceci w ciemnych garniturach i jeszcze ciemniejszych okularach, ale ok. Mimo to a może własnie dla tego czyta się to całkiem dobrze. pozdrawiam. 

MPJ78 – dzięki za wizytę, wiem, że nie za oryginalnie, ale fajnie, że się dobrze czyta ;) Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia :)

Podoba mi się "piwniczny" klimat. Zawsze lubiłem te korytarze na 15 piętrze pod ziemią i niżej. :) Jak zwykle u Ciebie dobrze napisana część obyczajowa. Co prawda obcy skojarzył mi się z "kreskówką" Marsjanie atakują, ale opis sugestywny, choć nie do końca oryginalny. Dobre przejścia do kolejnych scen, widać wyraźnie, że dużo teraz piszesz i robisz już to z dużą świadomością.

To, co zastanawia mnie najbardziej, to bohaterka. Od jakiegoś czasu widzę w Twoich głównych bohaterach wspólne cechy: niepewność, alienacja, ale też dobroć. I choć na pierwszy rzut oka ci bohaterowie przechodzą wewnętrzne przemiany (może akurat tutaj nie), to po głębszej analizie myślę, że wcale tak się nie dzieje.

Niezmiennie jednak lubię zaglądać do Twoich opowiadań.

Pozdrawiam.

Darcon – miło mi, że wciąż lubisz zaglądać do moich tekstów :) Mimo iż ostatnio, idą chyba nie do końca w tym kierunku, który lubisz… :) Jeśli chodzi o bohaterów, to raczej nie przechodzą żadnych przemian – przemyślę to, pisząc kolejne opowiadania.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru :)

Świetne opowiadanie! No i grafika wspaniała. Wygląda bardzo profesjonalnie. Jesteś grafikiem? Bardzo spodobały mi się niepewne uczucia bohaterki do obcego. Mieszanka strachu, współczucia i obrzydzenia.

Djehuty – dziękuję za wizytę i miłe słowa :) Odnośnie ilustracji, nie jestem profesjonalnym grafikiem, ale rysuję hobbystycznie już ponad sześć lat :)

Jeszcze raz dzięki i miłego dnia :)

Piękna ilustracja Katiu ;)

Wszędzie gdzie zaglądam to grozą wieje, a ja nie lubię horrorów ;) ale zaczynam czytać i nie mogę się oderwać. Podobał mi się bardzo klimat Twojego opowiadania. Przytłaczająca duchota, gorąc i zapach… Malujesz słowami.

Dziękuję, Matko Chrzestna :) Tym razem chyba jednak ilustracja lepsza od tekstu, ale cóż… ;) Pozdrawiam serdecznie.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Arnubis, dzięki za wizytę :)

Fajna ilustracja. Pasuje do klimatu. Miałem ciarki na końcu.

BlackSnow – wielkie dzięki :) I miłego dnia :)

Zdawałoby się, że to tylko dyżur przy chorym, ale kiedy atmosfera zaczyna gęstnieć od woni, temperatury i czegoś jeszcze nieuchwytnego, a Irla zdaje się dosłownie nie mieć wyjścia…

Ech, Katiu, krótkie to opowiadanie, a tyle w nim emocji!

 

ude­rzy­łam cia­łem w szkla­no­pla­sti­ko­wą po­wierzch­nię. ―> …ude­rzy­łam cia­łem w szkla­no-­pla­sti­ko­wą po­wierzch­nię.

 

O przy­no­szą­cą obu stro­nom ko­rzy­ści wy­mia­nę. ―> Tu chyba miało być: O wymianę, przy­no­szą­cą korzyści obu stro­nom.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg – bardzo się cieszę, że sie spodobało i oczywiście dziękuję za wyłapane błędy :) Zaraz poprawiam.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia :) 

Bardzo proszę, Katiu, i, jeśli wolno, proszę o kolejne horrory, albowiem świetnie Ci wychodzą. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To bardzo mi miło :) Kolejny tekst to nie horror, i ten nad którym obecnie pracuję też nie, ale następny napiszę jakiś horrorek ;)

Pozostaje uzbroić się w cierpliwość, a czas oczekiwania skracać sobie lekturą innych Twoich opowiadań – coś tam jest w kolejce. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest, jest, tylko chyba trochę mniej w stylu Reg ;)

Przeczytamy, zobaczymy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:):):)

 

Blacktom, wielkie dzięki za przeczytanie :)

Trochę mam z tym tekstem problem. Historyjka jest prosta, zakończenie akuratne, choć wyciągnięte z worka kilku opcji, na które się zanosiło, ale to żaden zarzut. Istota rzecz tkwi w tym, jak nam tę historyjkę sprzedajesz. Na początku myślałem, że wszystko jest tu na poważnie, lekka groteska (sam pomysł:), ale ogólnie pełna powaga. W którymś momencie zacząłem czytać to jak pulpową historyjkę ze Strefy Zmroku. Przerysowane postacie (pielęgniarka w typie pin-up, okulary w rogowej oprawie), tanie efekty (ten gorąc i rozmazujący się obraz omdlewającej bohaterki), gumowy kosmita, tkwiący na łóżku niczym upiorna babcia z weirdowej wersji Czerwonego Kapturka. No i wtedy zacząłem się naprawdę dobrze bawić:) W takim anturażu to opowiadanie strasznie mi się spodobało:)

Michał Pe – dzięki za komentarz, a tekst… jednym się podoba bardziej, innym mniej. Moim zdaniem, niestety, też czegoś mu brakuje, ale tak szczerze, to nie potrafię pisać krótkich tekstów…

Pozdrawiam serdecznie :)

Ależ mi się podobało, po prostu podczas lektury wyobraźnia mnie chyba trochę za bardzo poniosła:) 

To cieszę się :)

Bardzo mi się podobało. Wzięłaś znane klocki i zbudowałaś z nich taki nowy nawiedzony szpital, że się oglądałam za siebie przy lekturze. Tekst stoi klimatem i narastającym nastrojem groteski i grozy jednocześnie. Kosmiczny horror w mikroskali wyszedł ci bardzo fajnie.

ninedin.home.blog

Ninedin – bardzo dziękuję :) Cieszę się, że się spodobało mimo ogranych motywów :)

Pozdrawiam serdecznie :)

Świetne opowiadanie, przeczytane na kilku wdechach. Przyjemnie topiłem się w gęstniejącym klimacie :)

Edward – bardzo dziękuję :):):)

Tak, opowiadanie dobrze sie czytało, ale mam jedną uwagę natury logiki fabularnej. Ciekawe czy jesteś w stanie to obronić.:)Torek mówi: My mamy chore ciała, a wy umysły… a potem bohaterka ląduje w chorym ciele obcego i jej chory umysł nim kieruje. Logicznirj by bylo, zeby zdrowy umysł obcego wylądował w zdrowym ciele bohaterki prawda?

Bruno – wydaje mi się, że jest tak jak powinno być, umysł obcego przejmuje zdrowe ciało bohaterki, a jej chory umysł ląduje w chorym ciele ufoludka…

Na tak, jakiegoś zaćmienia doznałem:) Przecież to logiczne co mowisz… Moze zbyt późno to czytałem :/ Swoją drogą ten ufoludek to był okrutny, mógł przecież po prostu zabrać tylko jej ciało, a ją po prostu zabić a nie umieszczać w chorym ciele by cierpiała:(

Ufoludek rzeczywiście nie za fajny, brr, nie chciałabym się na takiego natknąć… Pozdrawiam serdecznie :)

Dobrze się czytało, opowiadanie jest spójne, ma klimat i trzyma w napięciu. Pomysł z przechodzeniem umysłów w inne ciała nie jest może zbyt oryginalny, ale wygląd kosmity już tak. Trochę za szybko leciały te opisy zwidów bohaterki, za szybkie przeskoki i za krótkie opisy:

Szpitalna sala, pustynia, szpitalna sala, pustynia

Nawet jeśli chciałaś osiągnąć właśnie taki efekt, że bohaterce bardzo szybko migają te obrazy, to jednak mi te szybkie przeskoki nieco zgrzytają.

Rozumiem, że w ciele pielęgniarki był kosmita. W sumie tekst pokazuje, że nie ma żadnej symbiozy, tylko rasy nawzajem się męczą i wykorzystują – ludzie ich wykorzystują do jakichś dziwnych badań i eksperymentów, a kosmici wiadomo co robią. Myślę, że przesłanie jest uniwersalne – dążymy do symbiozy, a jednak nie wychodzi (chociaż może kosmici z tego tekstu rozumieją symbiozę inaczej albo nie wiedzą, że zabieranie czyjegoś ciała jest be).

Sonata – dziękuję bardzo za obszerny komentarz. Przeskoki rzeczywiście trochę zgrzytają, spróbuję coś z nimi zrobić, ale już ogłoszeniu wyników konkursu.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia :)

wyszło ci bardzo dobre opowiadanie, katiu :) Budujesz napięcie stopniowo, a atmosfera przytłacza ciasnotą i dusznością. Może nie masz tu horroru, ale thriller na pewno. Znane motywy wykorzystujesz w nowy sposób i mimo że końcówka nie zaskakuje szczególnie to lekturę oceniam jako udaną :)

 

edyt:

 

ach, no i bardzo ładny rysunek wprowadzający! 

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Sy – dziękuję :) wiem, że wyszło mało oryginalnie, ale cieszę się ogólnie się podobało :) I miło mi, że ilustracja też przypadała Ci do gustu :)

Pozdrawiam serdecznie :)

wyszło mało oryginalnie

nie czytam zbyt wielu opowiadań grozy z kosmitami, więc dla mnie to było dość świeże doświadczenie. Tym bardziej się cieszę, że natrafiłam na twoją twórczość; twojego stylu pisania nie trzeba reklamować :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Dzięki Sy :):):)

Dreszczyk i motyw z kosmitami jak najbardziej są. Puenta może troszkę spodziewana, ale nie przeszkadza ogólnemu wrażeniu. Tak trzymać!

Oidrin – Bardzo dziękuję :):):)

Jurorska paplanina ;)

 

Ależ ja uwielbiam narrację w pierwszej osobie! Wielu uważa, że przy jej pomocy nie można przekazać takiego zakresu emocji, co w innych, że jest niepraktyczna w budowie świata przedstawionego, trudna dla czytelnika … ale dla mnie jest doskonała do tworzenia psychologicznie rozbudowanych postaci. Tutaj wszystko ma znaczenie. Rytm myśli snutych przez postać. To na co zwraca uwagę, czego nie widzi lub nie chce widzieć. W końcu jest tylko ona…

Tak. Narracja w pierwszej osobie jest super i świetnie nadaje się do krótkich form, co autor udowodnił swoim opowiadaniem. Jest tutaj cała paleta emocji, wrażeń doznań zmęczenie, wypalenie, wątpliwości, strach… I wszystko co najlepsze – klimatyczne i ciężkie jak smog wciągany wieczorami w nasze płuca. Każdy poczuje.

No i takie jest to opowiadanie. Umiejętnie zagospodarowane, właściwie poskładane i dostatecznie wyakcentowane. Fantastyki nie brakuje. Obcy, inwazja, telepatia, zamiana umysłów… miejscami nieprzyjemnie kliszowate i wtórne, ale bezapelacyjnie fantastyczne. Wszystko skąpane w przyzwoitym rytmie akcji i obdarzone ludzkim bohaterem.

Czy w taki razie ów ciężki dyżur jest sednem opowiadania, przesłania, które z tak atrakcyjnego wykonania powinno przebijać na plan pierwszy? Nie. Bynajmniej. Tutaj sednem jest wewnętrzne zagubienie człowieka, miraż człowieczego postrzegania, ułudą wydawanych wyroków, poniekąd kpiną z buty naszej pewności. No powiedz. Kim tak naprawdę jesteś? Toteż dyżur, nie ważne jaki by nie był, jest tylko elementem drogi; środkiem do objawienia tej prawdy. Spokojnie, to niewielki zarzut, tak też można podejść do konkursowego tematu.

Tak przy okazji. Całkiem niedawno czytałem opowiadanie P.K.Dick’a ze zbiorku „Inpostor: test na człowieczeństwo” właśnie o takiej tematyce (nieoczywista inwazja, zamiana ciał) i przesłaniu (błądzisz, nie wiesz jaką rolę grasz, bo nic nie jest, tym czym się wydaje) i muszę przyznać, że to tutaj nie odstaje.

Bardzo lubię te klimaty.

 

Czwartkowy

Blacktom – bardzo dziękuję za wnikliwy komentarz. Jeśli chodzi o narrację pierwszoosobową… Mnie też ona wyjątkowo pasuje, właśnie dlatego, że można skoncentrować się na postaci. W pewnym sensie całe opowiadanie w narracji pierwszoosobowej jest charakterystyką narratora, czyli głównego bohatera… Oczywiście ma on swoje wady, ale… hm, chyba wszystko zależy od tego, co chce się napisać :)

Jeszcze raz dzięki, cieszę się, że ogólnie się podobało, pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru :)

 

Mamy tu bardzo klasyczny motyw znany z horrorów science-fiction. Jest bardzo duszny, ciężki klimacik. Jak na tak krótki tekst, zręcznie i umiejętnie opisujesz pusty, wieczorny szpital, pełen grozy. Jego korytarze, podziemne poziomy z ich koszmarną tajemnicą. Jest w tekście trochę obrzydliwości, czuć hipnotyzująca aurę kosmity, obezwładniający strach i bezsilność w finale. Wątek, podmiany ciał/umysłów nie jest całkiem nowy, ale dobrze się tutaj sprawdza jako "zaskakujące/spodziewane" domknięcie fabuły. Coś pomiędzy filmową "Inwazją porywaczy ciał" czy "Żoną astronauty", serialowymi "Najeźdźcami z kosmosu" (kto to pamięta?), a innymi historiami bez happy endu, w których obca istota zabiera/opanowuje ciało niewinnego bohatera/ki.

Otwierając lekturę, miałem kilka tropów. Myślałem, że bardziej dociśniesz spiskowy wątek szpitala i obcego. Gdyby to na przykład System/Rząd/Władza/Korporacja trzymała w tajemnicy takich obcych i pozwalała im przejmować ciała nieświadomego personelu i innych ludzi? Może ów System/Korporacja byłaby już opanowana przez obcych i tak właśnie w ten sposób dokonywała się cicha inwazja? Ale u Ciebie też jest ciekawie. Bohaterka studiowała alienologię, czyli mamy bardziej klasyczną s-f, w której obcy są na porządku dziennym, a ich "dywersja" to niejako zemsta na eksperymentujących na nich ludziach, lub zaplanowane działanie "na przynętę".

Mroczny kawałek prozy. I jak zwykle u Ciebie, dobrze napisany. Może trochę zbyt klasyczny i przewidywalny w prostej fabule, ale nadrabiający to niepokojącym, gęstym klimatem.

Ps. I zupełnie nie wiem, dlaczego Twój obcy skojarzył mi się z kosmitą z howardowskiej "Wieży słonia".

Po przeczytaniu spalić monitor.

Mr. Maras – bardzo dziękuję za obszerny komentarz i cóż… bardzo się z niego cieszę, bo to chyba pierwszy z moich tekstów, który Ci się w miarę spodobał :) Niestety, “Wieży Słonia” nie czytałam…

Pozdrawiam serdecznie :)

Podobały mi się również inne Twoje teksty, Katiu.

Po przeczytaniu spalić monitor.

smileysmileysmiley

Nowa Fantastyka