- Opowiadanie: tsole - Arka Noego

Arka Noego

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Arka Noego

Po co panu ta rozmowa, doktorze? Wiem, wiem, koledzy pana nasłali, oni każdemu nowemu wycinają taki numer. Nie? Sam pan przyszedł? Zainteresował pana mój przypadek? Nic dziwnego, dewiacje idealistyczne, skłonności do mistycyzmu to teraz rzadkość. Można by jakiś artykulik, może nawet habilitację…

Uśmiecha się pan. To nie ma sensu, zapewniam pana. Gdy skończę, z osłupieniem wyjdzie, a może nawet wybiegnie pan bez słowa podobnie jak poprzednicy .

Zresztą wszystko już powiedziałem i zostało to skrupulatnie zarejestrowane. Powstały na ten temat tony sprawozdań, analiz, diagnoz, może nawet dysertacji – znajdzie pan te śmiecie w zasobach informatycznych szpitala. Nic nie mam do dodania. Lepiej by się pan zajął czymś pożyteczniejszym.

Skoro jednak pan nalega… koniec końców niewiele mam tu do roboty. A z tą diagnozą w kartotece to idiotyzm, niech mi pan wierzy. Nie przejawiałem nigdy i nie przejawiam żadnych idealistycznych zboczeń. Nasza psychiatria jest chyba bardziej szalona od pacjentów, skoro wzorem innych nauk podejmuje próby szablonowania indywidualnych psychik. Jeśli już na coś choruję, to zapewne na brak zarozumiałości, która tak jaskrawo cechuje wszystkie wasze poczynania.

 

***

Nie wiem tylko, czy się zrozumiemy: jest pan niewątpliwie większym ignorantem w dziedzinie mojej specjalności, niż ja w pańskiej. Zapewne wie pan, że dowodziłem sto siedemnastą Misją Badawczą, która przeprowadziła sondowania informacyjne w Sektorze B5 naszej Galaktyki. Zapewne słyszał pan też, że odkryto tam niemałe skupisko Cywilizacji Nietechnologicznych: ślepych zaułków ewolucji psychozoików, jak je nazywają ci kretyni z Departamentu d/s Kontaktów Intercywilizacyjnych.

Nie brakowało mi doświadczenia: to była trzecia Misja, którą dowodziłem. Po powrocie, zgodnie z procedurą, złożyłem raport w Departamencie, który odrzucono. Nie zgodziwszy się na proponowane poprawki w części interpretacyjnej, popadłem w konflikt z władzami Departamentu. Zdążyłem jeszcze podać do wiadomości opinii publicznej część uzyskanych rewelacji, zanim troskliwi opiekunowie umieścili mnie tutaj. Ot, cała historia.

Wiem, wiem – pana interesuje właśnie sam jej środek, nie zaś początek i finał. Właściwie to nic jeszcze panu nie opowiedziałem, jako że początek ginie w mrokach przeszłości, zaś finał… finału jeszcze nie znamy.

 

***

Co pan wie o Cywilizacjach Nietechnologicznych? Prawie nic? Tak właśnie myślałem. Ci z Departamentu może nie są jednak takimi idiotami. Muszą coś podejrzewać, skoro wyniki badań Misji otoczone są tak ścisłą tajemnicą.

Studiowałem niegdyś prehistorię psychozoiku. Czasy, w których ponoć dokonał się przełom w naszym rozwoju. W pewnym momencie, z powodów stanowiących dotąd zagadkę dla naszych uczonych, krzywa zapotrzebowania energetycznego ludzkości zaczęła piąć się w górę w sposób wykładniczy. Wówczas świat naukowy głowił się nad zagadką Silentium Universi. Utkwił mi w pamięci głos, jakże znamienny, pewnego mędrca owych czasów. Na stawiane od stuleci pytanie, czy jesteśmy sami we Wszechświecie, powiedział on: „Rozum, który kiedyś odkryjemy, może być tak odległy od naszych pojęć, że nie zechcemy nazwać go Rozumem”.[1]

Istnienie Cywilizacji Nietechnologicznych potwierdziło te prorocze słowa. Tak się składa, że w naszym otoczeniu owe cywilizacje przeważają. Nic więc dziwnego, że natknęliśmy się na nie już w początkach ery eksploracji międzygwiezdnej. Rychło też, oszołomieni wszechmocą naszej techniki, uznaliśmy takie drogi rozwoju za zwyrodniałe i przestały nas interesować – wszak tyle było rzeczy do odkrywania! Gnani do przodu w jakimś niepojętym pośpiechu, odkrywaliśmy coraz to nowe siedliska Nietechnologicznych i czasem tylko przystawaliśmy zdumieni – gdy odstępstwo od normy, którą apodyktycznie ustaliliśmy, było szczególnie wielkie. Lecz zdumienie owo, dyktowane zwykle refleksją w stylu „patrzcie no, czego to się Naturze zachciewa”, kazało gnać dalej – ku prawdziwym Braciom w Rozumie.

Znaleźliśmy ich – i wówczas uspokoiliśmy się. Odkryta w sektorze B2-A cała wspólnota Cywilizacji Naukowo-Technicznych była świadectwem, że to NIE MY jesteśmy wyrodkiem tego świata. Norma, którą ustaliliśmy, była słuszna, nasza droga rozwoju – jedynie prawidłowa. Dalsze odkrycia utwierdzały nas coraz bardziej w tym przekonaniu.

Jednak powróciliśmy do badań owych zwyrodniałych tworów, za jakie uważa się Nietechnologicznych. Nie skruchą powodowani, co prawda, lecz ciekawością.

 

***

Wszystko zaczęło się od pamiętnej wyprawy Noore'a, która, całkiem zresztą przypadkowo, natknęła się na ślad Zlotu. Sam Noore po powrocie z ledwością uniknął mego aktualnego losu, kiedy złożył raport w trybie nadzwyczajnym, dotyczący nieoczekiwanej aktywności Cywilizacji Nietechnologicznych.

Nic dziwnego, że nikt nie chciał dać mu wiary, skoro jego odkrycia donosiły o śladach działalności inżynieryjnej obiektu w C-16, którego iloraz zwyrodnienia wynosił siedemnaście koma sześć w dwudziestostopniowej skali Fernera! Dowodów na aktywność Noore zresztą nie dostarczył. Utrzymywał jedynie, że w odległej przeszłości (dokładnie czasu ustalić nie zdołał) doszło do spotkania intercywilizacyjnego w skali międzygalaktycznej, w którym brała udział większość Cywilizacji Nietechnologicznych. To właśnie spotkanie otrzymało roboczą nazwę Zlotu.

Wyobraża sobie pan takie spotkanie zorganizowane przez kogoś, kto nie dysponuje ani odpowiednim sprzętem transprzestrzennym, ani aparatami łączności pracującymi w zakresie fal psi-polowych, ani odpowiednią bazą materialną do wytwarzania czegokolwiek, ani wreszcie choćby elementarną wiedzą w tym zakresie?

Noore postąpił roztropniej ode mnie: raport wycofał, zaś odczekawszy, aż wrzawa ucichnie, wybrał się do B-1 szukać następnych śladów. Poszukiwania zostały uwieńczone tylko połowicznym sukcesem: ślady Zlotu były aż nadto widoczne (udało się nawet z grubsza ustalić, kiedy miał miejsce), natomiast poziom aktywności inżynieryjnej Nietechnologicznych pozostawał zerowy, chociaż sondowania objęły nawet czasy grubo poprzedzające okres Zlotu.

Wtedy rozpętała się burza. Jak to zwykle bywa w sytuacjach, gdy zjawisko nie podlega prawom zawartym w dawno stosowanym i wielokrotnie zweryfikowanym modelu, liczba hipotez mających na celu go obronić rosła jak grzyby po deszczu.

A niejasności było mnóstwo. Przede wszystkim wydawało się rzeczą niemożliwą to, że w znakomicie zorganizowanych Cywilizacji Naukowo-Technicznych, które, wydawałoby się, opanowały Wszechświat całkowicie i wiedziały „co gdzie w trawie piszczy” nie został zarejestrowany choćby najmniejszy ślad Zlotu. Po prostu go nie zauważono. A przecież nie mogło ujść uwadze tak gigantyczne przedsięwzięcie Nietechnologicznych!

Przeciwnicy twierdzili, że Zlot nie istniał, zaś odkryte rewelacje są jedynie śladami pewnych przeżyć mistycznych, tak charakterystycznych dla cywilizacji tego typu. Jak jednak wyjaśnić zadziwiającą koincydencję owych „przeżyć” we wszystkich niemal skupiskach?

Zwolennicy uważali, że Zlot nie został zauważony, ponieważ wszystkie bez wyjątku, Cywilizacje Naukowo-Techniczne pochłonięte były wówczas zjawiskiem nieoczekiwanego przejścia Wszechświata w fazę kontrakcji.

Zjawisko to, zwane popularnie Nawrotem, albo Skurczem wywróciło do góry nogami wszystkie, z takim pietyzmem budowane, setki razy potwierdzane teorie kosmologiczne. Ni stąd ni zowąd Wszechświat zaczął się zapadać w zawrotnym, jak na skalę kosmologiczną tempie. Do dziś nie posiadamy żadnej rozsądnej teorii wyjaśniającej to zjawisko. Mierzony systematycznie violetshift[2] galaktyk daje się układać w zależności słuszne w okresie co najwyżej stuleci. Jesteśmy w stadium gruntownej przebudowy fizyki, co nie znaczy, że stara była zła, że nie pasowała do Wszechświata. Raczej wygląda na to, że Wszechświat „odbiegł” od fizyki: ot, jakby dla zabawy znalazł sobie inną. Nic w tej nowej fizyce nie jest pewne. Nic, prócz tego, że dynamika kontrakcji wzrasta. Nie wiem, czy zdołamy dopasować jakikolwiek sensowny model do Wszechświata, który tak nierozsądnie począł się zachowywać. A raczej – czy zdążymy, bo obecnie na plan pierwszy wysuwa się inny problem: przetrwanie. Wszystkie Cywilizacje Naukowo-Techniczne łożą ponad połowę swoich środków na poszukiwaniao sposobu, który zapewniłby ciągłość naszego bytowania podczas kolapsu. A że do tego przydałaby się nowa fizyka, to już zupełnie inna historia.

Zjawiskiem wzbudzającym bodaj najzacieklejsze dyskusje była koincydencja czasowa Zlotu i Nawrotu potwierdzana przez niemal wszystkie misje badawcze, których regularne wysyłanie podjęły Cywilizacje Naukowo-Techniczne celem wyjaśnienia problemu. Niektórzy twierdzili, że Nietechnologiczni wcale nie są tacy znów „nietechnologiczni” – że to oni, nieznanymi nam sposobami, zreorientowali fizykę Wszechświata i zainicjowali kolaps. Nie muszę chyba panu dodawać, że większość zwolenników tej bajeczki szybko znalazła się w takiej sytuacji, jak ja obecnie. Ale, skoro tak pan lubi szufladkować, proszę nie zaliczać mnie do nich. Trzeba być skrajnym ignorantem, by twierdzić, że Nietechnologiczni mają cokolwiek wspólnego z Nawrotem – wszak przejawiają oni krańcowy brak zainteresowania fizyką kosmosu. Nie prowadzili i nie prowadzą choćby wyrywkowych obserwacji astronomicznych, bo i czym zresztą?

 

***

Prawdziwa bomba wybuchła po powrocie czterdziestej czwartej Misji. Wreszcie odkryto intensywnie poszukiwaną aktywność inżynieryjną Nietechnologicznych. Tak się przynajmniej z początku wydawało. Później rzecz okazała się mniej jasna. Trzeba panu wiedzieć, że problem sondowań informacyjnych Cywilizacji Nietechnologicznych nie jest prosty. Zgodnie z zasadą nieingerencji w obiekt badany zakazane są bezpośrednie kontakty z osobnikami. Zresztą to raczej niemożliwe – tak różny jest ich rozum od naszego, że… pamięta pan cytowanego przed chwilą mędrca starożytnych!

Aby cośkolwiek zrozumieć z ich przekazów, kontaktów wzajemnych, czy działalności należy używać potężnych maszyn semantycznych, z których informacja wyjściowa przechodzi następnie przez filtry korelacyjne pracujące na bazie zbioru informacji uzyskanych z dotychczasowych badań i uznanych za wiarygodne. Przepustowość filtrów można zwiększać, lecz wówczas z reguły dociera do nas niezrozumiały bełkot. Nic też dziwnego, że centralne korelatory naszego skupiska Cywilizacji Naukowo-Technicznych, po szczegółowej obróbce materiału uzyskanego przez czterdziestą czwartą Misję, nie wykryły żadnych śladów aktywności inżynieryjnej. Wobec sprzeczności materiał opracowano raz jeszcze z pewnymi modyfikacjami w procesie. W wyniku tego dowiedzieliśmy się, że owszem, można działalność uprawianą przez Nietechnologicznych uznać za poszukiwaną aktywność pod warunkiem, że… rozszerzy się zakres pojęciowy słowa „technologia”. Sytuacja zdawała się nie mieć wyjścia. Co w takim razie oznaczała działalność Nietechnologicznych? Tymczasem kolejne Misje mające rzecz wyjaśnić potwierdzały, że oni naprawdę coś robią!

 

***

Tak z grubsza wyglądał stan badań, gdy wyruszałem ze swą załogą na informacyjny zwiad w ramach Misji sto siedemnastej. Dyrekcja Departamentu nie ukrywała przede mną, że to moja ostatnia szansa; w dwóch poprzednich misjach nie odznaczyłem się zbyt wielką odkrywczością. Wspominam o tym, bo fakt ten ma niebagatelne znaczenie dla dalszego biegu wypadków: otóż niektórzy podejrzewali mnie o celowe sfałszowanie wyników sondowania, co miałoby mi zapewnić ochronę przed degradacją. Zupełnie, jakby była ona mniej korzystna od losu, który mnie spotkał, a którego spodziewać się w końcu mogłem, przywożąc tak rewolucyjne informacje! Jednak te bezczelne impertynencje nie pozostały bez wpływu na decyzję Departamentu w mojej sprawie.

Już w pierwszych sondowaniach wykryliśmy aktywność inżynieryjną na skraju skupiska w obiektach o ponad szesnastostopniowym ilorazie zwyrodnienia. To był duży sukces. W następnych obiektach o jeszcze większych ilorazach zwyrodnienia aktywność była porównywalna, lecz w bloku interpretacyjnym analizatory milczały.

Każdy z nas był jakoś ciekaw – co też oni tam robią. Chyba więc nie omyłkowo mój Drugi Analityk włączył w główny strumień kolejnego sondowania detektory tak zwanego Mystic Systemu. Jest to urządzenie służące do badań wszelkiego rodzaju mitów, przekazów, wierzeń i innych bajdurzeń, których różnorodność wśród Nietechnologicznych przyprawić może o zawrót głowy. Proceder ten jest surowo zakazany w Misjach, gdyż informacje Mystic Systemu stanowią zagrożenie dla specjalistycznych maszyn semantycznych, zaprogramowanych jak wiadomo jedynie na zakres naukowo-techniczny. Takie monotematyczne filtry są tu konieczne; już po pierwszych badaniach okazało się, że semantory pracujące w szerokoaspektowym widmie są obciążone w dziewięćdziesięciu kilku procentach przez Mystic System, zatem informacje nas interesujące są tłem jedynie tego, co chcielibyśmy traktować jako szum.

Jak się potem okazało, Drugi Analityk włączył tylko dwa z dziesięciu podzespołów Mystic Systemu. Niemniej już po kilku minutach Główny Semantor zasygnalizował przeciążenie. Automatycznie włączyły się bloki pomocnicze. Po chwili generator modelu socjokulturowego zażądał informacji pochodzących… z epoki subprymitywizmu naszej CNT!

Trudno opowiedzieć, co się działo przez kolejne dwa tygodnie. Nasze zmagania z komputerem przypominały trochę partię szachową ślepego z głuchym. Ciągle zmuszani do zwiększania przepustowości filtrów interpretacyjnych, uzyskaliśmy w końcu analizę, której treścią miał być przekaz… jednego z organizatorów Zlotu! Osobnik ten, zwany (dowolnie tłumacząc) Nadobecnym Organizatorem Ewakuacji był czymś w rodzaju łącznika między Głosem (wszelkie próby wyjaśnienia znaczenia tego symbolu kończyły się fiaskiem) i skupiskiem w czasie Zlotu.

 

***

Przekaz jest właściwie jednym bełkotem. Stwierdziwszy, że nic więcej z maszyn nie wydusimy, powziąłem decyzję przejęcia analizy interpretacyjnej przez ludzi. Nawiasem mówiąc, fakt ten wykorzystano w trakcie dochodzenia jako bezsporny dowód aberracji mego umysłu. Zresztą czytając przekaz, trudno było nie zwariować. Nie wierzy mi pan? Znam kilka fragmentów na pamięć, zacytuję je więc panu, zgoda?

 

jednością myśli uczuć dążeń

słuchaliśmy Głosu:

 

jesteście na scenie świata

nie niewolnicy

nie swawolnicy

gospodarze

wiedzący wiedzą Głosu

czyniący mocą wiary

 

w tym wasze władanie

nad czasem i przestrzenią

bez ich ujarzmiania

 

kończy się czas próby

świat będzie żałosnym ścierniskiem

plony spoczną w bezpiecznym gumnie

 

nie myśląc nie patrząc nie wiedząc

budujcie posłuszni Głosowi

który nasyca przestrzenie

 

owoc znajdzie spiżarnię

nie umiejąc jej szukać

 

Ma pan dosyć? Tak… Myśmy też mieli. Z początku. A teraz… teraz myślę, jak wielkim idiotyzmem było przekazanie analiz interpretacyjnych maszynom.

Znów patrzy pan na mnie jak na wariata. Nie szkodzi, przyzwyczaiłem się. Ale psychiatra powinien wiedzieć, jak trudno wyzwolić się ze schematu wyobrażeń narzucanego przez tysiąclecia, z pokolenia na pokolenie. Gdyby potrafił pan spojrzeć bez zarozumiałości wstecz, przekonałby się sam, że zjawisko, które chełpliwie nazywaliśmy postępem, było w zasadzie rezygnacją z naszego widzenia świata. Wpierw przyszły ilościowe wzmacniacze informacji: teleskopy, mikroskopy, liczniki, komory Wilsona… Niczego jeszcze nie rozumiejący, zachłyśnięci rosnącą lawiną danych, musieliśmy oddać przetwarzanie maszynom. Proste arytmometry, komputery rozrastały się z czasem do coraz bardziej skomplikowanych struktur, aż niepostrzeżenie przejęły od nas całość procesu poznania świata: od obserwacji do interpretacji. Były już nie tylko naszymi uszami, oczami, lecz także mózgami. To, co w swej zarozumiałości uważacie za obiektywny obraz rzeczywistości – to nie wasze jej widzenie. To ich widzenie: tych bezdusznych maszyn, które stworzyliśmy na obraz swój i podobieństwo – a tak naprawdę, na swoją zgubę.

Po tym, czego doświadczyłem, mam czelność twierdzić: to nie oni, lecz MY jesteśmy zwyrodniali!

Cóż to? Czemu pan wytrzeszcza oczy? Czyż wariat może czymś jeszcze zaskoczyć lekarza? Dobre sobie! Ależ oczywiście, powiem panu, skąd mi się to wzięło. Sam by pan do takiego wniosku doszedł, rzetelnie przeanalizowawszy tekst, którego fragmenty przed chwilą przytoczyłem. Oczywiście, pod warunkiem, że udałoby się panu zrzucić tę skorupkę zarozumiałości, w której wszyscy tkwicie, wzbudzić odrobinę pokory. Ale nie radzę próbować. Ci, którym udało się to zrobić, również podzielili mój los. Chyba, że odszczekali wszystko.

Tak, tak. Jesteście zarozumiali. I to jak jeszcze! Chełpicie się, że wasza droga rozwoju jest jedynie słuszną, że daje dobrobyt, potęgę, wszechmoc niemal… Wy, tak wszechmocni, jesteście jednak bezsilni wobec nadchodzącego kolapsu! Nie uda się wam przetrwać czekającego świat potopu ognia i grawitacji.

A oni przetrwają. Tak, proszę pana. Ta „aktywność inżynieryjna” u Nietechnologicznych, która nas tak zafrapowała. Te ich… To coś, czego nazwać nie umiemy, a co jest niewątpliwie wynikiem celowego, choć pozornie bezrozumnego działania. A ci idioci z Departamentu bezzwłocznie ulokowali mnie tutaj, gdy jąłem nawoływać, że czas nagli, że trzeba nawiązać współpracę, opanować tę szaloną tylko z pozoru technologię, jeśli w ogóle chcemy przetrwać…

Chwileczkę, co panu? Patrzcie, on teraz dopiero zrozumiał!

Cha cha! Zostawił pan okulary, doktorze!

 

______________________________________________

 

[1] zdanie to pochodzi od Stanisława Lema

[2] redshift, violetshift – terminy stosowane w astrofizyce. Ze względu na efekt dopplerowski widma gwiazd i galaktyk są przesunięte w kierunku czerwieni, gdy się oddalają (redshift) lub w kierunku fioletu, gdy się przybliżają (violetshift)

Koniec

Komentarze

iloraz zwyrodnienia wynosił siedemnaście koma sześć w dwudziestostopniowej skali Fernera! ….…… doszło do spotkania intercywilizacyjnego ….….……odpowiednim sprzętem transprzestrzennym, ani aparatami łączności pracującymi w zakresie fal psi-polowych

 

Świetne opowiadanie, jednak dla wąskiej grupy czytelników. Natłok terminologii s-f, w której trudno się połapać. Kolaps ?. Będzie trwał bardzo ale to bardzo długo. Dobrze zrozumiałem, ktoś zechciał jego wywołać ? Nie da rady. A jak kolaps będzie to mamy czasu na miliardy lat ale na razie zagrożeń z tego tytułu nie ma.

Moim zdaniem na każde 1k słów musi być pewna maksymalna granica informacji jakie czytelnik może przetworzyć i trzeba przyjąć, że to czytelnik bez technicznego przygotowania.

Czytałem szybko, nie we wszystkim się połapałem. Gdyby mnie to zainteresowało bym 4 razy przeczytał ale nie zrobię tego.

 

Opowiadanie jest jak dobra, droga bryka. 

 

 

 

 

nie ma

Dziękuję za wizytę i komentarz. W istocie opowiadanie kierowane jest do określonej grupy czytelników, miłośników hard SF konkretnie; wcale nie jest ona taka wąska:) Oni z reguły radzą sobie z natłokiem terminologii naukowej i pseudonaukowej wliczając w to neologizmy. Jako miłośnik hard SF lubię, gdy autor wypróbowuje moją wyobraźnię i sądzę, że nie jestem w tym odosobniony. Ale może się mylę; tak czy owak masz prawo do innych gustów, a w konsekwencji do innych opinii.

Kolaps ?. Będzie trwał bardzo ale to bardzo długo.

Owszem, według naszej wiedzy. Lecz w opowiadanym świecie jest inaczej (zacytuję, skoro szybko czytałeś, mogłeś przeoczyć):

“Ni stąd ni zowąd Wszechświat zaczął się zapadać w zawrotnym, jak na skalę kosmologiczną, tempie. Do dziś nie posiadamy żadnej rozsądnej teorii wyjaśniającej to zjawisko. Mierzony systematycznie violetshift galaktyk daje się układać w zależności słuszne w okresie co najwyżej stuleci. Jesteśmy w stadium gruntownej przebudowy fizyki, co nie znaczy, że stara była zła, że nie pasowała do Wszechświata. Raczej wygląda na to, że Wszechświat „odbiegł” od fizyki: ot, jakby dla zabawy znalazł sobie inną. Nic w tej nowej fizyce nie jest pewne. Nic, prócz tego, że dynamika kontrakcji wzrasta. Nie wiem, czy zdołamy dopasować jakikolwiek rozsądny model do Wszechświata, który tak nierozsądnie począł się zachowywać.”

Dobrze zrozumiałem, ktoś zechciał jego wywołać ?

Źle zrozumiałeś – patrz cytat wyżej. Owszem “niektórzy twierdzili, że Nietechnologiczni (…) że to oni, nieznanymi nam sposobami, zreorientowali fizykę Wszechświata i zainicjowali kolaps. Ale “nie muszę chyba panu dodawać, że większość zwolenników tej bajeczki szybko znalazła się w takiej sytuacji, jak” bohater opowiadania :).

 

 

 

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Doskonałe. Świetna robota. I wcale nie hard SF. Wręcz przeciwnie. Aż kipi od metafizyki.

Gratulacje.

Bym z miejsca kliknął bibliotekę, ale jeszcze troszkę muszę poczekać :).

pozdr.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Dziękuję rrybaku! Myślę, że jest tu i hard i soft, bo to tekst dwuwarstwowy :)

Pozdrawiam wzajemnie!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Jako miłośnik hard SF lubię, gdy autor wypróbowuje moją wyobraźnię

Wstyd się przyznać ale jeszcze 2 miesiące temu nie wiedziałem kim jest nasza nowa laureatka nagrody Nobla. Wziąłem się więc za “Bieguni” i grzecznie czytałem do 30 strony, potem włączyłem tryb turbo a po 40 – ej stronie odstawiłem. Nie dało rady czytać, opowiadanie kolego jest już ciekawsze. Więc w opiniach mogę się mylić. Nie znam ścieżek myślenia gremiów literackich przyznających nagrody literackie. 

Od strony językowej (literackiej) twoje opowiadanie jest full wypas – ocena 7 w skali 1-6. .Szwankuje moim zdaniem wyobraźnia. Od byłego naukowca chętnie bym dowiedział się jak wyobraża sobie sprzęt transprzestrzenny, łączność psi-polową itp. Szczegółów nie oczekuję ale chciałbym aby autor wprowadził mnie na o jeden poziom niżej (lub wyżej, wg uznania). Tu jest właśnie pole do wyobraźni.  

Ja w filmach/literaturze s-f szukam – i to mnie nakręca – wyobraźni techniczno-technologicznej ale w miarę realistycznej.  

 

nie ma

jak wyobraża sobie sprzęt transprzestrzenny, łączność psi-polową itp.

A to musiałbym już powieść napisać :)

a w filmach/literaturze s-f szukam – i to mnie nakręca – wyobraźni techniczno-technologicznej ale w miarę realistycznej.

A to polecam opka “Fideina” i “Demon Maxwella” :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Obawiam się, że nie wszystko do końca zrozumiałam, ale to nie wina tekstu, lecz ograniczeń mojego umysłu :) A tak poza tym kolejny świetny tekst Twojego autorstwa, poruszający ciekawe, metafizyczno-filozoficzno-technologiczno-nietechnologicznie zagadnienia. Forma monologu też mi tu wyjątkowo pasowała. Ode mnie biblioteczny kliczek. Pozdrawiam ciepło :)

Dziękuję Katiu za komentarz i klika. Myślę, że zrozumiałaś więcej niż chcesz się przyznać :)

Pozdrawiam wzajemnie!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Tsole

Pierwsze moje pytanie – dlaczego nie dałeś tagu na Loco? Chyba rozumiem dlaczego, ale szkoda, bo nawiązanie jest wyraźne.

A drugie pytanie podąży wraz z odpowiedzią. Jednak po pierwsze – to jest fajny monolog. Fascynuje mnie opisywanie eksperymentalne, czy coś z tego wychodzi, czy nie? Jak to odbiorę? Czy da radę, coś w ten sposób opowiedzieć?

Wybrnąłeś :DDD i chociaż – chyba –  nie jest to mój ulubiony sposób narracji, to jednak zachwyca przez dziwność, sztuczkę i finezję – Twoją. Tu, temat psychiatryczno-psychologiczny, niestety, jest mi znany, bliski, więc szybko zahaczam się na słowach i sformułowaniach, włączając tryb czepialski.  Spróbowałam go wyłączyć, częściowo się udało, chyba, mam nadzieję.

Temat jest dla mnie cholernie frapujący i dałeś go polizać:) Oh, o takich rzeczach, sprawach, czytałabym bez opamiętania, bo bardzo ciekawe. Lizak smaczny:)

 

Z drobiazgów słownych:

,Uśmiecha się pan… swą twarz uśmieszkiem podobnym do tego”

Pokombinowałabym z uśmiechem. Nie do końca chodzi o powtórzenie, ponieważ one nie zawsze mnie wybijają. Tu tak.

,…zapewne na brak zarozumiałości, która tak jaskrawo cechuje wszystkie wasze poczynania.

*** Nie wiem tylko, czy się zrozumiemy: jest pan

Tutaj, zrozumiałość. Wiem, jest w osobnych akapitach, ba wręcz w rozdziałach, ale… mnie wybiła, droga na skróty?

,Departamentu d/s Kontaktów Intercywilizacyjnych.

Intercywilizacyjne? Powszechnie, cywilizacja jest jedna, ucywilizowanie – postępy w rozwoju konkretnej cywilizacji. Inne słowo, może?

‚straciliśmy do nich całkowicie zainteresowanie

dla lub bez? Nie wiem.

,liczba hipotez mających na celu jego uratowanie

Tu ok, i nie wiem, lecz podmieniłabym na, lecz może to mój slang:(, np. których celem było podtrzymanie, utrzymanie.

,rozsądny model do Wszechświata, który tak nierozsądnie począł się zachowywać.

Podmieniłabym rozsądek w jednym z cytowanych.

,łożą ponad połowę swoich środków w poszukiwaniu sposobu

Łożą na?

,potwierdzana przez niemal wszystkie

Potwierdzona, chyba przeszły?

 

I, pozwolę sobie na zabawę z przecinkami. Bardziej dla mnie, niż dla Ciebie, więc proszę nie poprawiaj, gdyż ćwiczę wyczucie i chcę o tym porozmawiać. Pozwalam sobie, gdyż może – tak myślę – Ciebie to nie urazi. A z interpunkcją, oczywiście, poczekaj na Reg.

‚ostatecznie nic więcej nie mam tu do roboty

Po “ostatecznie” chyba dałabym przecinek.

‚Pewnie też wiadomo panu, że odkryto tam niemałe skupisko Cywilizacji Nietechnologicznych

Tu chyba zmieniłabym szyk, bo przecinek “po też” nie załatwi sprawy.

,Gnani do przodu w jakimś niepojętym pośpiechu,

Chyba przecinek przed „w”.

,patrzcie no czego to się Naturze zachciewa

Tu, chyba też, po „no”.

‚setki razy potwierdzane teorie kosmologiczne

 Tu, może przecinek, przed „teorie”.

,skalę kosmologiczną, tempie.

A ten, chyba niepotrzebny.

,specjalistycznych maszyn semantycznych zaprogramowanych, jak wiadomo, jedynie na zakres naukowo-techniczny.

Tu, zmieniłabym miejsce przecinka, czyli dałabym po „semantycznych”.

 

A tak w ogóle, to przypomniało mi się Archiwum X:), i pewne opko Tarniny – recenzja, przeczytaj, bo fajna:). Bardzo lubię. Zaraz znajdę link do niego i wstawię. 

Podobało misię, lubię sf:)

 

Edit: Link do opowiadania Tarniny https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/21594

 

A i zapomniałam napisać, zwrócę się o klik.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, dzięki! Naprawdę wnikliwy komentarz, zaraz powprowadzam uwagi.

A żebyś wiedziała, że myślałem, by to puścić pod loco, alem się chyba nabawił jakiegoś kompleksu konkursowego po dotychczasowych doświadczeniach więc spasowałem. Puściłem dwa teksty w fun – mnóstwo zarzutów, że za mało fun. Puściłem jedno w info – za dużo magii. Puściłem w psokocie – za mało fantastyki i w ogóle. No to tera pomyślałem że zaraz zaczną wybrzydzać że za mało transportu albo co…

Ucieszyło mnie, że Ci się spodobała forma monologu. Kiedyś była bardziej popularna niż dziś. Muszę się przyznać, że jest to pierwsze moje serio pisane opowiadanie. I że wzorowałem się na opowiadaniu Lema “Prawda”, zwłaszcza w kwestii statusu bohatera uznanego za psychola.

Swoją drogą szkoda że wyłączyłaś tryb czepialski :)

Pozdrawiam serdecznie!

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Tryb czepialski mogę włączyć tylko out of record:) Kolejna zasada. Ups, chyba ich się namnożyło, jednak cóż począć. Zewnętrzne. Najpewniej spisek Cthulhu xd

I tam, wnikliwy, spokojnie rozważ:)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bardzo porządnie napisane opowiadanie, z którego nic nie zrozumiałam. :(

 

że nie ze­chce­my na­zwać go Ro­zu­mem”[1]. ―> Kropka powinna być po cudzysłowie.

 

A teraz.. teraz myślę… ―> Wielokropkowi brakło jednej kropki.

 

Cha cha,! Zo­sta­wił pan oku­la­ry, dok­to­rze! ―> Przed wykrzyknikiem nie stawia się przecinka.

 

 

PS

Trzeci punktów regulaminu mówi: „Zdolne do podróży są wyłącznie teksty wcześniej nieopublikowane”.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj Reg, no załamałaś mnie tym razem :( A może tylko nie doczytałaś do końca? Przecież sedno, przesłanie opowiadania wyłożone jest expressis verbis tuż poniżej tego quasi-wiersza. A już za zdanie “To, co w swej zarozumiałości uważacie za obiektywny obraz rzeczywistości – to nie wasze jej widzenie. To ich widzenie: tych bezdusznych maszyn, które stworzyliśmy na obraz swój i podobieństwo – a tak naprawdę, na swoją zgubę.” powinienem wypinać pierś do medalu, zważywszy, że pracowałem wówczas jako programista w czasie gdy informatyka trwała jeszcze w erze bitu łupanego :)

(oczywiście, z medalem to żart, żeby nie było).

Odnośnie PS – moja przymiarka co do puszczenia opka w konkurs nie sięgnęła nawet fazy przestudiowania regulaminu :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Przykro mi Tsole, ale tym razem poległam. Nie jestem odbiorczynią podobnych opowiadań. Czytałam i nie rozumiałam, co czytam. Część pojedynczych słów rozumiem, części nie pojmuję. Słowa te, wymieszane i złożone w zdania wymknęły się mojej zdolności pojmowania. No cóż, bywa i tak, i jestem z tym pogodzona.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z jednej strony, bardzo dobre opowiadanie, chociaż trudne w odbiorze przez dużą liczbę terminów technicznych. Spodobała mi się ta psychoanaliza i narastająca emocjonalność wypowiedzi “pacjenta”. Społeczeństwa nietechnologiczne skojarzyły mi się z badaniami Bronisława Malinowskiego wśród plemion pierwotnych, które zmieniły postrzeganie tych ludów. Podnosisz ważne tematy. Myślę, że ta historia łączy się z poprzednią – o konstruktorze zegara.

Z drugiej strony, oczekiwałam czegoś na miarę ”Nupoli”, wprowadzenia jakiejś sceny ilustrującej główną tezę opowiadania.

Dziękuję Ando za wizytę i komentarz. Przyjąłem formę monologu, która pozwala na dość jednostajny przekaz i chyba nie umiałbym na tym temacie zbudować konstrukcji złożonej – nie bez kozery napisałem w przedmowie, że to “embrion space opery” :)

 

PS. No i dzięki za klika :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Moim zdaniem, za wiarę w Strong Al powinna być ekskomunika :-).

Czytacie teraz to co widzicie na ekranie i zwróćcie uwagę na to co się dzieje w Waszych głowach, tam, 10 cm za oczyma. A jak ma ktoś z tym problem niech popatrzy na żonę, dziecko i się jemu dyskretnie przyjrzy. Ten stan świadomości chcecie uzyskać w mieszance 1 kg miedzianego drutu z krzemem i odrobiną złota ?

Wielu nie wierzy w wytworzenie prymitywnego życia z kilograma węgla i 20 dag wody plus kilku łyżek soli mineralnych a wierzy w inteligencję ludzką wytworzoną z materiałów pozyskanych ze złomiarni (chodzi mi o surowce).

 

Ok. SI będzie prześcigała ludzki mózg w liczeniu ale jak zapyskuje zawsze jej będzie można odłączyć prąd :). No i numer 1. Prokreacja. Na tym polegnie w starciu z człowiekiem. Zawsze i wszędzie.

 

Ja hard SI w s-f nie “trawię”.

 

 

nie ma

Dobry tekst. Zaskakujące, że monolog może tak wciągać. Zapewne wariaci mają swoje prawa. ;-) No dobra, tutaj jest fabuła, chociaż nie ma dialogów.

Przesłanie też interesujące. Chodzi mi o to, które wyjaśniłeś w komentarzach. Bo można szukać i innych.

Piękny jest świat, w którym napotkano wiele obcych rozumów. Choćby i niezrozumiałych. Gdyby to był mój świat, to następnym krokiem musiałby się stać metarozum, w którym technologiczne, nietechnologiczne i inne byłyby po prostu rodzajami jak prądy w sztuce.

Babska logika rządzi!

Dziękuję Finklo za interesujący komentarz ukoronowany klikiem. Masz rację, są jeszcze w opowiadaniu inne wątki godne komentarza, zwłaszcza dotyczące Nietechnologicznych (tak na marginesie, podział na te dwie kategorie jest ogromnym uproszczeniem, którego nie dało się uniknąć w tak krótkim tekście mającym na domiar formę monologu – stąd aluzja o embrionie w przedmowie), które ciut odsłaniają ich naturę – mam na myśli tekst w formie wiersza będący jedynym “materiałem źródłowym” z sondowań. Ten fragment jest inspirowany rozważaniami ks. Józefa Tischnera przedstawione w książce “Filozofia dramatu” (oto stosowny cytat: Jesteśmy tutaj jako gospodarze. Jesteśmy na ziemi – ani nie niewolnicy, ani nie swawolnicy, lecz wolni i rozumiejący naturę ziemi. Mądrość gospodarowania jest nie tyle umiejętnością dobierania środków do celu, ile umiejętnością trafnego odkrywania hierarchii rzeczy, spraw, wartości). Tak więc w opku fizyka ściera się z metafizyką jak czarne z białym, tymczasem tak naprawdę “Piękny jest świat, w którym napotkano wiele obcych rozumów.” :)

następnym krokiem musiałby się stać metarozum

Michał Heller w “Filozofii przypadku” wprowadza metaforycznie pojęcie Wielkiej Matematycznej Matrycy rozumianej jako zespół praw rządzących Wszechświatem, którą utożsamia z Einsteinowskim Zamysłem Boga (the Mind of God). W innej książce “Na tropie modelu” pisze o “polu racjonalności”, nie wyjaśniając jednak konkretnie co przez to rozumie. Ale ja podobnie wyobrażałbym sobie ów “metarozum”. :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

arko:

Moim zdaniem, za wiarę w Strong Al powinna być ekskomunika :-)

A moim zdaniem Nobel. Może nie tyle za wiarę ile za chęć monitorowania zagrożeń. Nigdy dość przezorności.

SI będzie prześcigała ludzki mózg w liczeniu ale jak zapyskuje zawsze jej będzie można odłączyć prąd :).

Do czasu kiedy stworzy własne generatory energii.

No i numer 1. Prokreacja. Na tym polegnie w starciu z człowiekiem. Zawsze i wszędzie.

Nic bardziej mylnego. W tej konkurencji akurat SI może osiągnąć niebotyczną przewagę. Już osiąga, chociaż na razie z wielką pomocą swoich stwórców. Ale każdy stwór w okresie niemowlęctwa jest jeszcze bezbronny. :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Z metarozumem chodziło mi o coś innego.

Może na przykładzie: kiedyś rozróżniano kilka ras: białą, czarną, żółtą i czerwoną. Potem okazało się, że to zbyt naiwny podział, nie da się bazować tylko na kolorze skóry, bo Aborygeni mocno się różnią od na przykład Pigmejów. Nawet od Maorysów…

Podejrzewam, że w świecie z wieloma rozumami będzie zachodził podobny proces: najpierw prosty podział, oparty na jednej cesze (dość arbitralnie uznanej za kluczową), a potem bardziej wielowymiarowy, bogatsze spektrum…

Babska logika rządzi!

Aha, a ja myślałem, że w sensie “ponad”.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Informacja kierowana do tych, którzy tekst czytali wcześniej: zmieniłem nazwę “szefa” Nietechnologicznych z antropomorficznej (Naczelny Organizator Ewakuacji) na metafizyczną (Nadobecny Organizator Ewakuacji).

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Standardowo najpierw marudzenie.

Po pierwsze, niezbyt mi pasuje przenoszenie bez większych modyfikacji współczesnego systemu opieki psychiatrycznej i spojrzenia na zdrowie psychiczne w tak odległą przyszłość. Podoba mi się forma i zamysł tekstu, ale gdyby miał być naprawdę spójny, uważam, że w tych realiach taka sytuacja nie miałaby miejsca.

Po drugie, nie uważam też za logicznie uzasadnione i realistyczne filtrowanie komputerom miękkich danych “antropologicznych”, nawet jeśli są to kwestie bezpieczeństwa, należałoby je rozwiązać w inny sposób, tym bardziej w przyjętym tu założeniu, że mówimy o 90% treści przekazu.

Po trzecie, tak jak nie przemawia do mnie uzasadnienie i sposób przeprowadzenia operacji biblijnego Potopu, tak nie przemawia uzasadnienie i realizacja przedstawionego tu jego odpowiednika. No ale to jest też kwestia niezgodności światopoglądowej Autora i czytelnika.

 

A teraz antymarudzenie.

Dobrze napisane, dobrze się czyta. Nie czytałem “Prawdy” Lema, za to czytałem jego “Śledztwo” i z tą powieścią skojarzyło mi się niniejsze opowiadanie, tu też widzę jeden z jego największych atutów. Mianowicie zarówno w powieści Lema, jak i tu, kluczowy element (tam – przyczyna zjawiska, tu – określenie, co tak właściwie wyczyniają Nietechnologiczni) nie jest wyjaśniony, ale nie czyni to tekstu niekompletnym. Lubię tego typu minimalizm w przeciwieństwie do minimalizmu typu “a nie będę jechał zbyt łopatologicznie, niech się czytelnik pół dnia zastanawia o co chodzi”.

Leci klik.

 

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Dziękuję za dobry komentarz i klika (na marginesie, szkoda, że nie ma klików za komentarze)

Z pierwszym marudzeniem się zgadzam, ale gdzieś musiałem bohatera umieścić; u czubków wydało mi się najbardziej naturalne przy ukrytym założeniu, że ustrój dalekiej przyszłości może mieć cechy typowe dla totalitaryzmu. Jeśli cokolwiek może mnie usprawiedliwić, to fakt że opko powstało w czasach głębokiego komunizmu, gdzie dziecko marksizmu i leninizmu – naukowy światopogląd brylował sobie jak chciał w rzeczywistości społecznej PRL-u.

Z drugim marudzeniem zgadzam się częściowo; jeśli cokolwiek może mnie usprawiedliwić, to fakt że opko powstało w epoce bitu łupanego i wizja owego filtrowania przez SI była równie śmiała, co samo podówczas myślenie o SI.

Z trzecim marudzeniem się nie zgadzam; jeśli cokolwiek może mnie usprawiedliwić, to wspomniana przez komentatora kwestia niezgodności światopoglądowej Autora i czytelnika.

Z antymarudzeniem się, oczywiście, zgadzam, przeto usatysfakcjonowany komentatora pozdrawiam! :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Hm. Generalnie hard SF (teraz już wiem, co to takiego) nie jest tym, co moje tygrysy lubią najbardziej. Postanowiłem, że zarówno w teologii jak i w beletrystyce będę posługiwał się maksymalnie ludzkim językiem ;) Ale idea mnie grzeje, choć problem widzę nieco inaczej. Dla mnie tkwi on nie w posiadaniu/nieposiadaniu technologii, a stosunku do nich i panowaniu nad sobą i nad nimi. Format opowiadania dla takiego tematu mnie osobiście rozczarowuje. Na tle natłoku technologicznego żargonu, który rozumiem piąte przez piętnaste, czuje ogromny niedosyt opisów tych odmiennych cywilizacji, czegoś więcej na temat Zlotu. Jako “embrion opery kosmicznej” opko zapowiada się znakomicie, o ile dojdzie do urodzin dzieciątka.

Dziękuję za wizytę i komentarz. Oczekujesz znacznie więcej od tego, co może dać moja wyobraźnia, a także moje ambicje. Tak, że opery nie będzie, tylko poronienie.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Odnośnie opowiadania chyba nic nowego nie powiem – świetne i nawet (o zgrozo!) wydaje mi się, że zrozumiałam. :D

Za to mogę przy tej okazji powiedzieć, że książka napisana pod kątem naukowym o zjawiskach rodem z science fiction istnieje i z całego serca ją polecam – to tak odnośnie komentarza arko. Nie jest już zbyt aktualna, bo napisano ją koło dziesięciu lat temu, więc dużo się zdążyło od tamtego czasu zmienić, niemniej i tak warto zajrzeć, bo i ciekawa lektura, i natchnienia do pisania można z niej dużo wyciągnąć. “Fizyka rzeczy niemożliwych” Michio Kaku :) 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus, dzięki za komentarz i polecenie lektury. Kaku czytałem nie tak dawno, ale “Przyszłość umysłu” i zgadzam się, że można w jego książkach znaleźć natchnienie do tworzenia SF.

(o zgrozo!) wydaje mi się, że zrozumiałam. :D

Czemu zaraz “o zgrozo”? :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

A tak jakoś, może pod wpływem innych komentarzy mi się wydało, że to chyba przerażające. ;)

Jeśli o książkę chodzi, mam nadzieję, że przypadnie do gustu i ja chętnie zajrzę do “Przyszłości umysłu”, bo nie miałam okazji.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

W kontekście innych komentarzy to powinnaś odczuwać satysfakcję, a nie grozę :)

 

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Niezłe, technologiczni wiedzą, że potop nastąpi i nie potrafią nic sensownego zrobić, nietechnologiczni wierzą i budują arkę. A czy ci nietechnologiczni nie powinni przynajmniej spróbować przekonać technologicznych do swojej opcji? Czy to po prostu technologiczni mieli już swoją szansę i drugiej nie będzie?

Podobało mi się, nawiązania do wiary subtelne, niewymuszone. Właściwie zgadzam się z Tobą w kwestii podejścia do technologii, czyni nas z jednej strony zarozumiałymi, a z drugiej ogłupia. Czy racja jest po stronie nietechnologicznych? W tej kwestii to się pewnie w życiu nie zgodzimy. :)

Wydawało mi się, że kolaps to jeden z możliwych końców Wszechświata, a jednocześnie będzie tak szybki jak wielkie bum. W tej kwestii trochę mi namieszałeś w głowie.

I czemu właściwie słuchacz ucieka, to też wydaje mi się niezrozumiałe.

Kliczka nie potrzebujesz, a dała bym. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

O ile dobrze pamiętam, Nietechnologiczni nie są w ogóle świadomi istnienia Technologicznych, ale to już niech się sam Autor wypowie.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Ale ich Głos na pewno jest. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, dzięki za wizytę i komentarz, bardzo rezolutny. A skoro pytasz, to odpowiadam:

A czy ci nietechnologiczni nie powinni przynajmniej spróbować przekonać technologicznych do swojej opcji?

Obawiam się, że Bailout ma rację, niby skąd mieli wiedzieć, od Głosu? A to już jego trzeba by pytać czemu się o nich nie zatroszczył :) Skoro jednak

kończy się czas próby

świat będzie żałosnym ścierniskiem

plony spoczną w bezpiecznym gumnie

to oznacza że przyszedł czas na żniwa i oddzielenie ziaren od chwastów. W oryginale Pan tak mówi do Noego:

“Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią. Ty zaś zbuduj sobie arkę z drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą wewnątrz i zewnątrz. A oto, jak masz ją wykonać: długość arki – trzysta łokci, pięćdziesiąt łokci – jej szerokość i wysokość jej – trzydzieści łokci. Nakrycie arki, przepuszczające światło, sporządzisz na łokieć wysokie i zrobisz wejście do arki w jej bocznej ścianie; uczyń przegrody: dolną, drugą i trzecią. Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko, co istnieje na ziemi, wyginie, ale z tobą zawrę przymierze. Wejdź przeto do arki z synami twymi, z żoną i z żonami twych synów. Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze; niechaj wejdą do ciebie, aby nie wyginęły. A ty nabierz sobie wszelkiej żywności – wszystkiego, co nadaje się do jedzenia – i zgromadź u siebie, aby była na pokarm dla ciebie i na paszę dla zwierząt.

 I Noe wykonał wszystko tak, jak Bóg polecił mu uczynić. ”

Czyli Nadobecny Organizator Ewakuacji wiedział! Mało tego: dostał bardzo precyzyjne technologiczne instrukcje budowy Arki!

Czemu nic nie powiedział innym?

“Oryginał” chyba nie chciał wkraczać w kompetencje Pana. A Nadobecny? Kto wie, może próbował, ale nikt go nie słuchał? :)

Wydawało mi się, że kolaps to jeden z możliwych końców Wszechświata, a jednocześnie będzie tak szybki jak wielkie bum. W tej kwestii trochę mi namieszałeś w głowie.

Owszem, tak mówi nam fizyka, ale dla Szpaka nie ma rzeczy niemożliwych :)

W tej kwestii to się pewnie w życiu nie zgodzimy. :)

Pewnie masz rację, ale kto się lubi ten się czubi :)

I czemu właściwie słuchacz ucieka, to też wydaje mi się niezrozumiałe.

Nawet psychiatra może wystraszyć się takiego świra :)

Kliczka nie potrzebujesz, a dała bym. :)

Wiem Wierzę, że zawsze mogę na Ciebie liczyć :)

 

 

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Czyli Nadobecny Organizator Ewakuacji wiedział! Mało tego: dostał bardzo precyzyjne technologiczne instrukcje budowy Arki!

 

Czytelnik sobie myśli …. jeśli Wszechświat się zapada to i Arka nie przetrwa. Chyba, że pasażerowie jako duchy :] Albo Arka jako pojazd przenoszący w inny wymiar, wszechświat ale też z dobrym uzasadnieniem. 

 

Po 2 tygodniach inaczej myślę o tym opowiadaniu. Ono pokazuje ogromny potencjał autora i doskonały warsztat pisarski. Ale nie będę kadził. Każdy czegoś innego szuka w literaturze s-f. Pewno zdecydowana mniejszość zagadek ontologiczno-gnosteologicznych, ukrytych pod dwu metrową warstwą mułu. Drudzy relaksu i szybko ich znuży szukanie sedna opowiadania ukrytego jak wyżej.

 

Są jeszcze Ci trzeci, jak ja. Szukam odpowiedzi na pytania o naturę czasu, przestrzeni, duszy, nieba, energii, materii i chętnie poznam opinię innych i nie zadowolę się hasłem na temat przenikania przez ścianę czy nadajnikami psi-polowymi bo ja chcę wiedzieć jak to się robi. I może być to opisane mętnie, po łebkach ale w sposób trochę przekonywujący.

 

I tu jest pole do fantazji i byle jak najdalej od bajkopisarstwa. Ja chcę uwierzyć, że to przenikanie jest możliwe jeśli ……………… to i tamto , albo jak działa sprzęt transprzestrzenny.  

 

Dlatego podobał się mi film Inicepcja (pyta o czas ale jest w tym sporo pseudonauki), Intersellar ( też czas i podróż przez tunel – nie możliwe do zrealizowania ale fajnie się ogląda). 

 

Myślę, że tych drugich i trzecich czytelników jest najwięcej. Książka s-f jednak ewidentnie przegrywa z filmem bo o wiele słabiej pobudza wyobraźnię. Dlatego przebić się na rynku książki s-f jest bardzo trudno.  

 

 

nie ma

Książka słabiej pobudza wyobraźnię? A to nie jest tak, że film daje jej wszystko jak na talerzu, tylko brać łyżeczkę i łykać?

Babska logika rządzi!

Książka słabiej pobudza wyobraźnię? A to nie jest tak, że film daje jej wszystko jak na talerzu, tylko brać łyżeczkę i łykać?

Jedno zdjęcie warte jest tysiąca słów.  

nie ma

Arko:

ale też z dobrym uzasadnieniem. 

Nie będzie żadnego uzasadnienia. Ta wiedza nie jest dana ani czytelnikowi ani Technologicznym, ani… Nietechnologicznym:

nie myśląc nie patrząc nie wiedząc

budujcie posłuszni Głosowi

który nasyca przestrzenie

 

Nietchnologiczni są tylko

wiedzący wiedzą Głosu

czyniący mocą wiary

 

ale to właśnie daje im moc:

w tym wasze władanie

nad czasem i przestrzenią

bez ich ujarzmiania

 

I czytelnik musi się z tym pogodzić, bo taki jest zamysł autora. Piszesz, ”Ja chcę uwierzyć” no to wierz – tutaj choćby w to, czy jest do pomyślenia rozwój cywilizacji bez wchodzenia w technologię. Szerzej – czy jest możliwe poznanie bez badania (poczytaj mistyków).

Autor nie ma żadnych zobowiązań bo to fantastyka, a nie podręcznik inżyniera. A fantastyka, że przypomnę, “polega ona na kreowaniu świata przedstawionego, który w całości, lub w części różni się od rzeczywistości, na przykład przez dodanie elementów nadnaturalnych, lub stworzonej przez autora technologii” Lub, a nie i.

Książka s-f jednak ewidentnie przegrywa z filmem bo o wiele słabiej pobudza wyobraźnię.

Mam na ten temat całkiem odmienne zdanie. Książka domaga się wyobraźni, film podaje wszystko na tacy.

ogromny potencjał autora

Miło mi, zwłaszcza, że to moje pierwsze “poważne” opowiadanie sf.

Proszę poprawić moje „s tym” na „z tym”.

Nie mam mozliwości poprawiania Twoich komentarzy. Ty je masz (polecenie “edytuj” w nagłówku komentarza).

 

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Dobry tekst. Jak na sf poruszający takie tematy, bardzo przystępny. Działa na wyobraźnię i wciąga, pomimo formy monologu.

Dzięki Zygfrydzie, miło mi :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Bardzo ciekawe. Mam nadzieję że nie "zbluźnię", jeśli powiem, że Lem się przypomina. ;) Mam pytanie: czy Nietechnologiczni to cywilizacje w rodzaju jeszcze inteligentniejszych delfinów, które kompletnie niczego nie wytwarzają, czy jednak są Niskotechnologiczni? Pozdrawiam.

Dziękuję za wizytę, komentarz i skojarzenie z Lemem – przynosi mi to zaszczyt, bo to mój idol z lat młodości. Mimo że nasze światopoglądowe drogi się rozeszły, zachowałem do Niego szacunek.

Pytanie jest zasadne ale trudne :) Przede wszystkim dlatego, że nie znam cywilizacji delfinów, z czego można wyciągnąć wniosek, że nie stanowiła ona wzorca, gdym, to opowiadanie pisał. Kluczem do zlokalizowania inspiracji jest ten krótki fragment pisany stylistyką poetycką; jak już pisałem w odpowiedzi do Finkli, ten fragment jest inspirowany rozważaniami ks. Józefa Tischnera przedstawione w książce “Filozofia dramatu” (jest tam stosowny cytat, który łatwo odnaleźć). Zaś “Nietechnologiczni” nie oznacza, że stronili od technologii w ogóle, lecz że nie była ona na szczycie ich hierarchii wartości.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Może nie jestem fanem hard sf, ale udało mi się przejść przez tekst z dużym zaciekawieniem. Co prawda potykałem się czasem, ale bardziej o własną niewiedzę niż mankamenty narracyjne bo tych nie doświadczyłem. Monolog jest poprowadzony ciekawie i potrafi wciągnąć od pierwszych kilku akapitów. Moją uwagę zwróciło w szczególności odwrócenie ról, gdy bohater mówi, że maszyny zostały stworzone na obraz i podobieństwo człowieka.

 

Podoba mi się również to ukazanie cywilizacji Nietechnologicznych jako kompletnie obcych bytów. W przystępniejszych wizjach przyszłości i obcych cywilizacji traktuje się dialog Ziemian z Obcymi jak rozmowę obcokrajowców. Powyższe opowiadanie bardziej przypomina pod tym względem Solaris i myślący ocean, którego nie sposób zrozumieć.  

Dziękuję za wizytę i komentarz. Szczególnie uradowała mnie ta wzmianka o Solaris, bo wydaje mi się, że Lem napisał tę powieść jako rozbudowaną ilustrację swojej sentencji, o której mowa w opowiadaniu.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Komentatorka także :)

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Pomysł na taką, a nie inną formę przedstawienia historii wydawał mi się ryzykowny. Jakby nie patrzeć, to praktycznie rodzaj monologu. Forma miała więc prawo zmęczyć, ale (moim zdaniem) z tego prawa nie skorzystała. Po pierwsze dlatego, że jest w tym tekście konkretny, interesujący koncept. Po drugie dlatego, że opowiadanie nie jest długie, więc forma nie zdążyła zmęczyć. Po trzecie forma jest nieco nietypowa, a ja bardzo lubię nietypowość. Po czwarte wreszcie bohater opowiadający historię bardzo zgrabnie pomaga sobie ironią, co nie tylko fajnie uzupełnia się z warstwą informacyjną (wyłożeniem historii), ale i czyni tę opowieść lżejszą, przystępniejszą, bo bardziej bezpośrednią. Końcówka ładnie podkreśla ogólnie dobry tekst.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Jak to gdzieś w komentarzu napisałem, to moje pierwsze poważne opowiadanie, czyli moje doświadczenie pisarskie było praktycznie zerowe. Nic więc dziwnego, że poszukałem wzorca, za który przyjąłem opowiadanie Lema “Prawda”, zwłaszcza dotyczy to formy monologu i statusu bohatera uznanego za psychola.

Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię

Nowa Fantastyka