- Opowiadanie: arko - W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO - BAJKA TROCHĘ PSEUDONAUKOWA

W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO - BAJKA TROCHĘ PSEUDONAUKOWA

Poprzedni tekst skasowałem. Obecny jest po pierwszej redakcji.  100 % będzie w ebooku, pewno za free.  

Będzie jeszcze druga redakcja.  Wydrukuję 15 sztuk, w cyfrze. Jest to zabawa. 

Tekstu jest więcej, podobnie jak i rysunków.  

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO - BAJKA TROCHĘ PSEUDONAUKOWA

 

Dzień miał się ku końcowi. Zmęczony już byłem, a miałem jeszcze uśpić wnuczkę, co nie wywoływało we mnie entuzjazmu.

Inga to bardzo żywe dziecko. W zasadzie nie chodzi, tylko biega, do tego przez cały czas mówi, mówi i mówi.

Czasami – kiedy już zasnęła – przyglądałem się jej i zadziwiał mnie ten stan bezruchu, w jaki sen ją wprowadzał. Inga a bezruch… Hmm, to sprzeczność.

– Inga! Opowiedziałem ci już dwie bajeczki i zamykaj oczka, bo Morfeusz za oknem już czeka – powiedziałem stanowczo, lecz łagodnie. Ten mój pomysł z Morfeuszem od jakiegoś czasu działał. Początkowo wnuczka była nieufna i traktowała to jak bajkę, do czasu aż pokazałem jej jakiś jego wyguglowany wizerunek. W necie jest jednak jakaś siła perswazji.

– Dziaaadeeek! A możesz mi jeszcze powiedzieć jedną, ostatnią bajeczkę? Plisss!

– Dobrze, ale masz mieć zamknięte oczka, bo inaczej Morfeusz nie zabierze cię do krainy snów. Gdy tylko otwierasz oczka, to on ucieka!

Inga nic nie odpowiedziała, ale widać było po niej, że intensywnie myśli, bo lekko zmarszczyła brwi. Widziałem to, ponieważ usypiała przy zapalonej lampce, która rzucała słabe światło. Jak ją próbowałem wyłączyć, Inga zawsze się awanturowała, więc dałem sobie z tym spokój.

– Dziaaadeeek? A czy może mnie Morfeusz zabrać z tobą, na sam koniec kosmosu? – Ostatnie słowo wypowiedziała niewyraźnie, bo lekko przy tym ziewnęła. To był dobry znak. Już wiedziałem, że od pierwszego ziewnięcia do zaśnięcia zazwyczaj upływało tylko kilka minut.

– Tak, Żelku. Dziś Morfeusz zabierze ciebie i mnie na sam koniec kosmosu – powiedziałem to wolno i szeptem, aby mój głos był kojący i usypiający.

Czasami nazywałem Ingę Żelkiem – to przezwisko nawet do niej pasowało. Wystarczyło na nią krzyknąć, a mogła się rozkleić… niczym prawdziwy żelek zbyt długo przetrzymywany w ciepłej dłoni.

Inga tę ksywkę nawet polubiła. Nie zdradzę poprzedniej, bo gdy ją wypowiadałem, nie patrzyła na mnie – była zła. Miała wtedy kilka lat i nazywała się Inga Narczyk. Nazwisko sobie skracała, pewno przez trudność wymowy. Ona była Inga Narczyk, a nie jakaś tam… 

– Na koniec kosmosu prowadzą dwie drogi: jedna dłuższa, druga trochę krótsza. Którą polecimy, Żelku? No i bardzo się cieszę, że razem z tobą zobaczę, co jest na końcu wszechświata.

– Okej. Ale polecimy krótszą drogą – powiedziała to ledwo słyszalnym głosem, po czym dłuuugo ziewnęła i… chyba usnęła.

Zawsze kiedy usypiam wnuczkę, staram się trzymać ją za rączkę albo w jakiś inny sposób położyć moją dłoń na jej. Miało to wymiar praktyczny, ponieważ tuż przed zaśnięciem mogłem wyczuć u dziecka delikatne zrywy przysenne. Odliczałem wtedy do dziesięciu i spokojnie mogłem wstać i odejść od łóżeczka, bez obawy, że usłyszę kolejne „Dziaaadkuuu”?

Usypianie wnuczki było uciążliwe, ale miało w sobie też coś, co wynagradzało mi trud włożony w uśpienie dziecka. Opowiadałem jej wtedy, jak powstało nasze słoneczko i kiedy ono umrze. O tym, że gwiazdy na niebie są również innymi słoneczkami i że gdzieś tam, daleko w niebie, może jakaś inna dziewczynka teraz usypia i spogląda na naszą gwiazdkę. Mówiłem o tym, że jak nasze Słońce będzie umierać, to ludzie polecą rakietami na Tytana, księżyc Jowisza, bo na Ziemi będzie za gorąco. Za cztery miliardy lat na pewno nas już nie będzie, ale świat dziecka musi być bezpieczny i piękny, więc o mniej przyjemnych rzeczach jej nie mówiłem.

Opowiadałem o wszechświecie. O tym, jak ogromny jest, i o tym, że powinien mieć koniec. Rozmawiałem z sześciolatką – skoro wszystko dla niej musiało mieć koniec, to i wszechświat musiał mieć koniec.

Ja w to wierzę. Można oczywiście tworzyć inne wymiary, zakrzywiać przestrzeń lub prostować według uznania, ale te wyjaśnienia są dla mnie mętne. No bo jeśli wszechświat wyobrazimy sobie jako sferę, niemającą początku ani końca, choć o skończonej powierzchni, to jednak sferę wyobrażamy sobie zawieszoną w trzecim wymiarze. Sfera wszechświata jest tu tylko prostą wizualizacją analogicznych, trójwymiarowych struktur przestrzeni. Po co mnożyć ilość bytów ponad potrzebę? Znamy trzy wymiary przestrzenne i przyjmijmy więc, że najbardziej prawdopodobne jest to, że wszechświat też je ma trzy. Niech  będzie nawet czwarty wymiar, tak na zapas! Ale pięć, dziesięć czy dwadzieścia? W czas, jako czwarty wymiar naszej przestrzeni, raczej nie wierzę. Dla mnie czas jako niezależny byt nie istnieje.

Tym razem nie wyczułem u wnuczki szarpnięć ciała, byłem zbyt zmęczony. Szybko usnąłem, będąc przytulony do Ingi.

 

***

 

Na podwórku stała nieduża rakieta, miała zaledwie kilka metrów wysokości i niewiele więcej długości. Przypominała raczej batyskaf z wypukłym oknem obserwacyjnym. Pojazd stał na dwóch stalowych płozach. Z tyłu rakiety wystawało coś na kształt dyszy.

– Załoga w komplecie? – zawołał Morfeusz, mrugając porozumiewawczo do mnie i Ingusi.

Był to przystojny mężczyzna w średnim wieku. Wyglądał normalnie: koszula, spodnie z jeansu, oczy lekko ukośne, trochę jak u Chińczyka. Ten lekko azjatycki typ urody dodawał mu zarówno tajemniczości, jak i uroku.

– Tak jest! Możemy lecieć, Morfeuszu – powiedziała zdecydowanie Inga.

Była to odważna dziewczynka, błyskawicznie nawiązująca kontakty z zupełnie obcymi ludźmi. Od razu zakryła uszy rączkami. Postąpiła tak, ponieważ niedawno pokazałem jej, jak w niebo startuje mała modelarska rakietka. Towarzyszył temu bardzo głośny hałas. Był to jakiś rodzaj nieco dłużej trwającego huku – a może gwizdu lub syku? – słabnący tym bardziej, im wyżej wspinała się rakieta usadowiona na szczycie pióropusza iskier pomieszanych z dymem.

– Ingusiu! Nie zatykaj uszu! – krzyknął Morfeusz. 

 

 

– Wystartujemy w inny sposób. Będziemy się w magiczny sposób zmniejszać, a silniki rakietowe posłużą nam tylko do tego, abyśmy mogli czasami manewrować i jak najszybciej wrócić do domu. Jak widzicie, pojazd nie jest duży, ponieważ na koniec kosmosu polecimy krótszą drogą.

Bardzo dziwne, prawda? – pomyślałem jeszcze. Lecimy na koniec wszechświata, a mamy się zmniejszać!

– Wow! Naprawdę? A jak szybko będziemy się zmniejszać? – zapytała zaciekawiona Inga. Jej oczy zrobiły się wielkie niczym pięciozłotówki.

– Co dwie sekundy będziemy dwa razy mniejsi – odparł Morfeusz. – Około czterdziestej sekundy wlecimy w świat bakterii. – Potem podał jeszcze kilka dalszych matematycznych wyjaśnień, które skierował do mnie, bo Inga i tak by ich nie zrozumiała. Zresztą Inga nas nie słuchała, bo ledwo Morfeusz zaczął mówić, za okienkiem rakiety zobaczyła kotka.

 

 

 

EDIT: Mam już tekst poprawiony przez kolejnego redaktora. Nie będę tu jego zamieszczał. W swoim czasie dam linka do ebooka. A obiecany egzemplarz wyślę. 

Koniec

Komentarze

Arko, kropka w tytule jest błędem – usuń ją.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Arko, kropka w tytule jest błędem – usuń ją.

 

W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO BAJKA TROCHĘ PSEDONAUKOWA

 

Wpisując w googlach dla bajki “W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO. BAJKA TROCHĘ NAUKOWA” kropka wszędzie jest. Jakby inni tak samo uważali to ją usunę. Potem dorzucę jeszcze kilka obrazków więc dokonam edycji. Próbowałem teraz ale się nie udało. Ten sam rozmiar obrazka. Cały czas pchał się na samą górę. 

 

Strona tytułowa jest na próbę. Tam w tytule kropki nie ma i nie będzie. Będzie inny układ liter, rozmiar i kolor czcionki. 

 

Spokojnych Świąt. 

nie ma

A może: W POSZUKIWANIU NAJWAŻNIEJSZEGO – BAJKA TROCHĘ PSEDONAUKOWA

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Choć tytuł i ilustracje całkiem jasno dają do zrozumienia, dla kogo przeznaczona jest opowieść, to postanowiłam zmierzyć się z tekstem, jednak gdzieś tak w połowie odpadłam, albowiem opisywane sprawy nie zdołały mnie, niestety, niczym zainteresować.

Nie wiem dla dzieci w jakim wieku jest przeznaczona ta historia, ale skoro jej bohaterką jest sześcioletnia dziewczynka, mniemam że chyba dla jej rówieśników i zastanawiam się, czy tekst będzie dla nich zrozumiały – poza początkiem, kiedy dziadek usypia wnuczkę, rzecz jasna.

 

ko­szu­la, spodnie z je­an­su… ―>  …ko­szu­la, spodnie z dżinsu… Lub: …ko­szu­la, dżinsy

Używamy pisowni spolszczonej.

 

oczy lekko uko­śne, tro­chę jak u Chiń­czy­ka. Ten lekko azja­tyc­ki… ―> Powtórzenie.

Proponuję: …oczy nieco skośne, tro­chę jak u Chiń­czy­ka. Ten lekko azja­tyc­ki

 

Od mo­men­tu po­ja­wie­nia się zero na ze­ga­rze… ―> Od mo­men­tu po­ja­wie­nia się zera na ze­ga­rze

 

Dom już dawno znik­nął, kotek także, po­nie­waż za­sło­ni­ło ich coś strze­li­ste­go… ―> Dom już dawno znik­nął, kotek także, po­nie­waż za­sło­ni­ło je coś strze­li­ste­go

 

za­sło­niło­ ich coś strze­li­ste­go, zie­lo­ne­go i sze­ro­kie­go. ―> Coś strzeliste, jest z definicji smukłe i wysokie, więc raczej nie może być szerokie.

 

A może jed­nak było ina­czej i obaj z Ingą śni­li­śmy to samo? ―> Piszesz o dziadku i wnuczce, więc: A może jed­nak było ina­czej i oboje z Ingą śni­li­śmy to samo?

Obaj to dziadek i wnuczek.

 

śni­li­śmy to samo. Może Mor­fe­usz za­brał nas na wspól­ną wy­ciecz­kę. Kilka już razy do­świad­czy­łem świa­do­me­go snu. Śni­łem na przy­kład… ―> Czy to celowe powtórzenia?

 

co mnie ota­cza­ło i my­śla­łem wtedy:

Nie, to nie może być snem, po­nie­waż wszyst­ko wokół mnie jest zbyt re­ali­stycz­ne! ―> Zbędny enter, mysłi nie musisz zapisywać od nowego wiersza.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

o dłu­go­ści fali więk­szej niż obiek­ty, jakie do­strze­ga­my? ―> …o dłu­go­ści fali więk­szej niż obiek­ty, które do­strze­ga­my?

 

– Świa­tło, jakie do­cie­ra do na­szych oczu, nie po­cho­dzi z prze­strze­ni, jaką ak­tu­al­nie mi­ja­my… ―> Proponuję: – Świa­tło, do­cie­rające do na­szych oczu, nie po­cho­dzi z prze­strze­ni, którą ak­tu­al­nie mi­ja­my

 

na po­wierzch­ni na­sze­go okna, które pełni funk­cję ekra­nu. In­for­ma­cja rzu­to­wa­na na niego jest… ―> …na po­wierzch­ni na­sze­go okna, które pełni funk­cję ekra­nu. In­for­ma­cja rzu­to­wa­na na nie jest

 

Mi­ja­my teraz świat atomu, potem ko­lej­no pro­to­nu, a na­stęp­nie kwar­ku. ―> …a na­stęp­nie kwar­ka.

 

do­strzec to, co chciał­bym Wam po­ka­zać. ―> …do­strzec to, co chciał­bym Wam po­ka­zać.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

do­pa­so­wa­ny jest do czasu świa­ta, z ja­kie­go wy­star­to­wa­li­śmy. ―> …do­pa­so­wa­ny jest do czasu świa­ta, z którego wy­star­to­wa­li­śmy.

 

to byłeś w trzech miej­scach na raz. ―> …to byłeś w trzech miej­scach naraz.

 

– Tak. Wasi naukowcy w teorii, jaką nazwali teorią strun… ―> – Tak. Wasi naukowcy w teorii, którą nazwali teorią strun

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Książka W POSZUKIWANIU NAJWAZNIEJSZEGO – BAJKA TROCHĘ NAUKOWA też jest niby dla dzieci co sugeruje okładka 

 

 

ale dziecko tej książki nie zrozumie choć napisana jest “lżej”. 

 

Od najmłodszych lat interesowała mnie fizyka ale w dorosłym życiu nie było na nią czasu. Zapytacie się fizyka o foton, bozon, lepton, proton, kwarka…będzie cytował to czego się wyuczył i nie wiele z tego będzie rozumiał. Jak można być w dwóch miejscach na raz ?. Czym jest pole Higgsa itp.  

 

Cel tej książki jest jeden. Przez Morfeusza przemycić moje poglądy na to:

 

gdzie podziała się antymateria

budowa wszechświata, jego granic. 

 czy istnieje ciemna materia, energia

skąd wzięła się przestrzeń. 

Jestem przekonany, że mam rację. Może kiedyś nauka potwierdzi to co napisałem ?. :-)

 

15 sztuk wydam w najlepszej wersji plus ebook. O ile wydam a nie jest to jeszcze w 100 % pewne. Nie o koszty tu chodzi ale też mój czas. Na pewno będzie ebook i oddam jego za free. A jakby się spodobała (dorośli interesujący się fizyką) to wydam w druku. 

 

 Z trudem mi to poszło. Jeszcze jedna redaktorka ma to poprawić i czekam na jej pracę. Nie mam talentu do pisania, na wyobraźnię jednak nie narzekam.  

 

A forma bajki…tylko po to aby mi nie zarzucili, że na stare lata głupieję :-) 

Sporo jest w tej bajce prawdy. Jest wnusia, bajki na dobranoc, rozmowy o wszechświecie, babci Julci , coraz trudniejsze pytania wnusi itp. 

Moja silna niechęć do religii wzięła się po przeczytaniu książki “System przyrody”. Nie wolno jej było czytać nawet hierarchom kościoła. Książka rozjeżdża religijność (ale nie wiarę) w dwa dni.  

 

Bardzo dziękuję za opinię. Jeśli wydam 15 sztuk drukiem to jeden egzemplarz oddam koleżance.  

 

 

 

 

 

 

 

nie ma

Rozumiem Twoją motywację do napisania tej opowieści i w pewnym sensie żałuję, że moja niechęć do fizyki nie pozwoliła mi jej dokończyć. Jednakowoż nie wykluczam, że może kiedyś jeszcze coś się we mnie odmieni i wrócę tu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam

 

Strasznie długo to trwało ale ebook już jest a wersję drukowaną wydam w ilości 20 egzemplarzy i rozdam. Jeden obiecałem koleżance “regulatorzy”, pamiętam i się odezwę.

 

 

Napisałem dla siebie. Jeden raz i na tym kończę bo… nie mam talentu do pisania. Pozostanie mi ładna pamiątka. Są piękne rysunki i zależało mi na numerze ISBN. Wszystko jest yes

 

Pozdrawiam arko

 

 

 

 

nie ma

Bardzo dużo informacji. Można przez to przelecieć, ale chcąc większość zatrzymać, trzeba czytać powoli, może nawet porcjami. Bajka dla dorosłych, dla dzieci fragmenty, a może przeciwnie? 

Bajka jest tylko pretekstem dla przekazania mojej wizji powstania i budowy wszechświata. Umieściłem to w uzupełnieniu, na samym końcu: wyliczyłem nawet maksymalną średnicę wszechświata . A czy jest to poprawna liczba ?. Sporo zależy od tego, czy założenia są poprawne np. jaka jest średnica obserwowalnego wszechświata i co leży dalej ?. Ponoć gó…o na wejściu da zawsze gó…o na wyjściu :). 

W bajce jest też 40 % prawdy bo rzeczywiście sporo z tego co opisałem opowiadałem mojej wnusi.

Dziś zgłosiłem w Ridero druk wersji książkowej plus zamówiłem kilkanaście sztuk w wersji z okładką twardą. Napisałem to dla wnusi i siebie. 

W ogóle to zachwycony jestem serwisem Ridero. Można za free wydać własną książkę. Sukces to zupełnie odrębna sprawa. U mnie nie było “za free” bo zapłaciłem za piękne ilustracje i dwie redakcje a i tak nie jstem zadowolony z treści. Ale mnie o to uzupełnienie chodziło plus numer ISBN. 

Jestem fizykiem – amatorem. 

 

Pozdrawiam arko

nie ma

Nowa Fantastyka