- Opowiadanie: Tommy Angelo - Czas minął

Czas minął

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Czas minął

Wstał, wziął siebie za pas i wyszedł. Nie obrócił głowy, nie przystanął by popatrzeć na widok, który ścielił się za jego plecami. Wszędzie leżały niedopałki papierosów. Porozrzucane w bezładzie butelki whiskey, układały się w stosy tworząc górę szkła. Zbiegł po schodach i wyszedł na ulicę. Zobaczył miasto i szaro-białe bloki. Brak jakichkolwiek kolorów, jakby świat znał tylko dwa pośród wszystkich. Czarny i biały. Przejechał czarny samochód. Przeszedł przez białe pasy. Gapił się w czarną jak smoła drogę. Niebo szare, wcale nie błękitne tylko szare. Szare jak ściana jak szara rzeczywistość. Pusta bez początku ni końca. Czas się zatrzymał, spoglądał na ludzi. Czarne włosy, biała skóra. Biało-czarna czarno-biała twarz. Szli jak masa obojętnie przez ulicę. Pełzali gąsienicowym ruchem po drogach, pubach, lokalach i spelunach. W dzielnicy czerwonych latarni stały oparte o ceglane mury kamienic okoliczne dziwki. Paliły papierosy przyglądając się i wędrując po otoczeniu zbłąkanymi oczyma. Wszystkie co do joty przepracowane by zadowalać szaro-białych czarno-białych ludzi w garniturach. Niekiedy podjechał samochód, zatrąbił raz czy dwa i pojechał w siną dal. Powietrze przesiąknięte było alkoholem i gryzącym zapaszkiem fajek. W tle z głośników kawiarni na rogach szalały letnie hity tego roku. Świat powtarzalny, trójwymiarowy pozbawiony sensu. Został mu zabrany jak ojciec zabiera zabawkę dziecku. Jak dziecko głodne, które zbiera ostatnie kęsy z talerza. Jak pracodawcy, którzy zabierają ochłap przeznaczony dla robotników. Jak robotnicy, którzy zabierają swoje życie by związać w supeł swój żywot. (tik tak) (tik tak) zegar stał w bezruchu i już nie poruszył się. Czas dobiegł końca a wraz z nim dobiegł także i początek do mety. Wszyscy jeszcze raz co do joty stracili go. "Nie mam czasu" "Przepraszam, ale to pilne" "Nie mam czasu" "Muszę wykonać pracę".

 

***

 

-I co teraz, proszę odezwij się! Proszę powiedz choć jedno słowo. Tylko jedno. 

Cisza, głucha cisza

-Co teraz będzie? Nie może się tak potoczyć twoja historia.

Cisza, jeszcze raz 

-Nie może się w ten sposób zakończyć, przysięgałeś, że dopóki nadzieja będzie płonąć..

I cisza została przerwana

-Ona już zgasła, ona zgasła.

Słowa odbiły się od zwałów betonu i kamiennych prętów, tak mocno, że i nawet one zadźwięczały. Zdezelowany budynek w, którym wybuchł ładunek wyglądał jak widmo. Popękane ściany, wszędzie wiły się pajęczyny skruszonej płyty nośnej. Okna były w kawałkach, a te znalazły się na podłodze. Deski zerwane, dach także, istne pogorzelisko. Kamienny fundament spadł z góry i przygniótł chłopaka swoim ciężarem. 

-Miałem od zawsze proste marzenia. Mieć rodzinę, posiadać szczęście nigdy nie wymagałem wiele, ale… prócz tego moim marzeniem zawsze… 

Przerwał monolog dźwięk odłamującego się kamienia od ściany. Spadł, przeleciał pomiędzy głową a ścianą chłopaczyny i wylądował 3 piętra niżej. Echo się odbiło, poświdrowało rykoszetem po ścianach jak kula od pistoletu i rozbiła się od własnych drgań. Pogłos dźwięczny i harmonijny minął. Jeszcze zdążył powędrować do ucha tworząc szum wokół małżowiny i ucichł na dobre. 

-Zawsze chciałem umrzeć przy kimś kto jest mi bliski. Samotność zawsze była dla mnie trudna, a momenty kiedy ludzie wypełzali na monochromatyczne ulice były chwilą kiedy uświadamiałem sobie jak bardzo jestem sam. Samotność to jedna z rzeczy, których od zawsze się bałem. Bałem się, że nie wyjdzie mi w życiu i skończę pod mostem. Niejako skończyłem tak, lecz chociaż jedno marzenie się spełni. Ludzie kiedy przychodzi pożegnać im swoje życie, nagle zaczynają o nie dbać, ale jest za późno. Nigdy o swoje nie dbałem i nawet teraz jest podobnie. Marzenie się spełniło, umrę przy osobie, która jest mi bliska. 

Słowa dotknęły dziewczynę. Powiadają, że ostatnie słowa są zawsze prawdą. Te bez zwątpienia były. Bardzo ostrą i dotkliwą ale prawdą. Co pozostało człowiekowi, któremu Bóg pozamykał wszelkie drzwi i okna. W prawdzie już nic. Odbijały się one echem od ścian i od głowy i od uszu, lecz nie były jak spadający kamień. One żyły jeszcze długo w głowie dziewczyny. Mijały lata i nie skończyły się odbijać od bębenków. 

 

Wracała wspomnieniami do niedzisiejszych chwil wspominając wyrazy, które pamiętała do końca życia. 

 

-Zawsze pragnąłem tylko jednego, dać innym to czego samemu nie było mi dane dostąpić. Bezpieczeństwo, troskę i bliskość. 

 

Nie mógł jej pomóc, kiedy uświadomił sobie bezcelowość swoich starań zapadł się w duchu.

Człowiek, który jednego chciał a była to pomoc osobom, na których mu zależało, nie mógł czynić i tego. Nie zawsze można każdemu pomóc. Czasami trzeba odejść i pozostawić wspomnienia, które niegdyś stanowiły o naszym istnieniu, były naszym "ja". Sensem, który nadawał temu szaro-czarnemu światu jakiś nieuzasadniony wyraz i głębie. Malował ciemne płótno kolorem tęczy i rozjaśniał pobladłe niebo by stało się błękitnym wodospadem. Wszystko zatoczyło koło a historia się zapętliła. 

 

-Nigdy nie chciałem żadnej korzyści, pomagałem bo nie miałem celu tylko chęć. To mnie trzymało na duchu by kroczyć dalej przed siebie. Nie żałuje niczego, istotnie każdy mój upadek był nauką, która dała więcej niż mógłbym oczekiwać. Teraz już jest za późno by na nowo wyciągać wnioski. Taka jest kolej, która wiedzie nas przez pustkowia, lecz gdzie nas zawiezie to od nas zależy. Ja nigdy nie potrafiłem jej opanować, umieć nią kierować. Zawiozłem siebie w las i każdy, który ośmielił wsiąść do mojej kolejki zajechał tam razem ze mną. Błądziliśmy po omacku, co prawda razem ale nigdy nie powinno się tak zdarzyć. Powinienem sam błądzić, a zabierałem ze sobą niewinnym ludzi, i kradłem im najważniejsze. Pozbawiałem ich życia i nadziei. Kiedy wystawiali do mnie rękę, mogłem nawet napluć na nią, byłoby to lepszym rozwiązaniem, aniżeli złapanie i ciągnięcie jej na dno na, którym się znajdowałem. Nie byłem dobrym człowiekiem. Może dlatego pomagałem, bo chciałem odkupić swoje winy. Mogłem je odpokutować w inny sposób. 

 

Martwe litery odbiły się od skroni i wypełzły ponownie z pamięci. Czas rozdzierał się jak płótno. Zawsze można było nim manipulować, był i jest do teraz jak plastyczna forma. Co z niej wyjdzie? To zależy od kunsztu i plastyki naszych rąk. 

 

-Zawsze chciałem umrzeć przy kimś, i spełnia się to… 

 

Harmonia, triole, mono-schematyczne zegarowe dźwięki fortepianu, wiolonczeli, skrzypiec. Drgania starego sosnowego drewna, metalowe struny dźgane przez kostkę by wydały okrzyk melancholii. (Tik tak) (Tik tak), "nie mam czasu"… nie ma czasu. Czas nie istnieje. Zatrzymuje się dla umarłych (Tik tak) (Tik tak) akordy trójdźwięków mkną, mkną i lecą muskając wspomnienia. Harfa niebios gra przepięknie, gra pięknie. Sztuka układa się w stosy tak jak układa się nasza nauka za życia. 

 

-To dla mnie zaszczyt, jestem wdzięczny tobie. Jeszcze raz dziękuje, chociaż dziękowałem milion razy. 

 

Kartki niezapisanego papieru w konwulsjach wznoszą się strugami w powietrze. Fragmenty tlenu, azotu, lecą a ich cząsteczki ujeżdżają harcem po przestrzeni zdarzeń. Kartki miały być zapisane, miały stanowić kolejny rozdział, który nigdy nie został poczęty. 

Zatrzymują się umarli dla czasu. Czas zatrzymuje się dla umarłych. Ostatnie tchnienia i gorzkie łzy płynące polikami by zapaść się w materialny świat. Hipertrofia, hipertrofia, hipertrofia. Szepty mnie przewlekły. Ja tańczę, ja tańczę, ja płaczę… będę walczyć o nadzieję. Walka dobiegła końca, od zawsze była pozorna. Jego życie zostało spisane jak scenariusz. Puste kartki, które jak tornada poniewierały się kolistym ruchem nie miały nigdy zostać zapisane. 

 

-Dziękuję

 

Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Zabrakło jej tchu. Nawet się nie pożegnała, bo kiedy wypowiedziała niewypowiedziane było już za późno. 

 

-Kocham ciebie, kocham…

odrzekła

 

Chłopak leżał, już nie żył. Nigdy nie był godzien usłyszeć tej sentencji słów, która była jedną z najpiękniejszych. “Kocham ciebie” -nie było tego w scenariuszu. 

 

Cisza,cisza,cisza

 

(Tik tak) (Tik tak) (Tik tak)

 

Czas minął. 

 

20 luty, 2020 rok

 

Cybulski

Koniec

Komentarze

Witaj!

 

W dialogach zamiast minusów powinny być półpauzy (lub pauzy) oddzielone spacją, pierwszy akapit woła o pomstę do nieba, by podzielić go na mniejsze.

Nagminnie gubisz i mieszasz podmioty, przez co wychodzą bzdury, lub niezamierzona śmieszność. Szyk w zdaniach nie gra, związki frazeologiczne stosujesz niewłaściwie. Poza tym nielogiczności. Kuleje interpunkcja.

Odnoszę mocne wrażenie, że spisałeś autorze co ci ślina na język przyniosła, w przypływie weny, ale nie poświęciłeś czasu, by to jeszcze raz przeczytać, doszlifować.

 

Na początku przedstawiasz czarno-szaro-biały świat i jest to jakiś pomysł, może nienowy, ale na pewno da się go jeszcze wykorzystać.

Później przechodzisz do rozpoetyzowanych monologów i zdań o bohaterze, jego życiu, niespełnionych pragnieniach i końcu. Próbójesz fajnych słów i opisów, choć przy braku akcji, nużących, ale brakuje ci warsztatu i wychodzi bełkot.

 

Proponuję popracować nad podstawami, spróbować prostych zdań, ale poprawnych. I sprawdź podmioty i orzeczenia. Pamiętaj, że domyślnie szukamy najbliższego pasującego formą podmiotu, a u Ciebie znajdujemy “dziwne” rzeczy :)

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zgadzam się z Mytrixem. Musisz popracować nad tekstem. Rozumiem pokusę by dać emocjom popłynąć, sam często z tym walczę. Jednak czytelnik (prawie każdy) nie tego oczekuje.

Nadaj temu co napisałeś dobrą formę.

Trzymam kciuki.

Technicznie bardzo słabo. Jeśli chodzi o treść, to dla mnie taka przedramatyzowana scenka. Może gdyby wykonanie było lepsze, to emocje by się obroniły same, ale niestety tak się nie dzieje. Choć znalazło się kilka fajnych zdań i metafor, ale to za mało. Pracy! Życzę powodzenia i również trzymam kciuki!

Przeczytałam opowiadanie, ale niespecjalnie do mnie trafiło. Właściwie nie rozumiałam wydarzeń. Miałam wręcz wrażenie, że zależało. Ci bardziej na napisaniu czegoś poetyckiego niż prozy. Co więcej, nie znalazłam tu fantastyki…

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Powiem szczerze – nie wiem o co chodzi w tekście. Początek, który jest jednym, wielkim blokiem słów nawet sugerował, że coś z tego będzie, jakaś fabuła. Niestety, zatrzymałam się na błędnym zapisie dialogów i szalejących (lub nieistniejących) znaków interpunkcyjnych. Im dalej w las, próby poetyckie, których totalnie nie kupuję. Jest sporo rzeczy do poprawy. 

Cześć Wszystkim! Oczywiście spróbuję zastosować się do waszych rad i dziękuję za wasze słowa. Interpunkcja leży i zdaję sobie z tego sprawę. Nigdy nie byłem asem interpunkcji. To trzeba będzie poprawić. Co do orzeczeń, podmiotu itd. Spróbuję też ogarnąć sprawę jak tylko mogę, w prawdzie od zawsze pisałem wiersze, dlatego opowiadanie niekiedy może przybierać formę nieco poetycką, lecz jest to moją słabością, z której nie chciałbym rezygnować i nie zrezygnuje. Opowiadanie było pisane pod wpływem weny jednym wielkim ciągiem. Zajęło mi to ok. 40 minut a więc tutaj zgadłeś @Mytrix. Co do stylistyki i wołania o pomstę do nieba aby podzielić pierwszy akapit to zawsze wychodziłem ze zdania, iż stylistyka nie ma większego znaczenia a treść. Oczywiście, nie można jej kompletnie wyrzucić bo wyjdzie jeden wielki bałagan, natomiast szczerze nie wiem co mogłyby zmienić odstępy. Jeśli historia jest ciekawa to i tak będziemy ją wchłaniać czy to z przerwą czy bez pomiędzy jakimiś sekwencjami, przynajmniej ja tak mam. W proste zdania nie chcę się trochę bawić, dlatego będę musiał jeszcze zdobyć troszkę doświadczenia aby skomplikowane zdania pisać zgodnie z pewnymi normami i zasadami. Dziękuję za odpowiedzi. 

Jeżeli styslistyka nie ma znaczenia, a treść, to powiem Ci, że treśc tego opowiadania też szału nie robi. Pisz sobie i ciągiem pięć minut lub pięć godzi, ale z szacunku do czytelnika, trzeba tekst później poprawić. Zawsze jest coś do poprawy, zawsze.

Czytanie dużych, niepodzielonych bloków tekstu, choćby były zachwycająco ciekawe, jest po prostu męczące. Poza tym, łatwiej się zgubić i ciężej wrócić do czytania, jeśli coś nam przerwie.

Poza tym, trafiłeś na portal, na którym staramy się szlifować nasze teksty pod każdym względem, także stylistycznym. Poza tym jesteśmy w większości pasjonatami prozy, a nie poezji. Żeby pisać poetycko, najpierw trzeba się nauczyć podstaw pisania w ogóle.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

To co chciałem zawrzeć w tym opowiadaniu zawarłem. Jestem zadowolony. Wiem, że jest dużo błędów i jak napisałem powyżej, spróbuję je poprawić i polepszyć siebie w tej kwestii. Co do treści, to ona ciebie nie powala, każdy oczekuje czegoś innego od niej. Ja doszukuję się jakiegoś morału, a inni miałkiej akcji w stylu Rambo. Co do stylistyki nie wypowiem się, już sobie odpuśćmy ten temat. To co z tego, że jesteście pasjonatami prozy a nie poezji, co to za argument w ogóle? Jakby opowiadanie, albo jakaś część opowiadania, nie mogłaby zostać napisana w poetyckim stylu. Tekst był poprawiany a umieściłem go na portalu, ponieważ chciałem dowiedzieć się opinii. Bądź co bądź nie żałuję, i dziękuję za wszystkie podpowiedzi, rady itd. Co mogę powiedzieć, elementów poezji w prozie nie wyzbędę się, a będę chciał to zwinnie połączyć, tak aby wyglądało to dobrze. 

Kamienny fundament spadł z góry i przygniótł chłopaka swoim ciężarem. 

Fundament nie może spać z góry. To ta część budowli osadzona bezpośrednio na gruncie i w gruncie.

 

Tekst nie najlepiej napisany, dość chaotyczny, przedstawiający dość mglistą historię. 

Czytałam z trudem, bo szort jest napisany bardzo źle, a przeczytawszy nie mogę, niestety, powiedzieć, że coś z tej lektury zrozumiałam. :(

 

Wstał, wziął sie­bie za pas i wy­szedł. ―> Co zrobił???

 

Po­roz­rzu­ca­ne w bez­ła­dzie bu­tel­ki whi­skey… ―> Pełne?

 

-I co teraz, pro­szę ode­zwij się! Pro­szę po­wiedz choć jedno słowo. Tylko jedno. ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Cisza, głu­cha cisza ―> Brak kropki na końcu zdania. Ten błąd pojawia się jeszcze w dalszej części tekstu.

 

Deski ze­rwa­ne, dach także, istne po­go­rze­li­sko. ―> Poznaj znaczenie słowa pogorzelisko.

 

i wy­lą­do­wał 3 pię­tra niżej. ―> …i wy­lą­do­wał trzy pię­tra niżej.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

W praw­dzie już nic. ―> Wpraw­dzie już nic.

 

Wra­ca­ła wspo­mnie­nia­mi do nie­dzi­siej­szych chwil wspo­mi­na­jąc wy­ra­zy, które pa­mię­ta­ła do końca życia. ―> Czy tu aby nie miało być: Wra­ca­ła wspo­mnie­nia­mi do niegdysiejszych chwil, wspo­mi­na­jąc wy­ra­zy, które pa­mię­ta­ła do końca życia.

 

Nie ża­łu­je ni­cze­go, istot­nie każdy mój upa­dek był nauką… ―> Literówka.

 

lecz gdzie nas za­wie­zie to od nas za­le­ży. ―> …lecz dokąd nas za­wie­zie, to od nas za­le­ży.

 

i każdy, który ośmie­lił wsiąść do mojej ko­lej­ki… ―> …i każdy, kto ośmie­lił wsiąść do mojej ko­lej­ki

 

a ich czą­stecz­ki ujeż­dża­ją har­cem po prze­strze­ni zda­rzeń. ―> Co to znaczy ujeżdżać harcem?

 

Cisza,cisza,cisza ―> Brak spacji po przecinkach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, niestety, nie wiem, o czym czytałam :/

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka