- Opowiadanie: sy - Krampusnacht

Krampusnacht

Bardzo miło mi tu wrócić do was po niemal roku nieobecności na portalu! Za wyłapanie błędów w tekście wdzięczność swą wyrażam dla Wiktorora Łowskiego i wilka zimowego. Niezastąpione bestie ❤.

W tym miejscu chciałabym też podziękować Wiktorowi, za to, że przez ten ostatni rok trzymała kciuki za mój powrót do pisania, była mi opoką i wsparciem i nigdy nie zwątpiła, że się uporam kiedyś z moimi demonami. Jestem szczęściarą, mając taką przyjaciółkę :3.

To tyle! Dodam jeszcze tylko, że opowiadanie inspirowane mitologią germańską, niezbyt wesołe, ale miałam ochotę napisać coś poważniejszego, więc oto jest. Zapraszam do lektury!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Krampusnacht

Tego roku zima przyszła wyjątkowo wcześnie, zagrzebując domy pod zwałami śniegu, jakby sama Holda sprowadziła wściekłą zamieć. Tak zresztą powiadali ludzie, robiąc przy tym znak krzyża lub spluwając, żeby odżegnać urok demona. Jeszcze w październiku biała pokrywa sięgnęła okien, co upodobniło wioskę do sterty piernikowych ciastek zanurzonych w cukrze. Kora świerków zamarzała tak, że podczas wichury drzewa łamały się jak cienkie zapałki. Mroźne powietrze niosło dźwięk trzasków na wiele mil.

– Słyszysz, mutti? Słyszysz? – piszczały dzieci z przylepionymi do okien buziami, wpatrując się w ciemny las porastający podnóże Alp. – Czy to olbrzym nadepnął na wykrot?

Świat był jednak pełen straszydeł znacznie gorszych od olbrzymów i nawet bliskość matczynego ciepła nie zawsze pomagała się przed nimi ustrzec.

 

✼ ✼ ✼

 

Mein Gott! Danielu, włóż płaszcz ojca i idź wydoić krowę, przecież muczy od rana. I nie każ mi mówić drugi raz, bo cię przełożę przez kolano!

W małej izbie było ciasno jak w trumnie; najmłodsza córka Alexandry bawiła się lalkami z dwiema dziewczynkami od Krämerów, które przesiadywały u nich niemal cały dzień, starszy syn strugał w drewnie zaraz przy piecu obok drzemiącej babki. Alexandra rozejrzała się, lecz nie mogła znaleźć młodszego syna. Spojrzała na Frederika, a ten bez odrywania wzroku od kawałka szczapy kiwnął głową, wskazując na miejsce za paleniskiem.

– Tu jesteś, gałganie. – Dopadła Daniela niespodziewanie. – Nie łam swojej matce serca i zrób to, o co cię proszę. Bo znajdziesz z rana popiół miast podarku!

– Dlaczego Hanna nie może wydoić krowy? – zapytał chłopiec, ściągając brwi. – Przez całe dnie bawi się tylko głupimi lalkami.

– Ma pięć lat, zastanów się, czego od niej wymagasz.

Kobieta nie podnosiła ręki na żadne ze swoich dzieci. Zdarzyło jej się raz uderzyć Hannę, gdy ta jako trzylatka podbiegła do konia od strony zadu. Dziewczynka dostała wtedy mocne lanie, ale równie mocno matka ją przytuliła, wiedząc jak bardzo było to niebezpieczne. Zawsze ograniczała się jedynie do gróźb, które skutkowały wykonaniem w pośpiechu poleceń, jednak przy Danielu walczyła sama ze sobą, aby nie sięgnąć po pas. W to dziecko wstępował czasami sam diabeł.

 Alexandra wypowiedziała myśl na głos.

– Aaa, chrrr… diabeł? – chrapnęła babka, zlizując ślinę z ust. – Nie wzywajcie czartów, bo mogą przyjść naprawdę. Zwłaszcza dziś, w Krampusnacht.

– Babciu, pomyliłaś się – zachichotała Hanna. – Dziś jest noc świętego Nikolausa.

Starucha wyraźnie się ożywiła. Wyprostowała plecy na tyle, na ile pozwalał jej okazały garb i gestem zaprosiła do siebie dzieci. Frederik niechętnie odłożył wystruganego do połowy ptaszka.

– Taak, tu mi ciepło w spróchniałe kości, a więc…

– Wkrótce zajdzie słońce – wtrąciła Alexandra, biorąc się pod boki – Co z krową?

Babka machnęła dłonią.

– Muczy od rana, parę chwil jej nie zbawi, a nicponie może wyciągną lekcję. Zwłaszcza chłopak.

Daniel warknął pod nosem. Nadal stał z założonymi rękami, gdy dziewczynki usadowiły się u stóp starszej kobiety.

– A więc…

 

✼ ✼ ✼

 

Nie wiecie, kim jest Krampus? Boże litościwy, już dobrze, przypomnę… Krampus, bezużyteczne gałgany, to towarzysz świętego Nikolausa. Ale nie byle jaki towarzysz, otóż to sam diabeł we własnej osobie. Kudłaty i czarny jak niedźwiedź, i tak samo wielki; nie jestem pewna, czy dwóch chłopa, jeden stojący drugiemu na ramionach, by go przewyższyło. Ma łeb kozy z wytrzeszczonymi ślipiami, a język tak długi, że jak go wywali na wierzch, to czubek sięga piersi. Kopyt nikt mu nie podkuł, mimo to porusza się bezszelestnie. Jedynie wprawione ucho może dosłyszeć, jak łańcuchy zaplątane w jego rogi szczękają, gdy nadchodzi. Demon dźwiga na plecach pleciony kosz, do którego zbiera niegrzeczne dzieci, podobnie jak zbiera się snopki trawy.

Gdzie Krampus zabiera dzieci, zapytacie? Ano, jedni powiedzą, że do swojej pieczary. Tam zdejmuje z nich skórę i gotuje zupę z młodego mięsa. Drudzy stwierdzą, że odbywa swoistą podróż w przeszłość, pokazując nicponiom, ile przykrości wyrządzili rodzicom. Dopiero potem rozszarpuje je na strzępy. Ja jednak twierdzę, że porywa je do samiuśkiego piekła, a musicie wiedzieć, że wejście do czeluści ukryte jest gdzieś tutaj, między szczytami Alp.

Frederiku, gdy miałam tyle lat, co ty, w domu obok mieszkała moja rówieśniczka. Carla Möhl. Dobrze pamiętam to imię, bo do dziś słyszę głos zrozpaczonego ojca Carli, wołającego je, błądzącego pod kościołem i błagającego ludzi, żeby poszli z nim szukać córki, po tym, jak zaginęła.

Carla była nieznośna dla wszystkich. Matkę doprowadzała do łez, ojca do granic cierpliwości, a rodzeństwo do wściekłości. Całymi dniami włóczyła się gdzieś, unikając obowiązków w domu i szkole, a kiedy przychodziła zima, tak że życie ograniczało się raptem do obejścia wokół domu, po prostu siedziała z założonymi rękami. Gdy bito ją pasem, zaśmiewała się aż do bólu brzucha, jakby jaki zły duch w nią wszedł. Podobnie jak ty, Danielu, Carla miała niewyparzoną gębę. Podejrzewam, że nawet wyszorowanie jej mydłem nic by nie dało.

Nad ranem siódmego dnia grudnia dziewczyna po prostu zniknęła. A trzeba wam wiedzieć, że panowała wtedy wyjątkowo sroga zima. Zaspy sięgały dachów, domownicy spali skupieni przy piecach, w strachu przed zamarznięciem we śnie, a nierzadko też głód zaglądał w oczy, kiedy to śniegi trzymały do maja. Niemożliwe więc, żeby Carla wyszła gdzieś, nie zostawiając żadnych śladów.

Ale ślad był. Pojedynczy, niewyraźny, ledwo dostrzegalny w śniegu ciągle nanoszonym przez mroźny wiatr.

– Odcisk… odcisk kopyta – lamentowała pani Möhl.

Tak, tak, Hanno, nie rób takich wielkich oczu. Wszyscy już domyślali się, że po Carlę przyszedł Krampus, za to, że była niegrzecznym dzieckiem. Bo musicie też wiedzieć, nieznośne urwisy, że demon co roku towarzyszy świętemu Nikolausowi, lecz zwykle czeka ukryty w ciemnościach, które są jego królestwem. Czasami wchodzi na dachy domów, tłukąc o deski, by stamtąd rozkoszować się zapachem dziecięcego mięsa. Jeśli będziecie grzeczni, czart nic wam nie zrobi, jeśli jednak będziecie rozrabiać jak Carla…

Pan Möhl klął się na wszystkie świętości, że odnajdzie córkę, chociaż nikt nie był skory, żeby go wesprzeć w swym szaleństwie.

– Pomyśl, Julianie – mówili mu sąsiedzi – prosisz nas, żebyśmy zeszli do samego siedliska diabła. Masz jeszcze żonę i dzieciaki…

– Wola Boga przejawia się także w działaniach szatana – tłumaczył ksiądz, gdy w którąś z kolei niedzielę mężczyzna zaczepiał mieszkańców zmierzających na mszę. – Sprzeciwianie się jej stanowi grzech.

Ach, nie pojmiecie codziennego strachu o zdrowie dzieci, póki sami nie zostaniecie rodzicami. W przeddzień Wigilii pan Möhl wyszedł z domu, by już nie powrócić. Ludzie rozprawiali, że umarł gdzieś na mrozie, a jego ciało zostało przysypane śniegiem albo rozszarpane przez niedźwiedzie. Znaleźli się też tacy, co twierdzili, że zdołał odnaleźć zejście do piekła, lecz nikczemny Krampus nigdy go z niego nie wypuścił. Cóż, jakkolwiek historia by się nie kończyła, nikt nie miał wątpliwości, że tamtego ponurego grudnia demonowi nadarzył się urodzaj jakich mało.

 

✼ ✼ ✼

 

Mutter, dlaczego niepokoisz dzieci przed zmierzchem? Hannę będą dręczyć w nocy koszmary. – Alexandra zmarszczyła czoło. – Dość tego. Ty, Danielu, idź do obory. Nie, nie chcę słyszeć żadnej odmowy. Hanna bez dyskusji ma posprzątać zabawki. Dziewczynki – zwróciła się do córek Krämerów. – Czas wracać do domu, w każdej chwili może zerwać się wichura.

– Babciu, to tylko głupia opowieść, którą zmyśliłaś – machnął ręką Daniel. – Krampus nie istnieje, tak samo jak święty Nikolaus i Bóg.

Tego było już za wiele. Alexandra chwyciła miotłę i wygoniła Daniela w śnieg, tak jak stał. Zimne powietrze wtargnęło do izby niczym nieproszony gość.

– Marsz do obory, czarcie! Skaranie boskie z tobą.

– Jeśli ją zmyśliłam – krzyknęła jeszcze starucha za wnukiem – to jak wytłumaczysz zniknięcie chłopaka od Wincklerów pięć zim temu?

Mutter, to był wypadek – westchnęła Alexandra. – Znaleźli go w kwietniu w dole rzeki. Przestań kłaść dzieciom do głowy bzdury.

– Rozerwanego na kawałki? – nie dawała spokoju staruszka.

– Frederiku – klasnęła w dłonie kobieta, chcąc odciągnąć myśli wszystkich od przykrego tematu. – Trzeba wystawić buty na zewnątrz, bo nie odwiedzi nas święty Nikolaus z podarkami!

Najstarszy syn kobiety wyrwał się z zamyślenia. Hanna doskoczyła do brata i pociągnęła za rękaw.

– Frederiku, bo nie odwiedzi nas święty Nikolaus!

– Babciu – zaczął chłopak, który do tej pory nie powiedział ani słowa. – Skąd Krampus wie, do którego dziecka przyjść?

Starucha przeżuła bezzębne dziąsła, zastanawiając się chwilę. Wyglądała jak pomarszczona śliwka susząca się na palenisku.

– Ano, zwyczajnie. Wie.

 

✼ ✼ ✼

 

Późną porą, gdy wioska zdążyła się już zapaść w gęstą ciemność nocy, na głównej drodze prowadzącej do kościoła ktoś się zjawił. Staruszek kroczył ociężale podparty kosturem, dźwigając na plecach duży, wypchany wór. Raz za razem długa broda kołysała się na silnym wietrze niosącym zamieć. Wysłużony płaszcz obszyty króliczym futrem wciąż zbierał grudki śniegu, mimo to starzec nie pozostawiał za sobą żadnych śladów, zupełnie jak duch.

Zaczął od najokazalszego w okolicy domu starego pana Taulera, żyjącego samotnie siedemdziesięciolatka, który znajdował rozrywkę w upijaniu się i oszczędzaniu na pensjach dla owczarzy pracujących u niego podczas wypasu. Staruszek wyjął z worka parę główek rozmiękłej cebuli i wrzucił je do butów ustawionych równo przed drzwiami.

Szedł przez zaśnieżone ścieżki od domu do domu, wykładając najrozmaitsze przedmioty: ciągutki, suszone owoce, gałgankowe lalki, drewniane samoloty i lokomotywy, przynęty na ryby, igły z nićmi, szaliki, chusty, skarpety. Za framugi niektórych okien wsuwał wiązkę rózgi lub sypał na parapet popiół. Mężczyzna miał po tym wrażenie, że cuchnący zapach wilgotnej sierści stawał się mocniej wyczuwalny, jakby jego odwieczny towarzysz postanowił podejść bliżej, choć pod osłoną mroku nie dostrzegł nigdzie znajomego kształtu.

Buty przed drzwiami Alexandry wypełniły się kilkoma monetami, orzechami, wzorzystymi wstążkami, nowym scyzorykiem dla Frederika, porcelanową owieczką dla Hanny. Staruszek uśmiechnął się nieznacznie, wrzucając do znoszonych bamboszów babki ziołową maść rozgrzewającą członki, jednak kiedy spojrzał na puste buty Daniela, pokręcił głową rozczarowany. Stał tak chwilę nieruchomo, aż w końcu zza płaszcza wyciągnął kawałek węgla i narysował nim na drewnie dziwny symbol z nieznanego języka. Znak przypominał drzewo z sięgającymi ku górze gałęziami, układającymi się w literę O. Zaproszenie.

Starzec zarzucił na plecy ciężki worek, lecz zatrzymał się w pół kroku, nie zdążając choćby wyjść za zagrodę. Krampus pojawił się w odległości kilkunastu stóp. W ciemnościach zarys ogromnej sylwetki przywodził na myśl ponurą rzeźbę nagrobną. Ślepia demona o poziomych źrenicach odbijały blask księżyca mętną, żółtą barwą. Wypuścił powietrze przez nozdrza niczym wściekły buhaj, po czym potrząsnął rogatym łbem, aż szczęknęły łańcuchy. Najwyraźniej do żadnego z mieszkańców nie dotarł hałas, bo lampy w oknach nadal pozostawały wygaszone.

– Zaproszenie – pokiwał głową mężczyzna, potwierdzając tym samym swoją wolę.

Stali chwilę naprzeciw siebie, dwie istoty żyjące poza czasem i miejscem, gdy wreszcie demon poruszył się pierwszy. Zrobił krok do przodu i pochylił łeb na jedno uderzenie serca, co stanowiło swego rodzaju wyraz posłuszeństwa. Gwałtowny podmuch wiatru przyniósł oprócz śniegu znany metaliczny zapach krwi i brudnej sierści. Staruszek ruszył w dalszą podróż bez spoglądania za siebie.

Jak co roku, w jedyną taką grudniową noc dokonywał się sąd kierowany zasadami powstałymi jeszcze na długo przed tym, nim Bóg miał swój początek, w pradawnych czasach, nim Słowo stało się ciałem. W świecie pełnym straszydeł, przed którymi nie sposób było się ustrzec, inkwizytor pod postacią starca, zwany przez ludzi świętym Nikolausem, niósł sprawiedliwość, stając się najgorszym z nich.

Koniec

Komentarze

Mimo bety babka dalej czyta w myślach ;-)

wilku, otóż nie, bo Alexandra wypowiedziała myśl na głos :D

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Ach, no tak. Sprawdzałem poprawki control-efem :D 

i co więcej, to zdanie było w opowiadaniu od początku :D

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

No co poradzę, ze jest trochę tak prowizorycznie wstawione :P 

Podpowiedź: “Nawet nie zauważyła, że wypowiada te myśl na głos” albo coś w tym stylu. Nadal prowizorka, ale mimo wszystko trochę inaczej :) 

Postać mało znana u nas – za to plusik. Fabuła trochę przewidywalna, a i to urywa się w ciekawym momencie. Chyba pociągnęłabym trochę dalej, bo na razie wychodzi prosta, moralizatorska opowieść w stylu starych pouczanek dla dzieci: “Jak nie będziesz słuchać rodziców, to cię coś porwie i zabije”. IMO, warto przełamać ten schemat w jakąś nieoczekiwaną stronę.

Babska logika rządzi!

Finklo, zamysł był taki, żeby całkowicie skupić się przez całe opowiadanie na Krampusie, po to, aby odciągnąć uwagę czytelnika od końcówki, że to Mikołaj jest sędzią w sprawie, a Krampus jedynie narzędziem w jego rękach. Jeśli wyczytałaś z mojego opowiadania jedynie morał: “Jak nie będziesz słuchać rodziców, to bobo cię coś porwie i zabije”, to znaczy, że coś mi po drodze poszło nie tak :D. Wyciągnę wnioski na przyszłość :D.

Dziękuję ci serdecznie za wizytę i za pierwszego klika :)

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Bardzo mi się podobało. Trochę idziesz w baśń, ale nie taką współczesną, rodem z filmów Disneya, ale z książek braci Grimm. Twój Mikołaj nie jest cukierkowy, do reklamy coca-coli by nie pasował, jest bardziej… pierwotny. Z czasów, gdy ludzie jeszcze czegoś się obawiali, gdy życie było znacznie cięższe. Takim współczesnym, empatycznym akcentem jest reakcja rodziców dziewczynki, której w starych bajkach pewnie by nie było. Historia doskonale komponuje się to z południowoniemieckim folklorem, a z postacią Krampusa w szczególności.

Poza tym pięknie napisane. :)

Ode mnie kliczek. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Fajnie, że powróciłaś na portal i piszesz!:)

Opowieść o Krampusie jest o karaniu. Tak, wszyscy mamy coś do tych Świąt i tego, aby było dobrze. Czy lepiej jest źle, czy lepiej jest starać się w przeciwną stronę. Pewnie łatwiej o konflikty w opku i emocje czytelników. Złe lepiej się sprzedaje, lecz też coraz gorzej.

Piszesz o czasach i doświadczeniach, które są opisane skrótowo. Piszesz gładko, ale to opowiadanko o przeszłości. Co mam Ci rzec? Przeczytaj opko OT, napisane około dziesięć lat temu, dostępność łatwa (GW).

Mi ciężko się czytało, przez powielane po wielokroć schematy. Interesujący był jedynie Krampus., nowy bóg, półbóg. Dlaczego? Nie ma tu Twojej myśli, czegoś więcej, przetworzenia. Zdecydowanie wolałabym Twoje odniesienie do Świąt.

Kurcze, jestem krytyczna, za bardzo i to teraz:(

Spróbuję jeszcze raz:

*na plus – płynność i info o Krampusie,

*na minus – sama opowieść.

 

pzd srd:)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ando, bardzo ładna choinka :D

 

Irko, jest mi niezmiernie miło, że opowiadanie ci się spodobało ❤. Inspirowałam się mitologią germańską i właśnie baśniami braci Grimm, więc super, że wyłapałaś nawiązania :). Co do empatycznej reakcji ojca biednej Carli – zastanawiałam się, czy ją umieścić, ale w końcu przeważyła pewna stara legenda, która mówi o rodzicach poszukujących swojego dziecka po zabraniu go przez Krampusa :)

Dziękuję za miłe słowa!

 

Asylum, też się cieszę, że do was wróciłam! :D Najlepsze misie w internetach ❤.

Cóż, nie napisałam o Krampusie, żeby moje opowiadanie “lepiej się sprzedało” jak to ujęłaś, po prostu miałam ochotę napisać coś w tym charakterze i tyle, co zresztą wyjaśniłam w przedmowie :). Nie dopisywałabym do tego żadnej filozofii.

Przykro mi, że nie odczytałaś mojej myśli, “przetworzenia”. Zapewniam cię, że opowiadanie pisałam sama, na schematach starałam się nie opierać, bo sama za nimi nie przepadam. I nie zgadzam się z zarzutem, że to nie jest moje odniesienie do Świąt. Jest stuprocentowo :3.

Co do polecanego przez ciebie opowiadania – jak masz ochotę to będę wdzięczna za podesłanie mi linku na pw, bo w google niczego takiego mi nie wyszukuje :)

Dziękuję, że wyłapałaś dla siebie plusiki :). Ściskam!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Spróbuję wyjaśnić, Sy, gdyż chyba niedostatecznie jasno przedstawiłam swoje czytelnicze odczucia, a właściwie, jakie było ich źródło. 

Zastanawiałam się, dlaczego opowiadania o tragediach, krzywdzie, sytuacjach ekstremalnych opisywanych bardzo wprost mają takie wzięcie u pisarzy, Autorów. Być może dlatego, że łatwiej się piszą, konstruują, nie trzeba zagłębiać się w psychologię postaci, budować charakterystycznych bohaterów. Wystarczy kilka pociągnięć piórem: zły ojciec; niedobra matka; niewinne dziecko krzywdzone, bite, głodne; bezzębna starucha, strzykająca śliną; przerażający demon; chatka w małej wiosce.

Od literatury oczekuję czegoś więcej. Chyba zaskoczenia postaciami, kontekstem, fabułą. Jeśli piszesz opowieść o legendarnym Krampusie, to oprócz wiernego przybliżenia mitu, z radością przeczytałabym o nim coś więcej, albo o rodzinie, którą opisujesz. Chciałabym aby była mniej typowa, u Ciebie równie dobrze mogłaby być to rodzina w wielu górskich miejscowościach. Wioskę alpejską wyróżnia tylko słowo mama w języku nimieckim.

Myślałam również o tym, że nawet małe dzieci w wioskach alpejskich straszone są od dawna Krampusem i nieprawdopodobne jest, aby go nie znały. To bardzo popularna tradycja.

Skrótowo rzecz ujmując, chodziło mi o to, że fajnie jest przetwarzać w taki sposób, aby znane postaci, legendy, historie umieszczać w swoim „wymyślonym”, lepiej dopracowanym, niepowtarzalnym kontekście. W przypadku Twojego opowiadania wystarczyłoby trochę zróżnicować niektóre postaci, zwyczaje rodzinne, może potrawy, zajęcia i obowiązki dzieci. Naturalnie, zastrzegam że to moje odczucie.

 

A ze “sprzedażą” posłużyłam się dużym skrótem myślowym. Ten skrót dotyczył fenomenu, wysokiego poziom klikalności w “złe”, “przerażające” wiadomości na FB, T, I i innych. Dziwi mnie on i odkąd pamietam, dumam, skąd się bierze i dlaczego. Tak więc, “sprzedaż” nie miała związku z Twoim opowiadaniem. Jestem skojarzeniowcem i czasem nie nadążam z zapisaniem swoich myśli, stąd biorą się niekiedy niezrozumiałe przeskoki.

Tak, plusy “wyłapałam”, opowiadanie jest gładkie :)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ależ to jest powrót! Ależ to była ciekawa historia!

Napisałaś bardzo fajne opowiadanie. Według mnie jest tutaj kawał dobrej fantastyki. Spodobała mi się tutaj inspiracja mitologią germańską oraz charakter utworu, w tym sensie jakby bez szczęśliwego zakończenia. Motyw może być niektórym dobrze znany, ja wiedziałem tyle, o ile. Owszem, można było wywnioskować przebieg wydarzeń, ale zamiast ścigać się z narratorem, słuchałem cierpliwie opowieści. Złożenie i wykonanie tekstu zostało dopracowane (tak na moje oko).

Poza tym zastosowałaś ciekawe rozwiązanie techniczne. Mówię tutaj o podaniu, które wprowadza babcia. Zamiast otwierać ten wątek półpauzą, otwierasz mały rozdział i zręcznie tworzysz miejsce, aby wstawić wejścia dialogowe wewnątrz podania (taka mała Incepcja; bohaterka mówi o tym, co mówili inni). Z tego zabiegu wyszła nawet zmiana narracji. Przez moment babcia prowadziła opowieść. Fajnie to wyszło, jak dla mnie.

Aj, Asylum, jak cię cenię i liczę się z twoim zdaniem, tak tutaj twoje stwierdzenie, że pisanie o przykrych wydarzeniach jest łatwiejsze i nie wymaga wgłębiania się w psychologię postaci uważam za błędne. Moim zdaniem każde opowiadanie to ogromny wysiłek intelektualny, ale powinnaś o tym wiedzieć, bo sama piszesz :)

 

Wioskę alpejską wyróżnia tylko słowo mama w języku nimieckim.

Ojej, no nie bardzo. Przez całe opowiadanie przewija się wspomnienie Alp, pojawia się też wzmianka o wypasie owiec i innych elementach kultury alpejskiej.

 

Myślałam również o tym, że nawet małe dzieci w wioskach alpejskich straszone są od dawna Krampusem i nieprawdopodobne jest, aby go nie znały.

Owszem, dlatego babka przypomina dzieciom o postaci Krampusa, co jest zaznaczone w tekście :)

 

Nie wiem o jakim przybliżeniu mitu piszesz, bo “Krampusnacht” to stuprocentowo moja historia, a postać Krampusa, wydaję mi się, opisałam wystarczająco, łącznie z wyglądem. Mogłabym wyjaśnić ci życiorys rodziny Alexandry, pytanie tylko czy jest to tutaj aż tak niezbędne :). Nie mam w zwyczaju umieszczać w opowiadaniu scen, które nic nie wnoszą do fabuły.

Mimo że nie zgadzamy się w paru kwestiach, pięknie ci dziękuję za ponowne odwiedziny i wyrażenie swojego zdania, które oczywiście szanuję :). Mam nadzieję, że następnym razem lepiej się “dotrzemy” :D

 

Mersayake, wo, dzięki! :D Cieszę się, że dałeś się porwać opowieści narratora, mam nadzieję, że choć trochę zaskoczyłam cię zakończeniem :)

Tak, ta zmiana narracji to trochę jakby filmowy zabieg, kiedy kamera wchodzi do głowy gawędziarza, obraz znika za mgłą i cofamy się w czasie do wydarzeń ze wspomnień :D. Chciałam tego spróbować, super, że ci się podobało :)

 

Pozdrawiam, kochani!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

sy, dotrzemy się:), może wzajemnie zrozumiemy swój sposób patrzenia na teksty. Dwa lata temu dzieciaki zaciągnęły mnie na film, a potem jarmark świąteczny w Austrii, na którym byli malowniczy przebierańcy i w ten sposób poznałam brata Świętego Mikołaja. :D Raczej nie spodobał mi się ten demon, zdawał się być na usługach rodziców, wygodnym dla nich narzędziem, w sensie metaforycznym rzecz jasna.

Być może też, sy, jestem zbyt arbitralna w wyrażanych przez siebie opiniach, jednak, usilnie i wytrwale, staram się  pisać to, co myślę.

pzd srd:)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Spodobało mi się wykorzystanie mitologii germańskiej do ukazania nieco mroczniejszej strony czasu okołoświątecznego, albowiem wszechobecny wizerunek miłych świąt już mnie mocno nużył. Nie ukrywam, że miałam nadzieję na pokaz gotowania zupy z młodego mięsa… ;)

 

jak zbie­ra się snop­ki trawy. ―> Pierwszy raz słyszę/ czytam o snopkach trawy!

 

Gdzie Kram­pus za­bie­ra dzie­ci, za­py­ta­cie? ―> Dokąd Kram­pus za­bie­ra dzie­ci, za­py­ta­cie?

 

nikt nie był skory, żeby go wes­przeć w swym sza­leń­stwie. ―> …nikt nie był skory, żeby go wes­przeć w tym sza­leń­stwie.

 

Sta­ru­cha prze­żu­ła bez­zęb­ne dzią­sła… ―> Bezzębna starucha nie mogła przeżuć niczego, a zwłaszcza własnych dziąseł.

 

Sta­ru­szek wyjął z worka parę głó­wek roz­mię­kłej ce­bu­li… ―> Raczej: Sta­ru­szek wyjął z worka parę roz­mię­kłych/ nadgniłych ce­bu­l

 

Za fra­mu­gi nie­któ­rych okien wsu­wał wiąz­kę rózgi… ―> Za fra­mu­gę nie­któ­rych okien wsu­wał wiąz­kę rózeg

 

wrzu­ca­jąc do zno­szo­nych bam­bo­szów babki zio­ło­wą maść roz­grze­wa­ją­cą człon­ki… ―> …wrzu­ca­jąc do zno­szo­nych bam­bo­szy babki zio­ło­wą maść roz­grze­wa­ją­cą człon­ki

Zachodzę w głowę, dlaczego babka – jak by nie było kobieta – dostała maść rozgrzewającą członki? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Asylum, ależ ci zazdroszczę udziału w tej paradzie! :D Sama chętnie obejrzałabym Krampuslauf :)

 

hej, Reg! no właśnie ja mam podobne odczucia :D Już od listopada zewsząd otaczały mnie uśmiechnięte, brodate grubaski w czerwonych kubrakach, to sobie pomyślałam, że naskrobię coś odmiennego :)

Piękne dzięki za poprawki, wprowadzę już po ogłoszeniu wyników konkursu :)

 

Pierwszy raz słyszę/ czytam o snopkach trawy!

Ano, są. Słownik języka polskiego wspomina :D. Pomyślałam, że lepiej będą pasować snopki trawy do społeczności pasterskiej :)

 

Zachodzę w głowę, dlaczego babka – jak by nie było kobieta – dostała maść rozgrzewającą członki? ;)

Bycie kobietą nie wyklucza posiadania kończyn :D

 

Dziękuję za klika i pozdrawiam!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Po­my­śla­łam, że le­piej będą pa­so­wać snop­ki trawy do spo­łecz­no­ści pa­ster­skiej :)

Owszem, trwa pasuje do pasterzy, ale nie trawa w snopkach.

Mogę wiązać w snopki trzcinę czy bambus (też trawy), ale nie wierzę, że ktokolwiek będzie wiązał w snopki trawę koszoną na alpejskich łąkach. Zboże w snopkach, to rzecz oczywista, ale trawa?! Z tego co wiem, trawę po zżęciu pozostawia się do wyschnięcia, a potem, już wysuszoną, ustawia się w kopki i stogi. Dawno temu uczestniczyłam w sianokosach w Poroninie – tam podeschnięte siano układało się na ostrewkach, czyli sękatych tykach. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ostrewka_(stojak)

 

Bycie ko­bie­tą nie wy­klu­cza po­sia­da­nia koń­czyn :D

Ano, nie wyklucza, tyle że Ty nie wspomniałaś o kończynach, jeno o członkach, co zabrzmiało dwuznacznie. Wszak nie każdy członek jest kończyną. ;)

Proponuję: …wrzu­ca­jąc do zno­szo­nych bam­bo­szy babki zio­ło­wą maść roz­grze­wa­ją­cą stawy

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świetnie budujesz klimat, niespiesznie, metodycznie bez specjalnych efektów – tylko biegnąca historia, słowa i dialogi. Bardzo wczułem się w opowiadanie.

– Babciu – zaczął chłopak, który do tej pory nie powiedział ani słowa. – Skąd Krampus wie, do którego dziecka przyjść?

Starucha przeżuła bezzębne dziąsła, zastanawiając się chwilę. Wyglądała jak pomarszczona śliwka susząca się na palenisku.

– Ano, zwyczajnie. Wie.

Najlepszy fragment. Ciary mnie przeszły, a niby zwykłe pytanie bez ozdobników, myślę, że stąd wzięło siłę wyrazu.

Przepłynąłem przez tekst, podobał mi się obrazowy opis, taki w sam raz nieprzegadany, dobrze zarysowany, motyw też super. Naprawdę czułem, jakby ktoś opowiadał mi to przy kominku w ciemną, zimową noc.

– Tu jesteś, gałganie. – Dopadła Daniela niespodziewanie.

Jedyny czep. Właściwie dwa. Nie lubię rymów w prozie (nawet przypadkowych), rzadko są dobre, chyba że ktoś wymyśli sobie to jako formę kreacji świata, specyfikę narratora i ładnie zaprezentuje, ale ty tego nie robisz. Tak gryzie mnie w mózg troszeczkę i wybija z tekstu, przynajmniej dobrze, że pojawił się na początku.

Poza tym “niespodziewanie” jest przysłówkiem, a one są podstępnymi skurczybykami. Niby pomagają, pozwalają skrócić zdanie i opisać czynność, tylko że tej czynności się nie czuje. To “niespodziewanie” nic mi nie zmienia w tekście, nie widzę go, a chyba właśnie o to chodzi w pisaniu – żeby pokazywać. Zrobię to na przykładzie.

Napiszę ‘Robił coś skupiony” – zauważamy to skupienie? No niezbyt, bo tylko zapewniamy, nie pokazujemy.

Możemy zrobić to inaczej:

“Mrużył oczy i z wysuniętym językiem majstrował przy zegarku”

Lub

“Trwał, pochylony nad zegarkiem, jakby świat wokół nigdy nie istniał”.

Jest różnica, lepiej przemawia, prawda? Czyli przysłówki nie dość, że są mylące, to często źle brzmią, szczególnie w dialogach.

Wybacz za marne przykłady, ale wymyślałem je na szybko. Pamiętaj też, że to moje zdanie i nie musisz się ze mną zgadzać.

No! A teraz idę nominować. Pozdrawiam!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Ciekawa opowieść, trochę mroczniejsze klimaty germańskiego folkloru mocno przesiąkły tekst. Ładne opisy.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ładnie opowiedziana historia z dobrze uchwyconym klimatem starych baśni. Mikołaj rzeczywiście trochę mnie zaskoczył. Chciałam dać ostatniego klika, ale widzę, że MaSkrol mnie uprzedził:-).

 

Powodzenia w konkursie:-)

Reg, dziękuję za obszerne wyjaśnienie dotyczące snopków trawy. Muszę się z tym przespać :). A te członki pozwolę sobie zostawić, słownik PWN jasno definiuje członki jako kończyny, toteż wszystko się zgadza :).

 

MaSkrol, dziękuję za tyle pozytywnych słów ❤. Faktycznie tam jest rym, nawet tego wcześniej nie zauważyłam, dzięki za czujność :D. Po prostu wywalę stamtąd ten przysłówek, ale to dopiero po ogłoszeniu wyników konkursu.

 

Wickedzie, piękne dzięki za odwiedziny i kilka miłych słów :). Cieszę się, że mroczność w moim opowiadaniu jest dostrzegalna :D

 

Monique, super, że cię zaskoczyłam moim Mikołajem :). Dziękuję za chęć klika :D.

 

Również życzę wszystkim uczestniczącym w konkursie powiedzenia! I jak już tak zaczęłam życzyć to jeszcze szczęśliwego Nowego Roku :D.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Treść jest trochę zbyt skromna w porównaniu z gawędziarską, rozbudowaną, lekko rozwlekłą formą opowiadania, fabuła jest tak naprawdę szczątkowa. Nie stawiasz najważniejszego tutaj pytania, co to znaczy być niegrzecznym dzieckiem, które zasługuje na karę? Nie wiem, czy było to intencją autora, ale z tekstu wynika, że wszystko (kary i nagrody) jest sprawą ślepego losu, fatum, sił boskich czy demonicznych etc. Jestem trochę zawiedziona, bo tak wycyzelowana forma obiecuje coś więcej, a tu historia może zbyt szybko się kończy.

A te członki pozwolę sobie zostawić…

No cóż, Sy, to Twoje opowiadanie i Twój wybór – Ty tu rządzisz. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Zbibliotekowałam, więc przybywam z kilkoma słowami.

Opowieść dość prosta, odnosząca się do mniej znanej wersji mitu o świętym Mikołaju, ale jej wykonanie (szczególnie Twoje według mnie wyróżniające się wyczucie opisów i umiejętność tkania nimi klimatu) tworzy pozornie sielankową, a gdzieś w głębszej warstwie gęstą, ciężką atmosferę. W umiejętny sposób odniosłaś się do powszechnie kultywowanego ducha świąt – spokoju i czystości – wplatając przy tym element grozy.

Miałam wrażenie, że bardzo starasz się zadbać o zachowanie przyjętej formy, trzymasz się w ryzach, zamiast pozwolić myślom płynąć – choć może być to tylko moja fanaberia albo efekt długiego przestoju twórczego.

Tak czy siak wracasz w dobrym stylu. Twoje pisanie ma dwie mocne strony: wyjątkowo plastyczne kreowanie rzeczywistości poprzez opis i skrupulatny, solidnie przeprowadzany risercz. Keep going this way.

sy, gratulacje za trzecie miejsce

wyjątkowo podobało mi się Twoje opowiadanie, więc się cieszę razem z Tobą ;)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Cześć, sy! Powrót w świetnym stylu. ;)

Bardzo nastrojowy tekst, pięknie tutaj czarujesz tymi malarskimi opisami, bogactwem szczegółów i aurą tajemnicy. Do tego opowiadanie jest mocno zakorzenione w folklorze, dzięki czemu zyskuje wręcz walor edukacyjny. Już pierwszy akapit mnie zachwycił, a zakończenie pogłębiło mroczny wydźwięk historii.

Z punktu widzenia akcji całość jest dość statyczna, co może dla niektórych czytelników być pewną wadą, ale myślę, że to niekoniecznie minus, bo tym bardziej ma się wrażenie, że ogląda się piękny literacki obraz.

Gratuluję podium! :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Ojej, ależ przybyło komentarzy!

 

chalbarczyku, przede wszystkim dzięki za przeczytanie :) Rozumiem, że można czuć niedosyt spowodowany krótką formą, ja w opowiadaniu zamieściłam wszystko, co chciałam zamieścić, nie było moim zamiarem aż tak rozwlekać tej historii. 

 

Nie stawiasz najważniejszego tutaj pytania, co to znaczy być niegrzecznym dzieckiem, które zasługuje na karę?

wydawało mi się, że dość jasno to wyjaśniłam poprzez pokazanie zachowania Carli i Daniela. Pociąga to też za sobą wyjaśnienie wyborów Nikolausa, jeśli odczytujesz je jedynie jako ślepy los, to znaczy, że gdzieś się nie zrozumiałyśmy.

 

Może następne moje opowiadanie bardziej ci się spodoba, na co mam nadzieję :)

 

Reg, a czasami ciężko mi z władzą, chociaż to przecież mój tekst :D. Za poprawki jeszcze raz ci dziękuję – już po wynikach konkursu, więc niektóre zaraz wprowadzę :)

 

Wiktorze, fajnie, że wpadłaś ❤. Dziękuję za solidnego kopa motywującego, jakby nie ty to, echh… :D. Bierę wszystko na klatę – tym pordzewieniem po roku niepisania masz jak najbardziej rację, wierzę, że ten rok będzie łaskawszy i trochę się rozhulam. 

 

Twoje pisanie ma dwie mocne strony: wyjątkowo plastyczne kreowanie rzeczywistości poprzez opis i skrupulatny, solidnie przeprowadzany risercz.

dajcie mi tu emotkę rozczulonego pusheena!

 

Mer, ojej, dziękuję za miłe słowo! Ot, taka zabawa w przedświątecznym szale, a cieszę się jak cholera z tego trzeciego miejsca :D

 

Anet, super, że ci się podobało ❤.

 

Ściskam wszystkich! 

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Ładna, klimatyczna opowieść, z porządnym “riserczem”. Plastycznie opisujesz niemiecką wioskę, podobało mi się też zróżnicowanie wypowiedzi bohaterów. Szczególnie postać babki wydaje się ciekawa, straszenie przez nią dzieci wyszło bardzo wiarygodnie. Odwołanie do germańskich mitów pozwoliło Ci zbudować całkiem oryginalny obraz świąt. Zabrakło mi w tekście głębszych problemów moralnych, dylematów bohaterów, konieczności dokonywania wyborów.

Cześć, sy :)

 biała pokrywa sięgnęła okien

Hmm. Na pewno "pokrywa"?

 piszczały dzieci z przylepionymi do okien buziami, wpatrując się w ciemny las

Hmm. Dla mnie to brzmi tak, jakby dzieci miały buzie na stałe przyklejone do szyb :)

 nawet bliskość matczynego ciepła nie zawsze pomagała się przed nimi ustrzec.

Chyba bym to skróciła.

 I nie każ mi mówić drugi raz

Hmm. Współczesne i amerykańsko filmowe.

 starszy syn strugał w drewnie zaraz przy piecu obok drzemiącej babki

Hmm. Może tak: koło pieca starszy syn strugał w drewnie, zaraz obok drzemała babka?

 ten bez odrywania wzroku od kawałka szczapy

Coś mi tu nie gra.

 Nie łam swojej matce serca

Nie przesadza trochę?

 – Ma pięć lat, zastanów się, czego od niej wymagasz.

Trochę to współcześnie brzmi.

 dostała wtedy mocne lanie, ale równie mocno matka ją przytuliła, wiedząc jak bardzo było to niebezpieczne.

Niejasne. Co było niebezpieczne?

 skutkowały wykonaniem w pośpiechu poleceń

Szyk: skutkowały wykonaniem poleceń w pośpiechu. Ale ciągle coś mi tu nie gra…

 wyciągną lekcję

Hmm. Nowoczesne to.

 Kopyt nikt mu nie podkuł, mimo to porusza się bezszelestnie.

A może właśnie dlatego, hmm?

 Gdzie Krampus zabiera dzieci

Dokąd, chociaż sędziwa babka może i tak powie…

 odbywa swoistą podróż w przeszłość

A to już jest zupełnie nowoczesne, widać, że od autorki, nie od postaci. Nie każę Ci od razu mocno stylizować, ale jednak trochę nie gra.

 rozszarpuje je

Jeśli nicponi, to ich.

tak że

Przydałby się przecinek, ale w sumie wycięłabym to.

 Podejrzewam, że nawet wyszorowanie jej mydłem nic by nie dało.

To nie jest zwyczaj angielsko-amerykański?

 kiedy to śniegi trzymały

"To" wytnij, mąci.

śniegu ciągle nanoszonym

Śniegu, ciągle nanoszonym.

 rozrabiać jak Carla

Rozrabiać, jak Carla.

 żeby go wesprzeć w swym szaleństwie

W jego szaleństwie. W "swym" musiałoby się odnosić do ewentualnego pomocnika.

 w którąś z kolei niedzielę

Między szóstym, a dwudziestym czwartym może ich być najwyżej trzy.

 urodzaj jakich mało

Urodzaj, jakich mało. Hmm.

 wioska zdążyła się już zapaść w gęstą ciemność nocy

Hmm.

 Raz za razem

To bym wycięła.

 wiązkę rózgi

Wiązkę rózeg (jak wiązka, to liczba mnoga).

 Mężczyzna miał po tym wrażenie, że cuchnący zapach wilgotnej sierści stawał się mocniej wyczuwalny,

Hmm. Zapach staje się (c.t.), ale poza tym…

 znoszonych bamboszów

Bamboszy.

symbol z nieznanego języka

Symbol nieznanego pisma, jak już.

 w pół

Łącznie.

 nie zdążając choćby wyjść za zagrodę

Nie zdążywszy. "Zdążyć" w tym sensie jest czasownikiem ułomnym, ale i tak "zdążywszy" pasuje lepiej.

 Ślepia demona o poziomych źrenicach odbijały

Dałabym przecinki, żeby było jasne, że to ślepia mają źrenice: Ślepia demona, o poziomych źrenicach, odbijały.

 mętną, żółtą barwą

Barwą?

 Wypuścił powietrze przez nozdrza niczym wściekły buhaj

Hmm.

 nadal pozostawały

"Pozostawały" wystarczy.

 , potwierdzając tym samym swoją wolę.

Zbędne, jasne z kontekstu.

 Gwałtowny podmuch wiatru przyniósł oprócz śniegu znany metaliczny zapach krwi i brudnej sierści. Staruszek ruszył w dalszą podróż bez spoglądania za siebie.

Nie brzmi mi to. Skróciłabym trochę.

 sąd kierowany zasadami powstałymi jeszcze na długo przed tym, nim Bóg miał swój początek

Tu też: sąd, wedle prawa ustanowionego na długo przed tym, jak Bóg miał swój początek. Kwestie teologiczne przemilczę, bo służą tu podkreśleniu horrorowej przedwieczności Krampusa i są na miejscu.

 niósł sprawiedliwość, stając się najgorszym z nich

Znaczy, Krampus jest jego aspektem? Czy chciałaś tu wprowadzić właśnie motyw teologiczny, sprawiedliwość bez miłosierdzia, takie rzeczy?

 

Trochę mi brakuje stylizacji – język jest taki współczesny… niby lepiej wcale nie zrobić, niż zrobić źle, ale dlaczego miałabyś zrobić źle?

Poza tym czuję zgubny wpływ limitu. Oczywiście, historia Daniela może się tu skończyć, nawet lepiej, niż żeby miała się jeszcze wlec, ale brakuje mi jakiegoś domknięcia.

Najlepsze życzenia poświąteczne!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgrabne, przyjemne opowiadanie. Przy końcówce aż mnie dreszcz przeszedł. :D Fajna historyjka oparta na znanym (i lubianym) motywie Mikołaja.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka