- Opowiadanie: Staruch - Czerwone, zielone...

Czerwone, zielone...

Słowem wstępu: czasu wiele nie mam, to znowu narracja pierwszoosobowa, bo tak mi się najłatwiej pisze.

Sam tekst... Chciałem napisać tekst w takiej konwencji, jak poniżej. Nie zdradzam jakiej, bo chciałbym, by Czytelnik sam to odkrył. Nigdy jeszcze w tej konwencji nie pisałem i chciałem sprawdzić, jak mi wyszło.

Oceńcie sami!

Aha, dedykacja ze względów podanych powyżej, znajduje się na końcu tekstu!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czerwone, zielone...

Piasek, piasek, piasek…

Co za pieprzona nuda! A miało być tak pięknie. Przygoda, mówili! Heroizm, mówili! Pionierstwo, mówili!

Ale nikt nie mówił, że ten rok będzie się ciągnął jak flaki z olejem. Jeszcze miesiąc. Na szczęście ten bałwan, Carter, dawno już wystartował na „Barsoomie”. I jeśli go jakiś kamol po drodze nie trafi, to wkrótce wyląduje na Chryse Planitia. Czemu tak daleko? Głupie to, ale podobno jakaś tradycja.

Dobrze, że chlebem i solą nie każą mi go witać… Już niedługo. Wreszcie! Żeby nie ta kasa, już dawno bym tym pieprznął. Ani do kogo gęby otworzyć, co to za gadka, kiedy każda łachudra odpowiada ci po kilku minutach? Co to za zabawa?! I to żarcie: frytki, łódeczki, puree, w mundurkach. Jakiś wysoko postawiony debil króla frytek, Marka Watneya, się naoglądał. No i żrę kartofle. Codziennie! Ileż można? Nawet pędzić się z nich nic nie da, bo aparatury nie ma z czego zmontować!

Pieski los Głównego Konserwatora Zabytków Materialnych Pierwszej Ery Kosmicznej. Jakby już jakaś druga była, idioci!

I jeszcze żeby te bałwany z Ziemskiej Agencji Kosmicznej jakoś to porządnie przemyślały, ale nie. Od Curiosity do Insighta jest koło pięciuset kilometrów i trzeba było dwie osobne bazy założyć, bo przecież nie da się ich w dzień obskoczyć. Znaczy – w lokalnych warunkach. I to tylko po to, żeby piasek odmieść! Durnie! A tu protokół: przyjeżdżasz, wyłączasz kamerki, żeby cię ćwoki z Ziemi nie zobaczyły (oni dostają kilkanaście minut z wideo, a co, wszystko dla widza), miotełka w dłoń i jedziesz! Najpierw panele, bo te piaskojady energii potrzebują! Potem pędzlujesz dookoła, wszak zabytku piasek zasypać nie może! Na końcu flanelka. Wszystko ma lśnić, kamerki są ustawione, miliony tępaków z Ziemi obserwują! No kurła, nawet naszczać na to badziewie nie można!

No bo tak. Wsiadasz do Rowera, odpierdzielasz milion czynności kontrolnych – „naładowanie baterii? Czek! Poziom tlenu? Czek! Profil bieżnika opon? Czek! Poziom odpadów biologicznych w przenośnej toalecie? Czek!”. Nawet gówno musi być sprawdzone, szlag! A to żarcie? Nie mogli dać normalnych porcji? Ale nie, bo przecież – „w sytuacji alarmowej Konserwator zdany jest na własne siły. Pomoc wysłana zostanie niezwłocznie, jednak w warunkach marsjańskich bla bla bla…”. Dlatego mam jeść mielony muł denny? Bo mało waży, a zawiera dużo substancji odżywczych? Kiedy ostatnio zdarzyła się jakaś katastrofa na Marsie? Chyba wtedy, gdy Schiaparelli łupnął na Meridia Planum? W czasach prehistorycznych, znaczy.

 

wg

 

Szczęście, że mi nie kazali jeszcze Opportunity obsługiwać, bo to jakieś osiem tysięcy kilometrów dalej. I po co to? Turyści zwalą się tłumnie? Kiedy? Po terraformacji chyba! Która się jeszcze nie zaczęła, jak wiadomo. Każda ekipa szumnie zapowiada, że owszem, my to wystartujemy, wszak priorytet dla ludzkości, poprzednicy zawalili, ale my nie, my, jak już zaczniemy, to zaraz na Olympus Mons sosny będziemy sadzić! Ale jak przychodzi co do czego, to koszty się tnie. Toteż stać ich tylko na to, żeby mi jakieś ochłapy płacić. No, w sumie… Na Ziemi to nie będą takie ochłapy, trza przyznać.

Rozgadałem się, ale już dojeżdżam. Romantyzm? Pionierstwo? Dreszcz eksploratora, który widzi coś, czego inni jeszcze nie widzieli? Jak to mówią inni – bycze łajno! Wydmy, diuny, barchany… Jedziesz, a tu piasek wznosi się wyżej, piasek się obniża, piasek się ściele, piasek wiruje, piasek opada… Rudobrązowy, brązoworudy, rdzawy, pomarańczowy, znowu brązowy… O, kamień, cóż za urozmaicenie!

I gdzie tu romantyzm? Czego jeszcze inni nie widzieli? A zaaplikuj sobie taki jeden z drugim kolonoskopię, wnętrza twoich jelit też jeszcze chyba nikt nie widział? Romantyczne, nie? Kuku można dostać! W lewo skały, w prawo wydmy, na wprost pustynia…

Jest Insight! Wygląda, jakby się zrywał do lotu. No przynajmniej to jest plus. Ładny jest! Fajnie wyglądają te panele foto. Zrobią modele, puzelki, turyści łykną to jak świeże bułeczki. Jak już tylko zawitają. Czyli za wiek, może dwa… Ale ty mnie irytujesz, bezduszna maszyno, coś zdechła lata temu! Żeby to chociaż jakiś przebłysk uczucia, tęsknoty, marzeń… Życia po prostu! Ooo, a co to? Jakieś zielone na Krecie? Modły wysłuchane? Cholera, ostatnio tak się na to ustrojstwo wkurzyłem, że jak zapakowałem w tego Kreta z buta, to mało palca u nogi nie złamałem. Może ja coś tu uruchomiłem? Korozję jakąś? Bo… To przecież nie może być życie. No nie rozbawiajcie mnie, bo was śmiechem zabiję. Raczej jakaś nietypowa reakcja chemiczna. Wezmę jednak próbkę na wszelki wyp…

 

ah’

 

…kurła jest? Jakieś zielone nie wiadomo co. Na pewno nie życie, bo struktury odpowiedniej ten glut nie ma. Jest raczej… galaretowaty, amorficzny. Efektem korozji stali, tytanu czy wolframu też nie jest, na pewno. Ale, co najdziwniejsze, próbka znikła! Nawet nie zdążyłem o tym zielonym szajsie zameldować na Ziemię. I w sumie dobrze. Zaraz by mi się ksenobiolodzy na głowę zwalili. Samemu źle, ale w tłumie jajogłowych jeszcze gorzej. Muszę jechać po nową próbkę! A te ćwoki z Ziemi w kółko i w kółko: za parę dni ląduje Carter, czy już jesteś gotowy, by przekazać obowiązki, przygotowałeś się? Co, ciasto ziemniaczane mam upiec? I zielony dywan rozwinąć? Dupę trują niepotrzebnie! Aha, odświeżyłem sobie zardzewiałą, historyczną wiedzę: Kret to taki moduł, który miał się wbić na pięć metrów pod powierzchnię Marsa. Najpierw były problemy z gruntem (sam Mars bronił swoich tajemnic, a co!), ale potem wbił się na metr czy dwa. Ile dokładnie, nie wiadomo, bo kontakt się urwał. Może coś znalazł?

A tu odezwał się mój zmiennik. Dopytuje, jak u mnie. Szkoda, że jest tak blisko. Przy gadce z Ziemią zawsze zostaje parę minut na odpowiedź. A tu kilka sekund! Pytałem, czy ma flaszkę jakąś albo ryż przynajmniej, ale chyba nie załapał. Jeszcze się przekona. I do czego się tak śpieszy? Piasku w życiu nie widział?

A ja… No przecież mu tego nie zostawię! Niedoczekanie! Rok roboty, a tu jakiś wypierdek chce przyjść na gotowe? Jadę! Przecież nie zostawię temu ziemskiemu bałwanowi swojego odkrycia! Jeszcze będę sławny i bogaty. Może nobla dostanę?

Szlag, tego gówna jest tam coraz więcej. Co to jest? Zeskrobałem chyba kilogram. Wrzucam do…

 

na

 

…mi się śniło. Co to za cuda? Mars, ale Mars zielony. Tylko nie tak pięknie jak nasza Ziemia, ale jakoś tak… jadowicie, drapieżnie. I ten kolor… Zbierało mi się na wymioty. To chyba olej pod frytki był już stary.

W każdym razie badam dalej, ale coś ze mnie badacz jak z koziej dupy trąbka. Żadnych wyników. Właściwie wiem tyle, co na początku. Że zielone i glutowate. Niech to Fobos trafi! A ten kretyn nie wylądował! Choć powinien. Stało się coś? A, nieważne. Moja chałwa ważniejsza, he he!

Ale, ale… Przypadkowo upuściłem próbkę na okruchy kartofli. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale coś się stało i… Wygląda to nad wyraz apetycznie. Wiem, że nie powinienem, ale… Żeby choć jakąś trawkę albo spirytus tu dali, bo ześwirować można. Wiem, wiem, to wbrew wszelkim procedurom. Jakby się dowiedzieli, to nie dość, że nie zapłacą, ale wysmarują taki wilczy bilet, że…

 

gl

 

…to kopie. Rany, byłem chyba kilka godzin nieprzytomny. Ale za to… Ech, warto było! To były sny: ja władcą Ziemi, wszystko moje, wystarczyło sobie zażyczyć, panienki na skinienie ręki, zielony alkohol lał się strumieniami. Tylko zamiast… hmmm, miałem mackę. Osobliwe uczucie!

Do tego chyba za dużo tego gluta się naćpałem. Skały niedaleko Ciekawskiego Kurdupla wydają się jakieś… obrobione? Jakby jakiś cyklop je ociosał i ustawił z nich twierdzę? A może świątynię? Ślady pradawnych Marsjan znalazłem? No, aż takim idiotą to nie jestem, żeby tak myśleć.

A ten matoł jakoś z orbity się nie odezwał w oknie obowiązkowego kontaktu. Dziwne. A może nie dziwne? Dowiedział się o moim odkryciu, wypierdek ziemski! I chce sobie przywłaszczyć odkrycie! Niedoczekanie! Już ja mu… Gdzie ten kretyn?? Jeszcze badań nie skończyłem, dobrze, że nie ląduje. Może ma jakieś problemy? A mało to ich? Burza piaskowa, zużycie resztek paliwa do korekty kursu, żeby na Słońce nie odlecieć, Fobos i Deimos brużdżą. Mało to trudności? Ale…

 

F

 

…niby co zrobiłem? Satelity obserwacyjne sfotografowały dziurę obok Insighta? Taaa, marsjańscy górnicy może? Muszę więcej kartofli przerobić na tę kopiącą substancję, bo…

 

H

 

Nie ja tę dziurę zrobiłem! Przecież bym pamiętał! Ale… Kto jeździł moim Rowerem? Koleiny stąd do Insighta są takie, jakby tiry zapierdzielały tam i sam przez rok chyba. Co tu się, kurła, dzieje??

Pamięć… Gluty… Świadomość… Ale przecież… Stop!!! Jestem racjonalnym człowiekiem, tak? W duchy nie wierzę, tak? Już o bajkach typu dziadek na chmurce czy czerwony kozioł z rogami i widłami nie wspomnę…

Wobec tego… Jak to racjonalnie wyjaśnić? Zdaje się, że odpowiedź jest tylko jedna. I cholernie mi się nie podoba! Znaczy…

Nie wezmę już tego do ust! Nie wezmę? No nie wezmę! Od jutra znaczy, bo skoro już dziś spróbowałem, to dziś się nie liczy! Od jutra! Na pewno! Ani grama tego syfu!!!

 

T

 

Od jutra to od jutra, nie? A kiedy jest marsjańskie jutro? Sam nie wiem…

Świruję!! Śniło mi się lądowanie tego bubka! Tuman pyłu, drżenie gruntu, wsporniki niepewnie siadające na gruncie. I jest! Orzeł… Znaczy, Bubek wylądował. Macham do niego jak głupi! Przecież i tak tego nie widzi! On wychodzi, trochę drżą mu nogi, bo ciążenie Marsa, choć nie takie wielkie, po miesiącach w próżni daje w kość. Patrzy mi z radością w oczy, obejmuje… A ja… łup w gwoździa???

 Co za kurełskie koszmary zsyła ta diabelska planeta…

 

A

 

…pierdolę! Co tu się dzieje? Rękawice skafandra mam zdarte do osnowy! Ja te dziury kopię? Własnymi rękami?

W śluzie znalazłem drugi skafander! Z nazwiskiem „Carter” na piersi?! Przecież dupek w końcu nie przyleciał? To czemu Ziemia wciąż się o niego dopytuje? I jeszcze… ściągam jakiś dziwny plik? Na wszystkich kanałach do tego. Z Ziemią się nie mogę dogadać. Książkę jakąś. Po arabsku chyba jest, bo widzę same wężyki… Po co? Spojrzałem na parę stron. Ale te arabskie litery są paskudne! Takie wijące się, oślizgłe jakieś (na ekranie, kurła?)… Ohyda!

Wariuję od tego pierdzielonego zielonego gluta jak nic. Co tu się wyrabia? A mówiła mama – nie pij, synusiu! To i nie piję. Tylko wciągam coś innego. Chyba gorszego. Super!

I te sny… To już nie jest zabawne! Tak kiedyś wyglądał Mars? Jadowicie zielone dżungle, kamienne, rozsypujące się świątynie, i ci… Nie, tego się nie da opisać ani wypowiedzieć. Jakieś pokręcone, paskudne, choć przecież jakże fascynujące, kuszące i odrażające zarazem kształty, uczucia, doznania. Sam nie wiem, czy bardziej ich pragnę, czy bardziej budzą we mnie obrzydzenie.

Zajrzałem do lodówki i spiżarni. Pełne, za wyjątkiem… Cholera, czyżbym żarł już tylko kartofle? Z tymi… glutami?

Ziemia się piekli. Nie dość, że ten gnojek zaginął, to mam jeszcze sprawdzić zieloną plamę w pobliżu Insighta. Co tu się, kurła, dzieje?

Jadę…

 

G

 

Znalazłem po drodze hełm Cartera. Jakby walnął w jakąś skałę. Z jednej strony rozkwaszony jak zmiażdżony arbuz. Walnął? Chyba, że…

 

N!!!

 

…Panie! Będę Ci posłuszny, będę na każde Twe skinienie, A Ty uczynisz mnie namiestnikiem Ziemi! Zielona Planeta będzie rządzić Niebieską!

Koniec oczekiwania! Przebudź się, Panie!

 

***

 

I dedykacja:

Nie jest wcale martwym to, co drzemie wiekami,

Nawet śmierć umiera z dziwnymi eonami

Lecz na Marsie czekać będzie z łazikami

Portalowymi konkursami

I Okazjami

(której pojedynczej wersji tekst jest dedykowany :P)

Koniec

Komentarze

 

Albo raczej…

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cthulu zaatakował Marsa?

Jest pomysł, wydaje mi się, że raczej oryginalny.

Sympatyczne nawiązania do “Marsjanina”.

Fajny styl, bardzo Twój. Przypomina mi monologi z legendy. Twierdzisz w przedmowie, że to inna konwencja, ale wcale daleko nie odbiegłeś…

O co chodzi z tytułami rozdziałów? To jakiegoś c(th/i)ulowe zaklęcie, którego nie rozpoznaję, bo dawno czytałam Lovecrafta?

Babska logika rządzi!

Cześć, Staruchu. Opowiadanie szybko staje się przewidywalne ale to nic! Uwielbiam taką luźną, gawędziarsko potoczną formę zapisu okraszoną dobrym warsztatem więc Twój tekst czytało się świetnie. Osobiście nawiązania do Lovecrafta (i nie tylko) już mnie nieco nudzą, jednak Twoje opowiadanie na swój sposób (za sprawą konkursowego tematu) okazało się satysfakcjonująco przyjemne, kurła! :) Pozrawiam!

Gdyby to był tekst anonimowy, od razu zgadłabym autora :) W moim odczuciu bardzo oryginalne podejście do konkursowego tematu. Tak czy inaczej, podbało mi się przede wszystkim za niesamowity styl Starucha :):):) Oczywiście klikam bibliotekę :)

@Finkla – pozbieraj sobie literki do kupy i wyguglaj. Pozostałe odpowiedzi wieczorem, bo pisanie z telefonu to zło gorsze niż Cthulhu.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No i świetne:). Dowcipne, z mnóstwem nawiązań kulturowych, żwawe oraz dobrze napisane. Sympatyczny ze wszech miar kawałek prozy. Nawiasem mówiąc, Staruchu, zrób konkurs , kto rozpozna więcej nawiązań, będzie zdrowy ubaw :). Na razie mam z pięć:D. Ale twardo szukam dalej! Nawet jakieś Tapatiki mi się zapętały, o!:) Pozdr.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

@Finkla

Co do konwencji – to miało być opowiadanie może nie grozy, ale pewnym szaleństwem, może strachem, podszyte. Staruchowy nibyhorror. Ale jednak nie umiem w te klocki :(. Inna sprawa, że żeby budować napięcie, to i pewnie 40 tys. znaków braknie.

Natomiast pisanie pierwszoosobowe, bo to pewnie tę konwencję miałaś na myśli, jest po prostu bardzo łatwe. Żadnych opisów, dialogów itp. Z tym, że im krótsze, tym lepsze. A że czasu nie mam prawie w ogóle, to ostatnio idę na łatwiznę, bo to chyba trzecie takie opko z rzędu.

Nawiązania… No trochę jest, choć wyłapane przez Rybaka nawiązanie do Tapatików nieświadome. Za to wyguglaj sobie Barsoom :P.

 

@Katia

Dziękuję bardzo :D! No kto jak kto, ale rozpoznawalny styl to masz Ty, a nie ja :).

 

@Realuc

Nawiązania do Lovecrafta nużą? Nie mnie, bo tego jeszcze nie próbowałem. Poza tym – jestem za popularyzacją jego twórczości, od kiedy wzięli się za niego politpoprawni :P. No i osądziłem, że to będzie oryginalne połączenie – Cthulhu i łaziki.

 

@Rybak

Nie opijasz miejsca na podium? Jeszcze pogratuluję we właściwym miejscu. Natomiast – nawiązanie do Tapatików nieświadome, ale parę ich tam jest :). 

Dziękuję bardzo!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wczoraj na konto miejsca na pudle wypiłem sobie cytryńcówki na spirytusie z miodem. Mniam?:) Mniam!

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Nie, sama narracja pierwszoosobowa to za mało. BTW, i w niej może być dużo opisów. Lovecraft, żeby daleko nie szukać. ;-)

Chodziło mi bardziej o serię monologów. Ze stopniowo rodzącym się zrozumieniem. Wypisz wymaluj – Twój tekst o parafiliach.

Babska logika rządzi!

@Rybak

Mniam, mniam, mniam…

Przydałoby się trochę witaminy C, bo coś niewyraźnie się czuję :)

 

@Finkla

No może. Wiesz, czasem wyżej dupy nie podskoczysz. Drakaina co nie napisze, to wiadomo że Drakaina. A ja lecę żeby sprzedać pomysł, to ubieram go w monolog, bo tak najłatwiej. I też wiadomo, że to ja :).

Może być dużo opisów? Może. Ale jednak wtedy to staje się czasem nużące. Lovecraft, żeby daleko nie szukać :P.

Aha, a te literki miały służyć zamiast gwiazdek. I składać się w słowo (potem, gdy mi się tych przerw zrobiło za dużo, w dwa słowa). A jeszcze później dorobiłem do tego historyjkę, że to Przedwieczny C. wtedy przejmuje stery, a Kustoszowi zsyła blackout za pomocą spidkartofli.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

“Nad Niemnem” chyba ma trzecioosobową narrację. ;-)

Wyguglałam sobie literki.

Babska logika rządzi!

No nie da się ukryć, że na “Nad Niemnem” poległem :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hihi.

Podobało mi się.

Tym bardziej mi się podobało, że moje niedoszłe w tym momencie opowiadanie na ten konkurs obracało się wokół nieco podobnych klimatów :D. Great minds itd., jak to mówią :)

W każdym razie, za humor, za nawiązania i za twórcze wykorzystanie Lovecrafta – klik ode mnie.

ninedin.home.blog

Dzięki, Ninedin :)!

Ale swoje opko też mogłabyś dokończyć!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej, Staruchu. Miałem właśnie okazję przeczytać pierwsze opowiadanie w Twoim wykonaniu i było naprawdę fajne. Na pierwszy plan rzuca mi się tutaj narracja, bo wykonana w takim lemowskim? stylu. Jak dla mnie wyszło dobrze, a nawet lepiej, chociaż momentami wyglądało to, jakby bohater non stop krzyczał. Zabawna historia, sprawnie napisana, czerpiąca również z naukowych motywów… No i jeszcze Cthulhu się znalazł! To była przyjemna lektura.

Dzięki, Mersayake :)!

Krzyczał, mówisz? Hm, on jest z tych upierdliwców-narzekaczy, co to non stop sobie klną pod nosem. Ale krzyczeć do siebie to by chyba nie krzyczał.. 

Zachęcam do zapoznania się z innymi moimi “dziełami”. Jedno składa się z całych pięciu słów, to się nie zdążysz zmęczyć czytaniem :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajnie się czytało:) Porządnie napisane. Lubię narrację pierwszoosobową, do tego z dowcipem. “W śluzie znalazłem drugi skafander! Z nazwiskiem „Carter” na piersi?!” – dla mnie najlepszy moment :). Idę kliknąć.

 

Powodzenia w konkursie :)

No to anetnie, że się fajnie czytało :)!

Miło mi, Monique!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

No to anetnie podwójnie!

Stempel jakości jest :D!

Fajnie, że fajne, Anet!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Komentarz będzie dosyć krótki, bo i czasu nie ma za dużo, a zaległości komentarzowe rosną…

Wpadam z komentarzem i od razu zaznaczam, że moja ocena Twojego opowiadania nie będzie uczciwa. Za to uczciwie się do tej nieuczciwości przyznaję. ;-)

Nie będzie uczciwa z dwóch powodów.

Pierwszy jest taki, że konkurs Irki miał potencjał na naprawdę świetne poważne teksty science-fiction.

I Ty już taki tekst kiedyś napisałeś. :)

Widzisz, czytając to opowiadanie miałem w głowie “Czas mówienia…”. Świetny tekst, który czytałem jeszcze zanim się tutaj zarejestrowałem (tak, właśnie próbuję się nieudolnie wytłumaczyć, dlaczego nie ma tam mojego komentarza). I tak siłą rzeczy lekturze tego tekstu towarzyszyła mi taka myśl: co byś napisał, gdybyś miał tyle czasu, ile potrzeba. Jakie fajne, pełnokrwiste science-fiction mogłoby powstać. To nie jest tak, że uważam Twoje opowiadanie za złe. W stosunku do niego przyszło mi raczej do głowy takie określenie: potencjał Autora ograniczony czasem. Bo tak tu trochę jest, czego zresztą ani Ty, ani samo opowiadanie nie ukrywacie. Prosta narracja, żartobliwa konwencja. Niby nie ma źle, ale że stać Cię na lepsze teksty, to chyba żaden z nas nie ma wątpliwości. Gdyby tylko był czas… ;-)

No i drugi powód. Wybrałeś bardzo lekką konwencję opartą na fajnej zabawie połączeniem Marsa z Wielkim Przedwiecznym. To miało szansę zrobić naprawdę dobre wrażenie. Zrobiło jednak tylko przyzwoite. Dlaczego? Taka lekka konwencja bardzo fajnie wypada w otoczeniu “gromady” poważnych tekstów. Coś jak “W świętym gaju…” przy okazji Retrowizji. Mamy wiele poważnych, naprawdę dobrych tekstów i nagle pojawia się taki fajny powiew świeżości. W przypadku konkursu Irki w sumie też się pojawił tylko… zabrakło tego tła w postaci nagromadzenia większej liczby poważnych opowiadań. Czy to jest Twoja wina? Oczywiście, że nie! Wspominam jednak o tym, żeby pokazać, jak wiele czynników ma wpływ na odbiór tekstu. Bo tutaj dostaję fajny powiew świeżości. Sęk w tym, że inne konkursowe propozycje nie zdążyły mnie zmęczyć na tyle, żeby poczuć to, nazwijmy to, orzeźwienie. A sumie szkoda, bo potencjał ten konkurs miał ogromny.

Sporo marudzę. Czy zatem oceniam to opowiadanie źle? Nie. Jasne, że nie! Gdyby tak było, nie czytałbym do końca. Bo i po co? W gruncie rzeczy czytam dla własnej frajdy i nie widzę powodu, żeby się nad sobą znęcać. Opowiadanie jest niezłe. Koncepcja, jak wspomniałem, bardzo fajna. Motyw Wielkiego Przedwiecznego nie nowy, może nawet wałkowany po wielokroć, ale tutaj sprawdza się dobrze. Narracja prosta, ale i wyrazista. Fajnie, że nie brniesz w nadmiar wulgaryzmów, bo dla mnie tekst stałby się przez nie zdecydowanie cięższy. “Kurła”, zapisane właśnie w takiej formie, jest tak fajnie, swojsko żartobliwe. Ironiczny styl narracji na plus.

Zatem jest to opowiadanie naprawdę niezłe. Tyle że, jak pisałem, widać ten potencjał Autora ograniczony czasem. I myślę, że warto to wyraźnie podkreślić nawet nie dlatego, że czuję potrzebę, by się tu jakoś powymądrzać czy poznęcać, ale by w pewien sposób podkreślić jakość tych najlepszych Twoich opowiadań. Bo jeśli to nazwę dobrym, to jakim słowem określić “Czas mówienia…”? Albo tekst z “Mitologii…”, który otarł się o piórko?

Słowem: niezły tekst.

I to by było na tyle jeśli chodzi o streszczanie się w komentarzu. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Słowem: niezły tekst.

Dwoma słowami – zgadzam się z Twoimi wywodami. Na razie pisuję sobie króciaki, żeby całkiem nie zardzewieć. Być może kiedyś jeszcze urodzę dłuższe opowiadanie, ale w dającej się określić przyszłości nie liczyłbym na to.

Choć tak naprawdę wolę jednak krótsze teksty, bo ja jestem miłośnikiem pomysłu. Oddać to, co chcę powiedzieć, w krótkich żołnierskich słowach, i iść czytać Literaturę.

Aha – mam chyba jak Finkla. Ten tekst nie miał być żartobliwy. Jakoś tak sam mi taki wyszedł :)!

W każdym razie – miło mi, CMie, że tyle czasu poświęciłeś na ten drobiazg ;)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Najwyraźniej to jest zaraźliwe. Drżyjcie, ponuraki! ;-)

Babska logika rządzi!

Najwyraźniej to jest zaraźliwe. Drżyjcie, ponuraki! ;-)

I bardzo dobrze! Zarażać bez litości! :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Bardzo przyjemnie się czytało, lubię czytać pierwszoosobowe teksty, niestety zerknąłem na początku na komentarze i zepsułem sobie zakończenie:) Moim zdaniem jak lubisz to powininesz pisać tylko pierwszoosobowo, bo dobrze wychodzi.

Dziękuję za dobre słowo, BrunoSiak!

Sięgnij do moich innych tekstów. Parę pierwszoosobowych spotkasz :).

Dobrze wychodzi? Może. Ale to narracja do krótszych tekstów, bo na dłuższą metę – nuży.

 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale to narracja do krótszych tekstów, bo na dłuższą metę – nuży.

Ja kroniki Amberu uwielbiam między innymi za pierwszoosobową narrację:) Bardziej utożsamiam się z postacią widząc jej oczami i humor ma dla mnie inny wydźwięk. Sama lubię pisać w pierwszej osobie.

Mówisz, Monique

Do tego jednak potrzeba bardzo sprawnego pióra. Bo o ile wybieram taką narrację dlatego, że nie trzeba w niej (z reguły) stosować wymyślnych opisów czy cudacznych dialogów, to na dłuższą metę to naprawdę trudne.

Tak myślę przynajmniej!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wcale nie twierdzę, że łatwe:-). Ciężko wszystko opisywać z jednego punktu widzenia, nie tak jak np. wszechwiedzący narrator. Kiedyś obiło mi się o uszy, że początkowo Zelazny miał opisać tę historię oczami każdego z braci. Szkoda, że nie wyszło.

Tak, tez uważam że pierwsza osoba może być stosowana dla dłuższych tekstów, co więcej sądze że dłuższe teksty są lepsze dla pierwszej osoby, bo pozwalają lepiej zrozumiec motywację bohatera i czynią narrację mniej "nadętą". No i łatwiej o zwroty akcji, zawsze mi sie wydawało nienaturalne , że wszechwiedzący narrator ukrywa niektóre fakty dla dobra akcji :)

IMO, to wszystko zależy. I niespecjalnie od długości tekstu. Jeśli to jest opowieść jednowątkowa, skoncentrowana na jednej osobie – albo, jeszcze bardziej, kiedy chcemy ukryć tożsamość bohatera – to pierwszoosobowa jest jak znalazł. Ale jeśli mamy wiele wątków, przenosimy akcję w różne miejsca, to trzecioosobowa pasuje lepiej.

Babska logika rządzi!

Racja. Każda narracja ma plusy i minusy (utrudnienia).

Podoba mi się pomysł i wykonanie. Wszystkiego mogłabym spodziewać się Marsie, ale nie zielonych macek. Jednak dobrze, że tak to sobie wymyśliłeś, bo opowiadanie jest całkiem zacne, a i czytało się świetnie.

I ja miałam wrażenie, że bohater pokrzykuje. Być może sprawiło to całe mnóstwo wykrzykników – jest ich grubo ponad siedemdziesiąt.

 

A za­aapli­kuj sobie taki jeden z dru­gim… –> A za­apli­kuj sobie taki jeden z dru­gim

 

… Panie! Będę Ci po­słusz­ny… –> Zbędna spacja po wielokropku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, Bogini!

Zawsze, kurka, coś umknie…

W każdym razie miło, że się spodobało :).

Tylko – tyle wykrzykników? Jak nie półpauzy, to silnie… Niewolnik używania jedego znaku, zdaje się ;).

Ogólnie – miło mi :D

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bardzo proszę, Staruchu. I mam nadzieję, że w przyszłości już nic Ci nie umknie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowieść o Zielonym Marsie spodobała mi się:) Konserwator bardzo Twój. Już widziałam inne planety na które go przenoszą, ale urlopy zawsze spędza na Ziemi. 

Pomysł świetny. Szkoda, że więcej nie napisałeś o zabytkach i Ministerstwie Konserwacji i Turystyki. 

A z Carterem, co się stało? Cthulhu go „zjadł”, czy może nasz bohater maczał w tym swoje ręce.

 

Ciekawe, czytało się bardzo szybko, ale podobnie jak dla CM, najpiękniejszym opkiem pozostanie  dla mnie – „Czas milczenia”, choć Kaligulę też bardzo wysoko oceniam, ale z innych względów. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Witam, Asylum :)!

A z Carterem, co się stało?

Podpowiedzią jest sen o gwoździu i rozkwaszony kask.

najpiękniejszym opkiem pozostanie  dla mnie – „Czas milczenia”

A to ogólnie jest ciekawe, bo ja “Czas…” po napisaniu oceniałem jako bardzo średni. A najbardziej cenię Herona :).

najpiękniejszym opkiem pozostanie  dla mnie – „Czas milczenia”,

Teraz już chyba nie da rady, ma inne sprawy na gło… między mackami???

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Inny się kiedyś skończy i przyjdzie następny:)

Podpowiedzią jest sen o gwoździu i rozkwaszony kask.

Hm, no niby jest, alem strasznie ciekawa szczegółów była;)

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

strasznie ciekawa szczegółów była;)

Dosłowność zabija dociekliwość :P

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Mnie tam nic nie zabija, lecz rozpala:p

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Najpierw panele, bo te piaskojady energii potrzebują!

Research, Staruchu! Curiosity ma już napęd jądrowy zamiast paneli. Za to Insight nie jest łazikiem, a lądownikiem stacjonarnym.

 

Wydmy, diuny, barchany…

Diuny i wydmy to właściwie synonimy, z tym że jedno słowo jest rodzime, a drugie zagraniczne. Barchan to też rodzaj wydmy.

 

Jedziesz, a tu piasek wznosi się wyżej, piasek się obniża, piasek się ściele, piasek wiruje, piasek opada… Rudobrązowy, brązoworudy, rdzawy, pomarańczowy, znowu brązowy… O, kamień, cóż za urozmaicenie!

Oh, jak pięknie to opisałeś, Staruchu, jak pięknie. Aż łezka się w oku kręci ze wzruszenia.

 

Do tego chyba za dużo tego gluta się naćpałem. Skały niedaleko Ciekawskiego Kurdupla wydają się jakieś… obrobione?

A czy Ciekawski Kurdupel to nie “Curiosity”? Akcja w tym miejscu dzieje się przy Insight, więc ksywka trochę myli.

 

Tekst w znacznej większości mi się podobał. Jest fajne Marsa opisanie, jeszcze fajniejszy dowcip, i bohater, który cierpi, a cierpienie owo jest dla czytelnika zrozumiałe i wiarygodne.

Tylko to zakończenie, Staruchu. Poczułem się ciemny jak przysłowiowa tabaka w rogu, bo nic a nic nie zrozumiałem, co tam się ostatecznie wydarzyło.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Miło, że wpadłeś, Chrościsko :)!

Niestety, chwilowo nie mogę odwdzięczyć się tym samym :(.

Curiosity ma już napęd jądrowy zamiast paneli.

Owszem. Ale według TEGO, na zbyt długo nie wystarczy. Jednak, skoro mamy już na Marsie kustosza, to ładnych kilkadziesiąt lat musiało już upłynąć. A kamerki dla podglądaczy z Ziemi czymś zasilać trzeba.

 

Wydmy – a owszem, to synonimy (niemal, bo diuna i barchan się różnią). Ale tu właśnie synonimy były mi potrzebne – wolałem tak niż “wydmy, wydmy, wydmy…”.

 

Akcja w tym miejscu dzieje się przy Insight

Wydaje mi się, że tego nie napisałem. A Kustosz obrabiał i Insighta, i Curiosity…

 

Tylko to zakończenie, Staruchu. Poczułem się ciemny jak przysłowiowa tabaka w rogu

Serio? Toś mnie zaskoczył! Dam Ci tę radę co Finkli – złóz w całość luźne literki i wygugluj.

 

jeszcze fajniejszy dowcip

A to było nie całkiem zamierzone (copyright by Finkla).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oj, naprawdę narzekam zawsze tymi samymi słowami? Trzeba będzie zróżnicować marudzenie. ;-)

Babska logika rządzi!

Oj, naprawdę narzekam zawsze tymi samymi słowami?

Tymi słowami nie, ale zawsze, że humor wychodzi Ci przypadkiem :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niestety, chwilowo nie mogę odwdzięczyć się tym samym :(.

Staruszku, za ten maraton sudecki możesz brać u mnie na krechę to końca świata. :)

 

Wyjaśnienie o panelach przyjmuję, choć warto by jakieś jedno zdanie w tekście przemycić na ten temat.

 Co do diun. Ech. Sami geolodzy do końca chyba nie wiedzą, co to jest. Jedni mówią, że to formy podmorskie, inni, że nadmorskie, jeszcze inni, że na pustyni. A idź, pan z nimi wszystkimi!

 

Wydaje mi się, że tego nie napisałem. A Kustosz obrabiał i Insighta, i Curiosity

Nie napisałeś wprost. Raczej z kontekstu wynikało.

 

Literki wygooglałem. Już trochę kumam, dlaczego nie kumam. :)

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Staruszku, za ten maraton sudecki możesz brać u mnie na krechę to końca świata. :)

E no, bez przesady. Mam wyrzuty raczej, że nie mogłem poświęcić tym tekstom więcej czasu :/

Już trochę kumam, dlaczego nie kumam. :)

To proszę nadrobić lektury obowiązkowe ;).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, ale żeby tak opowiadanie lovecraftowskie bez słowa “bluźnierczy”? ;)

No, to mamy wstępny zarys nowej wersji “Marsjanina”. Na takie właśnie zakończenie czekaliśmy. Jak widać, Cthulhu dość szybko poradził sobie z problemem terraformacji i w tempie ekspresowym uczynił czerwonego Marsa zielonym. To dopiero perspektywa dla ludzkości. Pozostaje tylko pytanie, jaki udział w tym wszystkim miały ziemniaki.

Konwencja znana już z kilku poprzednich opowiadań, ale że na pierwszym planie humor, to i tym razem czytało się przyjemnie. Za to crossoveru się nie spodziewałam. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Miło, Black_cape, że zawitałaś w bluźniercze progi ;)!

Za to crossoveru się nie spodziewałam. ;)

Bez crossoveru nie byłoby tekstu. Miało z lekka zaskoczyć. Udało się?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bez crossoveru nie byłoby tekstu. Miało z lekka zaskoczyć. Udało się?

W rzeczy samej, nie sądziłam, że macki tak szybko ogarną planetę. Widać ziemniaki skutecznie odwróciły moją uwagę.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

W rzeczy samej, nie sądziłam, że macki tak szybko ogarną planetę.

Wystarczyło je obudzić :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, no jakbyś tak z kopa potraktował Oppy, to bym Cię normalnie zdyskwalifikowała ;)

Podobało mi się. Miałeś fajny pomysł, poszedłeś w nieco lżejszą i kompletnie zaskakującą konwencję. Rozbawiłeś mnie. Poza tym to już nie pierwsze opko, które jest jak trójwymiarowe puzzle, popatrzysz pod innym kątem i widzisz nieco inny obrazek. co czasami może trochę zaskoczyć. Lovecrafta nigdy nie czytałam, za to kiedyś, strasznie dawno czytałam Burroughsa i tam też niedobrzy zieloni byli. Tak że pierwsze skojarzenie poszło w inną stronę. A że czasami miewam spóźniony zapłon, to Cthulhu przyszedł mi do głowy dopiero tak po pół godzinie po przeczytaniu ;)

Te Twoje króciaki gwarantują dobrą zabawę, gdybyś tego tyle poupychał w jakimś dłuższym tekście, pewnie po pewnym czasie stałoby się to męczące, ale tu jest w sam raz.

Chociaż nie ukrywam, że trochę żałuję, że nie zdecydowałeś się na poważne SF, bo tego w tym konkursie trochę, kurcze, brakuje.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Chociaż nie ukrywam, że trochę żałuję, że nie zdecydowałeś się na poważne SF, bo tego w tym konkursie trochę, kurcze, brakuje.

Kurcze, to miało być poważne opowiadanie :D (copyright by Finkla)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

:D

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Kurcze, to miało być poważne opowiadanie :D (copyright by Finkla)

Dzieciaku, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Każdy potrafi napisać śmiesznego Cthiula. U mnie Jurorkę rozbawił pedofil. ;-)

Babska logika rządzi!

U mnie Jurorkę rozbawił pedofil. ;-)

Przyznaję bez bicia, na ten poziom się jeszcze długo nie wespnę :D

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

OK, sprostowanie: to nie pedofil był śmieszny. Ale opko o nim już tak. Tak że tego…

Ale jesteś na dobrej drodze. Twój tekst o parafiliach najlepszym przykładem. :-)

Babska logika rządzi!

:D :D :D

Ale on też nie był śmieszny. Znaczy – trochę z wierzchu!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Lovecraftem powiało aż miło. :D Powoli narastające szaleństwo, opisane w pięknym stylu. Mimo “szalonej” formy, całość bardzo wyważona, dobrze budowane napięcie i niepokój.

 

I gdzie tu romantyzm? Czego jeszcze inni nie widzieli? A zaaplikuj sobie taki jeden z drugim kolonoskopię, wnętrza twoich jelit też jeszcze chyba nikt nie widział? Romantyczne, nie? Kuku można dostać!

Przyznaję, przy tym fragmencie parsknęłam śmiechem.

 

 

 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

@Verus

A mnie miło, że Tobie miło :)!

Z takich “szalonych” opowiadań to polecam Martina, opko w którejś Retrospektywie. Jak zlokalizuję tytuł, to dam znać. Naprawdę warto przeczytać!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ooo, chętnie przeczytam. :D Więc jak zlokalizujesz, to bardzo chętnie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

@Verus

Opowiadanie, które Ci polecam, to “Drugi rodzaj samotności”. Jest w pierwszym tomie “Retrospektywy” G.R.R. Martina.

A czemu polecam w kontekście mojego opka?

Żeby nie spojlerować – możemy pogadać, jak już przeczytasz.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Okok, dzięki. Co prawda to może chwilę potrwać, ale zajrzę do niego na pewno. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Przygoda, mówili! Heroizm, mówili! Pionierstwo, mówili!

Zaciągnij się, zobaczysz świat, mówili :D

 Carter, dawno już wystartował na „Barsoomie”

 każda łachudra odpowiada ci po kilku minutach

Każdy, i czemu zaraz łachudra?

 Jakiś wysoko postawiony debil króla frytek, Marka Watneya, się naoglądał.

I understood this reference, too.

 Nawet pędzić się z nich nic nie da, bo aparatury nie ma z czego zmontować!

Starczy garnek i parę półokrągłych misek, ale widzę, że Twój protagonista jest pierwszej wody marudą.

 No bo tak.

No, bo tak.

 No przynajmniej to jest plus.

No, przynajmniej to jest plus.

 Jak już tylko zawitają.

A po co "już"? Czy to w brzegach strumienia świadomości?

 No nie rozbawiajcie mnie

No, nie rozbawiajcie mnie. Hmm.

 struktury odpowiedniej ten glut nie ma. Jest raczej… galaretowaty, amorficzny

A glony szanowny pan widział, a?

Ale co najdziwniejsze, próbka znikła!

Wtrącenie: Ale, co najdziwniejsze, próbka znikła!

 czy już jesteś gotowy, by przekazać obowiązki

To "by przekazać" jest dziwnie eleganckie i formalne na tle robolskiego psioczenia :)

 zardzewiałą, historyczną wiedzę

Bez przecinka, to nie są cechy równorzędne, tylko historyczna wiedza jest zardzewiała.

 No przecież

No, przecież.

 Rok roboty, a tu jakiś wypierdek chce przyjść na gotowe?

yes za psychologię.

Zbierało mnie na wymioty.

Zbierało mi się na wymioty.

 No nie wezmę!

No, nie wezmę!

 

He, he, dobre (fthaghn!) Ale na raz, bo niespodziewajką stoi, chociaż napisane z przytupem, a co. I właściwie co Wielcy Przedwieczni robią na Marsie, gdzie jest zimno, sucho jak kość i nie ma co żryć? Forma przetrwalnikowa formą przetrwalnikową, ale oni chyba wodolubni?

to miało być opowiadanie może nie grozy, ale pewnym szaleństwem, może strachem, podszyte. Staruchowy nibyhorror

Nie bałam się, ale mnie ogólnie niełatwo nastraszyć literkami. Szajba głównego bohatera też bardziej zajmująca (a co on teraz wymyśli za wymówkę?) niż straszna. Słaby ze mnie odbiorca horrorów. Ponadto Lovercraft był tak purpurowy, że aż śmieszny, a Ty osiągasz jajcarskość znacznie prostszymi środkami i chyba celowo ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Oooo, wykopki :)!

Mam jeszcze znacznie dłuższą listę Twoich uwag pod którymś opkiem, ale ze względu na ich ogrom, nie mogę się zabrać. Wybacz!

A tu jest krócej, to do boju :)

Każdy, i czemu zaraz łachudra?

No w sumie rzeczywiście, może być rodzaj żeński, ale także męskoosobowy. Ale że to monolog, to gość nie musi się wysławiać jak prof. Bralczyk, nie?

Twój protagonista jest pierwszej wody marudą

Udało się, co :)? Akurat miałem taki marudny nastrój i idealnie mi przypasowało takie narzekanie na wszystko.

No, bo tak.

A tu jak zwykle bym polemizował – https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/no;9146.html 

Odnosi się to też do wszystkich pozostałych “no”.

A glony szanowny pan widział, a?

Glony, jak Arnubis potwierdzi, zbudowane są z komórek. Cthulhu jest ponad takie przyziemne pierdoły jak budowa cegiełkowa :P.

To "by przekazać" jest dziwnie eleganckie i formalne na tle robolskiego psioczenia :)

Bo to przecież nie jego słowa, tylko papuguje naczalstwo, które mu każe “przekazać obowiązki” i non stop brzęczy za uchem.

 

Się resztę za chwilę poprawi!

A tekst w zamyśle miał być purpurowo-straszny, ale jednak tak nie umiem. Samo jakoś skręciło w stronę parodii, bo pisanie w stylu niektórych opek barokowo-weirdowych jest jednak ponad moje siły. Zbyt są… wydumane i nadęte?

Nie umiem tak jednak! I tak mi jakoś wyszło trochę jajcarsko, ale to jednak trochę niechcący (patent by Finkla).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Mam jeszcze znacznie dłuższą listę Twoich uwag pod którymś opkiem, ale ze względu na ich ogrom, nie mogę się zabrać. Wybacz!

Na jutro tysiąc razy "Koń to nie armata". Znaczy, "Tarnina nie daje terminów", o.

 Ale że to monolog, to gość nie musi się wysławiać jak prof. Bralczyk, nie?

W sumie nie.

 A tu jak zwykle bym polemizował – https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/no;9146.html

Odnosi się to też do wszystkich pozostałych “no”.

Oooo… czyli to zależy od kategorii semantycznej? Ale numer! Zawsze myślałam, że po "no" musi być przecinek i koniec, więc dzięki za nową przydatną wiadomość.

Cthulhu jest ponad takie przyziemne pierdoły jak budowa cegiełkowa :P.

Fthaghn!

 Bo to przecież nie jego słowa, tylko papuguje naczalstwo, które mu każe “przekazać obowiązki” i non stop brzęczy za uchem.

Nie jest to stuprocentowo jasne, ale uznaję.

 A tekst w zamyśle miał być purpurowo-straszny, ale jednak tak nie umiem.

Eee, tam, mnie "straszna" purpura i tak raczej śmieszy (żebyś widział, jak się chichrałam przy "Zewie Cthulhu").

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka