- Opowiadanie: ExperymentatorWielki - Adonis

Adonis

To moje drugie opowiadanie, które napisałem, a które może nadaje się do pokazania (?).

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Adonis

Opowiadanie Drugie

 

Jest noc za oknem i jest noc we mnie, bo teraz kiedy to piszę, dłonie moje osaczają długopis, jak wielkie macki ośmiornicy nieśmiałą skorupkę łódeczki, i kiedy to piszę teraz i w tej chwili, ściągają dłonie moje nieszczęsny długopis na dno kartki, i szarpią nim i i rzucają, bo jestem w pożarze, tak mi śpieszno, zanim umrę, odwiedzić wspomnieniami zakątki rzadkiej mi choroby, mianowicie choroby pokrewieństwa, rodzinności czy inaczej– po prostu rodziny i rodzinnych stron. Chcę to zrobić na papierze, odtwarzając w pamięci potrzebne szczegóły członków mojej familii, która kiedyś, kiedyś, zrobiła coś strasznego. Chcę naprawić ten błąd, Chcę aby w mojej świadomości znów zagościł porządek, żeby wszystko we mnie wróciło na miejsce, jak król po macie wraca na swoje miejsce na szachownicy, albo jak wcale się stamtąd nie rusza będąc matowanym; albo jak robi to to siekiera kata, kiedy przetnie wstążkę delikatną, zgrabnie i figlarnie upraszczając główkę do postaci piłeczki pingpongowej na pstrym trotuarze. Podejdźcie, podejdźcie.. To coś wam powiem…

 

Wszystko zaczęło się od dziadka mojego, on kochał konie, chodziły słuchy że był koniem, ale skończył jako koniec, lecz wcześniej przetarł ze zdziwienia oczy, kiedy moja babcia zeszła z pierwszego planu po pnączach na drugie piętro i umyła od tego ręce, a on uważał, że brud należy oszczędzać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać.

 

Dla niej też otworzył ulubionemu wierzchowcowi paszczę i wyrzeźbił w jego zębach figurki do gry w brydża, bo ona nienawidziła dosłownie telefonów, bo ktoś kiedyś wykręcił jej numer. Mój dziadek podrywał ją zrazu drobnym maczkiem, potem zaczął stawiać litery wielkości grochu, który babcia moja wyjadała jak pierwszorzędny bigos, a kiedy mój dziadek nauczył się polskiej czcionki babcia przycinała przecinki i plewiła jego kropki, żeby nie zarosły chaszczami jak syn marnotrawny. Dziadek odkrył na nowo sens życia, zaorał pole na którym uprawiał dom, dzieci, żonę i posadził nowe, większe nasiona. Ale dziadek robił też straszne rzeczy, kiedyś w przypływie podłego poczucia humoru rozkołysał jednej dziewczynce usta, że ta zaczęła tańczyć głową. Prawda, że podłe ? 

 

Moja babcia pewnego razu poprosiła dziadka, żeby ten namalował jej na obrazie drzewo, które siedzi na krześle i czyta książkę. Dziadek zebrał setkę ludzi, tasował ich i układał w pasjans, aż wywróżył, że drzewo znajdzie, wtedy też dowie się jak ono wygląda i co lubi najbardziej, bo dziadek lubił babcie, jej zakapturzone rzęsami spojrzenie, jej uśmiech twardy jak sęki wodnej lilii i znalazł w lesie książkę i krzesło, ale drzewa nie było i przy obiedzie babcia wykonała nieznaczny ruch wargą, który to dziadek od razu zauważył.

 

Mój dziadek późno wracał do domu, choć jako szlachcic nie pracował, w wolnych chwilach rozwieszał skarpety na płocie przed swoim pałacem, do którego wjazd zaczynał się w innym mieście, a kiedy ktoś pytał się go, czy nie boi się śmierci, uśmiechał się rozbrajająco i odpowiadał, że nie pamięta. Był też hazardzistą i uwielbiał grę na giełdzie a kiedy przychodziło lato i robiło się gorąco, akcje jego serca szybowały w górę jak świeże bułeczki, co bardzo martwiło babcię, gdyż nie była zachłanna i lubiła dziadka.

 

Mój dziadek był człowiekiem nauki i po długoletnich badaniach odkrył wreszcie lekarstwo na wszystkie choroby much włączając w to sprawy reumatoidalne, a kolejki much do jego gabinetu były tak długie i szerokie, że wystarczyłaby packa na muchy wielkości najmniejszego z oceanów, a na ziemi nie byłoby ani jednego owada. Dziadek w obawie przed atakiem terrorystycznym zbudował jeszcze większy dach który potem się spierdolił na te muchy. Proszę zwrócić uwagę, że jest to pierwszy i ostatni brzydki wyraz w tekście, choć w zasadzie wymaga on jeszcze jednego przynajmniej, brzydkiego słowa. A kiedy ktoś śpiewał tę piosenkę, wyglądał jak czerwona krwinka z francuskiego filmu animowanego o życiu. 

 

Babcia kiedyś spuchła na twarzy od strony policzkowej i dziadek ukochał jej mocne zęby, szarpiące się nerwowo między obcęgami. Przy piątej ich parze, która i tak już zaczynała trzeszczeć, babci został już tylko jeden siekacz, a dziadek miał na palcach bąble wielkości balonów spadochronowych, jednak się nie poddał i walczył do końca. Jakiś czas potem okazało się, że babcię w tamtym miejscu ugryzła osa i oboje zastanawiali się długo, czy dobrze zrobili z tymi zębami, bo obcęgi w tamtych czasach były bardzo drogie i rzadkie.

 

Oboje byli pewnego razu w kinie na filmie w którym aktorzy zapomnieli zagrać swoje role. Bardzo im się podobał ten spokój, i kupili kamerę, która kosztowała fortunę, bo można nią było robić zoom na głównego bohatera. Nakręcili wtedy wiele ujęć z drzwiami w tle, pragnąc z całego serca, żeby film im wyszedł, jak nienarodzone wnuki, a wyszedł, lecz tylko na dobre i tylko miejscami. Potem babcia śmiała się z przerwami na obiadokolację, bo lunch był jeszcze w fazie testów i poprawek, a oni nie mieli czasu czekać z żarciem na angoli.

 

Kiedy brali ślub, mojemu dziadkowi wyrzynały się zęby, a babcia zaczynały siwieć włosy, i dziadek bał się że babcia urodzi mu stare dzieci, z tego więc powodu, z tej obawy, nigdy ich nie mieli. Za to ich wnuki były okazami zdrowia.

 

Kiedy już znamy trochę histornictwo ich związku i faktologię życia, oraz wydarzeń pomniejszych kilku, czas przejąć się szczegółami straszniejszymi jeszcze.

 

Muszę teraz zmienić ton swojego charakteru pisma, natężenie atramentu w długopisie i zacząć pisać szeptem, gdyż to o czym opowiem, będzie niestety przerażające. Zobaczcie, jak śmieje się bunkier kiedy mówię o granacie, i sprawdźcie, jak zacznie dygotać, kiedy wspomnę o bombie atomowej, tak i wy, jeśli w nieczułości swojej uśmiechnęliście się choć raz z opowiedzianych przeze mnie spraw gorzkich , tak teraz poczujecie przykry i nieświeży oddech strachu na swoich karkach. Podejdźcie, podejdźcie, to was przestraszę.. HU ! Ahahahaha.. Bójcie się, bójcie..

 

Były to czasy to wojny, kiedy głód nie tylko zaglądał w oczy ludziom, ale wprost się gapił, wytrzeszczał, wybałuszał źrenice na każdego człowieka, a ludzie padali wtedy, jak żołnierze na rozkaz, a każdy, kto nie padł, przynajmniej klęczał pochylony samiusieńką głową nad ziemią. Mój dziadek coraz częściej zaczął całować babcię po rękach, aż babcia ze zgrozą zauważyła, że jej dłonie stają się coraz to a coraz szczuplejsze.. Wy już wiecie, tak, mój dziadek pod pretekstem kurtuazji wygryzał babci mięso z palców obu dłoni. W tym czasie też babcia zaczęła często i regularnie składać pocałunki na szyi dziadka. Kiedy więc głowa mojego dziadka ledwo się już trzymała w pionie, a dłonie babci, cienkie i przezroczyste jak pajęczynki, nie były w stanie unieść drobinki kurzu, postanowili wspólnie, że napadną na kogoś, kto nosił przy sobie prawdziwy i drogocenny skarb. Niestety nie był to osiłek, nie był to nawet mężczyzna.. Była to pewna młoda kobieta, która..

 

Historia młodej kobiety

 

Młoda kobieta urodziła się w krainie bogatej i żyło jej się dostatnio, oczywiście do czasów wojny. Miała liczne rodzeństwo, a wszystkim im sprzyjało ogromne szczęście, wszystkim poza nią samą. Choć miała zawsze pełną miskę jedzenia, i pełno ubrań, było coś, co ją niepokoiło. Ilekroć pomyślała o swoim przyszłym dziecku, zaczynała czuć wewnętrzny niepokój, niestrudzony, nieprzerwany, niepokój, coś na wzór wewnętrznego przesądzenia, że coś będzie z nim nie tak. Biedna kobieta przeżywała to na sposób dwojaki: pisząc pamiętniki i paląc je w piecu, a kiedy jakiś spaliła, sypały się z niego iskry jakby stado świetlików zamieszkało w popiele. Młoda kobieta bankrutowała emocjonalnie ilekroć widziała wózek z niemowlakiem, a kiedy inna kobieta karmiła przy niej swoje dziecko, wyobrażała sobie że ona sama zamiast mleka będzie miała kakao.. To było straszne, szybko popadła w depresję i nałogowo ssała miętusy. Kiedyś w śnie ujrzała swoje dziecko, co prawda jak przez mgłę i była to tylko migawka, mimo wszystko ogarnęła ją panika.

 

Kilka lat potem pewien młodzieniec czynić zaczął wobec niej swoiste podchody:a to podłożył róże bez kolców pod drzwi jej domu, a to podpalił go i szybko zgasił, zanim straż pożarna dostała o tym domofon, robiąc ogromne wrażenie na rodzicach młodej kobiety. Ona sama czuła chwiejność wobec niego, wahając się niemiłosiernie. Z jednej strony młodzieniec miał obszerne poliki, więc miała prawo podejrzewać, że po ich kątach odkładać się będzie jedzenie tak, że wystarczy jak przyrządzi mu bardzo obszerne śniadania, a na inne posiłki sięgnie po prostu językiem głębiej do tych polików, bądź, ostatecznie pomoże sobie pięścią, z drugiej strony wizja zajścia w ciążę przerażała ją nie na żarty. Po piątym, ugaszonym pożarze przyjęła jednak pierścionek zaręczynowy, nie potrafiąc już tłumić jakże żywej wdzięczności wobec niego. I spędzili tę noc żywo i jednokierunkowo, a żaden z domowników nie zmrużył oczu do rana, gdyż w domu czuć było.. przenikliwy swąd niedawnej spalenizny.

 

Kilka miesięcy potem pokazał się pierwszy brzuszek i rósł, rósł, rósł, aż przerósł wszelkie oczekiwania, a ludzie potrąceni tym brzuchem, bo ciężko było wyjść na ulicę i kogoś nim nie zahaczyć, odczuwali skrajne emocje: od euforii po furię. Kobiety twierdziły, że to było miłe uczucie, i nie gniewały się, wręcz przeciwnie, pragnęły bycia szturchniętymi ponownie. Mężczyznom natomiast rosło ciśnienie, choć nie wiedzieli czemu. Jednak młoda kobieta ukrywała się w domu, siedząc wciśnięte w jedną ścianę, podczas gdy brzuch zajmował resztę rezydencji. 

Stan ten trwał, jak można zgadnąć, dziewięć miesięcy,a po nim.. Po tych dziewięciu miesiącach mentalnej tułaczki, dziecko.. samo wyskoczyło spomiędzy nóg i można było powiedzieć że.. poród przebiegł pomyślnie. Kiedy jednak matka, bo tylko ona była wtedy z młodą kobietą, ujrzała to dziecko, zrobiła minę, jaką znają nieliczni mężczyźni, po czym zemdlała. Młoda kobieta szybko ukryła swoje potomstwo niosąc je owinięte w becik na skórzanym pasku, opuściła wioskę, i włóczyła się po świecie żebrząc. W końcu zastała ją wojna.

 

Koniec Historii o młodej kobiecie

 

Ta kobieta musi nosić ze sobą jakiś skarb, sama widziałaś – mówił szeptem dziadek– Nosi go ciągle przy sobie, i ciągle do niego mówi. A widziałaś jaki wypchany jest ten becik ? Idąc zahacza nim ludzi!

Ale skarb nas nie interesuje – wydedukowała babcia, przecież jesteśmy bogaci, nie mamy tylko skąd wziąć pożywienia!

Ależ głuptasku – z kolei ciągnął dziadek – Nie o skarb nam chodzi! Tylko o skórzany pasek, Zjemy go i przeżyjemy jakiś czas!

Długo planowali całą akcję,omawiali wielokrotnie scenariusz napadu, dziadek tłumacząc coś babci gestykulował żywo; raz krzyczał, raz się śmiał, i powtarzali w kółko swoje rolę, a byli przy tym zdenerwowani i nerwowi. Potem, nocą, wyczekali odpowiedni moment, i kiedy kobieta wracała z żebrania, ze swoim tobołkiem, podbiegli do niej oboje,a babcia krzyknęła:

stać, to napad ! – Po czym wyszeptała do dziadka – Wszystko dobrze zrobiłam ?!

Na co dziadek szarpnął kobietę za ramię, a ta odwróciła się i.. becik zsunął się z dziecka, i ukazało się im ono w całej swej nagiej okazałości.

 

– czy Michał Anioł żył przed nami, czy po nas ? – spytała babcia, sądząc, że to on wyrzeźbił twarz chłopcu, była ona bowiem taka piękna. Kiedy jednak babcia spojrzała trochę niżej, zaniemówiła, potem zrobiła minę, której dziadek nigdy nie widział, i… zemdlała. A kiedy leżała na ziemi, wyszeptała – Co za wielkie.. przyrodzenie.

– A skąd ty wiesz o Michale Aniele, przecież ty nie oglądasz telewizji ani nie czytasz książek, gapisz się jedynie w te swoje freski.. – odpowiedział zaskoczony dziadek, a kiedy sam spojrzał na chłopca, potem trochę niżej, poczuł jak rośnie mu.. ciśnienie, i spuścił wzrok na ziemię, kręcąc w palcach frędzel od palta. 

 

Puścili kobietę wolno, babcia wzięła tylko od niej maila, bo nie chciała numeru telefonu, gdyż szczerze nienawidziła telefonów, i.. cóż, nie mieli wyjścia, kiedy wrócili do domu z niczym, dziadek położył na stole rewolwer, i usiedli oboje przy małym stoliku.

– Musimy to zrobić, kochanie..

– Tak, nie mamy wyjścia.

– Wiesz że potem nie będzie odwrotu..

– No zrób to wreszcie, zanim umrę z głodu – warknęła babcia. Babcia była na ogół miła dla dziadka, ale ze względu na okoliczności, sami rozumiecie..

Dziadek wziął do ręki pistolet, sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej… kluczyk. Po czym czujni wstali, i po schodach, rozglądając się na boki, zeszli do piwnicy. Szli długo, aż ich oczom ukazały się pancerne drzwi. Były to drzwi do ostatniej z ich spiżarni, pełnej.. jedzenia. Na pewno zdajecie sobie sprawę, z dramaturgii chwili i ciężkości decyzji. Jak oni mogli zrobić coś tak strasznego, jak mogli ruszyć ostatni zapas jedzenie, przecież gdyby wojna nie skończyła się piętnaście lat potem, zmarli by niechybnie z głodu. Teraz ja muszę naprawić ich błąd, i zamiast spiżarni, w piwnicy hoduję króliki i marchewki, które, jeśli wybuchnie wojna, wystarczą mi do końca życia !

 

HU ! Ahahahaha, ahahhaha !

Bójcie się, bójcie !

Ahahaha !

 

Koniec

Komentarze

Eksperymentatorze, zauważyłam, że źle zapisujesz dialogi. Tu znajdziesz wskazówki, jak robić to poprawnie: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dziwny tekst. Obawiam się, że poziom absurdu mnie przerósł. Niby zdania są poprawnie zbudowane, ale wydarzenia jakby działy się poza ogólnie przyjętą logiką. Dlaczego dziadek rzeźbił koniom na zębach figurki do brydża? Po co babcia wspinała się po pnączach? Jak można wyrzeźbić twarz żywego dziecka? Do podobnych pytań skłania niemal każde zdanie. Odniosłam też wrażenie, że ta opowieść składa się z wielu mniejszych historii o babci i dziadku.

No, ja też odpadłam. Gdyby to było na stronie surrealizm redivivus, to może by się obroniło, choć też z trudem. Czytając to jednakowoż na stronie fantastyka.pl z przykrością stwierdzam, że fantastyki nie widzę, bo absurdalne skojarzenia i przeinaczanie rzeczywistości na tej podstawie (figurki do brydża itp.), to nie fantastyka. Próba opowieści szkatułkowej też taka sobie.

Technicznie też ze sporymi usterkami.

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję bardzo za czytanie i komentarze, które przyjmuję z pokorą. Jeśli chodzi o błędy w dialogach jak tylko będę mógł zapoznam się z zasadami.

Ech, gdzie te szczęsne czasy, gdy czytałem Fuentesa! ;). Rozumiem, że to coś w Twoim opku-eksperymencie, to ni mniej ni więcej a realizm magiczny połączony z opowieścią szkatułkową, ale wyjaw mi, proszę, co to są "szczegóły członków familii"???

Musisz jeszcze tę formę poćwiczyć, bo choć konceptów Ci nie brakuje, to opakowanie ci się mocno rwie (znaczy – owa forma). Przez co czytelnik potyka się na szwach i łączeniach tych konceptów ustawicznie i zaczyna pytać sam siebie: "po co?".

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

A więc tak, opowiadanie jest eksperymentalne dla mnie, jest ono drugie w moim życiu więc tłumaczę sobie że jest jeszcze dla mnie nadzieja. Mi wydaje się ono logiczne i spójne, bo oczywiście inaczej bym go nie opublikował.

 

Szczegóły członków familii – prze to sformułowanie rozumiem szczegóły na temat ich życia, ale może rzeczywiście pojechałem trochę..

 

Jeżeli chodzi o pierwszą część opowiadania, to bardziej krótkie wiersze o absurdalnej treści; takie wycinki z życia dziadka i babci ;)

 

I tak samo figurki do brydża to po prostu absurd, którym poniekąd, w literaturze, jestem zafascynowany.

 

Dzięki jeszcze raz za czytanie, tekstu nie chcę bronić w żaden sposób,

 

Pozdrawiam

absurd, którym poniekąd, w literaturze, jestem zafascynowany.

I super, ale, jak napisałam – to raczej surrealistyczne skojarzenia niż fantastyka ;) Wśród tych absurdalnych skojarzeń jedne są całkiem fajne (to z umywaniem rąk), inne lekko wysilone. Przerost formy nad treścią rzadko wychodzi dobrze. Mógłbyś to popchnąć w stronę weird, ale to, co zaprezentowałeś, nie jest ani przerażające, ani rozłażące się w totalną dziwność. Balansujesz gdzieś na granicy realiów i absurdu, ale całość nie daje satysfakcji czytelniczej.

http://altronapoleone.home.blog

Wiem, jesteś już którąś z kolei osobą, która zwraca mi uwagę, że moje teksty nie są związane z fantastyką, i o wszem (!) nie są, i gdyby w gatunkach nie było opcji “inne” nie opublikowałbym ich tu. Jednak przy zaznaczaniu gatunków jest przecież wybór dla opowiadań nie związanych z fantastyką.

 

Co do reszty nie polemizuje bo masz swoje własne zdania, a ja dopiero zaczynam pisać dłuższe teksty, poza tym musi być jak mówią czytelnicy, postaram się pisać lepiej

 

Pozdrawiam :)

“Inne” są dla gatunków i odmian fantastyki, które nie mieszczą się w świętej trójcy “sf – fantasy – horror”, ale jednak są fantastyką :)

http://altronapoleone.home.blog

…gdyby w gatunkach nie było opcji “inne” nie opublikowałbym ich tu.

EzperymentatorzeWielki, to jest portal fantastyczny i tutaj “inne”, znaczy także fantastyczne, ale nie znajdujące odpowiedniego tagu w dostępnych oznaczeniach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ok, dobra, poddaje się ;)

 

Jeśli będę coś tu publikował, będzie związane z fantastyką,

 

Pzdr

Przeczytałam, ale nie mam pojęcia, ExperymentatorzeWielki, co miałeś nadzieję opowiedzieć. Nadmiar absurdu nie zastąpił braku fantastyki. :(

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, np. zlekceważona interpunkcja mocno utrudnia lekturę, ale nie wskazałam żadnych błędów, bo skoro do tej pory nie poprawiłeś dialogów, uznałam że szkoda mojego czasu na wypisywanie błędów i usterek, które zapewne do niczego Ci się nie przydadzą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm, mnie też absurd przerósł.

Skojarzył mi się z tekstami, z których naśmiewaliśmy się w podstawówce; coś w stylu “W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu usiadła siedemnastoletnia staruszka i nic nie mówiąc, rzekła…” – podobnie nic się nie trzyma kupy.

Ale napisane lekko. Wydaje mi się, że gdybym potrafiła się w tym połapać, to czytałoby się przyjemnie. Przynajmniej kawałki z rozsądną fabułą mi się podobały.

Babska logika rządzi!

Dziwne.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka