- Opowiadanie: dawidiq150 - Przymusowa hibernacja

Przymusowa hibernacja

autor: Dawid Nocek

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Przymusowa hibernacja

Był dwudziesty stycznia 2120 roku. Tego dnia równo o dwunastej w południe, dron oznaczony „POLSKA 3857” wyleciał ze swojej bazy. W całej Europie, dokładnie w tym momencie, setki takich dronów wylatywały, by porobić zdjęcia i zapisać w swojej pamięci różne dane. Głównie interesowała je pogoda ale te bardziej zaawansowane analizowały również skład powietrza. Były zaprogramowane, by robić to raz na pół roku. Kamera zainstalowana na dronie zapisywała bujną przyrodę, która zastąpiła zurbanizowane tereny.

Tam, gdzie kiedyś roiło się od ludzi, ganiały sarny, dziki, niedźwiedzie i inne zwierzęta. Zamiast jeżdżących po ulicach samochodów przez asfalt przebijały się rośliny. Nieco dalej od miasta ciągnął się rząd ogromnych szarych budynków wyglądających jak nowoczesne hotele.

Kompleks otoczony był ścianą, która chroniła przed intruzami. Nie była to jakaś skomplikowana konstrukcja, zwykły beton wystarczająco wysoki by żadne zwierzę się nie przedostało. W środku znajdowały się dziesiątki tysięcy kapsuł hibernacyjnych, a w nich uśpieni ludzie. Trwało to już ponad osiemdziesiąt lat. Takie kompleksy znajdowały się niemal w każdym kraju. Około dziewięćdziesięciu lat temu zaczęto poważnie myśleć o groźbie przeludnienia i efekcie cieplarnianym.

Zrobiono bardzo dokładne badania w tym zakresie. Wyniki wykazały, że sytuacja jest tragiczna i trzeba coś koniecznie przedsięwziąć. Jajogłowi zaczęli bardzo intensywnie myśleć. W końcu opracowano program o nazwie „Odrodzenie”. Obejmował on stworzenie technologii, dzięki której można by uśpić wszystkich ludzi na pięćset lat. Tyle potrzebuje planeta na uzdrowienie się.

Program został zrealizowany. Oczywiście, nie wszyscy się na to zgadzali, jednak uchwalono przymus. Byli tacy ludzie, którzy uciekli i nie zostali uśpieni. Jednak wymarli, gdy zabrakło prądu i żywności w sklepach.

 

Zgodnie z prawem Murphy'ego pewnego dnia nastąpiła awaria jednej z komór hibernacyjnych. W niej znajdowała się dwunastoletnia dziewczynka o imieniu Marysia. Komora otworzyła się i zaczął się proces wybudzania. Gdy dziewczynka odzyskała świadomość, wyszła z niej i zaczęła rozglądać się po wielkiej sali. Przez jakiś czas była zdziwiona, że nikt inny się nie przebudził. Lecz po dłuższej chwili zaczęła panikować. Chciała znaleźć rodziców i również ich obudzić lecz nie mogła sobie przypomnieć gdzie leżą. Szukała ponad godzinę. Strach ścisnął jej serce i zaczęła płakać. Zajrzała już do wszystkich komór.

 

„Muszą być w innym budynku” – pomyślała.

 

Wyszła na zewnątrz i skierowała się do następnego budynku. Nagle przypomniała sobie, że w kieszeni spodni ma bloczek z numerami kapsuł rodziców, który dostały wszystkie dzieci. Poszukiwania mamy zajęły Marysi trzy kwadranse. Bardzo się ucieszyła gdy ją w końcu odnalazła, ale radość trwała tylko chwilę, gdyż pojawił się kolejny problem. Jak wybudzić mamę? Nie mogła wiedzieć, że w ogóle nie da się tego zrobić, gdyż wszystkim sterował komputer. Szukała jakiegoś przycisku a w duszy narastał w niej lęk.

 

„Muszę wziąć się w garść, znajdę jakiś kamień i rozwalę tę szybę” – postanowiła.

 

Znowu wyszła na zewnątrz. Nigdzie nie było żadnego kamienia ani nic użytecznego. Wyszła więc przez furtkę poza betonowy mur. Zaskoczył ją widok znacznie różniący się od tego, który pamiętała. Znalazła kamień, wróciła, ale próba rozbicia grubej szyby nic nie dała. W pewnym momencie poczuła ogromny głód. Jej organizm dopiero teraz zaczął prawidłowo funkcjonować po hibernacji. Nigdy nie czuła takiego głodu. Musiała coś zjeść.

 

„Znajdę coś w sklepie spożywczym” – pomyślała ale po chwili zmartwiła się, gdyż miasto było kilkanaście kilometrów stąd.

 

Jednak innego wyjścia nie było. Wyszła na zewnątrz i zaczęła iść. Szła szybko. Ulica była popękana, ze szczelin w asfalcie wyrastały drzewa i krzewy. Dziwny był to widok. Dookoła ani żywej duszy. Ptaki ćwierkały, parę razy zarośniętą drogę przebiegła sarna. Marysia obawiała się dzikich zwierząt, które mogły ją zaatakować. Minęło kilka godzin zanim doszła do pierwszych domostw. Postanowiła włamać się do jednorodzinnego domu w nadziei, że znajdzie coś co miało bardzo długi termin ważności. Jednak drzwi były zamknięte i nijak nie mogła dostać się do środka.

 

„Może uda mi się ze sklepem” – żywiła nadzieję.

 

Po kolejnej godzinie znalazła w końcu sklep spożywczy. Oczywiście był zamknięty ,ale rozbiła szybę kamieniem i z trudem unikając ostrych kawałków szkła, weszła do środka. Ujrzała stoisko z batonami.

 

„Głodny? Na co czekasz? Snickers!” – przypomniała sobie hasło z reklamy.

 

Rozwinęła papierek, następnie szybko i łapczywie wgryzła się w baton. Żuła przez chwilę i nagle zdała sobie sprawę, że w jej buzi coś się rusza. Spojrzała na baton trzymany w rękach i zwymiotowała. W batonie pod czekoladą były wstrętne żółte glisty. Usiadła w kącie i rozpłakała się.

 

„Co teraz? Musi spróbować obudzić mamę, na pewno jakoś się da to zrobić” – myślała łkając.

 

Opuściła sklep i ruszyła w drogę powrotną. W pewnym momencie padł na nią cień. Gdy spojrzała do góry ogarnęła ją ogromna radość. Ujrzała latający obiekt. Był wielki. Zatrzymał się nad nią. Gdyby nie cień, to by go nie zauważyła, gdyż poruszał się bezszelestnie. Pomachała do niego ręką, gdyż była pewna, że przyleciał jej na ratunek. Wtedy dokładnie nad nią otworzył się właz i wystrzeliło z niego fioletowe światło. Poczuła się dziwnie, gdy strumień światła ją objął. Zaczęła się wznosić do góry, do włazu statku. Po chwili była w środku. Stała w owalnym pokoiku, a przed nią znajdował się mały robot na kółkach, przypominający taboret.

 

– Proszę za mną – powiedział elektronicznym głosem i ruszył w stronę otwierających się drzwi.

 

Marysia szła za nim korytarzem mijając po lewej i prawej kilkoro zamkniętych drzwi. W końcu robot zatrzymał się przed drzwiami, które się otworzyły.

 

– Tutaj – z robota wydobył się elektroniczny głos

 

Marysia weszła do środka. Było to nieduże pomieszczenie, na którego środku był stół, a na nim pachnący, gorący posiłek. Marysia rzuciła się w jego stronę. Chwyciła łyżkę i zaczęła energicznie jeść. Posiłek okazał się kaszką manną o smaku truskawkowym. Gdy się najadła zaczęły nachodzić ją różne myśli i pytania. Parę sekund później zaczęła ogarniać ją wielka senność. Położyła się więc na łóżku i odpływając zauważyła jak nasuwa się na nią szklany klosz. Potem nogi i ręce zostały unieruchomione, a w jej ciało zostały wbite igły. Ale ona już zahibernowana, smacznie spała.

 

Na początku dziewiętnastego wieku obca forma życia zapoczątkowała kontakt z ludźmi. Była to pilnie strzeżona tajemnica. Od tego czasu ludzie żyli w pokoju z przybyszami z kosmosu. Nie byli przez nich atakowani w zamian za swobodne przeprowadzanie badań planety Ziemia oraz jej mieszkańców. Gdy projekt „Odrodzenie” wszedł życie, rząd poprosił obcych by czuwali nad Ziemią, gdyby coś złego się działo. I obserwowali oni Ziemię. Pech jaki spotkał dziewczynkę o imieniu Marysia nie był jednak taki wielki.

Koniec

Komentarze

Dawidzie, byłoby miło z Twojej strony, gdybyś zechciał wyjustował tekst.

Usuń też kropkę z tytułu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dawidzie, jest dużo lepiej niż w Twoich poprzednich opowiadaniach. Niestety ciągle nie jest dobrze. Jednak to, co zaprezentowałeś powyżej, stanowi już jakiś punkt wyjścia do dalszej pracy. Nie wiem, czy poświęciłeś więcej czasu na przygotowanie tego tekstu, czy ktoś Ci pomógł, ale efekt jest obiecujący.

Nadal konstrukcja zdań i dobór słów sugerują, że autor jest nastolatkiem (i to młodym), ale pewna staranność (w porównaniu z poprzednimi tekstami) zasługuje na pochwałę.

 

EDIT.

Dawidzie, wrzuciłeś ten tekst na betalistę i nie miałeś cierpliwości, żeby trochę poczekać. sad

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

fizyk111 jest lepiej i będzie lepiej :)

 

Nie, że nie miałem cierpliwości tylko pomyślałem, że jak ktoś zbetuje to naniosę poprawki funkcją “edytuj”. Chyba, że tak nie można jak jest konkurs.

 

dziękuję za komentarze :)

Jestem niepełnosprawny...

Albo beta, albo poczekalnia. Betowanie jest dozwolone w większości konkursów, ale po co wrzucać tekst sprzed bety jako gotowy? Ci, którzy go teraz przeczytają, nie będą wracać, żeby sprawdzić, co zmieniłeś. Trochę cierpliwości, powtarzam.

http://altronapoleone.home.blog

Dawidzie, Przymusowa hibernacja, choć sprawia wrażenie szkolnego wypracowania, prezentuje się znacznie lepiej niż Twoje dotychczasowe prace. Mimo wszystko tekst wymaga dopracowania i mam nadzieję, że poświęcisz mu jeszcze choć trochę uwagi, zwłaszcza na interpunkcję.

 

jak np. skład pier­wiast­ków w po­wie­trzu. ―> …jak na przykład skład pier­wiast­ków w po­wie­trzu.

Nie używamy skrótów.

 

„Muszą być w innym bu­dyn­ku” – po­my­śla­ła ―> Brakuje kropki.

 

znaj­dę jakiś ma­mień i roz­wa­lę szybę” – postanowiła ―> Literówka. Brakuje kropki.

Winno być: …znaj­dę jakiś ka­mień i roz­wa­lę szybę” – postanowiła.

 

za­ro­śnię­tą drogę prze­le­cia­ła sarna. ―> Sarny nie latają.

Proponuję: …za­ro­śnię­tą drogą przebiegła sarna.

 

Mi­nę­ło kilka go­dzin jak do­szła do pierw­szych do­mostw. ―> Mi­nę­ło kilka go­dzin, nim do­szła do pierw­szych do­mostw.

 

ogar­nę­ła ją ogrom­na ra­dość. Uj­rza­ła la­ta­ją­cy obiekt. Był ogrom­ny. ―> Powtórzenie.

 

mi­ja­jąc po lewej i pra­wej kilka za­mknię­tych drzwi. ―> …mi­ja­jąc po lewej i pra­wej kilkoro za­mknię­tych drzwi.

 

Parę se­kund póź­niej za­czę­ła brać ją wiel­ka sen­ność. ―> Raczej: Parę se­kund póź­niej za­czę­ła ogarniać ją wiel­ka sen­ność.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję!!! Postaram się wszystko poprawić, dobranoc!

Jestem niepełnosprawny...

Tekst lepszy od poprzednich. Masz tendencję do pisania nadmiernie złożonych zdań. Powoduje to, że opisy są bardzo nużące i “rozsypane”.

Przykład kombinacji z długim zdaniem:

W całej Europie dokładnie w tym momencie setki takich dronów wylatywały by porobić zdjęcia i zapisać w swojej pamięci różne dane, takie jak pogoda czy bardziej zaawansowane, jak na przykład skład pierwiastków w powietrzu.

“W całej Europie setki dronów wylatywało porobić zdjęcia. Zapisywały w pamięci różne dane jak pogoda czy skład pierwiastków w powietrzu ”.

 

Karczując zdania łatwiej ogarnąć interpunkcję, można stworzyć też płynność w opisie. Na tym etapie na którym jesteś, warto długie zdania rozbijać na krótsze.

 

Deirdriu faktycznie pamiętam, że Pani Gaja Kołodziej też mi taką radę kiedyś dała.

 

Ale kurcze, ważne, że jest lepiej :) dziękuję!

Jestem niepełnosprawny...

Ojej, dużo tu pracy jeszcze trzeba włożyć. Czytać jak najwięcej i to najlepiej takiej literatury, którą chce się tworzyć.

No i pobetować solidnie jakieś krótkie opowiadanko.

Rzeczywiście zda się rozbić niektóre zdania.

Ujednolicić czas narracji, poprawić interpunkcję, wyeliminować powtórzenia itd.

 

Jest twist na końcu, ale wszystko walisz łopatologicznie jak w bajce dla dzieci – może tak miało być?

 

Za mocny błąd logiczny uznałbym to, że dziewczynce było zimno – kilka stopni – a ona wybrała się 20 kilometrów piechotą do miasta?

Na pielgrzymce się i po 40km śmiga, ale nie cieńko ubranym na mrozie, i nie o suchym ryjku.

 

Pomysł jest, a nad wykonaniem trzeba pracować.

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzień dobry, witam Autora!

Widzę jakiś pomysł, jednak wykonanie nie jest najlepsze. Piszesz tak sztywno, jakbyś się bał popełniać błędy. Z poprzednich komentarzy wnioskuję, że wciąż pracujesz. Good! :)

Nie najgorsza historia, zakończenie niezłe, tylko brakowało mi tu “duszy” tekstu. Ale pewnie i na to przyjdzie czas. 

Pozdrawiam! :)

Czy żywność bywa tylko w sklepach? Snikers po 80 latach raczej nie przypomina już batonika. Nie piszę tu o własnych nóżkach czy skrzydełkach, bo to pojawia się znacznie wcześniej.

Potwierdzam za Mytrix: chodzenie do odległego sklepu w mieście na głodnego przy obecności krzaków z ewentualną żywnością jest naciągane. Podobnie dla mnie naciagany jest opis poszukiwania kapsuł rodziców.

umiesz liczyć - licz za siebie

Jest zamysł, ale wykonanie morduje go w zalążku.

Na pewno jest poprawa w kwestii prezentacji, o czym jest tekst. Tylko trzeba popracować – i to solidnie – nad formą. Nie chodzi mi tu tylko o brak przecinków czy literówki. Zobacz na ten fragment z początku Twego szorta:

Były zaprogramowane by robić to raz na pół roku. Z kamery na dronie można było ujrzeć zurbanizowane tereny, w których kiedyś roiło się od przemieszczających się ludzi i samochodów. Teraz te tereny były pozostawione na pastwę rozrastającej się przyrody. Tam gdzie kiedyś np. było centrum miasta teraz ganiały dzikie zwierzęta i rosły drzewa oraz krzewy.

Nazywa się to potocznie “byłozą”. “Być” i “mieć” to częste czasowniki używane dla bezpośredniego pokazania czegoś. Omijaj ich, zmieniaj podmioty, żongluj spojrzeniami. Inaczej tekst będzie napisany prostacko, a przez to niechętnie czytany.

Zobacz na szybką (a więc nadal niedoskonałą) przeróbkę przytoczonego fragmentu:

Robiły to raz na pół roku. Zarośnięte pola, opuszczone miasta – kamery dronów uważnie lustrowały każdy ich metr. Wszystko dla zapewnienie bezpieczeństwa olbrzymiemu kompleksowi..

Wypracuj swój styl, ale na pewno porzuć “byłozę”. Jakbyś miał dostęp, polecałbym Ci przeczytanie “Galerii Złamanych Piór” Feliksa Kresa, gdzie podaje on bardzo przydatne porady.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Niezwykle cenne dla mnie są te wszystkie rady !!! Bardzo dziękuję, niedługo zamieszczę nowy tekst. Chyba najpierw na Betalistę.

Jestem niepełnosprawny...

Nawet jest tu jakiś pomysł i być może opowiadanie o dziewięcioletniej Marysi, która wskutek błędu budzi się z hibernacji, miałoby ręce i nogi, gdyby zostało napisane – pomijając względy indywidualnego stylu i kunsztu języka – poprawnie.

Nie zostało – musisz solidnie popracować nad interpunkcją, a także zasadami kompozycji tekstu. To, co przedstawiłeś, jest zasadniczo streszczeniem pomysłu na tekst, który dopiero chciałbyś napisać jako literaturę.

Glista to konkretny endopasożyt, te stworzonka, które mogły dopaść snickersa, to larwy, konkretnie prawdopodobnie czerwie.

Zalecenie: ćwiczyć, ćwiczyć, zapoznać się z prawidłami ortografi, czytać, dużo czytać, bardzo dużo czytać.

Cześć, Dawidzie. Widzę po komentarzach, że jest poprawa, widzę też, że starasz się uczyć na błędach, więc powiem tylko – jeszcze trzeba popracować. Nie ma co Cię mocniej dołować.

Jeśli miałbym coś doradzić, to więcej cierpliwości. :) Wyraźnie bowiem tekst jest napisany szybko i szybko opublikowany. :) Nie dopracowałeś, skądinąd całkiem fajnego pomysłu, i tekst wyszedł trochę naiwny. Poza tym rzeczy ważne pominąłeś. :) Na przykład:

 setki takich dronów wylatywały by porobić zdjęcia i zapisać w swojej pamięci różne dane, takie jak pogoda czy bardziej zaawansowane, jak na przykład skład pierwiastków w powietrzu.

Do przewidywania i badania pogody stosuje się satelity, a do sprawdzenia składu powietrza nie potrzeba dronów. Tak sobie wrzuciłeś drony, żeby zabrzmiały futurystycznie, ale bez większego pomysłu.

Kompleks otoczony był wysoką betonową ścianą.

A po co te wielkie ściany? Zburzyć budynek mogłyby chyba tylko słonie. Innego zagrożenia nie widzę. Pewnie, że teren powinien być otoczony, a budynki solidne, tylko czy takimi nakładami? Być może…

Obejmował on stworzenie technologii, dzięki której można by uśpić wszystkich ludzi na pięćset lat. Bo, co najmniej tyle potrzebowała planeta, by się sama uzdrowiła. Program został zrealizowany. Oczywiście, nie wszyscy się na to zgadzali, jednak uchwalono przymus.

 

Powiedziałbym, że fundamentalne założenia projektu/opowiadania zamykasz w jednym zdaniu. :) A skupiasz się na dziewczynce, która owszem, pokazuje trochę świata, ale można było jej część znacznie skrócić, a napisać więcej o samym planie.

Trochę szkoda dobrego pomysłu, ale będziesz pewnie miał okazję jeszcze coś napisać.

Pozdrawiam.

 

Wykonanie-srykonanie! Czy wy tu, drodzy współfantaści, nie widzicie stylu i konwencji bajki? Ja dostrzegłem jeszcze morał: za rozwalanie szyb różnych kamieniem, spotka cię kara i porwą cię kosmici. Oraz – “kradzione nie tuczy” – wszak dlatego w Snickersiku były glizdy, przeca wiadomo, że Snickers sam z siebie to się nie psuje, cukier go potwornie konserwuje. I to jeszcze w tym hermetycznym plasticzku. Stwardniałby co najwyżej do konsystencji kamienia, ale nie takie rzeczy się za dzieciaka rozgryzało.

 

O planie bym więcej nie pisał, jest akurat tyle ile trzeba. Wstęp wręcz dałoby się skrócić. Bardziej intrygowałyby mnie kolejne psoty Marysi i jak okrutny świat karci jej frywolność oraz łamanie zasad. Bo to Marysia tutaj jest tak naprawdę prawdziwym nośnikiem historii, którą warto opowiadać!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

W zasadzie mógłbym podpisać się pod większością z powyższych opinii – pomysł jakiś był, niestety zawiodło wykonanie. Do ogólnych porad dodałbym jeszcze to, że w opowiadaniach należy unikać tak długich bloków tekstu jak pierwszy akapit – dla wygody czytania powinno się je rozbijać na mniejsze. Nie trzeba też dodawać pustego wiersza odstępu pomiędzy akapitami.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Darcon, PsychoFish, Wiked G bardzo wam dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Jestem niepełnosprawny...

Hej! Mam nadzieję, że Cię nie urażę, gdy stwierdzę, że piszesz tak trochę jak bardzo młody człek? Widziałem w komentarzach wyżej dużo cennych porad, warto brać je pod uwagę w dalszym pisaniu. Ode mnie takie drobnostki. Rób risercz, zanim napiszesz coś o technologii, bo te drony to tak wiesz, spisały Ci się jako wejście opis świata (dobry pomysł!), ale ich zastosowaniem już nie trafiłeś. Szukaj w tekście powtórzeń wyrazów i wypalaj ogniem, najlepiej po paru dniach od napisania tekstu. Wtedy wyłażą na wierzch, robactwo jedne. Aha, i infodumpy. Przedstawiaj świat akcją, dialogami. Raczej nie takimi opisami znikąd. Dobrze zacząłeś dronami, to fajny trop. Wymyśliłeś, napisałeś, bądź dumny. Pozdro.

Łosiot dziękuję, na pewno będzie lepiej :)

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Nie ma “składu pierwiastków”, może być “zawartość pierwiastków”. Masz dużo powtórzeń (Nieco dalej od miasta można było ujrzeć kompleks budynków szerokich na kilometr i ciągnących się przez dziesięć kilometrów. Kompleks otoczony był wysoką betonową ścianą. W środku znajdowały się tysiące kapsuł hibernacyjnych, a w nich uśpieni ludzie. Ich sen trwał już ponad osiemdziesiąt lat. Takie kompleksy znajdowały się niemal w każdym kraju. – kompleks pojawia się aż 3 razy na 5 zdań, 2x był, 2x znajdowały się) i trochę za dużo chcesz upakować w tę narrację. Mała dziewczynka, ledwo co wybudzona z hibernacji i głodna, raczej nie dałaby rady zasuwać 20 kilometrów (skąd wiedziała w którą stronę?), dorosły miałby problem. W narracji nie używa się skrótów (wypatrzyłam tam gdzieś ‘np.’).

Ale robaki w snickersie mnie wzdrygnęły. Parę razy trafiłam na czekoladę z robalami w środku bleeeeeeee.

To nie jest całkiem zły pomysł na tekst, choć nie ma w nim nic specjalnie nowego. Lepiej wyszedłbyś jednak, przy takim pomyśle, na rezygnacji z prostej trzecioosobowej narracji. Wiem, że to ci już mówiłam, ale pomyśl, o ile ten tekst byłby fajniejszy, gdybyśmy wiedzieli tylko tyle, ile obudzona po hibernacji, niewiele rozumiejąca ze świata dookoła niej, stęskniona za rodziną dziewczynka…

ninedin.home.blog

Mało plastycznie i za sztywno. Niestety nie podobało mi się :(

OK, jest jakiś pomysł. Nad ubraniem go w odpowiednie słowa jeszcze powinieneś pracować. I przemyśleć każdy szczegół świata.

W całej Europie dokładnie w tym momencie setki takich dronów wylatywały by porobić zdjęcia i zapisać

Czy to ważne, że o dwunastej? Bo Europa rozciąga się na kilka stref czasowych, więc ten sam moment może różnie wypadać w różnych krajach. Badania pogodowe raz na pół roku? Z takich danych to nawet klimatu się nie rozpozna. Przecinek po “wylatywały”.

Z kamery na dronie można było ujrzeć zurbanizowane tereny, w których kiedyś roiło się od przemieszczających się ludzi i samochodów. Teraz te tereny były pozostawione na pastwę rozrastającej się przyrody. Tam gdzie kiedyś np. było centrum miasta teraz ganiały dzikie zwierzęta i rosły drzewa oraz krzewy.

Byłoza, powtórzenia. Przecinki po “tam” i “miasta”.

Jednak wymarli, gdy zabrakło prądu i żywności w sklepach.

No, to wyjątkowo słabo się przygotowali do buntu. Bez przesady, przez całe tysiąclecia ludzie jakoś żyli bez prądu i sklepów.

Babska logika rządzi!

grzelulukas dziękuję za szczerą ocenę.

 

Finkla dziękuję, teraz już zawsze takich powtórzeń będę unikał, uważam, że to jest łatwe by się tego nauczyć, ja głupi nie zwracałem po prostu na to uwagi… :)

Jestem niepełnosprawny...

ninedin miło mi znowu gościć Cię w moich komentarzach :)

 

Co do twoich porad by próbować innej narracji sądzę, że nie tędy droga, dzięki jednej osobie która napisała, że moja twórczość to grafomania zdałem sobie sprawę, że faktycznie mam problem. Nie będę rezygnował z tego rodzaju narracji aż się jej dobrze nie nauczę.

 

Pozdrawiam. :)

Jestem niepełnosprawny...

Cześć. Poprzednio trochę się na Ciebie zjeżyłam – spróbujmy jeszcze raz. Tym razem na poważnie. Obiecuję, że wyłączę poczucie humoru i sarkazm, włączę poważną muzykę i poświęcę Ci pełnię mojej uwagi, na tyle, na ile będzie trzeba.

Dobra, już.

 Tego dnia równo o dwunastej w południe dron

Wtrącenie: Tego dnia, równo o dwunastej, dron.

 dron oznaczony jako „POLSKA 3857”

"Jako" zbędne.

 wyleciał ze swojej bazy mieszczącej się

Wyleciał z bazy mieszczącej się.

 W całej Europie dokładnie w tym momencie setki takich dronów wylatywały by porobić zdjęcia

Szyk, przecinki, ton – "porobić zdjęcia" można na wakacjach: W tej samej chwili w całej Europie setki takich dronów wylatywały, by robić zdjęcia.

 zapisać w swojej pamięci różne dane, takie jak pogoda czy bardziej zaawansowane, jak na przykład skład pierwiastków w powietrzu

"Swojej" zbędne. "Pogoda" jest daną tylko w najszerszym sensie – dron musi mieć jakieś czujniki temperatury, ciśnienia etc, żeby zapisywać dane meteorologiczne. Nie ma czegoś takiego, jak "zaawansowane dane" – wiesz, co znaczy to słowo? Jedno i drugie? Pierwiastki, chemicznie rzecz biorąc, składu nie mają (same są składnikami) – tuszę, że myślałeś o "składzie pierwiastkowym powietrza".

 Były zaprogramowane by

Były zaprogramowane, by.

 Z kamery na dronie można było ujrzeć

Ktoś sobie siedział na tej kamerze i oglądał krajobraz? Bo to właśnie sugeruje to zdanie, jeśli je odczytać dosłownie i nie domyślać się, co autor chciał powiedzieć.

 zurbanizowane tereny, w których kiedyś roiło się od przemieszczających się ludzi i samochodów. Teraz te tereny były pozostawione na pastwę rozrastającej się przyrody.

Przyroda się nie rozrasta. I – przeorganizuj opis, bo jest chaotyczny. Zaczyna się zawsze od tego, co pierwsze ma się rzucić w oczy.

 Tam gdzie kiedyś np. było centrum miasta teraz ganiały

Tam, gdzie kiedyś było centrum miasta, teraz ganiały. "Np."? Nie chce Ci się wymyślać, co tam było?

 Drzewa wyrastały również z popękanego asfaltu ulic.

Bo w centrum miasta asfaltu nie ma?

 Nieco dalej od miasta można było ujrzeć kompleks budynków szerokich na kilometr i ciągnących się przez dziesięć kilometrów.

"Ujrzeć" nie pasuje, jest zbyt archaizujące. I po co tak mierzysz te falowce? Nie możesz ich opisać? Liczby nic nie mówią, nie są obrazowe. Człowiek widzi miasta, labirynty w krysztale bizmutu, smoki w chmurach, ale liczb nie widzi. One są niewidzialne, rozumiesz?

 Kompleks otoczony był wysoką betonową ścianą.

A ja dalej go nie widzę.

 W środku znajdowały się tysiące kapsuł hibernacyjnych

O, widzisz – liczby nie są obrazowe. Otóż populacja Sopotu wynosi 33,5 tysiąca. Nie tysiące, ale już dziesiątki tysięcy. Potrafisz to sobie wyobrazić? A populacja całej Polski jest ciut większa, i pewnie jeszcze długo będzie. “Tysiące” kapsuł nie wystarczą.

Ich sen trwał już ponad osiemdziesiąt lat.

Znaczy się, faza REM?

 Około dziewięćdziesiąt lat temu

Około dziewięćdziesięciu lat temu.

Zrobiono bardzo dokładne badania w tym zakresie.

To zdanie jest tak ogólne, że właściwie nic nie mówi.

 Wynik badań wykazał, że sytuacja jest tragiczna i trzeba coś koniecznie przedsięwziąć.

Jak wyżej.

 Jajogłowi zaczęli bardzo intensywnie myśleć.

I znów.

 Obejmował on stworzenie technologii,

Tak na zamówienie?

 Bo, co najmniej tyle potrzebowała planeta, by się sama uzdrowiła

Bo co najmniej tyle potrzebowała planeta, by się sama uzdrowić. To ma być rozwiązanie? Toć Thanos miał lepszy pomysł. Przecież w ten sposób, o ile nie zrobią nic więcej, tylko odroczą tę całą zagładę.

 Oczywiście, nie wszyscy się na to zgadzali, jednak uchwalono przymus.

Jakie to wszystko proste.

 Jednak wymarli, gdy zabrakło prądu i żywności w sklepach.

Nie mogli bowiem utworzyć zdziczałych plemion i żywić się płodami odrodzonej puszczy, a choćby i własnych ogrodów, bo…?

 pewnego dnia nastąpiła awaria jednej z komór hibernacyjnych

Które były zasilane czym? Bo elektrowni już nie ma, tak?

 W niej znajdowała się

Niepolska konstrukcja zdania.

 Komora otwarła się i zaczął się proces wybudzania.

Było.

 Gdy dziewczynka odzyskała świadomość wyszła z niej

Gdy dziewczynka odzyskała świadomość, wyszła z niej. Z czego? Ze świadomości?

 Przez jakiś czas była zdziwiona, że nikt inny się nie przebudził. Lecz po dłuższej chwili zaczęła panikować.

Pokaż mi to.

 Chciała znaleźć rodziców i również ich obudzić lecz nie mogła sobie przypomnieć gdzie leżą.

Chciała znaleźć rodziców i obudzić także ich, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie leżą. Bo w przyszłości nie ma notatek?

 Szukała ponad godzinę.

Czas jest względny, a ona nie ma zegarka. Nie ma to w sumie znaczenia, bo w ogóle nie widzę tej małej – a to dlatego, że nie pokazujesz, tylko zapewniasz.

 Strach ścisnął jej serce

Klisza. To nic nie znaczy.

 Zaglądnęła

Zajrzała. Po co światło? Nie przechodzisz do innej sceny.

 „Muszą być w innym budynku” – pomyślała.

Nie tak formatuje się myśli. Ja najbardziej lubię tę metodę: Muszą być w innym budynku, pomyślała. Ale są inne.

 Wyszła na zewnątrz i skierowała się do następnego budynku.

Tak, ot?

 Było kilka stopni powyżej zera co odczuła skąpo ubrana dziewczynka.

Było kilka stopni powyżej zera, co odczuła. Ale w jaki sposób? Bo wątpię, żeby miała termometr w głowie. Pokaż mi, że jej zimno, nie podawaj prognozy pogody. "Skąpo ubrana dziewczynka" przywodzi na myśl coś, za co się idzie na dłużej do ciupy.

 Nagle przypomniała sobie, że w kieszeni spodni ma bloczek z numerami kapsuł rodziców, który dostały wszystkie dzieci.

Mało sprytne dziecko. Nie czuła, że ma wypchaną kieszeń? Nie włożyła rąk do kieszeni, kiedy zrobiło jej się zimno? Wyobrażasz sobie w ogóle te sytuacje? I – ktoś w spodniach nie jest "skąpo ubrany". Najwyżej lekko. Cienko.

 Poszukiwania mamy zajęły Marysi trzy kwadranse.

Miała genetyczną modyfikację zastępującą jej zegarek? Skąd ona wie, ile minęło czasu, i po co?

 Bardzo się ucieszyła gdy ją w końcu odnalazła ale radość trwała tylko chwilę, gdyż pojawił się kolejny problem.

Bardzo się ucieszyła, gdy ją w końcu odnalazła, ale radość trwała tylko chwilę, bo pojawił się kolejny problem. Tłuczesz mnie po głowie łopatą.

 Szukała jakiegoś przycisku a w duszy narastał w niej lęk.

Szukała jakiegoś przycisku, a w jej duszy narastał lęk. Pokaż mi to.

 Nigdzie nie było żadnego kamienia ani nic użytecznego.

Nigdzie nie było żadnego kamienia, ani niczego użytecznego. Tylko, jeśli ktoś nie ma wyobraźni.

 Wyszła więc przez furtkę poza betonowy mur.

Wyszła więc przez furtkę, za betonowy mur. Furtkę w murze? Myślałam, że ten mur, to jak Fort Knox skrzyżowany z Alcatraz, a tu taki murek z furteczką, pewnie nawet niezamkniętą?

 Zaskoczył ją widok znacznie różniący się od tego, który pamiętała.

Widok, znacznie różniący… Jakiś opis może?

 Jej organizm dopiero teraz zaczął prawidłowo funkcjonować po hibernacji.

Ale skąd ten wniosek?

 pomyślała ale po chwili zmartwiła się, gdyż miasto było dwadzieścia kilometrów stąd.

Pomyślała, ale. Skąd ona wie takie rzeczy i dlaczego nie może ich wiedzieć bardziej obrazowo?

 Wyszła na zewnątrz i zaczęła iść

Skoro wyszła, to już szła, nie?

 Ulica była popękana

Ulica jest w mieście. Droga.

 Dziwny był to widok.

Pokaż mi to.

 mogły ją bezbronną zaatakować

Mogły ją, bezbronną, zaatakować. Sarny?

 Minęło kilka godzin nim doszła do pierwszych domostw

Minęło kilka godzin, nim doszła do pierwszych zabudowań. "Domostwo" to po pierwsze, górnolotne słowo, a po drugie oznacza raczej gospodarstwo domowe, niż budynek.

 Postanowiła włamać się do jednorodzinnego domu

Dwunastolatka?

 że znajdzie coś co miało bardzo długi termin ważności

C.t.: że znajdzie coś, co ma bardzo długi termin ważności.

 Jednak drzwi były zamknięte i nijak nie mogła dostać się do środka.

Słaba z niej włamywaczka.

 żywiła nadzieję.

Zbyt wysoki ton, zbyt abstrakcyjnie (zapewniasz, nie pokazujesz).

 Po kolejnej godzinie znalazła w końcu sklep spożywczy.

Po co mi te wszystkie godziny i kilometry?

 Oczywiście był zamknięty ale rozbiła szybę kamieniem

Oczywiście był zamknięty, ale rozbiła szybę kamieniem. To szyby w tamtym domu rozbić nie umiała?

 rozbiła szybę kamieniem i z trudem unikając ostrych kawałków szkła weszła

Rozbiła szybę kamieniem i, z trudem unikając ostrych kawałków szkła, weszła.

 Ujrzała stoisko

Czemu nie "zobaczyła" jak normalny współczesny człowiek?

 nie wiedziała czy z radości czy ze śmiesznej sytuacji.

Nie po polsku. Nie wiedziała, czy z radości, czy z rozbawienia.

 Rozwinęła papierek, następnie szybko i łapczywie wgryzła się w baton

Rozwinęła papierek i łapczywie wgryzła się w baton.

 Spojrzała na baton trzymany w rękach i zwymiotowała.

Spojrzała na baton i zwymiotowała. Jeszcze go nie połknęła…

 W batonie pod czekoladą były wstrętne żółte glisty.

Jakoś w to nie wierzę. Jak tam wlazły? Skąd miały wodę? Prędzej spodziewałabym się pleśni (one są wszędzie).

 Musi spróbować obudzić mamę,

Czemu ona myśli o sobie w trzeciej osobie?

 na pewno jakoś się da to zrobić

Szyk: na pewno da się to jakoś zrobić.

 Opuściła sklep i ruszyła w drogę powrotną.

Bo nie była ani trochę zmęczona?

 Gdy spojrzała do góry ogarnęła

Gdy spojrzała do góry, ogarnęła.

 Ujrzała latający obiekt.

No myślę, że nie parasol.

Gdyby nie cień to by go nie zauważyła gdyż poruszał się bezszelestnie.

Gdyby nie cień, to by go nie zauważyła, bo poruszał się bezszelestnie.

 Pomachała do niego ręką, gdyż była pewna, że przyleciał

Pomachała do niego ręką, pewna, że przyleciał jej na ratunek. Skąd ten pomysł?

 Poczuła się dziwnie

Czyli jak?

 Zaczęła się wznosić do góry

Nie można się wznosić w dół.

 szła za nim korytarzem mijając

Szła za nim korytarzem, mijając.

 z robota wydobył się elektroniczny głos

Dużą literą, na końcu kropka.

 pachnący, gorący posiłek

To nic konkretnego. Jak to wyglądało?

 Gdy się najadła zaczęły nachodzić ją różne myśli

Gdy się najadła, zaczęły ją nachodzić różne myśli.

 Parę sekund później zaczęła ogarniać ją wielka senność.

Parę sekund później zaczęła ją ogarniać wielka senność. Nie stawiaj obok siebie dwóch zdań z jednego wzoru.

Położyła się więc na łóżku i odpływając zauważyła jak nasuwa

Położyła się więc na łóżku i, odpływając, zauważyła, że nasuwa.

ona już zahibernowana, smacznie spała

Ona, już zahibernowana, smacznie spała.

 obca forma życia zapoczątkowała kontakt

Kontakt się nawiązuje.

Nie byli przez nich atakowani w zamian za swobodne badania planety Ziemia oraz jej mieszkańców.

Ludzie nie byli atakowani przez przybyszów? I – w zamian za możliwość swobodnego badania Ziemi.

 wszedł życie

Wszedł w życie.

 I obserwowali oni Ziemię.

Dziwne zdanie.

 Pech jaki spotkał dziewczynkę o imieniu Marysia nie był jednak taki wielki.

Pech, który spotkał dziewczynkę o imieniu Marysia, nie był jednak taki wielki.

 

I co z tego wszystkiego wynika? Niewiele. Rozwiązanie przychodzi znikąd, a mogłoby być fajną niespodzianką, gdybyś przemyślał, co chcesz opowiedzieć. Bo co właściwie chciałeś opowiedzieć? O czym jest ta historia?

Masz tu kilka punktów zaczepienia, ale żadnego nie wykorzystałeś. Ot, choćby poszukiwanie artefaktu w zrujnowanym mieście było w "Nowym Najwyższym" ("New Prime") – i było tam źródłem napięcia, chyba najlepszym w całym, bardzo dobrym, tekście, który polecam (trigger warning – są tortury i potwory). A tu napięcia nie ma, przede wszystkim dlatego, że nie ma opisów, tylko parę kresek i próżnia. Nawet nie gadające głowy. Bohaterka niby staje przed problemami, ale nawet nie próbuje ich rozwiązywać, tylko idzie dalej, aż ją uratują. I właściwie dlaczego mamy uwierzyć, że ci kosmici są dobrzy? Wcale ich nie pokazałeś, równie dobrze mogą mieć jakieś podstępne motywy (w końcu dzieciaka usypiają – chyba narkotykami w kaszce?). Musisz czytelnika nakierować na to, co chcesz opowiedzieć, i tyle.

Jeszcze dużo pracy przed Tobą.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki Tarnina wszystko przeanalizuję, poprawię i wezmę sobie do serca. Bardzo dziękuję!!!!!

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka