- Opowiadanie: Rytmatysta - Kto daje i odbiera...

Kto daje i odbiera...

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

thargone

Oceny

Kto daje i odbiera...

I

Młody książę przechadzał się po ulicach miasta. Gwardziści otaczali go ciasnym kręgiem. Krwistoczerwona flaga, którą trzymał jeden z nich, trzepotała na wietrze. Poddani uśmiechali się i pozdrawiali księcia, a on kiwał do nich głową, pałaszując jednocześnie baraninę na patyku, którą dostał od życzliwego sprzedawcy.

Nie wszystkie spojrzenia były mu jednak przychylne. W drodze powrotnej do zamku napotkał oczy żebraczki, patrzące na niego z wyrzutem. Kobiecie towarzyszył syn, który mógł być w wieku księcia, ale przez zapadnięte policzki niełatwo to było określić. Chłopak wpatrywał się w niedojedzoną baraninę.

Książę nakazał gwardzistom, żeby się rozstąpili i wręczył kobiecie dwie złote monety. Żebraczka podziękowała mu, energicznie kiwając głową.

– Panie, królowej się to nie spodoba – powiedział jeden z gwardzistów.

– Więc nic jej nie mówcie – odparł książę i jednym kęsem dokończył posiłek.

 

II

Drzwi zdobione srebrem, które dawno już poczerniało, otwarły się, gdy książę przekręcił stary klucz. Zawiasy jęknęły jakby w proteście.

W środku było ciemno i duszno. Młodzieniec po omacku przeszedł obok dużego cienia, który – jak przypuszczał – był regałem z naczyniami, po czym otworzył zadymione okiennice, wpuszczając do środka świeże powietrze i światło.

– Chciałeś ze mną porozmawiać, ojcze?

Król stał twarzą do ściany i wpatrywał się w przedstawiający go portret. Jak zwykle miał na sobie czarno-czerwone szaty.

– Słyszałem o tym, co dzisiaj zrobiłeś. – Król od razu przeszedł do sedna sprawy.

– Co konkretnie? Dzisiaj byłem wyjątkowo zajęty – wypalił młodzieniec.

– Nie udawaj filozofa! – krzyknął władca, odwracając się przez ramię. Jego prawe, niebieskie oko łypało groźnie. – Mówię o złotych monetach, które dałeś tej kobiecie.

– Co w tym złego? Królewski skarbiec tego nie odczuje.

– Synu – król znowu wpatrywał się w obraz – ta kobieta już pewnie nie żyje.

Mina księcia wyrażała niezrozumienie.

– J-jak to? – wyjąkał.

– Wiele osób widziało, jak dawałeś jej te monety. Zaiste, nie żyje… no, może w najlepszym przypadku skończyła tylko z połamanymi nogami.

Młodzieniec zastanawiał się przez chwilę.

– Powinienem ją odszukać i odebrać złoto?

Król roześmiał się ochryple, odgłos, który z siebie wydał, przechodził ze świstu w ciche rzężenie.

– Usiądź w moim fotelu, synu. Opowiem ci historię.

– No nie, znowu lekcja? – burknął młodzieniec, ale usiadł posłusznie. Przez chwilę obserwował, jak drobinki kurzu z fotela wzbijają się w powietrze.

– Był sobie kiedyś król, który…

– A w jakim to było królestwie?

– Nie przerywaj, gdy coś mówię!

– Wybacz, ojcze.

Król odchrząknął. Zabrzmiało to jak piłowanie drewna.

– Gdzie to ja… a tak. Władca młody był i głupi, a w dodatku nazbyt hojny. Co roku przechadzał się przez miasto i obsypywał ludzi złotem…

– Tylko co rok? To wcale taki hojny nie był.

Niebieskie oko łypnęło groźnie.

– Przepraszam.

– Jak można się było spodziewać – kontynuował król – doprowadziło to do bójek. Każdy chciał uszczknąć trochę złota dla siebie. Sytuacja pogarszała się z roku, na rok, aż pewnego dnia ulice spłynęły krwią i ani miejska milicja, ani gwardia królewska nie mogły temu zaradzić.

– Pewnie tylko pogorszyli sprawę.

– Hmm…

– Dobrze, już nic nie mówię.

– Było upalne lato, gdy król postanowił wreszcie zaprzestać swoich, jakże głupich, praktyk. Tym razem nie rozdał żadnego złota.

– I co się stało?

– Ludzie zaczęli protestować, domagając się tego, co w ich mniemaniu im się należało. Im głośniej jednak protestowali, tym bardziej stanowczo król odmawiał.

Król zakaszlał w zwiniętą pięść.

– Co było dalej?

– Synu, podaj mi szklankę wody. Okropnie chce mi się pić.

Książę szybko się podniósł i od niechcenia strzepując z siebie kurz, podszedł do kredensu, na którym stały butelki. Odczepił jedną z nich od pajęczyny, przetarł i przyjrzał się zawartości.

– Jest tylko wino.

– Może być.

Młodzieniec odkorkował butelkę trybuszonem, chwycił pierwszy z brzegu kielich i wytarłszy go o szatę niczym miejski karczmarz, nalał trunku.

Naczynie wypełniło się wściekle czerwonym płynem.

Książę podał kielich ojcu. Kiedy król wyciągnął po niego bladą, prawą dłoń, młodzieniec odwrócił wzrok. Nie śmiał spojrzeć w twarz swego władcy.

Król pił długo, łapczywie. Co najmniej połowa czerwonego płynu znalazła się na podłodze.

– Ojcze, poplamisz sobie szaty.

– Nie szkodzi. Nie musisz się tym przejmować.

Młodzieniec skinął mu w odpowiedzi, chociaż król znowu wpatrywał się w portret. Obraz przedstawiał władcę w sile wieku: galopującego na białym koniu barczystego jasnowłosego mężczyznę, z lśniącym mieczem uniesionym prosto do nieba. W tle majaczyły powykręcane trupy.

– To, co było dalej?

– Cóż… – Król podrapał się po brodzie. – Ludzie podpalili pałac, ot i cała historia.

– Jak to cała? A co się stało z królem i czy podpalacze zostali ukarani?

– To nieistotne.

– Jak to nieistotne? To przecież najważniejsza część. Ojcze, powiedz mi chociaż imię tego króla i nazwę jego królestwa.

– Nazwy i imiona nie są ważne.

Książę westchnął.

– Opowiedziałem to, żeby cię czegoś nauczyć. Morał z tej historii jest taki, że jedyną rzeczą gorszą od rozdawania złota, jest odebranie go. Czy rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć?

– Tak, ojcze. Natychmiast odnajdę tę kobietę.

– Co?

– Zamiast złota lepiej było jej dać jakieś ubrania, pewnie potrzebują ubrań.

– To nie…

– Wezmę też trochę jadła z kuchni. Na pewno są głodni.

– Zaczekaj, synu. Nie o to mi chodziło!

Książę już go nie słuchał. Wybiegł z gabinetu; stare drzwi chwiały się na piszczących zawiasach.

Pozostawił je otwarte.

 

III

Królowa siedziała przy mahoniowym biurku i czytała list. Ciąg słów był nużący, przyprawiał o ból głowy. Ci imbecyle z Wielkiej Rady znowu namawiali ją do małżeństwa. Tym razem przesłali nawet listę potencjalnych kandydatów, zapewne równie ograniczonych umysłowo. Nie obchodziło jej, co sądzili o młodym księciu – to on zasiądzie na tronie, gdy tylko skończy szesnaście lat. Takie było prawo! Dlaczego tak bardzo starali się ją przekonać, by oddała władzę w ręce jakiegoś głupca? Czy naprawdę myśleli, że odwróci się od własnego dziecka tylko dlatego, że książę czasem buja w obłokach?

Nie przerwała, kiedy drzwi do jej komnaty otwarły się, tworząc lekki, gwiżdżący przeciąg. Kątem oka zobaczyła w zwierciadle odbicie księcia.

– Matko?

– Tak, synu?

– Gdzie są moje stare ubrania?

– Stare ubrania? – powtórzyła, nie odrywając wzroku od pergaminu.

– Chciałem je oddać potrzebującym.

– Oddać… potrzebującym. – Uniosła głowę. Dopiero po chwili w jej oczach pojawiło się zrozumienie. Powstała gwałtownie, pomalowane na czerwono paznokcie niemal porysowały mahoń. – Coś ty powiedział? Chcesz oddać szlacheckie odzienie biedocie?

– Przecież już w nim nie chodzę…

– Absolutnie nie! Skąd ci w ogóle przyszedł do głowy taki głupi pomysł?

– Rozmawiałem z ojcem i…

Królowa opadła ciężko na fotel.

– Przestań.

– Matko?

– Przestań wreszcie mówić o ojcu, którego nawet nie znałeś! To ja się tobą zajmowałam od czasu, gdy nasz władca zginął w boju, a kiedy dorośniesz…

– W boju? Nie w pożarze?

Oczy królowej się rozszerzyły.

– Kto ci powiedział? Na pewno jeden ze strażników. Już ja się dowiem, który, a wtedy ten zakuty łeb natychmiast wyląduje w wiklinowym koszu!

Młodzieniec uśmiechnął się smutno.

– Mówiłem przecież, że rozmawiałem z ojcem.

Królowa zerwała się z miejsca. Jej twarz wykrzywił grymas gniewu, ale niemal natychmiast przerodził się w zdumienie. W zwierciadle czaiło się coś jeszcze. Jakiś nieproszony gość.

Spojrzała na syna, a potem znowu w zwierciadło i jeszcze raz na syna. Odbijającej się w lustrze postaci nie było w komnacie. Wciąż jednak widziała to… tego kogoś kątem oka.

Może to jedynie smuga? Może jeśli spojrzy jeszcze raz…

Zobaczyła królewską szatę: brudną, czerwoną, poczerniałą i spaloną. Zwisające czarne strzępy trudno było odróżnić od zwęglonej skóry. Wyrastające z rękawa ramię wciąż się dymiło.

Wpatrywał się w nią.

Jasnoniebieskie prawe oko i drugie – białe, niewidzące. Poniżej spalony policzek kruszył się, odpadał płatami. I ten uśmiech. Pomimo zdeformowanej twarzy tak podobny do uśmiechu syna.

Królowa krzyknęła.

 

 

Koniec

Komentarze

Nawet niezłe. Jedna rzecz jest nielogiczna: po śmierci ojca książę powinien już być królem, a królowa matka regentką do jego pełnoletności. Taka była powszechna praktyka. U ciebie jest ciągle księciem, ale to chyba po to, by król-zjawa miał swoje wejście.

Nikolzollern, dzięki za odwiedziny. Masz rację z tym królem, ale tak mi bardziej pasowało. Trzeba po prostu założyć, że ich praktyki są trochę inne. Z tego powodu dodałem Wielką Radę, która uważa, że z księciem jest coś nie tak i zmusza królową do ponownego ślubu.

Fajne opowiadanie. Podobała mi się nonszalancja chłopaka. Szczególnie fragment, gdy wycierał kielich o swoje szlacheckie ubranie. Przeczytane. Pozdrawiam.

Pomysł jest całkiem ciekawy, wykonanie trochę kuleje warsztatowo. Zdania wymagałyby wygładzenia, ale czytało się całkiem dobrze. Choć krótka forma, odrobinę zaszkodziła tekstowi, myślę, że rozwinięcie wątków wyszłoby opowiadaniu na dobre.

Dziękuję za poświęcony czas.

Xamislaw, cieszę się, że ci się podobało.

Belhaj, przyznaję, że mogłem bardziej popracować nad tekstem, ale chciałem żeby opowieść była krótka. Rozwinięcie wątków zapewne nie pozwoliłoby mi się zmieścić w dziesięciu tysiącach znaków.

Podzielam opinię użytkownika, który napisał, że książę po śmierci ojca powinien być już królem. Właśnie to mi nie pasowało w tym opowiadaniu, ale ogólnie rzecz ujmując przeczytanie tego tekstu nie było straconym czasem. Wręcz przeciwnie. Opowiadanie przypadło mi do gustu. Osobiście uważam, że długość tekstu jest w sam raz na to co chciałeś przedstawić. 

AlanAleksander, dzięki za komentarz. Cieszę się, że krótka forma przypadła ci do gustu.

Całkiem dobry pomysł, niebanalny, ale warto by tu popracować nad formą, bo ona się troszkę sypie. A także nad logiką zdarzeń. Końcówka niezbyt jasna, warto by ją chyba trochę doprecyzować. Co do tego księcia/króla – rozumiem, że królowa ukrywa fakt, że jej mąż żyje? (Dlaczego?) Kto się z nim kontaktuje, że wie, co się wydarzyło na placu? A może on nie żyje i jest tylko jakimś nieumarłym? Mam wrażenie, że jednak to pierwsze. Ale jeśli poddanym powiedziano, że król nie żyje, to książę powinien być królem z regencją matki, to prawda.

 

Towarzyszący mu gwardziści[-,] otaczali go ciasnym kręgiem.

Nie wszystkie spojrzenia[-,] były mu jednak przychylne.

Po polsku nie oddzielamy przecinkiem grupy podmiotu od grupy orzeczenia. Jest to obecnie powszechny błąd, który upowszechniły media, tłumacząc (marnie) teksty z angielskiego.

 

Zawiasy zawyły w proteście.

Potem piszczą, więc może jęknęły?

 

W tle majaczyły powykręcane trupy.

Trochę to dziwnie brzmi. Czy chodzi o portret z bitwą w tle?

 

Jej twarz wykrzywił gniew

raczej: grymas gniewu

 

– Słyszałem o tym, co dzisiaj zrobiłeś[+.] – kKról od razu przeszedł do sedna sprawy.

http://altronapoleone.home.blog

Hm, nie napiszę nic nowego. Podoba mi się pomysł, moim zdaniem opowiadanie ma potencjał, tylko trochę popracowałabym nad stroną techniczną. Tak czy inaczej, jest nieźle :)

Przyjemne zdecydowanie, choć wyczuwałam, co się święci z postacią króla. Skłaniałabym się ku interpretacji, że jest on nieumarłym, co więcej – że królowa o tym nie wiedziała. W związku z tym przyjęcie, że w opisanym królestwie obowiązują inne zwyczaje i po śmierci króla to królowa obejmuje tron, jest jak najbardziej w porządku, moim zdaniem. :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Drakaino, dzięki za pomoc. Król jak najbardziej nie żyje, chociaż w pierwszej wersji był tylko poparzony. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłem uśmiercić władcę i dodać trochę więcej grozy. Jeśli chodzi o portret, to chciałem utworzyć kontrast pomiędzy majestatycznym wizerunkiem króla a piekielnym tłem. W zamierzeniu krótkie, niby niepasujące zdanie miało spotęgować niepokój czytelnika. Może było za mało konkretne.

 

Katia72, dziękuję za komentarz i dobre słowo.

 

Verus, cieszę się, że ta koncepcja ci się spodobała. Myślę, że mogłem jakoś opisać te odstępstwa od średniowiecznych norm, zamiast pozostawiać wszystko domysłom czytelników.

Sukcesja to nie jest średniowieczna norma, ale ogólnie monarchiczna, współcześnie też są prawa sukcesji, choć większość nowoczesnych monarchii je bardzo zdemokratyzowała ;) Akurat dziedziczenia tronu przez żonę nie kojarzę, ale oczywiście na potrzeby fantasylandu można wymyślić dowolny system. Skądinąd warto by było jakoś subtelnie zaznaczyć, że tak właśnie jest i to nie błąd, tylko celowy zamysł.

http://altronapoleone.home.blog

Zastanowię się nad tym. Na razie tylko poprawiłem błędy. Dzięki za wskazówki interpunkcyjne!

To bardziej bajka, horrorkowata, ale jednak bajka. Rozumiem, że król opowiadał o sobie. To tłumaczyłoby też postawę matki chłopaka. Pomysł dobry, jakieś rozwinięcie by się przydało i chyba powinieneś się zdecydować, który wątek jest w tekście najważniejszy: ojciec – duch, czy też jego syn. Cały czas miałam wrażenie, że jednak syn. Jeśli tak, to fajnie byłoby coś dopisać, jak potoczyły się losy chłopaka, czy skończyło się, jak w przypadku jego ojca, czy też znalazł złoty środek.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz, dziękuję za odwiedziny. Faktycznie wyszło trochę bajkowo, ale w sumie o to mi chodziło. Myślę, że choć wątek księcia jest najważniejszy, liczy się także jego relacja z rodzicami.

Ojciec-upiór, który wpatruje się w portret, przypominający mu o utraconym życiu, a jednak wciąż próbuje wychować syna zza grobu. Syn szuka kontaktu z ojcem, ignorując fakt, że rozmawia z rozpadającym się trupem. Zajęta swoimi problemami królowa-matka niczego nie zauważyła – o to mi mniej więcej chodziło.

 

Za radą Drakainy zmieniłem trochę ostatnią scenę.

Interesująca baśń. Trochę zakręcona. Wpierw zaczyna się dość zwyczajnie, później jest ciekawie. Mógłbyś popracować nad klimatem baśni. Postacie ciut infantylnie brzmiące. A może tak rzeczywiście brzmią królowie? Wątki nawiązujące do mitów, np. dwie monety dla żebraczki, którą zabiją – jak dla zmarłych, później dla Charona, dobro staje się złem; coś z Szekspira, a na końcu zagranie psychologiczne. Tyle jeśli chodzi o moją wyobraźnię czytelnika.  

Nigdy się nie poddawać

Zielonko, fajnie, że poświęciłaś czas na przeczytanie mojego szorta i że Cię zaciekawił. W sumie jestem zadowolony z tego, co udało mi się tu przedstawić, ale przyznam, że wciąż pracuję nad warsztatem i stylem. Mam nadzieję, że każda następna opowieść będzie coraz lepsza.

 

Może tylko moi królowie tak brzmią ;)

Całkiem przyzwoita opowieść z zagadkowym elementem. Nie do końca była dla mnie jasna postać króla ― czy on żyje i ukrywa się w tajemnej komnacie, czy w komnacie zamknięty jest może duch nieżyjącego króla ― ale Twoje wyjaśnienia w komentarzu rzecz wyjaśniły. Choć opowiadanie tchnie dość osobliwym klimatem, to, niestety, horroru tu nie dostrzegłam.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

To­wa­rzy­szą­cy mu gwar­dzi­ści ota­cza­li go cia­snym krę­giem. ―> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Krwi­sto­czer­wo­na flaga, którą trzy­mał jeden z nich, sze­le­ści­ła na wie­trze. ―> Flagi raczej nie szeleszczą na wietrze, o ile nie są uszyte z tafty. 

Może: Krwi­sto­czer­wo­na flaga, którą trzy­mał jeden z nich, łopotała/ powiewała/ trzepotała na wie­trze.

 

po­zdra­wia­li księ­cia, a on kiwał do nich głową, pa­ła­szu­jąc jed­no­cze­śnie ba­ra­ni­nę na pa­ty­ku, którą do­stał od życz­li­we­go sprze­daw­cy. ―> Jestem przekonana, że nie życzliwość, a wyrachowanie kierowało sprzedawcą baraniny.

 

Ko­bie­ta była razem z synem, który mógł być w wieku księ­cia, ale przez za­pad­nię­te po­licz­ki trud­no było to z całą pew­no­ścią okre­ślić. ―> Lekka byłoza.

Proponuję: Ko­bie­cie towarzyszył syn, który mógł być w wieku księ­cia, ale przez za­pad­nię­te po­licz­ki niełatwo to było okre­ślić.

 

Ksią­żę prze­ci­snął się przez gwar­dzi­stów… ―> Dlaczego książę przeciskał się przez gwardzistów? Wydaje mi się, gwardziści powinni rozstąpić się przed księciem.

 

Zdo­bio­ne po­czer­nia­łym sre­brem drzwi otwar­ły się… ―> Nie wydaje mi się, aby cokolwiek zdobiono poczerniałym srebrem.

Proponuję: Drzwi, zdobione srebrem poczerniałym ze starości, otwarły się

 

Za­wia­sy jęk­nę­ły w pro­te­ście. ―> Przeciw czemu protestowały zawiasy?

Może wystarczy: Za­wia­sy jęk­nę­ły/ skrzypnęły.

 

po czym otwo­rzył za­dy­mio­ne okien­ni­ce… ―> Dlaczego okiennice były zadymione?

 

– Nie zgry­waj fi­lo­zo­fa! – krzyk­nął wład­ca… ―> Zgrywanie zupełnie nie pasuje do tego szorta.

Proponuję: – Nie udawaj fi­lo­zo­fa! – krzyk­nął wład­ca

 

Ksią­żę zro­bił ogłu­pia­łą minę. ―> Można ogłupieć, ale nie wydaje mi się, aby można zrobić ogłupiałą minę.

Proponuję: Mina księcia wyrażała niezrozumienie.

 

Za­iste, nie żyje… no może tylko skoń­czy z po­ła­ma­ny­mi no­ga­mi. ―> A może: Za­iste, nie żyje… no,  może w najlepszym przypadku skoń­czyła tylko z po­ła­ma­ny­mi no­ga­mi.

 

Chło­pak za­sta­na­wiał się przez chwi­lę. ―> Czy o księciu mówi się chłopak? Ten chłopak pojawia się wielokrotnie.

 

– Po­wi­nie­nem od­szu­kać i ode­brać jej złoto? ―> Drugi zaimek jest zbędny.

 

– Lu­dzie wznie­śli pro­test… ―> Raczej: – Lu­dzie zaczęli protestować

 

Im bar­dziej jed­nak pro­te­sto­wa­li, tym moc­niej król od­ma­wiał. ―> Nie wydaje mi się, aby można mocno odmawiać.

Proponuję: Im głośniej protestowali tym bardziej zdecydowanie/ stanowczo król od­ma­wiał.

 

pod­szedł do re­ga­łu, na któ­rym stały bu­tel­ki. ―> Raczej: …od­szedł do kredensu, na któ­rym stały bu­tel­ki.

 

Chło­pak od­kor­ko­wał bu­tel­kę wy­krę­co­nym szpi­kul­cem… ―> Ten wykręcony szpikulec ma swoją nazwę. Dziś mówimy o nim korkociąg, ale tu proponuję nazwę, która już wyszła z użycia: Książę/ Młodzieniec/ Syn od­kor­ko­wał bu­tel­kę trybuszonem

 

W tle ma­ja­czy­ły po­wy­krę­ca­ne trupy. ―> A może wystarczy: W tle ma­ja­czy­ły liczne trupy.

 

– Cóż – król po­dra­pał się po bro­dzie – lu­dzie pod­pa­li­li pałac, ot i cała hi­sto­ria. ―> – CóżKról po­dra­pał się po bro­dzie.Lu­dzie pod­pa­li­li pałac, ot i cała hi­sto­ria.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

– Opo­wie­dzia­łem ci to żeby cię cze­goś na­uczyć. ―> A może wystarczy: – Opo­wie­dzia­łem to, żeby cię cze­goś na­uczyć.

 

Kró­lo­wa sie­dzia­ła przy ciem­nym, ma­ho­nio­wym biur­ku… ―> Mahoń jest ciemny z natury, więc wystarczy: Kró­lo­wa sie­dzia­ła przy ma­ho­nio­wym biur­ku

 

Kró­lo­wa opa­dła cięż­ko na fotel. ―> W jaki sposób królowa mogła opaść na fotel, skoro wcale z niego nie wstała?

 

W zwier­cia­dle cza­iło się coś jesz­cze. ―> W jakim zwierciadle?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, dziękuję za wytknięcie mi błędów. Postaram się wszystko poprawić.

Wstyd mi trochę za tę flagę. Od początku powinna trzepotać, ale zabrakło mi słowa, a potem o tym zapomniałem.

Książę uznał, że to życzliwość sprzedawcy ;)

Srebro czernieje w kontakcie z siarką. Siarka od dawna jest kojarzona z diabłem, demonami, upiorami i piekłem, chociaż trudno się domyślić, o co mi chodzi, bo nie dałem żadnych wskazówek. Dopiero teraz zauważyłem, że to brzmi, jakby celowo zdobili te drzwi poczerniałym srebrem. Muszę to zmienić.

Zadymione okiennice to miał być pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Król lekko się dymi, ale o tym jest wzmianka dopiero na końcu, bo książę ignoruje upiorność króla.

Wcześniej było o odbiciu księcia w zwierciadle, ale zdaje się, że mogłem to zwierciadło jakoś opisać na początku ostatniej sceny.

Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.

Bardzo proszę, Rytmatysto. Dziękuję za wyjaśnienia i bardzo się cieszę, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam! 

Przedpiścy wspominali o nienajlepszym wykonaniu, a i regulatorska lista była dość długa, ale mnie czytało się gładko, płynnie i bez potknięć. Zakładam więc, że tekst został dopieszczony i oszlifowany. To się chwali. 

I choć problem rozdawnictwa (łoo, ale to publicystycznie zabrzmiało) to nic nowego, to cała akcja z martwym królem nadała tekstowi bardzo ciekawego, dreszczykowo – niesamowitego rysu. Do tego wyraziste postacie, nakreślone poprzez dialogi i gesty (choćby wspomniane już wytarcie kielicha szatami) a nie przez opisy, i wychodzi bardzo fajny szort. Zwłaszcza, że w moim przypadku cały tłist zadziałał tak jak miał zadziałać – chwytałem wszystkie wskazówki, tropy i "nieścisłości" rzucane przez autora, zastanawiając się dokąd to zmierza, by z satysfakcją zauważyć, jak podczas ostatniej sceny wszystko ładnie wskakuje na miejsce. 

Być może nie jest to bardzo świeża i odkrywcza historia, ale z pewnością jest to dobra robota, która zasługuje na bibliotekę. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone, dziękuję za odwiedziny i bardzo się cieszę, że szort Ci się podobał. Korzystając z pomocy komentujących, udało mi się sporo poprawić i tekst bardzo na tym zyskał.

Serdeczne dzięki za poświęcony czas i kliknięcie biblioteki!

Fajny tekst.

Ten książę to faktycznie taki głupkowaty, czy mniej niż potencjalni kandydaci do ręki Królowej? Pomijając niefrasobliwość księcia, to taki trochę Hamlet, co z widmem ojca sobie gwarzy – hmmm… może Królowa miała coś wspólnego z tym pożarem? Twierdzi, że absztyfikanci są ograniczeni umysłowo, ale może po prostu chce rządzić sama? “Kiedy książę skończy szesnaście lat”… – tere fere, póki co nie skończył, a potem się zobaczy devil.

Trochę niespójna wydaje mi się scena rozmowy księcia z ojcem: najpierw bezceremonialnie mu przerywa, a potem nie śmie na niego spojrzeć. Ale może coś mi umknęło. Podoba mi się, jak powoli dawkujesz szczegóły: zadymione okiennice, chrypka króla, potem kaszel i nagłe pragnienie yes.

Aha, jeszcze jedno: kiedy królowi chce się pić, książę sięga do kredensu i sprawdza zawartość butelek, spodziewając się, że któraś będzie napełniona wodą. Nie wiem, czy w tym względzie Twoim uniwersum rządzą jakieś szczególne reguły, ale zakładam, że jednak nawiązuje ono do Średniowiecza. Jeśli tak, to raczej jest mało prawdopodobne, by butelka zawierała wodę.

Czytało się bardzo miło.

Pozdrawiam smiley

 

Witaj, Facies_Hippocratica, miło, że wpadłaś!

Królowa faktycznie coś szybka do ścinania głów ;)

Król ma spaloną twarz, dlatego książę nie chce na niego spojrzeć.

Masz rację z tą butelką. Nie jestem pewien, co książę chciał w niej znaleźć, ale po wodę musiałby zgłosić się gdzieś indziej.

Cieszę się, że Ci się podobało. Dzięki za Twój bezcenny czas :)

Zacznę od nieźle poprowadzonej historii opowiadanej przez króla. Było to i zabawne ( kiedy synek przerywał) i takie z morałem, bo książę nie zdawał sobie sprawy, że wręczając monetę i mając przy tym dobre chęci, tak naprawdę w niczym nie pomoże, ba! Nawet zaszkodzi. 

Niedługa, troszkę mroczne opowiadanie z zaskakującym jak dla mnie zakończeniem. Dobrze dobrany tytuł i przejrzyście napisany tekst. 

Świetnie. 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Witaj, NearDeath. Dzięki za miłe słowa. Fajnie, że zdołałem Cię zaskoczyć zakończeniem.

Sympatyczny moralitecik. Książę szlachetnie głupi. Chyba powinni go wcześniej uświadamiać, skoro ma przejąć władzę. Albo dawać mniejsze kieszonkowe, jeśli to jeszcze brzdąc. Chociaż z otwieraniem wina już sobie radzi. ;-)

Babska logika rządzi!

Fajny pomysł :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka