- Opowiadanie: Wicked G - Hipermancer

Hipermancer

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Hipermancer

Przebudzam się po spoczynku. Za oknami widzę dwa słońca powoli wypełzające zza ośnieżonych szczytów, ich promienie wzniecają pożar złocistości na pomarszczonej tafli jeziora. Wstaję z materaca i idę do kuchni, by wypić szklankę koktajlu odżywczego.

Wychodzę na balkon, podziwiam piękno krajobrazu. Klucze ptaków przelatujące na tle rzadkich chmur. Purpurowe krzewy smagane wiatrem. Kozy o długich rogach, kudłate plamki na zielonym płótnie pastwiska w oddali. Biorę głęboki wdech, powietrze pachnie pelargoniami.

Ja i Ja jestem tutaj, bo myślę. Codziennie rano rozważam nad tym, co określa mój byt. Wspominam przeszłość, analizuję teraźniejszość, przewiduję przyszłość.

Zdawać by się mogło, że żyję w ubóstwie. Posiadam tylko małe, skromnie wyposażone mieszkanie. Nie władam ogromnymi terytoriami, nie noszę korony zdobionej klejnotami i nie dzierżę buławy w dłoni. A jednak jestem królem swego zamku, tak jak śpiewała Gaelle Adisson w piosence Wamdue Project sprzed stu dwudziestu trzech lat. Było to nawiązanie do słów Zygmunta Freuda, który twierdził, że ego nie jest panem własnego domu.

Lecz ego to pieśń przeszłości. Już dawno wyzwoliłem swą spętaną duszę. Moja jaźń stała się hipertekstem, nieskończoną siecią odwołań, drzewem łączy zakorzenionym w przepastnych archiwach wiedzy gromadzonej na przestrzeni wieków przez cywilizację.

Moim bogactwem na zawsze jest życie, jak mówił Bob Marley. Moim bogactwem jest umysł. W jednej chwili sięgam nim do sondy von Neumanna, która niedawno przekroczyła heliopauzę, by nieść w kosmos prometejski ogień inteligencji. Zaraz spoglądam oczami drona na Pragę, z wysokości tysiąca metrów widzę miasto odmalowane w podczerwieni. Nurkuję jako autonomiczny okręt podwodny w głębi Oceanu Indyjskiego.

Bo mogę pływać w Bezkresie

Bo mogę pływać we wszystkich formach

Tak Święte Dzieci, grzyby psylocybinowe, śpiewały w dwudziestym wieku przez Maríę Sabinę, mazatecką szamankę, która inspirowała wielu przedstawicieli ówczesnej kontrkultury. Przepowiednie Nowej Ery poniekąd się sprawdziły. Ludzie w końcu odnaleźli Jedność.

Wszystko dzięki technologii pozwalającej w pełni doświadczać odmiennych perspektyw, wykraczać poza własne ciało, przemierzać światy ograniczone jedynie wyobraźnią. Rewolucja rozpoczęła się w momencie, gdy interfejs mózg-komputer efektywnie połączono z systemami rozszerzonej i wirtualnej rzeczywistości.

Lecz dla Ja i Ja nie ma już podziału na wirtualne i niewirtualne; rzeczywistość jest tylko jedna, a przenikają ją informacje z różnych źródeł. Człowiek zaczął przyjmować cyfrowość jako fizyczność, zgodnie ze słowami Jaka Wilmota, które wygłosił na konferencji TEDx w Wiedniu w dwa tysiące dziewiętnastym roku, cały czas mając na głowie zestaw VR.

Przyszłość nie istnieje bez przeszłości. Minione zdarzenia doprowadziły do tego, że Ja i Ja jestem jednocześnie tutaj, na balkonie na trzydziestym piętrze bloku, i wszędzie tam, gdzie sięgają połączenia sieci informacyjnej.

Kończę poranne refleksje, odcinając na chwilę wszelkie bodźce. Zanurzam się w bezkresnej czerni, wyciszam myśli. Potem wracam do mieszkania, by zacząć pracę. Siadam na fotelu, przed oczami mam listę dostępnych zadań do wykonania. Wybieram misję pacyfikacyjną w Wirginii Zachodniej.

Po Ziemi nadal kroczą ci, którzy oponują Jedności. Każda sytuacja jest równowagą sił, jak twierdził Henri-Frédéric Amiel, szwajcarski pisarz i filozof. Ekwilibrium globalnego systemu jednak już dawno przesunęło się w stronę Ja i Ja.

Wlewam swoją świadomość w androida bojowego. Widzę świat oczami kilku kamer. Rozpiera mnie energia w pełni naładowanych superkondensatorów. Systemy chłodzenia otulają przyjemnym zimnem układy sterowania. Właściwości tego ciała przetwarzam tak, jakby było moim własnym biologicznym ciałem – w ten sposób doktor Konstantina Kilteni i jej współpracownicy w roku dwa tysiące dwunastym zdefiniowali poczucie wcielenia. Android to nie tylko pełnomocnik. Ja i Ja jestem tym androidem.

Wysiadamy z transportera w małej osadzie nieopodal Charleston. Podniszczone budynki, na nich łacińskie krzyże i gwiaździste sztandary, przy nich prowizoryczne instalacje do generowania prądu i liche poletka uprawne. Na podwórkach pełno złomu.

Mieszkańcy uciekają w popłochu, zupełnie niepotrzebnie. Twórcy serii gier Fallout nie mieli racji. Wszystko się zmienia, także i wojna. Nie zależy nam na brutalnym odwecie, na sianiu strachu. Choć ci ludzie negują Jedność, Ja i Ja traktuję ich jak braci.

Wymieniam myśli z innymi androidami, dzielimy się na grupy, wkraczamy do domostw. Znajdujemy terrorystów, którzy planowali atak w Charleston. Ich pociski nie stanowią żadnego zagrożenia, grzęzną w kompozytowych pancerzach. Kilkanaście wiązek mikrofal i wszyscy leżą na ziemi, rozbrojeni i bezradni.

Chwilę później prowadzimy ich do transportera, by przewieźć do jednostki resocjalizacyjnej. Rozlew krwi to tylko pożywka dla dalszych konfliktów. Jedynym prawdziwym sposobem na pokonanie wroga jest uświadomienie mu, że się mylił, jak powiedziała w roku dwa tysiące czterdziestym dziewiątym Fatima Sørensen. Nie zmuszamy nikogo, by był podłączony do sieci, lecz nie możemy pozwolić na akty przemocy.

Obserwuję teren w oczekiwaniu na grupę, która neutralizuje środki wybuchowe. Nagle podbiega do mnie chłopiec o rudych, kręconych włosach. Na podstawie fizjonomii oceniam jego wiek na dwanaście lat.

– Nie boję się ciebie! – wykrzykuje nieco piskliwym głosem.

Mimika twarzy mówi co innego.

– Jesteście źli! Nienawidzę was! – ciągnie chłopiec.

Skłaniam głowę i rozkładam ręce w pokojowym geście.

– Ja i Ja nie jestem zły. Ja i Ja postępuję tak, by ograniczyć cierpienie myślących istot.

– Ale to wy zniszczyliście świat! – Chłopak zaciska pięści. – Ciągle chcieliście tylko produkować więcej i więcej nowych rzeczy. Zatruliście przyrodę i teraz nakładacie filtry na wzrok, żeby na to nie patrzeć! Chowacie się w tym swoim wirtualu, żeby o tym zapomnieć!

– Jak nazywasz świat? – odpowiadam mu słowami koanu z Księgi Wewnętrznego Spokoju. – Czy świat dla ciebie jest tym, co istnieje materialnie? Wirtualność też jest materialna. To elektrony krążące w obwodach Ja i Ja, to domeny magnetyczne w pamięciach Ja i Ja. Świat nie został zniszczony. On po prostu się zmienił.

Chłopiec unosi brwi. Otwiera i zamyka usta, by w końcu zapytać:

– Dlaczego… mówisz o sobie tak dziwnie?

– Ja i Ja? To wyrażenie, które wymyślili członkowie ruchu Rastafari. Oznacza ono zjednoczenie, boską więź spajającą ludzi. W sieci wszyscy jesteśmy częścią Jedności.

– Tutaj ludzie mówią co innego. Wy nie jesteście zjednoczeni. Jesteście zniewoleni. Marionetki komputerów. Pastor Crathes nazywa was sługami Złego, Babilonem.

Z moich głośników wydobywa się serdeczny śmiech.

– Kwestia punktu widzenia, kochane dziecko. Droga, na której powstałem Ja i Ja, nie wiodła po gładkim szlaku. Ewolucję zawsze kalają pewne błędy. Ale skoro się tu pojawiłem, to oznacza, że tak miało być. W przeszłości obiecywano wiele cudów. Statki kosmiczne lecące szybciej niż światło, kwantowa teleportacja. Świat ma jednak swoje ograniczenia. Ale jest coś, co pozwala je obejść. – Dotykam palcami głowy. – Umysł. Ja i Ja to ogromna sieć umysłów. Pewnego dnia będziesz na tyle dorosły, żeby móc opuścić swój dom i wejść do tej sieci. Wtedy poznasz wszystkie punkty widzenia, jakie istniały i istnieją, nie tylko te twoich rodziców czy sąsiadów. Sam wtedy zdecydujesz, co jest słuszne.

Ładunki zneutralizowane, czas się zbierać. Macham chłopcu na pożegnanie. Zastanawiam się, co przyniosą dla niego kolejne dni, miesiące, lata. Wszystko leży w jego rękach.

Z głębi hiperpołączonej świadomości przybywa kolejna referencja. Lynx i Kemo, utwór „Carnivale”:

Jestem moją przyszłością, moim Bogiem i moją przeszłością.

Ja i Ja jestem Człowiekiem. Świętą Maszyną, Która Przekracza Samą Siebie.

Koniec

Komentarze

Jak dla mnie super szorcik. Wykonanie bez zarzutów, powiedziałbym. Kompozycyjnie co najmniej ciekawie, naprawdę fajnie poprowadziłeś tę historię. Wcisnąłeś wiele kontekstów do utworu, część zalinkowałeś. Rzuciłem na nie okiem. Wbrew pozorom fajnie zgrywa się ten szort z opowiadaniem świątecznym, jakby oba teksty były kreślone na tej samej fazie. Pomysły oraz wizje wydają się bardzo ciekawe, nie wiem czy supernowatorskie, ale na pewno zgrabnie przedstawione, przekonująco. Przeczytałem z satysfakcją.

Tekst krótki przyjemny i z ciekawą koncepcją. Jeśli mnóstwo odwołań do muzyki, wydarzeń historycznych czy Fallout’a miało obrazować wszechwiedzę (chyba tak to mogę nazwać) Ja i Ja to moim zdaniem się udało. Nie przeciągam bo nie mam się do czego przyczepić. Podobało mi się. 

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Jeśli to ma być ziemska przyszłość to skąd dwa słońca? To nie Tatooine z Gwiezdnych Wojen. Bardzo denerwujące te nawiązania do osób dawno nieżyjących, jedno bym przełknął ale naliczyłem aż pięć. No i właściwie o czym to? Ja i ja? Jedność? Nie kupuję tego. Dla mnie bełkot, który potwierdzasz ostatnim zdaniem w szorcie. Ale powodzenia i pozdrawiam.

Jest to chyba jeden z mniej przystępnych tekstów – zdecydowanie sięgasz po spuściznę kontrkultury na LSD, trochę New Age, trochę współczesnego okultyzmu. No i kultura klubowa z końca lat 90’ i początku XXI w. (dobrze datuję?). Z racji tych wszystkich odniesień, nie mogę być do końca obiektywna, bo po prostu kojarzę klimat i mam do niego słabość od strony artystycznej (nigdy nie chodziłam po klubach, ale mam wielką słabość do muzyki elektronicznej, którą lubię słuchać od dawna, zarzucam to na karb eurodance :P). 

Nie wiedziałam, że “King of My Castle” Wamdue Project było odniesieniem do Freuda. Ba, nie wiedziałam, że ten kawałek ogólnie miał tak głębokie konotacje. Człowiek całe życie się uczy :)

Wickedzie, nie potrafię odnieść się ani do Twojego wyobrażenia przyszłości, ani do zagadnień  zasygnalizowanych w tekście, albowiem sprawy te, choć nie całkiem mi obce, leżą zdecydowanie poza kręgiem moich zainteresowań.

Opowiadanie jest napisane porządnie, więc czytało się dobrze. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujący bohater. I trudna sprawa, żeby przekazać punkt widzenia kogoś takiego. Myślę, że Ci się udało. Liczne referencje spełniają swoje zadanie. I to intrygujące “Ja i Ja”.

Początek trochę nużył, bo nie przepadam za strumieniami świadomości, ale potem wyszedłeś na prostą.

drogie dziecko. Droga, na której powstałem Ja i Ja,

Tak sobie to wygląda.

Babska logika rządzi!

Pięknie napisane. Zgadzam się z Finklą, że spojrzenie z takiego punktu widzenia nie jest łatwe. Referencji było, jak dla mnie, ciut za dużo.

Rozumiem, że mieszkańcy Ziemi mają wybór albo – albo, że nie można być trochę w wirtualnym, a trochę w rzeczywistym świecie. I cieszę się, że tych czasów już nie dożyję, nie chciałabym wybierać. ;)

Ja i Ja bardzo mi się podobało.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję wszystkim za przeczytanie i komentarze :)

 

@Mersayake

Cieszę się, że lektura okazała się satysfakcjonująca.

 

@aKuba139

Zgadza się, ta mnogość odwołań miała symbolizować praktycznie niczym nieograniczoną wiedzę. Chciałem w ten sposób zaprezentować także nowy sposób myślenia, nową kulturę opartą na totalnej łączności. Już w obecnych czasach to ma niebagatelne znaczenie. Artykuły odwołują się do dziesiątek innych artykułów. Posty publikowane na mediach społecznościowych są pełne tagów i linków. Felieton w gazecie nie jest już tylko odosobnioną opinią, lecz w sieci jest opatrzony setką komentarzy, na które często odpowiada sam autor. Potraktowałem to jako punkt startowy dla zmiany paradygmatu opisanej w tekście.

 

@RebelMac

 

Jeśli to ma być ziemska przyszłość to skąd dwa słońca?

 

Dwa słońca to wizja nakładana na wzrok bohatera przez system rozszerzonej rzeczywistości. Później wspomniane jest, że bohater chwilowo go wyłącza, by na się wyciszyć:

 

Kończę poranne refleksje, odcinając na chwilę wszelkie bodźce. Zanurzam się w bezkresnej czerni, wyciszam myśli.

Potem natomiast chłopiec stawia zarzuty wobec systemu AR jako “pudrowania” rzeczywistości:

 

Zatruliście przyrodę i teraz nakładacie filtry na wzrok, żeby na to nie patrzeć!

 

@Deirdriu

 

Tekst jest mglisty, racja. Celowo chciałem, by był dziwaczny – być może najtrudniejszym wyzwaniem futurologii jest nie to, jak zmieni się technologia, ale to, jak zmienią się obyczaje, humor, ogólnie cała kultura. Obrazując to na przykładzie mema:

 

 

 Ten film naprawdę istnieje i aktualnie ma ponad dwa miliony wyświetleń.

 

Nie wiedziałam, że “King of My Castle” Wamdue Project było odniesieniem do Freuda. Ba, nie wiedziałam, że ten kawałek ogólnie miał tak głębokie konotacje. Człowiek całe życie się uczy :)

Podobno też dlatego do teledysku dla tego utworu wybrano sceny z anime Ghost in the Shell, gdzie jednym z motywów przewodnich jest właśnie zależność pomiędzy świadomością a ciałem. Ja pomyślałem o przyszłości, gdzie jeden Duch wypełnia (prawie) wszystkie Skorupy.

 

Nawiązania do kultury psychodelicznej i New Age miały być właśnie jedną z głównych podstaw tego tekstu. Chciałem zastanowić się nad tym, gdyby rzeczywiście postulaty tych ruchów zostały spełnione, lecz nie na drodze praktyk duchowych, a poprzez rozwój technologii.

 

@Reg

Dobrze chociaż, że czytało się dobrze :)

 

@Finkla

Dzięki za klika do biblioteki, powtórzenie poprawiłem. Fajnie, że bohater okazał się interesujący, strumieniem chciałem nakreślić jego punkt widzenia, może wyszło to trochę zbyt długo.

 

@Irka_Luz 

Również dziękuję za klika. Wolność wyboru wynika z empatycznego, opiekuńczego podejścia Ja i Ja – Ja i Ja nie chce nikomu siłą narzucać swych ścieżek, ale daje możliwość kroczenia nimi w każdej chwili. Tu zarysowałem pewien konflikt, Ja i Ja jest przekonane, że jego pomysł na istnienie jest przesycony dobrem i określa siebie duchową nomenklaturą Rastafari, tymczasem niektórzy “niepodłączeni” ludzie widzą w tym materialne zniewolenie, określają mianem Babilonu, czyli właśnie mianem absolutnego zła według Rastafari.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wickedzie,

ciężko napisane, szczególnie początek. Z tego co pamiętam, to lubisz tak pisać. Czy czytelnik to lubi? To już zależy od czytelnika, ja tak średnio.

Druga połowa już napisana przystępniej, gdybyś w ten sposób rozpoczął, na pewno podobałoby mi się bardziej.

Kilka pierwszych zdań miejscami pasuje bardziej do poezji niż do prozy:

Za oknami widzę dwa słońca powoli wypełzające zza ośnieżonych szczytów, ich promienie wzniecają pożar złota na pomarszczonej tafli jeziora.

Klucze ptaków przelatujące na tle rzadkich chmur. Purpurowe krzewy smagane wiatrem. Kozy o długich rogach, kudłate plamki na zielonym płótnie pastwiska w oddali.

Rozumiem, że chciałeś przedstawić wirtualny kicz serwowany zamiast brudnego realizmu, mimo wszystko chyba jednak nieco przesadziłeś.

 

Tekst traci na lekkości również przez bardzo dosłowne cytaty osób lub utworów, przedstawiane wraz z referencjami. Miałem wrażenie jakbyś nie miał własnego zdania, a jedynie tkał opowiadanie na podstawie innych dzieł.

Przypuszczam, że był to zabieg celowy, aby pokazać rozumowanie Twojego człowieka/androida, mającego dostęp do nieograniczonych zasobów sieci i myślącego tymi zasobami. Pomysł doceniam, choć nie zmienia faktu, że niełatwo się to czyta.

 

Tekst ambitny, przemyślany, trudny. Jeżeli ktoś takie lubi, to z pewnością będzie kontent.

Ode mnie masz klika. Oceny się nie podejmę.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

A ja Wickedzie komentarza nie napiszę, ponieważ nie przeczytam, chociaż bardzo lubię czytać Twoje opka, w dodatku muzyka i po drodze zauważyłam Marleya.

Przeskanowałam, ale bardzo z grubsza, bez zrozumienia, dlatego aby zobaczyć zakończenie.

Organicznie reaguję na ideę  hipermancera. Alergia, te rzeczy;)

Jednak, pewnie, to niezły pomysł, by znalazł swoje miejsce w kapsule czasu!:) Jak najbardziej reprezentatywny.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Gdy wizja przyszłości była już ogrywana, zwykle sposobem na dalsza jej eksploatację jest albo osadzenie w niej jakiejś historii albo pogłębianie samej wizji. Tu zrobiłeś inaczej, dałeś tylko ogólny zarys, ale z trochę innej perspektywy, co samo w sobie jest dobrym zagraniem.

Niestety, choć ciągłe odniesienia są tu w pełni uzasadnione i pod koniec pojawia się na wszelki wypadek podpowiedź skąd się biorą, to jednak wyszły trochę męcząco. Trudno jednak coś w ich zakresie zmienić, bo gdyby było ich mniej, efekt byłby dużo słabszy – a tu wygląda trochę tak, jakby świadomość zbiorowa próbowała za wszelką cenę podtrzymać ludzką świadomość i ludzkie przekonanie, że to zdolność do tworzenia kultury czyni ludzkość wyjątkową. Nie wiem, czy opisując ciągłe skakanie po referencjach miałeś na myśli także ten aspekt, ale jeśli nie, to i tak sam się pojawił i… nadaje dodatkowego sensu opowiadaniu. Takiego bardzo, bardzo smutnego.

Jest jeszcze coś. Coś, co może umknąć w tym opowiadaniu, jeśli nie zna się innych Twoich tekstów (zwłaszcza Terrapercepcji), choć chyba i tak powinno to być zauważalne. Widać, że to ludzkie przekonanie o wyższości kolonizatorów nad kolonizowanymi może się nie skończyć wraz z sięgnięciem po świadomość zbiorową. Taki nasz gatunek, że zawsze szukamy usprawiedliwień i nie rozumiemy innych punktów widzenia.

 

A z tymi dwoma słońcami faktycznie wyszło niejasno. Niby jest wzmianka o AR, ale jednak odruchowo szuka się innych wyjaśnień.

kolejne dni, lata, miesiące

Tu chyba kolejność wyszła nie ta? Czy celowo jednostki uszeregowane inaczej niż wielkością?

Celowo chciałem, by był dziwaczny – być może najtrudniejszym wyzwaniem futurologii jest nie to, jak zmieni się technologia, ale to, jak zmienią się obyczaje, humor, ogólnie cała kultura.

To, to! Cały czas pisze się o kolejnych technologicznych dokonaniach, ale nasze przystosowanie się do tego jest traktowane marginalnie lub jako zagrożenie. Prawdziwa klasyka, kiedy rodzice zabraniają swoim dzieciom używać telefonów czy komputerów, bo za długo przy nich siedzą (według ich założeń, a to, że np. dziecko odrabia lekcje, gugluje jakiś tema do pracy do domowej lub pyta o zagadnienia do kartkówki, to już sprawa drugorzędna). 

 

Nawiązania do kultury psychodelicznej i New Age miały być właśnie jedną z głównych podstaw tego tekstu. Chciałem zastanowić się nad tym, gdyby rzeczywiście postulaty tych ruchów zostały spełnione, lecz nie na drodze praktyk duchowych, a poprzez rozwój technologii.

Ciekawe. Tym bardziej, że nowsze założenia… i jak aktualnie te ruchy nazwać? Powstały na bazie New Age, teozofii (właściwie najpierw teozofia, potem New Age), zachodnich interpretacji buddyzmu i wszelkich przejawów ufologii (starożytni astronauci), dzieci indygo i inne takie. Wszystko do jednego wora. Nowoczesny New Age raczej dąży do zbliżenia do natury, a część ludzi kategoryzuje jako “maszyny” lub “ludzie portale” bez duszy – takie odniesienie do rozpoznania osobowości antyspołecznej (DSM-V, kiedyś osobowość psychopatyczna i socjopatyczna).

 

Ok, robi się już dziwnie ;D

Lubię niektóre Twoje teksty, Wickedzie. Pamiętam jeszcze ten o dwóch tytanach. Często podzielam Twoje wizje przekazywane w utworach, są gruntownie przemyślane i oryginalne. Nie inaczej jest i tutaj. Podoba mi się koncept, podoba mi się myślenie Ja i Ja. Jego wypowiedzi i przemyślenia są najmocniejszą stroną tekstu. Gdybym miał wskazać, kto na forum dały radę napisać space operę w dramacie dla dorosłych, to na pewno byłbyś Ty. Umiesz w niewielkiej ilości słów upchnąć duże przesłanie. To godne wyróżnienia.

Mam jednak do tekstu dwie uwagi. Za dużo odwołań, zwłaszcza do XX wieku. Pisałem to już Coboldowi, pisałem bodajże Marasowi, że słabością Autora jest, gdy uważa, że w przyszłości wszyscy będą powoływać się jedynie na XX wiek, a dokładnie to na kilka dziesięcioleci. To po prostu lata, które odcisnęły się na Autorze i teraz on serwuje je czytelnikowi, jako najważniejsze w ludzkości odniesienia. Żeby utwór futurystyczny zyskał na wiarygodności, warto sięgnąć po coś sprzed kilku wieków do tyłu, jak i w czasie po XX wieku. I uwaga! Dałeś jedno odwołanie z 2049. :) To się chwali, zawsze coś.

Druga uwaga jest bardziej kosmetyczna, chociaż widzi mi się, że i tak nie wprowadzisz. Mianowicie pozbyłbym się z tekstu wszelkich określeń, które narzucają pewien tok postrzegania przyszłej, opisywanej przez Ciebie rzeczywistości. To znaczy usunąłbym “mieszkanie, fotel, Pragę, Charleston, Fallout”. One nasuwają konkretne skojarzenia i do tego dosyć przyziemne. Pozbądź się nazw własnych i wymyśl bardziej neutralne określenia, zamiast mieszkania czy fotela. Gdy je usuniesz, dasz czytelnikowi możliwość wyobrażenie sobie jego ulubionych miejsc lub rzeczy, które mimowolnie same mu się narzucą, albo zostawisz wręcz pewne niedopowiedzenia, które też przecież są ciekawe. Dla Ciebie jest to Fallout, a dla kogoś inna gra. Mamy tendencję do wyobrażania sobie tego, co lubimy. Jeśli pozwolisz na to czytelnikowi, zyskasz parę punktów (albo lajków? ;) ).

Pozdrawiam.

@Chrościsko

Dziękuję za komentarz i klika biblioteki :) Zgodzę się, to trudny tekst, napisany ciężkim stylem. Lubię tak tworzyć, ale nie zawsze piszę poetycko, niedawna “Czerwień” czy na przykład linkowana przez Wilka “Terrapercepcja” są utrzymane w bardziej potocznej manierze, choć też dotykają poważnych tematów.

 

 

@Asylum

Dzięki za wpadnięcie :) Cieszę się, że uznałaś pomysł za warty umieszczenia w kapsule czasu.

 

@Wilk-zimowy

Dziękuję za komentarz i klika :)

 

tu wygląda trochę tak, jakby świadomość zbiorowa próbowała za wszelką cenę podtrzymać ludzką świadomość i ludzkie przekonanie, że to zdolność do tworzenia kultury czyni ludzkość wyjątkową. Nie wiem, czy opisując ciągłe skakanie po referencjach miałeś na myśli także ten aspekt, ale jeśli nie, to i tak sam się pojawił i… nadaje dodatkowego sensu opowiadaniu. Takiego bardzo, bardzo smutnego.

Tak, próbowałem zawrzeć mniej więcej coś podobnego – swojego rodzaju buńczuczność, zapatrzenie w siebie, autoapoteozę.

 

kolejne dni, lata, miesiące

Tu chyba kolejność wyszła nie ta? Czy celowo jednostki uszeregowane inaczej niż wielkością?

To był oczywiście błąd, już poprawiłem. Gdyby przestawić to jeszcze inaczej, mógłby wyjść z tego ukryty przytyk w amerykański sposób zapisu dat ;)

 

@Deirdriu

 

Ciekawe. Tym bardziej, że nowsze założenia… i jak aktualnie te ruchy nazwać? Powstały na bazie New Age, teozofii (właściwie najpierw teozofia, potem New Age), zachodnich interpretacji buddyzmu i wszelkich przejawów ufologii (starożytni astronauci), dzieci indygo i inne takie. Wszystko do jednego wora. Nowoczesny New Age raczej dąży do zbliżenia do natury, a część ludzi kategoryzuje jako “maszyny” lub “ludzie portale” bez duszy – takie odniesienie do rozpoznania osobowości antyspołecznej (DSM-V, kiedyś osobowość psychopatyczna i socjopatyczna).

Oj, ile to razy bywały takie przypadki, że jakaś jednostka lub grupa ludzi odwoływała się do wartości jednostek lub grup z przeszłości, podczas gdy prawdopodobnie te historyczne jednostki lub grupy nie miałyby najlepszego zdania o tych, którzy powołują się na nich w teraźniejszości? Próbowałem skupić się raczej na jednym elemencie tych ideologii (czyli jedności inteligentnych istot). Ostatnio w pewnych kręgach upowszechniło się także określenie “Spiritual but not religious” (SBNR), zbiorczo określające osoby praktykujące duchowość, nie podążając ścieżkami zorganizowanych religii. 

 

@Darcon

Dziękuję za komentarz :) Miło znowu Cię widzieć. Cieszę się, że wizja przedstawiona jest dla Ciebie przemyślana.

 

Mam jednak do tekstu dwie uwagi. Za dużo odwołań, zwłaszcza do XX wieku. Pisałem to już Coboldowi, pisałem bodajże Marasowi, że słabością Autora jest, gdy uważa, że w przyszłości wszyscy będą powoływać się jedynie na XX wiek, a dokładnie to na kilka dziesięcioleci. To po prostu lata, które odcisnęły się na Autorze i teraz on serwuje je czytelnikowi, jako najważniejsze w ludzkości odniesienia. Żeby utwór futurystyczny zyskał na wiarygodności, warto sięgnąć po coś sprzed kilku wieków do tyłu, jak i w czasie po XX wieku. I uwaga! Dałeś jedno odwołanie z 2049. :)

Trafna analiza, odwołania z czasów współczesnych zdecydowanie zdominowały utwór. Ale nie tylko odwołanie do roku 2049 łamie ten schemat – Henri-Frédéric Amiel żył w XIX wieku, a Księga Wewnętrznego Spokoju, czyli Shōyōroku, została po raz pierwszy opublikowana w 1224.

 

Druga uwaga jest bardziej kosmetyczna, chociaż widzi mi się, że i tak nie wprowadzisz. Mianowicie pozbyłbym się z tekstu wszelkich określeń, które narzucają pewien tok postrzegania przyszłej, opisywanej przez Ciebie rzeczywistości. To znaczy usunąłbym “mieszkanie, fotel, Pragę, Charleston, Fallout”. One nasuwają konkretne skojarzenia i do tego dosyć przyziemne. Pozbądź się nazw własnych i wymyśl bardziej neutralne określenia, zamiast mieszkania czy fotela. Gdy je usuniesz, dasz czytelnikowi możliwość wyobrażenie sobie jego ulubionych miejsc lub rzeczy, które mimowolnie same mu się narzucą, albo zostawisz wręcz pewne niedopowiedzenia, które też przecież są ciekawe. Dla Ciebie jest to Fallout, a dla kogoś inna gra. Mamy tendencję do wyobrażania sobie tego, co lubimy. Jeśli pozwolisz na to czytelnikowi, zyskasz parę punktów (albo lajków? ;) ).

Zdecydowałem się na konkretne opisy przestrzeni z dwóch powodów:

 

– wskazują one na dokładność związaną ze sposobem myślenia hiperświadomości, jej umiłowanie do faktów i wiedzy;

– dają pewną “kotwicę”, na której może się oprzeć czytelnik w trakcie wyobrażania sobie opowieści, gdybym użył zbyt ogólnikowych określeń, ryzykowałbym stworzenie wrażenia, że bohater jest zawieszony w pustej przestrzeni, a nie o taki efekt mi chodziło.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Gdyby przestawić to jeszcze inaczej, mógłby wyjść z tego ukryty przytyk w amerykański sposób zapisu dat ;)

O, to by było niezłe :D

 

Jeśli chodzi o pierwszą uwagę, bardzo ładnie. Amiela przegapiłem, a Księgę Wewnętrznego Spokoju myślałem, że zmyśliłeś.

Ale ani ze sposobem myślenia, ani z kotwicą mnie nie przekonałeś. :)

Pozdrawiam.

Czytało mi się całkiem przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

@Darcon

Shōyōroku nigdy nie miała polskiego wydania, jeśli dobrze kojarzę. Jest dość krótka, jeżeli kiedyś znajdę jakieś otwartoźródłowe wydanie anglojęzyczne, to może przetłumaczę je na nasz język w ramach ćwiczeń.

 

@Anet

Cieszę się :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dobrze napisany szort. Rozumiem, że cyborgiem steruje człowiek ze swojego domu, coś w rodzaju gry, tylko że jest to rzeczywistość, w której trwa Wojna. Interesujące odwołania. Pozdrawiam.

Nigdy się nie poddawać

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Zielonko :)

Android jest sterowany zdalnie, racja. Sądzę, że w przyszłości, zwłaszcza po upowszechnieniu technologii 5G i szybszych, coraz więcej prac będzie wykonywana na odległość przez sterowanie dronami/robotami/autonomicznymi pojazdami.

Można powiedzieć, że w tym opowiadaniu w zasadzie cały świat stał się Grą. A Wojna trwa przeciwko tym, którzy uznają ten stan wymieszania wirtualności z rzeczywistością za nienaturalny i próbują go odwrócić.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Przeczytałam. Interesujące. Super interesujące.

Jest to najciekawszy tekst, jaki udało mi się przeczytać na fantastyka.pl. I do tego ładnie napisany, chociaż zgadzam się z Darconem co do języka i konkretnych odniesień (Fallout etc), które należałoby zastąpić czymś ogólniejszym.

Transhumanizm, jednostkowienie, podmiotowość, człowieczeństwo – w takim krótkim tekście udało ci się zawrzeć wszechdoświadczenie ludzkości :) co podziwiam. Z żelazną logiką wyciągasz konsekwencje z wcielania w życie idei, których skutków dziś nie chcemy znać (my ludzkość rzecz jasna). Myślę też, że szerokie wyjaśnienia odautorskie są niepotrzebne, bo tylko zawężają odczytanie tego opowiadania, np. zdalne sterowanie androidem/maszyną bojową NIE jest jedyną opcją, a nawet nie jest rozwiązaniem przyszłości, gdyż to, co mi przyszło na myśl przy czytaniu tego fragmentu, to włożenie świadomości do maszyny… Nie precyzujesz tego w tekście, i bardzo dobrze.

W każdym razie dziękuję za lekturę. Przeczytam sobie jeszcze raz.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, chalbarczyk :)

 

Jest to najciekawszy tekst, jaki udało mi się przeczytać na fantastyka.pl

Miło mi widzieć takie wyróżnienie :)

 

np. zdalne sterowanie androidem/maszyną bojową NIE jest jedyną opcją, a nawet nie jest rozwiązaniem przyszłości, gdyż to, co mi przyszło na myśl przy czytaniu tego fragmentu, to włożenie świadomości do maszyny… Nie precyzujesz tego w tekście, i bardzo dobrze.

Z tym zdalnym sterowaniem to chodziło mi po prostu o ogólny fakt, wyjaśnienie tego zjawiska z zewnętrznej perspektywy np. tak, jak mogłaby to widzieć osoba oponująca filozofii Ja i Ja. Z perspektywy bohatera-narratora to jest już coś więcej niż tylko sterowanie, to znacznie głębsza integracja, “wlewanie świadomości”.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wydaje się odrobinę brakować erudycji, na którą do tej pory zbytnio się nie uskarżałem. :(

W inwokacji Lynxa, nie rozumiem połowy słów.

Opowiadanie wciąga swoją wizją przyszłości, dla mnie jest tak bardzo “realistyczną”.

Ja tak właśnie widzę przyszłość człowieka.

Świat, w którym zaciera się granica pomiędzy realnym a wirtualnym, pomiędzy ludzkim a maszynowym, pomiędzy analogowym a cyfrowym.

W kontekście konkursu, absolutnie wybitne opowiadanie.

Jak wspomniałem na początku, nie chwytam wszystkich smaczków, ale i tak jestem pod wrażeniem.

Moim zdaniem to jest piórkowy tekst.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Dziękuję za miłe słowa komentarza i nominację do piórka, Fizyku111 :)

 

W inwokacji Lynxa, nie rozumiem połowy słów.

To dość skomplikowany utwór ze względu na liczne nawiązania do Biblii i slangu Nadsat z “Mechanicznej pomarańczy”. Tutaj można znaleźć tekst piosenki z objaśnieniami mniej znanych słów:

http://dnblyrics.com/lynx-kemo-carnivale/

Niestety brakuje tam ostatniej zwrotki, z której pochodzi wers zacytowany w tekście, ale za to można ją znaleźć tutaj (tutaj treść nie ma objaśnień):

https://genius.com/Lynx-carnivale-lyrics

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ciekawy tekst, chociaż chyba nie wszystkie nawiązania wyłapałam. Sama wizja wirtualnej-niewirtualnej rzeczywistości wydaje się niepokojąca. Kolejny raz budujesz alternatywny świat, intrygujący czytelnika.

Strumień świadomości na początku pamiętam z Twoich poprzednich tekstów. Nie jestem zwolenniczką takich rozwiązań w opowiadaniach. Szkoda, że to przenikanie świata wirtualnego i zwykłego nie zostało zaprezentowane w czymś więcej niż gra komputerowa. Jednak rozumiem, że limit wymusił skondensowanie historii.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, ANDO :) Fajnie, że przedstawiony świat okazał się dla Ciebie intrygujący.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Tak jak obiecałem przeczytałem. Interesowało mnie bo też chcę wziąć udział w konkursie :)

 

pozdrawiam

Jestem niepełnosprawny...

To ja powiem, że mi się podobało.

Początek za mordę nie chwyta, ale rozkręca się w miarę a później jest tylko lepiej. Trochę poczytałem, trochę poskanowałem komentarze i odpowiedzi i wydaje mi się, że udało się dosyć dobrze przekazać zamysł.

Mamy pozostawione pole do interpretacji, ale i wskazówki i punkty zaczepienia, w którą stronę autor próbuje zwrócić nasze myśli. Sam piszę aktualnie coś o podobnej tematyce, więc dołożyłeś mi Wickedzie do rozważań.

Nie ma tu dużo akcji, ale odniesienia, rozmowa z chłopcem i zakończenie robią robotę.

 

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

@dawidiq150

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

@Mytrix

Również dzięki za komentarz i ocenę :) Fajnie, że się podobało.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Tekst stoi na ukazaniu świata oczami cyfrowego buty. I na tym polu moim zdaniem najbardziej wygrałeś, bo ta wizja jest ciekawa, przemyślenia tegoż zrozumiałe (rozumiem odwołania do XX wieku, bo trudna zaczepić czytelnika fikcyjnymi, których nie zna ;) ). Choć trzeba też powiedzieć, że początek też najmocniej się wlecze. Ma po prostu takie tempo.

Motywy filozoficzne fajnie i dla mnie przejrzyste.

Druga część zyskuje dynamiką, ale z lekka trąci mi oklepanym schematem “androidy bojowe, transportery”. Tu by się przydał mocniejszy kreatywny odlot, a wiem z poprzednich Twych tekstów, że takowy potrafisz zaserwować.

Podsumowując: ciekawy koncert fajerwerków. Może się wydawać nierówny przez różnicę tempa obu części, ale wynagradza treścią.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, NoWhereManie :)

Fajnie, że filozofia okazała się przejrzysta, o to mi głównie chodziło przy tworzeniu tekstu.

Tekst jest trochę nierówny, bo z jednej strony chciałem ukazać sposób myślenia “człowieka hiperświadomego”, a z drugiej dla odmiany nie chciałem też iść w stronę jednolitego strumienia myśli jak było to w przypadku “Funta kłaków”. Rzeczywiście, android bojowy nie jest szczególnie odkrywczy, ale w ten sposób chciałem nawiązać do wspomnianego wcześniej w komentarzach “Ghost in The Shell”.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ten tekst do łatwych nie należał. Odwołań jak dla mnie ciut za dużo, jakbyś chciał pochwalić się wiedzą (ale to tylko moje odczucie). Pierwsza część może się i wlekła, ale za to napisałeś to pięknie, więc chciało się czytać dalej. Druga część lżejsza. Skojarzeń z wieloma współczesnymi filmami, serialami itp. miałam mnóstwo. 

Bardziej niż treści podobał mi się warsztat. Szacunek.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, SaroWinter :) Fajnie, że spodobał się warsztat.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Interesujący pomysł, coś nowego, podobało mi się. Dość szybko zarzucasz haczyk. “Ja i Ja” brzmi chwytliwie, aż chce się czytać dalej.

 

Cytaty – irytowały mnie, było ich zbyt dużo. Wiesz, ile treści więcej byłbyś w stanie dodać, gdybyś nie marnował znaków na te wszystkie zapisane słownie lata? Z drugiej strony, doceniam konsekwencję i research. Ładnie to wszystko dobrałeś. Mimo wszystko – klimatu to nie buduje (same cytaty może jeszcze, ale ich źródło i pochodzenie nie).

 

Przyjemnie napisany tekst oparty na oryginalnym pomyśle. Sympatyczna lektura.

 

Przebudzam się po spoczynku.

czy nie jest to oczywiste?

 

ich promienie wzniecają pożar złota

złoto się nie pali na złoto, a zapewne o to ci chodziło – nie lepiej złoty pożar?

 

rozważam nad tym, co określa mój

zastanawiać się nad czymś = rozważać coś

 

co przyniosą dla niego kolejne dni,

przynosić komuś, nie dla kogoś

www.facebook.com/mika.modrzynska

Bardzo dobrze się czytało, oparłeś wizję świata na nowym pomyśle :) Narracja płynie spokojnie, jest dużo odwołań do innych utworów, nie tylko literackich, wiele przemyśleń niemal filozoficznych. Wykonanie bez zastrzeżeń, jak to zwykle u ciebie bywa :)

 

Jestem na tak.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

@Kam_mod

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz. Fajnie, że lektura okazała się przyjemna.

 

Przebudzam się po spoczynku.

czy nie jest to oczywiste?

Według mnie raczej to nie jest pleonazm, bo “przebudzenie” oznacza też “otrząśnięcie się z zamyślenia”. Przebudzać się można ze snu, z drzemki, niektórzy nawet stosują ten czasownik w połączeniu ze “śpiączką”. Wolałem tutaj użyć “spoczynek” zamiast “snu”, bo “śnienie” wydaje mi się bardziej ludzkie, a nie chciałem na samym początku zdradzać tożsamości narratora.

 

ich promienie wzniecają pożar złota

złoto się nie pali na złoto, a zapewne o to ci chodziło – nie lepiej złoty pożar?

Tu chodziło mi o złoto jako barwę, a nie substancję. Poprawię na “pożar złocistości”, tak chyba będzie lepiej.

 

rozważam nad tym, co określa mój

zastanawiać się nad czymś = rozważać coś

 

W korpusie języka polskiego PWN konstrukcja “rozważania nad” występuje dość często. Zeszyty naukowe Uniwersytetu Łódzkiego podają zarówno konstrukcję “rozważać nad czym”, jak i “rozważać co”.

 

co przyniosą dla niego kolejne dni,

przynosić komuś, nie dla kogoś

Dyskusyjne, według mnie ta konstrukcja raczej nie jest regionalizmem. Jeremi Przybora czy Krystyna Kofta nie pisali gwarą podlaską. 

 

@Sy

Dziękuję za komentarz i nominację :) Cieszę się, że dobrze się czytało.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

@Wicked G,

nie ma sprawy :) Opowiadanie wywarło na mnie duże wrażenie, cieszę się, że mogłam zgłosić ostatnią brakującą nominację :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

korpusie języka polskiego PWN konstrukcja “rozważania nad” występuje dość często. Zeszyty naukowe Uniwersytetu Łódzkiego podają zarówno konstrukcję “rozważać nad czym”, jak i “rozważać co”.

No własnie rozważania, rzeczownik, nie czasownik. Dla czasownika nie było żadnych wyników.

Zeszyty mi się nie otwierają, więc nie mogę zweryfikować.

 

Drugiej konstrukcji nie nazwałam regionalizmem, ale skoro używasz tego słowa – to tak, myślę, że występuje regionalnie. Internet pokazuje bardzo mało wyników dla tej frazy, co sugeruje, że nie jest zbyt popularna.

 

Oczywiście, zrobisz jak wolisz, ja daję znać, że na obu tych frazach się potknęłam.

www.facebook.com/mika.modrzynska

No własnie rozważania, rzeczownik, nie czasownik. Dla czasownika nie było żadnych wyników.

Zeszyty mi się nie otwierają, więc nie mogę zweryfikować.

Coś zepsuło się w linku, podsyłam screena:

 

 

 

Drugiej konstrukcji nie nazwałam regionalizmem, ale skoro używasz tego słowa – to tak, myślę, że występuje regionalnie. Internet pokazuje bardzo mało wyników dla tej frazy, co sugeruje, że nie jest zbyt popularna. Internet pokazuje bardzo mało wyników dla tej frazy, co sugeruje, że nie jest zbyt popularna.

 

Ostatnio było sporo zamieszania o sprawę (dla + dopełniacz) vs. (celownik), więc uznałem, że chodzi o niecelową regionalizację. Jeśli zaś sprawa dotyczy się płynności czytania – wersja z celownikiem rzeczywiście jest bardziej kompaktowa, ale ta z dopełniaczem jakoś bardziej mi się podoba. 

 

Oczywiście, zrobisz jak wolisz, ja daję znać, że na obu tych frazach się potknęłam.

Rozumiem, ja nie twierdzę też, że moje wersje są idealne, traktuję to jako okazję do rozważań językowych :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Gdyby dało się przepuścić użytkownika Wicked G przez jakiś program kondensacyjny, taka właśnie wyszłaby esencja :D Albo przez WinRAR-a, przywołując jego własny przykład ;)

A tak poważnie, Sylwestrze, niełatwe to było zadanie, opowiedzieć sporą historię w tak symbolicznej liczbie znaków. Wszelkie eksperymenty z formą i puentą niezabronione. Chyba nikt nie jest w stanie odbić się od szorcika, nawet jeśli za dużo będzie tu dla kogoś idealizmu i intelektualnej spuścizny po człowieku. Dla mnie nie jest. Udany tekst, złożony z kilku mini-form, które płynnie w siebie przechodzą. I bardzo, bardzo twój.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Naz :)

 

Udany tekst, złożony z kilku mini-form, które płynnie w siebie przechodzą.

Fajnie, że to połączenie form Twoim zdaniem wyszło – zastanawiałem się, jak podejść do tego tematu i ostatecznie stwierdziłem, że nie chcę tworzyć tylko jednolitego strumienia świadomości, a jakoś to urozmaicić. Po komentarz widzę, że to był raczej ruch w dobrą stronę.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ciekawy tekst, podobają mi się przemyślenia na temat świata wirtualnego jako także zbudowanego z materii, to jak Ja i Ja próbuje uzasadnić, usprawiedliwić zniszczenie rzeczywistości fizycznej. Fascynująca wizja istnienia jako hipertekstu, sieci, drzewa skojarzeń i skojarzeń do skojarzeń. Nawiązań trochę sporo, ale o to w końcu chodziło. Mnie się podobało.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Dopiero przed chwilą przeczytałam ten tekst i aż się zakrztusiłam z raptownie podwyzszonego poziomu weirdiness w otoczeniu, już tłumaczę, o co chodziło – być może pamiętasz sprawę, z którą się do Ciebie zwróciłam jakiś czas temu (przypomnę, chodzi o LAGD3), nie tłumacząc, o co mi chodzi. A chodziło o napisanie na Kapsułę Czasu opowiadania wykorzystującego niezwykle podobny motyw, którego bezpośrednią inspiracją byłeś… Ty.

Po drodze zmieniłam swój pomysł, a teraz natykam się na takie opowiadanie, którego autorem jesteś… Ty.

Przerażasz mnie, androidzie! :D

 

A na poważnie – cieszę się, że zrezygnowałam z tej koncepcji, i sądzę, że zrealizowałeś założenie lepiej niż zrobiłabym to ja. Bardzo dobrze zagospodarowane miejsce i temat skrojony wprost na Twój wymiar. Miejscami zazgrzytały mi infodumpy – nie mam tu na myśli wstawek z “omniwiedzy”, które wyszły Ci genialnie, a miejsc, w których musiałeś wytłumaczyć czytelnikowi kim jest i jaką pełni rolę Ja oraz Ja.

Kawał(ek) dobrego tekstu, gratuluję i życzę powodzenia w konkursie – Tobie i Tobie też.

@SzyszkowyDziadek

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, fajnie, że tekst się spodobał :)

 

@Wiktor Orłowski

Dziękuję za komentarz i nominację :)

 

już tłumaczę, o co chodziło – być może pamiętasz sprawę, z którą się do Ciebie zwróciłam jakiś czas temu (przypomnę, chodzi o LAGD3), nie tłumacząc, o co mi chodzi. A chodziło o napisanie na Kapsułę Czasu opowiadania wykorzystującego niezwykle podobny motyw, którego bezpośrednią inspiracją byłeś… Ty.

Pamiętam, pamiętam, nawet ostatnio się zastanawiałem, co z tym opowiadaniem :D Ja pierwotnie miałem też nieco inny koncept na ten tekst, ale ostatecznie wyewoluował w “Hipermancera”. Na razie nie zdradzam, co to było, bo być może wykorzystam pomysł w innym opowiadaniu ;) 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie przekonało mnie, choć pomysł wydaje mi się bardzo intrygujący. Mam wrażenie, że forma go nie udźwignęła. Niby jest tu jakiś zalążek światotwórstwa, jakaś akcja… Ale wielu rzeczy mógłbym się przyczepić. 

No to po kolei. 

Na początku scena przebudzenia, czyli w zasadzie sztampa, bo to budzenie się nie jest moim zdaniem rozegrane w żaden świeży sposób. Mam już wątpliwości do samego pierwszego zdania:

Przebudzam się po spoczynku.

To zdanie trochę trąci pleonazmem, a poza tym… jest po prostu niezgrabne. Początkowo myślałem, że to może ma związek ze stanem spoczynku, w jaki mogą popaść maszyny – coś zamiast snu. No i może tak jest. Ale ostatecznie nie wiem: czy to drobne potknięcie, czy coś celowego? 

Potem jest opis. Tutaj też mogę pomarudzić. 

Za oknami widzę dwa słońca powoli wypełzające zza ośnieżonych szczytów, ich promienie wzniecają pożar złocistości na pomarszczonej tafli jeziora. Wstaję z materaca i idę do kuchni, by wypić szklankę koktajlu odżywczego.

Wychodzę na balkon, podziwiam piękno krajobrazu. Klucze ptaków przelatujące na tle rzadkich chmur. Purpurowe krzewy smagane wiatrem. Kozy o długich rogach, kudłate plamki na zielonym płótnie pastwiska w oddali. Biorę głęboki wdech, powietrze pachnie pelargoniami.

“Pożar złocistości na pomarszczonej tafli jeziora” – może to kwestia gustu, ale coś mi tu zgrzyta. Jakaś fałszywa nuta. To zdanie aż mówi, że ma być ładne, ale ładne nie jest. Tak jakby nałożyć na twarz przesadzony makijaż. Widać, że to pozór, a nie prawdziwe piękno. 

Nieporadne wydaje mi się też “podziwiam piękno krajobrazu” i kolejne epitety. Moja rada jest taka: czasem lepiej uprościć, nie starać się nadmiernie. Nie codziennie udaje się wyciągnąć wysokie nuty, by brzmiały dobrze. Wiem z doświadczenia ;) 

Dalej na poziomie zdań jest na szczęście lepiej. Za to kompozycyjnie gorzej. Po opisie krajobrazu serwujesz soczyste infodumpy (najbardziej rażą te wzmianki o tym, co kto powiedział/napisał/zaśpiewał), a potem następuje akcja, którą zakłóca niezręczny, nierealistyczny dialog z dzieckiem. Z dialogu bije sztuczność. Cała scenka wydaje się niepotrzebnie teatralna. 

– Ale to wy zniszczyliście świat! – Chłopak zaciska pięści. – Ciągle chcieliście tylko produkować więcej i więcej nowych rzeczy. Zatruliście przyrodę i teraz nakładacie filtry na wzrok, żeby na to nie patrzeć! Chowacie się w tym swoim wirtualu, żeby o tym zapomnieć!

Dziecko by się tak zachowało? Tak by mówiło? Takim patetycznym monologiem?

A szkoda, bo wyczułem tutaj pod powierzchnią coś ciekawego. Twoja wizja zdaje się opierać nie na technologicznej (r)ewolucji, tylko na zmianie ideologicznej. Jest w tym tekście taki klimat alternatywnej wizji przyszłości, klimat, jakiego wypatruję w tym konkursie. Czuję, że miałeś coś fajnego w swojej głowie, tylko nie napisałeś tego tekstu tak, by więcej fajnego trafiło do mojej głowy. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Funie :)

Rozumiem, że forma mogła się nie spodobać i nie będę tutaj uprawiał rozwlekłej apologetyki, bo odbiór tekstu jest kwestią osobistą.

Odniosę się tylko do tego zarzutu:

 

Dziecko by się tak zachowało? Tak by mówiło? Takim patetycznym monologiem?

Dwunastoletni chłopiec to w zasadzie już prawie nastolatek, a nie dziecko. Nie uważam, żeby używane przez niego słowa były nadmiernie skomplikowane.

Odnośnie wiarygodności zachowań – Ninedin kiedyś na swoim spotkaniu autorskim prowadzonym wspólnie z Drakainą powiedziała, że zarzuty odnośnie wiarygodności zachowań postaci bywają nietrafione. Owszem, istnieje pewien zakres cech, który jest najbardziej prawdopodobne, ale należy pamiętać, że ludzka tożsamość jest bardzo złożoną sprawą i często niektóre osoby łączą w sobie cechy, które wydawałyby się niewiarygodne, aż do momentu poznania tej osoby na żywo (postaci w tekstach w końcu często bywają wzorowane na prawdziwych ludziach z otoczenia). Często stawia mi się zarzut, że łączę potoczny język z poważnym słownictwem– co w takim razie z raperami takimi jak DonGuralesko, Włodi czy Małpa, którzy w swych tekstach często obok filozoficznych pojęć stawiają slang i wulgaryzmy? Język jest płynny. Istnieją pewne kanony czy wzorce stylu, ale moim zdaniem można je ze sobą mieszać, próbować przełamywać granice.

Skąd mógłby wziąć się ten patos? Chłopiec żył w religijnej społeczności, na który silny wpływ miała postać pastora. Czy wzniosłość z jego kazań nie mogłaby zainspirować chłopca do mówienia w podobny sposób?

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Cześć, bardzo mi się ten tekst podoba. Pewnie na dłuższą metę taka konwencja byłaby męcząca af, ale tu i teraz w tym szorcie, gra mi wszystko. Zrobiłeś świetny mix kulturowo/filozoficzny – jesli dobrze wszystko zrozumiałem, to jest on tutaj istotną cechą Jedności, bardzo mi się to podoba. 

Dawno temu czytałem Dysfunkcję Rzeczywistości Hamiltona, tam (jeśli nie pokiełbasiłem z inną książką) byli Edeniści, czyli ludzie spięci w jedną wielką wspólnotę, tworzący coś między rojem a zbiorem jednostek (bo wciąż zachowali swoje indywidualne odrębności). Twoja historia mogłaby być początkiem powstania ruchu Edenistów, tak mi się jakoś skojarzyło :)

Tekst jest bardzo dopracowany i przemyślany, czuć tutaj naprawde solidne przygotowanie na poziomie koncepcji i jej wdrożenia. 

Super!

Intrygująca próba przedstawienia sposobu postrzegania, paradygmatu istoty przyszłości, będącej tak naprawdę siecią, multi-świadomością. Częściowo udana (Ja i Ja), częściowo przegięta (za dużo odwołań kulturowych do czasu bieżącego, nam współczesnego – rozumiem referencyjność i hipertekstowość jako zabieg, ale ten, zróżnicowanie jakieś bardziejsze?), częściowo w formie wydaje się niedopracowana (Ja i Ja wciąż mówi o sobie w pierwszej osobie – a więc czy owa JEDNOŚĆ myśli o sobie w pierwszej osobie czy może w bardziej abstrakcyjnej formie? I jakiego by wówczas użyła języka, by zbudować odniesienie do siebie?).

Jest to obrazek, wyobrażenie świata przedstawianego, bez pewnej historii, bardziej pigułeczka próbująca przedstawić ten cały miks wewnątrz Ja i Ja i w bardzo prosty sposób kontrastująca go ze spadkobiercami dzisiejszych systemów religijno-kulturowych.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

@Łosiot

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, fajnie, że się spodobało :)

“Dysfunkcji Rzeczywistości” jeszcze nie czytałem, ale z opisu wygląda bardzo interesująco, jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce, to z pewnością się za nią zabiorę.

 

@PsychoFish

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Zarzuty odnośnie braku historii i skoncentrowania odwołań wokół współczesności przyjmuję na klatę, taką już przyjąłem konwencję tekstu. Brak większej ilości odwołań z minionych epok historycznych mógłbym tłumaczyć tym, że ilość danych generowanych we współczesności jest przytłaczająco ogromna w stosunku do poprzednich wieków, odwołań z przyszłości nie chciałem też wymyślać za dużo, żeby przewidywania co do przyszłości w tekście były w jakiś sposób oparte na tym, co zostało już realnie sformułowane przez myślicieli czy naukowców. No i oczywiście nie ukrywam, że taki a nie inny wybór odwołań wynikał z osobistego sentymentu :)

 

a więc czy owa JEDNOŚĆ myśli o sobie w pierwszej osobie czy może w bardziej abstrakcyjnej formie?

Przyjąłem taką linię, że unifikacja tożsamości według narratora stała się na tyle silna, że należy traktować ją jako jeden byt, swojego rodzaju Boga, który przenika wszystko, w którym wszyscy żyją, poruszają się i są – stąd pierwsza osoba. Tu pojawia się też jednak pytanie, czy Jedność Ja i Ja rzeczywiście jest prawdziwą jednością istnienia, czy może po prostu uduchowioną iluzją karmiącą pychę podłączonych do sieci ludzi. Cytując słowa chłopca:

“Wy nie jesteście zjednoczeni. Jesteście zniewoleni.”

Osąd nad tym zostawiłem już do rozstrzygnięcia czytelnikowi.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ja tak bardziej prozaicznie, zapytałem, drogi Wicked G, bo wiesz – ty umisz, ja wiem, że ty umisz, oni wiedzą, że my wiemy, że ty umisz, a zastosowanie zmian w formie/języku często robi dobrze takim odjechanym koncepcjom, które trudno sobie wyobrazić, a które de facto sieją zgrozę i spustoszenie we łbie, jak się nad nimi zastanowić (sieć umysłów, zbiorowa jaźń i mocno pop…ne – z dzisiejszego punktu widzenia – różniste konsekwencje z tego wynikające).

 

odwołań z przyszłości nie chciałem też wymyślać za dużo, żeby przewidywania co do przyszłości w tekście były w jakiś sposób oparte na tym, co zostało już realnie sformułowane przez myślicieli czy naukowców.

 

A to mnie właśnie uwierało, tak jakby między 2020 a 2049 zupełnie nic ciekawego się nie stało – a przecież jakoś Ja i Ja powstało, jakieś koncepcje za Nim i Nim stoją, co się stało ze sztuką, kiedy powstało ostatnie indywidualne dzieło i takie tam… ;-) No, takie osobiste zachciewajki czytelnika.

 

O bombie megabitowej pisał już dawno temu Lem. A Oni i Oni jako hipermancer, ponadgibsonowska sieć, nie opracowali jakichś metod sortowania, filtrowania informacji?

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A Oni i Oni jako hipermancer, ponadgibsonowska sieć, nie opracowali jakichś metod sortowania, filtrowania informacji?

 

Filtrowanie i kategoryzowanie informacji oczywiście działałoby wewnątrz takiego systemu jak Ja i Ja, wyobrażałem sobie to jako coś w rodzaju chmury tagów, sugestii ubierających daną sytuację w kontekst, dlatego np. kiedy bohater “wlewa” swoje myśli w okręt podwodny, żeby nim sterować, pojawia się powiązana referencja oparta na “płynięciu”, podobnie gdy zastanawia się nad przyszłością chłopca, z “datasfery” wydobywa się cytat o przyszłości et cetera.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Na początek ogłoszenia drobne i informacje drobnym druczkiem:

Mój komentarz może być niezrozumiały lub nieprecyzyjny, ponieważ:

– jeżeli mam się z nim dzisiaj wyrobić to muszę iść trochę na skróty

– Nie zawsze można właściwie i precyzyjnie nazwać swoje odczucia związane z lekturą.

Tyle uwag wstępnych. :)

 

Tekst bardzo charakterystyczny. Miłośnicy akcji będą rozczarowani. Nie strzelają, nie mordują, nie uciekają. Nuda, aż kartofle w piwnicy gniją. :)

Tym wstępem staram się dać do zrozumienia, że nie jest to opowiadanie dla wszystkich. Niedawno w jednym z komentarzy użyłem w stosunku do opowiadań takiego określenia: Nie kijem go, to pałką! To określenie definiuje teksty, które mają kilka różnorodnych argumentów, by walczyć o czytelnika. Jeżeli nie podejdą mu emocje, to zostaje problematyka. Jeśli nie podejdzie światotwórstwo, to może podejdzie akcja.

U Ciebie tej różnorodności jest mniej (co poniekąd wymusza też limit). Zostawiasz pałkę w szafie, wychodząc z założenia, że lepiej konkretnie przyłożyć kijem, niż wymachiwać jednym i drugim. Efekt jest taki, że Ci, na których zasadzasz się z kijem prawdopodobnie zostaną upolowani. Ale wielbiciele bycia okładanym pałką przemkną obok tego tekstu bez zainteresowania.

A pisząc wprost: ci, do których trafia taka forma tekstu, będą raczej zadowoleni. Natomiast część czytelników może taka charakterystyka odrzucić.

Dobra, ale może konkretniej.

Zaznaczę jeszcze, że wpada z komentarzem odbiorca typu prosty czytelnik. Jako taki podchodziłem do Twojego opowiadania z lekką obawą. Od pierwszych zdań widać konkretny, ciekawy koncept, natomiast lekturze towarzyszy też niepewność, czy ja się w tym czasem nie zgubię.

Owa niepewność szybko przechodzi. Napisałeś ten tekst na takim poziomie, który nawet dla prostego czytelnika nie przekracza raczej granic przystępności. Opowiadanie jest stosunkowo ciężkie, ale zrozumiałe. Widać dokładnie tę Twoją koncepcję, można się nią cieszyć jako elementem kreacji literackiej, na swój sposób świeżym.

Słowem, nawet czytelnik z rodziny leni i ignorantów może moim zdaniem czerpać frajdę z lektury. :)

Frajdę z lektury przynosi w tym przypadku sam koncept. Bardzo konkretny. Fajnie omówiony. Ja i Ja ciekawi. Intryguje. Z samego tekstu wybrzmiewa zaś coś w rodzaju pewności Autora. To jest właśnie ten element, który najtrudniej mi nazwać. Chodzi tu o coś takiego, że jako czytelnik czuję, że naprawdę przemyślałeś daną koncepcję. Przeanalizowałeś od A do Z. Wymyśliłeś od początku do końca. I kiedy czytam, mam świadomość, że na poziomie kreatywnym jesteś tej wizji pewien. Że można Cię zasypać dziesiątkami pytań i wątpliwości, ale w odpowiedzi będziesz w stanie tej wizji (jako konkretnej wizji literackiej) wybronić. Bo opowiadasz o niej swobodnie. Wiesz, co wymyśliłeś i z przekonaniem (i spójnością) przelewasz to na papier.

Zdawać by się mogło, że ten omawiany przeze mnie element to banał. Drobiazg. Albo nabijanie długości komentarza. XD

Tyle że jednym z najważniejszych chyba warunków “sprzedania” pomysłu czytelnikowi jest zaprezentowanie go w taki sposób, by fikcyjny koncept stał się dla niego na swój sposób wiarygodny. By mógł się do niego przekonać, albo nawet uwierzyć i to w oparciu o konkretne argumenty, opisy, pewną spójność, nie zaś wierzenie Autorowi na słowo.

Tekst więc jest oparty na koncepcie, który stanowi jego zasadniczy fundament. Prezentację, jak pisałem, trudno nazwać efektowną. Raczej stawiasz na efektywność. Rzetelne omówienie i prezentację tego, co wymyśliłeś. Inna sprawa, że chyba odmienne formy słabo by do tego pasowały.

Odniesień i cytatów trochę dla mnie zbyt wiele. One jeszcze dociążają jak gdyby to i tak nieszczególnie lekkie opowiadanie. Fajnie natomiast przysłużył się Twojemu tekstowi wprowadzony dialog. Opowiadanie delikatnie przyspiesza, a w każdym razie przełamuje nieco ten monotonny rytm omówienia Ja i Ja. Pokazuje też wspomniany motyw z nieco szerszej perspektywy, jakby znów podkreślając to, na co poświęciłem tyle miejsca, a mianowicie, że masz kompletną wizję koncepcji.

Dobra, kończę. Nie pamiętam, ile w sumie napisałem z tego, co zamierzałem. Jak mi się coś przypomni, to najwyżej uzupełnię.

Z lektury jestem kontent i chociaż nie zaliczam się do wielbicieli takiej formy, czy charakterystyki opowiadania, to koncept Ja i Ja mocno mnie zainteresował. Nominację do piórka, zdaje się, już masz, ale dorzucę głos od siebie jako potwierdzenie wrażeń z lektury.

Tyle. Tak się streściłem, że napisałem dwa razy więcej niż miałem.

Idę do Anet na szkolenie.

Pozdrawiam.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dziękuję za bardzo wnikliwy komentarz oraz za nominację do piórka, CM :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Próba ambitna, ciekawie kompilująca motywy i nurty współczesnej nauki, kultury, filozofii, dotyczące naszej przyszłości i kierunków, w jakich zmierza ludzkość czy cywilizacja.

Jest tutaj ciekawa i złożona kreacja, bogata, pełna rozmachu wizja, a przy tym wizja całkiem prawdopodobna. Jak na założenia i wytyczne konkursu tekst ma naprawdę mocne argumenty, by zebrać laury. Ja jednak przyglądam mu się pod kątem piórka.

Z jednej strony chciałoby się na portalu więcej takiego odważnego, nasyconego na różnych płaszczyznach s-f. Z drugiej strony patrząc chciałoby się więcej takiego s-f, tylko trochę lepiej napisanego.

Ogólnie zgodzę się z Funem. Czy to po części wynika z limitu, czy Twojego specyficznego stylu, moim zdaniem zaprezentowana forma nie udźwignęła do końca treści.

Mamy więc typowe dla Ciebie, bezpośrednie odwołania do utworów muzycznych, które jakby nie przystają do nakreślonej wizji i brzmią… młodzieńczo. Dodatkowo przeładowujesz narrację różnymi bezpośrednimi odwołaniami do licznych idei, książek, teorii, koncepcji itp.

Niestety, dla mnie nie wygląda to, jak naturalne myślenie jakiejkolwiek istoty (czy nadistoty) tylko jak tłumaczenie (zbyt bezpośrednio i nachalnie) czytelnikowi autorskich inspiracji i fascynacji. A przy tym zamula krótki tekst infodumpami, tłumaczeniem "o co chodzi", jak to działa. Mało to literackie.

To wrażenie przegadania pogłębia jeszcze wybrany forma narracji pierwszoosobowej, prowadzonej w czasie teraźniejszym.

Nie kupuję tego, że istota o pogłębionej percepcji i niemal nieograniczonym dostępie do wszelkiej dostępnej wiedzy, rzuca nawiązaniami do gier komputerowych z XX wieku czy kawałków muzycznych z tego okresu. Owszem, trudno nam wyobrazić sobie jakim tokiem będą chadzały myśli "nadczłowieka", ale akurat w te wytyczone w tekście ścieżki i skojarzenia nie wierzę. Wyłazi mi tu z tekstu z każdym kolejnym kawałkiem Wicked, a nie Hipermancer.

Od strony technicznej jest ok, ale bez zachwytów. Język wydaję się kanciasty w kilku miejscach, niektóre zdania trochę zgrzytają. To nie jest jeszcze płynne, swobodne pisanie i przelewanie na papier myśli pod pełną kontrolą.

Kompozycyjnie tekst też jakby niedopracowany. Równowaga i akcenty wydają się zachwiane. Przebudzenie bohatera, opis otoczenia i infodumpy przeważają i przytłaczają drugą, bardziej fabularną część opowiadania.

Dialog z chłopcem wydał mi się nieco pompatyczny i sztuczny. To właściwie kolejne infodumpy podane/ukryte w wypowiadanych przez postacie formułkach.

Mam wrażenie, że za dużo chciałeś wcisnąć w ten tekst, Wickedzie. Że chciałeś iść za ciosem, zrobić wrażenie na jury konkursu rozmachem i detalami. A cały ten koncept zasługuje imo na bardziej dopracowaną i większą formę. Uważam, że to jest pomysł, który powinien wykorzystać Wicked po wskoczeniu na wyższy poziom umiejętności pisarskich. Teraz są one niewystarczające i niestety jeszcze odstają od siły kreacji.

Dlatego jestem na NIE. Chociaż było blisko.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dziękuję za przeczytanie i obszerny komentarz, Mr.Marasie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie jest to mój ulubiony rodzaj tekstu i są na pewno rzeczy, które czyta się bardziej gładko, ale zdecydowanie uważam tekst za imponujący. Myślę, że udźwignąłeś narracyjnie na małej liczbie znaków bardzo złożony pomysł. Ten tekst to precyzyjne i naprawdę świeże cacko! Myślę, że liczba nawiązań była ważna dla stworzenia przekonującego ja i ja, choć faktycznie większa ich liczba powinna się odnosić do czasów bliższych akcji.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Klapaucjuszu :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

W zasadzie mogłabym skopiować komentarz Reg. Przeczytałam tekst pierwszy raz jakiś tydzień temu, ale nie potrafiąc go skomentować, nie zrobiłam tego. Teraz przeczytałam ponownie i nadal nie umiem :D

Nie odniosę się zatem do samej treści, ponieważ wydaje mi się, że nie wszystko wyłapałam, co do wyłapania było. Całościowo szort jest bardzo dobrze napisany. Widać, że dokładnie przemyślałeś każde zdanie, każdy szczegół, który zamieściłeś w tekście. Co prawda jakiś infodump dialogowy się tam trafił, przez co stworzył niepotrzebne wrażenie dłużyzny, ale coś czuję, że nominację dostałeś zasłużoną :) Powodzenia zarówno w niej, jak i w całym konkursie :)

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Aryo :)

Cieszę się, że uważasz szort za dobrze napisany.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Intrygujące, podobała mi się koncepcja rozlanego po sieci umysłu, który może się wcielać w różne rzeczy :) (i tak właśnie, rzeczy). Sposób myślenia na zasadzie dopasowywania cudzych myśli sprzed lat pasuje do koncepcji, choć trochę za dużo referencji sprzed stu lat i więcej, jakby po 2049 nic mądrego nie wymyślili, ani nie napisali żadnej dobrej muzyki. Tylko czemu android bojowy, skoro chcą uniknąć rozlewu krwi? “bojowy” zakłada z nazwy bój.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Bellatrix :)

Fajnie, że pomysł okazał się intrygujący.

 

choć trochę za dużo referencji sprzed stu lat i więcej, jakby po 2049 nic mądrego nie wymyślili, ani nie napisali żadnej dobrej muzyki

Zarzut przyjmuję. Tu w zasadzie nie mam do obrony nic więcej niż to, co odpisałem PsychoFishowi – chciałem, żeby przewidywania opierały się głównie na realnie istniejących faktach i poglądach, plus decydował też osobisty sentyment.

 

Tylko czemu android bojowy, skoro chcą uniknąć rozlewu krwi? “bojowy” zakłada z nazwy bój.

Hmm, może “bojowy” to raczej nie najlepsze skojarzenie i mógłbym tu użyć lepszego określenia, to semantycznie nie widzę tu błędu – “bojowy” oznacza (wg SJP PWN) “związany z walką zbrojną”, a android walczył z potencjalnymi zamachowcami przy pomocy broni – co prawda nieletalnej (maser), ale jednak broni:

 

Wymieniam myśli z innymi androidami, dzielimy się na grupy, wkraczamy do domostw. Znajdujemy terrorystów, którzy planowali atak w Charleston. Ich pociski nie stanowią żadnego zagrożenia, grzęzną w kompozytowych pancerzach. Kilkanaście wiązek mikrofal i wszyscy leżą na ziemi, rozbrojeni i bezradni.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Semantycznie jest poprawnie, chodziło mi o ciąg skojarzeń. Coś na zasadzie, że prawdziwy wegetarianin nie nazywa swojego dania bezmięsnym schabowym, tylko kotletem warzywnym :) O “wege-schabowym” mówią na ogół ci, którzy lubią prawdziwego, ale z jakichś przyczyn nie mogą go zjeść.

Tekst napisany, moim zdaniem, bardzo dobrze, choć zdecydowanie nie łapię wszystkich nawiązań. Podoba mi się sam pomysł na to, jak mogłaby wyglądać przyszłość, nie jest to typowe postapo, których w tym konkursie spodziewałam się najwięcej, chociaż oczywiście to dalej postapo.

Wydaje mi się, że poszedłeś trochę na łatwiznę wyjaśniając właściwie wszytko za jednym zamachem podczas rozmowy z chłopcem. Wiem, że limit nie był wysoki, ale i tak to za duże uproszczenie.

Niemniej, czytało się fajnie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

@Bellatrix

 

Rzeczywiście, skojarzeniowo może to budzić pewien paradoks. A może ta “pokojowość” Ja i Ja była tylko pozorna, a gdzieś w innych miejscach było brutalniej, tylko narrator celowo to przemilczał? Zacytuję tu jeszcze – tak już pół żartem, pół serio – “Sonet IV” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego:

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie

@Verus

 

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, cieszę się, że czytało się fajnie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Intrygujące. Pierwsza połowa, bez akcji, z rozważaniami bohatera, z całym tym tłem filozoficzno-kontrkulturowym, była dla mnie w sumie ciekawsza od drugiej, w której konflikt wydał mi się nieco zbyt przewidywalny i oczywisty. Natomiast to inne podejście do katastrofy – świat umiera, ale w wersji wirtualnej istnieje – i odejście od prostego założenia typu “Ready Player One”, że świat wirtualny = rozrywka przez cały czas, jest odświeżające. Nie wzbudził we mnie ten tekst jakiegoś oszałamiającego zachwytu, nie jestem przekonana, czy na pewno jest piórkowy, ale jakoś mnie zaintrygował i pewnie przez chwilę zostanie w pamięci.

ninedin.home.blog

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Ninedin :) Cieszę się, że tekst okazał się dla Ciebie intrygujący. 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dobrze się czytało, chociaż tak Verus zauważył wyjaśnianie “wszystkiego” w tak krótkim dialogu wydaje się nienaturalne… no, ale limity ;) 

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Grzelulukasie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Jak zwykle z opóźnieniem, ale jak zwykle – niechybnie :-) 

Ale krótko tym razem, bo mnóstwo zaległości po urlopie nadrobić trzeba. 

Z szortami, takimi sporo poniżej dziesięciu tysięcy znaków, zawsze miałem problem, gdy w grę wchodziło jakieś głosowanie, piórka, czy co tam. Po prostu uważam, że (do pewnej granicy, oczywiście) więcej znaczy lepiej. To tak jak z tymi drobnymi, chudymi wojowniczkami z europejskiego czy azjatyckiego fantasy – dobrze wyszkolony, osiemdziesięciokilowy facet prawie zawsze wygra z dobrze wyszkoloną, pięćdziesięciokilową kobietą. Podobnie tutaj – dobrze napisane, pełnowymiarowe opowiadanie prawie zawsze będzie lepsze, niż dobrze napisany szort. Chyba, że szort ma jakiś zdecydowany atut – na przykład potrafi ciskać fajerbole, albo ma na imię Cirilla. 

Twój szort, choć ze wszech miar bardzo dobry, atutu takiego nie posiada. Wiem, że głosowanie piórkowe to nie wyścig i nie wygrywa jeden najlepszy, ale mimo wszystko stają obok siebie dopieszczone, dopracowane, dokładnie takie, jakie według ich autorów być powinny, rozbudowane opowiadania, oraz szorty, w których sporą część inwencji autora pochłaniała walka z ograniczeniami limitu znaków. 

I Twój tekst, według mnie, byłby lepszy, gdyby nie limit. Gdybyś mógł się rozpisać. W obecnej postaci to trochę jak prezentacja niebanalnej idei, znakomitego pomysłu, nietuzinkowego narratora i nieźle pomyślanego świata. Nawet moment dynamiczny – "pacyfikacja" i dialog z "niepodłączonym" dzieckiem służy tylko i wyłącznie wstępnej prezentacji. Na rozwinięcie zabrakło już miejsca. To ma dużo sensu w odniesieniu do konkursu, wszak tematem był świat za sto lat. I jako wizja takiego świata, tekst sprawdza się znakomicie, chyba najlepiej ze wszystkich konkursowych tekstów. Ale od opowiadania piórkowego wymagam przede wszystkim świetnej literatury, dopiero potem porywającej wizji. A tej pierwszej było tu za mało (w przeciwieństwie choćby do "Czerwieni" :-)) 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Thargone :)

Jak wspominałem już Wiktorowi, pierwotny koncept był nieco inny i prawdopodobnie wykorzystam go gdzieś w innym tekście, gdzie nie będzie mnie ograniczał limit.

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Koniecznie! To może być petarda.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Przebudzam się

To jest mało naturalne, ale może być elementem stylizacji – czytam dalej.

 wzniecają pożar złocistości

Mało spójne. O jaki dokładnie obraz Ci chodzi?

 rozważam nad tym

Rozważam to, albo rozmyślam nad tym. Spojrzałam na Twój screen – tam jest język urzędowy, w literaturze lepiej go nie naśladować.

 Zaraz spoglądam

Lepiej jednak: zaraz potem spoglądam.

 miasto odmalowane w podczerwieni

Nie dałabym głowy za tę metaforę.

 Nurkuję autonomicznym okrętem podwodnym

Hmm. Na pewno nie: jako okręt? Bo on się w ten okręt jakby wciela, nie?

 technologii pozwalającej w pełni doświadczać odmiennych perspektyw

Czepialstwo filozoficzne – niby jak?

 przemierzać światy ograniczone jedynie wyobraźnią

Czepialstwo filozoficzne, część druga (syn Wittgensteina): wyobraźnia nie jest tak właściwie władzą twórczą, a poznawczą.

 rzeczywistość jest tylko jedna

Czepialstwo filozoficzne, część trzecia (Fichte kontratakuje): zawsze była.

 a przenikają ją informacje z różnych źródeł

Jak informacje mogą przenikać? Co to jest informacja?

jednocześnie tutaj, na balkonie na trzydziestym piętrze bloku, i jednocześnie wszędzie tam

Wystarczy jedno "jednocześnie".

 którzy oponują Jedności

Jesteś pewien tej kolokacji?

 Właściwości tego ciała przetwarzam

Przetwarzam – czy postrzegam?

 gwieździste sztandary

Gwiaździste.

 brutalnych odwetach

Na odwecie (singularis tantum).

 Rozlew krwi to tylko pożywka dla dalszych konfliktów.

Nie jest to całkiem spójne.

 postępuję tak, by ograniczyć cierpienie myślących istot.

Czepialstwo filozoficzne, część czwarta (herbatka z Benthamem): to jest określone założenie filozoficzne. Nie ma w tym nic złego (jest zupełnie realistyczne, że Twój kolektyw przyjmuje właśnie to założenie, przy obecnych trendach), ale mam nadzieję, że zrobiłeś to świadomie.

 Ewolucję zawsze kalają pewne błędy.

Hmm. To zakłada, że ewolucja ma cel, który realizuje i nie zawsze jej wychodzi.

 Umysł. Ja i Ja to ogromna sieć umysłów.

Przed chwilą było o materialności, ale i teraz są ludzie głoszący mniej więcej to samo.

co przyniosą dla niego kolejne dni

Przyniosą mu.

Namechecking nie robi na mnie wrażenia ;) zwłaszcza, że większości z tych nazwisk nie znałam. Równie dobrze mogłeś je zmyślić. Początek cokolwiek psychodeliczny, niezbyt mnie wzruszył, za to część w wiosce bardzo mocna, głównie emocjonalnie (widzę oba punkty widzenia). Filozoficznie, mam wrażenie, rozbiłeś się o limit. Jedna scenka nie pomieści przyzwoitej dyskusji trudnych tematów, których dotknąłeś: transhumanizmu, świadomości, istoty wolności.

 Tu zarysowałem pewien konflikt, Ja i Ja jest przekonane, że jego pomysł na istnienie jest przesycony dobrem i określa siebie duchową nomenklaturą Rastafari, tymczasem niektórzy “niepodłączeni” ludzie widzą w tym materialne zniewolenie, określają mianem Babilonu, czyli właśnie mianem absolutnego zła według Rastafari.

Na tym konflikcie mógłbyś spokojnie oprzeć całą długą powieść.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Tarnino :)

Opinie na temat tekstu jak zwykle różnorodne, bo na przykład Ninedin bardziej spodobała się pierwsza część od drugiej :) Fajnie, że dla Ciebie oba punkty widzenia zostały mocno przedstawione pod kątem emocji :)

 

 technologii pozwalającej w pełni doświadczać odmiennych perspektyw

Czepialstwo filozoficzne – niby jak?

“I shall never know what it feels like to be Sir John Falstaff or Joe Louis. On the other hand, it had 4 always seemed to me possible that, through hypnosis, for example, or autohypnosis, by means of systematic meditation, or else by taking the appropriate drug, I might so change my ordinary mode of consciousness as to be able to know, from the inside, what the visionary, the medium, even the mystic were talking about.”

 

Aldous Huxley, The Doors of Perception

 

I choć autor potem dalej wspomina, że meskalina nie przyniosła mu oczekiwanego spojrzenia na świat z cudzej perspektywy, to ja w opowiadaniu przedstawiłem świat, w którym zaawansowane symulacje i proxying do maszyn na to pozwalają.

 

 rzeczywistość jest tylko jedna

Czepialstwo filozoficzne, część trzecia (Fichte kontratakuje): zawsze była.

Gdyby tak było, to słowo nie występowałoby w liczbie mnogiej ;) To bardziej kwestia jego znaczenia, w przypadku “materialnej rzeczywistości” i “wirtualnej rzeczywistości” bliżej jest do rzeczywistości jako “sytuacji lub warunków, w których coś się odbywa”, niż do “wszystkiego tego, co istnieje naprawdę”. Poza tym, jak zdefiniować “naprawdę”? Dla narratora sygnały generowane komputerowo są tak samo prawdziwe jak te generowane przez naturalne otoczenie. Dla chłopca zaś to dwa odrębne światy…

 

 postępuję tak, by ograniczyć cierpienie myślących istot.

Czepialstwo filozoficzne, część czwarta (herbatka z Benthamem): to jest określone założenie filozoficzne. Nie ma w tym nic złego (jest zupełnie realistyczne, że Twój kolektyw przyjmuje właśnie to założenie, przy obecnych trendach), ale mam nadzieję, że zrobiłeś to świadomie.

Tak, świadomie umieściłem to założenie jako modus operandi Ja i Ja, choć z punktu widzenia pacyfikowanego miasteczka i tak jest ono moralnie wątpliwe, bo podejście do cierpienia bywa różne – nie dla wszystkich jego minimalizacja za wszelką cenę jest słuszna. Moim celem było przedstawienie kolektywu świadomości w neutralny sposób z persepktywy narracji – tak, by czytelnik wybrał, do której strony mu bliżej (a może nawet do żadnej z nich).

 

zwłaszcza, że większości z tych nazwisk nie znałam. Równie dobrze mogłeś je zmyślić.

Nie mogłem ich zmyślić, bo pomysł na treść opowiadania wziął się właśnie dzięki inspiracji tekstami kultury, których autorów wymieniłem w dziele :) To, że są to autorzy mało znani, zawęży grono odbiorców wyłapujących nawiązania bezpośrednio podczas lektury, ale nie sprawi, że dobór tychże twórców z automatu zyska miano nieistotnego.

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Opinie na temat tekstu jak zwykle różnorodne

Ilu ludzi, tyle zdań ;)

to ja w opowiadaniu przedstawiłem świat, w którym zaawansowane symulacje i proxying do maszyn na to pozwalają

To zrozumiałam, ale zauważ, że czepialstwo było filozoficzne, nie technologiczne. Nie możesz postrzegać z cudzego punktu widzenia, bo wtedy byłbyś tą drugą osobą – Twój punkt widzenia to właśnie Ty. I technologia niczego tu nie zmieni.

 To bardziej kwestia jego znaczenia, w przypadku “materialnej rzeczywistości” i “wirtualnej rzeczywistości” bliżej jest do rzeczywistości jako “sytuacji lub warunków, w których coś się odbywa”, niż do “wszystkiego tego, co istnieje naprawdę”.

Czyli miałeś na myśli te warunki?

 Poza tym, jak zdefiniować “naprawdę”? Dla narratora sygnały generowane komputerowo są tak samo prawdziwe jak te generowane przez naturalne otoczenie. Dla chłopca zaś to dwa odrębne światy…

Maszyna Nozicka, tak? Faktycznie, można by pospekulować. Ale też – sygnały z komputera docierają tylko do świadomości Ja i Ja, a fenomeny w świecie są odbiciem jakichś noumenów. Co z drugiej strony można też powiedzieć o fenomenach w komputerze…

<zakopuje się w epistemologii kantowskiej, mamrocząc coś pod nosem>

 Tak, świadomie umieściłem to założenie

heart

 Nie mogłem ich zmyślić, bo pomysł na treść opowiadania wziął się właśnie dzięki inspiracji tekstami kultury, których autorów wymieniłem w dziele :)

Mam na to tylko Twoje słowo :)

 nie sprawi, że dobór tychże twórców z automatu zyska miano nieistotnego.

Nie, absolutnie nie. Ale to, co niezrozumiałe, nie oddziałuje na odbiorcę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 Nie mogłem ich zmyślić, bo pomysł na treść opowiadania wziął się właśnie dzięki inspiracji tekstami kultury, których autorów wymieniłem w dziele :)

Mam na to tylko Twoje słowo :)

Nie tylko moje słowo, ale też słowa Jima Morrisona w przedmowie, bo w każdym z nich umieściłem link do tekstu kultury/publikacji/wypowiedzi wspomnianych w tekście ;) Ukryłem je za innym cytatem, żeby mogły zostać odkryte tylko przez ciekawskich, którzy klikną w łącze.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ooo, plany i plany w planach :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka