- Opowiadanie: GreenDragon11 - Wspólny język

Wspólny język

Ten tekst, opo­wia­da o dwóch zwie­rzę­cych przy­ja­cio­łach, któ­rzy są od sie­bie bar­dzo różni, będąc jed­no­cze­śnie na­praw­dę po­dob­ni.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Wspólny język

Sim sie­dział wła­śnie na sta­rym dębie w parku, pa­trząc z góry na szcze­ka­ją­ce­go Char­lie­go. Sim jest do­stoj­nym, rudym da­chow­cem, a Char­lie to roz­bry­ka­ny, czar­ny kun­de­lek. I dla­cze­go on się do niego tak przy­cze­pił? Co Sim zro­bił temu psu? O co w ogóle cho­dzi z tą wro­go­ścią obu ga­tun­ków? Je­dy­ny plus, że ma z tego drze­wa ładny widok. Czer­wo­ne tu­li­pa­ny, za­ry­sy gór w od­da­li, pło­ną­cy bu­dy­nek, ko­lo­ro­we ptaki… Chwi­la. Pło­ną­cy bu­dy­nek? Sim spoj­rzał na dół na Char­lie­go. Pies usiał i za­strzygł usza­mi sy­gna­li­zu­jąc czuj­ność. Za­czął wę­szyć.

 

Char­lie, gdyby mógł, nie go­nił­by tego kota. Ale nie mógł, bo był pod pre­sją Bru­no­na. Wiel­ki owcza­rek rzą­dził tą oko­li­cą. I nie ak­cep­to­wał psów, które ani razu cho­ciaż nie na­szcze­ka­ły na kota. Char­lie musi więc dbać o wi­ze­ru­nek. Nagle kun­de­lek wy­czuł dziw­ny za­pach. Dym. Char­lie nie lubi tego za­pa­chu. Tylko co wy­wo­łu­je ten smród? Ogni­sko? Nie, zbyt in­ten­syw­ne. Grill? Nie pach­nie kieł­ba­są. Pożar!

 

 

Sim nie zwa­ża­jąc na Char­lie­go, ze­sko­czył zręcz­nie z drze­wa. Kun­de­lek zdzi­wił się, za­stygł na mo­ment, po czym po­biegł za nim. Kot od­wró­cił się, wy­su­nął pa­zu­ry i na­stro­szył sierść. Char­lie usiadł i mach­nął łapką w po­wie­trzu. W ta­kich chwi­lach Sim ża­łu­je, że nie zna psie­go, lecz mimo to, roz­po­znał in­ten­cje psa. Ski­nął głową i po­biegł tam, gdzie wi­dział ogień. Pies ru­szył razem z nim. Sim mocno się zmę­czył tym sprin­tem, lecz pies wy­da­je się być przy­zwy­cza­jo­ny do bie­ga­nia.

– We­zwij pomoc – miauk­nął do niego.

 

 

Char­lie zro­zu­miał kota bez słów. Po­biegł i ja­kieś dwa ki­lo­me­try dalej zo­ba­czył Wy­so­kie­go. Ten ga­tu­nek na­praw­dę nie ma zmy­słu ty­po­we­go dla zwie­rząt, aby po­ja­wiać się w od­po­wied­nim miej­scu i w od­po­wied­niej chwi­li. Char­lie za­czął ska­kać i szcze­kać, aby zwró­cić uwagę Wy­so­kie­go. Wresz­cie się udało. Wy­so­ki po­szedł za nim. Char­lie mu­siał nieco zwol­nić, ale i tak nie­dłu­go potem był znów przy pło­ną­cym bu­dyn­ku. Wy­so­ki wyjął tą swoją za­baw­kę, po­krę­cił przy niej tro­chę, po czym za­czął do niej mówić w swo­jej mowie. Jakiś czas póź­niej, nad­biegł ten wiel­ki, czer­wo­ny Prze­no­śnik Wy­so­kich, któ­rzy za­ję­li się po­ża­rem.

 

Char­lie zo­ba­czył Sima, cho­wa­ją­ce­go się w krza­kach. Pod­szedł do niego. Kot nie za­re­ago­wał. Si­mo­wi do­ku­cza­ły wy­rzu­ty su­mie­nia, że ni­cze­go spe­cjal­nie nie zro­bił w spra­wie po­ża­ru. Pomoc we­zwał Char­lie, a ogień uga­si­li Wy­so­cy. On tylko wydał po­le­ce­nie, któ­re­go pies i tak mu­siał się do­my­ślić. Tylko co mógł zro­bić wię­cej? Nagle usły­szał przy uchu gło­śne war­cze­nie. Kiedy się od­wró­cił, zo­ba­czył owczar­ka nie­miec­kie­go. To by Bru­non.

 

 

– Pro­szę, pro­szę, pro­szę – szy­dził pies. – Po pro­stu jak pies z kotem.

– Nic ci do tego Bru­non – wark­nął Char­lie. – Nie chcę mieć z tobą wojny. Uwierz mi, ty ze mną też.

– Nie mo­żesz się za­da­wać z kotem – zi­ry­to­wał się Bru­non. – To wbrew na­tu­rze.

– Czyż­by Bru­no­nie? – szczek­nął jakiś pies z drze­wa.

Mo­ment… Pies na drze­wie? Nie. Kiedy wła­ści­ciel głosu ze­sko­czył z drze­wa, wy­raź­nie było widać, że jest nim zło­ci­sta ko­ci­ca. Char­lie nie wie­rzył wła­snym oczom. Kot, mó­wią­cy po psie­mu?

– Wy­bacz Noro – Bru­non wy­glą­dał na skru­szo­ne­go. – Ja tylko… mu­sia­łem dbać o re­pu­ta­cje.

– I dla­te­go stra­szysz obce zwie­rzę­ta? – syk­nę­ła Nora. – Odejdź już, bo cał­kiem stra­cę do cie­bie sza­cu­nek.

Bru­non ro­zej­rzał się nie­pew­nie, po czym sku­lił ogon i od­szedł.

– Co się mówi? – za­wo­łał za nim Nora.

– Prze­pra­szam – mruk­nął le­d­wie sły­szal­nie Bru­non.

 

 

Sim pa­trzył na tą kotkę z nie­do­wie­rza­niem. Czy ona wła­śnie… szcze­ka­ła? Co tu wła­ści­wie za­szło?

– Jak ty to zro­bi­łaś? – spy­tał wresz­cie. – To nie­moż­li­we. My koty, mamy kom­plet­nie inne stru­ny gło­so­we.

– No tak – za­śmia­ła się Nora. – Je­dy­ny kocur, który mi o tym kie­dyś po­wie­dział, zo­stał prze­ze mnie uzna­ny za wa­ria­ta. Ja nie uzna­ję nie­moż­li­wo­ści. Spró­buj, bo to bar­dzo uła­twia życie.

– Mu­sisz mnie na­uczyć psie­go – po­pro­sił Sim.

– Wrau – za­wtó­ro­wał mu Char­lie.

– Obu was na­uczę – uśmiech­nę­ła się Nora. – Swoją drogą Sim, nie martw się tym po­ża­rem. Zro­bi­łeś wszyst­ko co mo­głeś. Dzię­ki wa­szej re­ak­cji nikt nie ucier­piał.

– Skąd to… – za­wa­hał się Sim.

– Wiem? – do­koń­czy­ła Nora. – Oj Sim, wiem o wielu istot­nych spra­wach.

– Jak? – spy­tał Sim.

– To pro­ste – po­wie­dzia­ła kotka wska­ku­jąc na drze­wo. – Tylko te istot­ne mnie in­te­re­su­ją. Jutro pierw­sza lek­cja ję­zy­ków ob­cych. Przy tej so­śnie, w samo po­łu­dnie. Tylko się nie spóź­nij­cie!

 

 

Mi­ja­ły wła­śnie trzy lata, od tych wy­da­rzeń. Sim znów sie­dział na sta­rym dębie, a na dole bie­gał Char­lie.

– Co tam, ko­le­go? – cie­szył się pies.

– A, nie na­rze­kam – uśmiech­nął się Sim. – A co u cie­bie? Chyba nie go­ni­łeś kotów?

– Bru­non nie za­cze­pia mnie już od trzech lat. – Char­lie sam nie mógł uwie­rzyć, że to moż­li­we.

Nieco dalej, Sim zo­ba­czył dwa koty. Nie mógł jed­nak usły­szeć, co one mówią.

– Na szó­stej są dwa koty – dał znać psu.

– I co z tego? – zdzi­wił się pies. – Już ich nie gonię.

– Po­słu­chaj, o czym roz­ma­wia­ją – po­ra­dził kot. – Dziw­nie się na nas pa­trzą.

Char­lie wy­tę­żył słuch i usły­szał tylko dwa zda­nia, które bar­dzo, ale to bar­dzo, po­pra­wi­ły psu humor. Za­mer­dał ra­do­śnie ogo­nem, po czym szczek­nął do Sima tak, aby tamte koty nie zro­zu­mia­ły.

– Jeden z nich – po­wie­dział ra­do­śnie – spy­tał tego dru­gie­go, czy do­brze sły­szał, że ten rudy kot szcze­ka po psie­mu. Ten drugi od­po­wie­dział, że mało tego, pies miau­czy naj­czyst­szym kocim.

Sim uśmiech­nął się, po czym ze­sko­czył z drze­wa i pod­szedł do tych dwóch kotów. Na­prę­żył do­stoj­nie ogon i na­wią­zał z nimi kon­takt wzro­ko­wy.

– Nie prze­sły­sze­li­ście się – po­wie­dział Sim. – Szcze­ka­łem po psie­mu, a mój przy­ja­ciel Char­lie, mówi po ko­cie­mu. Bę­dzie­my pro­wa­dzić w czwart­ki lek­cje lin­gwi­stycz­ne, więc po­wiedz­cie zna­jo­mym. Za­pra­sza­my.

Koniec

Komentarze

Zupełnie mnie nie przekonało. Nie potrafię zdefiniować co w języku którym opowiadasz historię jest nie tak, ale bardzo szybko się zmęczyłem i skoczyłem na koniec, sprawdzić jak się ta historyjka skończy. Przy tak krótkim tekście, nie powinno się to zdarzyć. Jakiś pomysł był, ale wykonanie, jak dla mnie takie sobie.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Najpierw garść uwag interpunkcyjno – językowych:

 

“Sim, jest dostojnym, rudym dachowcem” – Pierwszy przecinek jest zbędny.

 

“Charlie, gdyby mógł, nie goniłby tego kota.” – Tu z kolei przecinka zabrakło.

 

“Charlie, musi więc dbać o wizerunek.” – Znowu zbędny.

 

Nagle, kundelek wyczuł dziwny zapach.” – Jak wyżej.

 

“Tylko co wywołuje ten smród?Ognisko?” – Zgubiła się spacja.

 

“Pożar!!” – Lepiej użyć jednego !.

 

“Skinął głową i pobiegł tam, gdzie widział ogień. Pies pobiegł razem z nim.” – Powtórzenie.

 

“Pobiegł jakieś dwa kilometry dalej zobaczył Wysokiego.” – Wygląda jak zdanie złożone ze zgubioną interpunkcją lub spójnikiem. Można by było napisać na przykład: Pobiegł i jakieś dwa kilometry dalej zobaczył Wysokiego.

 

“Nagle, usłyszał przy uchu głośne warczenie.” – Znowu zbędny przecinek.

 

“Nie chcę mieć z tobą wojny.” – Wojnę się raczej prowadzi niż ma.

 

“– Brunon nie zaczepia mnie już od trzech lat – Charlie sam nie mógł uwierzyć, że to możliwe.” – Błąd w zapisie dialogu, rzuć sobie okiem tutaj: https://www.fantastyka.pl/loza/14

 

Dodam też, że czasami mieszają Ci się czasy – raz używasz teraźniejszego, raz przeszłego.

 

A co do całości tak generalnie: pomysł psa i kota uczących się języków zły nie jest, ale mimo wszystko opowiadanie robi wrażenie dość sztampowego i było dla mnie niezbyt ciekawe, choć językowo czyta się bez bólu. Osobiście podoba mi się kwestia, którą na zakończenie wygłasza Sim do dwóch obcych kotów.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Jest to pomysł na bajkę, ale napisałaś raczej jej streszczenie niż opowiadanie – trzeba by to fabularnie ciekawiej poprowadzić, tu mamy relację z kolejnych etapów zapoznawania się i nauki. No i te “lekcje lingwistyczne”…

http://altronapoleone.home.blog

Sim siedział właśnie na starym dębie w parku, patrząc z góry na szczekającego Charliego. Sim jest dostojnym, rudym dachowcem, a Charlie to rozbrykany, czarny kundelek.

Czasy się pomieszały. Skoro pierwsze zdanie jest w przeszłym, to kolejne też powinno być.

 

Pomysł jest, ale wykonanie jakieś takie mało ciekawe. To zaledwie szkic, wymagający dopracowania.

Skoro kot i pies znały swoje języki, to wystarczyłoby, aby każdy mówił po swojemu i rozumieliby się tak czy siak. Nie ma powodów, by zmuszać kota do szczekania.

Kim była ta tajemnicza kotka? Z całej tej menażerii ona wydawała się najciekawsza, a potraktowałaś ją iście po macoszemu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Miałaś pomysł i można było na jego podstawie stworzyć całkiem niezłe opowiadanie, więc należy żałować, że potraktowałaś całą rzecz po łebkach. Zawiązałaś kilka wątków, ale żadnego nie rozwinęłaś w sensowny sposób ― parę zdań o pożarze i spotkaniu Brunona i Nory, kilka słów o nauce języków, potem jakaś wzmianka o nowych kotach… Cóż, mam wrażenie, że przeczytałam zaledwie zarys historii, a to dla mnie stanowczo za mało.

 

Wy­so­ki wyjął swoją za­baw­kę… ―> Wy­so­ki wyjął swoją za­baw­kę

 

po czym za­czął do niej mówić w swo­jej mowie. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może: …po czym za­czął do niej gadać w swo­jej mowie.

 

po czym sku­lił ogon i od­szedł. ―> …po czym podku­lił ogon i od­szedł.

Można skulić się w sobie, ale nie można skulić ogona.

 

Sim pa­trzył na kotkę z nie­do­wie­rza­niem. ―> Sim pa­trzył na kotkę z nie­do­wie­rza­niem.

 

– Dziw­nie się na nas pa­trzą. ―> – Dziw­nie na nas pa­trzą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też odniosłam wrażenie, że mam do czynienia ze streszczeniem. Wykonanie niestety dodatkowo utrudnia lekturę, chociaż pomysł na bajkę jest całkiem fajny, nauka języków obcych dla zwierząt brzmi ciekawie. Za to podobało mi się nazywanie ludzi Wysokimi, faktycznie pasowałoby to do kocio-psiej perspektywy postrzegania świata.

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Jest sporo błędów, które sprawiają, że tekst czyta się ciężko. Podobnie jak moi przedpiścy, odniosłam wrażenie, że historia została potraktowana po macoszemu, jakbyś nie do końca wiedziała, jak spiąć wszystkie pomysły w sensowną fabułę. Sam motyw na zwierzęta uczące się nawzajem swoich języków jest sympatyczny i można z powodzeniem rozwinąć go w miłą powiastkę. Tutaj dostrzegam tylko jej zarys.

Wykorzystanie hasła konkursowego: yes

 

Dzięki za udział.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Nie porwało, ale nie czytało się źle ;)

Przynoszę radość :)

dostojnym, rudym dachowcem, a Charlie to rozbrykany, czarny kundelek

Na moje oko masz tu dwie grupy nominalne – zostawiłabym tylko przecinek po dachowcu.

 Pies usiał i zastrzygł uszami sygnalizując czujność.

Mało naturalne. Może: pies usiadł i czujnie zastrzygł uszami?

I nie akceptował psów, które ani razu chociaż nie naszczekały na kota. Charlie musi więc dbać o wizerunek.

W jakim czasie chcesz mieć narrację? Bo zmieniasz je w kolejnych zdaniach dość przypadkowo.

 Sim nie zważając na Charliego, zeskoczył

Sim, nie zważając na Charliego, zeskoczył.

Kundelek zdziwił się, zastygł na moment, po czym pobiegł za nim. Kot odwrócił się, wysunął pazury i nastroszył sierść. Charlie usiadł i machnął łapką w powietrzu.

Same czasowniki, jak w raporcie policyjnym.

 Sim żałuje, że nie zna psiego, lecz mimo to, rozpoznał

Mimo to rozpoznał. Mimo co? Że żałuje?

 wydaje się być przyzwyczajony

"Być" zbędne – w polszczyźnie bardzo rzadko jest potrzebne.

miauknął do niego

Kto tu jest podmiotem?

 jakieś dwa kilometry dalej

Od kiedy psy mają wbudowane drogomierze? I właściwie czemu wyskalowane w kilometrach?

 Ten gatunek naprawdę nie ma zmysłu typowego dla zwierząt, aby pojawiać się w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej chwili.

Trudno z tego zdania wydłubać sens. Po pierwsze, człowiek to też zwierzę (choć i coś więcej), po drugie – zmysły służą do postrzegania, nie do pojawiania się.

 niedługo potem był znów przy płonącym budynku

A kiedy ostatnio przy nim był?

 mówić w swojej mowie

Mówić. Kropka.

 Jakiś czas później, nadbiegł

Bez przecinka.

 Podszedł do niego. Kot nie zareagował. Simowi dokuczały wyrzuty sumienia

Jakieś to pocięte w kawałki. Nie łączy się po prostu.

 On tylko wydał polecenie, którego pies i tak musiał się domyślić.

Mało to czytelne.

 Nagle usłyszał przy uchu głośne warczenie

Mmm, nie sądzę, żeby kot dał się tak zaskoczyć.

To by Brunon.

Literówka.

 Nic ci do tego Brunon

Nic ci do tego, Brunon.

 Uwierz mi, ty ze mną też.

A co on nagle taki kozak?

 Czyżby Brunonie?

Czyżby, Brunonie? Wołacz oddzielamy.

 Kiedy właściciel głosu zeskoczył z drzewa, wyraźnie było widać, że jest nim złocista kocica

Bardzo, bardzo skrótowe.

 Kot, mówiący po psiemu?

Bez przecinka między rzeczownikiem, a jego określeniem.

 Wybacz Noro

Wybacz, Noro.

 skulił ogon

Podkulił.

patrzył na tą kotkę

Tę kotkę, zresztą możesz opuścić zaimek, wiadomo, którą.

zawołał za nim Nora

Literówka.

 My koty, mamy

Wtrącenie: My, koty, mamy.

 kompletnie

Zupełnie. Nie kalkujmy angielszczyzny.

 Jedyny kocur, który mi o tym kiedyś powiedział, został przeze mnie uznany za wariata.

Bardzo nienaturalne. Ja napisałabym tak: Jeden kocur powiedział mi to samo, ale uznałam, że to wariat.

 Swoją drogą Sim, nie martw się tym pożarem. Zrobiłeś wszystko co mogłeś.

Swoją drogą, Sim, nie martw się tym pożarem. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś.

 Oj Sim

Oj, Sim.

 Jak? – spytał Sim.

Raczej: skąd?

 trzy lata, od tych wydarzeń.

Bez przecinka.

 Nieco dalej, Sim zobaczył

Tu też.

 Naprężył dostojnie ogon

Raczej: wyprężył.

 nawiązał z nimi kontakt wzrokowy

Techniczne.

 lekcje lingwistyczne

Lekcje języków.

 

Słodziutko, tylko co z tego wynika? Mam wrażenie pisania na kolanie, brakuje tu fabuły, bo nie ma właściwie żadnych trudności do przezwyciężenia – wszystko rozwiązuje się samo. Styl jest, przykro mi, godny podstawówki. Nie przyłożyłaś się. "Kraina Zorthant" była znacznie lepsza dzięki absurdalnemu humorowi i uśmieszkom pod adresem czytelnika – temu tekstowi brakuje takiej głębi, choćby płytkiej, a nawet jej domniemania.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka