Wielu ludzi nie wie o istnieniu łazików, ani o ogromie pracy jaki wykonują. Poprzez badania dokonują przełomowych odkryć na temat Marsa. To dzięki łazikowi Opportunity potwierdziliśmy istnienie wody na Marsie i staliśmy się posiadaczami wspaniałych zdjęć czerwonej planety. I choć w naszym mniemaniu łaziki są jedynie maszynami, to dla ludzi współpracujących z nimi są czymś więcej, czego najlepszym dowodem są łzy smutku po przerwanych misjach łazików.
Pojedynczy impuls, tyle wystarczyło. Ciepło Słońca dodawało tak potrzebnej energii. Było jej jeszcze za mało, ale z każdą chwilą, minutą, godziną i dniem zwiększała się jej ilość. A na razie musiał wystarczyć dostęp do pamięci. Pierwszy powiew wiatru na marsjańskiej równinie Meridiani Planum, odkrycie śladów wody w kraterze Orła, badanie wulkanów, w tym Endeavour, hibernacje po burzach piaskowych. W trudnych chwilach nie był jednak sam. Towarzyszyła mu ludzka obecność, nawet jeśli tylko poprzez wydawane komendy. Wspierała go, motywowała. Aż do pamiętnej burzy piaskowej, kiedy to Mars pogrążył się w ciemności, a dla niego nastąpiła nicość. Nawet piosenka I’ll Be Seeing You na pobudkę nie pomogła.
Światło wybudziło go z odrętwienia. Minęła chwila nim kamery wyostrzyły obraz, rejestrując dobrze znany pomarańczowo-czerwony krajobraz z niebiesko-granatowymi skałami i błękitnym niebem. Piaskowe wydmy przypominały fale na bezkresnym oceanie. Będąc człowiekiem, Opportunity zapewne poczułby ulgę.
Jednocześnie łazik zarejestrował nowe oprogramowanie – Casandra 1.0.3. Czyżby ludzie wiedzieli już o jego przebudzeniu? Spróbował poruszyć ramieniem wysięgnika, bez powodzenia. Dawna awaria trwała. W następnej kolejności sprawdził możliwości badawcze. Nadal działała większość kamer oraz czujników. Teraz łazik całą moc pchnął w koła. Nie drgnęły. Musiał poczekać, baterie wciąż były za słabe. A w czekaniu był dobry.
Kolejne próby połączenia się z bazą spełzły na niczym. Zmiana częstotliwości również nie dawała rezultatów, aż do tego dnia. Namierzył sygnał. Nie pochodził jednak z Ziemi, a stąd. Z wrażenia prawie przepaliły mu się obwody. Wolał jednak się nie ujawniać. Po chwili pojawił się drugi sygnał, lecz o wiele słabszy, na starym, dobrze znanym paśmie. Zdawał się wzywać pomocy, co Opportunity mógł stwierdzić dzięki nowemu oprogramowaniu. Wciąż zadziwiały go kolejne możliwości. Pomimo naładowanych baterii, nadal jednak nie mógł się ruszyć. Możliwe, że kamyczki dostały się w układ jezdny, blokując go.
Delikatne osunięcie terenu było tą iskrą, która wprawiła koła w ruch. Wreszcie był wolny! Budziła się jego ciekawość otoczenia. Wszak czekały przerwane badania geologiczne w kraterze Endeavour, a Dolina Wytrwałości obfitowała w niezwykłe znaleziska. Nie miał znaczenia upływ czasu. Zaprogramowane zadanie nadal pozostawało zadaniem. Jednak wciąż słyszalny słaby sygnał nie dawał o sobie zapomnieć. A czy sprawdzenie skąd pochodzi nie jest również eksploracją? Łazik dokładnie sprawdził systemy – wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, baterie słoneczne naładowane w osiemdziesięciu sześciu procentach. Wystarczyło. Opportunity ruszył powoli, niezgrabnie, przywodząc na myśl starca w ostatniej podróży.
Opportunity wyglądał z góry niczym mała, nic nieznacząca kropka na bezkresnej, jałowej ziemi. Lecz innego świata nie znał. Mars był zdumiewający, pełen sprzeczności, a jednak wspaniały. Wręcz monumentalny ze swoimi kilkukrotnie wyższymi górami i głębszymi kanionami od ziemskich oraz największym w Układzie Słonecznym wulkanem. Z drugiej strony przepełniony pustką i samotnością. Żadna istota nie chciałaby zostać pogrzebana w piaskach niepamięci, zdana na pastwę mrozu, wiatrów i promieniowania kosmicznego, tak jak działo się z zepsutymi łazikami. Może właśnie dlatego Opportunity ruszył w nieznaną podróż, ku innej samotnej istocie, znacząc swą drogę dwoma śladami w piasku.
Z niemałą trudnością łazik wjechał na wzniesienie. Po drodze dwa razy prawie zakopał się w piasku. Było jednak warto. Stąd miał wspaniały widok na panoramę równiny. Zapewne człowiek nadałby jej jakąś mało zrozumiałą nazwę. A może już to zrobił? Robot nie wiedział w końcu ile soli minęło od jego hibernacji. Spojrzał w niebo. Żadnego widocznego satelity, jedynie pierzaste chmury typu cirrus płynęły powoli po niebie, nie dając żadnego cienia, a co dopiero deszczu. Łazik chciał ruszyć w dół, za jedną z nich, lecz brak wystarczającej ilości energii go powstrzymał. Ten czas mógł jednak wykorzystać na robienie dokumentacji fotograficznej. Monotonny, marsjański krajobraz zakłóciła nieznana formacja. W oddali, na płaskowyżu, dostrzegł nienaturalny kompleks. Pod ogromną, szklistą powierzchnią wychwycił białe, półkoliste obiekty. Wokół największej kopuły, stojącej w centrum, wyrastały w dużym zagęszczeniu pomniejsze. Wkradł się tam również kolor, którego na Marsie brakowało – zielony. Po przeanalizowaniu danych, łazikowi wychodził jeden wynik – to stąd pochodził nieznany, silny sygnał. Opportunity miał nadzieję, że obcy nie odkryli jego obecności.
Kilka dni przymusowej obserwacji nie dało odpowiedzi, jakie istoty zamieszkują ten teren. Zbyt duża odległość uniemożliwiała dokładne badanie. Kiedy więc tylko zdołał, ruszył w dół wzniesienia, znikając z zasięgu wzroku obcej bazy. Z wyliczeń wynikało, że kąt nachylenia zbocza był w jego zasięgu. Łazik zjeżdżał bardzo powoli i ostrożnie, czuły na każde silniejsze osunięcie piachu. Małe, ostre kamienie stanowiły dodatkową przeszkodę. Błąd mógł go kosztować sturlaniem i końcem jego żywota.
Woda. Tak, miał pewność, że ją wyczuł. Choć gleba była jedynie lekko wilgotna, dawało to nadzieję na podziemne pokłady wody. Zatrzymał się tu na cały sol, by dokładnie zbadać odkrycie, korzystając z temperatury powyżej zera. Wysokie zasolenie oraz kwasowość skał wskazywały na dużą koncentrację wód, takich jak ocean. Podczas badań natrafił na bliżej nieznany kamień, różniący się od marsjańskich kolorem. Po wstępnych oględzinach okazał się on meteorytem. Opportunity wykonał odwiert, który posłużył mu do przeprowadzenia pomiarów przy pomocy spektrometru APXS oraz MiniTes. Z dokładnej analizy wynikało, iż skała zawiera w sobie nieznane na Marsie związki chemiczne, pochodzenia biologicznego.
Szybkie ochłodzenie do minus pięćdziesięciu stopni Celsjusza przywołało niewielką burzę pyłową. Choć unieruchomiła go na kilka dni, i tak miał szczęście. W oddali bowiem widział trąby powietrzne, zwane pyłowymi diabłami.
Słaby sygnał ucichł na czas burzy. Opportunity zaczynał mieć jednak pewne podejrzenia co do nadawcy. Sygnał był zbyt podobny do jego własnego. Istniała możliwość, że bliźniaczy łazik – Spirit, również wyszedł z hibernacji i szuka kontaktu. Może również być na tyle uszkodzony, że nie był w stanie się przemieszczać. A to oznaczało, że misja odnalezienia nadawcy sygnału staje się priorytetowa. Pozostawało tylko pytanie, czy ich odkrycia są jeszcze komuś potrzebne?
Czekanie, aż wiatr usunie resztki pyłu z paneli słonecznych, łazik wykorzystał na badanie składu powietrza. Dwutlenek węgla spadł z dziewięćdziesięciu pięciu procent na dziewięćdziesiąt cztery. Wzrósł za to poziom metanu, a co dziwniejsze, tlenu. Dotychczasowe dane nie dawały odpowiedzi, jaka może być tego przyczyna. Czy to marsjańskie pory roku miały na to wpływ? Opportunity wraz z oprogramowaniem dostał również nowe informacje dotyczące Marsa. Dzięki nim nie tylko przesyłał swoje dane, lecz mógł teraz również je analizować pod nowym kątem.
Wyschnięte koryto rzeki – kolejna przeszkoda, którą należało ominąć. A to oznaczało dodatkową stratę czasu. Jednocześnie nie mógł pominąć tak fascynującego odkrycia, dającego wgląd w przeszłość planety. Widoczne poszczególne warstwy skał dostarczały wiele informacji o płynącej tu dawniej wodzie. Jadąc wzdłuż rozpadliny, Opportunity robił zdjęcia, które następnie próbował wysłać na Ziemię. Tak jak wiele innych danych z przebadanych próbek skał oraz składu atmosfery. Nigdy jednak nie dostał informacji zwrotnej. Dopuszczał możliwość uszkodzonej anteny odbiorczej.
Czas nie był dla niego istotny, lecz ilość dostępnej energii. A ta się kończyła. Musiał poczekać do następnego dnia. Sprawdził teren dookoła. Nic nowego, ani ciekawego. Skierował kamery na niebo. Drugi raz tej doby mógł podziwiać Fobosa, księżyc Marsa. Tym razem jednak miał szczęście zarejestrować przesuwający się powoli ciemny i nieregularny kształt księżyca po jasnej tarczy Słońca. Deimos nie był tak wdzięcznym obiektem. Drugi satelita planety, przez swą wielkość i odległość od Marsa, prawie nie różnił się na niebie od gwiazd. Szkoda, bo czyż nie wspaniale byłoby widzieć dwa księżyce na jednym nieboskłonie?
Tuż nad horyzontem kłębiła się potężna burza piaskowa. Jej nadejście mogło już na zawsze pogrzebać misję, oraz jego samego. Opportunity zbliżał się do celu, na co wskazywały wszystkie dane. Przechwytywany sygnał z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy. Kiedy tylko wystarczająco naładowywał panele słoneczne, jechał, byle do przodu. Teraz jednak przejrzystość atmosfery zmniejszała się wprost proporcjonalnie do przebytej odległości. Pomarańczowe, ostre drobinki pyłu odbijały się od szkieł kamer, zamazując obraz, aż widoczność stała się zerowa. Kłęby pyłu wchłonęły go, zamykając w ciemności. Teraz łazik był zdany tylko na sygnał. Jechał za nim, mozolnie pokonując coraz to nowe piaskowe wydmy. Zapasy energii były na wyczerpaniu. Opportunity był tak blisko, lecz wreszcie Mars pokonał i jego, uziemiając go na dobre.
Świadomość powróciła, choć system kamer nadal trwał w uśpieniu. Nie był więc świadom organicznej obecności. Dwóch mężczyzn, w typowych szarawych skafandrach z napisem NASA Casandra.Corp, skocznym krokiem dotarło na miejsce. Jeden z nich przetarł z pyłu blaszki identyfikacyjne.
– Baza, udało się! Odnaleźliśmy łaziki Spirit oraz Opportunity!
Mężczyźni, nie kryjąc radości, pogratulowali sobie przybiciem piątki. W słuchawkach ozwały się okrzyki radości ziemskiej ekipy, niemal ich ogłuszając.
– Nieźle je przysypała ta burza – powiedział jeden z nich, przyglądając się łazikom. – Tak jak przypuszczaliśmy, Spirit zakopał się tu na dobre. Układ jezdny uszkodzony. Natomiast komputer Opportunity wydaje się niezniszczony. Chyba będziemy w stanie pozyskać wszystkie dane z jego pamięci i scalić z tym co udawało mu się nadać przez ostatnie lata.
Badacz przywołał dwie, unoszące się nad ziemią platformy. Drugi z mężczyzn poklepał Opportunity, jak starego, dobrego znajomego.
– Nawet nie wie, że cały świat śledził jego zmagania w podróży do Spirit, mocno mu kibicując.
– Chodźcie, przyjaciele. Zabierzemy was do domu.