- Opowiadanie: nusz - Enklawa Elektrowni

Enklawa Elektrowni

Nazwę pojazdów wziąłem z “Podróży z gwiazd” Lema.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Enklawa Elektrowni

Gay ze szklanką soku w ręce patrzał przez okno. Przed nim, wśród wzgórz, leżała enklawa zwana Elektrownią. Nie było tajemnicą, że mieszkańcy Elektrowni balansowali na krawędzi prawa. Rząd próbował znaleźć specjalnego haka, by ich wyeliminować.

Elektrownia była w miarę stabilnym dostawcą energii. Palili jeszcze węglem, zalegającym pod stopami. Kryli się jednak z tym tak dobrze, że nie można było im nic zarzucić. Powszechnie dobrze wiadomo, że elektrownie węglowe zanieczyszczają, a może lepiej powiedzieć – trują. Ta była jakaś inna. Nie dość, że mimo licznych kontroli jeszcze utrzymała się na rynku, to dodatkowo w porze powodziowej zaopatrywała w wodę doskonałej jakości. Zanieczyszczenie wokół niej było też znacznie niższe niż w wielu miastach.

Praca Gaya z jednej strony była nudna, polegała na stałym monitorowaniu powietrza nad ich obszarem. Ciągle czekał na jakiś poważniejszy niezatwierdzony przeciek, by rząd zdołał wciągnąć Elektrownię w wielobilionową karę za zanieczyszczanie środowiska. Z drugiej strony był łącznikiem handlowym, przez którego ręce przechodziły wszelkie dobra. Do Elektrowni nie prowadziły drogi. Zostały zniszczone po jej wybudowaniu. Jakiekolwiek próby narzucenia dodatkowej infrastruktury kończyły się uszkodzeniami sprzętu. To było takie specyficzne pole siłowe, z czym się wcale nie kryto. Mieszkańcy chcieli swoistego rodzaju izolacji.

Ale nie byli samowystarczalni. Potrzebowali sezonowych produktów. Akurat kończył się okres suszy, woda od wielu tygodni była transportowana z obszarów objętych powodziami. Zbierały się już chmury na kilkumiesięczny okres powodzi, jeszcze gładkie, warstwowe, ale takie tylko wzmagały upał. A z Elektrowni już wczoraj przesłano prośbę, by zakręcić wodociągi.

Laptop zasygnalizował połączenie wideo. Gay odstawił sok na brzeg biurka. Na ekranie pojawił się pokój dzienny przedstawiciela Elektrowni. Ten siedział z kilkudniowym zarostem, widać, że dziś niemyty; jedną ręką obsługiwał czytnik, zaś drugą popychał kołyskę swego niedawno narodzonego synka.

– Spodziewamy się burzy i nadmiaru energii elektrycznej. Przełącz nas do zapasowych kondensatorów.

Gay wziął się do dzieła. Akurat elektrownie słoneczne i wiatrowe dostawały ostrzeżenia pogodowe, zatem stopniowo odłączały się od sieci. Kondensatory były dostępne, nawet główne, co zdarzało się rzadko. 

Wówczas do pokoju wpadła Marlena, kilkunastoletnia córka Gaya. Widząc wideokonferencję zawołała swego chłopaka:

– Narcyz! Chodź tu, zobaczysz głupków, co nie chcą żyć jak normalni ludzie!

– Marlena! – skarcił ją Gay.

Przedstawiciel Elektrowni zmarszczył brwi widząc półnagą z powodu upału nastolatkę. Dziewczynie zachciało się dokuczać.

– Co, to już trzeci bachor?

– Tak. U nas nie tylko dzieci rodzą dzieci.

Gay przypomniał sobie statystki wzrostu dzietności wywołane przez efekty uboczne propagowanego wychowania seksualnego w szkołach i docenił ripostę.

– Przestań!

Za chwilę Gay zapytał przedstawiciela Elektrowni:

– Na pewno nie chcecie już wody?

– Nie. Przestroiliśmy wodociągi do wysyłki.

– Z prognoz za dzień, dwa, a potrzebujecie jej jeszcze teraz…

– Będziemy ją mieć od jutra. A propos, wiesz, że możemy jeszcze wyemitować dziesięć ton zanieczyszczeń w tym roku?

– Pięć – skłamał Gay, choć doskonale wiedział, że Elektrownia wykupiła pakiet na emisję piętnastu ton, jeszcze niewykorzystany.

– Wypuszczamy to dzisiaj, by powstrzymać rozwój arcusa.

– Nie możecie! – krzyknął Gay, lecz rozmówca rozłączył się.

Gay znów docenił fakt, że dzięki temu problematycznemu sąsiedztwu jest jedną z nielicznych osób na całym świecie, która ma niemal nieprzerwany dostęp do świeżej, czystej wody. I mimo ciągłych sporów nie ponosi tylu szkód co sąsiedzi. Był świadkiem jeszcze jednego, dziwnego działania. Mieszkańcy Elektrowni mieli specjalny silos, w którym przetrzymywali część zanieczyszczeń, mimo że byli w stanie je utylizować. Bezcelowo, zdaniem wielu ekspertów.

– Arcus? – upewnił się Narcyz.

– Taka wredna chmura – potwierdził Gay. – Dużo zniszczeń.

– Nie zdążę wrócić.

– To zanocujesz u mnie! Będzie miło – Marlena przytuliła się do niego.

– Słyszałem… – Narcyz zaczął czegoś wypatrywać na widnokręgu. – Czy to…

Wskazał drobną zmarszczkę na jednolitym pasie chmur tuż nad horyzontem. Zmarszczka zaczęła się rozwijać.

– Tak. Coś nie w porządku?

– Nasze glidery stoją na podwórku.

– Macie pięć minut by wstawić je do garażu – ocenił fachowo Gay.

Narcyz biegiem ruszył do drzwi. Marlena spojrzała w kierunku Elektrowni. Zobaczyła słupy ciemnego dymu kierowane ku chmurom.

– Emitują brudy! Tato! Emitują! Tato, tato?

Ale Gaya też już nie było w pokoju. Za chwilę w domu rozległy się brzęczyki alarmu. Marlena lekceważąco machnęła ręką sprawdzając, czy aparatura nagrywa strumienie dymu, które po dotarciu do chmur nagle się wybrzuszały generując błyskawicznie rosnące wieżyczki, kominy. Na stokach wzgórz pojawiły się błękitne ogniki na ostrzach tyczek osadzonych przez mieszkańców Elektrowni, nazywane od św. Elma. Wreszcie uderzył pierwszy piorun. Wkrótce drugi, i następny. Błyskawice biły początkowo między chmurami a ziemią, lecz niebawem także między tyczkami i otoczyły enklawę ognistym pierścieniem. Marlena uśmiechnęła się radośnie myśląc o smażonej w ogniu Elektrowni.

Ale czujniki zaczęły zamykać w całym domu grodzie powodziowe oraz zasłaniały okna metalowymi kurtynami. Automatyczne przygotowanie przed uderzeniem szkwału, po którym następowała pierwsza fala opadów pory powodziowej.

– Nie! Chcę patrzeć! Otwórz! – krzyczała Marlena do automatu. – Ach, ta Elektrownia! Przy niej tak szybko się wszystko psuje!  

Przez zasuwającą się szczelinę zdążyła jeszcze dostrzec bardzo szybko mknący cienki wał czarnych chmur, który w zderzeniu z powstałymi wcześniej zawirowaniami rozerwał się na chwilę, ale wkrótce znów się odnowił. Kiedy wał dotarł nad dom, ten zadrżał. Szklanka z resztką soku spadła na podłogę.

Koniec

Komentarze

Całość mnie nie kupiła. Wizja jest okej, ale nic nadzwyczajnego się nie dzieje, ot zwykły dzień z życia bohaterów.

Gay/Guy – mógłbyś ujednolicić zapis.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Pogubiłem się.

Nieemisyjna elektrownia węglowa (drony nic nie wykrywają), która jednocześnie truje otoczenie ponad miarę, tylko się z tym ukrywa. Jak? Gromadząc emisję w magazynach i wypuszczając ją co jakiś czas pod ciśnieniem? W dodatku treść sugeruje, że zanieczyszczenia jest ponad normę, ale emisja mieści się w przewidzianych normach? Bliskość kopalni węgla gwarantująca ujęcie wody? W dodatku czystej wody pomimo informacji o ukrywanym większym poziomie zanieczyszczeń, które idą gdzie indziej niż w powietrze?

No powtórzę to, od czego zacząłem: pogubiłem się.

Mi się podobało. Tylko niewiele zrozumiałem. Świetny pomysł na opowiadanie.

Ale.

W dialogach się gubiłem. Skąd się wzięła Marlena? Itp. Wydaj mi się, że tekst wymaga wyjaśnienia pewnych kwestii. Mam nadzieję, że to zrobisz bo odnoszę wrażenie, że nie przelałeś na papier tego co widziałeś w głowie.

 

Spóźniłem się z komentarzem. Chyba wszystko zostało powiedziane. Zgadzam się z przedmówcami.

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

W porządku wilku-zimowy. Jesteś w tej samej pułapce, do której wpadło społeczenstwo walczące z elektrowniami węglowymi. Dodałem kilka zdań, które jeszcze bardziej cię zagubią. O ile nie wpadniesz, że zanieczyszczenia to część techniki zapobiegania katastrofom ekologicznym, a elektrownia jest ujemnie-emisyjna. Sprzeczność z poglądami :)

Zwykły dzień. Tak, zwykły dzien za sto lat, dla konkursu.

umiesz liczyć - licz za siebie

Nusz, ano zauwazyłem ten wątek, ale… Owo zapobiegania katastrofom też powoduje katastrofę, co widąc w ostatniej scenie.

 

Tak nawiasem technologia "bezemisyjnej" energii z węgla istnieje już obecnie (podziemne zgzgazowywanie wegla) i faktycznie dla powietrza jest lepiej (więc "magazynowany" smog by nie istniał). Teoretycznie jest "czysta", ale w praktyce w Polsce i Australii p[przy jej testowaniu dochodziło do skażeń wód gruntowych, więc kolejna sprzeczność.

 

Mam podobnie, jak Wilk. Pogubiłam się.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ostania scena – to nie katastrofa. Chmura się regeneruje i dopiero wtedy trafia w budynek. Silny wstrząs, ale do takiego metalowe kurtyny nie są potrzebne! Budynek sam by wytrzymał. Przyznam, już dwukrotnie spotkałem arcusa w akcji. Parapet był zalany wodą od wewnątrz mimo wydawałoby się szczelnie zamkniętych okien (!)

To, że Elektrownia jest typem elektrowni węglowej wyszło po twoich komentarzach. W zamyśle jest dostawcą energii. Ma i korzysta z elementów elektrowni węglowej, co się nie podoba społeczeństwu. Ale która elektrownia czerpie energię z piorunów? Też jest taki wątek. Zatem jest to zakład, który łączy w sobie kilka typów elektrowni. Zniszczenie dróg dojazdowych. Dla wielu elektrowni to samobójstwo. Jest też wsponiane coś w rodzaju pola siłowego. Przypadek? Raczej technologia, przy której izolacja jest częścią procesu obróbki. Jak wygląda proces wytwarzania energii? Nie jest opisany, bo to nie jest znana nauka. Zresztą te hipotezy by zanudziły czytelnika. Weż pod uwagę, że zapłon bomby atomowej wymaga wybuchu zwykłego ładunku inicjującego. Podobnie odpowiednie spalanie węgla może być elementem filtra lub inicjacją innych sposobów pozysku energii, np. geotermalnych.

umiesz liczyć - licz za siebie

No, też się pogubiłam.

Jest sobie elektrownia. Dobra, proekologiczna, wspaniała, z mocami profetycznymi… I głupi ludzie dookoła. Dlaczego nie ma przepływu wiedzy?

Nie wiedzieć czemu, po jednej i drugiej stronie ludzie mieszają pracę z życiem rodzinnym.

Zwykły dzień. Może i nie ma w nim nic złego, ale nadmiernie ciekawego też nie.

by zakręcić wodociągi.

Czy można zakręcić wodociągi? A jeśli tak, to jaki jest efekt?

Babska logika rządzi!

Hm, czy język opowiadania to język przyszłości? Czytelnik brnie przez słowa, które stoją w niespodziewanym szyku i w związkach frazeologicznych, do których nie przywykł. Ale to może mieć swój urok, natomiast nie da się równie łatwo zaakceptować moralizatorstwa. Oczywiście w poważnej wizji przyszłości powinny się znaleźć problemy i tak jest w tym przypadku, ale dosłowne oceny wprost, nachalne wyjaśnienia (w przypadku, gdyby czytelnik nie zdołał się zorientować o co chodzi) tylko gubią literaturę.

Podobało mi się i nie podobało.

Podobało, bo jest enigmatyczne, dziwne i pourywane, więc wytrąca z obojętności; nie podobało, bo język nie dał rady stworzyć przekonującego obrazu rzeczywistości i chyba też poległ w przekazaniu uczuć, bo bohaterowie są płascy jak deska.

Cóż mogę dodać więcej od siebie? Kompletnie pogubiłam się w zamyśle, bohaterowie wycięci z papieru i elektrownia w tle. Nie kupuję tego, bo w żaden sposób nie mogę znaleźć haczyka, aby chcieć poznać świat przedstawiony. Miało być dramatycznie, a ja “meh”. Postapokaliptyczny świat nie wzbudzający emocji – trochę słabo. Zalążek ciekawe idei jest – enigmatyczna Elektrownia i reszta ludzi w okół. Naprawdę mogło być ciekawie. 

Czy moze być przepływ wiedzy, kiedy egoiści myślą tylko swoje? (to tylko o bohaterach shorta – nie dotyczy czytelników portalu, żeby nie było). Sugestia: w przyszłości pracuje się w domu. Nawet przy obsłudze elektrowni. wodociągów. Zakręcić wodociągi: woda jest pompowana do miejsc gdzie jej nie ma (oczywiste?) Tylko w opisanym świecie są obszary, gdzie jej miesiącami nie ma, i są obszary, gdzie jej jest za dużo (powodzie). A potem na odwrót. I kilka miesięcy w wodociagu woda płynie w jedną stronę, Potem kilkanaście godzin na sprawdzenie stanu technicznego, i odbiorca staje się nadawcą. Nie może być równocześnie dwu nadawców dla jednej rury!

Nachalne wyjaśnienia – czy są prawdziwe, czy są raczej tylko dominującą opinią bohaterów?

Nie chciałem dramatu. To nie postapokaliptyczny świat, tylko nasz, nieco później. Spłaszczenie ludzi? Mam nadzieję, że się nie sprawdzi… Pozostaniemy otwarci i będziemy się dalej konstruktywnie sprzeczać.

umiesz liczyć - licz za siebie

Zakręcić wodociągi: woda jest pompowana do miejsc gdzie jej nie ma (oczywiste?) Tylko w opisanym świecie są obszary, gdzie jej miesiącami nie ma, i są obszary, gdzie jej jest za dużo (powodzie). A potem na odwrót. I kilka miesięcy w wodociagu woda płynie w jedną stronę, Potem kilkanaście godzin na sprawdzenie stanu technicznego, i odbiorca staje się nadawcą. Nie może być równocześnie dwu nadawców dla jednej rury!

OK. Czy jesteś pewien, że każdy czytelnik wywnioskuje sobie to wszystko (zwłaszcza przerwę techniczną) na podstawie informacji o zakręceniu wodociągów? Mnie w ogóle wydaje się, że to nie bardzo poprawne połączenie – zakręcić można coś, co zawiera elementy obrotowe albo się obraca/zmienia kierunek ruchu, albo jest na tyle plastyczne, że może się zwinąć; zakręcić kran, słoik, zakręcić drzwiami, samochodem, zakręcić włosy… Tymczasem wodociąg to głównie rury. A ich nie da się zakręcić.

Jeśli nawet istnieje taki zwrot, to interpretowałabym go jako wyłączenie, zamknięcie, a nie początek przerwy technicznej. Wiem, że znający się fachowcy używają swojego slangu, ale jeśli mają go zrozumieć obcy odbiorcy, to trzeba im podsunąć więcej informacji. Na przykład “przygotować wodociągi do odwrócenia przepływu”.

Podejrzewam, że tak może być w wielu miejscach – Ty wiesz, co chciałeś napisać, ale czytelnicy się gubią.

Babska logika rządzi!

Mam bardzo mieszane uczucia.

Opowiadanie napisane bardzo sprawnie, czytałem z zainteresowaniem. Wykreowany świat też interesujący, bohaterowie, w ramach limitu, całkiem dobrze zaprezentowani. Tylko, że nie rozumiem mechaniki tego świata. Podejrzewam, że gdybym przeczytał opowiadanie jeszcze ze dwa razy, to wszystko by mi się jakoś poukładało. 

Tylko kto czyta opowiadanie dwa razy?

W sumie ode mnie dwa plusy i jeden minus.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Do mnie niespecjalnie trafił ten tekst. Nie wciągnęła mnie akcja, której praktycznie nie ma, spora część to wyjaśnienia techniczne, które nie do końca zrozumiałam. Nie zrozumiałam też tego, co uważam za dość bliskie memu sercu, czyli motywacji bohaterów.

O co chodziło z tą edukacją seksualną? Że niby zaczęli młodzież edukować i od tego zaczęła zachodzić w ciążę? Bardzo dziwne…

Ogólnie – nie mój klimat.

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Mogło chodzić o to, że przestali edukować, a zaczęli indoktrynować religijnie – o czystości przedmałżeńskiej, kalendarzyku jako jedynej metodzie antykoncepcji…

Babska logika rządzi!

Mogło, ale z tekstu to nie wynika.

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Czytając opowiadanie miałam wrażenie, że przedstawiasz wycinek jakiejś wizji, w której podstawy zostały pominięte, dlatego trudno zorientować się, o co chodzi. Wolałabym dostać jasne i jednoznaczne wyjaśnienie kwestii technicznych, nawet uproszczone. Za duo trzeba się domyślać, przez co tekst traci na czytelności.

Zastanawiam się, w jaki sposób bohaterowie przechowywali zanieczyszczenia w silosach i jaki był związek między elektrownią a wodociągami. Nie zrozumiałam, kim był Gay. Najpierw piszesz, że był łącznikiem handlowym i monitorował zanieczyszczenia. Później przedstawiciel elektrowni każe mu przełączyć obiekt do zapasowych kondensatorów, jakby Gay był pracownikiem.

Kran to też rura, odnośnie zakręcania wodociągów. Działanie takie samo, tylko w innej skali.

Co do edukacji seksualnej, rosebelle, masz calkowitą rację :). Dokładnie przeciwnie do propozycji Finkly. W końcu, wiele społeczeństw w dobrobycie zaczyna wymierać śmiercią naturalną. Tylko kłopoty przynoszą rozwój. I edukacja seksualna w efekcie zwiększała krotność ciąż u młodocianych. Mam nadzieję, że było to widoczne w zachowaniu Marleny.

Praca łącznika handlowego właśnie polega na zaobserowanym zdarzeniu: dostawa surowca, którego nadmiar jest przekierowany poza zakładem. Akurat w najnowszych wizjach Świata Nauki jest taka propozycja – gromadzenie energii w akumulatorach (kondensatory działają podobnie, choć są pewne różnice). Tak pracuje też np. pracownik skupu owoców.

 

umiesz liczyć - licz za siebie

Obiema rękami podpisuję się pod opinią ANDO. Pokazujesz mi jakiś obraz – zarazem nie określasz podstaw, które byłyby dla mnie jasne i na których byłbym w stanie się oprzeć, by zrozumieć tekst. Część dziur jestem w stanie sam zatkać, ale po przekroczeniu masy krytycznej poddałem się.

Kuleje też wykonanie techniczne. Tu brak przecinka, tam powtórzenie. 8k znaków to nie wielkie opowiadanie, tyle błędów nie powinno się trafić.

Tak więc koncert fajerwerków przeleciał obok mnie. Bywa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Błędów? Można dokładniej? Znalazłem tylko jeden przy “ostrzach tyczek”.

umiesz liczyć - licz za siebie

Dołączam do grupy czytelników, którzy poczuli się zagubieni.

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Za­nie­czy­sze­nie wokół niej… ―> Za­nie­czy­szcze­nie wokół niej

 

widać, że dziś nie myty… ―> …widać, że dziś niemyty

 

Przed­sta­wi­ciel Elek­trow­ni zmar­szył brwi… ―> Przed­sta­wi­ciel Elek­trow­ni zmar­szczył brwi

 

jest jedną z nie­licz­nych osób na całym świe­cie, który ma nie­mal… ―> Piszesz o osobie, a ta jest rodzaju żeńskiego, więc: …jest jedną z nie­licz­nych osób na całym świe­cie, która ma nie­mal

 

– To za­no­cu­jesz u mnie! Bę­dzie miło – przy­tu­li­ła się do niego Mar­le­na. ―> – To za­no­cu­jesz u mnie! Bę­dzie miło. – Marlena przy­tu­li­ła się do niego.

 

Zo­ba­czy­ła słupy ciem­ne­go dymu kie­ro­wa­ne w kie­run­ku chmur. ―> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Zo­ba­czy­ła słupy ciem­ne­go dymu, kie­ro­wa­ne ku chmurom.

 

oto­czy­ły en­kla­wę ogni­stym pie­ście­niem. ―> …oto­czy­ły en­kla­wę ogni­stym pie­rście­niem.

 

ale wkróŧce znów się od­no­wił. ―> Coś się przyplątało literce t.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawiłem (chyba). Chyba znów mnie dorwała przypadłość białego tła, a i monitor ledowy…

umiesz liczyć - licz za siebie

Dla mnie również tekst mało czytelny. Są jakieś elementy ciekawej kreacji, ale giną przytłoczone nie do końca zrozumiałą fabułą.

Ojej, co tu się wydarzyło? Pytam serio, bo niczego nie zrozumiałam.

 

No niestety, opowiadanie nie porywa. Narracja całkowicie bezpłciowa, fabuła szczątkowa, bohaterowie papierowi. Kompletnie nie zrozumiałam funkcji Guya, jego córki i Narcyza. Gdzieś w tle umieściłeś jakąś elektrownię, ale zamiast zbudować wokół niej sensowną akcję, przez cały tekst rozpisujesz infodumpy.

Podsumowując – żałuję, ale strata czasu.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Zachwycona nie jestem. Zadowolona też nie.

Przede wszystkim – twór taki jak elektrownia nie stoi w pustce pośrodku niczego, dlaczego jakikowiek rząd się z nią patyczkuje, jeśli coś jest nie tak? Nawet jeżeli jest to podmiot prywatny, to można mu odmówić praw realizowania działalności na terenie danego państwa. Inna sprawa, poważniejsza – jak to “nie można im było nic zarzucić” w kontekście zasilania węglem, skoro przecież skądś ten urobek trzeba brać, tam obok powinna być równie majestatyczna Kopalnia. Z istniejących źródeł energii, którymi można by zasilać cokolwiek na lewo, węgiel jest chyba najbardziej prawdopodobny do wykrycia.

Pierwsze akapity starają się pospiesznie, na dramatycznie małej przestrzeni jako-tako zarysować nam kontekst. Nie wychodzi to dobrze, cały szort gna na łeb, na szyję. Widzę tu znaczny chaos, nieuporządkowanie wypowiedzi.

Element, który mnie osobiście aż zdzielił w twarz – wzmianka o edukacji seksualnej w szkołach (realizowana w sposób prawidłowy przyczynia się do REGULACJI dzietności i ZMNIEJSZENIA ciąż nastoletnich).

Niestety jestem na nie, niemniej – życzę powodzenia w konkursie.

Hej, Nusz, niestety dołączam do grona czytelników, którzy nie wiedzą dokładnie, co się zadziało. :(

Ale też mówię głosem tych, którym koncepcja i pomysł się podobał. :) Tylko z realizacją gorzej. Wymieniasz sporo rzeczy i zależności, ale mniej jest o tym, dla kogo i dlaczego. Dialog dopełnił reszty, który w zasadzie nic nie wnosi, bo to, że reszta świata postrzega ich za dziwolągów gdzieś tam wynika z tekstu. Ale pomysł jest. :) 

Pozdrawiam.

 

Niejasne.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Życie w autonomicznej elektrowni jest dość ciekawym tematem, trochę skojarzyło mi się z “Piterem” Szymuna Wroczka. Szkoda, że świat nie został wyjaśniony w obszerniejszy sposób, zwłaszcza że do górnego limitu znaków zostało jeszcze trochę miejsca. Stylistycznie mi raczej nie podeszło.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie zrozumiałam, ale czytało się przyjemnie ;)

Przynoszę radość :)

Cześć. Nie zrozumiałem tego opowiadania. Dużo zostawiłeś w sferze domysłów, a ja się nie domyśliłem. Nie mam się tu czego złapać zupełnie. Nie znam się na elektrowniach, więc częściowo dlatego się zapewne pogubiłem.

Niestety, tak jak poprzednicy, nie bardzo rozumiem, co chciałeś pokazać. Wizja jakoś do mnie nie trafia. Po komentarzach widzę, że chciałeś prawdopodobnie pokazać z zewnątrz wizję społeczeństwa, które generalnie ma się dobrze, pozyskując energię z jakiegoś rodzaju elektrowni węglowej, ale z tekstu zupełnie to nie wynika, tak naprawdę nie wiem, co próbujesz w nim pokazać. Nawiązania do współczesnego sporu o edukację seksualną – bo tak odczytuję dialog o nowonarodzonym dziecku – jest wciśnięte zupełnie na siłę i nic nie wnosi.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

To ja, kolejna zagubiona – choć doceniam elementy pomysłu na eco-thriller, które są w tym teście widoczne. Kuleje fabuła, ewidentnie niejasna dla czytelników. 

ninedin.home.blog

Niestety nie urzekło mnie :( 

Przeczytałam. Nie zrozumiałam. Ale lektura nie bolała, miała też swój styl :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Oficjalnie rezygnuję z rozbioru mojej kolejki po kolejce (tj. zgodnie z kolejnością wstawiania do niej tekstów). Od dziś zdajemy się na los.

 Nie było tajemnicą, że mieszkańcy Elektrowni balansowali na krawędzi prawa.

Balansują (c.t.)

 Rząd próbował znaleźć specjalnego haka, by ich wyeliminować.

To brzmi trochę tak, jakby rząd chciał ich wyeliminować takim hakiem, co to nim w kreskówkach komediantów zgarniają… A chodzi o idiomatyczne "znaleźć na nich haka", nie? Bo wiemy, co to znaczy.

 Elektrownia była w miarę stabilnym dostawcą energii.

Nie jestem pewna, czy dostawca może być stabilny.

porze powodziowej

Troszkę aliteracja.

 Praca Gaya z jednej strony była nudna

Jak coś jest jakieś z jednej strony, oczekujemy, że z drugiej też jakieś (inne) będzie. Związku zgody, znaczy się.

 nad ich obszarem

Miast?

 niezatwierdzony przeciek

A przecieki nie są z definicji przypadkowe?

wciągnąć Elektrownię w wielobilionową karę

W karę się nie wciąga, tylko ją nakłada.

 przez którego ręce przechodziły wszelkie dobra

Wszystkie. "Wszelkie" to wszystkie możliwe, nie wszystkie aktualne, na ile się orientuję.

 narzucenia dodatkowej infrastruktury

Bardzo żargonowe, chyba za bardzo.

 To było takie specyficzne pole siłowe, z czym się wcale nie kryto. Mieszkańcy chcieli swoistego rodzaju izolacji.

Nic nie rozumiem. Dlaczego "swoistego rodzaju"?

 obszarów objętych

Aliteracja, ale rozumiem, że naśladujesz styl dzienników? Wtedy w porządku.

 Ten siedział z kilkudniowym zarostem, widać, że dziś niemyty

Czyli zarost siedział obok i, rozumiem, kwilił. Bo ma dopiero parę dni. Przeorganizowałabym ten opis.

 Akurat elektrownie słoneczne i wiatrowe dostawały ostrzeżenia pogodowe, zatem stopniowo odłączały się od sieci

Z szyku wynika, że elektrownie słoneczne i wiatrowe dostawały ostrzeżenia, ale ichnia – nie.

 zmarszczył brwi widząc

Rozdziel orzeczenia: zmarszczył brwi, widząc.

 propagowanego wychowania seksualnego w szkołach

Szyk: wychowania seksualnego propagowanego w szkołach. "Propagowane w szkołach" to jedna całość, podzielone nie ma sensu.

nie ponosi tylu szkód co sąsiedzi

Nie ponosi tylu szkód, co sąsiedzi.

 Bezcelowo, zdaniem wielu ekspertów.

Raczej “bez sensu”. "Bezcelowo" to tyle, co nie mając żadnego celu na myśli, a śmiem wątpić, że go nie mają.

 Macie pięć minut by wstawić je

Macie pięć minut, by je wstawić.

 Za chwilę

Kolokwializm. Po chwili.

 machnęła ręką sprawdzając

Machnęła ręką, sprawdzając.

wybrzuszały generując

Wybrzuszały, generując.

 Na stokach wzgórz pojawiły się błękitne ogniki na ostrzach tyczek

Szyk: Na stokach wzgórz, na ostrzach tyczek (…) pojawiły się błękitne ogniki. Bo kiedy przechodzisz od określenia do tego, co się pojawiło, czytelnik się nie spodziewa doprecyzowania tamtego określenia, myśli, że jest już zamknięte, i kiedy dostaje drugą część, to się gubi.

 nazywane od św. Elma

Patrz wyżej. W ogóle można tego nie dopisywać.

 uśmiechnęła się radośnie myśląc

Uśmiechnęła się radośnie, myśląc.

 dostrzec bardzo szybko mknący

Szybko dostrzec, czy szybko mknący? Bo mknienie z definicji jest szybkie.

 cienki wał

Czy wał może być cienki?

 

Pierwsza scena dłuższej całości, niezbyt zrozumiała bez dalszego ciągu. Wszystkie merytoryczne problemy, mam wrażenie, już Ci wytknięto, więc pozostaje mi tylko dodać, że temat "próby zapobieżenia katastrofie powodują katastrofę" jest nośny i zawsze aktualny, ale upchnięcie go w tak małej objętości wymaga jednak staranniejszego planowania. I cięcia, cięcia, cięcia.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka