- Opowiadanie: Wiktor Orłowski - 29012120.mp∞

29012120.mp∞

Takie tam. Inspiracją byli dwaj przeuroczy specjaliści w swoim fachu: doktor Ryszard oraz doktor Łukasz, których miałam przyjemność przy pracy słuchać. Będę szczęśliwa, jeśli a) nie mam racji, w związku z czym: b) Kapsuła Czasu przechowa do przyszłego wieku odrobinę ich humoru. ;)

Enjoy.

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

29012120.mp∞

– DZIEŃ DOBRY! Szanowni państwo, witam serdecznie w ten jakże rozkoszny słoneczny poranek, dzień dobry, moi mili, witajcie. Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy, że jesteśmy tu ŻYWI, z drobnymi wyjątkami, bo to, jak się okazuje, bardzo ważne i…

– Panie doktorze, proszę, rękawiczki.

– Dziękuję, skarbie. Co ja bym bez ciebie zrobił?

(Trzask nakładanych gumowych rękawiczek.)

– Kogo dziś w programie gościmy?

– Już niosę kartę zgonu.

– Nie, nie, kochanie, lepiej ty ją trzymaj, ja będę miał zaraz, że tak się wyrażę, lepkie ręce. Ty spiszesz protokół, a ja ci wszyściutko podyktuję.

(Szelest płachty materiału.)

– Wiek denata?

– Cztery i pół miliarda, mniej więcej.

– Toż to jeszcze kawał młodego świata! Ech, jak to pisał ten pasożyt, co to tak ładnie umiał pisać?

– „Śpieszmy się kochać…”.

– Nie, nie, chodziło mi o tego drugiego.

– A, hm, „zdarza się”.

– Otóż to, kolego. No dobrze, do pracy, rodacy. Rozbierzmy go, zaczniemy od oględzin zewnętrznych. Zdejmujemy szatę roślinną, raz, raz!

(Niezidentyfikowane szmery.)

– Mhmm, elegancko, muy bien. Mamy tu wzorcowy przykład tak zwanej śmierci gwałtownej. Szacowany PMI: jakieś siedemdziesiąt lat, co znaczy, że do zgonu doszło mniej więcej około dwa tysiące pięćdziesiątego. Do protokołu, piszemy: ciało rozgrzane, powierzchnia spieczona i sucha, liczne otarcia lasów i traw, tkanki w wielu miejscach odwodnione, szczególnie w okolicy międzyzwrotnikowej, w obrębie Australii poparzenia czwartego stopnia. Obecne plamy opadowe o specyficznym wiśnioworóżowym zabarwieniu. Moja droga, o czym to świadczy?

– Zatrucie dwutlenkiem, eee…

– Tlenkiem, moja panno, tlenkiem węgla; problem dwutlenku to osobna sprawa, którą należało się zająć, kiedy jeszcze był na to czas. Dobrze, obróćmy go, kolega tam chwyci z drugiej strony. Gotowi? TRZYY, CZTEE-RYY!

(Odgłos upadku czegoś masywnego. Głośne, chrapliwe oddechy.)

– Uff, cholera by go, ciężki!

– Prawie sześć kwadrylionów kilogramów, panie doktorze. Dokładnie to pięć przecinek dziewięć siedem dwa dwa.

– A ty to jesteś, chłopie, aptekarz i kancelarzysta. Piszemy dalej: liczne, w większości wygojone urazy ante mortem. Rozległa tkanka bliznowata w okolicy indochińskiej, zanikłe już objawy obozowe Europy Centralnej. W części Zachodniej, hmm, tak, wyczuwalny zapach zgnilizny.

– Gangrena?

– W pewnym sensie. Proszę zanotować: w obrębie Bloku Wschodniego ślady przebytych zmian ustrojowych. Liczne urazy mechaniczne, w części Zachodniej złamanie typu brexit. Zobaczmy dalej, ooo, no i właśnie dlatego zawsze powtarzam, żeby nosić czapkę i dbać o zatoki. Proszę spojrzeć: paskudne, wciąż świeże i jątrzące się zapalenie Zatoki Perskiej.

– „Pas-kuu-dne, wciąąż świee-że…”.

– Nie musisz notować słowo w słowo, kochanie.

– Przepraszam.

– Przejdźmy do oględzin wewnętrznych. Poproszę nóż Catlina.

(Odgłos cięcia.)

– Uch, fuj!

– Ano fuj. Piszemy: w płynach ustrojowych obecne znaczne ilości ropy, ponadto ślady toluenu, bisfenolu A, radionuklidów, PET oraz cała gama innych plastików i zapewne narkotyki. Pobierzemy próbkę na toksykologię, bo założę się o mój dzisiejszy krawat, że właśnie trzymam ręce w zupie pełnej heroiny.

– „Zdarza się”.

– Dokładnie tak, kolego. Hm, a cóż my tu mamy… Byłbyś tak łaskaw podać mi kostotom? O, dziękuję bardzo, popatrzmy… (Chrzęst, trzask.) Bardzo ciekawe. Panna tu podejdzie i zerknie, bo to naprawdę bardzo ciekawe i nader rzadkie, widzi pani, o tu?

– Tutaj?

– W rzeczy samej. Rzekłaby pani – dojrzały, w pełni rozwinięty świat, a tu proszę, wyraźne ślady skostnienia w samym sercu Europy, państwo wybaczą na momencik; czy mogę prosić o fotografię do dokumentacji? Halo, proszę pana? Przepraszam serdecznie, CZY JA NAPRAWDĘ MUSZĘ WOŁAĆ O PAPARAZZI? Jakaś kultura pracy, mili państwo, no jak tak można! Foteczkę proszę, o tu, właśnie. Dziękuję. Może pan wrócić do swojej kawy. O czym to ja mówiłem?

– Panie doktorze, jaka była przyczyna zgonu?

– A jak się pani wydaje, hm?

– Pomyślmy… Odwodnienie?

– Ależ skąd. Pani myli przyczynę z objawem klinicznym, elementarny błąd, moja droga. Przyczyną śmierci tego świata jest przewlekła parazytoza. Infekcja ektopasożytem rozumnym, jeśli chodzi o ścisłość. Widzi pani jego łuski?

– Łuski?

– Wszędzie tu leżą, o, proszę spojrzeć – Makarow, Parabellum, Remington, S&W, całe mnóstwo. Niech pani nie poprzestaje na najprostszych diagnozach, przecież parę stopni więcej i lekkie odwodnienie to jeszcze nie jest żaden powód, żeby nam porządny świat umarł. Tu chodzi o to, że zasiedlający go kluczowy pasożyt się przestraszył. Naprawdę przestraszył, że zabraknie mu wody i żywności, i spokoju, i tego wszystkiego, co dotąd miał, a widzi pani, moja droga, ten gatunek parazyta w chwilach wielkiego stresu na potęgę zrzuca swoje metalowe łuski. Widzi panienka te kokony, o tutaj? Bloki, wille, kościoły, meczety, minarety, hipermarkety, same puste skorupki. Można powiedzieć, że nasz szkodnik się, hm, złuszczył. O, to mi się udało! Złuszczył się, rozumie pani?

– Co się z nim stało, doktorze?

– Jeśli w porę znalazł sposób, to przeskoczył na innego, zdrowego żywiciela. Ale pewnie nie zdążył, więc zginął razem ze starym. Innej opcji przecież nie ma – albo nowy żywiciel, którego ciało będzie można eksploatować aż do wyczerpania, albo śmierć przy dawnym gospodarzu. To są podstawy podstaw, dziewczyno, kto ciebie uczył parazytologii?

– Przepraszam.

(Trzask zdejmowanych gumowych rękawiczek.)

– No nic, więcej tu nie wykombinujemy. Niech pani wyrzuci to, proszę, do kosza i dopilnuje, żeby panowie przed kolejną sekcją trochę posprzątali. Aha, i proszę dopisać jeszcze do protokołu: nie stwierdzono obecności żadnych znamion duszy, dzisiejsza data – dwudziesty dziewiąty stycznia dwa tysiące sto dwudziestego roku, pieczątka zakładu, na tym oględziny zakończono.

 

Wiktor Orłowski, Wrocław 2020

Koniec

Komentarze

Ufff, ależ to jest miła odskocznia po smutnych dystopiach i poważnych postapo! Czytając premierowo uśmiałam się jak głupia, mimo że temat wcale nieśmieszny. Za to forma już jak najbardziej. 

Śmiech przez łzy, że tak rzeknę. 

Warsztat bez zarzutu, czasami mam wrażenie, że osiągnęłaś maksimum. Aż to się nudne już robi, wiesz? :/ 

Zgłaszam do biblio. :D

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Dosyć szybko domyśliłam się, kto / co leży na stole sekcyjnym, ale czytało się dobrze. Interesujący pomysł na wizję świata. Z pozoru tekst wydaje się humorystyczny, ale gdy głębiej wczytamy się w opis denata, robi się mrocznie. Część z rzeczy, opisana w autopsji, to niestety teraźniejszość.

Na początku było zabawnie. Później już mniej. Dokładniej wtedy, kiedy domyśliłam się, co jest obiektem badań. Mnie się ten pomysł średnio podoba. Taki jakiś marketingowy ten tekst wyszedł. Ratuje go humor i porządne wykonanie. 

Nie biorę tak mocno, mocno na serio tego szortu, podobnie jak opowiadania świątecznego i uważam to za odpowiednią miarę, bo to je chyba fantastyka – hello! Nie żadne olaboga, świat się kończy albo cosik takiego. W inteligentny sposób przedstawiasz ciekawe pomysły, piszesz z humorem, zawadiacko – no z jajem, że tak to powiem. Co prawda bijesz łopatą między oczy, ale robisz to z gracją, jakbyś kręciła piruet, machając szpadlem. Dla mnie ma to urok. Ja mam frajdę z czytania, ty miły komentarz, no czego chcieć więcej?

@Sy, dzięki. ;)

 

@ANDO, główkowanie nad tożsamością denata nie było tutaj moją intencją, precyzyjna informacja pojawia się bardzo szybko. Cieszy mnie odbiór tak formy, jak i treści.

 

@SaroWinter, hm, zechcesz rozwinąć kwestię marketingu? Moją intencją nie było sprzedawanie niczego i wydaje mi się, że tego nie zrobiłam. 

 

@Mersayake, jestem poważna. Śmiertelnie poważna! A i łopatą wymachuję z gracją, jak to ponoć młodzi mężczyźni plotkują.

@Mersayake, jestem poważna. Śmiertelnie poważna!

Taa, każdy chciałby być śmiertelnie poważny.

A i łopatą wymachuję z gracją, jak to ponoć młodzi mężczyźni plotkują.

Pani, żebyś tylko wiedziała, jakie rzeczy plotkują. Wtedy dopiero zrobiłabyś się śmiertelnie poważna. Po egzorcystę chcą dzwonić. Że takie masz wizje, znaczy się… Ale jak coś – to ja nic nie mówiłem.

@SaroWinter, hm, zechcesz rozwinąć kwestię marketingu? Moją intencją nie było sprzedawanie niczego i wydaje mi się, że tego nie zrobiłam. 

 

Uwaga! Możliwe, że poniżej pojawią się spojlery!

Przepraszam, może źle się wyraziłam. Tak mi się skojarzyło z akcją np. agencji reklamowej, która chce przekonać konsumentów “co się stanie, jeśli czegoś nie zrobisz”.

Będziesz żarł frytki – przytyjesz, lepiej idź na siłownię i jedz sałatę.

Nie kupisz tego odkurzacza – będziesz mieć kurz w domu.

Nie będziesz dbał o ziemię – czeka cię to!

Wymieniasz w szorcie współczesne problemy społeczne, ekologiczne itp. I pokazujesz konsekwencje bardzo obrazowo. Jak dla mnie zbyt wprost. Od początku wiadomo, co jest na stole i według mnie przez to tekst traci. Fajne są te medyczne porównania i sposób, w jaki bohaterowie się wyrażają. Jest to zabawne. Podobały mi się też wstawki typu “(Niezidentyfikowane szmery.)” Jednak nadal, mimo to, czytając, “widziałam” te sceny w spocie tv. Nie bierz tego do siebie, to tylko moje skojarzenie. Wybacz, wolę być szczera.

Wymieniasz w szorcie współczesne problemy społeczne, ekologiczne itp. I pokazujesz konsekwencje bardzo obrazowo. Jak dla mnie zbyt wprost. Od początku wiadomo, co jest na stole i według mnie przez to tekst traci.

Słuszne spostrzeżenie. Dlatego ja na przykład nie biorę tekstu na serio. Liczę w głębi serca, że Wiktor nie jest wojującym publicystą, ponieważ ubiera w żarty swój tekst. Chciałbym, aby Wiktor pisał to opowiadanie i to świąteczne z pewnym dystansem, bo inaczej dzwonię na policję.

Jakże się cieszę, Wiktorze, że dzięki dwóm doktorom zostałaś natchnięta pomysłem, który zaowocował tak zacnym szortem. A choć piszesz o sprawach poważnych, robisz to z właściwym sobie wdziękiem i humorem przedniej jakości.

Przeczytałam z wielką przyjemnością. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dobry tekst. Luźne podejście do poważnego tematu, doskonała narracją – trzeba mieć naprawdę świetny warsztat, żeby oprzeć sensowne opowiadanie na samym dialogu, bez poczucia wybrakowania u czytelnika.

Dla mnie tekst wcale nie traci przez zdradzenie co jest na stole, nawet zyskuje, ponieważ ciężko by było podjąć temat ludzi – pasożytów, bez natychmiastowego wprowadzenia informacji o operacji wykonywanej na naszej planecie. Podobała mi się zmiana perspektywy – patrzenie na działania ludzi przez pryzmat bardziej naukowy i bezstronny, jakby obserwacja mrówek w terrarium.

Jeszcze te dialogi, takie żywe i prawdziwe, że tylko pozazdrościć.

Idę nominować ;-)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Mam chyba podobny problem jak SaraWinter – doceniam wykonanie i konwencję, ale jakoś łopatologiczna treść do mnie nie trafia. Jasne, masz tutaj klasyczne ubranie w żartobliwy sposób bardzo poważnych tematów, masz kilka fajnych zagrywek (jak z łuskami), ale wszystko jednak rozbija się o punkt wyjścia, który mnie raczej nie kupuje. No i jest jeszcze kwestia tego, że bardzo umownie podchodzisz od tematyki konkursu z pokazaniem świata za 100 lat (bo równie dobrze “akcja” mogłaby dziać się i za 1000 lat) jak i w zasadzie samej fantastyki (bo to raczej nie do końca jest fantastyka jako taka, a prędzej jakaś alegoria czy co). Generalnie – wykonanie najwyższej klasy, jak to u ciebie, ale całość nie urzekła. Trochę widać, że nie miałaś czasu posiedzieć z jakimś poważniejszym tekstem na ten konkurs i napisałaś to na szybko. 

A w całym opowiadaniu najbardziej doceniam doktorów Ryszarda i Łukasza :) 

PS: ale biblioteka się należy

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Intrygujący tekst. W zasadzie mógłbym skopiować tutaj fragment z mojego komentarza do tekstu Naz odnoszący się do zostawiania cząstki siebie w utworach na ten konkurs – tak jest i w tym przypadku :) Ludzie jako szkodnik to co prawda nie nowy pomysł – warto przypomnieć choćby przemowę Agenta Smitha z “Matrixa” – ale forma jest świeża. Ciekawe podejście do tematu postapokalipsy z zewnętrznej perspektywy, inteligentna zabawa słowem, wymienionych wiele współczesnych problemów trapiących naszą planetę – pożary lasów, wojny, epidemia nadużywania opiodiów, zanieczyszczenie środowiska. Ogółem udany szort.

 

Sugestie poprawek:

PET oraz cała gama plastików

PET czyli poli(tereftalan etylenu) należy do grupy polimerów termoplastycznych, które są głównym składnikiem tworzyw określanych potocznie właśnie jako “plastiki”. Żeby uniknąć pozornego oddzielenia przedstawiciela od całej grupy proponowałbym zamienić to na:

 

PET oraz cała gama innych plastików

 

P.S.

 

Trochę czasu zajęło mi rozszyfrowanie PMI jako post-mortem interval, w wyszukiwarce wyżej siedzą Payment Management Institute i Phillip Morris International, trzeba było sprecyzować zapytanie ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Milusi tekst, nawet mimo tego że za pierwszym razem nie załapałam łusek, a Remington będzie dla mnie już na zawsze firmą produkującą suszarki XD

Śliczny język, zabawne porównania, gra oczekiwaniami, schematami. Jak zwykle u ciebie, quality content.

A klimacik ekologiczny bardzo na topie, Greta byłaby dumna ;)

I wiesz, że ci zazdroszczę tego łba bystrego? Nie wiem, czy dziś ci mówiłam.

Gratki, znać fachowca.

www.facebook.com/mika.modrzynska

@Mersayake, Wiktor nie jest wojującym publicystą, tylko komentatorem. Sobie czasem komentuje, bo mu wolno. A wojuje jedynie łopatą, sadząc piruety godne ruskiego baletu. ;) A z policją to uważaj, moje ziomeczki!

 

@Reg, witam na pokładzie i cieszę się, że moja skromna inspiracja Rysiem i Łukaszem przypadła Ci do gustu. ;) Dziękuję za kliczka.

 

@MaSkrol, dzięki za wizytę, komentarz i klika. Niezmiernie mi miło, że forma Cię kupiła (chyba jednak marketing był i działał). Dialogi, ha! Posłuchałbyś dr Łukasza, jak aferę robi, że mu ze stołu kapie! (A na poważnie, kilka wypowiedzi wplątałam autentycznych, po przeróbkach stosownych do treści. Medycy sądowi to są naprawdę zabawni ludzie :>).

 

@Arnie, dzięki za komentarz i refleksję, jednakowoż ze wszystkimi się nie zgodzę – chociażby z faktem, że pisałam na szybko. Owszem, ale nie aż tak, by nie wpleść tu paru rzeczy przemyślanych bardziej, niż może się to na pierwszy rzut oka wydawać. Czekam, aż ktoś je wyniucha. :> 

Dzięki za klika!

 

@Wicked G, dziękuję za wizytę. “Cząstki siebie” – w pewnym sensie tak, jak wspomniałam w przedmowie, kontekst wyniesiony z doświadczeń osobistych. Jak zwykle Wicked G gonna Wicked G – skrót myślowy, chyba przy czyszczeniu wywaliłam “innych”, bo byłam pewna, że w tym miejscu to słówko jest, a nie ma. Już poprawiłam, dzięki wielkie!

Shit, nie przescrollowałam wszystkich komentarzy do góry:

@Saro, jakkolwiek rozumiem i szanuję Twoją interpretację, pozwolę sobie w dalszym ciągu uważać, że w tekście jest upchnięte coś jeszcze niż “szanuj Ziemię” i zachęcić Cię do poszukania owego czegoś. ;) Rozmowa na boku z Kam uświadomiła mi, w czym może leżeć problem, ale wolę się wnioskiem nie dzielić – każdy ma prawo do własnej interpretacji tekstu kultury.

 

@Wicked G, właśnie wiem, że w Google nie wyskakuje na pierwszą stronę i zastanawiałam się nawet, czy na wszelki wypadek nie przytoczyć całej nazwy, ale to byłoby sztuczne (nikt tak nie mówi), a kontekst zdania, w którym skrót się pojawił, chyba pozwalał załapać. :D Niemniej Wicked G znów gonna Wicked G!

 

@Kam – dzięki za komentarz, człowiek. :D W temacie suszarek, jakiś czas temu na Facebooku były reklamy “Remington dla mężczyzn”, jakieś golarki do łba. W komentarzu wkleiłam zdjęcie Remington 700 z dopiskiem “Remington dla mężczyzn” i wciąż jestem zdania, że to było śmieszne. XD Nawet Arnubis wtedy prychnął, Nubis, przywołuję na świadka!

Potwierdzam, prychłem. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dobrze, poszukam :)

Dialog nad stołem ze zwłokami napędza opowiadanie, które – mimo że krótkie – mocno wciąga. Kolorytu całości dodają wtrącenia w nawiasach. Cóż więcej można powiedzieć? Chociaż temat jak najbardziej poważny, to uśmiech nie schodzi z twarzy podczas czytania. 

Po tym szorcie nie tylko idzie poznać wprawne pióro, ale też dobre ucho. Czytało się bardzo przyjemnie, szczególnie że terminologia nie jest mi obca ;) 

Mam jednak wrażenie, że to bardziej satyra, publicystyka, niż pełnokrwista proza. Alegoria, nie historia. Widzę to nawet jako jednokadrowy komiksowy obrazek: poharatana Ziemia na stole sekcyjnym, a nad nią dwie postaci. Wystarczy jeden rzut oka i wiadomo, o co tu chodzi. Części szczegółów mogłoby nie być, inne można by zastąpić podobnymi nawiązaniami/żartami. To nie jest opowieść typu jenga, w której po wyjęciu jednego elementu (wydarzenia, szczegółu) wszystko się rozlatuje. I pozakonkursowo to nie do końca zarzut, miniatury mają prawo być czymś innym niż typowymi fabułami. Więc niby fajnie, ale…

Ale oceniając pod kątem konkursu, nie jestem przekonany. Razi mnie tutaj banalne przedłużenie współczesnych obaw dotyczących przyszłości. Fantastyka futurystyczna powinna wybiegać krok naprzód i nie mówić wprost o tym, czego już się boimy, tylko zgadywać, czego w przyszłości może będziemy się bali. Wystarczy spojrzeć w przeszłość, jak niektóre wielkie lęki się dezaktualizowały, schodziły na drugi plan. 

Tak więc szorcik efektowny, szacuneczek, ale sama wizja do mnie nie przemawia. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Było to jedno z oczywistych rozwiązań – pójść w audycję, żeby porzucić konieczność tracenia znaków na narrację. Oczywiste nie znaczy łatwe. Poradziłaś sobie z nim, jak podkreślił Wicked, na intensywnie “swój” sposób.

Jak wiadomo, ja się lubię poumartwiać, ale niektóre “makabryczne” żarty do mnie przemówiły. Faktycznie tajemnica tekstu jest rozwikłana na samym początku, więc w zasadzie nie istnieje. Ale jeżeli celem było to, co podkreślił Mersayake, nie ma się czego czepiać. Poza wspomnianą łopatologią.

Najbardziej przemawia do mnie to, że nikt by podobnego tekstu nie napisał, więc dobrze, że go stworzyłaś ;) 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Oj, podobało się.

Dosiadłaś konika i tak go pogoniłaś galopem, że hej.

I wcale nie widać problemu z limitem, jak w wielu innych opkach, a przecież jest i świat i historia.

Humorek Ci dopisywał przy pisaniu, że tak powiem.

 

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Przyjemnie się czytało, bardzo dobrze i autentycznie, mimo okoliczności, napisany dialog. 

 

Urzekło mnie 

złamanie typu brexit

:)

Zupełnie jakby znowu trafić na zajęcia:D Przyjemne, lekkie i błyskotliwe. Osobiście nie odniosłam wrażenia, że personalia denata miałyby być jakąś tajemnicą, dla mnie świadomie ją odsłaniasz już na początku, a nie kreując twist. Podobało mi się;)

A to Ci się udało. Podoba mi się pomysł, humorek pana doktora i przyczyna śmierci też. Diagnoza (jeśli tak można w tym przypadku mówić) nie jest odkrywcza, ale podana w tak uroczy sposób, że czytanie było przyjemnością. Uśmiechnęło mi się, choć jakoś tak gorzkawo.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

O, Irka chyba trafiła w sedno. To opowiadanie jest może niespecjalnie odkrywcze, ale za to panowie są uroczy :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Oryginalny pomysł, to trza przyznać. :) Dobrze napisany, to też na plus, ale nawet te pięć tysięcy osiemset znaków to za dużo, żeby wyłożyć czytelnikowi w czym rzecz. A rzecz jest w pomyśle, bo tu przyszłości nijakiej nie ma. Jako szort, fajne, konkursowo raczej nie trafione, ale to moje subiektywne zdanie.

Pozdrawiam.

Darconie, pragnę zauważyć, że przyszłości nijakiej nie ma, z tego względu, że świat przestał istnieć :D A z jakich powodów? Wszystko jest czarno na białym – konflikty zbrojne i katastrofy ekologiczne, a to już do wizji przyszłości (jako ciąg teraźniejszości, wszak wszyscy wiemy co się dzieje na naszych oczach) zaliczyłabym spokojnie :D

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Znieczulicowany obronnie patolog przezacny ;-) To chyba jedno z tych zajęć w życiu, w których się nie da normalnie bez czarnego humoru ;-D Faktycznie, tajemniczy denat szybko daje rozwikłać swą tożsamość. Brak mi czegoś świeżego, już nie przerobionego (ludzkość jak pasożyt, opis konsekwencji problemów dzisiejszych, wszystko jako prosta ekstrapolacja dnia dzisiejszego), za to forma i poczucie humoru ujmują.

Minusik za ten 2050 – sprawdź, któż ten słynny raport popełnił, kto założył organizację (klimatolog, ludzie zajmujący się klimatem, były admirał – generalnie organizacja wydaje się mieć brak “adwokata diabła” w swoich szeregach, co stawia pod znakiem zapytania solidność wieloaspektowego rozpatrzenia przesłanek do hipotezy, jaka została postawiona oraz jej falsyfikowalność – nie oceniam jej trafności ani ostrzegawczej roli, dla porządku). Wiem, to takie satyryczne nawiązanie, ale jestem uczulony na wszelkie podejrzenia dot. pseudonauki – zboczenie, syn matematyka jestę ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przeczytałam za pierwszym podejściem, co ostatnio mi się nie zdarza; napisane ze swadą, bardzo przyjemnie i umiejętnie. 

W kwestii treści, ładnie odziałaś aktualne tematy w nieco żartobliwą kieckę – jednocześnie jednak dało się odczuć, że nad tym wszystkim unosi się czerwony wykrzyknik (taki szkarłatny krawat na szyi tych tematów, powiedzmy :p): w końcu Ziemia umarła. 

Fajne przedstawienie ludzi jako pasożytów i ich logiki. Ciekawe, czy jeśli przeżyli, to wyciągnęli wnioski. 

Optymistką nie jestem. 

A to z duszą… Hm. Muszę pomyśleć. 

Koniec świata na wesoło :) Tekst przypomina mi skecze radiowe, jakie swego czasu słuchałem. Pewnie taka była dokładnie intencja ;)

Aktualne tematy podane są w sposób humorystyczny, odnosisz się niemal do wszystkiego (chyba tylko Chin nigdzie nie zauważyłem, ale może mi umknęły). Czarny humor w nawet niezłym wydaniu, choć jak to z humorem bywa, nie zawsze wszędzie trafi. Kwestia gustu.

Tak więc koncert fajerwerków osobliwy, ciekawy w formie i dobrze wykonany.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wróciłam. Musiałam ochłonąć. ;) 

 

“w tekście jest upchnięte coś jeszcze niż “szanuj Ziemię”

 

Wiadomo. Upchnęłaś tu chyba wszystko. Problemy ekologiczne, społeczne, polityczne, a chyba nawet i religijne, jakby się ktoś doczepił, ale może to już nadinterpretacja? Ja tu jednak nadal widzę zabawny spot telewizyjny, dobrze napisany. Wiesz, po prostu nie lubię tekstów, w których autor narzuca czytelnikowi swoją opinię. Może dać mu do myślenia na podstawie wydarzeń, czy słów, ale tu jak dla mnie przekaz jest zbyt dobitny. I nieważne, czy ja się z Autorem zgadzam, czy nie. 

That’s all.

Nie uważam, żeby ten tekst był jakoś specjalnie zabawny. Zdystansowany, przewrotny i na swój sposób uroczy, owszem. Ale nie rozbawił mnie. Lektura tegoż cacuszka sprawiła mi sporą przyjemność i satysfakcję. Ale nie rozbawiła. Tekst jest napisany z polotem i stylowo. Ale nie zabawnie. 

Podsumowując: bardzo fanie napisana rzecz, oryginalna w podejściu i naprawdę dobra. 

 

 

Ale nie zabawna :P

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Co ja mogę teraz dodać od siebie? Jak się przyczepić do dokładnie przemyślanego tekstu? Co pochwalić, a co zganić? No dobra, przyczepić się nie da, bo tekst jest przemyślany od początku do końca. Mimo nagromadzenia detali, nie czułam się znużona podczas lektury. I lubię tego typu poczucie humoru. 

Bardzo fajny pomysł. Wykonanie też świetne. Te wszystkie komentarzyki, uwagi… Widać, że znasz temat.

Brakuje mi fabuły – to tekst, który stoi jedną myślą przewodnią i sprowadza się do scenki.

Humor na plus, oczywiście. :-)

Babska logika rządzi!

Fajny pomysł i bardzo zgrabna żonglerka słowami i faktami. Chwyta, przyjemnie się czyta (choć może ‘przyjemnie’ nie jest tu najwłaściwszym słowem). Jedyny problem, jaki widzę, to może się zdezaktualizować w odbiorze i to szybciej, niż za 100 lat. Ale na dziś jest niezłe :)

Ale to już chyba nie będzie nasz problem, co nie? W sensie, najpierw nas szlag trafi, dopiero później tekst się zdezaktualizuje.

Babska logika rządzi!

Nie no, miałam na myśli, że jak ktoś za jakieś 20-30 lat przeczyta, to np. brexit nie będzie budził natychmiastowych skojarzeń.

A, niby prawda. Ale brexit tak pięknie tu pasuje!

Babska logika rządzi!

Naprawdę przez dłuższy moment nie mogłam dojść do tego, czego właściwie sekcję oglądamy, co już jest na ogromny plus. Forma nagrania bardzo mi się podoba, całość jest podszyta wspaniale wyważonym czarnym humorem – moim zdaniem świetny tekst. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A mnie zabrakło finezji, te geopolityczne odwołania takie pierwsze z brzegu i podane dużymi literami, jakbyś nie wierzyła w inteligencję czytelnika, a przy tym bardzo doraźne. Mały plusik za cytat z Virchowa.

Temat nienowy, jego ujęcie (ludzie jako pasożyty) też, ale wykonanie fajne i pomysłowe. Czytało się dobrze, choć zgadzam się z sugestią wyraźnej publicystyczności. No tylko żeby wszyscy pisali publicystykę równie lekkim i sprawnym piórem…

ninedin.home.blog

Bardzo pomysłowe opowiadanie. Smutno, że pasożyt nie znalazł nowego żywiciela ;)

Write what you know, Wiktorio? Twoje od a do z, zgrabne i ze swadą napisane. Nie w każdym punkcie się zgadzam, ale przecież nie o tym mówimy – a literackich wad wrodzonych nie stwierdzam. Będzie żyć :)

A, i gdyby coś – ja ten kawałek odbieram jako żart, i mnie on bawi. Także dlatego, że ma głębszy podtekst.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka