- Opowiadanie: Alek - Geniusz

Geniusz

Celowo z błędami. 

Edit: błędy usunąłem bo okazały się dla mnie groźne a kredyt trzeba z czegoś spłacać  :-)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Geniusz

Słabe migoczące światło z trudem docierało do pomiętych kartek zeszytu. Ręka chłopca kreśliła matematyczne formuły, potem dodawał tekst aby znowu wstawić wzory. Ta mieszanka wyliczeń i opisów ciągnęła się przez cały zeszyt.  Jego głowa wisiała dość nisko nad kartkami aby lepiej widzieć w panującym półmroku. Na ścianach tańczyły cienie i dodawały jakiejś ponurości jednej izdebce.

 

– Długo jeszcze ? – Usłyszał słaby głos ojca. – Musimy oszczędzać naftę i zeszyt. Od miesiąca jestem chory i boję się, że stracę pracę – nawet tę marną jaką mam. – Ostatnie słowo wypowiedział niewyraźnie, po czym kilka razy kaszlnął…ekhe, ekhe, ekhe, ekhe.

– Już kończę tatusiu – odpowiedział chłopiec. – Wyglądał najwyżej na osiemnastolatka, być może był trochę starszy, gdyż lat ujmowała jemu mocno wychudzona sylwetka.

– Synuś, zanim zgasisz lampę zjedz miskę ciepłej zupy. Wczoraj ukopałam w nocy trochę buraków. – Chyba nikt mnie nie widział – powiedziała matka. W jej ściszonym głosie wyczuwalny był strach…jakby się bała, że ktoś obcy ją usłyszy. – Wyglądała na bardzo starą a może nie była stara tylko zniszczona życiem ?. 

– A o czym piszesz tak pracowicie synuś ? – mówiąc to matka podeszła z parującą miską do stołu.

– Eeee, i tak nie zrozumiecie matko.

– No to chociaż spróbuj powiedzieć…choćby jednym zdaniem. – Z oddali usłyszał cichy głos ojca zakończony głośnym kaszlnięciem… ekhe, ekhe…tfu… – Niech to cholera weźmie– zaklął pod nosem. Przyczepi się choróbsko i odpuścić nie chce. – No to co tam bazgrolicie synuś ?

– I tak nie zrozumiecie. Piszę o tym, że prędkość światła w próżni jest niezmiennicza, nie zależy od układu odniesienia i że energia jest powiązana z masą ciała i że…

– No wystarczy…na co ci to syneczku?. Szkoda tylko nafty i zeszytu na te głupoty a o atramencie nie wspomnę. Jutro – jak tylko słońce wzejdzie – musisz iść do Izajasza i oporządzić jemu zagrodę, wydoić krowę bo matce ręce wykręciło od jakiejś choroby…ekhe, ekhe, ekhe. 

– Wiesz co?. Jak wydobrzeję, to pokażę komuś twój zeszyt. Tam gdzie pracuję czasami widzę jak do toalety wchodzi taki miły, młody chłopak. Zawsze się ukłoni, grzecznie o coś zapyta. Nie muszę po nim wiele sprzątać, bo zawsze dba o to aby trafić w muszlę. Czasami sobie myślałem, że – jeśli był w wojsku – to pewno musiał  być strzelcem wyborowym, he, he. – Po twarz ojca przez chwilę rozlał się szeroki uśmiech. Z innymi jest gorzej – znowu posmutniał – bo takiego cela nie mają a może specjalnie to robią… – ekhe, ekhe, ekhe. 

– A znasz tego Pana ? – Czym on się tam zajmuje ? – zapytał chłopiec. W półmroku jego oczy jakby pojaśniały. 

– Z tego co mi mówił zajmuje się od niedawna patentami i nazywa się Albert, Albert – podrapał się po głowie… – Ooo… przypomniałem sobie. Nazywa się Albert Einstein. 

 

Koniec

Komentarze

migoczonce światło z tródem

Ała!!! Tutaj zakończyłem czytanie.

 

edit:

Zerknołem daje inawt jak to dowcip est to slaby.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dlaczego: celowo z błędami? Jakby to miało jakiś związek z treścią, to jeszcze bym zrozumiała, ale nie widzę żadnego.

Czuję się zażenowana.

Przynoszę radość :)

próbuję zrozumieć sens pisania takich tekstów…

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Niestety zgadzam się z poprzednikami. Ani w tym sensu, ani wartości rozrywkowych i jestem zdecydowanie zażenowana końcówką.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus!!! Doczytałaś do końca???

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Z trudem. W sumie zakończenie trochę brzmi jak bardzo popularna pasta.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Anonimie, dlaczego ten tekst ujrzał światło dzienne??? :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W ramach in dubio pro reo uznam, że to miał być eksperyment zapisu nieporadnego wysławiania się ludzi prostych? Jeśli tak, to niezbyt udany, mówiąc delikatnie. Już pomijam fakt, że w takim razie powinno być Ajnsztajn.

http://altronapoleone.home.blog

Wczoraj czółem sie jak dziecko, kture w kuchni rozsypało cały cókier i monke. Wyczówało rze robi źle ale…było to takie przyjemne.  

No proszę, jasny i wyraźny dowód na to, że Albert Einstein zajumał czyjeś odkrycie. Jestem oburzony jego postępowaniem :)

No proszę, jasny i wyraźny dowód na to, że Albert Einstein zajumał czyjeś odkrycie. Jestem oburzony jego postępowaniem :)

 

http://web.ihep.su/library/pubs/tconf05/ps/c5-1.pdf

 

Nie wiem ile w tym prawdy.

W necie jest bardzo dużo kontrowersji na temat Einsteina. Na pewno był celebrytą i szołmenem. 

 

Na yt, Pan profesor Jerzy Kijowski

 

https://www.youtube.com/watch?v=uYYWhXpHO7M

 

też mówi, że Einstein był kiepskim matematykiem ( 0:38 ). Jak było naprawdę ?.  

 

 

Okej, błędy zniknęły (wersji z nimi nie zdążyłem zobaczyć, ale za komentarzy wnioskuję, że były przeurocze) i chyba dobrze, że zniknęły, bo treść w żaden sposób nie uzasadnia ich wystąpienia. 

Został jednak bałagan – spacje przed znakami interpunkcyjnymi, zbędne kropki, dwukropkowe wielokropki, źle zapisanie dialogi… Mnóstwo burdlu, jak na tak krótki tekst. 

Choć sama konstrukcja szorta jest w porządku. Rysujesz scenkę, wprowadzasz coraz to nowe informacje, rozwijasz fabułę aż do przewrotnej puenty. Lepszej czy gorszej – jak dla mnie rzecz jest zbyt przegięta i na siłę, ale innym się może podobać, to rzecz gustu. 

Czyli nie jest tragicznie, a mogłoby być dużo lepiej, gdybyś tyle zapału, co w rozwalanie cukru i mąki, włożył w jakość wykonania. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Skoro nasz geniusz dokonał swoich obliczeń, to znaczy, że:

 

Wiedział co jest aktualnym, tzn. aktualnym na przełomie XIX i XX wieku, problemem w fizyce (był to problem rozchodzenia się fal w hipotetycznym eterze) i jakie są próby jego rozwiązania.

Posiadł wiedzę z dziedziny matematyki i fizyki na poziomie wyższym niż nauczana wówczas w gimnazjach.

Takiej wiedzy nie zdobywa się w wyniku objawienia albo w wiejskiej szkółce. Potrzebny jest do tego: dostęp do odpowiednio wyposażonej biblioteki; czas, który można przeznaczyć na pobyt w takiej bibliotece (dobro trudno dostępne dla kogoś, kto pochodzi z ubogiej rodziny, a więc najprawdopodobniej musi pracować); odpowiedni kapitał kulturowy (np. tradycja rodzinna i zachęta ze strony bliskich do takiego, a nie innego spędzania czasu), którego raczej trudno się spodziewać w rodzinie należącej do klasy niższej. Wreszcie o tym, co jest aktualnym problemem w nauce i jakie są propozycje jego rozwiązania najlepiej dowiedzieć się spędzając czas w towarzystwie innych uczonych lub mając dostęp do recenzowanych czasopism naukowych (artykuły popularnonaukowe z modnych wówczas i względnie tanich kalendarzy nie wystarczą).

 

Pamiętacie może “szalonego wynalazcę” z “Króla Skorpiona”? Taka postać jest kompletnie niemożliwa do zaistnienia w “tamtych czasach” (nieistotne przy tym, że to świat fantasy), ponieważ jej pojawienie się wymagałoby istnienia całej infrastruktury społeczno-naukowo-kulturowej, po której w świecie tego filmu nie widać było najmniejszego śladu. Podobnie w “Geniuszu” nie widać śladu tego, co mogłoby przyczynić się do pojawienia naszego geniusza. Musiałby on skorzystać z czyjegoś sponsoringu, jak Michael Faraday “zaproszony” do środowiska uczonych przez Humphry Davy’ego (wówczas swoich odkryć dokonałby sam będąc już uczonym, a przynajmniej studentem) albo z opłacanej przez państwo infrastruktury umożliwiającej ludziom pochodzącym z ubogich rodzin zdobycie wykształcenia, tak jak to było w Stanach Zjednoczonych w latach 50. XX wieku, gdy podatki dla najbogatszych przekraczały 90%.

 

Faktem jest, że nie każdy – niezależnie od miejsca urodzenia – może zostać milionerem i nie każdy może zostać genialnym uczonym. Najlepiej to wszystko osiągnąć rodząc się w odpowiedniej rodzinie, ale to nie jest przypadek bohatera tego szorta.

Dziękuje kolegom wyżej za opinie. Szorta napisałem w ciągu dwóch godzin i od razu opublikowałem. Pewno stąd te braki a szkoda mi czasu na szlifowanie opowiadania. Gdybym miał umiejętność napisania poprawnie, na pewno bym to zrobił. 

Pierre de Fermat był genialnym amatorem matematykiem. Racja, że miał z czego żyć więc mógł się bawić tym co sprawiało jemu przyjemność. Nie byłby znany gdyby nie jego syn. 

Inny geniusz matematyki Bernhard Riemann był synek ubogiego pastora luterańskiego, edukację podstawową pobierał od ojca. Za wiki “Liczącą 859 stron książkę Legendre'a – jeden z najtrudniejszych traktatów o teorii liczb, Théorie des Nombres – Riemann przeczytał w sześć dni. Wątpiąc, czy chłopiec zrozumiał tekst, dyrektor zadał mu parę miesięcy później kilka szczegółowych pytań dotyczących treści książki. Bernhard odpowiedział doskonale”.

Więc teoretycznie opisana historia mogła się zdarzyć, choć przyznam, że w sensie bardziej idei a nie wyliczeń matematycznych. 

Świat nauki jest przesiąknięty taką samą bezwzględną walką o pozycję jak świat polityki. Pierwszy rentgenogram DNA uzyskała Rosalind Franklin ale wyniki jej pracy zostały zajumane przez Jamesa Watsona i Francisa Cricka i to oni dostali Nobla. Tego jest pełno. 

Mam wiele pomysłów na tematykę szorta ale…brak czasu i nie chcę pokazywać za free moich asów :-)

 

Jest tyle durnych pomysłów s-f jak w filmie “W nieznane” (otrzymywanie wody z piasku) , że chyba za daleko nie popłynąłem.  

 

 

 

 

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Mnie też nie przekonało, że chłopiec z biednej rodziny tak sobie w kajeciku zapisuje poważne teorie fizyczne. To już nie czasy Arystotelesa, trzeba stanąć na barkach gigantowi.

I widzę pewną różnicę między przeczytaniem trudnej książki ze zrozumieniem a napisaniem jej.

Błędy interpunkcyjne zostały…

Babska logika rządzi!

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Dawno mnie tu nie było. Za wiki. Fantastyka to “kreowaniu świata przedstawionego, który w całości, lub w części różni się od rzeczywistości, na przykład przez dodanie elementów nadnaturalnych, lub stworzonej przez autora technologii”.

 

Czasami wystarczy idea jaka zakiełkuje w czyjeś (genialnej) głowie a resztę ktoś zajuma. Ten “ktoś” też jest w jakiś sposób genialny. A co do interpunkcji… nie wydaję tego drukiem więc szkoda mi czasu na poprawianie. Fajnie by było od razu napisać ładnie ale… czasami na nie których lekcjach j. polskiego nie byłem obecny :).  

Chyba Finkla ściągnęła mnie tu telepatycznie. 

 

 

 

 

 

No właśnie – elementy nadnaturalne, nieistniejące (jeszcze) technologie… Zajumanie pomysłu niestety jest absolutnie możliwe i zdarzało się nie raz i nie dwa. :-(

Nie pisz tutaj, że szkoda Ci czasu na doprowadzenie tekstu do jak najlepszego stanu, bo Cię zlinczują. Jeśli Tobie, autorowi, się nie chce, to dlaczego czytelnik ma inwestować swój czas?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka