- Opowiadanie: Deirdriu - Seans

Seans

Dziękuję serdecznie za betę Tarninie i Asylum. Nie tylko pomogły w szlifowaniu tekstu, ale pomogły mi przemyśleć koncepcję. 

W każdym razie, ciężko mi się pisze szorty. Tekst jest raczej wprawką do czegoś większego. Ale i tak jestem z siebie dumna, bo po dłuższym czasie stworzyłam zamkniętą całość. 

Miłej lektury. 

ps. błędy to moja odpowiedzialność i oczywiście, poprawki wprowadzałam na ostatnią chwilę. 

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Seans

Albiona DuViries była przeraźliwie blada. Pod cienką skórą dłoni zaznaczały się ciemnofioletowe żyły. Dla upiorniejszego efektu ubrała się w czarną suknię. Szyję zakrywała misterna koronka z kryształkami, aksamitny gorset zdobiły cekiny, a spódnicę zszyto naprzemiennie z pasów weluru i tkanin o metalicznym połysku. Doskonale wiedziała, że robi wrażenie gościa sprzed wieków. 

– Pani DuViries – powiedziała Ariadne, bojąc się, że źle wymówi nazwisko gościa. 

Medium skłoniła głowę. 

– Ariadne Kolchak, bardzo mi miło – odpowiedziała DuViries nieco protekcjonalnym tonem, który był częścią przedstawienia. 

– Musimy poczekać na moje przyjaciółki, spóźnią się z powodu korków. 

– Godziny szczytu w Seulu – odparła Albiona. – Czy mogę się przygotować?

Ariadne wzdrygnęła się. Nie pozwoliła medium nawet przekroczyć progu. DuViries nie miała o to pretensji, ale musiała pokazać po sobie wyższość dawnych obyczajów, więc zmarszczyła nos i westchnęła z dezaprobatą. Idiotyczny teatrzyk, ale za to w końcu jej płacili. 

Młoda gospodyni miała przydział do jednopokojowego mieszkania w dzielnicy biurowej. Łóżko chowała za parawanem, otwarty aneks kuchenny nie zachęcał do gotowania, a łazienka była na korytarzu – wspólna dla wszystkich mieszkańców dwóch pięter z trzydziestu. 

Albiona DuViries z namaszczeniem uklękła na poduszce przy typowym koreańskim stoliku. Koło siebie położyła walizeczkę. 

– To prawdziwe drewno? – zapytała Ariadne, sadowiąc się po drugiej stronie. 

– Zgadza się – potwierdziła. 

DuViries otworzyła wieko. Ariadne pochyliła się, żeby przyjrzeć się. Świst rozsuwanych drzwi wejściowych przypomniał jej, że czeka jeszcze na Monti i Trin. 

Przyjaciółki wpadły niczym burza. Nawet nie zauważyły obecności DuViries, śmiały się do rozpuku z jakiegoś żartu. Nie mogło umknąć uwadze Albiony, że jedna z nich wyglądała nieco inaczej. Uśmiechała się, ale mowa ciała świadczyła o zmartwieniu. 

– Cicho! – syknęła Ariadne. – Mamy gościa. Od kiedy, Monti, tak dobrze się bawisz z Trin?

Monti momentalnie zbladła, a druga z przyjaciółek podeszła do lodówki.

– Na trzeźwo nie wytrzymam – odpowiedziała zbyt głośno Trin, przypominając, że kiedyś mówiła głębokim barytonem. Otworzyła lodówkę. Czekały tam butelki ulubionego piwa.

Ariadne już dawno zrezygnowała z komentowania cynizmu przyjaciółki. 

– Jestem gotowa – powiedziała ostro Albiona. 

Monti i Trin dołączyły do Ariadne przy stoliku. Ewidentnie „przygotowywały” się do spotkania, ponieważ, mimo chłodu bijącego od medium, chichotały pod nosami i znacząco na siebie zerkały. Tylko znowu – Monti wydawała się bardziej zakłopotana.

Na środku stolika leżała talia papierowych kart. Medium trzymała w dłoni pęczek jasnozielonej rośliny, związany brązowym sznurkiem. Pachniał intensywnie. Dzika szałwia wieszcza, bo tak zwała się roślina, rosła już tylko w zamkniętych rezerwatach od pięćdziesięciu lat. 

Medium podpaliła roślinę zapalniczką. Siwy dym szybko zaczął wypełniać pomieszczenie. Trzy kobiety oniemiały. Czy to nie był rodzaj marnotrawstwa? Rośliny były przecież żywe. Płomień musiał im sprawiać ból. 

– Co się dzieje? – szepnęła, trochę za głośno, Trin do Ariadne. 

– Nie wiem. 

– Oczyszczam przestrzeń. Tylu ludzi oznacza wiele energii – odpowiedziała Albiona. – I nie. Rośliny to nie boli – dodała, zdając sobie sprawę, że młode kobiety może nawet nigdy nie były w ogrodzie botanicznym. Wiedzę o florze czerpały z informacyjnych streamów. 

Trin zmarszczyła nos z dezaprobatą. 

– Jasne – burknęła, ale medium nie zwróciła na to uwagi. 

– Czy będziemy tylko przepowiadać przyszłość? – zapytała Monti drżącym głosem. 

Ariadne wydała się zaskoczona zdenerwowaniem przyjaciółki. Trin wydawała się bardzo zdystansowana. Do zrozumienia tego nie trzeba było specjalnych zdolności, myśli Albiona. Czytała z tych kobiet jak z otwartych ksiąg. Jedna była ciekawa, druga przestraszona, a trzecia uważała wszystko za bzdurę. 

DuViries zgasiła płonący pęczek paroma dmuchnięciami. 

– Zamawiałyście lekcję przepowiadania przyszłości za pomocą kart. 

– Ariadne zamawiała – dodała Monti. 

– A co byś chciała? – zapytała z wyrzutem Ariadne. 

Trin głośno westchnęła. 

– Wyrzuć to z siebie.

Monti zacisnęła wargi w cienką kreskę. 

– O czymś nie wiem? – Ariadne zaciskała pięści.

Monti i Trin w tym momencie wydawały się sobie bliższe, a gospodyni poczuła się takim zachowaniem urażona. Albiona potrzebowała ich napięcia do kolejnego kroku. 

– On zmarł – odpowiedziała zduszonym głosem Monti. – Mój przyjaciel z dzieciństwa, z Bostonu. Marek – ciągnęła Monti. – A pani DuViries jest medium, a nie jakąś jasnowidzką.

– Umawiałyśmy się, że nie będziemy rozmawiać z duchami – powiedziała Ariadne.

– A czemu nie? – zapytała Monti tonem rozkapryszonego dziecka. 

– Nie czytałaś, że duch może zostać w mieszkaniu?

Albiona DuViries już nie słuchała. Zabrała karty ze stolika. Na ich miejsce położyła obrus, który pieczołowicie rozwinęła. 

Medium wciągnęła głośno powietrze i wrzasnęła – Uspokójcie się! 

Trzy młode kobiety spojrzały, zaskoczone.

– Rozumiem, że nie jesteście już zainteresowane lekcją przepowiadania przyszłości z kart? – zapytała zimno. 

Monti pokiwała głową, zerkając na zdegustowaną Ariadne. 

– Rozmowa ze zmarłymi wymaga dopłaty. – Podsunęła nadgarstek.

Monti przybliżyła swój podskórny czip w dłoni. Ciche piknięcie zasygnalizowało koniec transakcji. 

– Jesteśmy w moim domu – powiedziała zrezygnowała Ariadne. 

– Daj na luz – odparła Trin. – Naprawdę wierzysz, że tu będzie duch?

– Nie u ciebie będzie straszyć! – krzyknęła oburzona przyjaciółka.

– Widzę, że nie rozumiecie powagi sytuacji – powiedziała zimnym tonem DuViries. – Wasza koleżanka cierpi. I jeszcze podajecie w wątpliwość jej potrzebę. 

Spotkania twarzą w twarz stawały się coraz bardziej nieznośne dla ludzi pracujących w tak potężnych metropoliach jak Seul czy Hong Kong. Nikt nie miał czasu, aby wyjść na kawę – liczyła się jedynie wydajność i przydatność na stanowisku pracy. Trzy młode kobiety wpisywały się w ten schemat. Aby cokolwiek poczuć, potrzebowały niekonwencjonalnych rozwiązań – odwrotnych do racjonalnej i zimnej rzeczywistości, zbudowanej na czarno-białym myśleniu. Przecież musiało istnieć coś więcej niż praca i social media. 

Trin prychnęła – ostatni raz widzieli się, mając szesnaście lat. Jedyny ślad tej niby przyjaźni to parę fotek na social mediach – dodała.

– Ale jesteś suką, Trin – powiedziała Ariadne. 

– Teraz się przejmujesz?

– W tej atmosferze nic z tego nie będzie – ucięła DuViries kolejną wymianę zdań. 

Monti prawie płakała.

– Jesteście okropne – wycedziła przez zęby. – Chcę mu zadać parę pytań. 

– Trzeba było wcześniej do niego napisać, wariatko! – krzyknęła Trin. – Od lat masz go na listach mailingowych. Zachciało ci się go o coś pytać, gdy już wykorkował. – Trin spojrzała wściekle na Ariadne. – Tak, wiem. Jestem suką, nie powtarzaj się. I nie, nie uważam, że twój pokoik będzie nawiedzony po tym czymś. 

Albiona DuViries już nie raz była świadkiem takich kłótni oraz chwiejnych nastrojów. W tak małych przestrzeniach ludzie wydawali się bardziej zaszczuci, pozbawieni tajemnic, a bliskość mylili z pisaniem krótkich wiadomości o tym, co robią danego dnia i użyciem emotek. 

Drzwi lodówki otworzyły się i gwałtownie zamknęły. Trzy przyjaciółki zerwały się z wrzaskiem. 

Albiona schowała obrus do walizeczki. Zatrzasnęła wieko. Wstała i spokojnie skierowała się do wyjścia.

– Co ty wyprawiasz! – krzyknęła za nią Ariadne. – Tu jest duch!

DuViries zatrzymała się. Uśmiechnęła się drapieżnie, ale młode kobiety tego nie widziały. Szybko przyjęła bardziej zrównoważoną postawę. Odwróciła się i po raz kolejny pokazała odkryty nadgarstek z czipem.

– Kolejna opłata – powiedziała. 

– Monti już ci zapłaciła! – dodała Trin. 

– Nie za pozbycie się ducha. 

Koniec

Komentarze

hej, Deirdriu!

 

oznaczyłam jako “Przeczytane”, więc wypada skomentować :).

Ładnie napisane, to na pewno, historia niczego sobie, zwłaszcza główna bohaterka – Albiona – zrobiła na mnie duże wrażenie, chętnie bym ją poznała bliżej w dłuższym tekście :)

Do opowiadania mam jeden zarzut, mianowicie wizja przyszłości jest słabo widoczna :( Albo ja coś przegapiłam. Ogólnie oprócz nowych płatności za pomocą czipa, wspomnienia o dużych metropoliach i ciasnych mieszkaniach czy o roślinach trzymanych pod ochroną w rezerwatach, nie widzę tutaj więcej szczegółów mających zakreślić wizję przyszłości :(

Z błędów rzucających się w oczy to mogę wymienić zmieniające się imię jednej z bohaterek; raz nazywasz ją Adriane, a innym razem – Ariadne :D

 

Popraw imię to zgłoszę opowiadanie do biblio, bo ogólnie lekturę oceniam jako przyjemną :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Imię poprawione :) 

 

Wiem, że konkurs sugerował tak trochę bardziej “in your face” z tą przyszłością, ale wybrałam własny kierunek. Uważam, że za sto lat, aż tak bardzo świat się nie zmieni (optymistka ze mnie), ale za to, zostaną pewne fascynacje. I o to mi chodziło. Może niedokładnie w konwencji konkursu, ale… jakaś przyszłość jest ;)

Słowa “ładnie napisane” to miód na moje serce. Cały czas jestem przekonana, że nie umiem sklecić sensownego zdania. Chyba nie jest ze mną tak źle. 

 

W trakcie pisania szorta przyszła mi myśl, że Albiona zasługuje na większą historię. Szorciaka uznaję za zalążek pewnego pomysłu. Tylko będę musiała coś z tego upichcić :)

 

Dziękuję za komentarz, sy! :)

Uważam, że za sto lat, aż tak bardzo świat się nie zmieni (optymistka ze mnie)

A co się tam ma zmieniać, wszystko już było XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hm, śmiałego futuryzmu raczej tu nie ma, jest za to nawet ciekawa refleksja na temat tego, co pozornie nie ulega większym zmianom wraz z rozwojem cywilizacji – skłonności do wiary w rzeczy niesamowite, niematerialne. Plus trochę refleksji na temat ludzkich relacji i życzeniowego myślenia. Stylistycznie jest całkiem w porządku, ale nie wszystko mi pasowała, didaskalia w dialogach są dość proste i często się powtarzają, o ile np. u Drakainy taki styl pasuje, to tutaj mam wrażenie, że było odrobinę zbyt prosto.

 

Sugestie poprawek:

 

pasów tkanin o metalicznym połysku i weluru

Sugerowałbym zmienić tutaj szyk na: “pasów weluru i tkanin o metalicznym połysku”. Będzie to łatwiej odczytać, bo w takim kształcie od razu wiadomo, że spójnik “i” odnosi się do wymieniania dwóch różnych materiałów a nie dwóch różnych cech tkanin.

 

powiedziała Ariadne, bojąc się, że źle wymówi nazwisko gościa. 

Medium skłoniła głowę. 

– Ariadne Kolchak, bardzo mi miło – odpowiedziała DuViries

– Musimy poczekać na moje przyjaciółki, spóźnią się z powodu korków. 

– Godziny szczytu w Seulu – odparła Albiona. – Czy mogę się przygotować?

Powtórzenia (niestety nie przychodzą mi do głowy dobre synonimy sad).

 

Uśmiechała się, ale mowa ciała mówiła o zmartwieniu. 

 

Mowa mówiła… Hm, nie brzmi mi to najlepiej. Może zamienić na “świadczyła”?

 

Trin prychnęła – Ostatni raz widzieli się[+,] mając szesnaście lat. 

“Ostatni” małą literą, bo to nadal jedno zdanie. Przecinek przed imiesłowem przysłówkowym. 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Mowa mówiła… Hm, nie brzmi mi to najlepiej. Może zamienić na “świadczyła”?

Dobrze gada, dać mu czekolady.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na pewno to opowiadanie wyróżnia się na tle innych. Za dużo w tym świecie się nie zmieniło. Uważam, że jest to optymistyczna wizja ;) 

Szorcik napisany sprawnie, ale czegoś mi tu brakowało. Miałaś duże pole do popisu, żeby oddać klimat, niestety ja go nie poczułam. Nie podobały mi się też te infodumpowe wstawki, np.

 

“Spotkania twarzą w twarz stawały się coraz bardziej nieznośne dla ludzi pracujących w tak potężnych metropoliach jak Seul czy Hong Kong. Nikt nie miał czasu, aby wyjść na kawę – liczyła się jedynie wydajność i przydatność na stanowisku pracy. Trzy młode kobiety wpisywały się w ten schemat.”

 

A, i nie mam pojęcia, jak wygląda typowy koreański stolik za sto lat. xD

Bardzo oryginalne podejście do tematu konkursu, zwłaszcza z tym przepowiadaniem przyszłości. Podoba mi sie Twój pomysł. Samo opowiadanie też bardzo przyjemnie się czytało. Na plus klimat i bohaterka. Ode mnie biblioteczny kliczek i powodzenia w konkursie.

– Pani DuViries – powiedziała Ariadne, bojąc się, że źle wymówi nazwisko gościa. 

Medium skłoniła głowę. 

– Ariadne Kolchak, bardzo mi miło – odpowiedziała DuViries nieco protekcjonalnym tonem, który był częścią przedstawienia. 

Tu się zgubiłem. One się sobie przedstawiają czy nawzajem mówią do siebie pełnym nazwiskiem?

 

Podoba mi się kameralna perspektywa, pokazanie trwającej – mimo upływu czasu – fascynacji zjawiskami paranormalnymi i podkreślenie niezmiennej potrzeby, tego żalu, że po czyimś odejściu zbyt długo z czymś zwlekaliśmy. Nie przekonuje mnie jednak podkreślenie nastroju jednej z przyjaciółek tak jawnie oznajmione w narracji, wolałbym jeden, dwa objawy, które kończą się prośbą o seans spirytystyczny. Naturalnie wyszły wtrącenia, w których świat za sto lat tak naprawdę pogłębia bieżące trendy, nie przechodzi radykalnej przemiany mimo tego, że jego część umiera bezpowrotnie. Doceniam dyscyplinę, skupienie na samej dość epizodycznej, ale jednak historii, będącej rusztowaniem do tych komentarzy o stanie świata za sto lat, jakkolwiek dialogi chyba można by podszlifować, by były bardziej naturalne.

 

Tak, zamykanie treści w małej ilości znaków to dobre, bardzo dobre ćwiczenie ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A co się tam ma zmieniać, wszystko już było XD

Tylko zabawki się zmieniają ;)

 

Wicked, właśnie o taką refleksję mi chodziło. Nie chciałam inwestować w odjechany świat przedstawiony, bo jednak mnie interesuje coś innego. 

Dzięki za poprawki! Muszę jeszcze sporo ćwiczyć, aby nabyć choć odrobinę takie czujności na potknięcia. 

Dziękuję za klika! :)

 

SaraWinter, koreański stoliczek jest bardzo niski, bo ludzie siadają na podłodze. Zresztą, w Japonii, jak i Chinach (ale wątpię, że w całym kraju, w końcu tam jest sporo grup etnicznych), stoliki wyglądają podobnie. O wiele bardziej koreańskie było mieszkanie – w niektórych k-dramach można spotkać takie malutkie mieszkanka. Ale znowu – w Japonii podobnie. 

 

katia72, dzięki za klika! :) Cieszę się, że spodobała Ci się postać Albiony. Dość poważnie zastanawiam się nad rozwinięciem pomysłu.

 

PsychoFish, mówiły do siebie pełnymi nazwiskami. Taka konwencja na początek umówionego spotkania. 

 

Cieszę się, że moje podejście do konkursu ma swoich zwolenników. Oznacza to dla mnie, że udało mi się osiągnąć swoje założenia. Trzeba tylko lepiej rozruszać to pióro, aby dialogi nabrały lekkości i uwolnić się od niezgrabności. 

 

Jeszcze raz dziękuję za biblioteczne kliki!

“koreański stoliczek jest bardzo niski, bo ludzie siadają na podłodze.”

 

Tak, tak, ale opisujesz świat za sto lat i piszesz tylko typowy koreański stoliczek, a za sto lat to już może wyglądać inaczej. ;) Ale to akurat mało istotne. Chyba zrobiłam się pyskata indecision ;)

Ciekawe podejście do konkursu, interesująca wizja przyszłości. Z jednej strony, płatności bezgotówkowe i chipy, z drugiej – triumf ezoteryki i wspólna łazienka na wiele mieszkań. Jedno z nielicznych opowiadań w konkursie, które nie skupia się na wynalazkach, ale na człowieku i relacjach międzyludzkich. Klik. :)

Ale to akurat mało istotne. Chyba zrobiłam się pyskata indecision ;)

Witaj w klubie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie czyta się tego łatwo, dialogi nie idą płynnie, powtórzenia zgrzytają, a już zupełnie nie da się przełknąć info wstawek dla czytelnika, (który przecież niczego się nie domyśli z opisu…) np.

 

Spotkania twarzą w twarz stawały się coraz bardziej nieznośne dla ludzi pracujących w tak potężnych metropoliach jak Seul czy Hong Kong. Nikt nie miał czasu, aby wyjść na kawę – liczyła się jedynie wydajność i przydatność na stanowisku pracy

Aby cokolwiek poczuć, potrzebowały niekonwencjonalnych rozwiązań – odwrotnych do racjonalnej i zimnej rzeczywistości, zbudowanej na czarno-białym myśleniu

 

Mam też wątpliwości co do struktury, poświęcasz dużo czasu, chyba ze ¾ tekstu, na przedstawienie bohaterek, ale koniec końców niczego istotnego się o nich nie dowiadujemy, a te przypadkowe i migawkowe ujęcia, które rzucasz, nie grają żadnej roli w zamknięciu akcji. Wizja całości chyba jest nie do końca spójna: tu wielka aglomeracja i liczy się wydajność, nikt nie ma czasu na nic, a z drugiej strony przyjaciółki bawią się, żartują, są na luzie i piją piwo. Albo pierwsze jest nieprawdą i iluzją, albo drugie.

Wydaje mi się, że ten pomysł wymaga ponownego przemyślenia.

Dziękuję za komentarz, chalbarczyk :)

Pomysł potrzebuje więcej miejsca. Nie idzie mi pisanie szorciaków, ale piszę, bo miałam przerwę i trzeba ćwiczyć. 

Deirdriu:), moją opinię już znasz/masz. Postaci, miejsce, sytuacja – interesujące. Coś tam trzeba doszlifować, nad czymś popracować, inaczej poukładać. Jasne.

Cieszę się, że opko jest w biblio:)

pzd srd:)

a

PS. Czekam na następne:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zapomniałam ANDO podziękować za klika! Dziękuję!

 

Asylum, mam nadzieję, że wcześniej niż później :)

 

SaraWinter, Twój zarzut ma naprawdę sens i nie odbieram go jako “pyskowanie” :) Przypominasz mi o naprawdę ścisłym pilnowaniu stosowanego słownictwa i żeby pasowało do konkretnej przestrzeni w opowiadaniu.

Wcześnie!:D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć Deirdriu. Jadąc sukcesywnie przez opowiadania konkursowe, wpadam i do Ciebie. Jestem mniej więcej w połowie, więc nie mam pełnej próby, ale na tym etapie urzekła mnie w Twoim opowiadaniu jedna rzecz. Bo się zastanawiałem, czy ktoś zrobi opowiadanie w tonie “za sto lat to się w sumie niewiele zmieni”? I proszę, jest. Bardzo mi się podoba to podejście. Taki wariant też należy brac pod uwagę. 

Troszkę mam pretensji do wykonu.

Bo są powtórzenia (mam na nie ustawiony radar, bo walczę z nimi u siebie, są jak muchi – pogonisz jedną, za chwilę są kolejne dwie :).

 

DuViries otworzyła wieko. Ariadne pochyliła się, żeby przyjrzeć się. [Tutaj jeszcze jest coś nie tak z szykiem, to drugie się powinno być chyba przed słowem “przyjrzeć”. ]

 

Przecież musiało istnieć coś więcej niż praca i social media. Trin prychnęła – Ostatni raz widzieli się mając szesnaście lat. Jedyny ślad tej niby przyjaźni to parę fotek na social mediach – dodała.

 

No i mowa ciała mówiąca o zmartwieniu.

 

Bo jest troszkę takich małych zonków (albo nie tak coś zrozumiałem):

Na trzeźwo nie wytrzymam – odpowiedziała zbyt głośno Trin, przypominając, że kiedyś mówiła głębokim barytonem. – nie rozumiem co i jak z tym barytonem? Komu i co ona właściwie przypomniała? I jak?

 

Medium wciągnęła głośno powietrze i wrzasnęła – Uspokójcie się! – niby nic, ale ten wrzask mi tutaj nie pasuje. Warknęła, krzyknęła, rzuciła podniesionym głosem? Wrzask jest tu chyba za mocny. 

 

Ariadne wydała się zaskoczona zdenerwowaniem przyjaciółki. Trin wydawała się bardzo zdystansowana. Do zrozumienia tego nie trzeba było specjalnych zdolności, myśli Albiona. Czytała z tych kobiet jak z otwartych ksiąg. – tutaj mamy powtórzenie, spokojnie dałoby radę bez niego. No i ta zmiana czasu. Wrzuciłaś na chwilę czas teraźniejszy. Moim zdaniem niepotrzebna kombinacja. 

 

Doskonale wiedziała, że robi wrażenie gościa sprzed wieków. – bardziej pod dyskusję, gdyż to niuans i wcale nie jestem pewien, że mam rację :)

Intuicja językowa podpowiada mi:

– Robię wrażenie na kimś, czyli jestem awesome: “wow, ale on robi wrażenie, ten Łosiot”, myśli sobie ktoś. 

– Sprawiam/wywieram wrażenie, jakbym był gościem sprzed wieków: o kurczę, Łosiot coś faktycznie jakby sprzed wieków do nas przybył. 

 

Dzięki, to było ciekawe spojrzenie, pozdrawiam. 

 

 

Obiecuję polepszyć wykon i wreszcie nanieść konieczne poprawki. Powtórzenia to zmora, którą też z trudem pokonuję. Cieszę się, że moje podejście zyskuje zwolenników. W życiu bym siebie nie podejrzewała o taki optymizm, ale cóż, wydało się :D

Hehe, Deirdriu, tylko że ja wcale nie uważam, że to jest wizja optymistyczna :)

Ze wszystkich dotychczas przeczytanych opowiadań w tym konkursie Twoje najbardziej przypomina mi moje pod względem podejścia do tematu. :) To znaczy świat przyszłości sobie jest, ale na drugim planie, stanowi dosłownie tło, a główną osią jest scenka i bohaterki tu i teraz. Mimochodem wrzucasz gdzieś krótkie informacje o świecie. Podszedłem do tego tak samo, no, przynajmniej tak mi się wydaje, Ty możesz widzieć to inaczej.

Trudno więc powiedzieć, że mi się nie podoba, jeśli właśnie lubię tak prowadzone opowieści. :) Czegoś tam mi zabrakło, tylko nie jestem do końca pewny czego, czy więcej świata (tu od razu zapala mi się lampka, czy w swoim opku dałem go wystarczającą ilość), czy bardziej poważnego tematu (i tu zapala mi się lampka z moją obyczajówką)? I przez pryzmat własnego szorta, nie wiem. :)

A rzadko mi się to zdarza.

Pozdrawiam.

Bo to jest moja wersja optymizmu, Łosiocie :D

A co do barytonu – jest to sugestia, że Trin jest transkobietą :)

 

Darconie, hej, jest coś w tym, co piszesz. Ciężar historii umieściliśmy w innych aspektach opowiadań. Masz rację, że za mało tego futurystycznego świata, ale z perspektywy bohaterów nie ma w nim nic niezwykłego. Mam nadzieję rozwinąć pomysł w przyszłości. 

“zapytała Ariadne, sadowiąc po drugiej stronie. “ – czegoś brakuje w tym zdaniu, najprawdopodobniej ‘się’

 

“ Medium podpaliła roślinę zapalniczką. Siwy dym szybko zaczął wypełniać pomieszczenie. Trzy kobiety oniemiały. Czy to nie był rodzaj marnotrawstwa? Rośliny były przecież żywe.” – świeżej, żywej rośliny zapalniczką tak łatwo nie podpalisz. Zatli się w kontakcie z ogniem, ale po zgaszeniu zapalniczki, raczej nie będzie się dalej palić/dymić. Do tego – piszesz o szałwii wieszcza – to silny halucynogen i wszyscy, łącznie z medium powinni doświadczyć jakichś ładnych, kolorowych wizji :). Działanie ‘oczyszczające ducha’ przypisuje się szałwii białej. Medium celowo kłamała?

 

Na początku, gdzie masz spotkanie dwóch pań, imiona obu są, na mój gust, zbyt do siebie podobne. Oba na literę ‘A’, oba nietypowe, trochę mi się myliły. Przy czterech postaciach w szorcie, lepiej dać każdemu imię na inną literę (o ile nie jest znaczące).

 

Pomysł ciekawy, w treści pojawiło się parę inteligentnych spostrzeżeń (mnie najbardziej ujęła uwaga, że przecież mogła szczerze porozmawiać z człowiekiem jak żył, a zapragnęła dopiero, jak umarł – bardzo trafne podsumowanie obecnych social mediów, gdzie wysyłanie statusów i hashtagów zastąpiło normalną rozmowę). Problem mam z konstrukcją tekstu – długa ekspozycja, która właściwie do niczego nie prowadzi, a clue skompensowane w końcówce i nie miało miejsca, by należycie wybrzmieć. Przedstawianie się, przyjście koleżanek (i ich wzajemne przepychanki) dałoby radę upchnąć w jeden krótki akapit, a na to miejsce wyeksponować seans i to, czego dziewczyny naprawdę od tegoż oczekiwały oraz dopieścić końcówkę (stuknięcie drzwi lodówki, zwłaszcza, że przed chwilą ktoś z niej wyciągał piwo, to trochę mało, żeby zaraz dopłacać za przegonienie ducha, imo).

Ciekawe, nieoczywiste. Na przestrzeni 8k udało Ci się wykreować bohaterkę i historię, a nawet przemycić parę informacji o świecie, nie ładując ich czytelnikowi łopatą do głowy. Sprawne i wyważone, podczas lektury nie zwracałam uwagi na to, w którym miejscu znajduje się suwak (czyt. ile jeszcze zostało do końca).

Pewne niuansy wzajemnych relacji koleżanek są dla mnie nieco zbyt oczywiste, ale to jedynie moja skromna uwaga.

Frapujące zakończenie – spodziewałam się tutaj (jak i w całym konkursie) “realistycznych” wizji futurystycznych, a Ty wplątałaś odrobinę paranormal activity… albo i nie, ponieważ ładnie zawieszasz końcówkę opowiadania, zostawiając pole na domysły, czy to naprawdę był duch, czy może jakaś sprytna sztuczka Albiony służąca wyciągnięciu kolejnych pieniędzy.

Niezłe, gratuluję.

Życzę powodzenia w konkursie – oby wyniki były se(a)nsacyjne!

Bellu, prawda, trudno podpalić świeżą roślinę. Pęczek nie był świeży, tylko wysuszony, a trzy panie raczej się tego nie domyśliły. Nie podkreśliłam tego w odpowiedni sposób, więc rozumiem zarzut. 

Nie wiem, lubię nadawać postacią podobne imiona i nie umiem nad tym zapanować :)

 

Masz rację jeśli chodzi ekspozycję konceptu – też widzę brak równowagi. Ale będę jednak poważnie zastanawiać się nad rozwinięciem pomysłu, bo ujął mnie ten świat. Może też po prostu przepiszę te opowiadanie :)

 

Wiktorze, cieszę się, że niedopowiedzenia przypadły Ci do gustu. Przyznam się jednak, że miałam poczucie rozłażenia się końcówki. Po prostu musiałam ją skończyć, a nie chciałam kroić z początku (zgodnie z sugestią Belli, wcale by to nie był taki zły pomysł). Ale widzę, że “duch” mojego zamysłu dobrze się trzyma i mimo potknięć, widać o co mi chodziło. Więc i tak, cieszę się niezmiernie :D

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Anet <3<3<3

Hej, Deirdriu. Miałem właśnie przyjemność przeczytać pierwsze odpowiadanie napisane przez Ciebie i to była dobra lektura.

Może historia jest prosta, a w zasadzie może wydać się rozbudowaną pojedynczą sceną, ale mnie takie rzeczy nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie. Duży plus za pomysł na seans, duchy i medium. Doceniam prosty układ, że nie porwałaś się na kreowanie kolejnej dystopii, a i tak wprowadziłaś gorzki smak zabiegania, które zapewne wzrośnie wraz z rozwojem. Mimo tego wątku pracy i social media, zakończyłaś opowiadanie małym żartem, co również widzę tutaj na plus.

Wyszło fajnie, a z ciekawością przeczytałbym poszerzoną wersję tekstu, bo tak po prawdzie ten szort mógłby być wstępem do rozwiniętego opowiadania.

Pozdrawiam :)

Fajny tekst, przyjemna lektura, coś trochę innego. Nie mogę powiedzieć, że nie brakowało mi trochę “wyjścia na zewnątrz”, jako że całą akcję zamknęłaś w dusznym pokoju, przez co niewiele dowiadujemy się jakby w szerszym zakresie wyglądał świat Twoimi oczami za te sto lat. Jednak zmieściłaś w tym pokoju ciekawą, dobrze skrojoną historię, która jakieś przebłyski futuryzmu miała.

Słowami Anet: fajne :)

 

Podczas lektury zgrzytnęło mi coś parę razy, ale nie punktuję już, ponieważ wszystkie te elementy zostały wcześniej w komentarzach wyłuszczone :)

Podoba mi się, że mimo zaawansowania technicznego (może nie tak wyrazistego w tej wizji) wielu nadal wierzy w rzeczy nadnaturalne ;) Ot, taka uniwersalna prawda.

Bardzo mocno myliły mi się Aldona i Ariadne. Miały różne role i charaktery, ale gdy tylko rzucałaś imieniem, nie potrafiłem ogarnąć, czy chodzi o medium czy gospodynię.

Poza tym szort czyta się przyjemnie. Taki fajny koncert fajerwerków na temat spraw życiowych ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NWM, mylą Ci się bardziej niż myślisz, bo jej było Albiona a nie Aldona :)

Mersayake, cieszę się, że pierwsze spotkanie z moją twórczością jest przyjemne ;) 

 

arya, takie było moje założenie i konsekwentnie się go trzymałam. Liczyłam się z tym, że może nie podpasować. Ale cieszę, że znalazłaś coś dla siebie i udało mi się zarzucić “haczykiem” :)

 

NoWhereMan, wystrzeliłam fajerwerki! :D

 

Bella, czytając komentarz, nie zauważyłam ;)

 

ps. muszę wykorzystać imię Aldona :D

 

Dziękuję za te wszystkie miłe słowa. Dostaję właśnie dobrego, kreatywnego kopa :)

Dostrzegłam tu zaledwie scenkę, w której trzy przyjaciółki uczestniczą w seansie spirytystycznym. Mało to, jak na mój gust, przyszłościowe, ale cóż, skoro tak widzisz świat za sto lat…

 

Me­dium trzy­ma­ła w dłoni pę­czek ja­sno­zie­lo­nej ro­śli­ny… ―> Skoro trzymała pęczek, to roślin musiało być kilka: Me­dium trzy­ma­ła w dłoni pę­czek ja­sno­zie­lo­nych ro­śli­n

 

Dzika szał­wia wiesz­cza, bo tak zwała się ro­śli­na, rosła już tylko w za­mknię­tych re­zer­wa­tach od pięć­dzie­się­ciu lat. ―> Czy szałwia, od pięćdziesięciu lat rosła tylko w zamkniętych rezerwatach, czy rosła w rezerwatach zamkniętych od pięćdziesięciu lat?

Przypuszczam, że miało być: Dzika szał­wia wiesz­cza, bo tak zwała się ro­śli­na, od pięćdziesięciu lat rosła już tylko w za­mknię­tych re­zer­wa­tach.

 

– Je­ste­śmy w moim domu – po­wie­dzia­ła zre­zy­gno­wa­ła Ariad­ne. ―> Literówka.

 

Al­bio­na Du­Vi­ries już nie raz była świad­kiem… ―> Al­bio­na Du­Vi­ries już nieraz była świad­kiem

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, aż mi serce stanęło. Cieszę się, że mnie odwiedziłaś :) Zakładam, że za sto lat na pewno będą ludzie ze swoimi problemami i dziwactwami ;)

Dziękuję za poprawki :)

Bardzo proszę, Deirdriu. I mam nadzieję, że serce się ruchnęło i już nie stoi. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Coś tam piknęło ;)

Fajna opowieść :) Mi osobiście bardzo przypadła do gustu sama sugestia przyszłości (co jakiś czas luźna uwaga o czipie czy rezerwacie roślin), a nie typowe science-fiction. Skupienie się na tym, jak ludzie się zmienili i związali z technologią, gdzie zwykłe kontakty (poza pracą czy mediami społecznymi) stają się wyzwaniem. A rezerwaty roślin skradły moje serce :)

Dziękuję za komentarz, kasjopetales!

W sumie rezerwaty roślin uważam za najbardziej ponurą część opowiadania, bo to sugeruje, że nie ma ich za wiele. 

I może właśnie dlatego mi się podoba ;) Lubię takie ponure, pesymistyczne wtrącenia.

Czasy się zmieniają, świat się zmienia, ale ludzie pozostają niezmiennie naiwni :)

Fajny tekst, odmienny od większości, bo stawiasz tu bardziej na niezmienność właśnie. Z drugiej strony, jakby mimochodem, udaje Ci się przemycić sporo informacji o tym świecie. I tu już jest jak u większości – pesymistycznie ;)

Czyta się nieźle, fajna lektura :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ta fantastyka, taka pesymistyczna ;)

Dzięki za komentarz, Irko :)

Przeczytałem, niestety nie zakapowałem zakończenia :( Początek taki sobie ale tak od połowy już mnie zaciekawiło.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Dziękuję, dawidiq150, za odwiedziny!

Nie każdemu historia musi pasować, ale fajnie, że mimo to, coś Ciebie jednak zaciekawiło :)

Nie powiem, żeby ta wizja świata mi się podobała, ale wpisuje się w ogólnie pesymistyczny obraz przyszłości. Niby tylko scenka rodzajowa, ale jednak udaje Ci się dość dobrze pokazać ten świat na zewnątrz. Świat, który wydaje się być prosta ekstrapolacją obserwowanych współcześnie zjawisk. Zanik osobistych relacji, dominacja mediów społecznościowych, fetysz produktywności w korporacjach i nałożony na to powrót do myślenia magicznego z jednej strony i żerujących na tych wszystkich zjawiskach hochsztaplerów. 

A wszystko to sprawnie i jasno przedstawione. Podobało się, dodatkowy plus za fajnie przedstawione bohaterki.

 

Wyłapałem dwa potknięcia:

rosła już tylko w zamkniętych rezerwatach od pięćdziesięciu lat. 

Nie wiem czy to rezerwaty były zamknięte czy szałwia rosła – od pięćdziesięciu lat

powiedziała zrezygnowała Ariadne

Literówka – miało chyba być “zrezygnowana”

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Hmmm. Z jednej strony fajnie, bo opowiadanie nietypowe jak na ten konkurs. Z drugiej – mało futuryzmu w tej kapsule, bo koncentrujesz się na duchach. One chyba były bardzo modne w XIX wieku?

Z trzeciej – coś mi się nie podoba w konstrukcji. Bardzo dużo miejsca poświęcasz kłótniom przyjaciółek, a niewiele duchowi. Tylko drzwiami od lodówki sobie machnie i koniec bajki.

Babska logika rządzi!

To dopiero początek, Finklo:) Rozwinie się:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ciężko mi się czytało to opowiadanie, jakby czasami zdania do siebie nie pasowały. Fabularnie też do mnie niestety nie przemówiło – rozumiem, co chciałaś przekazać, widzę świat, jaki malujesz, ale to nie wystarczyło. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że mimo wad czuć tu warsztat i pewnie wrócę do Twoich tekstów, choć ten nie przypadło mi do gustu.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dziękuję za komentarze Fizyku, finklo Verus :)

Wiedziałam, że może to być strzał kulą w płot, ale tekścik konkursowy, więc w pewnym momencie nie wymagałam od siebie za wiele, jedynie poprawności językowej. 

Asylum, dokładnie :) Najprawdopodobniej w ogóle tego szorciaka przepiszę na pełnowymiarowe opowiadanie, o ile nie skończy się jako dłuższe. Na tę chwilę realizuję inny pomysł i trochę rośnie. Chyba jednak nie umiem pisać krótko.

Czyli przyszłość jest taka, że ludzie pozostaną ludźmi. Zamiłowanie do zjawisk niewyjaśnionych, chciwość, okradanie naiwnych i nieumiejętność do sprawnej komunikacji i podejmowania rozmowy we właściwym momencie. Ładne,  podobał mi się opis wyglądu głównej bohaterki dany zaraz na początku. Mogłam już na starcie plastycznie wyobrazić sobie sytuację.

Podoba mi się koncept w tym opowiadaniu; fakt, że przez narastający pracoholizm z jednej strony tracimy umiejętność spotykania się twarzą w twarz i szukania przyjemności w prostych ludzkich interakcjach, uważam za trafnie zauważony. Mało w tym opowiadaniu wizji przyszłości różniącej się od naszej, jest raczej pewna ekstrapolacja dzisiejszych trendów – czego nie uważam za wadę. Podoba mi się też, jak w ten świat wkrada się niesamowitość. Zabrakło mi czegoś, żeby mnie zachwycić, ale czytałam z przyjemnością. 

ninedin.home.blog

Dziękuję, Scarlett i ninedin za komentarze. Odczuwam wciąż dużą radość, że mój sposób przedstawienia wizji przyszłości zbiera pozytywne recenzje. Artystyczna pewność siebie wraca :)

Deirdriu, opowiadanie spodobało mi się tak średnio. Średnio, czyli nie jest źle, ale mogłoby być dużo lepiej i wcale niewiele trzeba by zmienić.

Na początek kilka drobnostek, które niestety zaważyły na odbiorze tekstu:

 

1. Imiona głównych bohaterek:

Albiona DuViries

Ariadne Kolchak

Oba zaczynają się na “A”, oba brzmią nieco z francuska, czyli samobój na dzień dobry. Czytelnik jeszcze bohaterek nie poznał, a już mu się mylą.

 

Bardzo często używasz w zdaniach tych imion. Powtarzasz jej co chwila, zamiast próbować stosować synonimy, lub rozbudowywać opis danej postaci, czy choćby stosować podmioty domyślne.

Spójrz choćby na fragment poniżej:

Albiona DuViries z namaszczeniem uklękła na poduszce przy typowym koreańskim stoliku. Koło siebie położyła walizeczkę. 

– To prawdziwe drewno? – zapytała Ariadne, sadowiąc się po drugiej stronie. 

– Zgadza się – potwierdziła. 

DuViries otworzyła wieko. Ariadne pochyliła się, żeby przyjrzeć się. Świst rozsuwanych drzwi wejściowych przypomniał jej, że czeka jeszcze na Monti i Trin. 

Przyjaciółki wpadły niczym burza. Nawet nie zauważyły obecności DuViries, śmiały się do rozpuku z jakiegoś żartu. Nie mogło umknąć uwadze Albiony, że jedna z nich wyglądała nieco inaczej. Uśmiechała się, ale mowa ciała świadczyła o zmartwieniu. 

– Cicho! – syknęła Ariadne.

Albiona/Ariadne/Ariadne/Albiona – wciąż używasz ich naprzemiennie, blisko siebie, a ja jako czytelnik dostaję oczopląsu. A przecież w pierwszym akapicie tak pięknie tę Albionę opisałaś. Dlaczego tego nie wykorzystujesz dalej? Wykorzystaj jej wygląd, jej cechy, które czytelnik już zna. Że jest blada, że wygląda na średniowieczną damę, użyj tego zamiast imienia, a nie dość, że tekst zyska, to jeszcze podtrzymasz ciekawy nastrój.

 

2. Medium – używasz tego słowa na określenie Albiony, ale nigdy nie napomykasz co ono oznacza.  Czy jest to swoisty futurystyczny “zawód”, synonim wróżki, czy może istotę potrafiąca się komunikować z zaświatami, czy też sztuczka teatralna mająca na celu drenowanie z kasy naiwnych korpomłódek?

 

3. Kompozycja tekstu nieco mi tu kuleje. Początek jest nieco rozwlekły i przegadany, a wciąż nie wiadomo gdzie jesteśmy i co się dzieje.

Dalej jest dużo lepiej, jak już zdradzasz kulisy przedstawionego świata, a potem zaczyna się robić naprawdę ciekawie, gdy wprowadzasz wątek zmarłego przyjaciela Monti i ich urwanej relacji, podkręconej dodatkowo dziwną agresją przyjaciółek… i w tym momencie wszystko ucinasz, sprowadzając opowiadanie do historyjki o naiwności i cwaniactwie. No szkoda.

 

Ariadne pochyliła się, żeby przyjrzeć się.

I jeszcze tego potworka przeredaguj. :)

Raz, że oba człony brzmią i wyglądają niemal identycznie, dwa, jak się da, to unikamy “się” na końcu: 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Sie-na-koncu-zdania;19484.html

 

Podsumowując, językowo jest przyzwoicie, pomysł dobry, zarysowany świat wywołuje ciekawość, do satysfakcji zabrakło jednak nieco innego rozłożenia akcentów w tekście i kilka detali wspomnianych wyżej.

Acha, no i szałwia, która nie wyszła z użytku, to mi się też spodobało. :)

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dziękuję za komentarz, Chrościsko!

 

Zgadzam się z tym co napisałeś. I tak planuję zrobić z tego szorta coś dłuższego, bo spodobał mi się ten świat, wydaje się dość nośny i ciekawy.

Medium – używasz tego słowa na określenie Albiony, ale nigdy nie napomykasz co ono oznacza.  Czy jest to swoisty futurystyczny “zawód”, synonim wróżki, czy może istotę potrafiąca się komunikować z zaświatami, czy też sztuczka teatralna mająca na celu drenowanie z kasy naiwnych korpomłódek?

To jest własnie temat, który chciałabym rozwinąć w przyszłości :)

 

Nie wiem czemu, ale ciągle nie mogę się pozbyć maniery, żeby nadawać bohaterom w swoich opowiadaniach podobnie brzmiących imion. Żeby chociaż od innych literek się zaczynały.

 

Jeszcze raz bardzo dziękuję!

I tak planuję zrobić z tego szorta coś dłuższego, bo spodobał mi się ten świat, wydaje się dość nośny i ciekawy.

Popieram.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Nowa Fantastyka