- Opowiadanie: littletowner - Piwnica

Piwnica

Dzień dobry! Przedstawiam Państwu moje, w miarę realistyczne (mam nadzieję), wyobrażenie sytuacji oczekiwania na wyjście ze schronienia po ataku atomowym ;)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Nevaz

Oceny

Piwnica

Płomień świecy odkrył przede mną schowane na czarną godzinę słoiki z ogórkami. Niechcący wylałem kilka kropel parafiny, która przykleiła się do drewnianej półki obok regału z przetworami. Nie mam już dużo jedzenia, a został już tylko tydzień. Przeklęte siedem dni, które muszę jeszcze tu przesiedzieć w ciemności.

Otworzyłem słoik i wyciągnąłem pokaźnego ogórasa. Nigdy, ale to nigdy, nie smakował mi tak bardzo ogórek kiszony. Jeszcze miesiąc temu byłoby to śmieszne, co teraz myślę, ale to prawda. Ten kilkucentymetrowy ogórek, który zawsze był przeze mnie zjadany na końcu, zawsze z musu, zawsze tylko dlatego, że „babcia zrobiła, i będzie jej przykro jak nie zjem”. Teraz to zielone warzywo jest dla mnie cenniejsze niż wszystkie bogactwa świata.

Usiadłem na korpusie starego silnika elektrycznego, który leży tu od kilku lat. Dwa kolejne ogórki zniknęły w moim brzuchu, zanim się zorientowałem, że zniknął pająk. Gdzie on jest? Gdzie jest mój przyjaciel? Poznaliśmy się wczoraj. W końcu od dwóch dni mam żywe stworzenie, z którym mogę porozmawiać, pożalić się i opowiedzieć o planach na przyszłość. Przyszłość w rozumianym kontekście jako czas od momentu, w którym opadną resztki radioaktywnego pyłu i będę mógł wyjść z tej piwnicy.

Gdzie jest pająk? To mała piwnica, nie mógł się zgubić. To i tak cud, że nie mam klaustrofobii. To pomieszczenie ma cztery metry na cztery i oprócz mnie i regału część miejsca zajmuje mała kupa węgla i schody, prowadzące do mieszkania.

Trzeba go poszukać. Wziąłem nadal palącą się świecę i zacząłem oświetlać każdą półkę regału z osobna. Po kolei podnosiłem każdy pełny lub pusty słoik, w nadziei że za którymś z nich schował się mój towarzysz. Nagle upuściłem świecę na podłogę. Nerwowy odruch kazał mi zrobić kilka kroków w ucieczce przed lecącym w dół płomieniem. Popatrzyłem na ziemię i spostrzegłem że leży na niej coś cienkiego i długiego. Tylko nie to… Nerwowo rozejrzałem się po posadzce. Zamarłem. Na podłodze pod regałem leżały zdeptane zwłoki pająka. To ja! To ja go zdeptałem! A to podłużne i cienkie to jedno z jego odnóży, które musiało przyczepić mi się do podeszwy. Zacząłem płakać.

Obudziłem się. Odetchnąłem z ulgą, że to naprawdę był tylko sen. Nie ruszając się zbytnio, ani nie podnosząc głowy wyciągnąłem zapalniczkę. Płomień delikatnie rozświetlił wnętrze piwnicy. Szczęśliwie zauważyłem rzucany na ścianę cień pajęczyny i siedzącego na niej pająka. Znów odetchnąłem i jednocześnie zdmuchnąłem płomień z zapalniczki. Nie wiem co mnie szybciej zabije, głód czy te sny. Przerażająca jest myśl o tym, że przez stres wywołany bardzo realistycznymi snami po prostu wykorkuję psychicznie. W tym śnie było jednak kilka różnic z rzeczywistością. Przede wszystkim to, że od tygodnia nie mam już ogórków. Zostało mi tylko kilka słoików z dżemami oraz dwa kompoty. Słodko aż za bardzo. Jednak każdy z tych małych słoików jest dla mnie małym wybawieniem z doczesnych smutków. Każde otwarcie słoika i zapach pysznej konfiturki odciąga moją uwagę na przynajmniej dziesięć minut.

Każda minuta która jest czymś wypełniona jest na wagę złota. Nie mam przy sobie żadnych książek, gier, ani zabawek. Choć mam dwadzieścia cztery lata potrzebuję zabawki! Od dwóch tygodni nie robię zupełnie nic! Przez pierwsze pięć dni cały czas wypełniał na przemian strach, jedzenie, strach, sen, strach, jedzenie i tak dalej. Po tygodniu zrozumiałem, że muszę czymś się zająć bo oszaleję. Samemu, w absolutnej ciszy pozostało mi tylko obserwowanie brudnego okienka, przez które wpadają do środka małe promyki dnia. Samotność i nicość absolutna. Nicnierobienie w największej możliwej intensywności. Po tygodniu moja ekstrawertyczna natura kazała mi się odezwać. Najpierw do siebie, potem do słoików, węgla, martwych owadów i robaków leżących obok trutki na myszy. Później rozmawiałem z pustymi i pełnymi słoikami, ogórkami, a wczoraj doszedł do tej ferajny jeszcze pająk.

Potrzebuję zabawki. Czegoś co będzie mi umilać ten czas jeszcze przez tydzień. Mam świadomość, że z każdym dniem będzie coraz gorzej. Ta niecierpliwość i narastający głód będą dobijać mnie coraz bardziej. Potrzebuję zajęcia. Pragnę czegoś co oderwie mnie od tej niezwykle ciemnej rzeczywistości na długie godziny. Na szczęście mam tu duży zapas świec. Teraz rozumiem jak dobrze jest być wnukiem babci, która na koniec życia dostała fioła na punkcie świec. Kupowała średnio dwie co tydzień. Nie było wieczoru, żeby nie paliła się u niej co najmniej jedna świeca. W końcu miała ich tyle, że nie mieściły się już w szafce i nadmiar znosiła do piwnicy. Cała rodzina z niej drwiła, ale ja ją teraz za to kocham.

Zabawka, zabawka lub coś do roboty. Wstałem z materaca i zapaliłem kolejną świecę. Jak zwykle zacząłem dzień od zrobienia spaceru wokół starego silnika leżącego na środku. Podczas chodzenia, nierozłącznym rytuałem było przywitanie się ze wszystkimi przedmiotami znajdującymi się w piwnicy. Zaplanowałem zająć się poszukiwaniem zajęcia, po zjedzeniu śniadania.

Pół słoika dżemu truskawkowego popiłem buteleczką wody. Dobrze, że jak wtedy zobaczyłem w oddali grzybek atomowy, to nie panikowałem, tylko od razu zacząłem napełniać wodą wszystkie butelki, słoiki i pozostałe naczynia, które miałem pod ręką. Zostało mi jeszcze około dziesięciu litrów wody, więc o sprawę zaspokajania pragnienia nie muszę się martwić.

Pod regałem znalazłem stary zardzewiały gwóźdź. Do niczego mi się to nie przyda. Znów rozejrzałem się po piwnicy. Popatrzyłem na stertę słoików i butelek, które leżały pod ścianą z okienkiem. W mojej głowie narodził się pomysł, który rozwiąże problem braku zajęcia. Zbuduję ze słoików domek dla pająka!

***

Skończyłem zamiatać szkło. Pomysł był dobry, ale wykonanie co najmniej kiepskie. Po ułożeniu drugiego piętra domku ze słoików, postanowiłem odpocząć i oparłem się o regał. Jednak swym ciałem dotknąłem półek tak mocno, że cały zaczął się chybotać. Stojący na samej górze radioodbiornik z impetem spadł prosto w szklany domek. Niezdara jestem i tyle.

W radio cały czas tylko szum. Żadnego znaku życia na ziemi. Co jeśli zostałem zupełnie sam? A jeśli na zbombardowany kraj najechały wrogie wojska? Co ze mną będzie?

Usiadłem załamany na materacu. Oparłem się o zimną ścianę i zamknąłem oczy. W głowie miałem tylko jedno zdanie, które w żaden sposób nie dodawało mi otuchy: „Wychodzę za tydzień”.

 

Koniec

Komentarze

Mam świadomość każdym dniem będzie coraz gorzej.

– wydaje mi się, że powinno być “Mam świadomość, że z każdym dniem będzie coraz gorzej.”

sonifled dziękuję. Już poprawiłem ;)

Dość klaustrofobiczne opowiadanko i tak po prawdzie to nie wiem, co jest jawą, a co snem i czy rzeczywiście miał miejsce wybuch, czy może bohater ma jakieś omamy…

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Wy­la­łem kilka kro­pel pa­ra­fi­ny i przy­kle­iłem ją do drew­nia­nej półki… ―> Dlaczego wylaną parafinę przykleił do półki?

 

Choć mam 24 lata… ―> Choć mam dwadzieścia cztery lata

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Przez pierw­sze 5 dni cały czas dnia i nocy wy­peł­niał… ―> Powtórzenie.

Proponuję: Przez pierw­sze pięć dni cały czas wy­peł­niał…

 

W końcu miała ich tyle, że nie miała już miej­sca w szaf­ce… ―> Powtórzenie.

Proponuję: W końcu miała ich tyle, że nie mieściły się już w szaf­ce

 

po­sta­no­wi­łem w ge­ście od­po­czyn­ku oprzeć się o regał. ―> Oparcie się o regał nie jest gestem. Gesty wykonuje się rękami.

Proponuję: …po­sta­no­wi­łem odpocząć i oparłem się o regał.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dziękuję bardzo za pomoc. Już poprawiłem.

To bardzo ładnie z Twojej strony. Ciesze się, że mogłam pomóc. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Spodobało mi się, jak przedstawiłeś ulgę po wybudzeniu z koszmarnego snu, znam to uczucie. W ogóle, całkiem fajnie nakreśliłeś bohatera, nie miałem problemu, żeby go sobie wyobrazić.

Domyślam się, że siedem dni miało związek z radioaktywnym pyłem, ale nie pogardziłbym dodatkowym zdaniem, które jednoznacznie tłumaczyłoby tę zależność. Skoro już jestem sam na sam z jego myślami, chciałbym wiedzieć, co bohater dokładnie wie o zagrożeniu i skąd. Zabrakło mi też jakiegoś wyrazistszego aspektu w zakończeniu.

 

Czy kilka (a więc maksymalnie dziewięć) centymetrów długości to pokaźny ogóras? Poważnie pytam.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Czy kilka (a więc maksymalnie dziewięć) centymetrów długości to pokaźny ogóras? Poważnie pytam.

Nevazie, ja bym dłuższych nie kisiła, do kiszenia zawsze wybierałam ogórki mniejsze niż większe. Poza tym nie wiemy, jak duże słoiki miała babcia. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To fakt. Gdyby słoiki były ogromne, byłyby słojami.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

A korniszonki to zmieszczą się nawet w słoiczkach. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aby ogórek był pokaźny nie musi być po prostu długi. Może mieć kilka centymetrów, ale za to będzie gruby. ;) 

Grubych ogórków się raczej nie kisi. Przynajmniej nie w tradycyjnych słoikach, no bo ile ich może się tam zmieścić – dwa, trzy, a może tylko jeden? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak długo on tam już siedzi, skoro zaczyna mu tak mocno odbijać? ;)

Całkiem fajny tekst, ciekawie przedstawiłeś lęki i samotność bohatera. Wątek z pająkiem i obawą, że go przypadkowo zabił – rewelacyjny. Zastanawiam się tylko, skąd on wie, jak długo powinien zostać w piwnicy.

Zakończenie takie sobie, zabrakło mi jakiegoś mocniejszego akcentu, jakiegoś twista. Bez tego traci cały tekst.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Może z radioodbiornika… ale mnie też brakowało w tekście właśnie tych dwóch rzeczy.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przyjrzałabym się przecinkom i powtórzeniom, ale i tak nie czytało się źle ;)

Przynoszę radość :)

Hmmm, do mnie jakoś nie przemówiło. Nie przepadam za psychologicznymi rozkminami, wolałabym trochę akcji. Może to o to poszło.

Czyżbym miała wiele wspólnego z Twoim bohaterem? ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka