- Opowiadanie: CM - Nie będzie tytułu!

Nie będzie tytułu!

Obiecałem sobie, że moje dziesiąte opowiadanie będzie w końcu “normalne”. Żadnych żartów, kombinowania, jałowych eksperymentów.

Cóż...

Jedenaste będzie “normalne”. :)

A na razie... Wracam z pewnym leniwym bóstwem. I kajam się za niezbyt ambitne podejście do konkursu. :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Nie będzie tytułu!

 Quetzalcoatl, pierzasty wąż o piórach kwezala, stał po kostki w białym puchatym „czymś”. Jego twarz przedstawiała ruchomy obraz „Dwanaście stopni irytacji”. Istnieje wiele nieszczęść. Można mieć garb. Migrenę. Teściową. Nic jednak nie boli tak, jak żywot upadłego bóstwa…

…z piórami!

Ani to coś podnieść, ani się podrapać.

A nos swędzi!

– Ciapku? Ciaaaapkuuu… CIAPEK!!!

Jeden piekielny wrzask. Jedno pełne frustracji tupnięcie i sługa zjawił się przed swym panem.

Ciapek, jak powszechnie wiadomo, był… rytualnym wybrykiem. Czy to Montezuma pokpił ceremoniał, czy sam Quetzalcoatl na moment się zdrzemnął, dość, że pozbawiony serca jeniec w jednej chwili stanął przed bóstwem. Takie rzeczy się nie zdarzały. Rytuał zakładał symboliczny akt poświęcenia. Spełniający się zresztą bez zgody ofiary.

Pierzasty Wąż nigdy nie rozważał przyczyn tego wypadku. Zyskał w końcu wiernego sługę i wcale rozsądnego doradcę.

A imię?

Cóż. Quetzalcoatl miał wiele talentów. Znał cały alfabet, liczył do dziesięciu, a w dobrej formie, po intensywnym treningu literował nawet najprostsze wyrazy. W tej sytuacji słaba kreatywność to właściwie żadna ujma.

Zresztą, Ciapek brzmi sympatycznie!

– Tak, panie? – Sługa skłonił się z godnością.

– Gdzie ty się podziewasz? Wołam cię i wołam – utyskiwał upadły bóg. – Nos mnie swędzi!

Ciapek zdjął rękawiczkę i kilkoma wprawnymi ruchami uwolnił swego pana od męczącej przypadłości. „Dwanaście stopni irytacji” obracało się z wolna w „Upojny błogostan na tle niezmąconej myślą nicości”.

– Tak lepiej, o wielki? – zapytał z troską służący.

– No jasne. – Quetzalcoatl mruknął z satysfakcją, po czym skupił wzrok na kryjącej chodnik pierzynie, której barwa przechodziła już z wolna od bieli do skali odcieni szarości. Wprawne oko dawnego bóstwa wypatrzyło też długie sekwencje tajemniczych symboli i zdobień*.

* Znanych miejscowym jako ślady po butach.

– Co to za cholerstwo? – burknął Pierzasty Wąż, opędzając się od płatków szturmujących jego twarz.

– Śnieg, mój panie – wyjaśnił Ciapek, rzucając śnieżną kulką, z dziecięcą radością.

– Jak? – Boskie przewody myślowe zdążyły przymarznąć.

Sługa zmrużył powieki, niespiesznie szukając wyjaśnień. Po latach posługi był już pod tym względem niemal Ciapkopedią.

– Te płatki z nieba to dar. – Improwizował bez wysiłku. – Zsyła je dobry duch świąt.

– Po co? – Quetzalcoatl dotknął sedna problemu. Zawsze dotykał.

Chociaż nikt go o to nie prosił!

– Cóż… – Sługa improwizował ponownie. Tym razem rozpaczliwie. – On… Roztacza aurę świąt. Już wkrótce będziemy sławić narodziny Zbawcy. Nigdy tego nie doświadczyłeś, panie. 

Upadły bóg spojrzał na niego spode łba, prezentując entuzjazm wolno schnącego betonu. Owszem, nie przeżył.

Bo to jego należy sławić!

– Poza tym można ulepić ludzika*. – Sługa niezdarnie ratował sytuację. – Albo śnieżkę.

* W przypadku Quetzalcoatla słowo „bałwan” trzymało się na inne okazje.

Cisza. Lekkie mrugnięcie powiek.

Trzynasty stopień irytacji.

– Czym? – Pierzasty Wąż zawachlował piórami.

– No… To jest… Wracajmy do domu. – Ciapek pikował ku otchłani żałości.

 

*

 

Ciapek brnął przez śnieżną zawieję, psiocząc w takt kolejnych poślizgnięć. Ostre podmuchy mroźnego wiatru smagały jego niewinne oblicze.

– Brrr… – Zaszczękał zębami, spoglądając z troską na Quetzalcoatla. Bóg nie skarżył się na wichurę. Prawdopodobnie z przyzwyczajenia. W końcu pod kopułą wiatr hulał mu nieustannie.

Sługa, kichnąwszy, westchnął głęboko, po czym ruszył z mozołem w dalszą wędrówkę. Święta jak marzenie, myślał z przekąsem, wbijając wzrok w puchową nawierzchnię. Sypie, zimno, ślisko, a on maszeruje pół metra od jezdni, ciągnąc za sobą szerokie sanie…

…ze sztuczną palmą*…

…i Quetzalcoatlem.

* Zdaniem Pierzastego Węża, jeśli duch świąt naprawdę jest dobry, nie będzie od niego wymagał, by ranił sobie pióra choinkowymi igłami.

– Szybciej! Szybciej! – Zachwycone bóstwo próbowało klaskać piórami.

Ciapek westchnął po raz kolejny i szarpnąwszy mocniej, pruł po śliskiej drodze. Naraz przystanął. Widząc sunący autobus, szybkim ruchem odskoczył w bok, odwracając się plecami do jezdni. Po chwili spojrzał na Quetzalcoatla i zobaczył jak szaroniebieska breja chlusta w twarz zdziwionego bóstwa.

Pierzasty Wąż rozkołysał się chwiejnie, raz i drugi zamachał piórami, by w końcu, wołając na próżno: „ratunku!”, runąć, poległszy w walce z przyciąganiem.

Palma tylko na to czekała.

Sanie też.

Dwa głuche, żałosne jęki i upadły bóg wił się na ziemi, wzywając piskliwym głosem pomocy.

– Błogosławieni głupi, albowiem strachu i rozsądku nie znają – mruknął do siebie Ciapek i ruszył swemu panu na pomoc. Spodziewał się wrzasków, wyrzutów, długiej litanii jęków i zawodzeń. Nie usłyszał jednak nic. Miast tego ujrzał pełne zdumienia oblicze. Bystry obserwator odczytałby z niego jedną z fundamentalnych dla świata kwestii.

„A co to się stało?” – pytała twarz bóstwa.

– Rzeczywistość budzi we mnie zdumienie. – Quetzalcoatl rozważał stan rzeczy. – Byłem tam. – Spojrzał tępo na sanie. – A jestem tu – stwierdził, podnosząc się z ziemi.

– To nic, panie – powiedział Ciapek, stawiając upadłe bóstwo do pionu. – Zwykła grawitacja.

– Kto?

Sługa nie namyślał się nawet przez chwilę. Więcej! Nawet się temu nie dziwił.

– To taki zły demon-psotnik robiący ludziom złośliwe psikusy. Szczególnie zamyślonym i drobnym pijaczkom.

– Demon! – Quetzalcoatl wrzasnął z przejęciem. – Trzeba szamana!

– Niegroźny – odparł spokojnie sługa, ruszając z saniami w kierunku domu.

 

*

 

Ciapek fruwał po całej kuchni, wystukując na garach ulubione kolędy. Quetzalcoatl tymczasem snuł się bez celu, zajęty partyzanckim zwalczaniem nudy.

– Co mam robić? – mruknął apatycznie. Jego znużone, leniwe cielsko odgrywało coś w rodzaju pantomimy pod roboczym tytułem: „Na cholerę mi święta?”.

Sługa nie miał żalu do pana. Rozumiał go. Jedynym słusznym dla bóstwa świętem był bez wątpienia dzień Quetzalcoatla.

– Może zechcesz przygotować stół, panie? – zapytał Ciapek, odegrawszy rockową wersję „Pójdźmy wszyscy…”. Jego twarz zdobił promienny uśmiech.

Entuzjazm był bronią słabego rażenia, ale nie miał pod ręką nic o większej mocy. Owszem, istniały środki ostateczne w postaci obietnic czy prostego przekupstwa. Tych jednak używało się rzadko, ze względu na ryzyko oberwania odłamkiem.

Quetzalcoatl skinął głową w milczeniu i ruszył ochoczo w kierunku pokoju. Jego ponure oblicze wyraźnie pojaśniało.

Może się jeszcze przekona, pomyślał sługa.

Spokój trwał około kwadransa.

– Aaa! Aaaa! Aaaaa!!! – Potężny wrzask odciągnął Ciapka od garów.

– Panie, co się… – Sługa stanął jak wryty. Nawet po latach służby Pierzasty Wąż nadal potrafił go zdumieć. – Na co nam ci dwaj łysi… panowie? Co señor Javier robi na naszym stole? I dlaczego jest odziany w swoje… niewymowne. W ciapki – dodał zażenowany.

– Miałem przygotować stół – zauważył upadły bóg. Jego głowę zdobił efektowny pióropusz.

– Do wieczerzy! – Ciapek tonął w morzu desperacji.

– Chcesz go zjeść? – Quetzalcoatl spojrzał z pogardą na cherlawe łydki „jeńca”. – Przydałby się nóż z obsydianu.

– Panie, wypuść señor Javiera – błagał sługa. – I… oddaj mu spodnie.

– Nie będzie ofiary? – zmartwiło się dawne bóstwo.

– To nie należy do obrządku Wigilii. To… To już minęło…

 

*

 

– Co mam robić? – Ponownie znużony prozą życia, Quetzalcoatl sabotował czas wolny.

– Mógłbyś wyglądać pierwszej gwiazdki, panie – zasugerował sługa, przystrojony w uśmiech numer czterdzieści sześć*.

* Uśmiech numer czterdzieści sześć – pełna kapitulacja końcową linią obrony przed środkami ostatecznymi.

Pierzasty Wąż stał niewzruszony, cierpliwie oczekując narodzin pytania. Skorupka pękła. Literki powoli złożyły się w całość, po czym wzbiły ponad uśpione komórki, dzielnie szturmując aparat mowy.

– Po co? – wygłosił znajome pytanie.

Sługa wahał się tylko przez chwilę. Walcząc z drżeniem lewego oka, sięgnął wreszcie po wunderwaffe.

– Zgodnie z tradycją, kiedy wschodzi pierwsza gwiazdka, dostaje się wymarzone prezenty. – Uderzył ostro, bez brania jeńców, po czym, już raczej dla formalności, ponowił szarżę, tym razem w serce. – Przecież wiesz, panie, że życzę ci dobrze.

– Prezenty! – krzyknął „trafiony” bóg. Prognoza pogody ducha wróżyła wyż znad euforii. – Ale takie prawdziwe? – dociekał pełen podejrzeń. – Nie coś w stylu: najlepszy prezent to szczera przyjaźń. I inne dyrdymały w ten deseń.

– Najprawdziwsze.

– I taki rytuał, to ja rozumiem. Cóż to za bóg rozdaje podarki?

– Zwie się Mikołajem, mój panie. Widziałeś go już. Ubrany na czerwono. Z brodą.

– Ta baryła? – Quetzalcoatl zaniósł się śmiechem. – Jak on niby znosi te dary?

– Przez komin – mruknął Ciapek z niechęcią.

– Przez komin! – Bóg rechotał w najlepsze. – A to dobre! A jakże on się wciska z tym bębnem?

– Magia, o wielki – wyjaśnił sługa, usilnie walcząc z wyrazem twarzy. Po długim boju grobowa mina uległa na rzecz słabego uśmiechu.

Milczeli. Nagle przez pogodne oblicze bóstwa przemknął wyraźny błysk świadomości.

– Przecież my nie mamy komina – burknął w trybie: „Aha! Drobny druczek!”.

„Dobrą nowinę wam niosę, Quetzalcoatl wysnuł był wniosek” – zanucił z uśmiechem Ciapek, zbyt głośno, by liczyć na słaby słuch bóstwa. Sługa zląkł się wzburzenia pana. Zbędnie. Moduł chwytania sarkazmu pozostał nieaktywny.

A może nigdy nie istniał?

– Do nas wejdzie przez balkon – wyjaśnił z głośnym oddechem ulgi.

Quetzalcoatl, nie tracąc już słów, ruszył w kierunku okna, prędko, jakby ktoś go gonił.

 

*

 

Ciapek krzątał się po kuchni, przyrządzając świąteczne potrawy. Był szczęśliwy. A chociaż radość z prania, sprzątania, smażenia, pieczenia, gotowania, mycia czy trzepania dywanów trudno nazwać szczególnie rozsądną, nie przejmował się tym. Jak uczy przykład Quetzalcoatla, najprostsza droga do szczęścia prowadzi przez bezmyślność.

– Ciapku! Ciapku, jest! – Euforyczny głos bóstwa wypełnił wnętrze mieszkania.

Sługa zerwał się do biegu, długimi susami zmierzając w kierunku okna. Zaraz też Pierzasty Wąż wskazał piórem swoje znalezisko.

– O, tu! – powiedział z dumą w głosie.

– To nie gwiazdka, panie. – Ciapek pokręcił głową.

– Nie? Cóż to zatem za dziwne zjawisko?

– Plama na szybie. Siadajmy do stołu.

 

*

 

Quetzalcoatl był zrzędzącą figurą: „Bóstwo u szczytu frustracji”.

– Pewno, że barszcz. Jasne, że pierogi. Piernik. I ryba z milionem ości. Pewnie się zaraz zadławię – lamentował głośno nad stołem.

– Coś nie tak? – zapytał z obawą sługa.

Odpowiedziała mu cisza, wsparta piekielnym spojrzeniem bóstwa. Ciapek przemknął wzrokiem po stole, zatrzymując się przy talerzach i sztućcach. Nagle poczerwieniał.

No tak. Pióra.

– Prezenty – rzucił kuszącym głosem.

Pierzasty Wąż westchnął przeciągle, usadowił się wygodniej na krześle, po czym grzmotnął twarzą wprost w talerz z barszczem. Sługa milczał, wsłuchany w rytmiczne odgłosy siorbania.

Nagle Quetzalcoatl zaczął się krztusić.

– Te uszka mogłeś sobie darować – burknął, wróciwszy do świata żywych. Umazany barszczem, wyglądał jak krzyżówka Apacza z rzeźnikiem.

Krótko po wieczerzy pociąg „Udręka” zawitał na stację „Śpiewamy Kolędy”. Cierpliwość boga, o trwałości śnieżynek, naraz poczęła gwałtownie topnieć.

– Musimy? – pytał z nietęgą miną.

– Prezenty. – Ciapek mrugnął życzliwie.

Czternasty stopień irytacji.

– No, panie, razem! – Sługa nie tracił humoru. – Ciiicha noc…

– Jak cicha, kiedy śpiewamy? – Quetzalcoatl, dumny następca Schopenhauera, zaatakował wnioskiem o podłożu logicznym.

– No tak. To może: Przybieżeli do Betlejem…

– Przybieżeli kogo?

– Nie: przebrali. Przybieżeli. W sensie: przybyli.

– To dlaczego nie śpiewamy: przybyli? – pytał Pierzasty Wąż. – Bez sensu.

– Cóż… – Ciapek zawahał się. – Wiem! Bóg się rodzi…

– Gdzie?!

– Prezenty! – Sługa dał za wygraną. Nie boczył się na swojego pana. On już taki był. A chociaż nieraz wspinał się Ciapek na szczyty frustracji, nie wyobrażał sobie życia bez Quetzalcoatla.

– No nareszcie! – krzyknął bóg triumfalnym tonem. Promienność jego twarzy mogłaby topić lodowce. – W końcu zajrzę do głębi swych pragnień. Ależ się będę puszył!

Sługa patrzył z rozrzewnieniem na twarz Pierzastego Węża. Dawno nie widział go tak szczęśliwego. Niepokoił się jednak. Nadciągały już bowiem ciemne chmury znad świadomości.

– Cieńszej wstążki nie było? – burknął Quetzalcoatl, szarpiąc zębami kokardę.

– Pomogę – zaproponował sługa i paroma szybkim ruchami odpakował prezent.

Później rozpętała się burza.

Z wichurą.

I piorunami.

– Rękawiczki! – wycedził Pierzasty Wąż.

Koniec

Komentarze

Uśmiałem się. Nie do rozpuku, nie zerwałem boków, ale jednak. Pamiętam wcześniejsze części, ta rozbawiła mnie najbardziej. Masz swoją konwencję, bohaterowie są żywi, jest między nimi relacja, dla mnie to się trzyma kupy i ma swój unikatowy urok.

zaraz Ci tu kliknę, o tu, bo mogę :P

O, Ciapek wrócił. Liczyłam na to, ale nie sądziłam, że tak szybko. ;)

Właściwie to zgadzam się z Łosiotem, rozkręcasz się z Ciapkiem. Może wynika to z tego, że temat lżejszy, może dlatego, że Ciapek już znany, nie wiem, ale zęby szczerzyłam przez całe opko. :) Fajny pomysł, relacje między bohaterami też jakby mocniej nakreślone. A prezent – rewelacją. :D

Ode mnie klik.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Łosiocie, niltze!*

 

* Cały mój aztecki. :)

I tak, opieram się na translatorze, więc mogę wypisywać głupoty. :)

 

Jeśli udało się przy lekturze uśmiechnąć, to bardzo się cieszę. Jak widać, zgubiłem gdzieś ambicję i oferta CM-a na święta razi skromnością. Zwłaszcza regał z fabułą zionie przeraźliwą pustką. :)

Nie będę ukrywał, że Twój komentarz zadziałał na mnie mocno uspokajająco, bo wrzucając tak prosty tekst czułem się trochę jak japoński Kamikaze. Koncept prosty, fabuła żadna, postaci sztampowe. Generalnie spodziewam się, że przynajmniej parę razy ostro zbiorę po głowie. :)

Tym bardziej więc dziękuję za każde dobre słowo, podobnie jak poświęcony czas, komentarz i klika.

A skoro to opowiadanie świąteczne, to oczywiście nie może zabraknąć prezentów. :)

W mikołajowym worze znaleziono dla Łosiota:

Dog 90S GIF

 

Zbroję! :-)

Kiedy następnym razem odwiedzi Cię Pani z siekierą, będziesz bezpieczny. ;-)

 

Irko, ma kuāli xiwalakān!*

 

*Naprawdę wierzę na słowo translatorowi, więc błagam o wyrozumiałość, jeśli zostałem oszukany przy próbie tłumaczenia. :-)

Tobie również pięknie dziękuję za odwiedziny, poświęcony czas, komentarz i klika.

Kiedy ostatnio wspominałaś o Ciapku, aż się uśmiechnąłem wiedząc, że ma wrócić na dniach. :-) Bardzo mi miło, że lekturze opowiadania towarzyszył uśmiech, bo też, nie ma co ukrywać, pisałem ten tekst dla frajdy i mocno się obawiałem, że może być to tylko moja frajda. :)

Właściwie to zgadzam się z Łosiotem, rozkręcasz się z Ciapkiem. Może wynika to z tego, że temat lżejszy, może dlatego, że Ciapek już znany, nie wiem

Może dlatego, że przy pierwszym tekście jednak próbowałem coś opowiadać i ci bohaterowie mieli swoją konkretną rolę i zadanie w opowiadaniu. Tutaj to już jest wybitna humoreska, która ma zwyczajnie rozbawić i, jak się obawiam, niestety nic więcej. Inna rzecz, że na święta taka forma wydała mi się “akurat”. :)

Ode mnie klik.

A od Mikołaja prezent. ;-)

 

Mash Up Robot GIF

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Oczywiście kliczek dla świątecznego Ciapka. Im więcej o Ciapku czytam, tym bardziej go lubię :) CM, barwne te Twoje historie i ciepłe, przez co moim zdaniem wyjątkowo dobrze wpasowujące się w świąteczną atmosferę. Jak zwykle przeczytałam z przyjemnością :)

Dobry wieczór, Ciapku i Wielki Q:)

Bardzo miło było mi spotkać się z Wami w świątecznym czasie i usłyszeć, co słychać:)

U mnie zimy nie ma, czego bardzo żałuję i zazdroszczę zasp oraz możliwości lepienia śnieżnych kulek, to było do Ciapka, o Wielki.

A teraz w kolejności. 

Wielki Q! Jesteś naprawdę ciekawym pierzastym wężem. Niekiedy za bardzo marudzisz i narzekasz, ale wiem, że niewiele możesz poradzić na swój charakter. Bardzo dobrze się odnajdujesz w sytuacji upadłego bóstwa. Dotykasz sedna rzeczy, lecz nie puchacz się nadmiernie, bo i Tobie zdarzają się omyłki. Teraz pochwała – zapędzasz w kozi róg nawet swojego wiernego sługę. Wiem, wiem, że to już wiesz, a w zasadzie wiedziałeś nawet, kiedy Ciapka nie było, przedwieczny.

Ciapku, wiele dobrego robisz na tym świecie. Służyć Q. to wielki zaszczyt, a Ty wywiązujesz się ze swojej roli znakomicie. Ciesze się, że przybliżyłeś wielkiemu Q. nasze świętowanie. I uszka, i ryby, i całe to porządkowanie. Z palmą na święta to był wspaniały pomysł, chociaż i w bombkach wielki Q. mógłby odnaleźć swoje szlachetne oblicze i nim się radować. Chociaż, kto to wie. Może by się przestraszył.

A teraz pozwolę sobie kilka słów napisać do postaci niewidocznej. Wybaczcie, o wielki Q. i Ciapku. Wesołych świąt, dobrego czasu, niewidoczny:) Bardzo fajne opko (copyrajty Anet, przymiotnik zaś własny), sprawnie napisane, z pomysłem i luzem, humor przedni, zaśmiewałam się przy nim, bardzo xd Nie mogę więcej słów skreślić, bo list do Q i Ciapka, więc… sam rozumiesz. Nic mnie nie zatrzymywało, merytorycznie– treściowo. Gratki!

Z poważaniem

a

 

PS. Z drobiazgów zerknij na:

‚Rzeczywistość budzie we mnie zdumienie.

literówka

‚Sługa nie miał żalu pana. Rozumiał go.

tu, nie wiem. Narzucało by się „do” w pierwszym zdaniu, lecz… zobacz

PS2 Teksty w gwiazdkach:DDD

PS3 Idę się poskarżyć:) 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Katiu, ma kuāli xiwalakān!*

 

*Będę się powtarzał, bo trudno znaleźć słowa w języku Nahuatl. :-)

 

Pięknie dziękuję za poświęcony czas oraz komentarz. Bardzo się cieszę z pozytywnego odbioru, bo swoje obawy odnośnie tekstu przedstawiałem już powyżej. :)

Specjalne podziękowania od Ciapka, którego ktoś mi kiedyś pięknie nazwał głosem wołającego na puszczy. :) 

Na koniec tradycyjny prezent dla odwiedzających:

Good Morning Swerk GIF

 

Żeby uśmiech towarzyszył Ci także rano. :)

Sunny Day Sun GIF

 

I żeby nie nużyła szarość za oknem. :)

 

Asylum, tlaso'kamāti!*

 

* Pięknie dziękuję! :-)

 

Cudowny ten Twój komentarz. Chciałem jakoś efektownie odpowiedzieć, ale pomyślałem sobie później: Nie! Zwyczajnie podziękuję z całego serca za wysiłek włożony w napisanie tego komentarza.

Żadna, nawet najbardziej efektowna odpowiedź nie znaczy tyle, co proste: dziękuję! :-)

Cieszę się również z pozytywnego odbioru. Zawsze, kiedy w taki, nadzwyczaj prosty sposób bawię się słowem, pojawia się obawa, że może to trochę niewłaściwe. Może za dużo w tym egoizmu, bo myślę przecież o własnej frajdzie. Dlatego każde pozytywne słowo cieszy, bo też i te “proste Quetzalcoatle” są w pewien sposób szczególne, bo jak żadne inne oznaczają zabawę pisaniem.

Kłaniam się również za sokole oko. Ja nie wiem, jak to jest z tymi literówkami. Szukasz, sprawdzasz, przeczesujesz po trzy razy, a te wstrętne małpiszony i tak się zdołają uchować.

Jeszcze raz pięknie dziękuję za odwiedziny, poświęcony czas i wyjątkowy komentarz – żywy jak wszystko, co wychodzi spod Twojej ręki. :-)

Na koniec sięgamy do mikołajowego wora:

Disney Time GIF

 

A z wora wyłania się… cierpliwość, dzięki której już niedługo znajdziesz swoją drogę do pełnego zrozumienia w opowiadaniach. :)

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Witam jurorkę Ando. :)

Nie wiem, czy planujecie komentarze jurorskie, więc prezent dla odwiedzających dostaniesz już teraz…

Question Mark Symbols GIF

 

…dostaniesz już teraz, ale zawartość poznasz później, żeby nikt mnie nie oskarżał o przekupstwo. ;-)

 

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Są Ciapek i Qu­et­zal­co­atl, i jest dobrze, bo dzięki nim świąteczna opowieść nabrała szczególnego smaku. Zachowując to co świąteczne, dodałeś stosowną dawkę humoru znakomitej jakości, skutkiem czego opowiadanie skrzy się nie tylko śniegiem i gwiazdkami, ale dowcipem i urodą.

Mam nadzieję, CM-ie, że to nie jest Twoje ostatnie słowo w kwestii Ciapka i Qu­et­zal­co­atla.

Piaty klik był mój. ;D

 

Po chwi­li spoj­rzał na Qu­et­zal­co­atla, pa­trząc jak sza­ro­nie­bie­ska breja… ―> Spojrzał patrząc? – brzmi to co najmniej dziwnie.

Może: Po chwi­li spoj­rzał na Qu­et­zal­co­atla, widząc jak sza­ro­nie­bie­ska breja

 

Flek na szy­bie. Sia­daj­my do stołu. ―> Co to jest flek na szybie?

 

Przy­bie­że­li do Be­te­le­jem ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, dzień dobry!

 

Pięknie dziękuję za odwiedziny, poświęcony czas i komentarz. Niezmiernie cieszy mnie pozytywny odbiór odpowiadania, bo też, spodziewając się wielu smutniejszych tekstów konkursowych, chciałem dla równowagi wrzucić coś wesołego, niechby nawet była to historia prosta. :)

Szczególne ukłony za trud włożony w łapankę. Ja nie wiem, jak to jest, że ile by tego opowiadania nie przeglądać przed publikacją, zawsze na końcu jakiś babol się wymknie. 

Co to jest flek na szybie?

Flek to plama. Tyle że… w gwarze śląskiej, o czym nie miałem pojęcia. :)

U mnie w domu czasem się tego słowa używało, więc nawet do głowy by mi nie przyszło, że wywodzi się z gwary. Zmieniłem na plamę, żeby było czytelniej.

Mam nadzieję, CM-ie, że to nie jest Twoje ostatnie słowo w kwestii Ciapka i Quetzalcoatla.

Chciałbym, żeby nie było. :)

Piaty klik był mój. ;D

I za to dziękuję szczególnie. :)

Po pierwsze dlatego, że klik od Reg to zawsze wielka sprawa. Po drugie zaś dlatego, że od rana zastanawiałem się, w jaki sposób szukać życzliwego “darczyńcy”, który wprowadził mój tekst do biblioteki.

Raz jeszcze dziękuję za każde dobre słowo – z gatunku tych “robiących dzień”.

I tradycyjnie sięgamy do wora po prezent. :)

 

Make A Wish Life GIF

 

Ponieważ żadne słowa nie oddają Twojego trudu i zaangażowania, pomyślałem, że najwłaściwsza będzie spadająca gwiazda. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Bardzo proszę, CM-ie i cieszę się, że i Ty się cieszysz, że już nie musisz domyślać się, kto kliknął.

Dziękuję za wyjaśnienie fleka, a jeszcze bardziej za spadającą gwiazdę – będą miała ją zawsze pod ręką, kiedy coś mi się zamarzy… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

CM, dzięki za prezencik. Dwie rzeczy, które lubię na jednym obrazku. Super :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

You Are Welcome No Problem GIF by CBeebies HQ

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Mam, mieszanie uczucia, CMie. Czekałem na kolejne przygody Quetzalcoatla i Ciapka, ale ten tekst mi nie podszedł. Czytało się przyjemnie, nawet się uśmiałem, ale brakowało mi konkretnego celu: problematyki lub haczyku, na który byś mnie złapał.

Osobiście w tekście potrzebuję klimatu, akcji lub interesującego temu, najlepiej wszystkiego, ale czasem i jedno wystarczy. Tutaj akcji nie było, a przynajmniej specjalnie porywającej. Fajne pokazałeś boga i jego sługę, wciąż próbujących żyć w naszym świecie, ale ja nie widzę tu wiele więcej niż zbiorowiska zabawnych scenek z jako takim klimatem. Mi to nie wystarczyło, stać Cię na wiele więcej… ;)

Część wydarzeń była także mało dynamiczna na przykład ten fragment z przejeżdżającym autobusem. Dawno temu znalazłem takie fajne coś, pewnie już to wszystko wiesz, ale jest szansa, że coś Ci podpowie.

Bardzo podobają mi się charaktery bohaterów i ich rozmowy, czyste złoto. Stopień ich przystosowania też miło się obserwuje. Znalazłem sporo opisów, które mi się spodobały, nie będę ich wymieniać, bo dużo, a nie chcę gloryfikować jednego, kiedy wszystkie są świetne. No dobra… może jeden:

Skorupka pękła. Literki powoli złożyły się w całość, po czym wzbiły ponad uśpione komórki, dzielnie szturmując aparat mowy.

Zawaliste noo. O! I Ciapkopedia jest urocza, trochę jak baby Yoda.

Mówiąc precyzyjniej, brakowało jednej rzeczy (poza tym, że napisałeś to ty i przystępną długością), która namówiłaby mnie na czytanie dalej. Wystarczyłaby nawet pokazana na początku i dalej w tekście obawa Ciapka przed otwarciem prezentu. Pokazanie nieco wcześniej, że jego działania chcą tylko odwlec wyrok w czasie. Wtedy czytałbym, żeby zobaczyć jaki jest ten prezent.

Lubię ten duet, jednak ten tekst nie trafił do mnie tak, jak oczekiwałem. Warsztatowo (przynajmniej tak mi się wydaję) jest dużo lepiej niż w tekście na interwencję.

Widząc sunący autobus, szybkim ruchem odskoczył w bok

Pamiętasz jak napisałem komentarz o przysłówkach? Napisanie “szybkim” nie zawsze sprawi, że to coś realnie będzie szybsze. One są złośliwe, niby chcą pomóc, a robią tylko gorzej, a im więcej ich jest, tym bardziej wszystko się rypie. Moim zdaniem rzadko brzmią dobrze, tutaj lepiej sprawdziłoby się drobne ucięcie zdań. Np:

“Dostrzegł sunący (pędzący) autobus. Odskoczył w bok.” Jest dynamiczniej… chyba :P

Quetzalcoatl skinął głową w milczeniu, ruszając ochoczo w kierunku pokoju.

No nie lubię. Nie podoba mi się to “ochoczo”. Może lepiej, gdybyś to pokazał w jakiejś czynności, zamiast opisywać na przykład poprzez… nucenie czegoś, gwizdanie?

Pierzasty Wąż rozkołysał się chwiejnie

Tego nie rozumiem. Można rozkołysać się niechwiejnie? Może jestem głupi, albo niedouczony, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić.

To chyba tyle. Chyba jestem jedynym, który posłodził… heh. Czekam na kolejne opowiadania, lubię czytać twoje teksty, bo zawsze sporo z nich wyciągam, zarówno obserwując super opisy i rzeczy, które mnie szalenie irytują.

Powodzenia w konkursie i mam nadzieję, że ten komentarz miał jakąkolwiek wartość merytoryczną ;)

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

MaSkrolu, hej!

Pozwolisz, że na razie podziękuję tylko pięknie za odwiedziny, poświęcony czas i obszerny komentarz, a z pełną odpowiedzią zjawię się jutro rano, bo nabijam sobie komentarze dziś już nie zdążę odpowiedzieć w pełni.

W każdym razie Twój odbiór tego tekstu jest taki… jakiego oczekiwałem ogólnie. :)

Dlatego też wspominałem w poprzednich odpowiedziach o swoich obawach. Dokładniej będę tłumaczył się rano. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Pozwolisz, że na razie podziękuję tylko pięknie za odwiedziny, poświęcony czas i obszerny komentarz, a z pełną odpowiedzią zjawię się jutro rano, bo nabijam sobie komentarze dziś już nie zdążę odpowiedzieć w pełni.

Spoko :D

W każdym razie Twój odbiór tego tekstu jest taki… jakiego oczekiwałem ogólnie. :)

O niee… czyli to ja okazałem się najbardziej prozaicznym i przewidywalnym czytelnikiem :P

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Lecisz tym swoim humorem równiutko – bez wzlotów i upadków. Czytając, cały czas czekam na to “coś”, które się niestety nie pojawia. Właściwie to tyle, co mam do powiedzenia.

Wymyśliłeś scenerię i lecisz stendapem aż do ostatniego zdania, w którym humor objawia się piękną wisienką na torciku.

Wesołe, miłe przyjemne, pozostawiające niedosyt, że mogło być lepiej.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Sympatyczny i wesoły tekst. Q. stoczył się na niziny głupoty. Wymienianie jego licznych zalet – zacne.

Trochę brakowało mi wyjaśnienia, jak oni wpakowali się w tę całą sytuację. Bo gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie Tenochtitlan…

Mogę sobie wyobrazić, że to Ciapek postanowił zabrać pana na urlop i pokazać mu, jak to się w jego rodzinie robiło, ale to by sugerowało, że Ciapek jest Polakiem (barszczyk z uszkami, prezenty w wigilię wieczorem, a nie 25 rano)… Niby może, ale w tym samym tekście stwierdzasz, że wziął się ze sknoconej ofiary. No i skąd on tam w okolicach XV wieku się wziął?

Babska logika rządzi!

No, to przybył się kajać. :-)

Darujcie poślizg, ale nie chciałem odpowiadać po łebkach.

Coś tak czuje, że ta odpowiedź może być dłuższa niż sam tekst. :)

No, to jeszcze raz:

 

MaSkrollu, ma kuāli xiwalakān!

 

ten tekst mi nie podszedł

Widzisz, jak to jest:

 

Teraz już wiesz, dlaczego ze wszystkich filozofów wybrałem do opowiadania akurat tego? ;-)

Czułem, że te memy mogą mi się przydać. :)

Jeszcze jedna uwaga. Tekst jest humorystyczny, powstał dla zabawy, więc będę odpowiadał żartobliwie. Nie oznacza to jednak żadnego lekceważenia z mojej strony. Zwyczajnie Quetzalcoatl jest dla mnie pewnym synonimem rozrywki, którą przenoszę również i na komentarze. Nawet mniej przychylne. :)

brakowało mi konkretnego celu: problematyki lub haczyku, na który byś mnie złapał

Ej, ale pisałem w przedmowie, że szału nie będzie. ;-)

A pisząc poważnie, to jest tak. Tak Quetzalcoatl, jak i Ciapek, powstali z konkretnym zamysłem i rolą. W pierwszym opowiadaniu byli oni pewnym, celowo sztampowym elementem całości. Takim, który w mojej ocenie bardzo tam pasował. To było nieco inne opowiadanie niż tutaj, bo tam ten humor miał swoją rolę. Miał w bezbolesny, lekki sposób przedstawić historię upadku Azteków, ich postaw i barbarzyńskich rytuałów. Quetzalcoatl był tam kimś w rodzaju Godota. Kogoś oczekiwanego, kto nigdy nie przybył. Był czymś w rodzaju ozdobnika, dlatego taki nierozgarnięty bóg, zbyt leniwy, by wrócić, którego jedynym pragnieniem jest być bogiem, w zupełności mi tam pasował.

W założeniu żywot tak boga, jak i Ciapka miał się na tym kończyć. Nie było żadnych planów rozwijania ich historii. Później jednak Ciapek zaczął trochę żyć własnym życiem, a ponieważ CM-owi było z tego powodu bardzo przyjemnie, to zaczął sobie z tym bohaterami wracać. Problem w tym, że Q. i Ciapek wyjęci z tej pierwszej historii tracą swoją pierwotną celowość. Bo oni, jako samodzielni bohaterowie, są niestety do bólu sztampowi. Wiedząc to, pozwalam sobie na takie żartobliwe scenki bez fabuły, istniejące wyłącznie dla zabawy, bo też i potencjał ich jest zwyczajnie zbyt mizerny na coś więcej. Musiałbym zbudować pełne opowiadanie, znów z konkretnym celem, założeniami i historią. To jest oczywiście możliwe, ale wymaga poskładania “do kupy” naprawdę całej masy elementów (bo jednak muszę się już trzymać tej humorystycznej konwencji). Dlatego CM do pełnego opowiadania w tej konwencji zebrać się nie może i całkiem możliwe, że już się nie zbierze.

Z tego też powodu te scenki są w gruncie rzeczy formą uproszczonej relacji z czytającymi. Wracam z postaciami, które niektórzy pamiętają, staram się dostarczyć odrobiny humoru, ale też z góry zaznaczam, że tam nic więcej nie będzie. A nie będzie dlatego, że na pewnym poziomie sztampowość postaci jest zbyt duża, a powyżej tego poziomu CM nie chce skakać, bo musiałby podjąć ze swoim kulawym warsztatem walkę na noże, bez żadnej gwarancji, że na końcu uda się poskładać opowiadanie na satysfakcjonującym go poziomie.

Drugim powodem tego “ograniczenia fabularnego” jest czas. A raczej jego brak. Quetzalcoatle służą zabawie słowem. Szukaniem frajdy z pisania bez większych oczekiwań, przy ograniczonym czasie. To opowiadanie nie tyle nawet zostało napisane, co “spisane”. Powstało w drodze powrotnej z pracy, gdzie CM, maszerując niecałą godzinę wymyślał sobie kolejne scenki, licząc, że jakoś mu się złożą w całość. Słowem, pełna improwizacja. Nawet tutaj, przy tak prostej formie, żeby się wyrobić w czasie musiałem przymknąć oko na wiele rzeczy, jak choćby:

– przysłówki (o których pamiętam, ale nieraz podtrzymywały mi jako taką płynność tekstu, a nie miałem czasu szukać dla nich zamienników)

– nagromadzenie zdań “z po czym” – część z nich eliminowałem, ale właśnie kosztem wciśnięcia przysłówka, część musiała zostać, bo nie było kiedy “naprawić” tekstu

– brak równowagi między dialogami, a narracją (nawet przy tej konwencji dialogów jest za dużo)

– kompletny brak fabuły

– dziury logiczne

– ogromna sztampowość bohaterów

– brak nowych elementów

– nie wiem, jak jest z płynnością tekstu, bo i to nieraz u mnie leży

– itd. (bo jest tego więcej:))

Generalnie z tymi krótkimi Quetzalcoatlami zawsze jest tak, że one są prostą, humorystyczną zabawą słowem, obliczoną trochę na wyrozumiałość czytelnika. Gdybym nawet dorzucił jakąś uproszczoną fabułę, wiele by to nie zmieniło. Tutaj potrzebny jest już konkretny koncept na opowiadanie i wykorzystanie postaci. Taki, do którego CM jakoś nie może się zebrać. :)

stać Cię na wiele więcej

Przeceniasz mnie. :) Ja to prosty rzemieślnik jestem. ;-)

Napisanie “szybkim” nie zawsze sprawi, że to coś realnie będzie szybsze. One są złośliwe, niby chcą pomóc, a robią tylko gorzej, a im więcej ich jest, tym bardziej wszystko się rypie.

Tak, jak pisałem powyżej. Wiem, że trzeba na to uważać, ale… termin. :) Pewne zdania zostały tu trochę “na słowo honoru”, bo z tego typu tekstem musiałem się wyrobić przed świętami. :)

No nie lubię. Nie podoba mi się to “ochoczo”.

Widzisz, to jest właśnie przykład jednego z tych zdań “na słowo honoru”. Bo tego “ochoczo” tam z początku nie było. Ale później próbowałem ominąć to powtarzające się “po czym” i przysłówek znalazł się tam jako mniejsze zło. Pewnie, można i bez niego, ale… czas. ;-)

Można rozkołysać się niechwiejnie?

Rytmicznie? Oznacza kołysanie, ale bez utraty równowagi, na co wskazuje “chwiejnie”.

Chyba jestem jedynym, który posłodził… heh.

Bo inni już wiedzą, jak się kończy krytyka piewcy imienia Quetzalcoatla. ;-)

 

 

To chyba tyle. Raz jeszcze pięknie dziękuję za poświęcony czas i obszerny komentarz. Ja naprawdę wiele z tych opinii wynoszę, tylko nie zawsze mam przestrzeń, żeby z tej wyciągniętej wiedzy zrobić użytek. Niekiedy brakuje czasu, a innym razem zwyczajnie… warsztatu, bo też nieraz między wiedzieć, a umieć zastosować jest dość spora różnica.

Na koniec tradycyjny prezent:

caitcadieux GIF

 

Nożyce do cięcia opowiadań pod limit. ;-)

Przy becie już niestety Ci nie pomogę, ale obiecuję wpaść z obszernym komentarzem. 

Na razie tyle, reszcie odpowiem za chwilę, bo jakby mi miało “wciąć” tę odpowiedź, to bym się chyba załamał. 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

ma kuāli xiwalakān!

Nie wiedziałem czy to coś znaczy, więc wkleiłem w google, można to potratować jako zamiennik linku do Twojego opowiadania ;)

Cwane z tym Schopenhauer, niezły pomysł xD

Jeszcze jedna uwaga. Tekst jest humorystyczny, powstał dla zabawy, więc będę odpowiadał żartobliwie. Nie oznacza to jednak żadnego lekceważenia z mojej strony.

Ależ ja uwielbiam taki sposób odpisywania na komentarze, nie przejmuj się :D

Ej, ale pisałem w przedmowie, że szału nie będzie. ;-)

Uznałem to za przesadną skromność ;)

Dzięki za wyjaśnienie, rozumiem, ale i tak czekam, że rzucisz Ciapka i Q. na prawdziwą poważną przygodę. Taki humorystyczny sztamp, mógłby zrobić ciekawy kontrast. Tak posadzić ich na statku i Q. dowodziłby całą załogą, niczym kapitan Jacek Wróbel (w wolnym tłumaczeniu).

Wiem jak to jest z tym nieszczęsnym czasem… szczególnie teraz, kiedy gdzie nie spojrzę widzę arkusze maturalne XD.

– nie wiem, jak jest z płynnością tekstu, bo i to nieraz u mnie leży

Czyta się dobrze, płynnością nie musisz się przejmować. A sztampowość tych dwóch bohaterów mnie uwiodła :P

Tutaj potrzebny jest już konkretny koncept na opowiadanie i wykorzystanie postaci. Taki, do którego CM jakoś nie może się zebrać. :)

A jak nadejdzie ten czas, a MaSkrol będzie miał chwilę, to przyjdzie do CMa na bete ;)

Przeceniasz mnie. :) Ja to prosty rzemieślnik jestem. ;-)

Nie pierdziel.

Widzisz, to jest właśnie przykład jednego z tych zdań “na słowo honoru”. Bo tego “ochoczo” tam z początku nie było. Ale później próbowałem ominąć to powtarzające się “po czym” i przysłówek znalazł się tam jako mniejsze zło.

“Zło to zło CMie. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte. Nie jestem świątobliwym pustelnikiem, nie samo dobro czyniłem w życiu. Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.”

Mam nadzieję, że nie naruszam praw autorskich XD. Tylko czas cię usprawiedliwia, bo wraz z nim zło traci na znaczeniu lub całkowicie zmienia swoją formę :P

Rytmicznie? Oznacza kołysanie, ale bez utraty równowagi, na co wskazuje “chwiejnie”.

No racja noo… czepiłem się za bardzo, bo to przysłówek ;P

Nożyce do cięcia opowiadań pod limit. ;-)

Jedyna rzecz, której naprawdę potrzebuję. Dzięki heart

Przy becie już niestety Ci nie pomogę, ale obiecuję wpaść z obszernym komentarzem. 

Super. Bardzo lubię Twoje komentarze :D

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Fizyku, niltze!

 

I Tobie pięknie dziękuję za poświęcony czas, przeczytanie i komentarz. Bardzo się cieszę, że nie ma upadków, bo z nimi mój tekst leżałby już po całości. Kajam się za brak wzlotów, ale CM, poza niedoborem czasu, coś nie może się zmusić do większej ambicji. :)

Bardzo mi się spodobał ten Twój komentarz, bo on idealnie oddał to, co napisałem. Żartobliwa improwizacja, właściwie gwarantująca niedosyt, bo… nie ma tam nic więcej. ;-)

Prezent dla odwiedzających:

Match Of The Day Eating GIF by BBC

 

Tutaj nie będę oryginalny i zwyczajnie obiecam zjawienie się z pełną relacją z odczuć, jakie towarzyszyły lekturze Twojego opowiadania. :)

Wpadnę pewnie jutro, bo jest to relacja zaległa, a zaległości najlepiej nadrabiać możliwie rychło.

 

Są i Finklowie! Piāli!*

*Właśnie zostałaś powitana w języku Nahuatl, jeśli wierzyć translatorowi. ;-)

 

Zacznę od tradycyjnych podziękowań za odwiedziny, poświęcony czas i komentarz. Twoja wizyta uzmysłowiła mi jedną ważną nieścisłość. Zapomniałem napisać w przedmowie, żeby przy lekturze oszczędnie gospodarować logiką (naprawdę miałem to napisać). :)

Q. stoczył się na niziny głupoty

Wyczuwam ironię. :)

A przecież to objaw bardzo pozytywny, bo od dna to już się można tylko odbić. :)

Trochę brakowało mi wyjaśnienia, jak oni wpakowali się w tę całą sytuację.

Bo zapomniałem napisać, żeby przy lekturze przesadnie nie myśleć. :)

W ramach rekompensaty zaproponuję kilka wyjaśnień:

– tag “humor” jest magiczną tarczą, która broni autora przed obowiązkiem trzymania się logiki

– czary

– na tekst trzeba patrzeć z innej perspektywy, jako próbę zestawienia naszych tradycji z obcymi wierzeniami

– z Quetzalcoatlem wszystko jest możliwe

– miałaś przyjemność przeczytać tekst interaktywny, w którym to czytelnik odpowiada za odnalezienie logiki

– powyższe opowiadanie jest tekstem rozwojowym, który poprzez swoje braki logiczne zachęca czytelników do współtworzenia, w ramach rozrywki, możliwych teorii i tym sam dalszych dyskusji nad tekstem

– CM szukał pretekstu, żeby się kajać i tłumaczyć, bo dzięki temu będzie miał bliżej do setki komentarzy

Mam nadzieję, że któreś z nich Cię przekona, bo czeka mnie jeszcze potencjalna wizyta Tarniny, która z pewnością za ten brak logiki mnie przeczołga. :)

Mogę sobie wyobrazić, że to Ciapek postanowił zabrać pana na urlop i pokazać mu, jak to się w jego rodzinie robiło, ale to by sugerowało, że Ciapek jest Polakiem (barszczyk z uszkami, prezenty w wigilię wieczorem, a nie 25 rano)

O widzisz, i to już jest dobry punkt wyjścia. Znaczy, brak logiki sprowokował Twoją wyobraźnię. :)

Kolejna zaleta tekstu. 

Sam Ciapek nie musiał być chyba Polakiem. Mógłby nauczyć się tej tradycji przed przyjazdem, żeby przedstawić ją swojemu panu. Zresztą, on ma wymienne drzewo genealogiczne, pamiętasz? :-)

No i skąd on tam w okolicach XV wieku się wziął?

Nie chciałem sięgać po ostateczny argument, ale nie pozostawiasz mi wyjścia. Finklo, to proste scenki rodzajowe, tu się śmiejemy (jak autor ma szczęście), nie szukamy logiki. ;-)

I teraz trochę poważniej, żeby nie wyglądało, że lekceważę jakikolwiek zarzut. Ja wiem, że tu są pewne dziury logiczne. Uznałem (mylnie bądź nie), że w takiej zbitce humorystycznych scenek mogą sobie na to pozwolić. Tym nie mniej pamiętam oczywiście, że przypadku choćby nawet trochę ambitniejszego, pełniejszego tekstu (niechby i w konwencji humorystycznej) na podobne dziury pozwalać sobie nie mogę. 

Na koniec tradycyjny prezent.

late the white rabbit GIF

 

Specjalny trener – motywator, dzięki któremu wyrobisz się na wszystkie konkursy. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie wiedziałem czy to coś znaczy, więc wkleiłem w google, można to potratować jako zamiennik linku do Twojego opowiadania ;)

Ty, faktycznie. Jaki fajny sposób promocji własnego tekstu.

To zdanie, według narratora, znaczy tyle, co: welcome!

Uznałem to za przesadną skromność ;)

Ja i skromność. Wystarczy sobie przypomnieć, w jaki sposób Dyżurny-Partyzant wepchnął się do Legend Portalu. ;-)

Dzięki za wyjaśnienie, rozumiem, ale i tak czekam, że rzucisz Ciapka i Q. na prawdziwą poważną przygodę.

Eeee… :D

A jak nadejdzie ten czas

Optymista. :-)

“Zło to zło CMie. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte. Nie jestem świątobliwym pustelnikiem, nie samo dobro czyniłem w życiu. Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.”

Ale wtedy nie wróciłby Ciapek. I jak ja bym się z nim wepchnął do Legend Portalu (co prawda bez definicji, ale zawsze)? ;-)

No racja noo… czepiłem się za bardzo, bo to przysłówek ;P

Ja tak mam z wulgaryzmami. :)

Super. Bardzo lubię Twoje komentarze :D

Fajnie. Ja w sumie też, bo nigdy nie wiem, gdzie mnie w tym komentarzu zaniesie. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ja i skromność. Wystarczy sobie przypomnieć, w jaki sposób Dyżurny-Partyzant wepchnął się do Legend Portalu. ;-)

No w sumie pamiętam XD

Eeee… :D

Tam miało być “aż”, ale to niewiele zmienia, czekam na Ciapka z Karaibów Zemstę Quetzalcoata.

Ale wtedy nie wróciłby Ciapek. I jak ja bym się z nim wepchnął do Legend Portalu (co prawda bez definicji, ale zawsze)? ;-)

Właśnie, jak już o to zahaczyłeś… potrzebuję poradnika jak się tam wcisnąć :P

Ja tak mam z wulgaryzmami. :)

Podobnie, chociaż lubię, kiedy ktoś wcale nie używa wulgaryzmów, a na koniec uderzy taką petardą, która mnie zrzuci z krzesła. Przekleństwa mają bardzo silny ładunek emocjonalny (nienadużywane), ale to miecz obosieczny.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Właśnie, jak już o to zahaczyłeś… potrzebuję poradnika jak się tam wcisnąć :P

Trudno powiedzieć. Ja to zawdzięczam głównie zbiegom przypadków. ;-)

Ale generalnie stawiałbym na improwizację i niekonwencjonalność. To się zazwyczaj rzuca w oczy. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dobra, niech będzie Nahuatl…

To nie była ironia tylko stwierdzenie faktu. Jakby u Azteków demon Grawitacja nie działał…

Dziury logiczne. No nie, to nie jest tak, że humor zwalnia z logiki. Nawet dowcipy absurdalne (wchodzi facet do windy, a tam schody) jakąś tam szczątkową logikę posiadają.

Jestem natomiast skłonna uznać argument o liczbie komentarzy. A nawet pomóc w zbożnym celu, co niniejszym czynię.

Znaleźć wyjaśnienie dla sytuacji Q. i C. byłoby bardzo łatwo – na przykład wkurzyli Mikołaja, a ten przeniósł ich na inną półkulę i postawił kilka warunków do spełnienia, zanim będą mogli wrócić. Ciapek się przejął i robi, co może…

Faktycznie, zapomniałam o wymienności drzewa C.

Babska logika rządzi!

Jakby u Azteków demon Grawitacja nie działał

U Azteków działał, z pewnością, ale bóstwo go przecież znać nie musi. Bo jest bóstwem, funkcjonuje w innej rzeczywistości i na innych prawach (a w każdym razie funkcjonowało, zanim stało się upadłym bóstwem, ale poznać demona jeszcze nie zdążyło).

Dziury logiczne. No nie, to nie jest tak, że humor zwalnia z logiki. Nawet dowcipy absurdalne (wchodzi facet do windy, a tam schody) jakąś tam szczątkową logikę posiadają.

Dobra. Nie będę nawet czarował. To był argument w z serii: na słowo honoru. Wiem, że choć szczątkowa logika powinna być. Ale wiesz, jak to jest, szukając logiki nie wyrobiłbym się przed świętami. :)

Wiem, że w sumie samo znalezienie tej logiki, jak pokazujesz, wcale trudno nie było, ale to trzeba jeszcze później wpleść w tekst. A CM ma ostatnio bardzo ograniczone zaufanie do własnego warsztatu. Zwłaszcza, kiedy pisze na termin. ;-)

Jestem natomiast skłonna uznać argument o liczbie komentarzy. A nawet pomóc w zbożnym celu, co niniejszym czynię.

Tlaso'kamāti (dziękuję). :)

Znaleźć wyjaśnienie dla sytuacji Q. i C. byłoby bardzo łatwo – na przykład wkurzyli Mikołaja, a ten przeniósł ich na inną półkulę i postawił kilka warunków do spełnienia, zanim będą mogli wrócić. Ciapek się przejął i robi, co może…

Ponownie dziękuję. Właśnie streściłaś fabułę opowiadania o Quetzalcoatlu na następne święta. XD

Oczywiście żartuję, aż tak się nad wami znęcać nie będę. Ale w końcu złożę pełne opowiadanie, albo Ciapka czeka emerytura. ;-)

Faktycznie, zapomniałam o wymienności drzewa C.

Bo ona istnieje tylko wtedy, kiedy CM nie może znaleźć żadnych logicznych argumentów. :-)

Domyślam się, że męczysz wpisy z komórki, więc tym bardziej dziękuję za odpowiedź do odpowiedzi. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Znać demona bóstwo nie musi, ale mogło mieć okazję zaobserwować, że upuszczone przedmioty spadają na ziemię, a ludzie wysypują się z przewróconej konstrukcji. Tu już pojechałeś po bandzie z robieniem z idioty. Reakcja na śnieg w porządku – tego mógł nie znać. Chociaż, na andyjskich szczytach śnieg na pewno lubi sobie poleżeć.

Z wpleceniem wyjaśnień marudzisz – ze dwa zdania by wystarczyły, a potem zamiast marchewką prezentu Ciapek niekiedy macha Pierzastemu pod nosem kijem utknięcia w tej rzeczywistości (w proponowanej przeze mnie wersji).

Nie, nie męczę się z komórki. Nie cierpię dziadostwa i używam rzadko, tylko do rozmów i esesmanów.

Babska logika rządzi!

Sympatyczny tekst, ale właściwie mogłabym się podpisać pod komentarzami MaSkrola i fizyka: jest standupowy humor, jest lekka historia, ale niewiele ponad to. Jeszcze na początku sam humor wystarczył, żeby się dobrze bawić, ale jakoś od połowy zaczęłam się zastanawiać, czy będzie w tym tekście coś więcej. Sprawnie Ci idzie pisanie komedii, czyta się nieźle, ale efekt jest trochę taki, jakbyś na obiad podał danie składające się tylko z ziemniaków: niby się najesz, ale jednak brakuje różnorodności i jedzenie szybko się nudzi.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Tu już pojechałeś po bandzie z robieniem z idioty.

Zabawne. Przy pierwszej części czytałem w komentarzach dokładnie to samo. XD

Ale solennie obiecuję, że jeśli jednak powstanie ta następna część, będę o tym pamiętał i trochę od tego jechania po bandzie odejdę. Ja wiem, że może po moich tekstach tego nie widać, ale ja naprawdę wyciągam wnioski z waszych komentarzy. Chociaż ostatnio robię z nich użytek przede wszystkim opiniując inne teksty.

W przyszłym roku będę ambitniejszy. :-)

Z wpleceniem wyjaśnień marudzisz – ze dwa zdania by wystarczyły

Bezlitosna jesteś. XD

Żebyś ty widziała, jak się kończy u CM-a wplatanie dwóch zdań. :)

Ale tak czy inaczej niedoborów w przypadku tego opowiadania jestem w pełni świadomy. Jak pisałem powyżej, pan Arthur znalazł się w tym tekście nie przez przypadek. Memów mam dużo, możecie szturmować. ;-)

Nie, nie męczę się z komórki. Nie cierpię dziadostwa i używam rzadko, tylko do rozmów i esesmanów.

Myślałem, że się męczysz z komórką, bo nie stosowałaś cytatów. :)

Za to uczucia do tego urządzenia mamy identyczne. I częstotliwość korzystania najwyraźniej również. :-)

 

Gravel, hej!*

*Może ja już nie będę szarżował z tym językiem Nahuatl. :)

 

Na początku pięknie podziękował za odwiedziny, poświęcony czas i komentarz.

A jeśli chodzi o sam tekst…

No wiem, wiem, poszalałem z ambicją. XD

Ale wiesz, jak to jest:

 

A teraz trochę poważniej, żeby nie wyglądało, że lekceważę komentarz. 

Ja wiem, że poza humorem tu nic nie ma… ale żebyś wiedziała, jak to się fajnie pisało. :)

Taka czysta zabawa słowem. Wiadomo, że trochę kosztowna, bo oferta dla czytelnika nad wyraz uboga, więc i po głowie z pewnością jeszcze zbiorę. Słusznie zresztą, bo ja mam świadomość prostoty tego opowiadania. Tym nie mniej, chyba pierwszy raz tak fajnie się bawiłem pisaniem. :) 

W każdym razie wiem, że to jest humorystyczny zbitek scenek, bo nawet trudno tu mówić o choćby szczątkowej fabule. Wiem, że jest mocno sztampowo. Ale dałem sobie przyzwolenie na takie teksty czy to rekreacyjne, czy czysto szkoleniowe tylko do końca roku, więc jeśli kiedyś będę miał jeszcze okazję gościć Cię u siebie, to na pewno zostaniesz powitana czymś ambitniejszym. ;-)

Na razie zaś jeszcze raz podziękował za poświęcony czas. I tradycyjnie dla przybyłych:

Penguin Hello GIF

 

Słodki pingwin, żebyś zaczęła pisać bardziej optymistyczne historie. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Wiesz, gdyby Twój Q. nagle zaczął błyszczeć IQ, ludzie mogliby go nie rozpoznać. Więc może już do końca życia będziecie musieli trzymać się bandy. ;-)

Żebyś ty widziała, jak się kończy u CM-a wplatanie dwóch zdań. :)

No jak, jak?

Eeee, czasami nie po co walić cytatem, wystarczy przypomnieć, na jaki temat się mówi.

Aha, zapomniałam podziękować za trenera. Może się przydać, bo urodzaj konkursów niezwykły…

Babska logika rządzi!

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Wiesz, gdyby Twój Q. nagle zaczął błyszczeć IQ, ludzie mogliby go nie rozpoznać. Więc może już do końca życia będziecie musieli trzymać się bandy. ;-)

Już sobie wszystko obmyśliłem. :-)

Trzeba stworzyć taką historię, żeby bardziej pokazywać jego emocje. Skupić się na uczuciach. 

Chociaż muszę Ci przyznać, że ta obecna wersja Quetzalcoatla ma jedną zasadniczą zaletę: komentarze dostaję nieraz bardzo efektowne. :-)

Jedziesz po bandzie. Zrobiłeś z niego kretyna. Robisz z nich debili. XD

No jak, jak?

Generalnie takie dodanie dwóch zdań kończy się zwykle kilkuetapową korektą tekstu. XD

Ten ostatni opiera się na tym, że rozłazi mi się cały tekst. :-)

Nie pytaj, jak to jest możliwe. Tajemnica kulawego warsztatu CM-a. ;-)

Może się przydać, bo urodzaj konkursów niezwykły…

No, to prawda. Życzę wam wszystkiego najlepszego w tym wyścigu z terminami. XD

 

Gravel, zgaduję że kolejnego optymistycznego mema/gifa nawet nie mam co szukać? 

I tak, wiem, że to ja zacząłem z Arthurem, ale jakoś tak mi pasował do tego, co może się dziać w komentarzach pod tym tekstem. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Emocje? Łeeee… Chyba że Pierzasty ma jakieś nieszablonowe.

No, skoro dodanie rodzi takie problemy, to musisz szukać umocowania logicznego już na etapie projektu. ;-)

Będę walczyć. Już mam zalążek pomysłu na następny tekst.

Babska logika rządzi!

Emocje? Łeeee…

Co, łeee….?! XD

Debil – źle, emocje– źle. Co ty byś tam chciała? :-)

Chyba że Pierzasty ma jakieś nieszablonowe.

To zależy, jak rozumiesz “nieszablonowe”. 

No, skoro dodanie rodzi takie problemy, to musisz szukać umocowania logicznego już na etapie projektu. ;-)

Czyli nie wystarczy, jak napiszę w przedmowie, żeby nie korzystać z logiki? ;-)

Zresztą, w tej Twojej sugestii jedną małą nieścisłość. W przypadku tych krótkich Quetzalcoatli nie istniało coś takiego jak projekt. :-)

Pełna improwizacja, wsparta odrobiną brawury. :)

Będę walczyć

Powodzenia! 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Z dwojga złego wolę debila niż rozkochanego idiotę.

Nieszablonowe? Odpadają zakochania. Strach chyba do Q. nie pasuje, za głupi. Hmmm, może gigantyczne zblazowanie?

Z logiki nic nie zwalnia. Nawet przedmowa i posłowie razem wzięte.

Ale tak całkiem bez projektu? Siadałeś przy kompie i naparzałeś w klawisze?

Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Z dwojga złego wolę debila niż rozkochanego idiotę.

Ej, no bez przesady. Istnieje cała paleta emocji. Ja wiem, że ambicja nie jest ostatnio moją najmocniejszą stroną, ale wymyśliłbym coś bardziej kreatywnego. ;-)

Strach chyba do Q. nie pasuje, za głupi.

Nie doceniasz go. Przed pewnym poziomem strachu nie chroni nawet skrajna głupota. :)

A gdyby tak to on wylądował na rytualnym ołtarzu? :-)

Z logiki nic nie zwalnia. Nawet przedmowa i posłowie razem wzięte.

Nóż w plecy. :)

Ale tak całkiem bez projektu? Siadałeś przy kompie i naparzałeś w klawisze?

Ten tekst, tak, jak już gdzieś wyżej pisałem, powstał w drodze z pracy. Spontanicznie, bo nie zakładałem, że będę jeszcze coś w tym roku publikował. Do domu mam niecałą godzinę, więc człapiąc sobie powoli wymyślałem kolejne scenki, licząc, że jakoś się złożą “do kupy” w opowiadanie. Dlatego zresztą nie ma tu żadnej fabuły. :-)

Później przepisałem je do zeszytu, bo najpierw piszę ręcznie. Spisując, nawet nie musiałem jakoś szczególnie walczyć o “ciągłość” tekstu, bo też i historia jest prosta do bólu. Po spisaniu, piszę drugi raz, przeprowadzając tekst od poziomu pełnego grafomaństwa do dalekiego krewnego literatury. :) 

A później do Libre, trzy kontrole łapankowe i można publikować. :-)

Podobną historię ma poprzedni tekst z Quetzalcoatlem. Też pełna improwizacja. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Emocje nie są moją mocną stroną. Nie rozróżniam niuansików. Ale silne emocje chyba są… nieracjonalne, nielogiczne. Obce, czyli. ;-)

A gdyby tak to on wylądował na rytualnym ołtarzu? :-)

Hmmm. Podejrzewam, że nawet wtedy nie wyobrażałby sobie, że to on może zostać złożony w ofierze. Bo komu niby, jest jakiś ważniejszy bóg? Każdy Quetzalcoatl wie, że nie ma.

Aha. Ja swój świąteczny pisałam w wolnych chwilach w pracy, też na karteluszkach. Ale plan był i metoda nie przeszkadzała mi w jego realizacji.

Babska logika rządzi!

Hmmm. Podejrzewam, że nawet wtedy nie wyobrażałby sobie, że to on może zostać złożony w ofierze. Bo komu niby, jest jakiś ważniejszy bóg? Każdy Quetzalcoatl wie, że nie ma.

Wiesz, to chyba zależy. Myśląc o pełniejszym tekście o panu Q., chciałem wykorzystać ten motyw wirtualnego imperium, który podrzuciła Black_Cape. Gdyby zrobić z tego karne/awaryjne (w zależności od przyczyny błędu systemu) imperium, gdzie Quetzalcoatl trafia, ale już jako zwykły Aztek, albo ktoś z plemion Indiańskich, wtedy stopniowo poznawałby życie z tej strony, łącznie z walkami o jeńców, potencjalnym złożeniem w ofierze Quetzalcoatlowi (bo on już nim nie jest). Wtedy chyba mógłby poczuć strach?

Z wyraźnym naciskiem na chyba. :)

Ale plan był i metoda nie przeszkadzała mi w jego realizacji.

Wiesz, ja w tym konkretnym przypadku nie miałem poczucia, żeby był mi potrzebny. Bohaterowie są sztampowi, z krótkiej historyjki wiele nie wyciągnę, więc czy będę miał plan, czy nie, jakościowo wiele się nie zmieni. W każdym razie nie tyle, ile bym oczekiwał. Ja generalnie zdaję sobie sprawę, że albo się zbiorę do pełnego opowiadania, z takim już naprawdę konkretnym konceptem odświeżenia Q. i Ciapka, albo trzeba będzie tę historię kończyć. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

OK, powodzenia. Zapewne przeczytam rezultaty, może nawet z przyjemnością.

Z planem czy bez. ;-)

Babska logika rządzi!

Sztampowi, czytaj wyraźni bohaterowie są potrzebni!

Myśl o zakochanym Q., spodobała mi się bardzo:DDD

Relacja pomiędzy Q. i Ciapkiem jest niejednoznaczna. Pan-sługa rozmywa się. Odgrywają swoje role, lecz posiłkują się konwencją. W gruncie rzeczy niewiele wiemy o Q. Kim jest po tak totalnym przeobrażeniu. Ciapek próbuje zapewnić mu miękkie lądowanie, wciąż.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

OK, powodzenia.

Dzięki. Gdyby i tutaj udało mi się dobić do setki komentarzy, napiszę Ci długie podziękowanie. ;-)

 

Asylum, pewnie, że są potrzebni. Ale w jakiejś wyraźnej dekoracji – czytaj pełnej konkretnej historii wykorzystującej właściwie ich charaktery. A ja coś do stworzenia tej konkretnej historii za diabła nie mogę się zebrać. :)

Quetzalcoatl już jest zakochany. Od wieków. Tyle że w sobie. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Quetzalcoatl już jest zakochany. Od wieków. Tyle że w sobie.

I właśnie dlatego mogłoby być zajmujące;)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wiesz, samo zadeklarowanie, że chce się dobić do jakiejś liczby komentarzy robi cuda. Czytałeś legendarne opko AQQ?

Babska logika rządzi!

Zawszeć można podejmować próby powrotu do legendy i budować nowe mity, w dobrym tego słowa znaczeniu:)

Nie czytałam jeszcze legendarnego opka AQQ, czeka w kolejce, niestety:(

Rozmawianie na temat i niekoniecznie jest bardzo przyjemne:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Już rozumiem kto odpowiada za atmosferę w dziale z opkami. Jak dla mnie udana komedia, chyba mój humor. To bardziej scenariusz na standupowy występ. Prezentujesz tutaj gawędziarski styl i według mnie radzisz sobie dobrze pod względem językowym. Pomimo że tekst mógłby wydawać się prostą historią, winszuję zbudowania antybohatera, o którym miło jest posłuchać opowieści. Narrator miejscami sięga po porównania od czapy, ale myślę że na potrzeby żartu, nie ma w tym dramatu.

Z chęcią usiądę do innych opowiadań z takiego cyklu, ale nie aż tak często. Zasugerowałbym dopracować narrację, która trącałaby więcej o rzeczywistość, może to pomoże wkręcić się mocniej w opowieść. Narrator gaduła, czasem coś chlapnie, a warto zapanować nad nim.

Czytałeś legendarne opko AQQ?

Tylko… komentarze. XD 

Nie wszystkie, rzecz jasna. Aż tyle czasu to nie mam. :)

Wilk mi o nich wspomniał, kiedy próbowałem pierwszy raz dobić do setki komentarzy. Myślisz, że skąd wiem o tej Twojej przerażającej lodówce? ;-)

Zawszeć można podejmować próby powrotu do legendy i budować nowe mity, w dobrym tego słowa znaczeniu:)

I coś tak czuję, że akurat w przypadku Quetzalcoatla to może być najwłaściwsza droga. Aby tylko wyobraźni starczyło. :-)

Chociaż w sumie jeden taki nowy mit już stworzyłem. Część Portalu zna Quetzalcoatla jako kompletnego durnia. :)

 

Mersayake, cześć!

Super, że tak szybko zadomowiłeś się na Portalu. :)

Na początek tradycyjnie: dziękuję za przeczytanie, poświęcony czas i komentarz.

Już rozumiem kto odpowiada za atmosferę w dziale z opkami.

Próbuję się bawić, tak tekstem, jak i nieraz komentarzami, chociaż trochę to ryzykowne, bo od zabawy czasem tylko krok do pajacowania.

Jeśli komedia udana, to bardzo się cieszę. Gdzieś tam pisałem powyżej, że fajnie bawiłem się przy pisaniu, a jednocześnie trochę bałem, że będzie to tylko moja zabawa. W końcu fabuła nie poraża. XD 

Zasugerowałbym dopracować narrację

Oj tak, tu mam sporo do roboty. Przy krótszych opowiadaniach nawet z tym nie walczę, ale przy pełniejszym tekście czeka mnie intensywna praca, bo tutaj mam naprawdę dużo do skorygowania. Trochę mi się chwieje ta równowaga między ozdobnikami, a prezentacją historii.

Raz jeszcze podziękował za odwiedziny. I tradycyjnie, dla przybyłych:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

Tym razem, zamiast gifów, prezent bardziej praktyczny. “Dekalog łowcy komentarzy” od Finklów. Wbrew pozorom, bardzo przydatna rzecz, bo w końcu po to tutaj publikujemy. Dla komentarzy. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Myślisz, że skąd wiem o tej Twojej przerażającej lodówce? ;-)

A myślisz, że ja pamiętam, kto się mojej lodówki boi, a kto się z niej śmieje? Niech się sama o to martwi. ;-)

Babska logika rządzi!

11 będzie normalne? Przypomnę tylko, ze aztecki system liczenia był dwudziestkowy, ich 11 to nasze 21 ;-)

Niech się sama o to martwi. ;-)

Martwić może się sama, ale nie jestem przekonany, czy lodówka stanowi na tyle samodzielny byt prawny, żeby w razie konieczności odpowiadać za swoje czyny. ;-)

Żeby się nie okazało, że lodówka (w ramach zemsty za podśmiewanie) zawini, a Finklów…

 

11 będzie normalne? Przypomnę tylko, ze aztecki system liczenia był dwudziestkowy, ich 11 to nasze 21 ;-)

Ej, ale ja nie jestem Aztekiem, żeby stosować ich system. Więcej, gotów jestem nawet założyć, że po serii opowiadań o Quetzalcoatlu raczej by mnie nie polubili. :-)

Zresztą, normalność to bardzo szerokie pojęcie, najwyżej trochę się naciągnie definicję.

Pomijając już fakt, że u mnie z normalnością może być tak, jak u Finklów z powagą w tekstach. To znaczy, ja ją będę widział, a czytelnicy niekoniecznie. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM, Ty uważaj, co piszesz. Właśnie zasugerowałeś, że moja lodówka jest głupia. O zemście serwowanej na zimno słyszałeś? Pamiętaj, że ona nie ma odcisków palców. Szpikulec z lodu w strategicznym organie i szukaj sobie potem narzędzia zbrodni.

Babska logika rządzi!

Właśnie zasugerowałeś, że moja lodówka jest głupia.

Ech, u mnie z tą głupotą to ewidentnie jak u Ciebie z humorem. Tobie z każdego (prawie) tekstu wychodzi humoreska, mnie z każdej postaci (chociaż nie wiem, czy to dobre określenie dla lodówki) kretyn. ;-)

O zemście serwowanej na zimno słyszałeś?

No tak. To nie piekarnik, żeby się podpalać z byle powodu. :-)

Pamiętaj, że ona nie ma odcisków palców. Szpikulec z lodu w strategicznym organie i szukaj sobie potem narzędzia zbrodni.

Ale palców też nie. :) Czym więc ten szpikulec włoży?

Chociaż nie, chyba wolę nie wiedzieć. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Z głupotą/humorem może być, jak mówisz. Spróbuję to wytłumaczyć lodówce. Dostała wczoraj trochę dobrych rzeczy, powinna być w niezłym nastroju. ;-)

Chociaż nie, chyba wolę nie wiedzieć. :)

No! Wreszcie zaczynasz okazywać rozsądek. ;-)

Babska logika rządzi!

No! Wreszcie zaczynasz okazywać rozsądek. ;-)

Jak znam siebie, nie będzie to raczej stan długotrwały. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Jak już minie, to po prostu pamiętaj, żeby nie rozprawiać o mojej lodówce, a wszystko będzie dobrze. :-)

Babska logika rządzi!

Nie jestem pewien, czy aby pamięć nie jest czasem jakoś powiązana z rozsądkiem. :)

Wiesz, jak to jest. Generalnie pamiętasz, że miałaś czegoś unikać, ale nie bardzo możesz sobie przypomnieć, dlaczego. Więc wtedy, niezbyt rozsądnie, sprawdzasz, żeby na przyszłość już pamiętać. :-)

I tak, napisałem to tylko po to, żeby mieć komentarz bliżej do setki. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Zapisz sobie. ;-)

Taaak, szczęśliwie półmetek już za Tobą. Teraz powinno pójść z górki.

Babska logika rządzi!

Zapisz sobie. ;-)

To akurat… najprostszy sposób, żeby zapomnieć. XD

Skoro jest na kartce, to wiesz, że nie musisz pamiętać. A kartka i tak zaraz się zgubi.

Z kolei, jeśli zapiszę w zeszycie, to po tej notatce zaraz pojawi się pięćdziesiąt innych i weź tego szukaj.

Teraz powinno pójść z górki.

Fakt, że Tarnina zakolejkowała tekst znacząco zwiększa szanse. :-)

Swoją drogą jestem ciekaw, czy jako jurorka każdemu wlepi takie łapankowe komentarze jurorskie. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Gdyby Tarnina ograniczała się do pięciu uwag na jeden komentarz, to setkę miałbyś jak w banku.

I zastanówmy się teraz, czy to był komplement i dla kogo. ;-)

Mam nadzieję, że Tarninowe komcie będą.

Babska logika rządzi!

I zastanówmy się teraz, czy to był komplement i dla kogo. ;-)

Ja to się na razie zastanawiam, co ona mi zrobi z tym tekstem i jak mocno będzie bolało. XD

Mam nadzieję, że Tarninowe komcie będą.

Myślę, że będą. Chociaż ja sobie nie wyobrażam tej pełnej, łapankowej formy. Jeśli, zgodnie z tradycją, w ostatnich dniach wpadnie kilkadziesiąt opowiadań, to na te wyniki musielibyście czekać i do maja. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Eeee, kilkadziesiąt w ostatnim dniu raczej nie wpadnie. Za trudny temat, IMO.

Babska logika rządzi!

Oj trudny. Dlatego od początku jestem ciekaw, jaka będzie frekwencja. 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przy Tarninie zawsze zwiększa:) ale  trochę już pomogę. Będzie sześćdziesiąty. 

Nie wyobrażam sobie, aby było to możliwe  przy prawie pięćdziesięciu opkach, no chyba, że tylko kilka wpadnie. Za dużo czasu musiałaby poświęcić.

Aby tylko wyobraźni starczyło.

Starczy, starczy  na Q. A czy on taki „durny” ? No nie wiem, jest bogiem i nie musi się  spowiadać Ciapkowi ze swojego złożonego wnętrza. W gruncie rzeczy Ciapek może go oceniać po pozorach, a On, wielki Q. zgnuśniał, zapomniał o swojej mocy i przeszłości xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Będzie sześćdziesiąty. 

To ja oczywiście natychmiast skorzystam i znów trochę bliżej. :-)

Nie wyobrażam sobie, aby było to możliwe  przy prawie pięćdziesięciu opkach, no chyba, że tylko kilka wpadnie. Za dużo czasu musiałaby poświęcić.

To samo pomyślałem. Dlatego nie mogę się doczekać tych komentarzy. Ciekawe, jak będą wyglądać. :)

nie musi się  spowiadać Ciapkowi ze swojego złożonego wnętrza.

Ciapkowi nie musi, ale autorowi to już by mógł. :-)

Bo CM przez rok rozwijał sobie warsztat pod humorystyczne fantasy, a jedyne pomysły, jakie mu obecnie przychodzą, to niehumorystyczne science-fiction. I to od razu hurtowo. :)

a On, wielki Q. zgnuśniał, zapomniał o swojej mocy i przeszłości xd

Wiesz, i właśnie dlatego lubię offtopy. Bo ostatnio jedyne pomysły na Q., jakimi dysponuję, pochodzą… z waszych komentarzy. ;-)

I jest ich coraz więcej. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dlatego nie mogę się doczekać tych komentarzy

Ja też, dlatego myślę, o czym by tu napisać, a poza tym mam wielką ochotę właśnie napisać zabawne. Czyż humor nie może może pomagać w heroizmie?

A tarninowe komentarze wyobrażam sobie jako podobne wickedowym, inaczej popłynie z długością:)

Jedyne pomysły, jakie mu obecnie przychodzą, to niehumorystyczne science-fiction

To przełam konwencję. No, chyba że musisz się trzymać starych decyzji :) Hola, hola, a może podpisałeś jakiś cyrograf Q. Kiedy, gdzie, przypomnij sobie jak najprędzej i spróbuj się z tego wywinąć. Ciapek Ci pomoże… chyba

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Myślę, że jeśli Q. przestanie zachowywać się jak ostatni dureń, to C. w zamian byłby gotów pójść na pewne ustępstwa. ;-)

Babska logika rządzi!

mam wielką ochotę właśnie napisać zabawne. Czyż humor nie może może pomagać w heroizmie?

Ja bym jak najbardziej próbował. Czasem takie niekonwencjonalne, nieoczywiste połączenia potrafią wypaść naprawdę bardzo fajnie. A przy okazji masz niemal gwarancję, że Twój tekst będzie się wyróżniał konwencją, więc i siłą rzeczy pojawia się chyba nieco większa na znalezienie w gronie wyróżnionych, właśnie dzięki odmienności. Mnie w każdym razie ze dwa razy taki koncept na konkurs wypalił. :-)

To przełam konwencję

Kolejny dobry pomysł do zeszytu na później. :)

Podziękował. 

No, chyba że musisz się trzymać starych decyzji :)

To już chyba bardziej przyzwyczajenie. Zwyczajnie w innej konwencji jakoś sobie tego Quetzalcoatla nie mogę wyobrazić. Ale ja lubię eksperymentować, więc może jeszcze wypalę z czymś dziwnym. :)

Hola, hola, a może podpisałeś jakiś cyrograf Q.

Jeśli tak, to nieświadomie. :-)

Kiedy planowałem pierwszy tekst o Quetzalcoatlu to… nawet nie wiedziałem o jego istnieniu. :-)

#CM-owe tworzenie opowiadań XD

Myślę, że jeśli Q. przestanie zachowywać się jak ostatni dureń, to C. w zamian byłby gotów pójść na pewne ustępstwa. ;-)

Ja na miejscu sługi to bym chyba wolał takiego pana – durnia. Niby irytujący, ale łatwiej sterowalny. I mniej groźny. A gdyby Q. nagle zmądrzał. Kto wie, co wymyśli. Może stanie się tyranem, zacznie Ciapkiem pomiatać. Nie warto ryzykować. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No to już masz pomysł nie tylko na opowiadanie, ale jeszcze sequel. ;-) Ciapek najpierw próbuje zmądrzyć pana, a potem to w panice odkręca.

Babska logika rządzi!

No to już masz pomysł nie tylko na opowiadanie, ale jeszcze sequel. ;-) Ciapek najpierw próbuje zmądrzyć pana, a potem to w panice odkręca.

Wiesz, coś tak czuję, że jak dobiję tutaj do setki komentarzy, to będę miał już pomysły na całą serię dwudziestu opowiadań, którymi kiedyś straszyłem Asylum i Tarninę. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

OMG, Finklo, nie podpowiadaj Autorowi takich rzeczy;)

Biedny Ciapek mógłby się o swoją drugą śmierć otrzeć, a nawet jej doświadczyć. Druga z pewnością gorsza, zwłaszcza że w dwudziestkowym systemie by była.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

OMG, Finklo, nie podpowiadaj Autorowi takich rzeczy;)

Zwłaszcza, że u CM-a w co drugim opowiadaniu pojawia się przynajmniej jeden trup. :)

I to, że CM pisze zwykle w konwencji humorystycznej w ogóle mu w tym nie przeszkadza. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

u CM-a w co drugim opowiadaniu pojawia się przynajmniej jeden trup.

Kto ich tam wie, tych Autorów, są tacy nieprzewidywalni. Na przykład wpadnie jednemu takiemu do  głowy zmiksować konwencje i sprowadzi Ciapka do Hadesu, każąc wędrować za ukochanym Q. i pakując  go w poważne tarapaty xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Na przykład wpadnie jednemu takiemu do  głowy zmiksować konwencje i sprowadzi Ciapka do Hadesu, każąc wędrować za ukochanym Q. i pakując  go w poważne tarapaty xd

Kolejny pomysł do zeszytu. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A jakie masz zeszyty, w kratkę czy w linię? Ja, na przykład preferuję w linie lub czyste, bo kratka w głowie mąci:)

>Nabijanie komentarzy< xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

O tak, zgadzam się z Asylum – zeszyty w linie są zdecydowanie fajniejsze, zwłaszcza jeśli mają sztywne i ładne okładki. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A znacie ten dowcip? Stary, z czasów, kiedy zamiast blondynek występowali milicjanci:

Przychodzi dwóch milicjantów do papierniczego.

– Poproszę zeszyt w kółka.

– Bardzo mi przykro, nie mamy w kółka, tylko w trzy linie, w jedną…

Drugi przerywa sprzedawczyni:

– Pani mu da gładki, kółka sam sobie dorysuje. A dla mnie globus Polski.

Babska logika rządzi!

Dobre :DDD

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Globus polski to to, na co cierpiała Emilia Korczyńska? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ha, ciekawe, sprawdziłam:) Nie byłam fanką “Nad Niemnem”, chociaż bardzo przekonałam się teraz do Orzeszkowej. Była bardzo dobra. Zauroczyły mnie jej opowiadania “Dziurdziowie” i “Niziny”. Piękne!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A jakie masz zeszyty, w kratkę czy w linię?

W linię. Tylko w linię. Te w kratkę to są dobre do podliczania rachunków. ;-)

Ja to nawet mam policzone, że jedna taka strona zeszytu w linię to około 800 znaków w edytorze tekstu. Choć to dane trochę niepewne, bo i zależą od formy opowiadania.

#team nabijanie komentarzy. :)

 

I jeszcze odnośnie dowcipu Finklów:

I to ta, co po mnie krzyczała, że jadę po bandzie robiąc z Quetzalcoatla kretyna! 

A ty kogo z milicjantów zrobiłaś, hę? XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

To nie ja wymyśliłam kawał. Ja tylko powtarzam. :-)

Babska logika rządzi!

Ja tylko powtarzam. :-)

Czekałem na ten argument. ;-)

To nie ja wymyśliłam kawał.

To kto konkretnie go wymyślił? :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie wiem. Jeśli dobrze pamiętam, przeczytałam go w jakiejś książeczce z kawałami o milicjantach. W dzieciństwie jeszcze.

Wymyślał lud. Przysłowia są mądrością narodów, a dowcipy – ich błyskotliwością.

Babska logika rządzi!

Nie wiem.

Znaczy nie masz konkretnych dowodów na to, że nie wymyślili go Finklowie? XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Wątpisz w moją prawdomówność?

Babska logika rządzi!

Nie no, pewnie, że nie wątpię.

Ale wiesz, rzuciłem pewną tezę, to trzeba jakoś jej bronić. ;-)

Chociaż uśpiony rozsądek podpowiada, że to się dobrze nie skończy…

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Słuchaj sennego mamrotania rozsądku, słuchaj… ;-)

Babska logika rządzi!

Kiedy ten rozsądek to taki nudziarz! :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Upadły bóg spojrzał na niego spode łba, prezentując entuzjazm wolno schnącego betonu.

To porównanie z całego opowiadania przyprawiło mnie o największy atak śmiechu. Ale generalnie przez całość siedziałam wyszczerzona. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Wieść gminna głosiła, że dowcipy o milicjantach wymyślają milicjanci, a dowcipy polityczne lęgły się w KC PZPR. Szkolne. Nie wykluczam, że prawie każde środowisko, jako że znało się najlepiej, produkowało dowcipy o sobie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Verus, powitał!

To porównanie z całego opowiadania przyprawiło mnie o największy atak śmiechu. Ale generalnie przez całość siedziałam wyszczerzona. :)

nawet sobie nie wyobrażasz, jak miło mi czytać takie słowa. :)

Dziękuje za przeczytanie, poświęcony czas i komentarz.

Tradycyjnie dla odwiedzających:

American Football Blabla GIF by Steelsharks

Nie będę zbyt oryginalny i zwyczajnie obiecam zjawić się z komentarzem. ;-)

 

Nie wykluczam, że prawie każde środowisko, jako że znało się najlepiej, produkowało dowcipy o sobie. ;)

Swoją drogą, ciekawe czy ci, którzy wymyślali te środowiskowe dowcipy, mieli zwyczajnie taki dystans do siebie, czy może uważali się za mądrzejszych od pozostałych i przez to drwili z całej reszty. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No, owszem, CM-ie, zagadnienie ciekawe, ale nigdy nie udało mi się dociec, jak było naprawdę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pozostaje snuć domysły. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A kiedy wysnuje się odpowiednio długie domysły, można zacząć splatać z nich kolejne teorie… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aż w końcu powstaną całe legendy. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Hmm, sprawa trudna z autorami dowcipów. A gdyby poszukać innych przykładów, takich jak państwa-nacje (Holendrzy i Belgowie, Szkoci, Francuzi), miasta i miejsca (Wąchock),  czy inne zawody (informatycy, psycholodzy, lekarze), albo grupy posiadające jakiś wyróżnik (mercedes, słoik)? Wychodziłoby, że niekiedy złośliwie (znaczy jedni na drugich) i sami dla siebie, chyba ;)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Żeby było jeszcze trudniej, niektóre dowcipy zawierają kilka nacji. I nie mam tu na myśli tych o Polaku, Rusku i Niemcu. Raczej coś w tym stylu:

Anglik, Francuz i Rosjanin w muzeum, oglądają obraz przedstawiający Adama i Ewę.

Anglik:

– No, tylko spójrzcie. Oni są tacy opanowani, spokojni. Od razu widać, że pierwsi ludzie byli Anglikami.

Na to Francuz:

– Ależ skąd! Zobacz, jacy oni piękni, z jaką miłością na siebie patrzą. To Francuzi!

Rosjanin:

– Co wy pitolicie? Jacy Anglicy, jacy Francuzi? Przecież to Rosjanie; nie mają co na siebie włożyć, do jedzenia tylko jedno jabłko… I wmawia im się, że to raj!

Babska logika rządzi!

Z tymi żartami to pewnie jest znak, że w danym środowisku znajduje się dwóch, trzech inteligentnych gości z dystansem do siebie. Tacy goście wymyślają sobie kolejne żarty, po czym rzucają dalej z hasłem: A słyszałeś to? Efekt jest taki, że żart zaczyna żyć własnym życiem, a autora (poza głównym zainteresowanym) nikt nie zna. ;-)

Przy tych kilka nacjach z finklowego przykładu to może nawet trochę łatwiej ustalić pomysłodawcę. Będzie to ta nacja, która występuje jako ostatnia, w puencie. Bo te wcześniejsze zazwyczaj występują w mocno stereotypowych obrazach. :-)

Dobra, może starczy tych wywodów. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nareszcie coś zabawnego :). Początkowo pierzaste bóstwo i Ciapek średnio pasowali mi do naszego wyobrażenia świąt, lecz im dalej czytałam, tym było lepiej. Lubię ten rodzaj humoru, więc w kilku miejscach ubawiłam się (np. z barszczem czerwonym:). Cieszę się, że powróciłeś do swoich bohaterów. Wybacz, że nie odwdzięczę Ci się długim komentarzem, lecz niestety nie potrafię się rozpisywać.

 

Powodzenia w konkursie :)

Coca Cola Various Tv Christmas GIF

Coraz bliżej setka, coraz bliżej setka…

 

Monique, hej!

Pięknie dziękuję za odwiedziny, poświęcony czas i opinię.

Cieszę się, że powróciłeś do swoich bohaterów.

A żebyś wiedziała, jak ja się cieszyłem. :-)

Wybacz, że nie odwdzięczę Ci się długim komentarzem, lecz niestety nie potrafię się rozpisywać.

Wiesz, to jest taki rodzaj opowiadania, przy którym naprawdę ciężko się rozpisać. 

I tak dużo wyrzeźbiłaś. :) Ja to się spodziewałem po tym tekście takich opinii na dwa, trzy zdania, opartych na zasadniczym pytaniu: A gdzie żeś zgubił fabułę? ;-)

Na koniec tradycyjnie dla odwiedzających:

The Conjuring Ghost GIF

Uniwersalne straszydło. ;-)

Na wypadek, gdyby Twoje upiory po serii klęsk wpadły w depresję. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przyszedłem tylko po to, żeby wbić setny komentarz. O! To jest prezent ode mnie XD

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dziękować, dobry człowieku.

CM jest szczęśliwy. XD

I pragnie podziękować wszystkim, dzięki którym offtop dotarł do celu. 

Zwłaszcza Asylum, która podawała tlen, kiedy trzeba. :)

Szczególne podziękowania autor śle Finklom, którzy dzielnie targali na swych barkach offtop ku setnemu komentarzowi. Dziękować! Dziękować! Dziękować!

A teraz świętujemy! XD

Happy Tom And Jerry GIF

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dłobiazg…

Babska logika rządzi!

Dłuto. xd (wyjaśnię, bo może być niejasne. Chodzi mi o dłuto stolarskie, podstawowe narzędzie do obróbki drewna. Było zapomniane, ale do łask obecnie wraca w związku z dłubaniną amatorską. podstawowe to uniwersalne, ale są też żłobaki i te specjalistyczne: gniazdowe i przeznaczone do zadań specjalnych)

Dzielnie Finklowie targali, a i Autor wspomagał:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No, bez aktywnego udziału Autora to trochę głupio długi offtop ciągnąć.

Babska logika rządzi!

Ano, ano xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dłubanki. XD

Pierwsze obok umiaków pojazdy umożliwiające pływanie po powierzchni wody. Mógłby nimi pływać Quetzalcoatl, gdyby CM poskładał w końcu jakiś zarys koncepcji w gotowy pomysł na opowiadanie. ;-)

No, bez aktywnego udziału Autora to trochę głupio długi offtop ciągnąć.

Właśnie tak z grubsza wyglądało zbieranie setki pod pierwszym Quetzalcoatlem. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Quetzalcoatla i Ciapka nigdy za wiele. ;)

Biedny ten Quetzalcoatl – jak nie obce bóstwa, to zły demon Grawitacja. Uśmiałam się ze sceny przygotowywania stołu do wigilii. Najważniejsze pytanie: czy Ciapek też chodzi w ciapkach?

Bardzo fajnie wychodzi, jak bawisz się formą, więc jak zwykle podobał mi się smaczek z przypisami w tekście. I oczywiście czekam na kolejne przygody naszych portalowych legend. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Black_cape, hej!

I już wiadomo, że ten dzień będzie dobry! :-)

Podziękował za poświęcony czas, przeczytanie i komentarz. CM bardzo się cieszy, że ta zabawa słowem i formą przypadła Ci do gustu. I że nie obrywał tym razem za brak fabuły i logiki. :)

Quetzalcoatl rzeczywiście biedny, ale przecież nikt nie obiecywał, że bycie bóstwem to łatwa fucha. ;-)

Czy Ciapek chodzi w ciapkach? To jedna z tych kwestii, których nawet sam autor boi się sprawdzać. ;)

I oczywiście czekam na kolejne przygody naszych portalowych legend. ;)

Bardzo mi miło. :-)

Ja z kolei liczę, że uda Ci się poskładać opowiadanie na konkurs Irki, to może tym razem ja dla odmiany wpadnę z komentarzem. :)

Na koniec tradycyjnie dla odwiedzających:

Acme GIF

 

Jak już zaczniesz wydawać książki (a z takim warsztatem wydaje się to kwestią czasu) i zbijesz na nich fortunę, sejf na pewno się przyda. ;-)

Chyba, że już wydałaś i się nie chwalisz.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przeczytałam

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Powitał niezmordowaną Morgianę. :-)

Powodzenia w dalszej walce z nawałem konkursowych tekstów. 

I tradycyjnie dla odwiedzających:

Unknown Question Mark GIF

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Hej, CM-ie. :D

W sumie można by się zastanawiać, jak umiejscowić całą historię, ale tutaj raczej chodzi o to zestawienie poszczególnych świątecznych tradycji z reakcjami bohaterów, więc tak też do opowiadania podeszłam i po prostu skupiłam się na humorze i interakcjach Quetzalcoatla z Ciapkiem.

Myślę, że z konkursem Irki może się udać, bardzo mi odpowiada temat. A Ty też planujesz wysłać Ciapka na Marsa? ;)

Dzięki za motywujące słowa. No, do tego to jeszcze daleko, ale pomarzyć zawsze można. Tymczasem sejf będzie na pomysły. ;) Na pewno się podzielę, jak coś opublikuję.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

A Ty też planujesz wysłać Ciapka na Marsa? ;)

W sumie tam go jeszcze nie było. XD

Ale Ciapek na jakiś czas dostanie wolne. Nie ma co przesadzać, bo szybko się przeje. Kiedyś wróci w jakiejś pełniejszej historii. Mam nadzieję… ;-)

Dzięki za motywujące słowa. No, do tego to jeszcze daleko, ale pomarzyć zawsze można.

Ty masz taką fajną łatwość płynnego (co ważne!) łączenia nieoczywistych elementów. To naprawdę mocny fundament, wokół którego można budować warsztat, więc czasem odnoszę wrażenie, że wcale nie ma aż tak daleko. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

W każdym razie gdybyś brał udział w konkursie, to chętnie poczytam. ;) W ogóle muszę w końcu nadrobić inne Twoje opowiadania, bo tak się złożyło, że jak dotąd zapoznałam się tylko z cyklem o Ciapku.

Dzięki raz jeszcze. ;) Akurat taka konwencja mi obecnie pasuje do tego, co chcę przekazać, więc na razie się jej trzymam, dopóki nie wyczerpię tematu.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

W ogóle muszę w końcu nadrobić inne Twoje opowiadania, bo tak się złożyło, że jak dotąd zapoznałam się tylko z cyklem o Ciapku.

Większość z tych pozostałych tekstów miała charakter stricte szkoleniowy, więc żadna strata. ;-)

W każdym razie, jak nie wyróżniali w konkursach, to spokojnie można odpuścić. Choć z tych “nieciapkowych” wyróżnionych właściwie tylko ten drugi wyszedł mniej więcej, jak trzeba. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Hmm, w sensie “Flejowie”? To może i od nich zacznę. Tak czy inaczej jeszcze kilka tych opowiadań jest, więc sobie poprzeglądam. ;)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Tak, “Flejowie”.

Widzisz, ze mną to jest tak, że ja mam na dobrą sprawę tylko dwa w miarę reprezentatywne teksty:

– “Czekając na Quetzalcoatla” (który już znasz)

– i “Flejowie” właśnie

 

Reszta to albo Ciapkowe teksty – happeningi, albo opowiadania, z których CM, delikatnie rzecz ujmując, dumny nie jest. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Każdy Ciapkowy tekst to złoto!

A ukończone opowiadanie to zawsze sukces. :) Ale rozumiem, że z perspektywy autora inaczej się to widzi. Albo z perspektywy czasu, jak styl już ewoluuje. Chociaż to też nie musi oznaczać, że czytelnikowi się nie spodoba.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Każdy Ciapkowy tekst to złoto!

Dlatego bardzo mnie cieszy, że w swoich komentarzach regularnie podrzucacie mi pomysły na następne. :)

Ale rozumiem, że z perspektywy autora inaczej się to widzi. Albo z perspektywy czasu, jak styl już ewoluuje.

Oj tak. Zwłaszcza z perspektywy czasu, kiedy widzisz, ile w tym (jeszcze pół roku temu całkiem niezłym) tekście jest do poprawy.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Fajne :)

Przynoszę radość :)

 białym puchowym „czymś”

Puchowym – czy puchatym?

 ruchomy obraz „Dwanaście stopni irytacji”

XD

 Istniało wiele nieszczęść. Można było mieć garba. Migrenę. Teściową. Nic jednak nie bolało tak

Tu powinien być czas teraźniejszy, bo to się akurat nie zmieniło. I ma się kogo, co? garb.

 stanął naprzeciw bóstwa

Naprzeciw? Na pewno nie "przed bóstwem"?

 symboliczny akt poświęcenia. Ponoszony za umowną zgodą ofiary

Aktu się nie ponosi (chyba, że go gwizdniesz z muzeum, he, he), a poświęcenie bez zgody ofiary nie jest z jej strony poświęceniem. Nie?

 literował nawet najprostsze wyrazy

Nawet te najprostsze, ojejciu :)

Ciapek brzmiał sympatycznie

Supozycja materialna i czas: "Ciapek" brzmi sympatycznie.

 niezmąconej myślą nicości

XD

 zbitej, kryjącej chodnik pierzynie

Jak puchata, to nie zbita. I – "zbita" i "kryjąca chodnik" nie są równorzędne. To jest zbita pierzyna, która kryje chodnik.

 skali odcieni szarości

Hmm.

 wśród miejscowych

Nie lepiej: miejscowym?

 kulką z dziecięcą radością

Kulka zawierała radość?

 tradycyjnie zdążyły przymarznąć

Co to za tradycja, skoro Pierzasty Wąż jest z tropików? XD

 pod tym względem niemal Ciapkopedią.

Jakim względem?

 rozpostarł skrzydła ekscytacji

… whaaa?

 prezentując entuzjazm wolno schnącego betonu

Hmm. Może: entuzjazm godny wolno wiążącego betonu? Nie, dalej mi się nie podoba… Przy okazji – ciekawostka.

W przypadku Quetzalcoatla słowo „bałwan” trzymało się na inne okazje.

heart

 mamrocząc w takt kolejnych poślizgnięć

Hmm, no, nie wiem.

 pruł nieomal po śliskiej drodze

Nieomal pruł?

 szybkim ruchem odskoczył w bok, odwracając się plecami do jezdni

Ekwilibrystycznie.

 spojrzał na Quetzalcoatla, widząc jak szaroniebieska breja chlusta

Tu jest związek przyczynowy: spojrzał i zobaczył, jak. Gdyby nie spojrzał, to by nie zobaczył.

 rozkołysał się chwiejnie

A jak inaczej?

 ruszając swemu panu ze wsparciem

Ruszając mu na pomoc, albo niosąc mu wsparcie.

 Miast tego ujrzał

Wrzaski trudno ujrzeć…

 oblicze, głoszące kluczową dla świata kwestię.

Że co?

 rozważał stan rzeczy

Jakiś konkretny?

 znużone leniwe cielsko

Tu mógłby być przecinek, ale nie traktuj tego jako zobowiązania.

 bronią słabego rażenia, ale nie miał pod ręką nic o większym zasięgu

Zasięg i moc broni to jednak nie to samo.

 głównie przez ryzyko

Oj, chyba ze względu na ryzyko.

 skinął głową w milczeniu, ruszając ochoczo

Naraz? Czemu nie lubisz "i"?

 przemknął wyraźny ślad optymizmu

Oł maj gad.

 I dlaczego jest odziany w swoje… niewymowne.

Dobrze, że w swoje… i że w ogóle w jakieś.

 Wigilia nie zakłada takich rytuałów.

Jak już, to to nie należy do obrządku Wigilii.

 Ponownie znużony prozą życia Quetzalcoatl sabotował czas wolny.

Ponownie znużony, czy ponownie sabotował?

Uśmiech numer czterdzieści sześć – pełna kapitulacja końcową linią obrony przed środkami ostatecznymi.

Te przypisy są lepsze od samego tekstu. :)

 czekając narodzin pytania

Oczekując narodzin, albo czekając na narodziny.

Literki powoli złożyły się w całość, po czym wzbiły ponad uśpione komórki, dzielnie szturmując aparat mowy.

Oj, przesadzasz.

 wybrzmiała znajoma wątpliwość.

A, weź.

W tradycji świąt, wraz z pierwszą gwiazdką, dostaje się wymarzone prezenty. –

Nie po polsku: zgodnie z tradycją, kiedy wschodzi pierwsza gwiazdka, dostaje się…

I taki rytuał to ja rozumiem.

I taki rytuał, to ja rozumiem.

 walcząc z wyrazem twarzy

… lol?

 minąć czuły słuch bóstwa

Od kiedy słuch się mija?

 Spomiędzy rytmicznych odgłosów siorbania, wyzierały próby łapania oddechu.

Spomiędzy odgłosów nic nie wyziera.

 Cierpliwość boga, trwałości śnieżynek, naraz poczęła gwałtownie topnieć.

Troszkę niejasne, może: o trwałości?

 Quetzalcoatl, dumny następca Schopenhauera, zaatakował wnioskiem o podłożu logicznym.

Schopenhauer nie był logikiem :P

 Promienność jego twarzy mogłaby topić lodowce.

Łojeju…

 

Oj, kończą Ci się pomysły, co? Bo czuję tu siódme, a nawet i ósme poty. Ale słodko, przyznaję, jest, jakby kto spalił pierniczki :)

 Pamiętasz jak napisałem komentarz o przysłówkach? Napisanie “szybkim” nie zawsze sprawi, że to coś realnie będzie szybsze. One są złośliwe, niby chcą pomóc, a robią tylko gorzej, a im więcej ich jest, tym bardziej wszystko się rypie.

Podpisuję się pod tym.

tag “humor” jest magiczną tarczą, która broni autora przed obowiązkiem trzymania się logiki

Logiki – nie. Realiów – też nie zawsze, choć faktycznie, więcej się pod nim wybacza.

 tekst interaktywny, w którym to czytelnik odpowiada za odnalezienie logiki

Jak w każdym. Ulubiona_emotka_Baila.

 on ma wymienne drzewo genealogiczne

XD

 Gdyby Tarnina ograniczała się do pięciu uwag na jeden komentarz, to setkę miałbyś jak w banku. I zastanówmy się teraz, czy to był komplement i dla kogo. ;-)

Ej, plotkarze XD

 Jeśli, zgodnie z tradycją, w ostatnich dniach wpadnie kilkadziesiąt opowiadań, to na te wyniki musielibyście czekać i do maja. :-)

Nawet nie zaczynaj, i tak już drżę cała na tę myśl :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, już nawet poplotkować spokojnie nie można. ;-)

Babska logika rządzi!

Anet, hej!

Fajnie, że fajne.

I tradycyjnie dla odwiedzających:

Friday GIF by Slanted Studios

 

Nowe literki. ;-)

 

Tarnino, powitał!

Strangle Frankensteins Monster GIF

 

I kiedy wydaje się, że nic złego już stać się nie może, wpada Tarnina z siekierą. XD

Pozwolisz, że na razie podziękuję tylko za poświęcony czas i obszerny komentarz, a do uwag odniosę się do końca tego tygodnia. Z naciskiem na pierwszą jego część. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Muahahahahahahaha!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobra, miejmy to z głowy. :)

attack falling GIF

 

Kontrofensywa dzisiaj, poprawki pewnie jutro, bo jak znam życie, to się wypruję na odpowiedź. ;-)

 

Puchowym – czy puchatym?

A jaki jest śnieg?

Tu powinien być czas teraźniejszy, bo to się akurat nie zmieniło. I ma się kogo, co? garb.

Ale ja już prawie o tym czasie teraźniejszym pamiętam. Naprawdę. Tylko… czasem jeszcze zapominam. :-)

Poprawię. Podobnie jak garb.

Naprzeciw? Na pewno nie "przed bóstwem"?

Hmm… Niech będzie przed bóstwem. :)

Aktu się nie ponosi (chyba, że go gwizdniesz z muzeum, he, he), a poświęcenie bez zgody ofiary nie jest z jej strony poświęceniem. Nie?

To co się robi z aktem? Hmm… Dziwne pytanie.

A to poświęcenie… Jesteś pewna, że tag “humor” naprawdę wymaga logiki? Tak mi się podoba to zdanie. :-)

Nawet te najprostsze, ojejciu :)

Powinnaś jeszcze dorzucić coś o tym, jak to jadę po bandzie robiąc z niego debila. XD

Supozycja materialna i czas: "Ciapek" brzmi sympatycznie.

Naprawdę będę pamiętał. Obiecuję. Raz czy dwa już w tym tekście pamiętałem. Robię postępy. :)

Jak puchata, to nie zbita. I – "zbita" i "kryjąca chodnik" nie są równorzędne. To jest zbita pierzyna, która kryje chodnik.

A jak wywalę “zbitą” to będzie ok? 

Hmm.

A co mam zrobić, żeby zniknęło owo “hmm”?

Nie lepiej: miejscowym?

Lepiej. :)

Kulka zawierała radość?

Wiem, przecinek. :)

Jak to jest, że wciskam te przecinki gdzie popadnie, a i tak na końcu jakiegoś brakuje?

Co to za tradycja, skoro Pierzasty Wąż jest z tropików? XD

Stosunkowo nowa. XD

Wywalę tę tradycję. 

Jakim względem?

Podawania wyjaśnień. 

… whaaa?

Nigdy Ci się nie zdarzyło trochę przeszarżować? Daj się człowiekowi pobawić. XD

Wiem, że tu mnie poniosło. Będę takie “kwiatki” ograniczał.

Poza tym, wiesz, jak to jest:

Hmm. Może: entuzjazm godny wolno wiążącego betonu? Nie, dalej mi się nie podoba…

A jaka forma tego zadania Ci się spodoba?

Musiałem zapytać. XD

Przy okazji – ciekawostka.

Kolejna fajna informacja do zeszytu. :)

Hmm, no, nie wiem.

Ale tak na słowo honoru może zostać, nie? :-)

Nieomal pruł?

5. pot. «iść, biec lub jechać bardzo szybko»

Ekwilibrystycznie

Mówimy o improwizowanym tekście, który powstawał dwa dni w czasie powrotu z pracy. Całe to opowiadanie jest ekwilibrystyczne. XD

Tu jest związek przyczynowy: spojrzał i zobaczył, jak. Gdyby nie spojrzał, to by nie zobaczył.

Poprawię, psze Pani. :)

A jak inaczej?

Następna. :) 

Rytmicznie? Oznacza kołysanie, ale bez utraty równowagi, na co wskazuje “chwiejnie”.

Ruszając mu na pomoc, albo niosąc mu wsparcie.

Poprawię.

Wrzaski trudno ujrzeć…

Postaram się poprawić. 

Że co?

Cóż…

 

Postaram się to jakoś naprawić. :)

Jakiś konkretny?

A to konieczne? ;-)

Tu mógłby być przecinek, ale nie traktuj tego jako zobowiązania.

A wstawię! Przecinki mam za darmo, nie będę na nich oszczędzał. :)

Zasięg i moc broni to jednak nie to samo

Poprawię. :)

Oj, chyba ze względu na ryzyko.

I to też. :)

Naraz? Czemu nie lubisz "i"?

Gdzie to “naraz”, bo nie widzę? Chyba, że brakuje?

Czemu nie lubię “i”? Nie wiem. Pewnie jeden ze tysiąca nawyków. :-)

Oł maj gad.

No dobra, ale pamiętaj, że to było improwizowane. I pisane w pośpiechu. To chyba jest jakaś okoliczność łagodząca? 

Poza tym, kto tam będzie jeszcze na to patrzył? :-)

Jak coś wymyślę, to zmienię. :)

Dobrze, że w swoje… i że w ogóle w jakieś.

Znaczy, wywalić “swoje”?

Jak już, to to nie należy do obrządku Wigilii.

Poprawię.

Ponownie znużony, czy ponownie sabotował?

Mogłem wpisać w przedmowie, że brakujące przecinki wstawiamy według uznania. XD

Poprawię.

Te przypisy są lepsze od samego tekstu. :)

Przyznam Ci, że nawet w pewnym momencie trochę było mi ich szkoda na ten tekst. Bardziej by się przydały w pełnym opowiadaniu. Takim z fabułą. XD

Oczekując narodzin, albo czekając na narodziny

Poprawię. 

Oj, przesadzasz.

Co zrobić? Taki mi się wymyśliło. :)

Poza tym to przecież prosty tekst happeningowy. :-) Mogłabyś przymknąć oko. :)

A, weź.

Ech…

Nie po polsku: zgodnie z tradycją, kiedy wschodzi pierwsza gwiazdka, dostaje się…

Poprawię. :)

I taki rytuał, to ja rozumiem.

I to też. 

… lol?

A nie mógł? Przecież można chcieć ukryć zdziwienie, albo strach. I wtedy walczy się z wyrazem twarzy, nie?

Od kiedy słuch się mija?

Dokonam stosownej korekty wskazanego zdania. :-)

Spomiędzy odgłosów nic nie wyziera.

I tu też. :)

Troszkę niejasne, może: o trwałości?

Tak jest! XD

Schopenhauer nie był logikiem :P

Ale jest z nim cała masa fajnych memów, którymi zamierzałem się bronić przed atakami na ten jakże brawurowy tekst. :)

O!:

 

Łojeju…

Hmm…

Poza tym to całkiem zgrabna metafora, tylko nie potrafisz zrozumieć jej piękna. XD

Oj, kończą Ci się pomysły, co? Bo czuję tu siódme, a nawet i ósme poty. Ale słodko, przyznaję, jest, jakby kto spalił pierniczki :)

A gdzie tam! Jeżeli myślisz, że się uwolnicie od tych dwudziestu opowiadań o Quetzalcoatlu, to się grubo mylicie! ;-)

Pomysłów przychodzi mi do głowy tyle że połowę… zdążyłem już zapomnieć. XD

Tylko widzisz, pomysł ma to do siebie, że trzeba go jeszcze później złożyć w całą koncepcję i plan opowiadania. Które na dodatek trzeba jeszcze później napisać. I to tak, żeby w miarę możliwości wyciągnąć wnioski z błędów w poprzednich i wrzucić coś lepszego niż ostatnio. 

Słowem:

A zobacz tutaj: piszesz sobie prostą historyjkę, bawisz się pisaniem, a nawet, jeśli zbierzesz po głowie, to spróbujesz zrobić z tego formę happeningu. XD

Logiki – nie. Realiów – też nie zawsze, choć faktycznie, więcej się pod nim wybacza.

Nie chciałbym marudzić, ale ja tam wrzuciłem siedem różnych wyjaśnień, a wyście się wszyscy czepili tego jednego. ;-)

Nawet nie zaczynaj, i tak już drżę cała na tę myśl :)

Patrz, a ja się całkiem dobrze z tego powodu bawię. XD

Jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…

 

A widzisz. Bo znowu bym zapomniał. Tarnino, czy mogę zapytać, ile zajmuje Ci napisanie takiego pełnego komentarza?

I na koniec prezent dla odwiedzających. Nawet tych wrednych, co mnie biją. XD

Trust Me Magic GIF by Walt Disney Studios

Latający dywan do omijania korków. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No, dobra, skoro chcesz :)

 A jaki jest śnieg?

Puchaty. Puchowa jest kołdra. Ulubiona_emotka_Baila.

 Tylko… czasem jeszcze zapominam. :-)

heart

 To co się robi z aktem?

Spełnia, ewentualnie dokonuje. Ponieść można konsekwencje.

 Jesteś pewna, że tag “humor” naprawdę wymaga logiki?

Jestem, ale niekoniecznie musi to być logika z naszego wszechświata ;) (I – nie mówimy tu o logice, a o sensie słów, hej!)

 A jak wywalę “zbitą” to będzie ok?

Jasne.

 A co mam zrobić, żeby zniknęło owo “hmm”?

Nie wiem, pomyśl :)

 Jak to jest, że wciskam te przecinki gdzie popadnie, a i tak na końcu jakiegoś brakuje?

Takie życie.

 Poza tym, wiesz, jak to jest:

Ano, wiem, wiem. XD

 A jaka forma tego zadania Ci się spodoba?

Tego właśnie nie wiem, no…

 Ale tak na słowo honoru może zostać, nie? :-)

A, niech tam.

 5. pot. «iść, biec lub jechać bardzo szybko»

No, właśnie… Jak chcesz jechać niemal bardzo szybko?

Całe to opowiadanie jest ekwilibrystyczne. XD

 Rytmicznie? Oznacza kołysanie, ale bez utraty równowagi, na co wskazuje “chwiejnie”.

Nooo…

 A to konieczne? ;-)

Przydaje się niekiedy.

 Poza tym, kto tam będzie jeszcze na to patrzył? :-)

Leonardo mówił to samo :D

 I wtedy walczy się z wyrazem twarzy, nie?

Ale brzmi to uciesznie.

 Poza tym to całkiem zgrabna metafora, tylko nie potrafisz zrozumieć jej piękna. XD

:P

 Tylko widzisz, pomysł ma to do siebie, że trzeba go jeszcze później złożyć w całą koncepcję i plan opowiadania. Które na dodatek trzeba jeszcze później napisać. I to tak, żeby w miarę możliwości wyciągnąć wnioski z błędów w poprzednich i wrzucić coś lepszego niż ostatnio.

Nie ucz stonki kartofla zżerać XD

 Jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…

Podły XD

 Tarnino, czy mogę zapytać, ile zajmuje Ci napisanie takiego pełnego komentarza?

A, to zależy od długości tekstu i stężenia błędów.

 Nawet tych wrednych, co mnie biją. XD

https://www.youtube.com/watch?v=2hLq1J3MszI

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie wiem, pomyśl :)

Ale Ty wiesz, że “hmm” to nieszczególnie precyzyjny opis tego, co Ci w tym zdaniu nie podeszło. ;-)

{Tutaj wstawiłbym gifa o czytaniu w myślach, gdybym go znalazł;)}

No, właśnie… Jak chcesz jechać niemal bardzo szybko?

Po prostu szybko. XD

Dobra, wywaliłem te nieomal. :)

Leonardo mówił to samo :D

Ale on nie pisał o Quetzalcoatlu. ;-)

Nie ucz stonki kartofla zżerać XD

Z cyklu: jak pozamiatać jednym zdaniem. XD

Podły XD

Tyle mnie tłukłaś szpadlem po tym pustym łbie, że musiałem się na koniec jakoś odgryźć. ;-)

https://www.youtube.com/watch?v=2hLq1J3MszI

A ten rosyjski w tle to z jakiej okazji? XD

 

Dobra, część błędów wysprzątałem. Te, które wymagają choć minimum mojej inwencji twórczej muszę jeszcze parę dni zaczekać. :)

EDIT: Wysprzątane.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ale Ty wiesz, że “hmm” to nieszczególnie precyzyjny opis tego, co Ci w tym zdaniu nie podeszło. ;-)

Ano, wiem, wiem. Problem w tym, że nie zawsze mogę to tak porządnie uchwycić.

Z cyklu: jak pozamiatać jednym zdaniem. XD

Tyle mnie tłukłaś szpadlem po tym pustym łbie, że musiałem się na koniec jakoś odgryźć. ;-)

Touche.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ano, wiem, wiem. Problem w tym, że nie zawsze mogę to tak porządnie uchwycić.

Może to i lepiej? 

Dzięki takim “hmm” autor przynajmniej od czasu od czasu ma poczucie, że może się jakoś bronić. 

Bo w każdej innej sytuacji to tylko czekasz, z której strony oberwiesz. ;-)

I nie, jak Ci wcale nie robię czarnego PR-u. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dzięki takim “hmm” autor przynajmniej od czasu od czasu ma poczucie, że może się jakoś bronić. 

O, przepraszam, “hmm” jest wyrazem mojej kapitulacji, ale nie wobec autora :P I bronić się przed nim właśnie trudniej, bo nie wiadomo, od której strony podchodzi.

I nie, jak Ci wcale nie robię czarnego PR-u. XD

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, przepraszam, “hmm” jest wyrazem mojej kapitulacji, ale nie wobec autora :P I bronić się przed nim właśnie trudniej, bo nie wiadomo, od której strony podchodzi.

Być może. Ale w takim wypadku autor zawsze może zrobić dokładnie to, co ja. Napisze Ci, że on by oczywiście bardzo chętnie poprawił to zdanie, ale “hmm” niestety szalenie nieprecyzyjne wyjaśnia jego wadliwość. Co oczywiście daje podstawę, by nie dokonać żadnych zmian. :)

Czyli postawić na swoim. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

To nie jest obrona, tylko unik :P Cytując Neila Gaimana (z pamięci, nie mogę tego teraz znaleźć): jeśli ktoś ci mówi, co dokładnie jest nie tak z tekstem, pewnie się myli, ale jeśli ci mówi, że coś jest nie tak, na pewno ma rację.

I tak, wiem, że właśnie rzuciłam sobie kłodę pod nogi, taką solidną, sekwojową :D

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To nie jest obrona, tylko unik :P

Szczegół. XD

Co za różnica, czy przyjmę atak na tarczę, czy zwyczajnie się odsunę. Ważne, że nie oberwę, nie? :-)

I tak, wiem, że właśnie rzuciłam sobie kłodę pod nogi, taką solidną, sekwojową :D

Żeby tylko jedną. XD

Ale użytkownicy Portalu z pewnością będą Ci bardzo wdzięczni. ;-)

 

 

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Co za różnica, czy przyjmę atak na tarczę, czy zwyczajnie się odsunę. Ważne, że nie oberwę, nie? :-)

Prawdziwy Spartanin bierze wszystko na klatę!

Ale użytkownicy Portalu z pewnością będą Ci bardzo wdzięczni. ;-)

No, dzięęki.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bez przesady z tym Gaimanem. No, bo co? Jeśli ktoś raczy strzelić byka ortograficznego, to wszyscy wytykający mu błędną pisownię będą się mylić?

Babska logika rządzi!

Prawdziwy Spartanin bierze wszystko na klatę!

Prawdziwy Spartanin nigdy nie mierzył się z łapanką Tarniny! ;-)

No, dzięęki.

Sama się wystawiłaś. XD

Jeśli ktoś raczy strzelić byka ortograficznego, to wszyscy wytykający mu błędną pisownię będą się mylić?

Ten, który walnie ortografa z pewnością przyjmie tę interpretację z pocałowaniem ręki. :-)

Poza tym, napisałbym coś o nowoczesnej ortografii, ale obiecałem sobie, że nie będę robił tych samych błędów. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Bez przesady z tym Gaimanem.

Meden agan :)

Sama się wystawiłaś. XD

Wiem, wiem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W takim razie Neil Gaiman będzie moją wyrocznią! xd

„Wszyscy się mylą, a zwłaszcza wtedy, gdy precyzyjnie wskazują, na czym polega błąd,  lub konkretnie „adresują” swoje pytania i wątpliwości”

Wiwat, Akademia! Wiwat, wszystkie Stany  Świadomości (zwłaszcza odmienne)! :)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Argh, podłożyłam się, bez dwóch zdań :D Bo ja tak akurat nie myślę – ale też nie zawsze sama potrafię sprecyzować, gdzie błąd tkwi i jak go naprawić.

ETA: Ale Vonneguta chyba przyjmiecie? Pity the readers!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Każdemu zdarza się wylądować w kałuży, ale wiosłujesz mimo to dzielnie xd

W większych opresjach się bywało, a Vonneguta biere z radością xd

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

„Wszyscy się mylą, a zwłaszcza wtedy, gdy precyzyjnie wskazują, na czym polega błąd,  lub konkretnie „adresują” swoje pytania i wątpliwości”

Coś tak czuję, że niebawem będzie to jeden z najpopularniejszych cytatów na Portalu.

Tarnino, szukaj dobrej riposty. :-)

Argh, podłożyłam się, bez dwóch zdań :D

Nom.

XD

Daruj, ale musiałem. :-)

I na pewno wiesz, dzięki komu znam tego gifa, prawda? ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Na początek dzięki za wszystkie Twoje komentarze pod opowiadaniami konkursowymi. Umilały mi czytanie, były zabawne i błyskotliwe. Pod tym względem masz u mnie pierwsze miejsce. :)

Ciapek i Quetzalcoatl w nowej, świątecznej odsłonie rozbawili mnie, a historię bardzo dobrze się czytało. Masz talent do pisania humorystycznych opowieści. Tym razem postawiłam na poważne problemy w tekstach, ale doceniam Twoje opowiadanie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witam Jurorkę ANDO. :)

Na początek dzięki za wszystkie Twoje komentarze pod opowiadaniami konkursowymi. Umilały mi czytanie, były zabawne i błyskotliwe. Pod tym względem masz u mnie pierwsze miejsce. :)

Dziękuję. Bardzo miło mi. :)

Generalnie zauważyłem, że pisanie komentarzy może być formą fajnej zabawy. Byle tylko z tą zabawą nie przesadzić. :)

Ciapek i Quetzalcoatl w nowej, świątecznej odsłonie rozbawili mnie, a historię bardzo dobrze się czytało. Masz talent do pisania humorystycznych opowieści. Tym razem postawiłam na poważne problemy w tekstach, ale doceniam Twoje opowiadanie.

Podziękował raz jeszcze. :)

Ja po tym tekście nie oczekiwałem wyróżnień. On miał być sobie taką rekreacyjną formą zabawy słowem, trącącej może nawet happeningiem. :)

Generalnie zakładałem, że więcej będzie się działo w komentarzach pod opowiadaniem, niż w samym tekście. :-)

Słowem, dziękuję Tobie i Morgianie za konkurs, bo jak pewnie widać po komentarzach świetnie się bawiłem. :-)

 

Tarnino, ale przyznasz, że tak zacny gif zasługiwał, żeby go wykorzystać. Nawet przeciwko Tobie. XD

Poza tym dogryzanie ma sens tylko wtedy, kiedy działa w dwie strony. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Przyznaję. Co do obustronności też. heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No. To mamy pełną zgodę. :)

I jak tu ciągnąć ten offtop? ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Quetzalcoatl i Ciapek, to pewność dobrej zabawy, uśmiechów.

Chcemy więcej! Chcemy więcej! Chcemy więcej! Chcemy więcej! …

Hej!

Oni w sumie po to się później (po tym pierwszy tekście) pojawiali, żeby dać trochę uśmiechu (może poza tym ostatnim), a mnie pozwolić się doszkalać, więc fajnie, że tekst spełnił swoją rolę. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

I kolejny pokaz Twojego niewyczerpanego humoru! Jak Ci się udaje wymyślać te wszystkie żarciki? W tym tekście nie ma jakiejś specjalnie porywającej fabuły i zdumiewających zwrotów akcji, końcówka raczej przewidywalna, ale swoje zadanie spełniło – rozbawiło i zrobiło taką “lekkość” w główce :P

Jasne, że wciąż ci sami bohaterowie mogą w pewnym momencie znużyć, ale przynajmniej ja po przeczytaniu trzech opowiadań z ich udziałem nie mam objawów znużenia :) 

I: 

Chcemy więcej! Chcemy więcej! Chcemy więcej! Chcemy więcej! … 

widzę, że użytkownicy także nie :)

Zatem czekam na kolejne. Nawet mam pewien pomysł, w którą stronę mógłbyś pójść: 

A chociaż nieraz wspinał się Ciapek na szczyty frustracji, nie wyobrażał sobie życia bez Quetzalcoatla. 

Zabrzmiało romantycznie. A więc mógłbyś pójść w stronę, z której ucieszyłaby się Bellatrix… Wyobraziłam już sobie parę dialogów w takim opowiadaniu, z Quetzalcoatlem, jego piórami i brakiem rąk… 

Witam ponownie!

Dobra informacja jest taka, że już Ci wiele nie zostało. :P

 

Jak Ci się udaje wymyślać te wszystkie żarciki?

Połowa tych z tego tekstu powstała w drodze powrotnej z pracy, gdy mój mózg lewitował i zgłaszał pilną potrzebę stworzenia czegoś głupkowatego. ;-)

W tym tekście nie ma jakiejś specjalnie porywającej fabuły i zdumiewających zwrotów akcji, końcówka raczej przewidywalna, ale swoje zadanie spełniło – rozbawiło i zrobiło taką “lekkość” w główce :P

Uczciwie patrząc, to w tym tekście nie ma w sumie żadnej fabuły. :P

Nie ma fabuły, nie ma tytułu… W ogóle tekst pod znakiem oszczędności. ;)

Jasne, że wciąż ci sami bohaterowie mogą w pewnym momencie znużyć, ale przynajmniej ja po przeczytaniu trzech opowiadań z ich udziałem nie mam objawów znużenia :) 

No nic. Mam jeszcze cudowną broń w postaci czwartego. Może ten Cię sieknie znużeniem, jak trzeba. :P

Zabrzmiało romantycznie. A więc mógłbyś pójść w stronę, z której ucieszyłaby się Bellatrix… Wyobraziłam już sobie parę dialogów w takim opowiadaniu, z Quetzalcoatlem, jego piórami i brakiem rąk… 

Ja Ci pójdę w tę stronę! :P

Marsz na priva, już my to sobie wyjaśnimy. Ja rozumiem nowoczesnego boga, ale…

Nie, stanowczo nie. XD

A poważniej, to ponownie dziękować za poświęcony czas i danie drugiego życia opowiadaniu. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Połowa tych z tego tekstu powstała w drodze powrotnej z pracy, gdy mój mózg lewitował i zgłaszał pilną potrzebę stworzenia czegoś głupkowatego. ;-)

Chciałabym zobaczyć lewitujący mózg CMa :D

 

No nic. Mam jeszcze cudowną broń w postaci czwartego. Może ten Cię sieknie znużeniem, jak trzeba. :P

Chciałbyś :P

Nie, stanowczo nie. XD

Stanowczo tak! :D

Chciałabym zobaczyć lewitujący mózg CMa :D

Ja bym chciał, żeby on radziej lewitował. :D

Chciałbyś :P

Piątego i tak nie ma, więc w sumie niewielka różnica. :P

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Piątego i tak nie ma, więc w sumie niewielka różnica. :P

Ale będzie. Jak Ty nie napiszesz, to ja, i wiesz o czym :D Więc lepiej się zastanów, co wolisz :P

Próbuj. Ja sobie trochę potworzysz zdania z Quetzalcoatlem, to może Ci ochota na fantazjowanie przejdzie. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ja rozumiem nowoczesnego boga, ale…

Histeryzujesz. Ganimedes został podczaszym bogów, bo był bardzo ładnym chłopcem. Apollo i Hiacynt chyba jeszcze wyraźniej mieli się ku sobie. Gdzie ta nowoczesność?

Babska logika rządzi!

Próbuj. Ja sobie trochę potworzysz zdania z Quetzalcoatlem, to może Ci ochota na fantazjowanie przejdzie. ;-)

Może :P

 

I proszę – lewitujący mózg CMa :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nieee, to nie CM-a. Jego jest bardziej poryty. ;-)

Babska logika rządzi!

To dlatego, że próbowali go wepchać z powrotem:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Finklowie:

 

Histeryzujesz. Ganimedes został podczaszym bogów, bo był bardzo ładnym chłopcem. Apollo i Hiacynt chyba jeszcze wyraźniej mieli się ku sobie. Gdzie ta nowoczesność?

Dobra, ale piszemy tu o azteckim bogu, kojarzonym w dodatku z dość brutalnymi sposobami składania ofiar. ;-)

Nie pisząc już o tym, że Sonata próbuje mi w to wszystko jeszcze wmieszać Ciapka, którego (przypominam) jesteś matką chrzestną. ;) Pozwolisz jej na takie rozpasanie? :P

Nieee, to nie CM-a. Jego jest bardziej poryty. ;-)

Ja tam go takiego lubię. ;-)

 

Tarnina:

 

I proszę – lewitujący mózg CMa :)

Poczekaj, co się z Twoim zadzieje, jak się zderzy z Polskim Ładem. ;-)

 

Sonatany:

 

Może :P

A najlepiej zbuduj cztery opowiadania z tym uroczym imieniem, zobaczymy, jak Cię będzie ciągnąć do piątego. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie pisząc już o tym, że Sonata próbuje mi w to wszystko jeszcze wmieszać Ciapka, którego (przypominam) jesteś matką chrzestną. ;)

Hmmm. Już raz się wykosztowałam na prezent ślubny dla chrześniaka… U nas póki co małżeństwa dwóch panów nie są dozwolone… Pisz szybciorem, zanim się prawo w tej kwestii zmieni!

Babska logika rządzi!

Dobra, ale piszemy tu o azteckim bogu, kojarzonym w dodatku z dość brutalnymi sposobami składania ofiar. ;-)

Brutalność + erotyczne klimaty + Ciapek + Quelzalcoatl = przepis na bestseller…

Pisz szybciorem, zanim się prawo w tej kwestii zmieni!

Tak, szypko!!!

Poczekaj, co się z Twoim zadzieje, jak się zderzy z Polskim Ładem. ;-)

Weźcie wszyscy z tym ładem, jakby to się dużo zmieniało, no. Leniuch jesteś po prostu. Pisać też Ci się nie chce XD

Tak, szypko!!!

Prentko!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Brutalność + erotyczne klimaty + Ciapek + Quelzalcoatl = przepis na bestseller…

Quetzalcoatl! :P

To, co czytałaś, to było po przeróbce. ;-)

 

Pisz szybciorem, zanim się prawo w tej kwestii zmieni!

Tak, szypko!!!

Prentko!

Eee… Jeśli to sugestia, że zgłosiłem się do pisania kolejnego Quetzalcoatla, to oznajmiam, że nic więcej nie napiszę tu bez adwokata. :P

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No to kup sobie ten ajerkoniak i pisz. Ja Ci nie zamierzam dyktować, gdzie szukać weny. ;-)

Babska logika rządzi!

Kurde, ale ja tak czułem, że ktoś mnie na to złapie. Mogłem napisać “prawnika”. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

To, co czytałaś, to było po przeróbce. ;-)

Nie zauważyłam O_O Ja to piszę z pamięci, bo mi się nie chce kopiować :x

 

Masz, może Cię natchnie. Mnie nie natycha… argh.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie zauważyłam O_O Ja to piszę z pamięci, bo mi się nie chce kopiować :x

Na jutro sto razy napiszesz ręcznie: QUETZALCOATL. ;-)

 

Masz, może Cię natchnie. Mnie nie natycha… argh.

Jeśli to alkohol, to na pewno nie natknie, bo nie piję. :P

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Też nie piję. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na jutro sto razy napiszesz ręcznie: QUETZALCOATL. ;-)

A powiedz: stół z powyłamywanymi nogami :D

Tak, to prawda. Odpowiadam z kilkudniowym poślizgiem, ale… Hej! Urzędy mają nieraz większe. ;)

 

Też nie piję. Ulubiona_emotka_Baila.

No i mamy przyczynę naszych kryzysów. ;-)

 

A powiedz: stół z powyłamywanymi nogami :D

Nie lubię mówić o kalekich stołach. :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ej, alkohol to Twój wróg!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Lej wroga w pysk! ;-)

Babska logika rządzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ej, alkohol to Twój wróg!

No właśnie, trzeba go unicestwić! Na przykład poprzez wypicie? :P

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nowa Fantastyka