- Opowiadanie: Monique.M - Opportunity

Opportunity

Pomysł na opowiadanie przyszedł mi do głowy prawie od razu. Nie jest to jednak hard s-f, a więcej tu fantastyki niż nauki (takie zresztą było moje zamierzenie :) ). Starałam się jednak opierać opowieść na prawdziwych informacjach.

Sol – jeden, marsjański dzień = 24 godziny 39 minut

 

Ps. W tekście zawarłam małe nawiązania do mojego poprzedniego opowiadania. Nie wnoszą nic do fabuły, ale zabawnie mi było je wstawiać :).

Miłej lektury:)

 

Edit: Wprowadziłam pokonkursowe poprawki z ostatnich komentarzy.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Opportunity

Wielu ludzi nie wie o istnieniu łazików, ani o ogromie pracy jaki wykonują. Poprzez badania dokonują przełomowych odkryć na temat Marsa. To dzięki łazikowi Opportunity potwierdziliśmy istnienie wody na Marsie i staliśmy się posiadaczami wspaniałych zdjęć czerwonej planety. I choć w naszym mniemaniu łaziki są jedynie maszynami, to dla ludzi współpracujących z nimi są czymś więcej, czego najlepszym dowodem są łzy smutku po przerwanych misjach łazików.

 

 

Pojedynczy impuls, tyle wystarczyło. Ciepło Słońca dodawało tak potrzebnej energii. Było jej jeszcze za mało, ale z każdą chwilą, minutą, godziną i dniem zwiększała się jej ilość. A na razie musiał wystarczyć dostęp do pamięci. Pierwszy powiew wiatru na marsjańskiej równinie Meridiani Planum, odkrycie śladów wody w kraterze Orła, badanie wulkanów, w tym Endeavour, hibernacje po burzach piaskowych. W trudnych chwilach nie był jednak sam. Towarzyszyła mu ludzka obecność, nawet jeśli tylko poprzez wydawane komendy. Wspierała go, motywowała. Aż do pamiętnej burzy piaskowej, kiedy to Mars pogrążył się w ciemności, a dla niego nastąpiła nicość. Nawet piosenka I’ll Be Seeing You na pobudkę nie pomogła.

 

Światło wybudziło go z odrętwienia. Minęła chwila nim kamery wyostrzyły obraz, rejestrując dobrze znany pomarańczowo-czerwony krajobraz z niebiesko-granatowymi skałami i błękitnym niebem. Piaskowe wydmy przypominały fale na bezkresnym oceanie. Będąc człowiekiem, Opportunity zapewne poczułby ulgę.

Jednocześnie łazik zarejestrował nowe oprogramowanie – Casandra 1.0.3. Czyżby ludzie wiedzieli już o jego przebudzeniu? Spróbował poruszyć ramieniem wysięgnika, bez powodzenia. Dawna awaria trwała. W następnej kolejności sprawdził możliwości badawcze. Nadal działała większość kamer oraz czujników. Teraz łazik całą moc pchnął w koła. Nie drgnęły. Musiał poczekać, baterie wciąż były za słabe. A w czekaniu był dobry.

 

Kolejne próby połączenia się z bazą spełzły na niczym. Zmiana częstotliwości również nie dawała rezultatów, aż do tego dnia. Namierzył sygnał. Nie pochodził jednak z Ziemi, a stąd. Z wrażenia prawie przepaliły mu się obwody. Wolał jednak się nie ujawniać. Po chwili pojawił się drugi sygnał, lecz o wiele słabszy, na starym, dobrze znanym paśmie. Zdawał się wzywać pomocy, co Opportunity mógł stwierdzić dzięki nowemu oprogramowaniu. Wciąż zadziwiały go kolejne możliwości. Pomimo naładowanych baterii, nadal jednak nie mógł się ruszyć. Możliwe, że kamyczki dostały się w układ jezdny, blokując go.

 

Delikatne osunięcie terenu było tą iskrą, która wprawiła koła w ruch. Wreszcie był wolny! Budziła się jego ciekawość otoczenia. Wszak czekały przerwane badania geologiczne w kraterze Endeavour, a Dolina Wytrwałości obfitowała w niezwykłe znaleziska. Nie miał znaczenia upływ czasu. Zaprogramowane zadanie nadal pozostawało zadaniem. Jednak wciąż słyszalny słaby sygnał nie dawał o sobie zapomnieć. A czy sprawdzenie skąd pochodzi nie jest również eksploracją? Łazik dokładnie sprawdził systemy – wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, baterie słoneczne naładowane w osiemdziesięciu sześciu procentach. Wystarczyło. Opportunity ruszył powoli, niezgrabnie, przywodząc na myśl starca w ostatniej podróży.

 

Opportunity wyglądał z góry niczym mała, nic nieznacząca kropka na bezkresnej, jałowej ziemi. Lecz innego świata nie znał. Mars był zdumiewający, pełen sprzeczności, a jednak wspaniały. Wręcz monumentalny ze swoimi kilkukrotnie wyższymi górami i głębszymi kanionami od ziemskich oraz największym w Układzie Słonecznym wulkanem. Z drugiej strony przepełniony pustką i samotnością. Żadna istota nie chciałaby zostać pogrzebana w piaskach niepamięci, zdana na pastwę mrozu, wiatrów i promieniowania kosmicznego, tak jak działo się z zepsutymi łazikami. Może właśnie dlatego Opportunity ruszył w nieznaną podróż, ku innej samotnej istocie, znacząc swą drogę dwoma śladami w piasku.

 

Z niemałą trudnością łazik wjechał na wzniesienie. Po drodze dwa razy prawie zakopał się w piasku. Było jednak warto. Stąd miał wspaniały widok na panoramę równiny. Zapewne człowiek nadałby jej jakąś mało zrozumiałą nazwę. A może już to zrobił? Robot nie wiedział w końcu ile soli minęło od jego hibernacji. Spojrzał w niebo. Żadnego widocznego satelity, jedynie pierzaste chmury typu cirrus płynęły powoli po niebie, nie dając żadnego cienia, a co dopiero deszczu. Łazik chciał ruszyć w dół, za jedną z nich, lecz brak wystarczającej ilości energii go powstrzymał. Ten czas mógł jednak wykorzystać na robienie dokumentacji fotograficznej. Monotonny, marsjański krajobraz zakłóciła nieznana formacja. W oddali, na płaskowyżu, dostrzegł nienaturalny kompleks. Pod ogromną, szklistą powierzchnią wychwycił białe, półkoliste obiekty. Wokół największej kopuły, stojącej w centrum, wyrastały w dużym zagęszczeniu pomniejsze. Wkradł się tam również kolor, którego na Marsie brakowało – zielony. Po przeanalizowaniu danych, łazikowi wychodził jeden wynik – to stąd pochodził nieznany, silny sygnał. Opportunity miał nadzieję, że obcy nie odkryli jego obecności.

 

Kilka dni przymusowej obserwacji nie dało odpowiedzi, jakie istoty zamieszkują ten teren. Zbyt duża odległość uniemożliwiała dokładne badanie. Kiedy więc tylko zdołał, ruszył w dół wzniesienia, znikając z zasięgu wzroku obcej bazy. Z wyliczeń wynikało, że kąt nachylenia zbocza był w jego zasięgu. Łazik zjeżdżał bardzo powoli i ostrożnie, czuły na każde silniejsze osunięcie piachu. Małe, ostre kamienie stanowiły dodatkową przeszkodę. Błąd mógł go kosztować sturlaniem i końcem jego żywota.

 

Woda. Tak, miał pewność, że ją wyczuł. Choć gleba była jedynie lekko wilgotna, dawało to nadzieję na podziemne pokłady wody. Zatrzymał się tu na cały sol, by dokładnie zbadać odkrycie, korzystając z temperatury powyżej zera. Wysokie zasolenie oraz kwasowość skał wskazywały na dużą koncentrację wód, takich jak ocean. Podczas badań natrafił na bliżej nieznany kamień, różniący się od marsjańskich kolorem. Po wstępnych oględzinach okazał się on meteorytem. Opportunity wykonał odwiert, który posłużył mu do przeprowadzenia pomiarów przy pomocy spektrometru APXS oraz MiniTes. Z dokładnej analizy wynikało, iż skała zawiera w sobie nieznane na Marsie związki chemiczne, pochodzenia biologicznego.

 

Szybkie ochłodzenie do minus pięćdziesięciu stopni Celsjusza przywołało niewielką burzę pyłową. Choć unieruchomiła go na kilka dni, i tak miał szczęście. W oddali bowiem widział trąby powietrzne, zwane pyłowymi diabłami.

Słaby sygnał ucichł na czas burzy. Opportunity zaczynał mieć jednak pewne podejrzenia co do nadawcy. Sygnał był zbyt podobny do jego własnego. Istniała możliwość, że bliźniaczy łazik – Spirit, również wyszedł z hibernacji i szuka kontaktu. Może również być na tyle uszkodzony, że nie był w stanie się przemieszczać. A to oznaczało, że misja odnalezienia nadawcy sygnału staje się priorytetowa. Pozostawało tylko pytanie, czy ich odkrycia są jeszcze komuś potrzebne?

 

Czekanie, aż wiatr usunie resztki pyłu z paneli słonecznych, łazik wykorzystał na badanie składu powietrza. Dwutlenek węgla spadł z dziewięćdziesięciu pięciu procent na dziewięćdziesiąt cztery. Wzrósł za to poziom metanu, a co dziwniejsze, tlenu. Dotychczasowe dane nie dawały odpowiedzi, jaka może być tego przyczyna. Czy to marsjańskie pory roku miały na to wpływ? Opportunity wraz z oprogramowaniem dostał również nowe informacje dotyczące Marsa. Dzięki nim nie tylko przesyłał swoje dane, lecz mógł teraz również je analizować pod nowym kątem.

 

Wyschnięte koryto rzeki – kolejna przeszkoda, którą należało ominąć. A to oznaczało dodatkową stratę czasu. Jednocześnie nie mógł pominąć tak fascynującego odkrycia, dającego wgląd w przeszłość planety. Widoczne poszczególne warstwy skał dostarczały wiele informacji o płynącej tu dawniej wodzie. Jadąc wzdłuż rozpadliny, Opportunity robił zdjęcia, które następnie próbował wysłać na Ziemię. Tak jak wiele innych danych z przebadanych próbek skał oraz składu atmosfery. Nigdy jednak nie dostał informacji zwrotnej. Dopuszczał możliwość uszkodzonej anteny odbiorczej.

 

Czas nie był dla niego istotny, lecz ilość dostępnej energii. A ta się kończyła. Musiał poczekać do następnego dnia. Sprawdził teren dookoła. Nic nowego, ani ciekawego. Skierował kamery na niebo. Drugi raz tej doby mógł podziwiać Fobosa, księżyc Marsa. Tym razem jednak miał szczęście zarejestrować przesuwający się powoli ciemny i nieregularny kształt księżyca po jasnej tarczy Słońca. Deimos nie był tak wdzięcznym obiektem. Drugi satelita planety, przez swą wielkość i odległość od Marsa, prawie nie różnił się na niebie od gwiazd. Szkoda, bo czyż nie wspaniale byłoby widzieć dwa księżyce na jednym nieboskłonie?

 

Tuż nad horyzontem kłębiła się potężna burza piaskowa. Jej nadejście mogło już na zawsze pogrzebać misję, oraz jego samego. Opportunity zbliżał się do celu, na co wskazywały wszystkie dane. Przechwytywany sygnał z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy. Kiedy tylko wystarczająco naładowywał panele słoneczne, jechał, byle do przodu. Teraz jednak przejrzystość atmosfery zmniejszała się wprost proporcjonalnie do przebytej odległości. Pomarańczowe, ostre drobinki pyłu odbijały się od szkieł kamer, zamazując obraz, aż widoczność stała się zerowa. Kłęby pyłu wchłonęły go, zamykając w ciemności. Teraz łazik był zdany tylko na sygnał. Jechał za nim, mozolnie pokonując coraz to nowe piaskowe wydmy. Zapasy energii były na wyczerpaniu. Opportunity był tak blisko, lecz wreszcie Mars pokonał i jego, uziemiając go na dobre.

 

Świadomość powróciła, choć system kamer nadal trwał w uśpieniu. Nie był więc świadom organicznej obecności. Dwóch mężczyzn, w typowych szarawych skafandrach z napisem NASA Casandra.Corp, skocznym krokiem dotarło na miejsce. Jeden z nich przetarł z pyłu blaszki identyfikacyjne.

– Baza, udało się! Odnaleźliśmy łaziki Spirit oraz Opportunity!

Mężczyźni, nie kryjąc radości, pogratulowali sobie przybiciem piątki. W słuchawkach ozwały się okrzyki radości ziemskiej ekipy, niemal ich ogłuszając.

– Nieźle je przysypała ta burza – powiedział jeden z nich, przyglądając się łazikom. – Tak jak przypuszczaliśmy, Spirit zakopał się tu na dobre. Układ jezdny uszkodzony. Natomiast komputer Opportunity wydaje się niezniszczony. Chyba będziemy w stanie pozyskać wszystkie dane z jego pamięci i scalić z tym co udawało mu się nadać przez ostatnie lata.

Badacz przywołał dwie, unoszące się nad ziemią platformy. Drugi z mężczyzn poklepał Opportunity, jak starego, dobrego znajomego.

– Nawet nie wie, że cały świat śledził jego zmagania w podróży do Spirit, mocno mu kibicując.

– Chodźcie, przyjaciele. Zabierzemy was do domu.

Koniec

Komentarze

 

Poproszę jeszcze o przeniesienie dedykacji do tekstu :)

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Już poprawiam:)

Dziękuję :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zrelaksował mnie ten tekst i cieszę się, że łazik został odnaleziony :)

 

Kilka propozycji zmian, oczywiście do Twojej rozwagi. W większości, to raczej szyk zdań i tempo więc z pewnością subiektywne i niekoniecznie do wdrożenia :)

 

Wolał jednak nie ujawniać się. → Wolał się jednak nie ujawniać.

Opportunity ruszył powoli, niezgrabnie, przywodząc na myśl starca w ostatniej podróży.

 

Opportunity wyglądał

Tu masz powtórzenie. Teoretycznie jest to nowy akapit, ale jednak może lepiej zamienić w drugim akapicie na łazik?

 

Było jednak warto. → Było warto.

 

lecz brak wystarczającej ilości energii powstrzymał go. → lecz brak wystarczającej ilości energii go powstrzymał.

 

Po dokładnych analizach wynikało, iż skała zawiera w sobie nieznane na Marsie związki chemiczne, pochodzenia biologicznego. → Z dokładnej analizy wynikało, iż skała zawiera w sobie nieznane na Marsie związki chemiczne, pochodzenia biologicznego.

 

Czas nie był dla niego istotny, lecz ilość dostępnej energii → Czas nie był dla niego istotny, lecz ilość dostępnej energii już tak

 

Opportunity był tak blisko, lecz wreszcie i jego pokonał Mars, uziemiając na dobre. → Opportunity był tak blisko, lecz wreszcie Mars pokonał i jego, uziemiając go na dobre

 

Kilka dni przymusowej obserwacji nie dały odpowiedzi, co to za istoty zamieszkują ten teren.

Nie wiem na co ewentualnie zmienić ten tekst, ale zaznaczony fragment wydał mi się nie na miejscu.

 

 

Dziękuję za komentarz :). Cieszę się, że pierwszy okazał się pozytywnym:). W wolnej chwili przyjrzę się Twoim propozycjom zmian.

Przyjemny i pozytywny tekst, nie za ciężki, nie za lekki. Ukazane tu zmagania łazika są wzruszające i zostały opisane w taki sposób, że widać, jaki to był trud dla niego, a jednak ciągle szedł naprzód, bo cel misji był najważniejszy. Myślę, że podobnie było z prawdziwym Opportunity. Widać sporo pracy włożonej w research. Tekst zasługuje na klika.

Wypisałam kilka usterek:

Choć unieruchomiła go na kilka dni(+,) i tak miał szczęście. 

zaczynał mieć jednak pewne podejrzenia(-,) co do nadawcy. 

Może również być na tyle uszkodzony, że nie jest w stanie się przemieszczać. A to oznaczało, że misja odnalezienia nadawcy sygnału staje się priorytetowa. 

Całe opowiadanie jest w cz. przeszłym, czemu tu pojawił się nagle teraźniejszy?

Wzrósł za to poziom metanu, a co dziwniejsze(+,) tlenu. 

ciemny(-,) nieregularny kształt księżyca po jasnej tarczy Słońca. 

księżyc Marsa. Tym razem jednak miał szczęście zarejestrować przesuwający się powoli ciemny, nieregularny kształt księżyca po jasnej tarczy Słońca. Deimos nie był tak wdzięcznym obiektem. Drugi księżyc, przez swą wielkość i odległość od Marsa, prawie nie różnił się na niebie od gwiazd. Szkoda, bo czyż nie wspaniale byłoby widzieć dwa księżyce 

Coś za dużo tych księżyców, może zamień któryś na: satelita?

Mężczyźni(+,) nie kryjąc radości, pogratulowali 

Dziękuję za komentarz i uwagi:) Świetnie oddałaś opowiedzianą przeze mnie historię:)

 

Przecinki to moja zmora. Już wprowadziłam poprawki. W jednym miejscu się jednak zastanawiam:

ciemny, nieregularny kształt księżyca […] – czemu tu bez przecinka, skoro wg. mnie to wyliczenie? A może wstawić i?

Dziękismiley

Faktycznie, bardzo pozytywny tekst. Tak na granicy naiwności, wszystko jest miłe, i kończy się tak dobrze, że trudno sobie wyobrazić coś lepszego. Ale chyba Opportunity też się coś od ziemskiego życia należy.

Z nie małą trudnością

Niemałą.

kont nachylenia zbocza był w jego zasięgu.

Ojjj.

Babska logika rządzi!

Wielkie dzięki za komentarz i klika :). Tak to bywa, że czyta się któryś raz z kolei tekst, a mózg nie wyłapuje:). Ostatnio mam chyba pokojowe nastawienie do świata, że mi cały czas pozytywne teksty wychodzą:).

Bardzo ładny, namalowany słowami obrazek :) A czasem naprawdę miło przeczytać coś pozytywnego. I w sumie Oppiemu należy się pozytwywne zakończenie :)

Ode mnie kliczek i powodzenia w konkursie.

Serdecznie dziękuję za komentarz i klika :)

Zaprogramowane zadanie, nadal pozostawało zadaniem.

Nie jestem pewien tego przecinka. Ale też żaden ze mnie autorytet w tej kwestii. Może Tarnina zjawi się i odniesie. Albo zerkną Finklowie lub Sonata. One mają większe pojęcie o interpunkcji ode mnie.

Kilka dni przymusowej obserwacji nie dały odpowiedzi, co to za istoty zamieszkują ten teren.

Nie prościej: jakie? Tylko pytam. Ani myślę jakoś mocniej ingerować w Twój tekst.

 

Takie to… bajkowe. ;-)

Fajny , ciekawy pomysł na opowiedzenie historii z perspektywy samego łazika. Dobrze, że nie szalałaś z przesadną długością tekstu, bo jednak ten koncept w pewien sposób Cię ogranicza. Dialogów nie zbudujesz, emocje trudniej sprzedać, bo jednak bohaterem nie jest człowiek. Napisałem, że opowiadanie jest bajkowe, bo to trochę taki rodzaj tekstu – hołdu z koniecznym happy-endem. Jest miło, pozytywnie i tak się kończy. Na pewno fajnie pokazana praca łazika, research też widoczny. Wolałoby się pewnie trochę większy balans między tą jednoznaczną pozytywnością, a takim bezwzględnym realizmem, który mógłby podkreślić wydźwięk szczęśliwego zakończenia. Rozumiem jednak, że tekst ma określoną konwencję i zwyczajnie się jej trzymasz. 

Myślę, że Twoje opowiadanie będzie jednym z lżejszych w konkursie. I to też w sumie fajne, bo gdzieś pomiędzy bardzo poważnymi historiami, trafia się taki trochę tekst na rozprężenie. :)

Pozdrawiam.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przecinek w tamtym zdaniu do wywalenia – nie wpychamy go między podmiot a orzeczenie.

Babska logika rządzi!

Monique, daruj offtop, ale nie mogę się powstrzymać: Tarnino, zobacz, w końcu się nauczyłem! XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Witam CM:) Fajnie, że się podobało:) I mówisz, że znowu bajkowo, ech… Ale rzeczywiście, ostatnio nie trzymają się mnie ciężkie teksty.

Pozytywny, niemal bajkowy klimat, ale przy zachowaniu prawdziwych realiów. W ciekawy sposób podeszłaś do tematu konkursu, skupiając się na samym Opportunity i jego misji. Opowiadanie przeczytałam z przyjemnością. Zgłaszam do biblioteki. :)

Jak miło czytać takie komentarze:) Niezmiernie dziękuję:) Cieszę się, że kilka osób dostrzegło moje starania o jak najbardziej realistyczne podejście do tematu. Przy szukaniu informacji dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, dotarłam nawet do “dziennika” z misji, gdzie godzina po godzinie opisane było piętnaście lat misji.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

smiley

Pozytywny i lekki tekst :) Napisałaś opko na podstawie całkiem dobrego zasobu informacji i to się na pewno chwali. Momentami można przymknąć oko np. łazik poczuł wilgotną glebę, to taka mała niekonsekwencja naukowa (chyba, że posiadał odpowiednie receptory), ale przyznam szczerze, że sam nie wiem jak mierzyć takie rzeczy. Przeczytałem twoje dwie bajki, świąteczną i halloweenową, i widzę podobieństwa między tamtymi bajkami a tym tekstem. To jest chyba styl opowiadania historii, zestaw autorskich skojarzeń, które wplata się mimochodem do utworu. Fajnie to było zobaczyć, masz całkiem ciekawe podejście do opowiadania historii :) 

Witaj Mersayake i dziękuję za komentarz:) Cieszę się, że opowiedziana historia spodobała Ci się. Co do wilgotności gleby, bardziej chodziło mi o przyrządy do badania wilgotności, niż bajkowość :) Tekst pisałam już kilka tygodni temu i niestety nie pamiętam czy rzeczywiście Opportunity miał coś takiego na wyposażeniu (teraz na szybko nie mogę nic znaleźć), ale łaziki potrafią badać takie rzeczy.

Napisałeś bardzo ciekawe spostrzeżenia odnośnie mojego pisania:) Mnie samej ciężko to zauważyć, ale może rzeczywiście coś w tym jest:). Ale bardziej poważnie również potrafię pisać, jeśli masz ochotę i czas to zapraszam do Tylko białe kwiaty są niewinne. Jestem ciekawa Twojej opinii :).

Dodałem “Tylko białe…”, z pewnością zajrzę :) Wiesz, moje spostrzeżenie nie było zarzutem, ale luźną obserwacją i żywię nadzieję, że nie sprawiłem ci zawodu przez nią, bo nie było takiego zamiaru. Osobiście doceniam też taką stylizację, w sensie bajkową, a już w ogóle jest czymś fascynującym zostawiać charakterystyczne rysy odautorskie na utworze – zatem to wychodzi na plus tutaj (moim zdaniem).

Z tą wodą chodziło, że Opportunity “poczuł” wodę. W naukowym sensie łazik nie mógł poczuć wody, ale np. zarejestrować jej obecność. Jak znajdę te słowa, to dodam tutaj. Wiesz, mała sprawa i nie ma co się przejmować. (”Woda. Tak, miał pewność, że ją wyczuł.” – wyczuć poprzez zmysły lub ewentualnie instynkt)

Absolutnie nie odebrałam Twoich słów negatywnie, a właśnie tak jak piszesz:) Fajnie jest dowiadywać się takich rzeczy i w ogóle widzieć, że czytelnik wychwytuje je, czyli pochyla się nad naszą twórczością:).

Z tym rejestrowaniem rzeczywiście masz rację, ale słowo wyczuł troszkę uczłowiecza łazika i chyba o to podświadomie mi chodziło.

Na dniach zajrzę do Twojego tekstu konkursowego (jak i do innych – muszę nadgonić zaległości).

Było jej jeszcze za mało, ale z każdą chwilą, minutą, godziną i dniem się zwiększała.

Jej ilość się zwiększała (nie energia).

 

Nadal działało większość kamer oraz czujników.

Działała

 

jego ciekawość otoczeniem. Wszak czekały przerwane badania geologiczne w kraterze Endeavour, a Dolina Wytrwałości obfitowała w ciekawe znaleziska.

panele słoneczne naładowane w osiemdziesięciu sześciu procentach.

Nie panele a baterie.

 

Opportunity wykonał szlifierką odwiert

Szlifierki nie służą do wierceń.

 

 

Trochę tych drobnych usterek się nazbierało. Ogólnie opowiadanie fajne. Opportunity przedstawiony jako… sztuczna inteligencja? … skoro porzuca zaprogramowane zadanie, i wybiera inne, to świadczy możliwościach decyzyjnych. Nie bardzo jednak rozumiem, po co ludzie, którzy po niego przyjechali mieliby tak komplikować życie. Znali miejsce jego spoczynku, więc wystarczyło po niego pojechać.

Samo opowiadanie podobało mi się, ale zakończenie troszkę rozczarowało, ze względu na zbyt duże nieprawdopodobieństwo. Spirit i Opportunity lądowały na tyle daleko od siebie, że fizycznie jest to niemożliwe, by były w stanie się spotkać, jadąc w swoim kierunku. Nawet dla misji załogowej ta odległość byłaby zbyt duża do pokonania.

No i misja załogowa, by ratować łaziki… hmm… rozumiem, gdyby to było przy okazji, ale z reakcji astronautów wynika, jakoby to miał być główny cel ich misji. Trochę mi to popsuło końcowy efekt.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dziękuję za komentarz:) Poprawki wprowadzę po ogłoszeniu wyników. W przedmowie uprzedziłam, że podchodzę do tematu bardziej fantastycznie, niż naukowo:). 

Na Ziemi przez te lata trochę się pozmieniało (ciutkę pożeniłam to z moim innym opowiadaniem, dziejącym się jeszcze później). Wgrano łazikowi bardziej zaawansowany program, dający mu więcej “swobody”, robiąc z niego coś na kształt sztucznej inteligencji.

Opportunity szedł do Spirit przez kilka/kilkanaście lat. Nie wiedział o tym, ale to co wysyłał dochodziło do ludzi. Jego badania robione po drodze oraz zdjęcia były na tyle przydatne, że postanowiono nie ingerować w jego nową misję. A kiedy ją ukończył, ludzie z niedalekiej stacji (a kto powiedział, że na Marsie musi być tylko jedna:), pojechali do łazików i zabrali je na zasłużoną emeryturę. Tak to jakoś sobie wymyśliłam:). 

Zawarłaś w tekście sporo aluzji i odniesień do oryginalnej misji Opportunity (lokacje itd.). Jednocześnie poszłaś świadomie w lekką fantastykę – niektórym czytelnikom tekst kojarzył się w baśnią, mnie z kolei trochę z taką sympatyczną fantastyką dla młodego odbiorcy, gdzie happy end jest zakładany, a my kończąc czytać jesteśmy pewni pozytywnych uczuć. Sympatyczne.  

ninedin.home.blog

Dziękuję z odwiedziny:) Myślałam, że w tym tekście uciekłam od bajkowości, no ale niestety. Cieszę się jednak, że lektura była przyjemna :).

Nie wiem czy słusznie, ale miałam wrażenie, że czytam bajkę, której bohaterem jest dzielny łazik Opportunity, szukający przyjaciela. Czytało się nieźle, choć wykonanie mogłoby być lepsze. ;)

 

Dawna awa­ria nie ustą­pi­ła. ―> Awarię można naprawić, ale obawiam się, że awaria sama chyba nie ustąpi.

Może: Awaria trwała.

 

Wciąż za­dzi­wia­ły go ko­lej­ne moż­li­wo­ści. Po­mi­mo na­ła­do­wa­nych ba­te­rii, nadal jed­nak nie mógł się ru­szyć. Moż­li­we, że ka­mycz­ki… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

Bu­dzi­ła się jego cie­ka­wość oto­cze­niem. ―> Bu­dzi­ła się jego cie­ka­wość oto­cze­nia. Lub: Budziło się jego zaciekawienie otoczeniem.

 

A czy spraw­dze­nie skąd po­cho­dzi nie jest rów­nież eks­plo­ra­cją? Łazik do­kład­nie spraw­dził sys­te­my… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

ni­czym mała, nic nie zna­czą­ca krop­ka… ―> …ni­czym mała, nic niezna­czą­ca krop­ka

 

Stąd miał wspa­nia­łą pa­no­ra­mę na rów­ni­nę. ―> Stąd miał wspaniały widok na rów­ni­nę. Lub: Stąd miał wspa­nia­ły widok na pa­no­ra­mę rów­ni­ny.

 

Kilka dni przy­mu­so­wej ob­ser­wa­cji nie dały od­po­wie­dzi… ―> Kilka dni przy­mu­so­wej ob­ser­wa­cji nie dało od­po­wie­dzi

 

Błąd mógł go kosz­to­wać stur­la­niem w dół i koń­cem jego ży­wo­ta. ―> Masło maślane – czy można sturlać się w górę? Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: Błąd mógł się skończyć stur­la­niem i być koń­cem jego ży­wo­ta.

 

da­wa­ło to na­dzie­je na pod­ziem­ne po­kła­dy wody. ―> Literówka.

 

Szy­bie ochło­dze­nie do minus pięć­dzie­się­ciu stop­ni Cel­sju­sza… ―> Literówka.

 

którą na­le­ża­ło omi­nąć. A to ozna­cza­ło do­dat­ko­wą stra­tę czasu. Jed­no­cze­śnie nie mógł po­mi­nąć tak… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

od­kry­cia, da­ją­ce­go wgląd w prze­szłość pla­ne­ty. Wi­docz­ne po­szcze­gól­ne war­stwy skał da­wa­ły wiele… ―> Jak wyżej.

 

Drugi raz tej doby mógł po­dzi­wiać Fobos, księ­życ Marsa. ―> Drugi raz tej doby mógł po­dzi­wiać Fobosa, księ­życ Marsa.

 

Od­na­leź­li­śmy łazik Spi­rit oraz Op­por­tu­ni­ty! ―> Od­na­leź­li­śmy łaziki Spi­rit oraz Op­por­tu­ni­ty!

 

W ich słu­chaw­kach ozwa­ły się okrzy­ki ra­do­ści ziem­skiej ekipy, nie­mal ich ogłu­sza­jąc. ―> Czy oba zaimki są konieczne?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za poprawki:) Wprowadzę, kiedy tylko będzie można.

Nie miała być to bajka, ale widzę że chyba już się od tego nie uwolnię:).

Może i nie miała być, ale czy siadając do pracy twórczej zawsze wiesz, jak potoczą się losy Twojego dzieła? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A no nie:) Nieraz bohaterowie prowadzą autora nieznanymi ścieżkami:).

Nieznane ścieżki są po to, aby je poznawać i przekonać się, dokąd prowadzą. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Monique, napisałaś, jak sądzę, opowieść dla nieco młodszego czytelnika i w takiej konwencji oceniałam Twoje opko. Jednocześnie włożyłaś w nie sporo rzetelnych informacji i wprowadziłaś dodatkowe elementy, które uprawdopodobniają jego przygody. Domyślam się, że Casandra to jakiś rodzaj sztucznej inteligencji, która pozwala łazikowi na bardziej samodzielne działania, a ludzie z jakiegoś powodu pozwalają mu się dokulać do punktu docelowego. Tu by się jeszcze przydało jakieś wyjaśnienie dlaczego i jak długo ta podróż trwa.

Autentycznie się ucieszyłam, kiedy przeczytałam:

Pod ogromną, szklistą powierzchnią wychwycił białe, półkoliste obiekty. Wokół największej kopuły, stojącej w centrum, wyrastały w dużym zagęszczeniu pomniejsze. Wkradł się tam również kolor, którego na Marsie brakowało – zielony.

Jesteś jedyną osobą, która do tematu konkursu podeszła optymistycznie. Gdzieś mi tego mocno brakowało, historii, w której udałoby nam się jednak skolonizować Marsa i to w taki sposób, nie powstała tam jakaś dyktatura, system oparty na wyzysku innych, czy inne badziewie. W Twoim opku tego nie widzę. Nawet decyzja ludzi, aby pozwolić łazikom samodzielnie do nich dotrzeć, wydaje mi się jakimś tam przejawem otwartości. Tak nie działa dyktatura, państwa totalitarne chcą mieć absolutną kontrolę nad wszystkim.

Jeśli do tego dodać do tego dobre wykonanie i fakt, że – mimo iż nie jestem targetem – czytało mi się naprawdę dobrze, to decyzja nie mogła być inna :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za komentarz:) Cieszę się, że pozytywnie odebrałaś historię łazika:) Pomysł na opowiadanie przyszedł mi praktycznie w godzinę. Dłużej zeszło się z szukaniem informacji.

“Chyba będziemy w stanie pozyskać wszystkie dane z jego pamięci i scalić z tym co udawało mu się nadać przez ostatnie lata.” – tu próbowałam zasugerować, że jego podróż trwała długo.

 

Dziękuję Ci za zorganizowanie fajnego konkursu:) Wiele się dowiedziałam. 

Przyjemny, lekki tekst, wpadający nawet nieco w bajkę o łazikach. Podoba mi się jego optymizm i to, jak płynnie się czytało. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Miło czytać takie słowa:)

Nowa Fantastyka