- Opowiadanie: Edward Pitowski - Duplikat

Duplikat

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

ninedin

Oceny

Duplikat

Dostrzegłem go od razu. Wchodził właśnie do pociągu z kubkiem kawy i małą niebieską walizką na kółkach. Siedziałem i czekałem na niego. Wszedł do przedziału, szukając swojego miejsca. Znalazł. Przeniósł wzrok na mnie. Przez twarz przemknęło mu zdziwienie, ale potem usiadł obok mnie bez słowa. Przełknął głośno ślinę i wytarł krew sączącą się z prawego ucha. Ja wytarłem swoją dokładnie tym samym gestem.

 

A więc to dzisiaj. A więc to tak. Nie spodziewałem się, ale nikt nie spodziewa się dnia, w którym wszystko się kończy. Właśnie ktoś pchnął nas w przepaść i lecimy w milczeniu.

 

Kolejni pasażerowie wchodzą do wagonu i zatrzymują na nas wzrok. Uśmiechają się, kręcą z niedowierzaniem głowami, coś potem szepcą. Wysyłają wiadomości. Ktoś chce o coś zapytać, ale nie ma odwagi, może myśli, że nie wypada. Mogą pytać, nie mam nic przeciwko. To przecież bardzo niecodzienny widok, my dwaj obok siebie.

 

Bo ja i mój sąsiad wyglądamy tak samo. Taka sama twarz, taka sama broda, taka sama fryzura. Takie same ubrania i buty. Takie same kubki z czarną kawą, a tam, kawałek dalej, leżą dwie dokładnie takie same walizki, moja i jego. Budzimy ciekawość. To naturalne. To oczywiste. Będą o nas plotkować i ukradkiem robić zdjęcia. Nie mam z tym problemu. Niech robią, co chcą. Może to również ich ostatni dzień. Niech mają swoje tanie przyjemności. Czemu nie.

 

Pociąg rusza. Czekamy, aż się rozpędzi, aż nabierze tempa, musimy mieć pewność, że się nie zatrzyma. Obaj czujemy, jak krew znowu leci nam z uszu i obaj ukradkiem ją wycieramy. Mój sąsiad wygląda na zagubionego, choć przecież dobrze wie, co ma robić. Gdy znaleźliśmy się w tym pociągu, w swojej bezpośredniej bliskości, ktoś otworzył jakąś klapkę. Włączył starą kasetę, którą trzymał właśnie na tę okazję. Nasze spotkanie to katalizator. To wyjaśnienie. To zakończenie całkiem udanej historii. To też przecięcie wpół. Likwidacja tego, co nie powinno się nigdy wydarzyć, nigdy istnieć.

 

Mój sąsiad wyciąga w końcu z portfela dokumenty i karty kredytowe. Bilety imienne. Komórkę. Przesuwa je powoli w moim kierunku. Ja wyciągam swoje i przesuwam w jego. Nim schowam zawartość jego portfela do swojego, oglądam zdjęcie jego żony, które mi przekazuje. Jest ładna, choć wygląda bardzo poważnie. Dzieci śmieją się na fotografii, jakby ktoś opowiedział im najśmieszniejszy dowcip na świecie. To niezła zamiana. Będę bardzo tęsknił do swoich, ale mogło być gorzej. Mogło być źle. Mogłem trafić gdziekolwiek, na dno, na koniec świata albo do samego piekła.

 

To chwilę trwa. Ta wymiana. Niezbyt długo, bo przecież prawie wszystko mamy takie samo. Nawet detale. Takie same portfele, takie same zegarki, nawet takie same skarpety. Takie same ubrania w takich samych niebieskich walizkach. Komórkami też się wymieniliśmy, choć były to dokładnie te same modele. Wszystko to samo. Inne są tylko nasze nazwiska. Nasze rodziny. Nasze historie.

 

I teraz najważniejsze. Kartka formatu A4, na której drobnymi literami, spisane są wszystkie informacje o nas samych. Imiona żon i dzieci. Adresy. Obecna praca i spis najważniejszych rzeczy i osób. Obaj te kartki wypełnialiśmy przez całe życie, szczegół po szczególe. Wtedy nie wiedzieliśmy, po co. Teraz już wiemy. Z największym trudem wymieniamy się nimi, wycierając kolejną strużkę krwi płynącą z ucha.

 

Gdy w końcu wymiana jest skończona, kiwam do niego głową. On odpowiada tym samym. Wstaję. On również. Musi mnie przepuścić. Staram się go nie dotknąć. Wychodząc z wagonu, zabieram jego walizkę ze sobą. Idę na przeciwległy koniec pociągu i już się na niego nie oglądam.

 

Tak musi być. Teraz to wiem. Wcześniej nie wiedziałem. Może zapomniałem, a może ktoś wymazał mi to z głowy. Wybielił wspomnienie i kazał żyć. I żyłem chyba normalnie, w miarę dobrze i na pewno bardzo przeciętnie, ale mi się podobało. Spokojna, zwykła codzienność. Aż go zobaczyłem. Wtedy coś się wyjaśniło. Coś się otworzyło. I teraz coś wiem. Może nie jaki był początek, ale przynajmniej jaki będzie koniec.

 

Przeciskam się przez pełne tłum wypełniający wagony. W pociągu jest głośno i ruchliwie. Zaczyna trząść maszyną i omal się nie przewracam. Przytrzymuje się i zaraz ruszam przed siebie. Dochodzę do końca pociągu. Zatrzymuję się.

 

Jestem spokojny. Oddycham i czekam. Przetrawiam fakty, obracam je w głowie. Wiem teraz, że jest nas dwóch. Wiem, że powinien być tylko jeden, choć nie wiem, dlaczego, kto to zrobił i po co. Może to eksperyment, jakaś anomalia, a może ktoś bawił się w Boga. To w sumie nieistotne. Teraz istotne jest to, że teraz ktoś ten błąd naprawi. Za chwilę coś się wydarzy i jeden z nas przestanie istnieć. Drugi zajmie jego miejsce, będzie żył jego życiem, całował jego żonę i wychowywał jego dzieci. Nigdy nie zobaczy swoich, nie będzie mógł tego zrobić pod groźbą śmierci. Jego i ich.

 

Nie wiem, skąd to wiem, ale wiem, że tak jest. To bez sensu, ale tak będzie. Tak musi być. Mimo to mam spokojny umysł. Bo jednak żyłem, a mogłem nie żyć. Podskórnie wiem, że to mój sąsiad był oryginałem, a ja duplikatem, lustrzanym odbiciem. Wynikiem eksperymentu.

 

Krew znowu leci z ucha. Już jej nie wycieram. Wagon się kołysze, bagaże spadają z górnych półek, ludzie panikują. To się zaraz wydarzy. Katastrofa, w której wykolei się pociąg. Przyjdzie koniec. Albo on, albo ja.

 

Wiem, że jeśli zginę, moja rodzina tego nie zauważy. Mój sąsiad do nich wróci. Może powie im, że ma amnezję, może w jakiś stopniu będzie im obcy, choć przecież taki sam. Ale dalej będzie dla nich istniał, dalej będą mogli go kochać. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Sprawiedliwiej. Bardziej właściwie. Tak musi być i tak być powinno.

 

Pociąg się przewraca, lecimy na szyby. W tym ostatnim momencie pojawia się bardzo prawdziwa myśl.

 

Jednak z całych sił pragnę, bym to nie był ja.

Koniec

Komentarze

Będą o nas plotkować i ukradkiem robić zdjęcia.

Nikt spośród pasażerów nie spotkał nigdy bliźniaków jednojajowych?

 

Chyba nie do końca załapałam, o co chodzi w tekście. Wsiada gościu do pociągu, spotyka swojego sobowtóra (tudzież duplikat), z jakiegoś powodu wie, że tenże duplikat ma zająć jego miejsce i teraz jeden z nich musi zginąć. Ale o co w tym wszystkim chodzi – nie wiem.

Technicznie nieźle, przeczytałam bez przykrości, większych błędów nie zauważyłam. Ale historia jest dla mnie zbyt enigmatyczna, żebym mogła uznać lekturę twojego tekstu za satysfakcjonującą.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

 

To się zaraz się wydarzy.

Co się stanie się?

Tekst niezły, ale wymaga paru wyjaśnień. To, że zaczęli wymieniać się rzeczami przyszło trochę nienaturalnie, ktoś musiał to zauważyć. I dlaczego leci im krew z uszu? Nawet, jeżeli to cyborgi a nie biologiczne klony, to i tak podejrzane. Czy to, że bali się nawzajem dotknąć sugeruje podróż w czasie? Tak wiele pytań…

Czy sprawiedliwość powinna być utożsamiana z dobrem?

 @gravel: Dzięki piękne za czas poświęcony lekturze i uwagi.

 

Nikt spośród pasażerów nie spotkał nigdy bliźniaków jednojajowych?

Masz rację może to wydarzenie jest mniej intrygujące niż mi się wydawało.

 

 

Ale historia jest dla mnie zbyt enigmatyczna, żebym mogła uznać lekturę twojego tekstu za satysfakcjonującą.

Tekst miał mieć więcej pytań niż odpowiedzi, ale rozumiem, że może nie dawać przez to satysfakcji czytelnikowi.

 

 

@Airo: Również i Tobie dzięki piękne za uwagi i przeczytanie utworu.

 

Tak wiele pytań…

Generalnie miało być więcej niedopowiedzeń niż wyjaśnień. Może jednak z tym nieco przesadziłem :)

Siedziałem na swoim miejscu i czekałem. Wszedł do przedziału szukając swojego miejsca.

Rozumiem, iż licznie obecne powtórzenia w tekście są zamierzone (choć ich pogrom ździebko męczy), ale te razi w oczy.

Ogólne wrażenie pozytywne, jest pewna tajemnica, która zachęca do poznania dalszego biegu historii. Sprawia, że czytelnik łaknie wyjaśnień. Planuje Pan napisać kontynuację? ;) 

 

No cóż, tekst tyleż zagadkowy, co absurdalny. A ponieważ mnożysz niewiadome i nie podajesz żadnych wyjaśnień, jestem zmuszona wyznać, że nie mam pojęcia, co miałeś nadzieję opowiedzieć. :(

 

Przez chwi­lę przez twarz prze­mknę­ła mu eks­plo­zja zdzi­wie­nia… ―> Eksplozja nie przemyka, eksplozja to wybuch, który nie dziwi się niczemu.

 

Ta sama twarz, ta sama broda, ta sama fry­zu­ra. Te same ubra­nia i buty. Ten sam kubek z czar­ną kawą… ―> Taka sama twarz, taka sama broda, taka sama fry­zu­ra. Takie same ubra­nia i buty. Takie same kubki z czar­ną kawą

 

Oby­dwo­je czu­je­my jak krew znowu leci nam z uszu oby­dwo­je ukrad­kiem ją wy­cie­ra­my. ―> Piszesz o dwóch mężczyznach, więc: Obaj czu­je­my jak krew znowu leci nam z uszu obaj ukrad­kiem ją wy­cie­ra­my.

Obydwoje to mężczyzna i kobieta.

 

ktoś nagle wpu­ścił prze­ciąg do na­szych głów. Otwo­rzył jakąś klap­kę. Pu­ścił starą taśmę… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Dodam tu, że liczne powtórzenia są szalenie irytujące.

 

Te same port­fe­le, te same ze­gar­ki, nawet te same skar­pe­ty. Te same ubra­nia w tych sa­mych nie­bie­skich wa­liz­kach. ―> Takie same port­fe­le, takie same ze­gar­ki, nawet takie same skar­pe­ty. Takie same ubra­nia w takich sa­mych nie­bie­skich wa­liz­kach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@ Saulė: Dzięki wielkie za przeczytanie i to, że jakkolwiek się podobało.

 

Rozumiem, iż licznie obecne powtórzenia w tekście są zamierzone (choć ich pogrom ździebko męczy), ale te razi w oczy.

Tak były zamierzone, ale w tym wypadku to raczej błąd. Poprawione.

 

Planuje Pan napisać kontynuację? ;) 

Na chwilę obecną nie :)

 

@ regulatorzy: Również Tobie wielkie dzięki za szczere słowa. Może faktycznie przesadziłem z tajemniczością i powtórzeniami, które choć zamierzone, mogą faktycznie być drażniące.

Eksplozję wyrzuciłem.

 

Pozdrawiam! 

Bardzo proszę, Edwardzie. ;)

Dobrze, że wyrzuciłeś eksplozję, szkoda, że reszta usterek pozostała. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy: 

No racja, chyba niepotrzebnie odwołałem wizytę u okulisty w zeszłym tygodniu :)

 

Poprawiłem teraz chyba wszystkie usterki oprócz jednej, którą chyba musiałabyś wyjaśnić, żebym zrozumiał, czy chodzi o coś technicznego, czy też po prostu ten fragment tekstu nie brzmi dobrze:

 

…ktoś nagle wpuścił przeciąg do naszych głów. Otworzył jakąś klapkę. Puścił starą taśmę… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

Jeszcze raz dzięki :)

Edwardzie, w rzeczonym fragmencie: …ktoś nagle wpuścił przeciąg do naszych głów. Otworzył jakąś klapkę. Puścił starą taśmę… → masz powtórzenie. To nie jest błąd, ale, jak zaznaczyłam, brzmi nie najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Motyw zamiany w sumie oklepany, ale fajnie wybrałeś sobie scenę dla jego przedstawienia i wyszło ciekawie i intrygująco. Przypadł mi do gustu sposób zamiany i to, że bohaterowie w ogóle ze sobą nie rozmawiali, wszystko odbyło się bez słów. W ogóle w tekście jest bardzo dużo gestów i drobnych ruchów przy braku innej komunikacji, co tworzy fajny klimat dziwności i osobności bohaterów w stosunku do reszty ludzi, pokazuje też swoistą intymność relacji między bohaterami.

Spodobało mi się też ostatnie zdanie.

Mnie nie zdziwiło zdziwienie ludzi w tekście – dwóch dorosłych facetów wyglądających i ubranych identycznie to nie jest częsty widok (mnie się nigdy nie zdarzyło). Już prędzej rodzice ubierają swoje pociechy w identyczne stroje.

 Dawka enigmatyczności jest duża, mam wrażenie, że miejscami za duża. Nie zrozumiałam motywu z krwawiącym uchem, który wydał mi się bez sensu, skoro i tak jeden z bohaterów miał umrzeć w katastrofie. Albo odwrotnie – katastrofa staje się bez sensu, skoro i tak jeden z nich miał umrzeć, był umierający. Z jednej strony sugerujesz, że śmierć jednego z nich jest nieunikniona i nastąpi z przyczyn wewnętrznych (co mogłoby np. odnosić się do tego, że bohaterowie powstali w wyniku eksperymentu i po prostu czas im się skończył), a z drugiej śmierć ma nastąpić z przyczyn zewnętrznych.

Warsztatowo – tekst przede wszystkim niedomaga interpunkcyjnie.

It's ok not to.

@regulatorzy

Chyba w końcu zrozumiałem i poprawiłem :). Dzięki

 

@dogsdumpling

Dzięki za miłe słowa i że coś się tam z tekstu podobało.

Dawka enigmatyczności jest duża, mam wrażenie, że miejscami za duża. Nie zrozumiałam motywu z krwawiącym uchem, który wydał mi się bez sensu, skoro i tak jeden z bohaterów miał umrzeć w katastrofie.

 

Rozumiem, że chyba przesadziłem z tajemniczością :). Odnośnie krwi to w dużym skrócie chodziło mi o to, że duplikaty nie powinny istnieć, a przede wszystkim nie powinny być obok siebie. A skoro już się znalazły w swoim towarzystwie to rzeczywistość ich rozsadza i stąd to krwawienie. Raczej nie chodziło mi o to, że one umierały, to po prostu reakcja na ich wzajemną obecność. Oczywiście nie zasugerowałem tego więc rozumiem, że może wydawać się to bez sensu.

Bardzo proszę, Edwardzie. ;)

Popraw jeszcze to: Włączył starą taśmę z kasetą, którą trzymał właśnie na okazję. ―> Włączył starą taśmę z kasetą, którą trzymał właśnie na okazję.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Poprawione. Dziękuje!

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czy kiedy jeden z bohaterów zginie, to drugi zajmie się dwiema rodzinami?

Czytało się dobrze, bo opowiadanie jest dobrze napisane i chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej. Tajemniczość jak tajemniczość, to raczej zaleta niż wada. Jednak są takie momenty, które nie sprawiają wrażenia tajemniczych, ale raczej nieprzemyślanych, jak właśnie krew z ucha czy odpowiedź na pytanie, które zadałam powyżej.

@ocha: Dzięki wielkie za przeczytanie i cieszę się że dobrze się czytało.

 

Odnośnie dwóch poruszonych przez Ciebie punktów:

 

Czy kiedy jeden z bohaterów zginie, to drugi zajmie się dwiema rodzinami?

Być może nie było to przeze mnie jasno opisane w tekście, ale założenie było, że ten który przeżyje będzie zajmował się tylko tą drugą rodziną:

Drugi zajmie jego miejsce, będzie żył jego życiem, całował jego żonę i wychowywał jego dzieci. Nigdy nie zobaczy swoich, nie będzie mógł tego zrobić pod groźbą śmierci. Jego i ich.

Jednak są takie momenty, które nie sprawiają wrażenia tajemniczych, ale raczej nieprzemyślanych, jak właśnie krew z ucha

Dziękuję za komentarz. Moje założenie tutaj było takie, że duplikaty nie powinny istnieć i nie powinny się spotkać. A skoro się spotkały to ich ciała reagują na to krwią z ucha bo bycie we własnym otoczeniu jest dla nich dużym napięciem, ich ciała bardzo źle znoszą własną obecność. Rozumiem jednak, że może to sprawić wrażenie nieprzemyślanego, zwłaszcza, że nie zasugerowałem tego w żaden sposób w tekście.

 

Dziękuję!

Hej.

 małą, niebieską walizką

Można bez przecinka.

 Wszedł do przedziału szukając

Wszedł do przedziału, szukając.

 Przez chwilę przez twarz przemknęło

Za dużo tych "prze", choć może w tym rytmie to i gra – ale "przemknęło" samo zawiera dość informacji, żeby "przez chwilę" było zbędne.

 dnia w którym

Dnia, w którym.

 z niedowierzaniem głową,

Głowami, każda ma własną. "Kolejne osoby" są dość niekonkretne, ja dałabym "kolejni pasażerowie", ale to może idiosynkrazja.

 dwaj, obok siebie

Zbędny przecinek.

 tam kawałek dalej, leżą

Wtrącenie: tam, kawałek dalej, leżą.

 robią co chcą

Robią, co chcą.

 Niech mają kilka tanich przyjemności.

Hmm. Czy przyjemności są policzalne?

Czekamy aż

Czekamy, aż.

by być pewnym

Kto ma być pewny?

czujemy jak

Czujemy, jak.

 dobrze przecież wie co ma robić

Przecinek, i zmieniłabym szyk: przecież dobrze wie, co ma robić.

 w tym pociągu w swojej bezpośredniej bliskości, ktoś nagle

Wtrącenie: w tym pociągu, w swojej bezpośredniej bliskości, ktoś…

 wpuścił przeciąg do naszych głów

Nie rozumiem? I: pociąg-przeciąg powtarza dźwięk. Tak ma być?

 starą taśmę z kasetą

Stara się poczułam, bo to pamiętam, ale to kaseta zawiera taśmę, nie odwrotnie :D

 w pół

Łącznie.

tego co

Tego, co.

 Jest ładna choć wygląda

Jest ładna, choć wygląda.

 śmieją się na fotografii jakby ktoś opowiedział im

Śmieją się na fotografii. jakby ktoś im opowiedział.

 Niezbyt długo bo

Niezbyt długo, bo.

 Kartka formatu A4 na której

Kartka formatu A4, na której.

 Adres naszego mieszkania.

To brzmi tak, jakby mieli wspólne, a przecież nie mają. Ja dałabym najprościej: Adresy.

 Oboje te kartki wypełnialiśmy przez całe życie

Obaj, bo to dwaj faceci. I – drukiem? Na pewno nie ręcznie?

 nie wiedzieliśmy po co

Nie wiedzieliśmy, po co.

tamując kolejną strużkę krwi płynącą z ucha

Hmm.

 Gdy w końcu wymiana jest skończona kiwam do niego głową

Gdy w końcu wymiana jest skończona, kiwam do niego głową.

 Wychodząc z wagonu zabieram

Wychodząc z wagonu, zabieram. Rule of thumb – jeśli są dwa czasowniki, trzeba je rozdzielić przecinkiem.

 przed siebie

To chyba zbędne.

 równomierna linia codzienności

Nie dam głowy za tę metaforę.

 Przeciskam się przez pełne wagony

Przez wagony?

 Kolebie maszyną co wytrąca mnie z równowagi

Co kolebie? Kolebie maszyną, co wytrąca mnie z równowagi. To nie jest całkiem jednoznaczne, może pokażesz, jak gość się chwieje i omal nie przewraca? Zresztą pociągami raczej nie kolebie.

 Przytrzymuje się dłonią

Hmm. Jakaś ta dłoń słaba.

 końcu dochodzę do końca

To źle brzmi, to powtórzenie.

 Trawię nabyte fakty

Przetrawiam. "Nabyte"?

 Wiem że

Wiem, że.

 nie wiem dlaczego

Nie wiem, dlaczego.

 Nie wiem skąd to wiem

Nie wiem, skąd to wiem.

 czuję spokój i wdzięczność

Trochę z amerykańska to brzmi.

 dodatkiem

Do czego?

 To się zaraz się wydarzy.

Drugie "się" trafiło tu wyraźnie przez przypadek.

 Katastrofa w której

Katastrofa, w której.

 Wiem że

Wiem, że.

 rodzina niemal tego nie zauważy

Jak to "niemal"?

 może będzie w jakiś stopniu dla nich obcy

Przestawiłabym: może w jakiś stopniu będzie dla nich (albo: im) obcy.

 dalej będą całością

Hmm?

 pragnę bym

Pragnę, bym.

 

Zupełnie niezłe, tylko… o co tu chodzi? Mam wrażenie, że pokazałeś tylko fragment większej całości. Same pytania, żadnych odpowiedzi, mały odłamek lustra.

 Tekst miał mieć więcej pytań niż odpowiedzi, ale rozumiem, że może nie dawać przez to satysfakcji czytelnikowi.

No, właśnie, tak robić nie należy. Nie możesz opowiedzieć o niczym, tylko o czymś. O czym jest ten tekst? Nie mogę nawet zgadywać, nie dałeś mi właściwie żadnych wskazówek.

 Oczywiście nie zasugerowałem tego więc rozumiem, że może wydawać się to bez sensu.

No, właśnie, skoro wiesz, co jest źle, czemu tego nie poprawisz?

 

Czekamy na resztę :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej Tarnina,

 

Dzięki serdeczne za wszystkie poprawki. Jestem pod wrażeniem Twojej dokładności :) Naniosłem wszystkie oprócz kilku gdzie będę wdzięczny za doprecyzowanie, co miałaś na myśli. Ale najpierw trochę się wytłumaczę :)

 

Generalnie był to mój pierwszy szort w życiu i gdy go pisałem chyba nie do końca zrozumiałem założenia tej formy. Bo choć krótka, dalej powinna nieść ze sobą jakąś myśl, historię, lub przekaz, a nie być tylko scenką, która jest sama dla siebie. Nie powinno się pozostawiać niedosytu w taki sposób w jaki to zrobiłem.

 

Co do poprawek. Staram się je nanosić, lub się do nich odnosić, najszybciej jak się to da biorąc pod uwagę przeszkody życia codziennego. Wydawało mi się, że poprawki, które uczyniłyby ten tekst bardziej satysfakcjonującym, byłyby jednak zbyt dużą ingerencją w szorta, bo musiałbym dopisać pewnie dosyć sporo, lub być może przerobić znacząco spory fragment tekstu. Ponadto założyłem, że po jakimś czasie, już nikt tego nie przeczyta. Postanowiłem więc zastosować wszystkie uwagi na potrzeby przyszłych opowiadań i szortów.

 

Być może kiedyś odnowię tego szorta, skoro jednak wzbudził nieco zainteresowania, ale pewnie zrobiłbym to jako nowy tekst.

 

Mam nadzieję, że jest to w porządku i akceptowalne dla Ciebie wytłumaczenie. Cieszy mnie również bardzo, że jakkolwiek tekst Ci się podobał.

 

Poniżej kilka punktów za których wytłumaczenie będę bardzo wdzięczny.

 

wpuścił przeciąg do naszych głów

Nie rozumiem?

To miała być metafora nagłego olśnienia. Najwyraźniej niezbyt trafna jeśli jednak nie jest ona oczywista :)

 

tamując kolejną strużkę krwi płynącą z ucha

Hmm.

Będę wdzięczny za rozwinięcie komentarza :)

 

Przeciskam się przez pełne wagony

Przez wagony?

 

Również tu będę wdzięczny za rozwinięcie komentarza :)

 

dalej będą całością

Hmm?

I tu też :)

 

Jeszcze raz dzięki!

Mam nadzieję, że jest to w porządku i akceptowalne dla Ciebie wytłumaczenie. Cieszy mnie również bardzo, że jakkolwiek tekst Ci się podobał.

Jesteś człowiekiem niezwykle uprzejmym (tu wstawić śmiech złej wiedźmy), i dlatego postaram się, najjaśniej, jak mogę, wytłumaczyć Ci bardzo ważną rzecz.

 

Napisanie słabego tekstu nie jest uchybieniem moralnym.

 

Poza tym masz dobre podejście – chcesz się doskonalić, ale nie chcesz rozgrzebywać starych rzeczy, tylko robić nowe, lepsze. Tak trzymaj. Absolutnie nie musisz i nie powinieneś się przed kimkolwiek tłumaczyć z tego, że coś Ci nie wyszło. Nauczysz się czegoś, i następne będzie lepsze. Mam prawie gotowy tekst na publicystykę, w którym o tym będzie (znowu go reklamuję, kurka), i trochę się już zmęczyłam tym tematem, ale chodzi mi o to, że tu się uczymy jedni od drugich i sami na cudzych błędach. Krytyka nie oznacza "ty podła, zła istoto niegodna miana człowieka", tylko "o, tu twój zamysł chyba nie zgodził się z materią". Jeszcze raz: błąd w sztuce nie jest błędem moralnym (o ile nie wynika z lenistwa, ale o to Cię nie posądzam).

 

Innymi słowy – luzik.

 To miała być metafora nagłego olśnienia. Najwyraźniej niezbyt trafna jeśli jednak nie jest ona oczywista :)

Nie, nie jest oczywista. W ogóle na to nie wpadłam.

 Będę wdzięczny za rozwinięcie komentarza :)

A ja chciałabym go rozwinąć, ale po prostu sama nie wiem, co tu jest nie tak.

 Również tu będę wdzięczny za rozwinięcie komentarza :)

Przeciska się przez wagony? Czy może jednak przez wypełniający je tłum?

 I tu też :)

Nie zrozumiałam tej "całości" – masz na myśli, że rodzina będzie całością? W jaki sposób?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki za wszystkie słowa :). Cieszę się, że takie jest Twoje podejście i że chciałaś się ze mną nim podzielić w tak wyczerpujący sposób. To budujące :) Jeśli wrzucisz swój tekst na ten temat gdzieś gdzie będzie go można przeczytać to daj znać :)

 

Żeby też była jasność to nie odebrałem Twoich uwagę jako krytykę personalną. Po prostu chciałem wyjaśnić dlaczego nie poprawiłem tekstu który wiem, że nie był idealny. Ty i również inne osoby które zajrzały tu wcześniej poświęciły swój czas na to by przeczytać mój tekst i chciałbym aby brak poprawek nie został odczytany jako brak szacunku do czytelnika lub jego lekceważenie.

 

Ale myślę, że już się zrozumieliśmy, więc jest git :)

 

Naniosłem poprawki według wskazówek i interpretacji.

Nie zrozumiałam tej "całości" – masz na myśli, że rodzina będzie całością? W jaki sposób?

W tym zdaniu, które już usunąłem chodziło mi o to, że w momencie gdy ta druga osoba pójdzie do jego rodziny, to oni nie zorientuje się, że jest kimś innym i w ten sposób będą całością. Ale chyba zbędny był to fragment.

 

Dzięki za wszystko i za obrazek też :)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

O, dzięki wielkie za odgrzebanie tego starocia :) Bardzo się cieszę, że fajne :)

Przeczytałam późno – już z perspektywy faktu “Autor jest jednym z moich ulubionych twórców na tym forum” – i już widać w tym tekście zapowiedzi późniejszych, znakomitych: umiejętność kreowania nastroju, budowy weirdowej, niekoniecznie logicznej niesamowitości, budzenia niepokoju czytelnika.

IMHO spokojnie jest na klik do biblio.

ninedin.home.blog

Hej Ninedin

Dzięki za kliczka :)

A stwierdzeniem że jestem jednym z Twoich ulubionych autorów jestem bardzo zaszczycony i bardzo się cieszę :)

W sytuacjach kryzysów twórczych będę sobie o tym przypominał i będzie mnie to motywować do dalszego pisania :)

Dziękuję!

Miś nie widzi potrzeby wycieku krwi z ucha. Wymiana dokumentów, gdy pasażerowie z otoczenia ciekawie im się przyglądają? Hmm… Pomysł, że jeden musi umrzeć, a drugi go zastąpić porzucając własną rodzinę dość dziwny. Brak przekonującego uzasadnienia bardzo misiowi przeszkadza. 

Hej Misiu.

Dzięki za komentarz.

Zdaje sobie już sprawę że ta scenka jest może zbyt enigmatyczna i pewnie dzisiaj bym zrobił ją nieco inaczej.

Ale dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas na przeczytanie i szczery komentarz!

Dzięki! 

No, ja też nie zrozumiałam przymusu śmierci jednego z sobowtórów.

Jeśli w tym świecie to oczywiste, to dlaczego ludzie ukradkiem ich fotografują, zamiast wiać, gdzie pieprz rośnie, bo w nadchodzącej katastrofie może być więcej ofiar niż jedna?

Też pomyślałam, że bliźniaki to całkiem rozsądne wytłumaczenie.

Babska logika rządzi!

Hej Finklo

 

No tak ten tekst ma zdecydowanie zbyt dużo niedopowiedzeń więc rozumiem że sporo w nim nie gra. Źle chyba wtedy rozumiałem pojęcie szorta :)

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz!

Och, trafiłem tutaj myśląc, że to nowy tekst, ale skoro już przeczytałem… :)

 

Edwardzie, Czytałem z zainteresowaniem, natomiast mam kilka uwag, które nie będą raczej rozczłonkowaniem tekstu na kawałki.

Gdy znaleźliśmy się w tym pociągu, w swojej bezpośredniej bliskości, ktoś otworzył jakąś klapkę. Włączył starą kasetę, którą trzymał właśnie na tę okazję. Nasze spotkanie to katalizator. To wyjaśnienie. To zakończenie całkiem udanej historii. To też przecięcie wpół. Likwidacja tego, co nie powinno się nigdy wydarzyć, nigdy istnieć.

W tym momencie, zaznaczonym pogrubioną czcionką zaczyna się metafora lub funkcja w tekście. Nie mam stuprocentowej pewności z czym mam do czynienia. Czy ktoś zdalnie wykonuje jakieś zadania związane z bohaterami czy może jest to po prostu dodatek w postaci metafory, budujący klimat sytuacji. Kolejne słowa wskazują raczej na metaforę, ale nie nadal moim zdaniem trudno jest sklasyfikować ten fragment. 

 

Kolejni pasażerowie wchodzą do wagonu i zatrzymują na nas wzrok. Uśmiechają się, kręcą z niedowierzaniem głowami, coś potem szepcą. Wysyłają wiadomości. Ktoś chce o coś zapytać, ale nie ma odwagi, może myśli, że nie wypada. Mogą pytać, nie mam nic przeciwko. To przecież bardzo niecodzienny widok, my dwaj obok siebie.

Czynności okoliczności sytuacji dwóch bohaterów wydają się być mało znaczące, za to poświęca się im nieco tekstu, stąd pytanie czy nie lepiej by było otoczenie ożywić i wpleść w historię niż tylko odmalowywać jako mało funkcyjne tło.

 

To tyle z mojej strony jeśli chodzi o uwagi ;). Tekst zatrzymuje przy sobie, ale czytanie wymaga nieco łapania elementów w locie. Doczytałem do końca, myślę, że te uszy mnie zatrzymały.

 

 

Hej Vacterze

 

Wspomniany fragment faktycznie miał być w zamierzeniu metaforą ale rozumiem że można się o niego potknąć (i pewnie zresztą nie tylko o niego).

 

Tak pewnie za dużo miejsca poświęciłem scenie a za mało temu co powinno się tu znaleźć :) Kiedy pisałem tekst myślałem że szort to raczej krótka scena, trochę jak trailer do nieistniejącego filmu :). Teraz mam nadzieję mam lepszą orientację w tym temacie.

 

Cieszę się że mimo wad tekst zatrzymał przy sobie.

 

Dziękuję pięknie za komentarz i uwagi!

 

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka